Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Infiltracja homosexualna w Kościele


(źródło tutaj)

Temat nieco przycichł, a był głośny za pontyfikatu Benedykta XVI, w Polsce głównie dzięki publikacjom x. prof. Dariusz Oko (więcej tutaj). Obecnie ma miejsce polityka odwrotna i to począwszy od Watykanu (fakty są ogólnie dostępne).

Osobiście nie zajmowałem się tym tematem bliżej, gdyż pod względem teologicznym sprawa jest jasna, a polityce kościelnej poświęcam uwagę tylko w razie konieczności. Nie prowadziłem ani nie zamierzam prowadzić badań w tej kwestii, bo jest to dziedzina psychologów i socjologów. Z racji pewnego aktualnego powodu uważam za stosowne przedstawienie przypadku z własnego doświadczenia, ponieważ, o ile wiem, nie został on jeszcze opisany w języku polskim.

W internetach krążą nadal wieści o aferze w Austrii sprzed kilkunastu lat. Chodzi o skandal, który wybuchł w jesieni 2003 r. w seminarium diecezjalnym w St. Pölten (Dolna Austria). Na komputerze jednego z seminarzystów znaleziono materiał z pornografią dziecięcą. Był to młodzieniec pochodzący z Niemiec, ale o korzeniach śląskich  . Jego strategia obrony była podwójna: twierdzenie, że materiał się tam znajdował, ponieważ kupił używany komputer, oraz że w seminarium praktykowany jest homosexualizm. Jako dowód przedstawił zdjęcia ze świąt Bożego Narodzenia podczas składania sobie życzeń. Jedno ze zdjęć miało przedstawiać jednego z przełożonych całującego erotycznie jednego z seminarzystów. Media i nie tylko obarczyły winą biskupa diecezji Kurt'a Krenn'a. Fakty są takie, że bp Krenn w 2001 r. dokonał wymiany kadry w seminarium (poprzednia kadra była skrajnie modernistyczna i wroga biskupowi), powierzając prowadzenie dwu duchownym znanym z konserwatywnych poglądów: rektorem mianował znanego z długoletniej działalności duszpasterskiej prałata (tutaj o nim), a prefektem pochodzącego z Niemiec byłego zakonnika i kanonistę. Co do kadry było to wówczas najbardziej konserwatywne seminarium duchowne w obszarze niemieckojęzycznym i przyciągało kandydatów nie tylko z innych diecezyj lecz także z innych krajów, głównie z Niemiec i Polski. Było do przewidzenia, że seminarium stanie się celem nie tylko frontalnych ataków, lecz także dywersji odśrodkowej. Akurat nowy prefekt był bohaterem wspomnianego zdjęcia z pocałunkiem. Na zarzuty bp Krenn zareagował typowo dobrodusznie, ale niezręcznie, nazywając je "wygłupami chłopięcymi" (Buben-Dummheiten). Pod naciskiem mediów, a także przeciwników bpa Krenn'a w łonie Kościoła papież Jan Paweł II zarządził wizytację apostolską, do jej prowadzenia wyznaczając bpa Klaus'a Küng‘a (biskupa Feldkirch, wywodzącego się z Opus Dei). Znam tę sprawę z solidnego źródła, ponieważ mój kolega ze studiów, z którym łączy mnie długoletnia przyjaźń, był sekretarzem tej wizytacji i udzielił mi istotnych informacyj, oczywiście tylko tych nieobjętych tajemnicą służbową, ale wystarczających do oceny sprawy. W wyniku wizytacji bp Krenn przeszedł na emeryturę. Seminarium zostało tymczasowo zamknięte, rektor seminarium powrócił na parafię, prefekt się rozchorował (potem wrócił do Niemiec). Nikt z duchownych nie został ukarany ani kanonicznie, ani państwowo. Skazany został jedynie ex-seminarzysta, który ściągał z internetu materiał homo-pornograficzny, w tym z pornografią dziecięcą. Tyle suchych faktów.

Istotne jest tło sprawy. Bp Krenn został najpierw w 1987 r. mianowany biskupem pomocniczym Archidiecezji Wiedeńskiej (więcej na wiki). Była to druga - po nominowaniu w 1986 r. nowego Arcybiskupa Wiednia, benedyktyna Hans'a Hermann'a Groër'a - nominacja korygująca skrajnie modernistyczny kurs Kościoła w Austrii pod przewodnictwem słynnego liberalno-lewackiego kardynała Franz'a König‘a (mowa jest o tym np. w rozmowie ex-xiędza apostaty Tomasza Węcławskiego - Polaka, por. tutaj od min. 13 około). Na marginesie dodam, że tego typu były także nominacje w następnych latach: abp Georg Eder w Salzburg'u, wspomniany już bp Klaus Küng w Feldkirch oraz bp Andreas Laun, pomocniczy w Salzburg'a słynny teolog moralista, znany z jasnego katolickiego stanowiska. Były to wszystko nominacje z klucza wojtyliańsko-ratzingeriańskiego: konserwatywne poglądy moralne i ogólnie doktrynalne, oraz pewna otwartość na liturgię tradycyjną, to znaczy brak typowej dla modernistów wrogości wobec niej, aczkolwiek bez szczególnego wspierania. Wszyscy ci hierarchowie bronili katolickiego nauczania o małżeństwie i rodzinie wyłożonego w encyklikach Humanae vitae oraz Familiaris consortio, także kwestii homosexualizmu. Szczególnie obecnym w mediach - i cenionym przez nie z powodu klarownego i zarazem sympatycznego stylu - był właśnie bp Krenn. Nietrudno znaleźć jego wypowiedzi nawet dzisiaj i to podawane przez wrogów Kościoła, jak chociażby ta (źródło):



