Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blachnicki F.. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Blachnicki F.. Pokaż wszystkie posty

Czy "wspólnoty" rozsadzają Kościół? (z post scriptum)

 


To są słuszne uwagi. Tzw. wspólnoty są przeważnie lokalnymi komórkami tzw. ruchów, które są nie tylko nowością, lecz mają wyraźne tendencje heretyckie, zwłaszcza protestantyzujące, jak zwłaszcza założony przez kryptomasona x. Franciszka Blachnickiego tzw. ruch oazowy (oficjalna nazwa "Światło Życie", co nawiązuje do wcześniejszego "ruchu" niemieckiego) tzw. charyzmatycy i tzw. neokatechumenat. Szczególnie perfidną wersją tzw. charyzmatyzmu jest medjugorjanizm, gdyż posługuje się pozorami maryjności. 

Tradycyjnie w parafiach katolickich były różne bractwa i stowarzyszenia. Istotną różnicą względem dzisiejszych "wspólnot" i "ruchów" jest to, że miały

- oficjalne statuty, w którym jasno był określony cel, struktura oraz sposób działania,

- podlegały strukturom parafialnym, tzn. lokalnym duszpasterzom. 

Tzw. ruchy nie mają wcale oficjalnych statutów (jak tzw. charyzmatycy), czy raczej mają jedynie tajne reguły, a zarząd, czyli struktura jest bardzo scentralizowana, choć niekoniecznie oficjalnie. Tzw. charyzmatycy zwykle nie mają oficjalnej struktury zarządu, jednak zarząd zakulisowy i tajny istnieje, co jest zresztą typowe dla przeróżnych sekt, zwłaszcza dla masonerii. 

Zasadniczym celem tzw. wspólnot raczej nie jest rozbijanie od wewnątrz, lecz wpajanie w życie parafii i poszczególnych wiernych fałszywych nauk i praktyk. Faktycznie prowadzi to i musi prowadzić do starć i konfliktów, jednak celem jest przeniknięcie i opanowanie parafii, także przez wyeliminowanie tych, którzy nie godzą się na daną linię i posunięcia. 

Tak np. w Polsce tzw. ruch oazowy, którego oficjalnym przywódcą był x. Blachnicki (więcej tutaj), zapoczątkował poważne nadużycia w liturgii - jak Komunia na stojąco, gra na instrumentach rozrywkowych podczas liturgii itp. - które obecnie stały się niestety quasi regułą. 

Innymi słowy: to jest sposób na przetworzenie życia parafii w duchu "nowości", które są narzucane przez "ruchy". 

Nawet jeśli nie dochodzi do wewnętrznego rozbicia życia parafii, to na pewno już samo istnienie przeciwstawnych grup i poglądów sprzyja czy wręcz powoduje myślenie i mentalność relatywistyczną. Jeśli np. w jednej parafii istnieje zarówno róża różańcowa jak też grupa "charyzmatyczna", to już sam ten fakt powoduje dezorientację i tłumienie krytycznego myślenia zwłaszcza po stronie konserwatywnej, która jest zmuszana najpierw do tolerancji, potem do ustępstw, aż w końcu spychana jest na margines życia parafii czy wręcz poza nim, skazana na unicestwienie biologiczne. 

To jest realne i poważne niebezpieczeństwo dla Kościoła. Po pierwsze z powodu wpajania niekatolickich poglądów, a po drugie z powodu podlegania strukturom innym niż normalny porządek podległości w Kościele, czyli biskup miejsca wraz z jego wysłannikami w parafiach czyli duszpasterzami. 

Mitem jest, jakoby "grupy" (zwane też "wspólnotami") oznaczały żywotność parafii. Otóż żywotność katolickiego życia religijnego polega na uczestniczeniu w sprawowaniu sakramentów świętych, zwłaszcza tych codziennych jak spowiedź i Msza św. Natomiast tzw. grupy mają swoje praktyki i "nabożeństwa", nierzadko zupełnie odbiegające od liturgii Kościoła, a nawet z nią sprzeczne. Innymi słowy: one odciągają zarówno wiernych jak też duszpasterzy od sakramentów świętych, zajmując czas i energię własnymi zwyczajami i praktykami. 

