Jednym z najbardziej znanych duchownych w Polsce jest x. Michał Heller (już kiedyś było mi dane krótko o nim napisać). Jego popularność wręcz explozywnie wzrosła w 2008 r. w związku z przyznaniem mu tzw. nagrody Templeton'a. Posypały się też inne nagrody i zaszczyty, o których sam zainteresowany słusznie zauważa, że są "nagrodami za nagrodę" (źrodło tutaj od min. 29:00):
Nagroda została ufundowana przez amerykańskiego spekulanta giełdowego, John'a Templeton'a, który "dorobił się" w ten sposób pokaźnego majątku. Klucz do zrozumienia tej nagrody jest podany wprost w oficjalnym opisie. Otóż bazuje on na idei fundatora, którą jest "postęp w religii":
Jak ów "postęp" należy rozumieć, jest dość jasne w kontekście, gdyż oprócz ufundowanej nagrody Templeton założył organizację pseudoreligijną o iście antychrześcijańskim charakterze:
Otwarcie podaje się jako cel stworzenie "nowych form/ wyrazów religijnej wiary i praktyki":
Aktualnie głównym projektem tej organizacji jest zbliżenie judaizmu, chrześcijaństwa i islamu poprzez konkretnie podany sposób działania:
Cel pozornie szczytny, niby humanitarny. Jednak kryje się za tym coś zupełnie antyhumanitarnego, mianowicie tłumienie pytania o prawdziwą religię i tym samym pośrednie, praktyczne odrzucenie prawdziwości religii jako takiej, w szczególności chrześcijaństwa jako prawdziwej religii.
Przyjrzyjmy się więc działalności x. Heller'a. Pośród narosłych w ostatnich latach niezliczonych peanów i uwielbień - zresztą dość pustych i banalnych - należy najpierw na trzeźwo wydobyć suche fakty. Można tutaj pominąć dziedzinę prywatną.
Oficjalnie daje (każe?) się on przedstawiać następująco (źródło tutaj od min 00:30):
Oficjalnie daje (każe?) się on przedstawiać następująco (źródło tutaj od min 00:30):
Natomiast oficjalne informacje na wiki podają:
Jakie kwalifikacje stoją za tym? Otóż wbrew pozorom i kłamliwej propagandzie są one dość słabe:
- w seminarium duchownym w Tarnowie napisał pracę magisterską w dziedzinie exegezy Księgi Rodzaju u x. prof. Stanisława Łacha
- zrobił magisterium i doktorat z filozofii przyrody na KUL w temacie kosmologii relatywistycznej u x. prof. Stanisława Mazierskiego (o recenzji pracy mówi tutaj)
- był słuchaczem na wydziale fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, bez wyników naukowych i bez żadnej pracy naukowej
- zrobił habilitację, nie wiadomo gdzie, u kogo i na jaki temat
- był wykładowcą logiki i filozofii przyrody w seminarium duchownym w Tarnowie
- od 1972 r. był wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie
- według własnej informacji podanej w autobiograficznym wywiadzie, od 1976 r. był "visiting professor" na uniwersytecie katolickim w Lowanium (Belgia), przy czym informacja jest absurdalna i ewidentnie kłamliwa, ponieważ równocześnie jest mowa o stypendium naukowym zdobytym dla niego przez kard. Wojtyłę, więc widocznie się tam douczał, a nie nauczał:
- w 1980 r. przebywał na stypendium w Catholic University of America w Waszyngtonie, bez żadnej znanej pracy naukowej
- przebywał także na stypendiach naukowych w Oxfordzie, Cambridge, Leicester (Anglia) oraz Bochum (Niemcy), również bez znanych wyników w postaci pracy naukowej uznanej przez te uczelnie.
Jakie kwalifikacje stoją za tym? Otóż wbrew pozorom i kłamliwej propagandzie są one dość słabe:
- w seminarium duchownym w Tarnowie napisał pracę magisterską w dziedzinie exegezy Księgi Rodzaju u x. prof. Stanisława Łacha
- zrobił magisterium i doktorat z filozofii przyrody na KUL w temacie kosmologii relatywistycznej u x. prof. Stanisława Mazierskiego (o recenzji pracy mówi tutaj)
- był słuchaczem na wydziale fizyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, bez wyników naukowych i bez żadnej pracy naukowej
- zrobił habilitację, nie wiadomo gdzie, u kogo i na jaki temat
- był wykładowcą logiki i filozofii przyrody w seminarium duchownym w Tarnowie
- od 1972 r. był wykładowca na Papieskim Wydziale Teologicznym w Krakowie
- według własnej informacji podanej w autobiograficznym wywiadzie, od 1976 r. był "visiting professor" na uniwersytecie katolickim w Lowanium (Belgia), przy czym informacja jest absurdalna i ewidentnie kłamliwa, ponieważ równocześnie jest mowa o stypendium naukowym zdobytym dla niego przez kard. Wojtyłę, więc widocznie się tam douczał, a nie nauczał:
- w 1980 r. przebywał na stypendium w Catholic University of America w Waszyngtonie, bez żadnej znanej pracy naukowej
- przebywał także na stypendiach naukowych w Oxfordzie, Cambridge, Leicester (Anglia) oraz Bochum (Niemcy), również bez znanych wyników w postaci pracy naukowej uznanej przez te uczelnie.
Resztę kariery x. Heller zawdzięcza Janowi Pawłowi II (notabene znanemu ze specyficznego patriotyzmu lokalnego), który go powołał do współpracy z obserwatorium astronomicznym w Castel Candolfo oraz do Papieskiej Akademii Nauk, do której zresztą powoływani są także wyznawcy innych religij a nawet ateiści. Naukowy profil na oficjalnej stronie Akademii podaje ewidentnie nieprawdziwą informację, jakoby x. Heller był fizykiem teoretycznym, mimo że - jak wynika z oficjalnych biografij - nie ukończył żadnych studiów z fizyki, nie zdobył żadnego tytułu naukowego i nie opublikował żadnej pracy naukowej w tej dziedzinie:
Internetowa Britannica podaje niekonkretne i wieloznaczne dane, co jest bardzo dziwne, gdyż chodzi o osobę żyjącą, która ma obowiązek podać i udokumentować poszczególne etapy swojej działalności i kariery naukowej:
Tak więc nie do końca wiadomo, co x. Heller robił na zagranicznych uczelniach: czy wizytował tzn. dokształcał się, a nie ma żadnych prac naukowych przyjętych przez te uczelnie, czy prowadził tam wykłady, ale nie ma go w spisie wykładowców. Czyli mamy do czynienia z poważną niewiadomą w biografii. W sumie więc, mimo szumnych wpisów o rzekomej działalności naukowej za granicą, wychodzi na to, że
- nie zdobył żadnego tytułu naukowego poza uczelnią kościelną w Lublinie (KUL),
- nigdy nie był pracownikiem żadnej uczelni poza kościelnymi w Tarnowie i Krakowie,
- liczne stypendia naukowe nie zaowocowały ŻADNĄ pracą naukową uznaną przez "wizytowane" czy jakiekolwiek inne uczelnie.
Nasuwa się pytanie: dlaczego są takie fałsze i niejasności odnośnie kwalifikacji naukowej? Podejrzenie o hochsztaplerstwo - i to systematycznie uprawiane - wydaje się mocno uzasadnione.