Bp Krenn mówi jasno: Pan Bóg zakazał praktyk homosexualnych i tym samym nie ma miejsca na "małżeństwa" homosexualne.

Jasne miał też poglądy w innych aktualnych tematach: krytykował legalność zabijania dzieci nienarodzonych, islamizację itd.

Prywatnie bp Krenn był zaprzyjaźniony z kardynałem Marianem Jaworskim, z racji wspólnego fachu naukowego mianowicie filozofii. Przed nominacją biskupią x. Krenn był profesorem filozofii na uniwersytecie w Ratyzbonie, z którym był związany także kardynał Ratzinger. Powiązania są więc jasne i ogólnie znane.

Nasuwa się więc pytanie: jak mogło więc dojść do skandalu, który był powodem niechlubnego i tragicznego końca działalności tego wybitnego hierarchy?

Dla zrozumienia należy uwzględnić wcześniejszy skandal, mianowicie z 1995 r.: były uczeń gimnazjum katolickiego oskarżył Arcybiskupa Wiednia, kardynała Groër'a o molestowanie sexualne w ramach spowiedzi i kierownictwa duchowego. Oskarżenie dotyczyło okresu sprzed ponad 20 lat i tym samym nie podlegało prawu karnemu. Ówczesny x. Groër był nauczycielem religii i duszpasterzem. Oskarżenie pojawiło się w marcu 1995 r. w  znamiennych okolicznościach:
- kilka miesięcy wcześniej (13.X.) Kardynał osiągnął wiek emerytalny i złożył rezygnację na ręce papieża,
- jak sam oskarżyciel podał, powodem był list pasterski Kardynała, w którym piętnował on akty homosexualne.

Reakcje osób znających Kardynała, także jego kościelnych przeciwników i wrogów, były jednomyślne: nigdy przedtem nie pojawiły się tego typu zarzuty. Tak wypowiedział się m. in.
- jego poprzednik na stolicy biskupiej, kard. F. König, który był jego przełożonym, oraz
- słynny potem x. Helmut Schüller, późniejszy wikariusz generalny, znany z przewodzenia skrajnie modernistycznej organizacji "Pfarrerinitiative" (pisałem o niej tutaj):



Po przejściu Kardynała na emeryturę pojawiły się w 1998 r. głosy jego byłych współbraci z klasztoru w Göttweig, oskarżające o niegdysiejsze molestowanie. Charakterystyczne i istotne jest, że oskarżenia padły ze strony współbraci znanych z modernistycznych poglądów i postulatów jak zniesienie celibatu, święcenie kobiet, demokratyzacja wyboru biskupów, skrajny ekumenizm itp. Kardynał zmarł w 2003 r. w założonym przez siebie przed laty klasztorze cystersek Marienfeld (Dolna Austria). Homilię na jego pogrzebie wygłosił zaprzyjaźniony z nim słynny kardynał Joachim Meisner z Kolonii, również znany z konserwatywnych poglądów moralno-teologicznych. Obecnie przy grobie kard. Groër‘a znajduje się wiele tablic wotywnych z podziękowaniami za łaski otrzymane za  jego wstawiennictwem (źródło):



Zarówno kardynała Groër‘a jak też biskupa Krenn'a miałem zaszczyt znać osobiście. Charakterami byli bardzo różni, w pewnym sensie się uzupełniali. Bp Krenn jako biskup pomocniczy we Wiedniu był cennym wsparciem dla Kardynała w nauczaniu wiary katolickiej i zwalczaniu błędów, ale także celem ataków. Wrogowie Kardynała odetchnęli z ulgą, gdy bp Krenn odszedł z Wiednia do prowadzenia sąsiedniej diecezji. Pozostał jednak nadal wrogiem numer jeden dla modernistów i wrogów Kościoła w Austrii. Obydwaj hierarchowie byli szczerze i głęboko pobożni, wysoce wykształceni, mądrzy, ale przede wszystkim wielkiego serca. Moim i wielu innych świadków zdaniem właśnie ta serdeczność w połączeniu z dobrodusznym zaufaniem do ludzi, graniczącym z naiwnością, okazała się słabością, która po latach podchodów wilków w owczej skórze została perfidnie wykorzystana. Konkretnie: od wszystkich znających bpa Krenn'a bliżej słyszałem, że nie znał się on na ludziach, to znaczy łatwo darzył zaufaniem. Znając prześladowanie, którego zwykle doświadczali konserwatywni katolicy ze strony modernistów, łatwo wierzył tym, którzy, wyznając konserwatywne poglądy, opowiadali o swoich doświadczeniach i trudnościach. Takim właśnie młodym ludziom, pragnącym pójść drogą powołania, chętnie ufał i starał się pomóc. Jego dobroć została perfidnie nadużyta. W pewnym sensie przyczyniła się do tego jego życzliwość dla Polaków, gdyż przyjął do seminarium byłych alumnów wydalonych z seminarium w Polsce. Aczkolwiek nie czynił nic nadzwyczajnego, gdyż czyniono tak również w innych diecezjach zarówno w Austrii jak też w innych krajach.

