Pytanie dotyczy zwłaszcza kwestii tzw. limbus puerorum, czyli miejsca (stanu) dzieci zmarłych w stanie grzechu pierworodnego, czyli bez przyjęcia Chrztu św. i bez popełnienia osobistego grzechu ciężkiego. Teza teologiczna o tzw. limbusie (limbus oznacza tyle co skraj, przedsionek, jakby margines) jest próbą przełożenia na język teologii słów z Ewangelii św. Jana 3,5 z rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem:
"Odpowiedział Jezus: zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli kto nie odrodzi się z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego."
απεκριθη ο ιησους αμην αμην λεγω σοι εαν μη τις γεννηθη εξ υδατος και πνευματος ου δυναται εισελθειν εις την βασιλειαν του θεου
Jak zwykle, próba budowania teorii czy odpowiedzi na problem teologiczny na podstawie jednego fragmentu Pisma św. bez uwzględnienia możliwie szerokiego kontextu zarówno biblijnego jak też w Tradycji Kościoła jest zawsze i także w tym wypadku dość ryzykowna.
W historycznej kolejności św. Grzegorz z Nazjanzu wydaje się pierwszym, który wypowiedział się w temacie. Według niego - i według większości teologów scholastycznych i nowożytnych - dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym nie cierpią kar piekielnych (poena sensus), lecz są skazane jedynie na karę pozbawienia oglądania Boga (poena damni) czyli wykluczenia z nadprzyrodzonej tzw. wizji uszczęśliwiającej.
Z kolei św. Augustyn i wraz z nim wielu teologów łacińskich uważało, że takie dzieci idą do piekła, aczkolwiek odbywana przez nie kara wieczna jest najłagodniejsza z możliwych (mitissima omnium poena).
Św. Tomasz podaje jak zwykle bardzo wyważone i miarodajne zdanie (De malo q5 a3):
Possumus tamen utrumque coniungentes mediam viam tenere, ut dicamus quod animae puerorum naturali quidem cognitione non carent, qualis debetur animae separatae secundum suam naturam, sed carent supernaturali cognitione, quae hic in nobis per fidem plantatur, eo quod nec hic fidem habuerunt in actu, nec sacramentum fidei susceperunt. Pertinet autem ad naturalem cognitionem quod anima sciat se propter beatitudinem creatam, et quod beatitudo consistit in adeptione perfecti boni; sed quod illud bonum perfectum, ad quod homo factus est, sit illa gloria quam sancti possident, est supra cognitionem naturalem. Unde apostolus dicit, I ad Cor. II, 9, quod nec oculus vidit, nec auris audivit, nec in cor hominis ascendit quae praeparavit Deus diligentibus se: et postea subdit: nobis autem revelavit Deus per spiritum suum: quae quidem revelatio ad fidem pertinet. Et ideo se privari tali bono, animae puerorum non cognoscunt, et propter hoc non dolent; sed hoc quod per naturam habent, absque dolore possident.
W skrócie: dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym mają naturalne poznanie Boga czyli zaznają naturalnej szczęśliwości i nie cierpią żadnych mąk właściwych dla piekła.
Zwolennicy protestanckiego rygoryzmu, który powołuje się czy to biblistycznie na samo Pismo św. czy też na św. Augustyna, wskazują ponadto często na rzekome orzeczenia Magisterium Kościoła wydane rzekomo w tej kwestii. Tego typu myślenie prezentują pseudotradycjonaliści, skądinąd w słusznej sprawie obrony tradycyjnego nauczania Kościoła, aczkolwiek faktycznie bardziej idąc za protestanckim fundamentalizmem niż za rzetelnym, uczciwym traktowaniem źródeł teologii katolickiej.
Gdy bowiem wskazują na fragmenty w Enchiridion Symbolorum, popełniają zasadniczy błąd, nie uwzględniając miejsca, gatunku i rangi danego zdania. Otóż:
- Fragment z akt Soboru Lyońskiego II, na który powołują m. in. lefebvrianie, nie pochodzi z dekretu ani tym bardziej kanonu soborowego, lecz z "wyznania wiary" cesarza Michała Paleologa skierowanego do papieża, i tym samym nie stanowi nauczania Magisterium Kościoła:
"Zaś dusze tych, który umierają w grzechu śmiertelnym albo w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, aczkolwiek dla ukarania różnymi (innymi) karami."
- Fragment z akt Soboru Florenckiego jest niczym innym jak powtórzeniem tego samego zdania, mianowicie z dekretu dla Greków, wydanego w celu zawarcia unii z Rzymem:
Tak więc nie mamy tutaj do czynienia z nauczaniem Magisterium Kościoła we właściwym sensie, lecz z opinią teologiczną. A już zupełnie nie może być tutaj mowy o nauczaniu dogmatycznym, ponieważ brakuje w tym po pierwsze wyłożenia tej nauki w oparciu o źródła teologiczne (Pismo św. i Tradycji), a po drugie potępienia nauczania przeciwnego.