Należy podkreślić, że x. Heller był zawsze i nadal jest jedną z czołowych postaci katolewackiego środowiska "Znak", do czego się otwarcie przyznaje (źródło tutaj od min 35:27):
To właśnie, dość wpływowe środowisko pompowało i pompuje sławę i popularność x. Heller'a i to w sposób wręcz groteskowy (źródło tutaj od min 14:30):
Nie stroni przy tym od prymitywnych chwytów na poziomie budki z piwem albo jeszcze gorzej (źródło tutaj od min 32:02):
Aczkolwiek zdarzają się też trafne żarty, jak ten świadczący o autoironii (źródło tutaj od min 47:35):
Analizując poglądy x. Heller'a, ograniczę się do wypowiedzi dotyczących teologii przynajmniej pośrednio, czyli także filozofii. Uczynię tak z dwóch powodów:
- Jak widać w powyższym zarysie biograficznym, x. Heller nie ma ŻADNEJ kwalifikacji naukowej w dziedzinie nauk przyrodniczych i matematycznych, więc widocznie już dlatego nie może brać udziału i de facto nie bierze udziału w poważnej fachowej debacie w tej dziedzinie, i zapewne dlatego jego wypowiedzi w tej tematyce nie są traktowane poważnie w kręgach przyrodników i matematyków.
- Z wykształcenia jest teologiem (ukończenie seminarium duchownego) oraz filozofem przyrody (magisterium, doktorat i habilitacja), oraz wypowiada się stale łącząc te dziedziny.
Zbędne jest przedstawianie całości jego twórczości książkowej, która zresztą nie ma charakteru naukowego, ani metodologicznie ani formalnie. Zresztą treść jego książek porusza się - pod względem zarówno matematyczno-przyrodniczym jak też filozoficznym - w obrębie banałów na poziomie najwyżej pierwszych lat studiów, poszerzonych o anekdoty i pozory oryginalności polegającej na groteskowych i wręcz absurdalnych postulatach natury pseudofilozoficznej i pseudoteologicznej, owiniętych w aurę pozornej naukowości matematyczno-przyrodniczej. Natomiast ostrze przekazu jest dość oczywiste: skierowane jest wprost bądź pośrednio przeciw zasadom i tezom filozofii i teologii katolickiej. Do takiego wniosku prowadzi uważne prześledzenie wypowiedzi x. Heller'a dostępnych w internecie.
Szczególnie interesujące są wystąpienia x. Heller'a w związku z jego 80-ymi urodzinami i potem, ponieważ, jak sam wyznaje, po 80tce można sobie już na wszystko pozwolić (źródło tutaj od min 44:22):
Charakterystyczne jest stanowcze odrzucenie poszukiwania zgodności między naukami przyrodniczymi a opisem stworzenia z Księgi Rodzaju (źródło tutaj od min 56:58):
To odrzucenie staje się zrozumiałe wobec następującego ujmowania rangi i miejsca człowieka w rzeczywistości (źródło tutaj od min 3:30):
Interesująca, choć zarazem zdawkowo-wymijająca jest odpowiedź na zapytanie wprost o osobiste godzenie nauk przyrodniczych i wiary (źródło tutaj od min 1:05:00):
Nie przypadkowo x. Heller odsyła do swoich książek, w których notorycznie i absurdalnie atakuje potwierdzanie prawdziwości właściwej treści Pisma św. odnośnie stworzenia przez wyniki prac przyrodników, jak ma to miejsce w koncepcji "inteligentnego projektu":
W zamian mówi enigmatycznie, że między "wiarą otwartą i nauką o szerokich horyzontach nie ma konfliktu" (źródło tutaj od min 11:15)
Co x. Heller rozumie przez "wiarę otwartą"? Nie podaje definicji, ani nie wyjaśnia wprost, o co mu właściwie chodzi. Można jednak wywnioskować z jego wypowiedzi, w których od dawna i regularnie atakuje arystotelizm i tomizm.
Wręcz irracjonalną awersję do arystotelizmu wykazuje szyderczo w tej wypowiedzi (źródło tutaj od min 28:18):
Swoje pogardliwe niezrozumienie, czym jest arystotelizm, ujawnia przy tej okazji (źródło tutaj od min 25:38):
Jeśli to nie ma być bezmyślny bełkot - co można wykluczyć, gdyż jest to wywiad-rzeka w formie pisanej - to oznacza nie mniej nie więcej, że x. Heller przypisuje sobie
- preegzystencję czyli istnienie przed bytem doczesnym
- 'stąpanie" po wieczności, czyli jej deptanie,
- przejście do wieczności po śmierci, twierdząc, że jest ona ta sama, z której rzekomo wyszedł.
Te twierdzenia przypominają nie tylko pogańską wiarę w reinkarnację, lecz także centralną w ideologii masońskiej koncepcję "boskiej iskry", która jest głoszona obecnie w ruchach globalistyczno-ezoterycznych, niby łączących naukowość i duchowość (por. chociażby tutaj). Do tego nurtu należy zwłaszcza założyciel "Club of Budapest", żydowski filozof Erwin Laszlo, inicjator tzw. Deklaracji z Fuji. Ta myśl jest zresztą także obecna w filozofii chasydów, co poświadcza chociażby żydowski artysta Jehuda Bacon:
Zgadza się to zupełnie z rozumieniem wieczności podanym przez x. Heller'a (źródło tutaj od min 4:10):
Zupełnie pomieszane ma pojęcie Boga (źródło tutaj od min 8:40):
Powołuje się na katechizm, a mówi coś zupełnie innego i to nawet ignorując podstawowe rozróżnienie, obecne nagminnie już w filozofii starożytnej i potem w chrześcijaństwie, mianowicie między obecnością Boga istotową a obecnością w działaniu, czyli obecność mocy Bożej. Jest to istotne dla pojęcia Boga jako Transcendencji i Absolutu, czyli Bytu różnego od bytów świata stworzonego, a zarazem ogarniającego ten świat czynnością stwórczą i utrzymującą w istnieniu. Ta wypowiedź x. Heller'a zamazuje tę różnicę i to nie przypadkowo, co jest oczywiste na tle innych jego wypowiedzi.
Podobnie jest w wypowiedziach x. Heller'a o charakterze bardziej praktycznym jak ta odnośnie formacji w seminariach duchownych (źródło tutaj od min 21:22):
Otóż najpierw twierdzi, że obecne studia i formacja pochodzą z końca XIX w., są zupełnie nie przydatne i należy jest gruntownie zreformować, przy czym za wzór stawia reformę potrydencką, na której właśnie opierają się obecnie nadal - przynajmniej w Polsce - zasady i struktura studiów. Jakby nie było jeszcze dość sprzeczności w tym, co mówi, podaje przykład ze Stanów Zjednoczonych (był tam na stypendium w drugiej połowie lat 70-ych), gdzie alumni są kształceni na "pracowników socjalnych" czyli bez podstaw filozoficzno-teologicznych. Tak więc miesza tutaj nie tylko fakty i własne postulaty, ale nawet prawdę i fałsz. Nie trzeba mieć wybitnej wiedzy w temacie, by wiedzieć, że formacja seminaryjna od reform potrydenckich aż do Vaticanum II miała dwie główne zasady: dyscyplina klasztorna oraz studia tomistyczne. Te zasady x. Heller widocznie chciałby obalić, a zamiast nich przestawić na "kierunek", w którym "świat poszedł" od końca XIX wieku. Jaki to kierunek? Tego się nie dowiadujemy, co zresztą nie zaskakuje, gdyż jest to typowa taktyka wypowiedzi x. Heller'a. Skoro ten człowiek w dość prostej sprawie tak okrutnie miesza i ściemnia, to właściwie nie powinno dziwić, że czyni to także w bardziej złożonych i abstrakcyjnych kwestiach.
