Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania.
Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum" odbywaja się w Polsce celebracje pontyfikalne według Missale Romanum z 1962 r. Najpierw były to wydarzenia sporadyczne, mające miejsce co kilka lat, zaś w ostatnich latach odbywają się mniej więcej raz, niekiedy dwa razy w roku. Sprawowane były najpierw w Poznaniu, przez biskupów nie sprawujących liturgii tradycyjnej na co dzień. Jest bardzo prawdopodobne, że tym bardziej przepisy dotyczące celebracyj pontyfikalnych, czyli według przepisów Caeremoniale Episcoporum (według ostatniej edycji, czyli z 1948 r.) były im nieznane. Tym samym celebransi byli zdani na organizatorów oraz zaangażowanych przez nich quasi fachowców. Wówczas pojawiły się pewne osoby, które na swój sposób wprowadziły praktyki sprzeczne z przepisami Caeremoniale. Dotyczy to głównie funkcji ceremoniarzy, którą objęli świeccy. Zwykle byli to Piotr Szukiel (jako pierwszy i główny), historyk z Wrocławia,
(tutaj w udokumentowanym niegodnym zachowaniu podczas liturgii pontyfikalnej kard. Burke'a w Krakowie, gdzie organizatorem był x. Grygiel, w asyście widocznie tyłem x. J. Powąska z Kalisza oraz ex-paulin x. M. Kostka)
następnie Ryszard Bartoszko również w Wrocławia, Kacper Kołodziej, filolog klasyczny z Poznania (wówczas jeszcze licealista), także Jarosław Jarczewski, student medycyny z Opola, i inni.
Nie są znane historycznie wcześniejsze przypadki pełnienia tej funkcji przez świeckich, ani przed Vaticanum II, ani potem. We wszystkich znanych celebracjach biskupich w liturgii tradycyjnej ceremoniarzami byli zawsze duchowni.
Pewnego wyłomu dokonał wprawdzie abp M. Lefebvre, w którego celebracjach często tę funkcję pełnili klerycy czyli duchowni niższych stopni, nie zawsze prezbiterzy, i też zwykle nie używali sutanny fioletowej (fiolet prałacki). Jednak zawsze byli to duchowni w tradycyjnym znaczeniu, czyli przynajmniej po niższych święceniach.
Najstarszy z owych ceremoniarzy, który jest zapewne protagonistą w tej kwestii, w pewnej dyskusji w internecie określił przepis Caeremoniale odnośnie ceremoniarzy przejawem "klerykalizmu", zaś samą funkcję "zakładaniem czapki biskupowi".
To spontaniczne zachowanie świadczy dość dobitnie o nastawieniu i podejściu tej osoby do przepisów liturgii, w której regularnie pełnił główną po celebransie funkcję. Podkreślam: to Piotr Szukiel jest tym, który historycznie zapoczątkował:
- pełnienie funkcji ceremoniarza biskupiego przez świeckich oraz
- używanie przez tych świeckich sutanny w kolorze prałackim, czyli duchowieństwa najwyższej rangi.
Długo zapowiadana obrona tej praktyki ukazała się niedawno na stronie "I komu to przeszkadzało?", robionej przez Ryszarda Bartoszko wraz z małżonką, który również należy do "szkoły" P. Szukiela. Ta strona zajmuje się głównie już dzisiaj egzotycznymi elementami czy to strojów liturgicznych czy garderoby duchowieństwa, czyniąc to w stylu parodystycznym. Odpowiednio szyderczy jest obrazek profilowy tej stronki, przedstawiający owady w strojach quasi liturgicznych.
Kilka miesięcy temu stronka wsławiła się wynalezieniem bluźnierczego określenia "bożocielny" w odniesieniu do święta Bożego Ciała, co dość dokładnie pasuje do poziomu duchowo-mentalnego grona osób wokół czy blisko P. Szukiela. Jest to zresztą środowisko, do którego należy także Ł. Wolański, świecki chemik i "akolita" Novus Ordo, angażowany również nielegalnie i świętokradzko do pełnienia funkcji subdiakona, a też pierwotnie x. W. Grygiel (również pochodzący z Wrocławia), słynący z regularnie ewidentnie heretyckich wypowiedzi.
