Rzeczywiście wygląda na to, że ponownie muszę zabrać głos w temacie (było już kilkakrotnie, jak tutaj), tym bardziej, że L. W. popełnia wypowiedzi w tematach teologicznych, w których już na pierwszy rzut oka brakuje mu wiedzy i kompetencji. Idźmy po kolei:
Tutaj mamy do czynienia nie tylko z brakiem elementarnej wiedzy teologicznej, lecz z dość jaskrawym przejawem myślenia w schematach protestancko-modernistycznych. Otóż mówca zupełnie pomija nauczanie Kościoła i teologię katolicką na rzecz swojego, zresztą dość prymitywnego pojęcia "istoty chrześcijaństwa". Zaś przeciwstawienie "prawa" przykazaniu miłości jest typowe dla brukowców modernistycznych.
Co jest istotą chrześcijaństwa i jak ma się ona konkretnie do przykazań Dekalogu, to jest określane nie przez L. W., lecz przez nauczanie Kościoła oraz teologię katolicką, którą L. W. widocznie zupełnie ignoruje i chce ignorować.
Według zasad teologii katolickiej, czy choćby nawet exegezy biblijnej, konieczne jest interpretowanie w kontekście. Innymi słowy: właściwe znaczenie ósmego przykazania oraz jego trwałego znaczenia w chrześcijaństwie można uzyskać jedynie w połączeniu z nauczaniem moralnym Nowego Testamentu, wraz z jego wykładnią katolicką. Kto tę zasadę ignoruje czy wręcz odrzuca, ten znajduje się na manowcach swoich prywatnych mniemań na doraźny użytek, czy ewentualnie na użytek "teologii" podwórkowej czy kuchennej (nie obrażając ani podwórka ani kuchni).
Temat prawdomówności jest poruszany w Piśmie św. nie tylko w Dekalogu i nie tylko w "prawie" czyli Torze. W Księdze Wyjścia (23,7) czytamy: uciekaj od kłamstwa, zaś w Księdze Kapłańskiej (19,11): nie kłamcie i niech nikt nie oszukuje swojego bliźniego. Także w Liście do Kolosan św. Paweł (3,9) napomina: nie okłamujcie się nawzajem. U Ojców Kościoła znajdujemy wiele takich napomnień. Św. Augustyn wielokrotnie mówi (De mendacio, Contra mendacium), że kłamstwo nigdy nie jest dozwolone, choć w Starym Testamencie opisywane są przypadki posługiwania się kłamstwem. Według św. Tomasza każde kłamstwo jest grzechem (STh II-II q110 a3; Quodl. 8, a14). Owszem, niektórzy teologowie nowożytni dopuszczali kłamstwo w sytuacji konieczności, podobnie zresztą jak wielu protestantów. Jednak ta opinia została wyraźnie potępiona przez Magisterium Kościoła, jak w dekrecie wydanym przez Święte Oficjum z polecenia papieża Innocentego XI (1679 r., źródło tutaj):
Tym samym bajdurzenie o prymacie miłości nad prawem jest w tym kontekście dość prymitywnym bełkotem, który zakłada, jakoby Kościół wraz z najwybitniejszymi teologami i papieżami popadł w faryzejski kult "prawa", przy czym L. W. widocznie miesza prawo Mojżeszowe i prawo talmudyczne, a równocześnie wykazuje wybitną ignorancję bądź zakłamanie, gdyż to właśnie talmudyzm dopuszcza kłamstwo w pewnym zakresie:
Tak więc L. W. dość wyraźnie wyznaje, że to on decyduje, co jest miłością, która przewyższa "prawo". Nie jest jednak w stanie trafnie wykazać, jakoby Pan Jezus sam łamał ósme przykazanie, bądź dopuszczał jego łamanie. O bardzo niskim poziomie wiedzy religijnej świadczy upatrywanie analogii między łamaniem szabatu przez Pana Jezusa, a łamaniem ósmego przykazania. Pan Jezus ustanowił nowy "szabat" wraz z jego eschatologicznym charakterem. Ustanowił także pełne znaczenie ósmego przykazania, gdyż stał się ofiarą jego łamania przez oskarżycieli, którzy wydali go na śmierć. Czyż może być większe potępienie i odrzucenie łamania ósmego przykazania?
Tym samym bajdurzenie o rzekomo faryzejskiej naturze prawdomówności i potępiania kłamstwa świadczy o elementarnej ignorancji już nawet historycznej, a tym bardziej teologicznej.
I oto kolejny popis wybitnej ignorancji w temacie:
Człowiek widocznie nie wie nawet, jakie jest właściwe znaczenie piątego przykazania, gdyż nie chodzi w nim o zabijanie w ogóle, lecz mordowanie, czyli zabijanie niewinnych i bez jakiejkolwiek sprawiedliwej przyczyny. Tym samym ani wojna sprawiedliwa, ani żadne inne usprawiedliwione zabicie nie jest złamaniem piątego przykazania. Ponadto wygląda na to, że L. W. nie wie, iż nie tylko wojna obronna może być wojną sprawiedliwą, i tym samym widocznie nie zapoznał się także z tym tematem, choć wypadałoby, skoro wypowiada się publicznie i to atakując jakieś bliżej nieokreślone grono osób.
No cóż. Nie neguję dobrej woli i zapału. To jednak nie wystarczy do wypowiadania się w tematach tak ważnych i komplexowych.
Przypadek L. W. nie jest odosobniony, lecz niestety dość częsty w gronie zarówno heretyków-modernistów, jak też niektórych tzw. tradycjonalistów. O bełkotach Adama Szustaka, Remigiusz Recława, Aleksandra Bańki, Mikołaja Kapusty, Szymona Pękali, Szymona Bańki, Dariusza Oko, Pawła Chmielewskiego, Pawła Lisickiego, Dawida Mysiora (wpisy można poszukać w etykietach obok) wypowiadałem się już mniej czy bardziej obszernie. Są to oczywiście tylko przykłady spośród setek czy tysięcy jutjuberów, którzy próbują - i to niestety z sukcesem - sprzedawać masom wręcz okrutne bełkoty, nie odwołując choćby najgorszej wypowiedzianej bzdury czy wręcz kłamstwa, by nie szkodzić swemu wizerunkowi u naiwnych ignorantów, którzy łykają te potoki słów i to nawet płacąc czy umożliwiając płacenie przez yt. Ten proceder jest szczególnie skandaliczny w wykonaniu katolików, zwłaszcza tzw. tradycyjnych. Zapominają widocznie, że z każdego wypowiedzianego słowa będą musieli zdać sprawę na sądzie Bożym, gdzie z całą pewnością nie będzie rozdźwięku między prawem a miłością.