Obszerniejsza i jeszcze ciekawsza jest przedstawiona przez x. Heller'a osobno jego "wizja" rzeczywistości i zarazem historii wszechświata. Warto się jej przyjrzeć, gdyż według słów samego autora stanowi ona jakby apogeum jego myśli, uwieńczenie poglądów i swoistą syntezę (źródło tutaj od min 15:25):
Te uwagi wstępne mają widocznie zabezpieczyć "wizję" przed krytyką, która jest konieczna. Wszak x. Heller przedstawia ją jako (rzekomo) naukową i to łączącą "naukę" - a właściwie przyrodnictwo - i teologię, sugerując zresztą fałszywie, jakoby teologia nie była nauką. Przyjrzyjmy się po kolei zaprezentowanym tezom.
Swoją "osobistą" wizję x. Heller zaczyna od słusznego pytania:
To pytanie nazywa następnie retorycznym i odpowiada na nie - bez jakiegokolwiek uzasadnienia - twierdząco:
Oczywiście należy się zgodzić z odpowiedzią, jednak człowiek myślący oczekuje od wykładu filozoficznego choćby skrótowego uzasadnienia. A tego brakuje zarówno w tym miejscu jak też w innych znanych mi wypowiedziach x. Heller'a.
Następuje wypowiedź, gdzie można tylko przecierać uszy ze zdumienia i właściwie też powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, gdyż x. Heller widocznie całkiem poważnie rozważa, czy "prawybuchu dało się jakoś uniknąć":
Problem jest natury logicznej i metodologicznej: skoro tzw. prawybuch jest uznanym powszechnie faktem kosmofizycznym, a w pytaniu chodzi o to, czy istniało coś przed tym faktem, to jakże - trzymając się faktów uznanych naukowo - można pytać o możliwość uniknięcia tego faktu? Zresztą x. Heller nie podaje, kto z naukowców stawia takie pytanie. Można się domyśleć: nikt, ani żaden naukowiec, ani ktokolwiek logicznie myślący.
Z następną tezą można się zgodzić, aczkolwiek tutaj także brakuje argumentacji:
Godny szczególnej uwagi jest bliższy opis owego "stanu Alfa":
Jak sam x. Heller podaje, odwołuje się on tutaj do teologicznego pojęcia Logosu. Czy można się z tym zgodzić? Którą teologię x. Heller ma na myśli? Niestety nie podaje tego. Dowiadujemy się tylko, że rozumie on "Logos" jako "Pole Racjonalności", przy czym pisownia z dużej litery wskazuje widocznie na Transcendencję czyli jakieś pojęcie Boga.
X. Heller podaje, co rozumie przez "zacieśnienie": mówi, że to "trochę więcej niż metafora" i jako przykład podaje ułożenie prostego zdania przez uporządkowanie chaotycznie rozsypanych liter:
Dowiadujemy się, że "na początku informacja została wstrzyknięta do naszego wszechświata, i to są właśnie prawa fizyki, które tym światem rządzą":
Innymi słowy: prawa fizyki, dzięki którym zaistniał wszechświat, są "zacieśnieniem" Pola Racjonalności czyli Logosu. Są one "podpolem" Logosu, czyli pod względem rodzaju tym samym, co Logos. Ten "stan Alfa" czyli początek istnienia wszechświata, x. Heller nazywa "Pierwszym Wcieleniem Logosu":
Na pytanie, co było "ciałem", w który "wcielił" się Logos, odpowiada więc, że Logos (czyli "Pole Racjonalności") stał się "ciałem Wszechświata". Innymi słowy: Logos wcielił się w siebie jako w ciało wszechświata. No cóż. Żeby wypowiedzieć tak absurdalny bełkot, trzeba mieć wybitny tupet i mieć odbiorców za zupełnych idiotów. Równocześnie brakuje powiedzenia wprost, że neguje zarówno biblijne pojęcie stworzenia jak też chrześcijańskie pojęcie Wcielenia, i to zapewne w ramach swojej perfidnej taktyki, o której mówi następująco (źródło tutaj od min 1:57:45):
O taktyce świadczy także ta wypowiedź: mimo że x. Heller sam posługuje się w swojej rzekomo naukowej wizji filozoficzno-biblijnym pojęciem Logos, twierdzi równocześnie, że nie należy łączyć treści Biblii z teoriami naukowymi (źródło tutaj od min 2:02:45):
Jednak to jeszcze nie koniec "wizji". Owo "wcielenie Logosu" w stanie Alfa x. Heller podaje jako pierwowzór poczęcia każdego człowieka:
Zestawiając z poprzednimi zdaniami, należy wnioskować, że nie tylko wszechświat, lecz także każdy człowiek jest "wcieleniem Logosu" w znaczeniu "obrazu i podobieństwa" stanu Alfa. Jednak "drugim wcieleniem Logosu" x. Heller nazywa to, co teologia nazywa jedynym Wcieleniem Syna Bożego czy Jezusa Chrystusa:
Tym samym - przez fałszywe zastosowanie pojęcia "wcielenie" - x. Heller właściwie neguje prawdziwe Wcielenie, które jest jedyne. Tę myśl, która jest właściwie apostazją, ubiera sprytnie przez dodanie pojęcia, które każdy normalny człowiek chętnie przyjmuje:
Kolejnym stopniem apostazji jest powiedzenie, że Logos jest krzyżowany i umiera w naszym ludzkim cierpieniu i umieraniu, co przeczy jedyności i historyczności Krzyża Jezusa Chrystusa:
Twierdzenie, że świadomość ludzka wraz ze śmiercią "gaśnie", oznacza właściwie negację nieśmiertelności duszy, której funkcją jest świadomość:
Na koniec tego pseudowykładu x. Heller odkrywa karty, formułując swoją tezę, która leży u podstaw tego heretyckiego, a nawet apostackiego - gdyż zrywającego z elementarnymi prawdami Objawienia biblijnego - bełkotu:
Tym samym x. Heller zadeklarował, że wyznaje swoisty monizm, który jest tak absurdalny i bełkotliwy, że nawet on sam nie jest w stanie - a może nawet nie chce - w sposób spójny i niesprzeczny przedstawić. Trafnie to ujmuje następujący komentarz internetowy:
Nie dziwi więc zgodność z poglądami wojującego ateisty, gdy nazywa Boga "matematyką" (źródło tutaj od min 1:00:10):
Bzdurne, aczkolwiek pasujące do tego systemu, jest ujmowanie wiary jako wypadkowej wielu przypadłości (źródło tutaj od min 1:06:00):
Trzeba mieć na uwadze, że słowa te padły przy okazji tematu umysłu w kontekście ewolucjonizmu. Wojujący ateista Dennett i x. Heller zgodzili się w zasadniczych punktach, a to nie dlatego ewidentnie dlatego, że poglądy tego drugiego pasują do poglądów pierwszego, nie odwrotnie.
