Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Zwiedziony zwodziciel?
W związku z filmem opublikowanym na portalu zwiedzeni.pl o Marcinie Zielińskim, rozpętała się burzliwa dyskusja. Powstał list potępiający film, sygnowany przez duchownych i świeckich związanych z tzw. charyzmatyzmem w Polsce. Jednym z sygnatariuszy jest o. Adam Szustak OP, który dodatkowo nagrał około półgodzinny filmik w tej sprawie. Jest on o tyle cenny, że podejmuje jakąś polemikę z filmem o Marcinie, podczas gdy rzeczony list jest pustym protestem, bez wartości merytorycznej. Wygląda na to, że o. Szustak z powodu swego talentu i popularności ma za zadanie skutecznie rozprawić się z filmem, czyniąc to w imieniu całego grona sygnatariuszy, wykorzystując swoją medialność. Jest też osobiście zaangażowany w temat. Od dłuższego czasu popiera Marcina, udostępniając jego wystąpienia na swoim kanale. Ponadto przyznaje się do osobistych związków z charyzmatyzmem, konkretnie do "namaszczenia" przez xięży włosko-brazyliskich, Enrique Porcu i Antonello Cadeddu, byłych misjonarzy, uprawiających obecnie działalność "charyzmatyczną".
https://youtu.be/Df9J68y2YeA?t=1970
Warto zwrócić uwagę, że sam o. Szustak uważa, iż przed "przebudzeniem" spowodowanym przez owych "charyzmatyków" był "niewierzący", choć był duszpasterzem akademickim. Stąd nasuwa się pytanie o jego stan duchowny, skoro formacja zakonna, życie duchowe oraz studia teologii nie wystarczyły, by uważał się za wierzącego. Jak mógł ukończyć formację zakonną, przyjąć święcenia i duszpasterzować, nie będąc wierzącym, nie wierząc w to, co głosi? Czyż nie było to życie i działanie w zakłamaniu?
Tutaj nieco więcej o tych, którzy go "namaścili":
https://misericordia.com.br/fundadores/
Są to dwaj xięża pochodzący z Sardynii, którzy wraz ze świecką kobietą założyli w Brazylii wspólnotę charyzmatystyczną pod nazwą "Przymierze Miłosierdzia". W internecie nie ma bliższych informacyj na ich temat i wspólnoty. Jednak warto zwrócić uwagę na ich praktyki "liturgiczne":
https://youtu.be/22JvBPDgd_k?t=635
Na takie praktyki zapewne nie mieliby przyzwolenia w Europie, przynajmniej wtedy, gdy zakładali swoją wspólnotę. To jest prawdopodobnie powód przeniesienia działalności do Brazylii. Dopiero w ostatnich latach rozszerzyli ją na Europę, przede wszystkim na Polskę, gdzie hasło "miłosierdzie" znajduje obecnie szczególnie podatny grunt.
Nie sposób nie zauważyć, że o. Szustak wykazuje brak znajomości podstawowych praw wiary katolickiej, zawartych już chociażby w Piśmie św., co jest w przypadku kogoś posługującego się w swoich wystąpieniach stale Pismem św. szczególnie skandaliczne i demaskujące. Oto przykład:
https://teologkatolicki.blogspot.com/2018/03/czy-pan-jezus-zosta-wskrzeszony-czy.html
Warto zapoznać się także z ogólniejszymi uwagami na jego temat:
http://kontrowersje.net/m_dro_ci_z_toi_toia_ojca_adama_szustaka_op
Należy przyjrzeć się bliżej jego działalności, na kanwie chociażby wystąpienia odnośnie M. Zielińskiego, gdyż jest ono znamienne i najbardziej aktualne. Najpierw omówmy poszczególne argumenty i zarzuty ze strony o. Szustaka.
1. Na początku o. Sz. przytacza wypowiedź z końca filmu, gdzie autor przewiduje pojawienie się ataków, co dominikanin nazywa "samo spełniającym się proroctwem". Jest to wstępne fałszerstwo, którego celem jest wyszydzenie filmu już na wstępie, bez jakiejkolwiej merytorycznej krytyki. Wszak nic nie wskazuje na to, by słowa w filmie miały zamiar czy choćby podtext prorocki. Jest to jedynie przewidywanie reakcji na film, które nie ma jakichkolwiek aspiracyj do bycia nadprzyrodzonym natchnieniem (bo tym jest proroctwo). Tym samym o. Sz. w sposób perfidny imputuje autorowi filmu coś, do czego nie ma choćby najmniejszych podstaw.
2. We wstępie o. Sz. autorytatywnie ogłasza, że "wszystko, co się dzieje wokół Marcina Zielińskiego, co są po prostu czyste bzdury", oraz przyznaje, że obejrzał tyko pierwsze 16 minut (z ponad dwugodzinnego filmu), a potem tylko przeskakiwał co 2 minuty. Na wstępie oznajmia, że została złożona skarga do Konferencji Episkopatu Polski odnośnie działalności strony zwiedzeni.pl, "żeby coś z tym zrobić, bo takich rzeczy w Kościele być nie powinno". Postuluje wytropienie, "kto za tym stoi", zapewne w celu zakazu działalności i ukarania ludzi demaskujących tzw. ruch charyzmatyczny, zwłaszcza M. Zielińskiego. To jest widocznie główny "argument" o. Sz. - odgrażanie się i straszenie władzami kościelnymi. To mówi samo za siebie. Ten najmocniejszy "argument" ma zapewne sprawić wrażenie, jakoby M. Z. był niewinną ofiarą, która powinna być chroniona przez biskupów. Na koniec swego wystąpienia o. Sz. powraca do tego wątku, co świadczy o jego szczególnej wadze w polemice, aczkolwiek przyznaje tym razem, że być może nie będzie upragnionej przez niego reakcji Konferencji Episkopatu. Tak więc w tym "argumencie" chodzi zarówno o zastraszenie autorów filmu, jak też o sugerowanie, jakoby MZ miał prawo do ochrony ze strony biskupów przed krytyką ze strony katolików. Nie wiem, czy sam o. Sz. wierzy w to, co tutaj wyraża, gdyż to uwłacza nawet przeciętnej inteligencji. Takie odwoływanie się do władzy "starszego i silniejszego" jest zabiegiem oznaczającym przyznanie się do braku merytorycznych argumentów.
3. Następnym "argumentem" jest apel skierowany wprost do odbiorców: "bardzo was zachęcam, nie zaglądajcie" do tego filmu. Tak więc o. Sz. nie tylko przyznaje, że sam nie obejrzał rzetelnie filmu, lecz wzywa swoich fanów, by go w ogóle nie oglądali. Wg niego odbiorcy powinni znać film jedynie z jego relacji, mimo że sam nie podszedł do niego uczciwie. Widać to w sposobie przedstawienia przez niego tegoż treści: o. Sz. przekręca, jakby znał tylko fragmenty, i też po prostu kłamie. Rzetelne przedstawienie zarzutów wraz z dowodami i argumentacją przeciwną nie ma tutaj miejsca. O. Sz. ogranicza się do obelg pod adresem filmu i jego twórców, które odbiorcy mają przyjąć od niego na wiarę. To jest polecenie typu przywódcy destrukcyjnej, totalitarnej sekty, nie kogoś szanującego zdolność do samodzielnego myślenia u swoich odbiorców.