Text opublikowany kilka dni temu chce widocznie sprawić wrażenie naukowej rzetelności. W rzeczywistości nie podaje żadnych argumentów merytorycznych opartych na źródłach. Podane źródła nie są albo wcale w temacie, albo nie zawierają tego, co autor textu sugeruje. Dlatego szczegółowa analiza jest zbyteczna. Krytyczny czytelnik nie powinien poddać się sugestii i stwarzaniu pozorów argumentacji. Odniosę się do poszczególnych tez, które po części nie są wyrażone wprost, lecz ukryte w quasi wieloznacznych zdaniach. Opieram się na najnowszej edycji z 1948 r.
1. Żadne zdanie ani Caeremoniale (CE) ani żadnego dokumentu liturgicznego czy kanonicznego nie ogranicza obowiązywalności jego przepisów do katedry danego biskupa czy kościołów kolegiackich. Caeremoniale odnosi się do wszystkich celebracyj biskupich.
2. Kłamstwem jest twierdzenie, jakoby CE nie było księgą liturgiczną oraz nie posiadało "autorytetu doktrynalnego i dyscyplinarnego przysługującego księgom liturgicznym". W bullach papieskich promulgujących tę księgę jest jednoznaczne zestawienie jej z takimi jak Rituale Romanum oraz Pontificale, tudzież podkreślona jest obowiązywalność:
3. Fakt, że przepisy CE powstały w danym kontekście historycznym, nie ma zupełnie żadnego znaczenia dla ich obowiązywalności. Próba sugerowania, jakoby "praxis liturgiczna" miała jakieś znaczenie dla obowiązywalności jest także nieprawdą, która może mieć postawy najwyżej w marxiźmie, nigdy w teologii katolickiej.
4. Bezczelnym kłamstwem jest sugestia, jakoby praktyka świeckich ceremoniarzy w liturgii tradycyjnej była powszechna. Jak wskazane powyżej, jest to wynalazek wąskiego grona osób w Polsce o specyficznych znamionach, dość dalekich od prawowierności i Tradycji katolickiej.
5. Powoływanie się na Caeremoniale z 1984 r. jest zupełnie nie na temat, gdyż odnosi się ono jednoznacznie i wyłącznie do liturgii zreformowanej po Vaticanum II.
6. Kłamstwem jest sugestia, jakoby Gromier dopuszczał możliwość, żeby ceremoniarzem biskupim był "ktoś inny" w sensie osoby świeckiej.
7. Kłamstwem jest sugestia, jakoby podręcznik Martinucci'ego dopuszczał możliwość pełnienia funkcji ceremoniarza biskupiego przez świeckiego. Absolutnie ŻADEN podręcznik liturgii ani komentarz, ani dokument jakiejkolwiek instancji kościelnej, czy to papieskiej czy biskupiej nie dopuszcza takiej możliwości. CE mówi jednoznacznie nie tylko o wymaganym wybieraniu spośród duchowieństwa, lecz także o specjalnych cechach wybieranych:
Streszczając: mają to być nie tylko duchowni, lecz duchowni odpowiednio obeznani z literaturą przedmiotu oraz wyposażeni w przywileje.
8. Kwestia fioletowej sutanny jest podrzędna. Chodzi bowiem o przywilej, nie o nakaz jej używania. CE mówi wyraźnie, że ceremoniarz biskupi - którym w sposób jednoznaczny musi być duchowny - może używać takiej sutanny, jeśli to możliwe. Tak więc obłudne jest korzystanie z tego nie nakazanego przywileju przy równoczesnym przekroczeniu jednoznacznego wymogu odnośnie osoby ceremoniarza.