Nie przypadkowo więc x. Heller przywołuje "wyznanie wiary" pokręconego naukowo i światopoglądowo Einstein'a, którego pojęcie religii i Boga - nie mające właściwie nic wspólnego z naukowością - jest bliższe panteizmowi niż chrześcijaństwu (źródło tutaj od min 55:58):
W takim kontekście nie dziwi właściwie, gdy zwierzęta nazywa "naszymi bliźnimi niższymi" (źródło tutaj od min 1:08:56):
Nawet wprost twierdzi, że granica między człowiekiem a zwierzęciem jest "sztuczna", czyli właściwie neguje nieśmiertelność duszy ludzkiej (źródło tutaj od min 1:23:00):
Skoro Bóg jest matematyką a Jezus Chrystus jest "drugim wcieleniem pola racjonalności", to i człowiek może być tylko "wyższym bliźnim" bezrozumnych zwierząt. Uszczypliwie, choć bez przesady można by dodać, że bełkotliwe wywody x. Heller'a są na pewno poniżej rozumności właściwej człowiekowi. Świadczy o tym także wypowiedź, gdzie za możliwe uważa stworzenie przez człowieka "konstrukcji" wyposażonej w świadomość ludzką, czyli tym samym stwórczą zdolność człowieka (źródło tutaj od min 1:10:20):
Jak każdy trzeźwo myślący człowiek, a tym bardziej naukowiec wie, taka perspektywa jest nie tylko niemożliwa z punktu widzenia filozoficznego i teologicznego, gdyż świadomość jest pierwiastkiem duchowym. Także z punktu widzenia nauk przyrodniczych zupełnie nic nie wskazuje na takową możliwość. Tym samym tę "wizję" można zaliczyć jedynie do niskiego polotu bajek science fiction. Zresztą jest to widocznie zamierzone i programowe, skoro mówi o nauce jako "sztuce", co w jego wydaniu polega na pseudonaukowym gawędziarstwie (źródło tutaj od min 1:51:30):
Jednak działalność x. Heller'a nie jest niegroźna. Dzięki ogromnym środkom finansowym i intensywnemu promowaniu w mediach antychrześcijańskich i pseudochrześcijańskim ma on niestety poważny wpływ zwłaszcza na młodych ludzi, których można łatwo zafascynować napompowaną sławą, chodliwymi frazesami i pozorami naukowości.
Przykładem pozorów wiedzy i pseudonaukowego zaślepienia jest modny obecnie trend tzw. neuronauki, forsowany głównie w środowisku quasi uczniów x. Heller'a, o czym pisałem już nieco obszerniej (tutaj).
Kończąc nie muszę chyba wyjaśniać tytułu niniejszego wpisu. W przeciwieństwie do x. Heller'a i jego fanów nie uważam, że tylko głupi nie potrafią podziwiać jego "nowości". Zaś wszystkim dedykuję na koniec tę oto BAJKĘ, zupełnie nie wstydząc się roli szczerego dziecka.
- Z wykształcenia jest teologiem (ukończenie seminarium duchownego) oraz filozofem przyrody (magisterium, doktorat i habilitacja), oraz wypowiada się stale łącząc te dziedziny.
Zbędne jest przedstawianie całości jego twórczości książkowej, która zresztą nie ma charakteru naukowego, ani metodologicznie ani formalnie. Zresztą treść jego książek porusza się - pod względem zarówno matematyczno-przyrodniczym jak też filozoficznym - w obrębie banałów na poziomie najwyżej pierwszych lat studiów, poszerzonych o anekdoty i pozory oryginalności polegającej na groteskowych i wręcz absurdalnych postulatach natury pseudofilozoficznej i pseudoteologicznej, owiniętych w aurę pozornej naukowości matematyczno-przyrodniczej. Natomiast ostrze przekazu jest dość oczywiste: skierowane jest wprost bądź pośrednio przeciw zasadom i tezom filozofii i teologii katolickiej. Do takiego wniosku prowadzi uważne prześledzenie wypowiedzi x. Heller'a dostępnych w internecie.
Szczególnie interesujące są wystąpienia x. Heller'a w związku z jego 80-ymi urodzinami i potem, ponieważ, jak sam wyznaje, po 80tce można sobie już na wszystko pozwolić (źródło tutaj od min 44:22):
Charakterystyczne jest stanowcze odrzucenie poszukiwania zgodności między naukami przyrodniczymi a opisem stworzenia z Księgi Rodzaju (źródło tutaj od min 56:58):
To odrzucenie staje się zrozumiałe wobec następującego ujmowania rangi i miejsca człowieka w rzeczywistości (źródło tutaj od min 3:30):
Interesująca, choć zarazem zdawkowo-wymijająca jest odpowiedź na zapytanie wprost o osobiste godzenie nauk przyrodniczych i wiary (źródło tutaj od min 1:05:00):
Nie przypadkowo x. Heller odsyła do swoich książek, w których notorycznie i absurdalnie atakuje potwierdzanie prawdziwości właściwej treści Pisma św. odnośnie stworzenia przez wyniki prac przyrodników, jak ma to miejsce w koncepcji "inteligentnego projektu":
W zamian mówi enigmatycznie, że między "wiarą otwartą i nauką o szerokich horyzontach nie ma konfliktu" (źródło tutaj od min 11:15)
Co x. Heller rozumie przez "wiarę otwartą"? Nie podaje definicji, ani nie wyjaśnia wprost, o co mu właściwie chodzi. Można jednak wywnioskować z jego wypowiedzi, w których od dawna i regularnie atakuje arystotelizm i tomizm.
Wręcz irracjonalną awersję do arystotelizmu wykazuje szyderczo w tej wypowiedzi (źródło tutaj od min 28:18):
Swoje pogardliwe niezrozumienie, czym jest arystotelizm, ujawnia przy tej okazji (źródło tutaj od min 25:38):
Ta wypowiedź kłamliwie pomija, że to Arystoteles stworzył filozoficzne, pojęciowe i metodologiczne podstawy naukowości, zwłaszcza dla nauk przyrodniczych. Przeciwstawianie arystotelizmu naukom przyrodniczym może polegać jedynie albo na elementarnej ignorancji odnośnie historii i metodologii nauk, albo na perfidnym oszukiwaniu odbiorców.
Jednym z fragmentów, gdzie dość otwarcie ujawnia swoje poglądy, jest przyznanie się do zwalczania tomizmu (tutaj od min 26:40):
Jednym z fragmentów, gdzie dość otwarcie ujawnia swoje poglądy, jest przyznanie się do zwalczania tomizmu (tutaj od min 26:40):
X. Heller stosuje tutaj typową metodę: to, co chce ośmieszyć, sprowadza do metafory, pod którą kryje się pogarda. W ten sposób, manipulując uczucia odbiorców, odwraca uwagę od sedna sprawy. Nie wyjaśnia bowiem, na czym polega według niego różnica między prawdą a tomizmem. Nie podaje choćby przykładu prawdy, którą ma na myśli. Przekaz polega więc wyłącznie na porównaniu tomizmu to butelki i to znienawidzonej bo "wtłaczanej do gardła". Oto cała mądrość tej wypowiedzi.
Nawet na drążące pytanie swojego kolegi odpowiada jedynie wymijająco (źródło tutaj od min 37:26):
Inna wypowiedź przy okazji dotycząca tomizmu jest również znamienna (źródło tutaj - od min 49:45):
Jasne jest, że x. Heller wpierw unika odpowiedzi, kim jest Bóg i jak należy o Nim mówić chociażby dzieciom. Przyciśnięty przez prowadzącego posługuje się wybiegiem, w którym sam się plącze: odpowiedzią ma być wskazanie na definicję ostensywną, przy czym rodzice mają być "przykładem" oznaczającym i okazującym Boga. Czyli według niego, rodzice mają wskazywać na siebie jako przykład tego, kim jest Bóg. X. Heller kończy to zdanie sarkastycznym śmiechem, w którym wtóruje mu publiczność.