4. Innym charakterystycznym składnikiem tego niekrótkiego wystąpienia jest strzelanie zarzutami jakby z karabinu maszynowego, seryjnie w jednym zdaniu i bez choćby próby ich uzasadnienia. O. Szustakowi nie podoba się: forma, sposób przedstawiania, muzyka, smutne twarze, że rzekomo film nie podaje faktów (co jest ewidentnym kłamstwem), że występujący czytają przygowany text, a "nie wyrażają własnej opinii", że są "nieautentyczni", że "faktów nie ma żadnych w tym filmie", że są to w końcu "insynuacje i pomówienia". W tym miejscu o. Sz. stosuje taktykę pomieszania rzeczywistych warsztatowych niedoskonałości filmu (który wszak nie jest dziełem profesjonalistów, jak w przypadku grubo sponsorowanych wystąpień o. Sz.), z ewidentnymi kłamstwami ze swojej strony, które są oszczerstwami i manipulacją.
5. O. Sz. przyczepia się do występującego w filmie sformułowania "nie sposób odnieść wrażenia" i "nie sposób myśleć inaczej", co interpretuje: "pokazują jakieś fakty, które de facto mogą oznaczać wszystko, i po zbiorze trzech, czterech faktów nagle główny prowadzący (...) wypowiada takie zdanie, no nie sposób odnieść wrażenia po tym". Według o. Szustaka, "każdy może sobie odnieść wrażenie, jakie chce", zaś autor powinien był przedstawić "fakty nie budzące żadnych wątpliwości". Zatem "wszystko, co jest w tym fllmie zrobione, to są insynuacje i pomówienia". Tutaj o. Sz. buduje swój zarzut nie potrafiąc, a może nawet nie chcąc zacytować faktycznych słów z filmu. On je po prostu diametralnie przekręca. W filmie jest sformułowanie "nie sposób NIE odnieść wrażenia". Oczywiście jest to sformułowanie słabe i problematyczne, wynikające z braku wyrobienia dziennikarsko-retorycznego, co o. Sz. bezlitośnie wykorzystuje. Jednak jest to jedynie kwestia doboru słów, nie meritum. De facto autorzy filmu prezentują niezbijalne, rzetelnie udokumentowane fakty. Że swoje rzetelne wnioski ubierają w nie całkiem adekwatne sformułowanie, które nie stanowi meritum sprawy, lecz słabość retoryczną, uczciwy odbiorca przy odrobinie dobrej woli potrafi odpowiednio potraktować. O. Sz. tego nie robi, z czego można wnioskować o ukierunkowaniu jego woli.
6. Korzenie czyli powiązania z protestantami. Ten zarzut o. Sz. uważa za "kuriozalny". Według niego
- "mniej więcej połowa współczesne biblistyki katolickiej powstała w oparciu o osiągnięcia również biblistyki protestanckiej",
- "protestanci to są nasi bracia w wierze",
- przypomina słowa Pana Jezusa: "kto nie jest przeciwko nam, ten jest z nami",
- wyraża "nadzieję, że nadejdzie taki czas, że będziemy razem wspólnie uwielbiać Pana Jezusa i czytać Jego słowo, a nie się ciągle dzielić".
- twierdzi, że "jeśli Marcin to robi, to robi tak, jak robi cały Kościół" oraz porównuje MZ do Jana Pawła II w Asyżu, który "modlił się razem z innowiercami" i też z protestantami.
Tutaj o. Sz. ponownie poważnie przekręca treść filmu, czy to ze zwykłego niechlujstwa (u niego nierzadkiego braku szacunku dla kogoś o innych poglądach), czy zamiaru oszukiwania odbiorców (którym poleca nie zaglądać do filmu). Otóż:
Po pierwsze Marcin nie studiuje teologii, lecz sięga do poglądów i rad protestantów odnośnie prowadzenia swojej wspólnoty.
Po drugie podejście i interpretacja Pisma św. przez protestantów opiera się na zasadach diametralnie sprzecznych z katolicką hermeneutyką biblijną, o czym także o. Sz. powinien wiedzieć ze studiów teologii, choćby nawet marnej jakości. Czym innym jest korzystanie z poszczególnych tez naukowych, a czym innym uczenie się podstaw oraz danej interpretacji.
Po trzecie, o. Sz. kłamliwie pomija fakt, że teologia, także egzegeza protestancka powstała i rozwijała się w opozycji, właściwie w proteście i przeciw teologii i egzegezie katolickiej.
Po czwarte, o. Sz. albo nie zna, albo świadomie odrzuca chociażby takie dokumenty watykańskie jak "Dyrektorium Ekumeniczne", które określa granice dialogu i spotkań z protestantami.
W końcu fałszywe, poniekąd także groteskowe, jest porównanie MZ do Jana Pawła II, który z całą pewnością nie po to się spotykał z protestantami i innymi innowiercami, by szukać u nich wskazówek do prowadzenia Kościoła czy uczyć się od nich interpretacji Pisma św. czy jakichś praktyk.
7. Kolejną zafałszowaną prezentacją treści filmu jest oskarżenie o "magiczne" pojmowanie nałożenia rąk praktykowanego w pentekostaliźmie i charyzmatyźmie (wersji pentekostalizmu na terenie katolicyzmu). O. Sz. oznajmia: "tak nie działa rzeczywistość duchowa". Wzmiankuje wypowiedź x. Mariana Rajchela, ale albo jej rzetelnie nie wysłuchał, albo z premedytacją okłamuje odbiorców, równocześnie zarzucając autorom filmu "wmanipulowanie" kapłana, który jest znanym exorcystą Archidiecezji Przemyskiej. X. Rajchel mówi wyraźnie, że trzeba uważać, kto wkłada ręce, że jest niedopuszczalne, by czyniły to osoby nie będące w łasce uświęcającej, tym samym także innowiercy. O. Sz. pomija te słowa milczeniem.
8. Zamiast tego sprowadza sprawę do namaszczenia rąk w obrzędzie święceń prezbiteratu. Wedlug o. Sz. namaszczenie to jest jedynie "obrzędem wyjaśniającym", bez istotnego znaczenia. Widocznie nie przestudiował solidnie sakramentologii katolickiej, choć powinien przynajmniej coś wiedzieć o sakramentaliach. Po pierwsze, według teologii namaszczenie Krzyżmem podczas święceń ma charakter sacramentale, czyli udziela łaskę, tym samym nie jest pozbawione znaczenia w porządku nadprzyrodzonym. Po drugie, nawet jako tylko obrzęd "wyjaśniający" wskazuje na istotę Sakramentu Święceń, którą jest wyposażenie w moc działania w Osobie i w imieniu Jezusa Chrystusa. Tym samym dla każdego, kto ma choćby nikłe pojęcie o teologii katolickiej, nie jest bez znaczenia, czy osoba nakładająca ręce jest kapłanem czy nie. Dla o. Sz. widocznie nie stanowi to różnicy.