Istotne są następujące zasady: 

1. Duszpasterz ma być pasterzem dla całej parafii i dla każdego członka parafii, nie dla "grup" czy "wspólnot". Gdy się one tworzą (czy są tworzone), to reszta parafii jest de facto traktowana po macoszemu, a to jest początek nie tylko rozbicia parafii, lecz jej zapaści. Owoce już widać obecnie. 

2. Duszpasterz ma wspierać wspólnoty naturalne, czyli rodziny. Jakość duszpasterza powinna być oceniana nie według ilości "grup" w parafii, lecz po jakości rodzin i przyjmowania sakramentów. Parafia jest "wspólnotą wspólnot" tylko w znaczeniu wspólnoty rodzin, nie wspólnoty grup wzajemnej adoracji czy adoracji proboszcza. 

3. Owszem, w parafii mogą i powinne istnieć grupy zadaniowe, np. zespół wspomagający duszpasterza w działalności charytatywnej, w opiece nad osobami starszymi i chorymi, także wspierająca radą w sprawach bardziej świeckich jak budowa, remonty itp. Czymś zupełnie innym są obecnie tzw. grupy: to są lokalne filie "ruchów" ponadparafialnych, nawet ponadnarodowych, o pochodzeniu protestanckim czy paraprotestanckim, które w swojej naturze mają 

- przynajmniej dystans wobec wiary i pobożności katolickiej

- własną "duchowość" czy raczej demoniczność oddalającą od wiary i pobożności katolickiej i tym samym rozbijającą życie parafii

- dążenie do własnych celów, które nie są celami parafii. 

4. Jedynym katolickim podziałem parafii - oprócz podziału na rodziny - jest podział naturalny według wieku i stanu. Tylko takie grupy są bezpieczne dla życia parafii w duchu katolickim. Tak np. zamiast "grup" czy "wspólnot" duszpasterze powinni oferować katechezę dla młodzieży i dorosłych na zasadzie dobrowolnego udziału: osobno dla młodzieży męskiej, żeńskiej, pracującej, studiującej, dla małżonków z podziałem na płcie, dla osób starszych z podziałem na płcie itd. 

5. Rodzajem grup według zadań mogą być grupy typu tradycyjnych bractw, jak np. bractwo różańcowe, eucharystyczne, Najśw. Serca itp. Ich zadania są jasno określone: wspieranie duszpasterza w krzewieniu danego kultu, który należy do życia całej parafii, a nie tylko dla danej "grupy". 

Natomiast popieranie i promowanie tzw. grup nie jest lekarstwem na zapaść życia kościelnego, lecz jej przyczyną i katalizatorem. Katolicyzm zawsze budował na więziach naturalnych, czyli rodzinnych, stanowych, zawodowych itp. Według nich powinno być zorientowane życie parafii, a nie na "wspólnotach", gdzie przynależność zależy od osobistych upodobań i widzimisię, co zwykle oznacza także heretyckie czy prawie heretyckie poglądy. 

Obecnie nierzadko nawet wysocy hierarchowie ubolewają nad "mentalnością supermarketu" w sprawach religii, tzn. że ludzie sobie wybierają z wiary to, co im pasuje. Czyż tak trudno zauważyć związek takiej mentalności z forsowaniem "grup" i "wspólnot" w parafii, do których się przynależy z powodu irracjonalnego wyboru?


Post scriptum

Istotę "ruchu" założonego przez x. Blachnickiego przy okazji trafnie streszcza były ateista, były katolik, a obecnie przywódca jednej z sekt protestanckich Paweł Chojecki:




Dlaczego w Kościele nie ma kultu Chrystusa Sługi? (aktualizacja)



Jednym z oryginalnych pomysłów x. Franciszka Blachnickiego jest kaplica Chrystusa Sługi w Krościenku w domu macierzystym założonego przez niego ruchu.