Sarkastyczne jest także zestawienie teologii św. Tomasza z "teologią" prostego człowieka modlącego się "pod figurą". To perfidne zestawienie wyraża dość wyraźnie pogardę dla tej pierwszej.
We wielu swoich wystąpieniach x. Heller opowiada się natomiast za "teologią apofatyczną". Podaje, co przez to rozumie (źródło tutaj od min 2:48):
Słusznie wskazuje tutaj na Pseudo-Dionizego Areopagitę, jednak wykazuje fundamentalne niezrozumienie przedmiotu. W tak zwanej teologii negatywnej nie chodzi bowiem o negację poznania Boga, lecz o orzekanie o Bogu za pomocą określeń odnoszących się pierwotnie do świata stworzonego, które w zastosowaniu do Boga są poprzedzane zaprzeczeniem jak na przykład "niestworzony", "nieskończony", "niewidzialny", "nieśmiertelny" itp. Nie ma to więc - wbrew sugestiom x. Heller'a - nic wspólnego z agnostycyzmem teologicznym czy filozoficznym.
Tutaj mówi bzdurę odnośnie teologii w ogóle (źródło tutaj od min 23:30):
Pozornie słuszne rozróżnienie między "ciągłością" rozumianą jako "wierność" a "otwarciem na zmianę" jest tutaj perfidnym chwytem demagogicznym. Absurdalne i już nawet historycznie fałszywe jest przeciwstawienie tutaj chrześcijaństwa zachodniego wschodniemu. Widocznie x. Heller nie wie o poważnych zmianach w łonie chrześcijaństwa wschodniego względem Tradycji patrystycznej (pod względem zarówno teologicznym, jak też liturgicznym i prawnym) i wyznaje propagandowo-brukowcowy zabobon, jakoby tzw. prawosławie było bardziej patrystyczne niż Kościół katolicki. Podany przykład nieuznawania soborów późniejszych (widocznie x. Heller nie jest w stanie powiedzieć, który sobór jest uznawany przez tzw. prawosławie jako ostatni) świadczy o fundamentalnej ignorancji, gdyż wystarczy wiedzieć, że chodzi o sobory sprzed schizmy w 1054 r. czyli powszechne w rozumieniu prawosławnym. Powodem nieuznawania soborów późniejszych nie jest "wierność" lecz - w pojęciu teologów wschodnich - brak jedności i tym samym możliwości soboru powszechnego czyli wspólnego dla chrześcijaństwa wschodniego i zachodniego. Nieprawdą jest także, jakoby zmiany w liturgii były "bardzo słabo tolerowane" w prawosławiu, gdyż przeciw tej tezie świadczy choćby fakt reformy liturgicznej Nikona w Rusi, która doprowadziła do schizmy. Z drugiej strony Kościół katolicki miał przed Vaticanum II liturgię o wiele starszą niż wszystkie obrządki bizantyjskie (tradycyjna liturgia rzymska jest najbliższa starożytnej liturgii antiocheńskiej poświadczonej najbliżej u maronitów). Groteskowym bełkotem jest powiedzenie, że w Kościele "co chwila jakiś sobór zmienia łacinę na język narodowy". Jak powszechnie wiadomo, łacina była językiem liturgii i oficjalnym Kościoła od starożytności. Co więcej: także ostatni sobór tego nie zmienił, lecz wyraźnie powiedział (konstytucja o liturgii):
W ramach prezentacji książki - obszernego wywiadu wydanego z okazji 80-ych urodziny - został wyróżniony znamienny fragment, który widocznie należy uznać za swoiste wyznanie "wiary" (źródło tutaj od min 48:30):
Nawet na drążące pytanie swojego kolegi odpowiada jedynie wymijająco (źródło tutaj od min 37:26):
Inna wypowiedź przy okazji dotycząca tomizmu jest również znamienna (źródło tutaj - od min 49:45):
Jasne jest, że x. Heller wpierw unika odpowiedzi, kim jest Bóg i jak należy o Nim mówić chociażby dzieciom. Przyciśnięty przez prowadzącego posługuje się wybiegiem, w którym sam się plącze: odpowiedzią ma być wskazanie na definicję ostensywną, przy czym rodzice mają być "przykładem" oznaczającym i okazującym Boga. Czyli według niego, rodzice mają wskazywać na siebie jako przykład tego, kim jest Bóg. X. Heller kończy to zdanie sarkastycznym śmiechem, w którym wtóruje mu publiczność.
Sarkastyczne jest także zestawienie teologii św. Tomasza z "teologią" prostego człowieka modlącego się "pod figurą". To perfidne zestawienie wyraża dość wyraźnie pogardę dla tej pierwszej.
We wielu swoich wystąpieniach x. Heller opowiada się natomiast za "teologią apofatyczną". Podaje, co przez to rozumie (źródło tutaj od min 2:48):
Tutaj mówi bzdurę odnośnie teologii w ogóle (źródło tutaj od min 23:30):
Pozornie słuszne rozróżnienie między "ciągłością" rozumianą jako "wierność" a "otwarciem na zmianę" jest tutaj perfidnym chwytem demagogicznym. Absurdalne i już nawet historycznie fałszywe jest przeciwstawienie tutaj chrześcijaństwa zachodniego wschodniemu. Widocznie x. Heller nie wie o poważnych zmianach w łonie chrześcijaństwa wschodniego względem Tradycji patrystycznej (pod względem zarówno teologicznym, jak też liturgicznym i prawnym) i wyznaje propagandowo-brukowcowy zabobon, jakoby tzw. prawosławie było bardziej patrystyczne niż Kościół katolicki. Podany przykład nieuznawania soborów późniejszych (widocznie x. Heller nie jest w stanie powiedzieć, który sobór jest uznawany przez tzw. prawosławie jako ostatni) świadczy o fundamentalnej ignorancji, gdyż wystarczy wiedzieć, że chodzi o sobory sprzed schizmy w 1054 r. czyli powszechne w rozumieniu prawosławnym. Powodem nieuznawania soborów późniejszych nie jest "wierność" lecz - w pojęciu teologów wschodnich - brak jedności i tym samym możliwości soboru powszechnego czyli wspólnego dla chrześcijaństwa wschodniego i zachodniego. Nieprawdą jest także, jakoby zmiany w liturgii były "bardzo słabo tolerowane" w prawosławiu, gdyż przeciw tej tezie świadczy choćby fakt reformy liturgicznej Nikona w Rusi, która doprowadziła do schizmy. Z drugiej strony Kościół katolicki miał przed Vaticanum II liturgię o wiele starszą niż wszystkie obrządki bizantyjskie (tradycyjna liturgia rzymska jest najbliższa starożytnej liturgii antiocheńskiej poświadczonej najbliżej u maronitów). Groteskowym bełkotem jest powiedzenie, że w Kościele "co chwila jakiś sobór zmienia łacinę na język narodowy". Jak powszechnie wiadomo, łacina była językiem liturgii i oficjalnym Kościoła od starożytności. Co więcej: także ostatni sobór tego nie zmienił, lecz wyraźnie powiedział (konstytucja o liturgii):
Jest właściwie skandaliczne, że x. Heller po pierwsze widocznie nie zna dokumentów soborowych, a po drugie w związku z tym publicznie wygłasza ewidentną nieprawdę.