7. O. Sz. twierdzi, że mówienie o "ogniu" w wykonaniu M. Zielińskiego i ostatecznie w Toronto Blessing jest wzięte z Pisma św., bo Pan Jezus "chciał, żeby ogień zapłonął na ziemi" i tym samym to, co robi MZ, "jest w najczystszym nurcie Kościoła". Jest to następne oszustwo dominikanina, gdyż zupełnie odrywa ten wątek od faktycznej treści filmu w kontekście nauczania i działalności MZ. Jest zwykłym kłamstwem twierdzenie, jakoby nauczanie i działalność MZ była tożsama z tym, co robi Kościół. Żaden biskup nie prowadzi tego typu wspólnoty, nie gromadzi ludzi na "uwielbieniu" z rzekomym uzdrowieniami itd. Są owszem poszczególni duchowni, którzy to robią i są tym samym podobni zarówno do protestantów pentekostalnych jak i do MZ. Ale twierdzenie, jakoby to odpowiadało choćby nawet liturgii Kościoła, jest po prostu bezczelnym kłamstwem.
8. O. Sz. kłamliwie insynuuje wybiórcze traktowanie stanowiska biskupa. Film przedstawia świadectwa byłych członków wspólnoty M. Zielińskiego, którzy podają, że po pierwsze zachowania na spotkaniu z biskupem zostały starannie zaaranżowane i nie odpowiadały zachowaniu na co dzień, oraz że biskup oparł się głównie na opinii proboszcza. Nie ma to nic wspólnego z wybiórczością, gdyż nie chodzi w żaden sposób ani o całościowy stosunek autorów filmu do biskupa diecezji łowickiej, ani o ocenę jego stanowiska. Film mówi wyłącznie o metodzie MZ i jego wspólnoty zastosowanej wobec biskupa. Nic więcej. Słusznie natomiast o. Sz. podaje kryterium oceny, mianowicie "czy dany biskup działa zgodnie z nauką Kościoła". W świetle tej zasady akurat można mieć przynajmniej wątpliwości odnośnie aprobaty biskupa miejsca, skoro ta wspólnota czy jej lider praktykuje i naucza tak a nie inaczej.
9. O. Sz. szydzi z ankiety przeprowadzonej wśród członków wspólnoty MZ. Próbuje ją podważyć, stawiając absurdalny wymóg, że musiałaby obejmować wszystkich członków wspólnoty, czego oczywiście nie czyni żadne badanie socjologiczne. Wyraża swoje "przypuszczenie", że autorzy filmu wykorzystali do ankiety przeciwników wspólnoty, co jest bezpodstawnym pomówieniem. Równocześnie jednak widocznie przyjmuje wiarygodność ankiety, omawiając temat różnicy w nauczaniu "dla nowicjuszy". Tutaj popełnia kolejne kłamliwe pomieszanie. Otóż w zarzucie ze strony autorów filmu chodzi o niezgodność między wersją dla początkujących i dla zaawansowanych. Konkretnie chodzi o maryjność: dla adeptów są zachowane pozory katolickości, które już nie obowiązują wtajemniczonych. To jest właśnie znamienne dla sekt. Jest to coś zupełnie innego niż stopniowe wprowadzanie, które jest normalną i powszechną metodą pedagogiczną. Przykład Ignacjańskich Ćwiczeń Duchowy jest trafny: nie ma najmniejszej sprzeczności między Fundamentem a którymkolwiek z tygodni Ćwiczeń, choć św. Ignacy zaleca, by podawać każde ćwiczenie pojedynczo, nie wybiegając w następne. Tak więc albo o. Sz. ma sekciarskie doświadczenia w swoim zakonie, albo po prostu znowu oszukuje na doraźny użytek.
10. Podobnie postępuje, broniąc "maryjności" M. Zielińskiego. Także w tym temacie albo nie zna czy nie chce znać treści filmu, albo ją z rozmysłem kłamliwie przedstawia. Film podaje jednoznaczne świadectwa na pierwotną antymaryjność M. Zielińskiego i jego wspólnoty, która zmieniła się dopiero niedawno, co jest dość wyraźnie motywowane względami taktycznymi dla zdobywania zwolenników i zwalczenia krytyki. Ten zarzut o. Sz. zbywa jednym zdaniem, szydząc z rzekomego czytania w myślach, i zakłamując tym samym faktyczne wypowiedzi w filmie, gdzie podane są odnośne fakty, nie przypuszczenia odnośnie wnętrza MZ. Istotne w tej sprawie uwagi zawarte są w moim wcześniejszym tekście:
https://teologkatolicki.blogspot.com/2018/03/jak-w-swietle-teologii-katolickiej.html
11. O. Sz. twierdzi, że w filmie jest "mnóstwo ludzi z zamazanymi twarzami", mówiąc tym samym ponownie nieprawdę. Świadectwa osób anonimowych stanowią jedynie nikłą część filmu i zawierają treści nieistotne dla całości przekazu. Film byłby równie treściwy i mocny, gdyby takich świadectw nie było. Ich obecność świadczy o charakterze tej wspólnoty i ogólnie środowiska tzw. charyzmatyków, czego przykładów jest wiele (sam tego również doświadczyłem, gdy po tekście odnośnie MZ w marcu br. posypały się groźby i to niebagatelne). Stąd nazywanie tych osób "tchórzami" jest kolejnym popisem perfidii i bezczelności.
12. Na koniec o. Sz. broni gościnnych występów MZ na swoim kanale. W filmie pojawia się zarzut, że prezentowana w nich maryjność jest pozorna, gdyż zdecydowana większość czasu i treści nie jest poświęcona Maryi lecz samemu Marcinowi Z. Także ten zarzut spotyka się z szyderstwem o. Sz. Porównuje on wystąpienia swego protegowanego do całego Pisma św., a właściwie do pism historycznych Starego Testamentu, gdzie więcej miejsca poświęcone jest patriarchom niż Bogu. Porównuje też do Ewangelij, w których jest mało mowy o Maryi. Nasuwa się więc przede wszystkim pytanie, czy o. Sz. to porównanie traktuje poważnie, czy żartem, czy może w zapędzie szyderstwa i pogardy nie tylko dla szkalowanego filmu i ich autorów, lecz także dla słuchających go lemingów nie całkiem zdaje sobie sprawę z tego, co mówi. Czyżby nie znał i nie zauważał różnicy między księgami Pisma św. a 10-minutowym wystąpieniem, które według deklarowanego zamiaru ma być poświęcone danemu tematowi, konkretnie Maryi? Czyżby uważał swoich odbiorców za tak tępych umysłowo, że można im serwować tego typu prymitywny i zarazem perfidny zabieg?
W podsumowaniu o. Sz. po raz kolejny powtarza swój repertuar kłamliwych obelg i wyzwisk pod adresem filmu, jego autorów i osób występujących w nim, że to "paszkwil, złośliwy, fałszywy, płotkarski, nie poparty żadnymi dowodami". Zarzuca, kłamliwie zmyślając: "posługujecie się nieustannie słowami, że Marcin jest skrajnie głupi i wykazuje się skrajną głupotą i debilizmem i tak dalej". Wskazania na cytaty czy przynajmniej na miejsca w filmie oczywiście brak. Nie przeszkadza to jednak słynnemu dominikaninowi nazwać ten film "złożeniem fałszywego świadectwa", choć to określenie dokładnie i wybitnie pasuje akurat do jego wystąpienia.