Ten związek jest istotny zarówno dla myślenia i teologii założyciela jak też dla ruchu, który uformował znaczną część, a chyba nawet zdecydowaną większość duchowieństwa w Polsce. Dlatego warto przeanalizować teologicznie ten pomysł, mający niewątpliwie wpływ na wychowanie pokoleń katolików oraz ich myślenie. Wszak jeden z oficjalnych opisów uzasadnia ten tytuł i jego miejsce:

Chodzi więc o "ideał formacyjny": Chrystus Sługa ma być wzorem dla członków i poddających się wychowaniu i formowaniu w ruchu. Jak się to ma do prawd wiary katolickiej?

Nie trudno jest skojarzyć ten tytuł ze słowami z Listu św. Pawła do Filipian (2):


Jak czytamy, jest tutaj mowa o "postaci sługi", która wynika z "ogołocenia" (κενωσις) czyli zdjęcia "postaci Bożej". Text grecki zestawia tutaj "w postaci Boga" (εν μορφη θεου) oraz "postać sługi"(μορφην δουλου λαβων εν ομοιωματι ανθρωπων γενομενοσ), utożsamiając postać sługi ze człowieczeństwem w odróżnieniu od boskości. Chodzi więc o Chrystusa-Człowieka wskutek Wcielenia Syna Bożego. Innymi słowy: "postać sługi" oznacza nic innego jak człowieczeństwo.

Jest to jednak tylko pierwsza część chrystologicznego hymnu św. Pawła. W drugiej, głównej części (wers 9), do której prowadzi mowa o "postaci sługi", Apostoł mówi o wywyższeniu Jezusa Chrystusa "ponad wszystko". To wywyższenie wymaga kultu ze strony wszelkich istot niebieskich i ziemskich, czego wyrazem jest zgięcie każdego kolana przed Jego imieniem czyli godnością. Cześć wszelkiego stworzenia odnosi się więc nie do ogołocenia lecz do Boskości Jezusa Chrystusa, która jest obecna w Jego Człowieczeństwie. Innymi słowy: czcimy nie postać sługi jako taką, gdyż jest to z natury nasza, ludzka postać, lecz czcimy Boga, który uniżył się do naszej ułomnej postaci, której samej w sobie nie przysługuje kult. Kult człowieka i postawienie jego w miejscu Boga było i jest pierwszą, główną i zasadniczą pokusą i taktyką szatana (Rdz 3,5: "będziecie jako bogowie"). Oczywiście w Jezusie Chrystusie Bóstwo i Człowieczeństwo są ze sobą nierozerwalnie zjednoczone (unio hypostatica). Także z tego względu oddawanie czci tylko Jego Człowieczeństwu jest bluźnierstwem o charakterze apostazji gdyż pośredniej negacji Boskości.

Zakładając, że x. Blachnicki inspirował się tym fragmentem Listu do Filipian, zwróćmy uwagę na całość tej kaplicy:




Jak widać, w jej wyposażeniu nie ma nic, co by wskazywało na klęczenie, tym bardziej by do tego zachęcało, gdyż nie ma ani klęczników ani choćby poduszek, a są tylko siedzenia i to dość wygodne. Cóż więc się stało z drugą, główną częścią hymnu św. Pawła, gdzie jest mowa o zginaniu każdego kolana przed Jezusem Chrystusem? Czyż nie pasuje to do faktu, że x. Blachnicki jako pierwszy w Polsce na szeroką skalę wprowadził i propagował Komunię św. na stojąco? Jak to się ma zarówno do słów św. Pawła jak też do przepisów liturgicznych Kościoła (wówczas jedyną formą dopuszczalną także przez wytyczne Konferencji Episkopatu Polski była Komunia św. na klęcząco), nie trzeba wyjaśniać.