Jeśli to nie ma być bezmyślny bełkot - co można wykluczyć, gdyż jest to wywiad-rzeka w formie pisanej - to oznacza nie mniej nie więcej, że x. Heller przypisuje sobie
- preegzystencję czyli istnienie przed bytem doczesnym
- 'stąpanie" po wieczności, czyli jej deptanie,
- przejście do wieczności po śmierci, twierdząc, że jest ona ta sama, z której rzekomo wyszedł.
Te twierdzenia przypominają nie tylko pogańską wiarę w reinkarnację, lecz także centralną w ideologii masońskiej koncepcję "boskiej iskry", która jest głoszona obecnie w ruchach globalistyczno-ezoterycznych, niby łączących naukowość i duchowość (por. chociażby tutaj). Do tego nurtu należy zwłaszcza założyciel "Club of Budapest", żydowski filozof Erwin Laszlo, inicjator tzw. Deklaracji z Fuji. Ta myśl jest zresztą także obecna w filozofii chasydów, co poświadcza chociażby żydowski artysta Jehuda Bacon:
(źródło tutaj)
Zgadza się to zupełnie z rozumieniem wieczności podanym przez x. Heller'a (źródło tutaj od min 4:10):
Zupełnie pomieszane ma pojęcie Boga (źródło tutaj od min 8:40):
Powołuje się na katechizm, a mówi coś zupełnie innego i to nawet ignorując podstawowe rozróżnienie, obecne nagminnie już w filozofii starożytnej i potem w chrześcijaństwie, mianowicie między obecnością Boga istotową a obecnością w działaniu, czyli obecność mocy Bożej. Jest to istotne dla pojęcia Boga jako Transcendencji i Absolutu, czyli Bytu różnego od bytów świata stworzonego, a zarazem ogarniającego ten świat czynnością stwórczą i utrzymującą w istnieniu. Ta wypowiedź x. Heller'a zamazuje tę różnicę i to nie przypadkowo, co jest oczywiste na tle innych jego wypowiedzi.
Podobnie jest w wypowiedziach x. Heller'a o charakterze bardziej praktycznym jak ta odnośnie formacji w seminariach duchownych (źródło tutaj od min 21:22):
Otóż najpierw twierdzi, że obecne studia i formacja pochodzą z końca XIX w., są zupełnie nie przydatne i należy jest gruntownie zreformować, przy czym za wzór stawia reformę potrydencką, na której właśnie opierają się obecnie nadal - przynajmniej w Polsce - zasady i struktura studiów. Jakby nie było jeszcze dość sprzeczności w tym, co mówi, podaje przykład ze Stanów Zjednoczonych (był tam na stypendium w drugiej połowie lat 70-ych), gdzie alumni są kształceni na "pracowników socjalnych" czyli bez podstaw filozoficzno-teologicznych. Tak więc miesza tutaj nie tylko fakty i własne postulaty, ale nawet prawdę i fałsz. Nie trzeba mieć wybitnej wiedzy w temacie, by wiedzieć, że formacja seminaryjna od reform potrydenckich aż do Vaticanum II miała dwie główne zasady: dyscyplina klasztorna oraz studia tomistyczne. Te zasady x. Heller widocznie chciałby obalić, a zamiast nich przestawić na "kierunek", w którym "świat poszedł" od końca XIX wieku. Jaki to kierunek? Tego się nie dowiadujemy, co zresztą nie zaskakuje, gdyż jest to typowa taktyka wypowiedzi x. Heller'a. Skoro ten człowiek w dość prostej sprawie tak okrutnie miesza i ściemnia, to właściwie nie powinno dziwić, że czyni to także w bardziej złożonych i abstrakcyjnych kwestiach.
Obszerniejsza i jeszcze ciekawsza jest przedstawiona przez x. Heller'a osobno jego "wizja" rzeczywistości i zarazem historii wszechświata. Warto się jej przyjrzeć, gdyż według słów samego autora stanowi ona jakby apogeum jego myśli, uwieńczenie poglądów i swoistą syntezę (źródło tutaj od min 15:25):
Te uwagi wstępne mają widocznie zabezpieczyć "wizję" przed krytyką, która jest konieczna. Wszak x. Heller przedstawia ją jako (rzekomo) naukową i to łączącą "naukę" - a właściwie przyrodnictwo - i teologię, sugerując zresztą fałszywie, jakoby teologia nie była nauką. Przyjrzyjmy się po kolei zaprezentowanym tezom.
Swoją "osobistą" wizję x. Heller zaczyna od słusznego pytania:
To pytanie nazywa następnie retorycznym i odpowiada na nie - bez jakiegokolwiek uzasadnienia - twierdząco:
Oczywiście należy się zgodzić z odpowiedzią, jednak człowiek myślący oczekuje od wykładu filozoficznego choćby skrótowego uzasadnienia. A tego brakuje zarówno w tym miejscu jak też w innych znanych mi wypowiedziach x. Heller'a.
Następuje wypowiedź, gdzie można tylko przecierać uszy ze zdumienia i właściwie też powstrzymując się od parsknięcia śmiechem, gdyż x. Heller widocznie całkiem poważnie rozważa, czy "prawybuchu dało się jakoś uniknąć":
Problem jest natury logicznej i metodologicznej: skoro tzw. prawybuch jest uznanym powszechnie faktem kosmofizycznym, a w pytaniu chodzi o to, czy istniało coś przed tym faktem, to jakże - trzymając się faktów uznanych naukowo - można pytać o możliwość uniknięcia tego faktu? Zresztą x. Heller nie podaje, kto z naukowców stawia takie pytanie. Można się domyśleć: nikt, ani żaden naukowiec, ani ktokolwiek logicznie myślący.
Z następną tezą można się zgodzić, aczkolwiek tutaj także brakuje argumentacji:
Godny szczególnej uwagi jest bliższy opis owego "stanu Alfa":
Jak sam x. Heller podaje, odwołuje się on tutaj do teologicznego pojęcia Logosu. Czy można się z tym zgodzić? Którą teologię x. Heller ma na myśli? Niestety nie podaje tego. Dowiadujemy się tylko, że rozumie on "Logos" jako "Pole Racjonalności", przy czym pisownia z dużej litery wskazuje widocznie na Transcendencję czyli jakieś pojęcie Boga.