Cóż można na koniec powiedzieć? Wygląda na to, że w tym wystąpieniu o. Sz. przeszedł samego siebie w kłamliwości, ignorancji, bucie i perfidii. Widocznie nerwy mu poważnie puściły. Aczkolwiek nie są to nowe cechy, ani u niego, ani u innych osób związanych z tzw. charyzmatyzmem. Ktokolwiek ma doświadczenie z tym środowiskiem i zarazem trzeźwe spojrzenie z pewnego dystansu, ten wie, że zasadniczą główną jego cechą jest zakłamanie i pycha. To wystąpienie, dość emocjonalne zresztą, tym samym w miarę autentyczne, jest tegoż dobitnym przykładem. Dokładnie ilustruje, że merytoryczna dyskusja z tzw. charyzmatykami de facto praktycznie nie jest możliwa, gdyż na rzeczowe argumenty i zarzuty reagują czysto emocjonalną agresją, posuwając się od kłamstw, oszczerstw, perfidnych zagrań. Bronią bowiem nie obiektywnych racyj, lecz swoich osobistych przeżyć, zwykle grupowych. Nie sposób im wprawdzie odmówić pewnej sprawności intelektualnej, ale używana jest ona nie do szukania i ukazywania prawdy, lecz dla zaspokojenia poczucia własnej wartości, własnych przeżyć, i dla zwalczenia każdego i wszystkiego, co temu przeszkadza. Mówiąc krótko: nie prawda się liczy, lecz własne przeżycia i poczucie własnej wartości.
Na koniec wspomnę jeszcze przykład w związku z działalnością o. Szustaka. Około rok temu napisał do mnie 17-letni chłopak z Głogowa czy okolic. Miał trudny okres, dość poważne problemy życiowe. Wyznał, że jest pilnym słuchaczem wystąpień o. Szustaka oraz bpa Rysia. Wyznał mi też, że ma za sobą kilka prób samobójczych, o których opowiadał zadziwiająco swobodnie, powiedzmy na luzie. Próbowałem z nim poważnie o tym porozmawiać. Wówczas dowiedziałem się, że inspiracją były dla niego słowa o. Szustaka i że chciał po prostu zobaczyć Pana Boga. To była jego motywacja do samobójstwa...
W związku z tym z całą odpowiedzialnością zaznaczam, że uważam działalność o. Szustaka za wysoce niebezpieczną dla dusz i dla Kościoła. Ma on niewątpliwie talent showmastera i zdolność zdobywania sobie sympatii w wystąpieniach, w których się ewidentnie świetnie czuje i bawi. To jest kwestia techniki i narzędzi. Niestety wiele wskazuje na to, że swoją działalnością obecną powoduje wielkie szkody, głównie dla wiarygodności Kościoła. Posługując się zakłamaniem i zwodzeniem, prowadzi wielu młodych ludzi na manowce. Zastanawiam się, ilu młodych ludzi np. popełniło samobójstwo pod wpływem jego słów inspirujących do ciekawości tego, co jest po śmierci, bez przekazania powagi i skutków.
Zaś kluczem zarówno do jego osobowości jak i działalności jest jego własne opowiadanie autobiograficzne, wskazane powyżej: nie ma w nim ani pół słowa o nawróceniu koniecznym do zbawienia, jest natomiast tylko o doświadczeniu akceptacji grzesznika. Niestety jest to protestancki schemat myślenia, gdzie usprawiedliwienie polega nie na uświęceniu, lecz na przykryciu ohydy grzechu. To wyjaśnia też dogłębne i systematyczne zakłamanie, jaskrawo widoczne zwłaszcza w wystąpieniu w obronie M. Zielińskiego.
Dobrze, że powstał film. Zdemaskował on nie tylko "charyzmatyka" ze Skierniewic...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
30 listopada 2023 roku na stronie znanego watykanisty Marco Tosatti'ego została opublikowana deklaracja będąca pierwszą tego typu reakc...
-
Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania. Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum...
-
Zależy, jaka zmiana. Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa: " Hoc est enim Corpus meum " ...
Konkretna odpowiedź. Deo Gratias !
OdpowiedzUsuńPrzypowieść o 300 żołnierzach Gedeona dzieje się na naszych oczach. Bóg właśnie odrzuca fałszywych wojowników. Pierwszych 130 już odciął.
OdpowiedzUsuńBóg zapłać księdzu. Bardzo ciekawy i odważny tekst. Brakuje dzisiaj głosów kapłanów, którzy widzą zagrożenie charyzmatyzmem w wersji zielonoświątkowej. Ci kapłani, którzy widzą problem, w większości nie ryzykują i nie ostrzegają publicznie przed tego typu duchowością. Czy musiało dojść do tego że to my świeccy sygnalizujemy że głosi się w Kościele niekatolickie nauki. Bardzo ciekawy materiał wideo na temat Marcina Zielińskiego, Witka Wilka, Marii Vadii, Armii Dzieci znalazłem tu:
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=vC2OyQjkFD4&t=4s
https://www.youtube.com/watch?v=JiwrNb3aNtk&t=2s
Te ruchy charyzmatyczne może złe nie są.
UsuńAle pojawił się filmik w sieci, w którym pokazane są zagrożenia (zdemaskowany MZ):
https://www.youtube.com/watch?v=9P9WWgLjEP8
Główne zagrożenie: nieznajomość Pisma Świętego, Tradycji, nauczania Kościoła (to ze strony wiernych) i pycha (to ze strony owych ''głosicieli'').
Michał Misiak (ksiądz z Łodzi) został ekskomunikowany, ponieważ przyjął drugi chrzest (swoją drogą u protestantów), a wcześniej mocno angażował się w te ruchy odnowy...
Gdy słucham takich wypowiedzi, to przypomina mi się wypowiedź z filmu "Rejs" - "ja nie słyszałem tej piosenki, ale chcę powiedzieć na jej temat kilka słów".
OdpowiedzUsuńKiedyś, za czasów peerelu pewien krytyk filmowy, (Z. Kałużyński), powiedział coś, co dla mnie zawsze było dość istotne. W odpowiedzi na jakąś druzgocącą krytykę jakiegoś filmu, napisaną przez innego krytyka - ówczesnego celebrytę, która zawierała taką informację, że ten krytyk wyszedł z kina w połowie filmu, bo film był taki zły i nie poleca go widzom, Kałużyński napisał, że jest to szczyt chamstwa, głupoty i braku profesjonalizmu, wypowiadać się o czymś, czego się nie obejrzało.
Nota bene chodziło o film, który dziełem artystycznym może i nie był, ale opowiadał prawdziwą historię i miał przyzwoity warsztat reżysersko-aktorski. Natomiast nie był w żaden sposób "zaangażowany", co wówczas było politycznym wymogiem.
Przykro mi, że dziś powinnam "pożegnać" na swej drodze kolejną osobę, która przybliżyła mnie do Boga - bo, właśnie dzięki O. Szustakowi pierwszy raz zmówiłam cały Różaniec, a potem Nowennę Pompejańską. Ale, jak widać świat popularności i celebryctwa ma swoje prawa, także w Kościele. Ruszono mojego przełożonego, więc ja ruszam "ruszyciela", a świadectwa ludzi, ich wrażliwość, sens i prawda mają mniejsze znaczenie, niż poparcie i zamówienie przełożonego.
Ale dla mnie ta cała zawierucha, poza pożegnaniami, ma swoją dobrą stronę. Zrozumiałam coś, co mnie męczyło od dawna - dlaczego Jezus, po dokonaniu cudu, mówił "nie mów o tym".