Zwróćmy teraz uwagę na centralny obraz w kaplicy przedstawiający właśnie "Chrystusa Sługę":


Przedstawiona postać, o wyglądzie androgynicznym (męsko-żeńskim), ze wzniesionymi ku górze rękami w geście oddania, nie ma w sobie nic wskazującego na godność. Mimo swej prostoty nie jest to postać wyrazista. Twarz jest skupiona na sobie, jakby śpiąca, nie jest skierowana ani ku górze, gdzie wznoszą się ręce, ani ku dołowi. Głównym i czytelnym elementem są ramiona uniesione ku górze. Nie trudno zauważyć, że ramiona i przedramiona przecinają się na przedłużeniu i wykazują przy tym wyraźne podobieństwo do masońskiego symbolu cyrkla i kątomierza:


(To są trzy wersje symbolu: po środku symbol masonerii francuskiej, po lewej amerykańskiej, po prawej sowieckiej.)

W wersji mniej oficjalnej w centrum jest trupia czaszka, która wyjaśnia symbole używane oficjalnie:
Także dłonie w połączeniu ze światłem mozaiki w tle można rozumieć jako niosące światło, czyli Lucyfera (luci-fer), podobnie do symboliki masońskiej:

(wzięte stąd.)

Pewne jest, że x. Blachnicki przywiązywał wiele wagi do symboli i lubił być oryginalny, nawet dziwaczny i to w strojach liturgicznych:




Sporo jest fotografij x. Blachnickiego z różnych okresów jego życia pokazujących go z typowo masońskim gestem "ukrytej dłoni". Dla przykładu:

Fotografia z 1970 r. przedstawia go przy okazji wizyty słynnego jezuity - heglisty i prawdopodobnie masona - K. Rahner'a (piszącego w owym okresie nawet po kilka listów miłosnych dziennie do swojej kochanki, lewackiej zamężnej pisarki Luise Rinser) na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim: x. Blachnicki siedzi po prawej stronie tuż przy gościu z Niemiec. 



Drugim dobitnym przykładem jest zdjęcie na okładce jednej z jego książek oraz na oficjalnej stronie internetowej, co stanowi zupełnie otwarte przyznawanie się do symboliki masońskiej:




Dla porównania inne przykłady z historii, których nie sposób nie znać:



Typowo masoński jest też gest łańcuszka ("łańcuch jedności", por. tutajtutajtutaj):



Jest bardzo mało prawdopodobne, by x. Blachnicki jako człowiek wykształcony nie znał pochodzenia i znaczenia tego gestu i by do pozowanych zdjęć używał go przypadkowo. 


Post scriptum 1

W dyskusji odnośnie tych uwag występują - aczkolwiek przeważają emocjonalne wyzwiska i inwektywy ze strony oburzonych wyznawców blachnicyzmu - następujące zasadnicze motywy:
1° Wskazanie na użycie wyrażenia "Twój sługa" w prefacji o Chrzcie Pańskim (w Novus Ordo Missae).
2° Wskazanie, że figura wraz z witrażem przedstawia Chrzest Pański.
3° Twierdzenie, że są klęczniki do dyspozycji, choć nie widoczne na żadnych zdjęciach ani samej kaplicy, ani robionych podczas liturgii.
4° Twierdzenie, że gest ukrytej ręki jest przypadkowy i wynika z odruchowego zachowania ulubionej pozycji ręki.
5° Jest dekret Kongregacji ds. Kanonizacyjnych orzekający heroiczność cnót x. Blachnickiego i otwierający drogę do jego beatyfikacji.  

ad 1°

Prawdą jest, że od Missale Romanum Pawła VI z 1969 r. istnieje prefacja o Chrzcie Pańskim mówiąca o Chrystusie Słudze:


Jest to zupełnie nowy text, nie mający podstaw w Tradycji liturgicznej Kościoła w jakimkolwiek obrządku. Samo święto Chrztu Pańskiego zostało wprowadzone niewiele wcześniej, mianowicie w 1960 r. przez Jana XXIII. Do tego czasu Chrzest Pana Jezusa w Jordanie był obchodzony w święto Epifanii (6 stycznia) razem z hołdem Mędrców oraz cudem w Kanie Galilejskiej (w niektórych obrządkach wschodnich razem z Bożym Narodzeniem i hołdem Mędrców). Oktawa Epifanii kończyła się wspomnieniem Chrztu Pańskiego (13 stycznia). Powodem tego złączenia w całej Tradycji Kościoła wszystkich obrządków było zabezpieczenie przed heretycką interpretacją Chrztu Pańskiego, która miała miejsce już w starożytności u kilku teologów jak Teodot i Paweł za Samosaty. Generalnie była to tendencja wśród sekt judaistycznych, m. in. ebionitów

Tym niemniej święto Chrztu Pańskiego nie jest świętem Chrystusa Sługi. Tak więc należy podtrzymać powiedziane powyżej: w Kościele nie ma kultu Chrystusa Sługi. Jest to wynalazek apostatów modernistycznych, pomniejszających czy wręcz podstępnie negujących Boskość Jezusa Chrystusa współistotną z Ojcem.

ad 2°

Zostało już powiedziane w 1°. Dodać jedynie należy, że figura wraz z witrażem nie jest wyraźnym, dla każdego widocznym przedstawieniem Chrztu Pańskiego. A jeśli nawet by tak było, to dlaczego kaplica nie nazywa się kaplicą Chrztu Pańskiego?

ad 3°

Skoro klęczniki są, to dlaczego nie są ustawione razem ze siedzeniami? Dlaczego na żadnych fotkach dostępnych w internecie nie widać, że są używane? Czy są to rzeczywiście klęczniki, a nie tylko stołeczki do klęczo-siedzenia typu do medytacji buddyjskiej?

ad 4°

Jest oczywiste, że fotki x. Blachnickiego, przynajmniej te oficjalnie dostępne, są pozowane, zwłaszcza gdy przedstawiają go w stroju duchownym i przy oficjalnych okazjach. Nie ma więc podstaw do twierdzenia, jakoby chowanie ręki dokładnie na sposób gestu masońskiego było odruchowe i przypadkowe. Czyżby x. Blachnicki nie panował nad swoimi odruchami nawet pozując do zdjęć?

ad 5°

Orzeczenia tego rodzaju nie mają rangi dogmatycznej i nie są nieomylne. Są jedynie aktem administracyjnym i nie przesądzają nawet o beatyfikacji. Oznaczają jedynie, że w danym momencie nie stwierdzono czegoś, co by było przeszkodą do beatyfikacji. Należy jednak pamiętać, że obecnie stosowane procedury w takich sprawach są poważnie okrojone i nie odpowiadają procedurom stosowanym przez Kościół na przestrzeni wieków. Nie jest więc z góry wykluczone, że pewnych istotnych faktów nie uwzględniono czy potraktowano je zbyt pobłażliwie. Z punktu widzenia teologii katolickiej można, a w razie konieczności nawet trzeba zgłaszać zastrzeżenia nawet odnośnie poglądów teologicznych osób beatyfikowanych czy kanonizowanych. Na tym właśnie polegała rola tzw. obrońcy wiary (defensor fidei, zwanego wulgarnie i niesłusznie advocatus diaboli), która to funkcja została wyrzucona z procesów beatyfikacyj i kanonizacyj. 



Post scriptum 2

Oto jeden z dowodów na antykatolicki i wywrotowy charakter działalności x. Blachnickiego, gdzie były duchowny opowiada z sympatią o swoich związkach (zwłaszcza od 7:40 i od 12:50):

https://www.youtube.com/watch?v=QJ0oSHZi3n0



Post scriptum 3

Okazuje się, że wyznawcy blachnicyzmu przez swoją bierność przeszkodzili w śledztwie ws. śmierci x. Blachnickiego: 



Wygląda na to, że sekta miała swój interes w tym, by sprawa nie została do końca wyjaśniona.