X. Heller podaje, co rozumie przez "zacieśnienie": mówi, że to "trochę więcej niż metafora" i jako przykład podaje ułożenie prostego zdania przez uporządkowanie chaotycznie rozsypanych liter:
Dowiadujemy się, że "na początku informacja została wstrzyknięta do naszego wszechświata, i to są właśnie prawa fizyki, które tym światem rządzą":
Innymi słowy: prawa fizyki, dzięki którym zaistniał wszechświat, są "zacieśnieniem" Pola Racjonalności czyli Logosu. Są one "podpolem" Logosu, czyli pod względem rodzaju tym samym, co Logos. Ten "stan Alfa" czyli początek istnienia wszechświata, x. Heller nazywa "Pierwszym Wcieleniem Logosu":
Na pytanie, co było "ciałem", w który "wcielił" się Logos, odpowiada więc, że Logos (czyli "Pole Racjonalności") stał się "ciałem Wszechświata". Innymi słowy: Logos wcielił się w siebie jako w ciało wszechświata. No cóż. Żeby wypowiedzieć tak absurdalny bełkot, trzeba mieć wybitny tupet i mieć odbiorców za zupełnych idiotów. Równocześnie brakuje powiedzenia wprost, że neguje zarówno biblijne pojęcie stworzenia jak też chrześcijańskie pojęcie Wcielenia, i to zapewne w ramach swojej perfidnej taktyki, o której mówi następująco (źródło tutaj od min 1:57:45):
O taktyce świadczy także ta wypowiedź: mimo że x. Heller sam posługuje się w swojej rzekomo naukowej wizji filozoficzno-biblijnym pojęciem Logos, twierdzi równocześnie, że nie należy łączyć treści Biblii z teoriami naukowymi (źródło tutaj od min 2:02:45):
Jednak to jeszcze nie koniec "wizji". Owo "wcielenie Logosu" w stanie Alfa x. Heller podaje jako pierwowzór poczęcia każdego człowieka:
Zestawiając z poprzednimi zdaniami, należy wnioskować, że nie tylko wszechświat, lecz także każdy człowiek jest "wcieleniem Logosu" w znaczeniu "obrazu i podobieństwa" stanu Alfa. Jednak "drugim wcieleniem Logosu" x. Heller nazywa to, co teologia nazywa jedynym Wcieleniem Syna Bożego czy Jezusa Chrystusa:
Tym samym - przez fałszywe zastosowanie pojęcia "wcielenie" - x. Heller właściwie neguje prawdziwe Wcielenie, które jest jedyne. Tę myśl, która jest właściwie apostazją, ubiera sprytnie przez dodanie pojęcia, które każdy normalny człowiek chętnie przyjmuje:
Kolejnym stopniem apostazji jest powiedzenie, że Logos jest krzyżowany i umiera w naszym ludzkim cierpieniu i umieraniu, co przeczy jedyności i historyczności Krzyża Jezusa Chrystusa:
Twierdzenie, że świadomość ludzka wraz ze śmiercią "gaśnie", oznacza właściwie negację nieśmiertelności duszy, której funkcją jest świadomość:
Na koniec tego pseudowykładu x. Heller odkrywa karty, formułując swoją tezę, która leży u podstaw tego heretyckiego, a nawet apostackiego - gdyż zrywającego z elementarnymi prawdami Objawienia biblijnego - bełkotu:
Tym samym x. Heller zadeklarował, że wyznaje swoisty monizm, który jest tak absurdalny i bełkotliwy, że nawet on sam nie jest w stanie - a może nawet nie chce - w sposób spójny i niesprzeczny przedstawić. Trafnie to ujmuje następujący komentarz internetowy:
Nie dziwi więc zgodność z poglądami wojującego ateisty, gdy nazywa Boga "matematyką" (źródło tutaj od min 1:00:10):
Bzdurne, aczkolwiek pasujące do tego systemu, jest ujmowanie wiary jako wypadkowej wielu przypadłości (źródło tutaj od min 1:06:00):
Trzeba mieć na uwadze, że słowa te padły przy okazji tematu umysłu w kontekście ewolucjonizmu. Wojujący ateista Dennett i x. Heller zgodzili się w zasadniczych punktach, a to nie dlatego ewidentnie dlatego, że poglądy tego drugiego pasują do poglądów pierwszego, nie odwrotnie.
Nie przypadkowo więc x. Heller przywołuje "wyznanie wiary" pokręconego naukowo i światopoglądowo Einstein'a, którego pojęcie religii i Boga - nie mające właściwie nic wspólnego z naukowością - jest bliższe panteizmowi niż chrześcijaństwu (źródło tutaj od min 55:58):
W takim kontekście nie dziwi właściwie, gdy zwierzęta nazywa "naszymi bliźnimi niższymi" (źródło tutaj od min 1:08:56):
Nawet wprost twierdzi, że granica między człowiekiem a zwierzęciem jest "sztuczna", czyli właściwie neguje nieśmiertelność duszy ludzkiej (źródło tutaj od min 1:23:00):
Skoro Bóg jest matematyką a Jezus Chrystus jest "drugim wcieleniem pola racjonalności", to i człowiek może być tylko "wyższym bliźnim" bezrozumnych zwierząt. Uszczypliwie, choć bez przesady można by dodać, że bełkotliwe wywody x. Heller'a są na pewno poniżej rozumności właściwej człowiekowi. Świadczy o tym także wypowiedź, gdzie za możliwe uważa stworzenie przez człowieka "konstrukcji" wyposażonej w świadomość ludzką, czyli tym samym stwórczą zdolność człowieka (źródło tutaj od min 1:10:20):
Jak każdy trzeźwo myślący człowiek, a tym bardziej naukowiec wie, taka perspektywa jest nie tylko niemożliwa z punktu widzenia filozoficznego i teologicznego, gdyż świadomość jest pierwiastkiem duchowym. Także z punktu widzenia nauk przyrodniczych zupełnie nic nie wskazuje na takową możliwość. Tym samym tę "wizję" można zaliczyć jedynie do niskiego polotu bajek science fiction. Zresztą jest to widocznie zamierzone i programowe, skoro mówi o nauce jako "sztuce", co w jego wydaniu polega na pseudonaukowym gawędziarstwie (źródło tutaj od min 1:51:30):
Jednak działalność x. Heller'a nie jest niegroźna. Dzięki ogromnym środkom finansowym i intensywnemu promowaniu w mediach antychrześcijańskich i pseudochrześcijańskim ma on niestety poważny wpływ zwłaszcza na młodych ludzi, których można łatwo zafascynować napompowaną sławą, chodliwymi frazesami i pozorami naukowości.
Przykładem pozorów wiedzy i pseudonaukowego zaślepienia jest modny obecnie trend tzw. neuronauki, forsowany głównie w środowisku quasi uczniów x. Heller'a, o czym pisałem już nieco obszerniej (tutaj).
Kończąc nie muszę chyba wyjaśniać tytułu niniejszego wpisu. W przeciwieństwie do x. Heller'a i jego fanów nie uważam, że tylko głupi nie potrafią podziwiać jego "nowości". Zaś wszystkim dedykuję na koniec tę oto BAJKĘ, zupełnie nie wstydząc się roli szczerego dziecka.
OdpowiedzUsuńNa pewnym znanym katolickim (?) kanale YT autor wychwala x. Heller'a pod niebiosa i zamierza zrobić serię filmików o tym kapłanie. Dziękuję za ostrzeżenie bo gotów byłem uwierzyć w te pienia i zachwyty ...
www.youtube.com/watch?v=pBKa4-YvCGc
"Twierdzenie, że świadomość ludzka wraz ze śmiercią "gaśnie", oznacza właściwie negację nieśmiertelności duszy, której funkcją jest świadomość:"
OdpowiedzUsuńTam jest napisane o świadomości "takiej jaką znamy", a nie o świadomości w ogóle, co jest zgodne z teologią katolicką, ponieważ bez ciała dusza nie poznaje. Jak już próbujesz się czepiać, przynajmniej czytaj ze zrozumieniem, chłopcze.
W takim razie: jaka jest czy może być świadomość inna niż ta, jaką znamy? Jaka jest definicja świadomości, jaką znamy, i tej, której nie znamy? Otóż dokładnie NIC nie wskazuje na istnienie jakiejś innej świadomości ludzkiej. Naukowiec powinien o tym wiedzieć.
UsuńTutaj raczej powinno chodzić o zmianę jaką dokonuje wiedza udzielona przez Bożą obecność w niebie albo wiedza właściwa potępionym, tak co do nich samych, Pana Boga, jak i nieodwracalności stanu w jakim się znaleźli. Tak mi się przynajmniej wydaje.