Zrozumiałam, że przecież ten jeden, jedyny raz, gdy Jezus pozwolił mówić nie o Bogu, ale o Sobie i Siebie uczynić obiektem zainteresowania skończył się tym, że szatan wziął Go na celownik tak konkretnie, że kilka dni później Jezus zawisł na Krzyżu. No cóż cena sławy, którą się płaci albo od razu, (jak wielu świętych), albo ...
Radzę nie w tym kontekście nie powoływać się na Kałużyńskiego, bo on często recenzował filmy, których nie widział (vide Tyrmand "Dziennik 1954").
UsuńDorotko, wiem jak jest Ci przykro, bo ja też słuchałam kiedyś O. Szustaka i wiele łez wylałam pod wpływem jego nauczania, które miało na mnie wielki wpływ. Przestałam jednak Go słuchać jakiś czas temu, gdy coraz więcej herezji zaczął głosić i wprowadzał coraz to bardziej dziwaczne i niespotykane interpretacje Pisma Świętego, wprost odbiegające od prawdziwego nauczania Kościoła Katolickiego, np, że wszyscy będą zbawieni. Poddaje mnóstwo rzeczy oczywistych pod wątpliwość a nawet wprost głosi herezje. Cieszę się, że idziesz dobrą ścieżką i chcesz być wierna przede wszystkim Chrystusowi. W pewnej kwestii jednak uważam, że mylisz się, jak chodzi o przedostatnie zdanie. Bo napisałaś: "Jezus pozwolił mówić nie o Bogu, ale o Sobie". Chodzi o to, że Jezus wiedział, że jest Bogiem, wiedział jaką misję ma do spełnienia i wiedział po co narodził się z Maryi, wiedział co się stanie, wiedział, że zmartwychwstanie - gdyby tego nie wiedział, nie byłby Bogiem i nie mówiłby wiele razy o tym, na przykład wtedy gdy mówił zburzcie tę świątynię a ja ją w trzy dni odbuduję, mówiąc o swoim zmartwychwstaniu. Wiele jest cytatów w Piśmie Świętym, mówiącym nam, że Jezus miał wszystkiego świadomość i dokładnie znał i przeszłość i także przyszłość - ale przecież jak mógłby nie znać tego co się stanie będąc Bogiem? Jezus, gdy narodził się z Maryi dziewicy, był jednocześnie i Bogiem i Człowiekiem i wiedział o tym wszystkim.
UsuńMało tego, On żyje nadal i JEST BOGIEM - STWÓRCĄ, razem z Bogiem Ojcem i razem z Duchem Świętym. Jeden Bóg w TRÓJCY JEDYNY i ODWIECZNY. Tego naucza nas Jeden Święty Kościół, w którym jedynie jest Prawda. Niestety w wielu miejscach kochany O. Adam rozmija się z Prawdą i faktycznym nauczaniem Kościoła i niejednemu zrobił porządny mętlik w głowie. W dodatku doskonale manipuluje na swój użytek czego właśnie mieliśmy kolejny przykład. Dlatego warto się za Niego modlić, bo ma wpływ na bardzo wiele osób, zwłaszcza młodych i pogubionych. Pochwala a nie krytykuje to co ewidentnie wiemy, że jest od złego: tatuaże, schamballę, Harrego Pottera, wreszcie teologię sukcesu, ewangelię sukcesu, pochwala i film Kler - a za to gani, ośmiesza i zabrania oglądać film pokazujący prawdziwe argumenty obnażające złe źródła, fałszywość i obłudę nauczania M.Z. Poza tym kapłan, który nie błogosławi a mówi za to słodkie i radosne "paaa" - w tych Jego filmikach nie czyni tego znaku błogosławieństwa po swoim "nauczaniu" a tylko o tym mówi, że błogosławi (zresztą coraz rzadziej) choć przecież za tym wcale nie idzie czyn w postaci nakreślonego znaku krzyża? Czy to mało? To kolejny znak dla nas, że tak naprawdę krzyż i cierpienie się odrzuca, bo to nie idzie z duchem tego nowego tylko "radosnego kościoła". Medjugorie krytykuje i stara się zniechęcić do przesłania stamtąd, mówi, że wcale Go tam nie ciągnie, mało tego nie lubi egzorcystów o czym wyraźnie wspominał, wiadomo czego - bo krytykują to bardzo ostro do czego O. Adam sam zachęca. Tam gdzie jest Maryja jest prawdziwy Kościół. Nie ma Boga tam gdzie nie ma Maryi - Św Ludwik Maria Grignion de Montfort. Słuchaj kapłanów Maryjnych, prawdziwych Niewolników Maryi a dobrze na tym wyjdziesz. Ave Maryja. Niech ci Pan Bóg błogosławi. Monika. Aaa... i jeszcze polecam stronę trzymającą się b. mocno prawdziwej Wiary i Tradycji nauczania KK - tam nie pobłądzisz - najlepsi przewodnicy duchowi są zawsze w pogotowiu i prowadzą - a jeśli jakieś zapytania są albo i błędy to zaraz wyłapują i odpowiadają, a w razie wychwycenia jakichś błędów na stronie, umieją przeprosić i się do tego przyznać, bo tylko ludźmi jesteśmy, choć w drodze za Jezusem i z Jezusem, i Jego Niepokalaną Przeczystą Matką. A strona to WOWIT, czyli: https://wobroniewiaryitradycji.wordpress.com/
Do Pani Moniki (wyżej): strona WOWiT ogólnie bardzo dobra, admini bardzo przywiązani do Kościoła i właśnie Tradycji, ale nawet tam trzeba czytać uważnie i nieco krytycznie, bo różne rzeczy tam można było spotkać. na szczęście ostatnio zniknął baner dot. ... chrztu osób zmarłych (sic!), ale wcześniej długo tam wisiał, za sprawą księdza-patrona tej strony ludzie wierzyli, że mogą zapewnić zbawienie swoim np. zmarłym (nienarodzonym, poronionym) dzieciom przez praktykę chrzczenia ich "na odległość", tzn. stąd, z ziemi, wyciągając ręce i udzielając tym zmarłym chrztu. Niezrozumienie istoty sakramentu chrztu, herezja tzw. sakramentalizmu. Ale ktoś się opamiętał i to usunął, na szczęście i dzięki Bogu.
UsuńDokładnie. Badać i rozeznawać. Np. Koronka do Krwawych Łez NMP która jak to wykazał Ksiądz w innym wpisie nie nadaje się do odmawiania, a na WOWiT utworzono na podstawie tej koronki grupę modlitewną za Kapłanami.
UsuńTrzeba dziękować Panu Bogu za tę łaskę prowadzenia do Prawdy. Nie ma się co niepokoić ale trwać, wierzyć i modlić się za tych którzy jeszcze trochę błądzą.
Katolicy mam takie wrażenie z obserwacji na przestrzeni wielu lat wyczekują ataków wroga z poza KK, a najbardziej zawodnicze i przebiegłe są te wewnątrz od ludzi którzy wyznają tę samą wiarę.