Jest powszechnie znane, że od dawna ma miejsce infiltracja szeregów duchownych, zarówno diecezjalnych jak i zakonnych, przez wrogów Kościoła. Sprzyja temu fakt, że do seminariów i zakonów coraz częściej wstępują ludzie po studiach czy nawet po doświadczeniu zawodowym. Nie chodzi oczywiście o generalne podejrzenie o agenturalność. Wrogowie potrafią zwerbować także licealistów. Podejmowane są też próby wobec alumnów i też nawet wyświęconych kapłanów. Wykorzystywana jest przy tym wiedza - w różny sposób zdobyta - o słabościach i ambicjach danej osoby. Nie jest to więc fenomen ani nowy, ani możliwy do całkowitego zwalczenia. Wynika to z natury Kościoła i natury świata, w którym Kościół istnieje. Nie oznacza to jednak, jakoby należało pogodzić się z takimi działaniami i pozwolić na nie bez sprzeciwu i środków zaradczych, na ile to możliwe.

Nie jest też tajemnicą, że w środowiskach zainteresowanych liturgią tradycyjną w Polsce, pojawiają się dziwne osoby, nawet nie kryjące się zbytnio z poglądami poważnie odbiegającymi od katolicyzmu, a nawet z niemoralnego stylu życia (pisałem o tym tutaj). Wiadomo więc z doświadczenia, że upodobanie estetyczne do starych form może de facto iść w parze z poważnym deficytem pod względem wiary i moralności. Jak więc rozpoznać wilki w owczej skórze? Właściwie wystarczą już podstawowe kryteria odnośnie rozróżniania duchów.

1. Naczelną i nieomylną cechą złego ducha jest zakłamanie. Może ono być różnego rodzaju i dotyczyć różnych dziedzin, jednak jest generalną postawą danej osoby. Najprościej mówiąc: tam gdzie jest fałsz, tam jest szatan i jego słudzy.

2. Drugą, powiązaną cechą, jest egocentryzm, czyli krążenie wokół własnych egoistycznych pragnień, ambicyj i dążeń, nawet kosztem obiektywnych norm moralnych i prawnych, nierzadko nawet za wszelką cenę.

3. Trzecią zasadniczą cechą jest pycha, oczywiście powiązana z poprzednimi. Nie pozwala ona przyznać się do błędu czy słabości, lecz popycha do bezwzględnego brnięcia w zakłamaniu do osiągnięcia własnych celów.

Tak się składa, że takie właśnie są cechy osobowości homosexualnej, zresztą jak każdej patologicznej. Tym samym nie trudno jest rozpoznać takie osoby i to w jakimkolwiek środowisku, niezależnie od głoszonych na pokaz poglądów czy upodobań estetycznych.

Należy też mieć na uwadze, że nie chodzi o zwalczanie ludzi. Chodzi o walkę duchową, która ma na celu zbawienie dusz także takich osób. Dlatego środki muszą być odpowiednie, stosowne dla choroby duszy. Ten temat pozostawiam na osobny wpis, jak Pan Bóg da.

5 komentarzy:

  1. O Austrii ksiądz pisze a o skandalu w seminarium sosnowieckim ani słowem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle cenne spostrzeżenia. Czekam na dalsze opracowania. Bóg zapłać.

      Usuń
    2. O skandalu w Sosnowcu nic nie wiem. Gdzie można się dowiedzieć?

      Usuń
  2. Czy warto słuchać Polaka-Węcławskiego? (pytam ogólniej niż kontekst powyższego tematu). Z jednej strony mówi chwilami bardzo ciekawie ale często teoretyzuje (żenujące psychologizowanie i insynuacje pomijam - odnalazł się w formacie Sekielskeigo:). Czy jego prace/refleksje na temat Kościoła mają sens, jakąś wartość, racjonalne podstawy czy to raczej bełkot inteligenta? Pytam, bo mnie zainteresował a nie chciałbym zmarnować czasu na twórczość "ślepego malarza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie należy słuchać apostaty. On owszem sporo wie o strukturach novus ordo, ale wyciągnął i wyciąga fałszywe wnioski. Zresztą wiele wskazuje na to, że od dawna jest masonem.

      Usuń