UsuńDo komentarza wyżej: co to znaczy ''bez ciała dusza nie poznaje''? Dusza bez ciała, po śmierci cały czas istnieje, więc co to za bełkot?
OdpowiedzUsuń" Dusza bez ciała, po śmierci cały czas istnieje, więc co to za bełkot?"
UsuńA gdzie ja napisałem, że dusza nie istnieje po śmierci? xD Naucz się czytać ze zrozumieniem, a dopiero potem nazywaj coś bełkotem, kmiocie.
Dobry blog, uczciwy, rzetelny i przydatny. Jednakże... niestety, poza wąską grupą naukowców - filozofów, teologów - oraz pasjonatów problemów filozoficznych, kolokwialnie pisząc kogo tak naprawdę interesuje ks. Haller i jego wywody. O ile rozpatrywanie problematyki dotyczącej Wiary i moralności jest bardzo potrzebne, o tyle takie niuanse to chyba temat dla już wąskiego grona czytelników. W życiu świeckiego katolika, szeregowego kapłana to problemy najniższej kategorii ważności. Kompletnie nieprzydatne w rozwoju własnej wiary i dążeniu do Boga. Aczkolwiek jest zrozumiałe, że to blog o wymiarze bardziej naukowym niż duszpasterskim, z interakcją czytelników "podrzucających" pytania. Szkoda, bo Ksiądz mógłby służyć bardziej działalności duszpasterskiej, a tak czynią to "nowocześni" duchowni, których nie interesuje prawdziwe przesłanie Ewangelii lub czasem wprowadzają wiernych w błąd na skutek wadliwej formacji, prywatnie mając dobre intencje. Oni mówią i piszą o codziennych problemach duchowych i moralnych wiernych, a wierni dają im wiarę... nie zawsze z korzyścią dla własnego i bliźnich zbawienia.
OdpowiedzUsuńKsiążki x. Heller'a niestety są dość rozpowszechnione, a pospólstwo łyka te perfidne bzdury jakby to była zdrowa myśl katolicka i jest w ten sposób oszukiwane. Dlatego konieczna jest krytyka i zdemaskowanie.
Usuń>> Jest filozofem przyrody, i tylko z tego zakresu publikował. --------- No nie tylko. Jest podpisany (ok, zwykle jako współautor, ale kimże jestem, aby się doszukiwać) w paru pracach "matematycznych" (w sensie z fizyki matematycznej). Na przykład: --- 1) http://merlin.fic.uni.lodz.pl/concepts/2006_2/2006_2_117.pdf (nie wiem, czy są tu nowe wyniki, czy jedynie rozważania filozoficzne, tyle że oparte na konkretach matematycznych); --- 2) https://arxiv.org/pdf/gr-qc/0607002.pdf (współautor, "Conceptual Unification of Gravity and Quanta"), --- 3) https://www.researchgate.net/.../234378328_Differential... (współautor), --- 4) https://www.researchgate.net/.../45927309_Geometry_of_Non... (współautor), --- 5) http://cosmoschool2018.oa.uj.edu.pl/pdfs/day8/Hyperfine.pdf - prezentacja co prawda (i współautor), ale zakładam, że z nowymi wynikami, --- 6) https://arxiv.org/pdf/1605.03099.pdf (współautor, zagadnienia geometrii i logiki), --- 7) https://link.springer.com/article/10.1007/BF00673258 - praca samodzielna w piśmie z fizyki teoretycznej.
OdpowiedzUsuńPoza tym autor bloga pisze, że doktorat Hellera był o "kosmologii relatywistycznej", zaś habilitacja "nie wiadomo, gdzie, u kogo i na jaki temat". Tymczasem: "W roku 1966 uzyskał doktorat w macierzystej uczelni w Lublinie na podstawie rozprawy: "Koncepcja seryjnych modeli wszechświata i jej filozoficzne implikacje". (...) Habilitował się w Katolickim Uniwersytecie Lubelskim w roku 1969. Rozprawa habilitacyjna nosiła tytuł: "Zasada Macha w kosmologii relatywistycznej". (http://www.obi.opoka.org/heller/mhWszolek.pdf)
OdpowiedzUsuńSzczęść Boże!
OdpowiedzUsuńLista publikacji naukowych x. prof. Hellera jest dostępna tutaj:
http://www.obi.opoka.org/heller/mhpubl/?fbclid=IwAR1pKfM9y2Q7vzxIZ-FfBFyx_8aMyluaR1-A9rUzrEWOsp-HhPS8mgjyXzM
Przecież to mason jest. Wystarczy popatrzeć na okładki jego książek, z czytelną dla wtajemniczonych braci symboliką. Te fotografie z jednym okiem np., odniesienia do pitagorejczyków etc. Kapłan ten ma też skłonność do unikania sutanny i tytułu księdza. Normalne, że masoneria ma swoich agentów w KK. Mają nawet swoją triadę: Znak-Więź-TP. Swoją drogą wydawnictwo Znak kiedyś miało nawet sowę - wolnomularski symbol - jako logo.
OdpowiedzUsuń"Nieprawdą jest także, jakoby zmiany w liturgii były "bardzo słabo tolerowane" w prawosławiu, gdyż przeciw tej tezie świadczy choćby fakt reformy liturgicznej Nikona w Rusi, która doprowadziła do schizmy. "
OdpowiedzUsuńAle przecież schizma z powodu reform liturgicznych (nie doktrynalnych) jest dowodem, że reformy liturgiczne w prawosławiu są źle tolerowane. Zwłaszcza, że reformy polegały jedynie na poprawce tekstu mszałów, gdyż "patriarcha" Nikon chciał je upodobnić do mszału greckiego zmieniając m.in. sposób wykonania znaku krzyża. Tak więc widać, że nawet zmiana liturgii bez uszczerbku dla doktryny jest słabo tolerowana w Prawosławiu. Tymczasem w Katolicyzmie zmiany są bardziej tolerowane niż w Prawosławiu - reformy Piusa XII i Jana XXIII przeszły bez większego protestu (o żadnych protestach przynajmniej nie słyszałem) - problemy pojawiły się dopiero w 1969r.
Nota bene widać analogię między staroobrzędowcami, a sedewakantystami - obie te grupy odrzucają reformy, obaj nieuznają ważności sakramentów po reformach i obie dzielą się na grupy z xiężmi (u staroobrzędowców to popowcy, główny nurt sedewakantyzmu ma xięży) i te bez xięży (u staroobrzędowców to bezpopowcy, u nurcie sedewakantystycznym przykładem takich grup są chociażby zwolennicy tezy "Home Aloner", która twierdzi, że po śmierci Piusa XII nie ma ważnych święceń).
UsuńW warstwie teologicznej poglądy ks. Hellera są co najmniej niepokojące. Jeżeli chodzi o naukę, to jednak ma na swoim koncie pewną liczbę całkiem poważnych publikacji naukowych dotyczących kosmologii, dlatego autor manipuluje, próbując umniejszyć jego osiągnięcia w tej dziedzinie. ks. Heller jest po prostu klasycznym przykładem współczesnego fizyka, który ma dużą trudność w sformołowaniu filozofii przyrody w sposób spójny i logiczny. Niestety rzeczywistość okazała się tak skomplikowana, że ludzki umysł ma spory problem ze złożeniem tego wszystkiego w uporządkowany sposób.
OdpowiedzUsuńKtóre to poważne publikacje?
Usuń