Jednak jednak jeśli ktoś szczerze szuka prawdy to jak mówi Święta Teresa Benedykta od Krzyża szuka Boga, choćby o tym nie wiedział.
ja też zaczynałam od Szustaka, kiedy byłam w grzechach śmiertelnych i kościół omijałam szerokim łukiem. Słuchałam rok, dwa trzeci rok i...nic, żadnych relanych efektów tych jego nauk, do spowiedzi nie poszłam, do kościoła na mszę sw żeby choć być bez komunii św też nie. Przestałam go słuchać, a zaczęłam prosić Pana Boga, żeby mnie w końcu doprowadził do siebie, bo ja już nie wiem co i gdzie i jak? I doprowadził dość szybko, z powrotem do kościoła katolickiego, do sakramentu pojednania i pokuty, spowiedzi z grzechów śmiertelnych, do uczestnictwa we Mszy św w sposób pełny i oddany, jak chyba ostatnio w dzieciństwie było. Dzisiaj widzę, jacy oni są poplątani, ten Szustak i reszta, groch z kapustą, kolorowy, tęczowy bigos i robi się lekko niedobrze od tego
UsuńDziękuję za ten komentarz filmu o. Szustaka. Obejrzałem zarówno ten odcinek Langusty jak i (wcześniej) film o M. Zielińskim.
OdpowiedzUsuńSłuchając o. Sz. nie mogłem powstrzymać oburzenia z powodu wielkiej liczby przeinaczeń, manipulacji, nawet kłamstw i nieuzasadnionego (niechrześcijańskiego) wyszydzania płynącego z ust Dominikanina.
Być to tylko nerwy i brak czasu na przemyślenie, w każdym razie ta szybkość reakcji i nerwowość już sama w sobie świadczy o tym, że coś jest nie tak z tym "charyzmatyzmem".
Wyszedł z tego taki protest przypominający zwożenie robotników przez aktyw komunistyczny by potępić "warchołów" i "element antysocjalistyczny". Nawet nie chce mi się tutaj wspominać listu protestacyjnego podpisanego przez ludzi z tytułami naukowymi, bo jest on absolutnie kompromitujący te osoby i całe to sprotestantyzowane środowisko. Po prostu żenujący...
Myślę, że mamy już pierwsze owoce oprotestowanego filmu o M. Zielińskim - kompromitację pewnego protestantyzującego środowiska, w tym auto-demaskację o. Szustaka.
Oczywiście sam film nie jest doskonały i być może można mu postawić zarzut braku miłości chrześcijańskiej w krytyce brata, ale być może w tym wypadku konieczna krytyka jest właśnie przejawem miłości?
To wszystko wymaga spokojnej i uczciwej dyskusji. W każdym razie dobrze, że taki film powstał. Na początku tej dyskusji powinien zabrać głos miejscowy biskup poprzez publiczne ujawnienie dokumentu, na podstawie którego M. Zieliński pełni posługę w Kościele...
Może się mylę, ale "wariacje na temat" w wykonaniu o. A. Szustaka, to mimo wszystko wersja light w zestawieniu ze stanowiskiem o. R. Recława...; jeśli jestem w błędzie, proszę mnie zeń wyprowadzić. Mnie chodzi przede wszystkim o Prawdę.
OdpowiedzUsuńMasz rację, o.Recław w swoim wystapieniu popełnił mnóstwo błędów teologicznych, a Kościół przedsobory pokazał jako przynajmniej chora instytucje
UsuńCzy moga Panstwo podac mi link do filmu z wystapieniem ks.Reclawa? Lub tytul tego filmu? Z gory dziekuje.
UsuńLink do filmu https://www.youtube.com/watch?v=ta9YVZ4b8Zw
UsuńDziekuje za link. Przy tej okazji poprosze tez o podpisanie listu otwartego w obronie ks.prof.Tadeusza Guza - tu apel G.Brauna, gdzie sa 2 linki do tych listow: https://www.youtube.com/watch?v=yK5ngOsSfC4
Usuńczy jest moze na tym blogu osobny watek poswiecony problemom ks.prof.Guza? jezeli tak, to bede wdzieczna za podanie linku, z gory dziekuje
Miło mi, że mogłam pomóc. List już podpisałam, bo uwielbiam słuchać Ks. Guza, choć bardziej poprawne byłoby powiedzieć, uwielbiam poddawać swój umysł formacji filozofii przedstawianej przez Ks. Guza.
UsuńTo bardzo smutne dla mnie, co się dzieje, bo mam jakąś taką tendencję, że co pokocham jakiegoś Księdza, to okazuje się "niepoprawny politycznie" i jest "eliminowany" z przestrzeni głoszenia Ewangelii. Z drugiej strony oznacza to, że i ja nie jestem poprawna politycznie, a to z kolei daje mi nadzieję, że jednak nie należę do świata.
Jeśli chodzi o wątek na blogu, to już musi podać go X. Darius.
Pozdrawiam. Szczęść Boże.
Dobry tekst. Do tej pory Marcina znałam tylko z jakiegoś występu w telewizji śniadaniowej i to mi już brzydko zapachniało. Dlatego też ruch charyzmatyczny mi nie odpowiada. Nie lubię sensacji, gwiazdorzenia, nie lubię nowomowy, nie lubię dążenia do popularności wśród tych, gdzie cnotą powinna być pokora. Tak bardzo kocham moich parafialnych kapłanów, którzy mają tyle mądrości w sobie a są cisi, dla ludzi i Boga poświęcający się na codzień w odprawianiu sakramentów. Dostęp do internetu na początku cieszył nową formą ewangelizacji. Teraz dostrzegam, że jest narzędziem złego do dzielenia nawet tych, którzy należą do najpiękniejszej wspólnoty na świecie. W ostatnim czasie zauważyłam niepokojącą tendencję do coraz większego różnicowania się wewnątrz kościoła katolickiego. Zaczynają się tworzyć skrajne ruchy, które się wzajemnie stygmatyzują i wytykają sobie błędy. Jest nauka katolicka i to powinno wystarczyć, a ludzie szukają w wierze nowych doznań i emocji, co prowadzi do niepokojącej nurtowości i rozłamów. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dla zwykłych wiernych, dla których najważniejszy jest Chrystus ukryty w sakramentach i szukanie go w modlitwie, zaczyna się trudna droga szukania przewodników duchowych. Kapłani wypowiadają się i przestrzegają przeciwko kapłanom. To sieje zamęt i zagubienie, nie wiadomo kto tak naprawdę może mieć rację, przez kogo przemawia Duch Święty i komu można zaufać. Którą drogą podążać, by się nie zgubić i by po prostu iść w stronę Pana... Dla mnie to jest bardzo duży ból, gdy widzę, że w moim Kościele (jako wspólnocie) zaczynają się tworzyć wojenki domowe... Czyż Jezus nie mówił, że mamy być jednością, członkami w Jego ciele...?