9. Perfidnie kłamliwe jest twierdzenie, jakoby celebracja pontyfikalna z użyciem nielegalnych świeckich ceremoniarzy była konieczna dla zbawienia dusz. Zasada "salus animarum suprema lex" stosuje się wyłącznie do sprawowania sakramentów w zakresie ważności koniecznej do udzielenia łaski sakramentalnej. Ani celebracja pontyfikalna nie jest konieczna do zbawienia dusz, ani tym bardziej celebracja z tak poważnym wykroczeniem przeciw przepisom Kościoła. Jest dokładnie przeciwnie: praktykowanie wykroczeń przeciw przepisom obarcza ciężkim grzechem wszystkich odpowiedzialnych za wykroczenie, tym samym oznacza celebrowanie świętokradzkie, czyli na zgubę dusz. Nigdy nie ma konieczności stosowania tego nadużycia, gdyż po pierwsze celebracje pontyfikalne nigdy nie są konieczne, a po drugie są i powinne być starannie przygotowane, co oznacza także odpowiedni dobór osób, zgodny z przepisami, zwłaszcza do tak odpowiedzialnej funkcji jak ceremoniarz.
10. Nie jest prawdą, jakoby przepis wymagający duchownych jako ceremoniarzy biskupich nie miał znaczenia teologicznego. Jak wiadomo, celebracja pontyfikalna jest najwyższą formą liturgii katolickiej i tym samym uroczystym wyrazem, jakby manifestacją istoty oraz struktury Kościoła. Zasada odnośnie ceremoniarzy jest konsekwencją i wyrazem prawdy wiary katolickiej odnośnie kapłaństwa Nowego Przymierza. Ceremoniarz kieruje liturgią i czuwa nad jej prawidłowym i godnym przebiegiem. Według wiary Kościoła kult Boży czyli sprawowanie liturgii jest dziedziną własną stanu duchownego. Jest już nawet logicznie absurdalne, by osoba świecka kierowała sprawowaniem kultu Bożego i czuwała nad jej prawidłowym przebiegiem. W ustroju Kościoła świeccy mają inne zadania. Tym samym to nadużycie ma charakter wybitnie heretycki, co wyrażają zresztą dość wyraźnie zacytowane powyżej słowa protagonisty owej praktyki.
Podsumujmy. Argumentacja p. Krzycha sprowadza się do trzech głównych wątków:
- podważanie obowiązywalności odnośnych przepisów oraz CE w ogóle,
- przypisywanie tej nowej praktyce rangi normatywnej (kłamliwe podając ją za powszechną),
- twierdzenie rzekomej konieczności.
Każdy z tych argumentów jest kłamliwy pod każdym względem. Czyż ktoś elementarnie przyzwoity i choćby powierzchownie szanujący odbiorców byłby w stanie popełnić tak haniebny text?
Tak więc na koniec nasuwa się pytanie: kim jest autor owego "gościnnego" textu broniącego pomysłu P. Szukiela wraz z resztą tego znamiennego grona?
Bartłomiej Krzych, były kleryk Instytutu Dobrego Pasterza we Francji, obecnie studiuje filozofię i pnie się ku karierze naukowej w dziedzinie filozofii.
Znamienne są obecne jego zainteresowania oraz działalność. Niecały rok temu ukazała się jego praca licencjacka w formie książkowej o tematyce dość zaskakującej (a może właśnie nie zaskakującej...) jak dla byłego kleryka tradycyjnego instytutu:
Szczególnie ciekawy jest wybór autora motta tej książki, mającej ambicje filozoficzne:
Jako drugi znamienny przedstawiciel literatury pozanaukowej występuje w bibliografii następująca osoba:
Ponadto szczególnym autorytetem naukowym jest osoba, która wprost głosi, że Bóg nie działa wbrew prawom naturalnym, czyli bez ogródek wyznaje światopogląd masoński negujący już nawet możliwość Bożego Objawienia (więcej tutaj):
Nie jest zaskoczeniem, że jest to równocześnie promotor i mentor x. Grygiela.