OdpowiedzUsuń"Którą drogą podążać, by się nie zgubić i by po prostu iść w stronę Pana... "
UsuńTesiu, jest najprostsza i najdoskonalsza i najkrótsza jednocześnie droga do Boga - jest nią Maryja. Tam gdzie jest Maryja jest prawdziwy Kościół, jak mawia Ks. Piotr Glas, powtarzając za Św. Ludwikiem. Gdzie Maryi nie ma, nie ma prawdziwego Kościoła. Jest On prawdziwym Niewolnikem Maryi, wie i naucza o tym, na czym powinno polegać Prawdziwe Nabożeństwo do NMP, opisane właśnie w "Traktacie" Św. Ludwika. Tę drogę obrali najwięksi Święci, i to nie tylko obecnych czasów, jak Św. Jan Paweł II, Św. Maksymilian czy Prymas Tysiąclecia, Św. Ks. Jerzy. Nie ma chyba żadnego Świętego, który nie miałby szczególnego nabożeństwa do NMP. A w procesach beatyfikacyjnych i kanonizacyjnych brane jest to zawsze pod uwagę i dokładnie badane jaki był stosunek do Matki Najświętszej danej osoby - bez tego nikt nie mógłby zostać choćby najmniejszym Świętym. My mamy za wzór wszystkich świętych i bierzmy z nich przykład, z tych wielkich i od tych maluczkich a jakże przecież wielkich swą pokorną i czystą Świętością. Przez Maryję do Jezusa. A kapłanów, samozwańczych charyzmatyków, i wszelkich pseudonauczycieli stroniących wyraźnie od Maryi, Różańca a nawet gardzących Maryją unikajmy dla własnego dobra.
Tesiu napisałam do Ciebie dziś odpowiedź ale nie wiem czemu nie pojawiła się do tej pory. Czy Admin mógłby sprawdzić i ją zamieścić? Zapewne była w moderacji. Dziękuję. Monika.
UsuńBredzi jak zawsze.... gwiazdor. A dla Was kochani wielkie brawa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWie xsiądz co (skoro już lubisz tak tego x nadużywać) jak czytam te Twoje wypociny to aż zaczynam żałować, że nie wychowałem się w zboże np. Zielonoświątkowym. Piszesz to chłopie z perspektywy człowieka, któremu ręce raz namaścili i myśli, że jest nadczłowiekiem wszechwiedzącym a tak samo brak Ci konkretnych argumentów jak tej sekcie zwiedzeni.pl a jeśli nie rozumiesz, że można się nawrócić po święceniach lub w jakimkolwiek momencie życia (a Jezus mówił przecież, że trzeba się powtórnie narodzić) to znaczy, że zwyczajnie tego nie rozumiesz czyli uruchamia Ci się słynne w naszym kraju "nie wiem ale się chętnie wypowiem". Pozdrawiam i modlę się abyś się nawrócił i spotkał wreszcie prawdziwie Jezusa. PS. Sorry, że Ci piszę przez Ty ale zwyczajnie mnie podirytowały Twoje wpisy więc postanowiłem Ci nosa utrzeć bo zasłużyłeś. PS2. Jestem katolikiem z Odnowy w Duchu Świętym, której nie rozumiesz a mnie drażni, że ją atakujesz... a teraz pewnie usuniesz mój komentarz bo Ci nie będzie pasować... no cóż... Z Bogiem, niech Jezus dotknie prawdziwie Twego serca!
OdpowiedzUsuń"zaczynam żałować, że nie wychowałem się w zborze np. Zielonoświątkowym", "modlę się abyś się nawrócił i spotkał wreszcie prawdziwie Jezusa", "zwyczajnie mnie podirytowały Twoje wpisy więc postanowiłem Ci nosa utrzeć bo zasłużyłeś", "Odnowy w Duchu Świętym, której nie rozumiesz a mnie drażni, że ją atakujesz..." (, choć w tekście nie ma nawet nawiązania do tej formacji), a potem nagle "jestem katolikiem", przecież to jakaś aberracja.
UsuńAlbo Katolik, albo rozemocjonowany - sorry - histeryk, albo Katolik, albo wszystko mi jedno gdzie mnie formowali.
Gdzież są te owoce Ducha Świętego, którymi są cierpliwość, łagodność i samokontrola w tej wypowiedzi?!?
Chyba jednak nasz "xsiądz" ma rację, że z tym nowo wylewającym się, "charyzmatycznym duchem" na świeckich i niektórych kapłanów jest coś nie tak. Może i robi jakieś zdarzenia cudopodobne, tylko że efekty jego działania są zupełnie niepodobne do tych opisanych w Piśmie, za to bardzo podobne do tych, które są charakterystyczne dla darów ducha zupełnie nie-świętego..
"Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań - ponieważ ich uszy świerzbią - będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom." 2 Tm 3-4.
A ja tez jestem 30lat związana z Katolicką Odnową Charyzmatyczna, która kocham i której zawdzięczam niesamowicie wiele. Mysle, że Kosciól też zawdzięcza jej bardzo wiele, ja nie mam co do tego wątpliwości. Tym bardziej dziękuje ks. Dariuszowi za ten "wykład" , niesamowicie dla mnie cenny - żeby nie powiedzieć bezcenny - bo to pierwsze stanowisko w tej sprawie, które mówi o tej sprawie :), reszta mówi nie bardzo wiadomo o czym. Lubie tez słuchac ojca Szustaka, ale byłam niesamowicie rozczarowana jego wyjaśnieniami, tak jak i innego szanowanego - ks. Recława... szukam i szukam, wreszcie ktoś mi odpisał. Księżę Dariuszu, Odnowa Katolicka to wspaniały ruch, wystarczy tylko używać trochę rozumu, bo to dar Boży, jak wiele innych, nie wiem dlaczego wielu woli dar języków od daru mądrości... :) mam nadzieję, ze nie przekresli ksiadz całego ruchu w nawiązniu do takich kontrowersyjnych przypadków? Przeanalizuję sobie wszystko dokładnie, ale juz ogromnie księdzu dziękuję. Drogi Anonimowy - nie wydaje mi sie by ks. Dariusz przekreslał cały ruch charyzmatyczny - przynajmniej ja tego tak nei odebrałam - po prostu włącz tez rozum, brońmy tego, co wartościowe w naszych wspólnotach, a jest tego sporo, dyskutujmy jednak nad tym co dyskusji wymaga, a tu na pewno mamy do czynienia z taka sytuacją. Nie wyłączajmy myslenia tylko dlatego, ze lubimy Marcina czy kapłanów podpisanych pod oświadczeniem!
UsuńPopraw język polski albo ukryj się w zbożu
UsuńBóg zapłać! Nareszcie coś się ruszyło!
OdpowiedzUsuńCzy mógłby ksiądz napisać jakiś osobny artykuł nt. Toronto Blessing. Ksiądz Tomasz Szałanda na facebook'u opisał to wydarzenie jako pozytywne. Powołuje się, że Arnott został zaproszony do Rzymu na spotkanie z 12 kardynałami. Poniżej cytat:
OdpowiedzUsuń"TORONTO BLESSING
1. Zdaniem Autorów: w 1994 roku „istna parada manifestacji demonicznych w zielonoświątkowej wspólnocie w Kanadzie rozpoczęła trzecią fazę pentekostalnego zwiedzenia”. Po nich powstały „szkoleniowe ośrodki Bethel Church i International House of Player (IHOP), aby zanieść szatańskie zwiedzenie w świat”.
A. Skąd Autorzy mają informacje, iż w 1994 roku miały tam miejsce manifestacje demoniczne? Jakie? Przez ile osób się ujawniły? Znowu nie znamy źródła tychże informacji, ani podstawowych informacji. Rzucone zostało jedynie hasło, z którym zostawia się widzów bez wyjaśnienia. W takiej koncepcji scenariusza można by oskarżyć również każdą wspólnotę, która jest świadkiem, gdy w czasie modlitwy uwielbienia dochodzi do manifestacji demonicznych i nazwać je „istną paradą”.