O deistyczno-antychrześcijańskich poglądach x. Hellera mówi nawet przyjaciel x. Grygiela, Piotr Koc, niegdyś oficjalnie współpracujący z nim w tworzeniu duszpasterstwa indultowego w Krakowie (spotkałem go osobiście przy okazji organizowanego przez x. Grygiela spotkania "tradycjonalistów" indultowych w Tuchowie), zaś obecnie deklarujący się jako ateista, któremu bliżej jest do buddyzmu niż do chrześcijaństwa:
Całość do poczytania:
Pan Koc jest zresztą bliskim przyjacielem byłego xiędza Marka Grabowskiego, który porzucił kapłaństwo w atmosferze skandalu obyczajowego. Przedtem był protegowanym i współpracownikiem x. Grygiela, dzięku którego staraniom został wyświęcony w Krakowie przez bpa T. Pieronka. Grabowski, mówiący o sobie wielokrotnie "wierzyłem w Boga" w czasie przeszłym - w swojej obszernej działalności blogowej po odejściu z kapłaństwa bardzo często i niezwykle serdecznie wzmiankuje właśnie pana Koca jako swojego przyjaciela i doradcę. Blog ex-xiędza już nie istnieje (a szkoda), natomiast są jego ślad na blogu zaufanego przyjaciela:
Wszystko wskazuje na to, że jest to to samo środowisko światopoglądowe, w którego centrum jest x. Grygiel jako obecnie jeden z najbliższych współpracowników x. Hellera.
Pan Krzych jest także związany z czasopismem o wielkich ambicjach:
Ma w nim odpowiedzialne funkcje:
Bardzo ciekawa jest rada naukowa tego dzieła:
Ciekawą postacią jest także redaktor naczelny, który chwali się swoimi zainteresowaniami także na profilu fb:
Równocześnie widocznie jest politeistą, mimo że w biografii podaje się za niegdyś zaangażowanego katolika:
Myślę, że dalszy komentarz jest zbędny. Te dostępne publicznie informacje mówią same za siebie, a mówią wiele...
Dodam jeszcze tylko, że p. Krzych był przez kilka lat redaktorem naczelnym portalu niby indultowców:
Na koniec pozostaje tylko westchnąć: Kyrie eleison!
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKsięże Dariuszu, dziękuję za te informacje, za pomoc w odróżnianiu ziarna od plew. Przykre, bo widać jak na dłoni podzielenie w ramach KK i fałsz "wilków" udających pastuszków. Można by pytać "po co to ujawniać?" Po to, by owce ostrzec przed wilkami.
OdpowiedzUsuń"Przebierańcy" tego nie lubią - proszę uważać na siebie. Szczęść Boże!
Widac wyraznie ze srodowisko pseudo-ceremoniarzy boli bardzo ten wpis, bo obnaza ich niewiedze i uparte trwanie w przekonaniu, ze maja racje. To jaki poziom wypowiedzi reprezentuja zwlaszca w mediach spolecznosciowych jest dosyc specyficzny, poniewaz wszelka krytyka Ksiedza bloga opiera sie na epitetach, ktore sa tutaj uzywane oraz oskarzen o grzech smiertelny, czy klamstwo itp.
OdpowiedzUsuńTo jedyne kontrargumenty jakich uzywaja plus oczywiscie wysmiewanie czy umniejszanie Ksiedza jako osoby kompetentnej w tym temacie.
Mnie juz to oslabia jak to towarzystwo wzajemnej adoracji dziala, i mijam szerokim lukiem te grupy typu Ars Celebrandi i inne tego typu eventy, w ktorych to wierni zamiast Kaplanow graja pierwsze skrzypce. Ciezko to wywnioskowac, bo zawsze reklamuja sie Kaplanami, a tak naprawde za sznurki pociaga ktos inny.
> Ponadto szczególnym autorytetem naukowym jest osoba, która wprost głosi, że Bóg nie działa wbrew prawom naturalnym ...
OdpowiedzUsuń>... czyli bez ogródek wyznaje światopogląd masoński negujący już nawet możliwość Bożego Objawienia ...
Wszystko zależy od tego, czym te "prawa naturalne" mają niby być!? To pewnie jakieś potknięcie redaktorskie. Bóg nigdy nie działa przeciwko naturze, ktorą zresztą sam stworzył. Natura zawsze dąży do dobra i, w konsekwencji, poddaje się Bogu jako najwyższemu dobru. Boże działanie nie niszczy natury, ale ją doskonali: Gratia non tollit naturam, sed perficit.