B. Dlaczego wydarzenia z 1994 roku Autorzy określają „zwiedzeniem”? Nie wiemy.
C. Jakie są kryteria uznania Bethel Church i International House of Player (IHOP) za “ośrodki szkoleniowe”? Równie dobrze tym mianem można określić i wspólnotę charyzmatyczną, do której należy Pan Remisiewicz. Tak, tak. Pan Remisiewicz jest charyzmatykiem (!). Modli się o uzdrowienie z nałożeniem rąk – a to takie protestanckie zachowanie. W jego wspólnocie klaszczą w czasie uwielbienia – to także takie protestanckie – jak się wyrażał wcześniej jeden ze świadków.
D. Na podstawie jakich źródeł Autorzy przypisują Bethel Church i International House of Player (IHOP) działalność szatańską? Nie wiemy. Należy więc sądzić, że jest to poważne oskarżenie i to fałszywe. Czy to przystoi charyzmatykom?
"
Więcej na:
https://www.facebook.com/tomaszszalanda/posts/2194937790517263
Osobny opinia o ruchu Toronto Blessing jest o tyle zbędny, że charakter jego typowych fenomenów jest dość oczywisty dla każdego trzeźwo myślącego człowieka, nawet bez wiedzy teologicznej.
UsuńZaś x. Szałanda już niejednokrotnie popisał się 1. brakiem podstawowej wiedzy z wiary katolockiej, tudzież 2. kłamliwym i perfidnym postępowaniem, demaskując się tym samym. Polecam chociażby wpis na tym blogu: W ODPOWIEDZI NA POLEMIKĘ x. Tomasza Szałandy.
Bardzo dziękuję.
OdpowiedzUsuńZ Panem Bogiem.
Bardzo mnie dziwi pełne niechęci określenie "charyzmatyzm". Czyżby człe nauczanie św. Pawła o charyzmatach w Kościele było lekceważone? Bo najwyraźniej zrozumiane przez krytykujących nie jest!!!!. A skąd u św. Pawła to nauczanie o charyzmatach? Bo o nich nauczał nas Jezus! Czyżby to też nie było ważne? Nawrócenie potrzebne jest wielu kapłanom i zakonnikom mimo zaliczonej w seminariach formacji. Często są jedynie rzemieślnikami a nie świadkami Jezusa. Czy ksiądż, który mi w rozmowie mówi, że nie ma potrzeby klękać na adorację przed Najśw. Sakramentem, bo mu wystarczy tradycyjne "Ojcze nasz i Zdrowaś Maryjo", to człowiek, który poprowadzi do serca Jezusa swoich wiernych? Czy Duch Święty jest duchem marazmu i wygodnictwa, czy raczej Dynamitem, który zmienia wszystko ku chwale Boga Ojca? Może Pan Bóg ma już dosyć tej nijakości chrześcijaństwa w dzisiejszych czasach i te miliony otwartych na działanie Ducha Świętego ludzi ożywią wreszcie karty Ewangelii, przemienią je w czyn, w konkret? Może wreszcie Ojciec będzie miał czcicieli w Duchu i prawdzie? Bo moce piekielne nie zwyciężą Kościoła i Ewangelii. Dosyć już chyba tego samozadowolenia z siedzenia na kanapie!
OdpowiedzUsuńCharyzmatyzm to nie to samo, co uznawanie i stosowanie nauczania św. Pawła i Kościoła o charyzmatach. Określenie "charyzmatyzm" odnośnie tzw. charyzmatyków jest właściwie bardzo górnolotnym eufemizmem, gdyż większość ich praktyk jest wręcz sprzeczna z charyzmatami Ducha Św., będąc właściwie ich karykaturą.
UsuńA może by zrobić statystyki ile było samobójstw po złych radach w konfesjonałach...kolejny tekst bez konkretnych argumentów i dowodów. Ja nie należę do wspólnoty charyzmatycznej. Dziesięć lat temu też mi się wydawało, że wierzę...aż przyszedł dzień gdzie przez pewien odpust Boży oddałem całe woje życie Jezusowi i zaczęły dziać się cuda w moim życiu więc wiem, co to znaczy się nawrócić...cztajmy slowo, badajmy duchy i obserwujmy po owocach. Prawdopodobnie te przykłady prób samobójczych mieszczą się w statystykach mam na myśli chorych lub zaburzonych psychicznie mając taką rzeszę oglądających jak Langusta. Ale jak to wszystko zbadać...???
OdpowiedzUsuńIstotny jest powód. Wspomniany chłopak podał dość jasno motyw: był ciekaw zobaczyć Jezusa i miał to z wypowiedzi o. Szustaka. Chłopak generalnie rozsądny i inteligentny.
UsuńDziękuję bardzo za ten wpis jak i całego bloga, od niedawna zacząłem interesować się tematem ruchów charyzmatycznych po bardzo niepokojącym zachowaniu mojego przyjaciela który uczęszczał na msze o uzdrowienie jednej takiej wspólnoty. Jestem przerażony jaka żmija została wyhodowana na samej piersi Świętego Kościoła, ale nadzieją mnie napełnia fakt że wciąż są ci którzy się temu sprzeciwiają jak właśnie ksiądz tutaj. Bóg zapłać.
OdpowiedzUsuńA czytanie o tych zwodzeniach paradoksalnie popchnęło mnie do większej gorliwości w byciu dobrym katolikiem, żeby przeciwstawić się temu zgorszeniu.
Dziękuję za tę interwencję. Przynajmniej niektórzy księża katoliccy stoją na posterunku. Króluj Nam Chryste!
OdpowiedzUsuńPrzerażające ... wydaje się że Vaticanum II wmontowało w KK protestancką 5- kolumnę która systemowi niszczy katolicyzm.
OdpowiedzUsuńJak to możliwe ?
Dr Michał Krajski i doktor Stanisław Krajski bardzo dużo piszą i mówią na temat ruchów charyzmatycznych i ich wpływu w Kościele katolickim
OdpowiedzUsuńW artykule wspomina Ksiądz Profesor historię pewnego chłopaka, który wyznał, że chciał popełnić samobójstwo pod wpływem słów Szustaka. Następnie zastanawia się Ksiądz Profesor ile osób popełniło samobójstwo pod wpływem słów Szustaka. Wiadomo o jakie wypowiedzi Szustaka konkretnie chodzi, które miałyby inspirować do samobójstwa? Na patrzę na problem w ten sposób, że widzę trzy możliwości:
OdpowiedzUsuń1) Pewne wypowiedzi Szustaka w swoim znaczeniu i intencji Szustaka inspirują do samobójstwa (choć znam przynajmniej jedną wypowiedź Szustaka, gdzie sprzeciwia się on samobójstwu)
2) Szustak nie ma intencji by inspirować ludzi do popełnienia samobójstwa, ale używa niewłaściwych sformułowań, co przynosi zły skutek
3) Ludzie interpretują słowa Szustaka po swojemu choć w swoim znaczeniu słowa Szustaka nie są inspiracją do popełnienia samobójstwa.
Zastanawiam się, o którą opcję chodzi?