- Następnym rzekomo magisterialnym źródłem, na który powołują się pseudotradycjonaliści, jest list papieża Innocentego III do jednego z biskupów:
Także ten text nie ma wprawdzie żadnej rangi magisterialnej, czyli oficjalnego nauczania papieskiego, ponieważ nie jest skierowany do całego Kościoła. Jednak papież dość wyraźnie przejmuje nauczanie św. Tomasza, mówiąc, że karą za grzech pierworodny jest pozbawienie oglądania Boga (visio beatifica), a nie kary piekielne.
- Fragment z konstytucji Piusa VI "Auctorem fidei" potępiającej schizmatycki sobór w Pistoia jest dosłownie skierowany przeciw pelagianom, którzy wprowadzili "stan" pośredni między potępieniem wiecznym a Królestwem Bożym, i tym samym nie stanowi żadnego wyjaśnienia czy tym bardziej rozstrzygnięcia kwestii losu dzieci zmarłych w grzechu pierworodnym:
Pośród teologów nowożytnych z jednej strony św. Robert Bellarmin (De amiss. gratiae VI 2) uznaje za heretyckie zdanie, że kara za grzech pierworodny (poena damni) powiązana jest z naturalną szczęśliwością, z drugiej jednak tacy teologowie jezuiccy jak Franciszek Suarez (De peccatis et vitiis 9,6) i Leonard Lessius (De perf. div. XII,22) uważają to zdanie za bardziej prawdopodobne teologicznie. Trzeba mieć na uwadze, że nie ma magisterialnego rozstrzygnięcia tej kwestii.
Widać więc, że dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2007 r. zasadniczo się nie myli, a krytyka ze strony tzw. tradycjonalistów wykazuje tutaj niestety dość niski, wręcz haniebnie niski poziom.
Podsumowując:
1. Teologicznie, w tym także magisterialnie pewne jest, że dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym nie idą do piekła.
2. Równocześnie nie są rozstrzygnięte zmagania teologiczne co do dokładniejszego określenia ich losu, zgodnie z jednej strony z koniecznością Chrztu według słów w Ewangelii św. Jana 3,5, a z drugiej z Bożą sprawiedliwością, która nie może oznaczać karania za niepopełnioną winę.
3. Moim zdaniem najpoważniejszym rozwiązaniem tej kwestii - proponowanym już przez szereg teologów - jest przyjęcie analogicznego tzw. chrztu pragnienia (votum baptismi, votum Ecclesiae), czyli zbawczej, quasi "sakramentalnej" roli pragnienia rodziców, by ich dziecko było ochrzczone. Nie jest to nowością, lecz analogicznym zastosowaniem nauczania Kościoła o "chrzcie krwi" w przypadku katechumenów czy też św. Niewiniątek Jerozolimskich.
Innymi słowy: W zgodzie z Tradycją, a także z większością teologów zarówno patrystycznych, scholastycznych i nowożytnych uważam, iż dzieci zmarłe bez Chrztu sakramentalnego mogą doznać łaski zbawczej na mocy pragnienia ich rodziców, którzy pragnęli dla swego dziecka Chrztu świętego i włączenia do Kościoła. W przypadku rodziców niekatolików czy niewierzących (będących w stanie nieprzezwyciężalnej niewiedzy co do dzieła Zbawienia w Chrystusie) może mieć zastosowanie tzw. niewyraźne pragnienie przynależności do Kościoła. Moim zdaniem takie rozwiązanie najbardziej odpowiada szerszemu kontextowi całego Bożego Objawienia podanego w Piśmie św. i Tradycji Kościoła.
Post scriptum
Otrzymałem słuszne uwagi krytyczne:
Odpowiadam:
Rozumiem, że chodzi o analogię do św. Niewiniątek. Rzeczywiście wygląda na to, że w dotychczasowych zmaganiach o rozwiązanie tej teologicznej kwestii za mało, a właściwie w ogóle nie brano pod uwagę świadectwa liturgii, jakim jest święto św. Młodzianków, a które powinno mieć wysoką rangę w argumentacji, gdyż liturgia sprawowana przez wieki w szczególnie wyraźny i mocny sposób wyraża i przekazuje wiarę Kościoła, o wiele bardziej niż rozważania teologów.
Wydaje mi się, iż można przyjąć, że każde dziecko zabite w łonie matki jest ofiarą nienawiści szatańskiej, nawet jeśli matka i inni sprawcy nie są tego wyraźnie świadomi.
Kwestia dotyczy jednak wszystkich dzieci nieochrzczonych, także tych otoczonych miłością i troską rodziców. Myślę, że naturalna troska rodziców może mieć także wartość "zbawczą" w znaczeniu niewyraźnego pragnienia bycia w Kościele (votum Ecclesiae implicitum), jako że odpowiada pochodzącemu od Boga porządkowi naturalnemu.
Rzeczywiście poważnym zarzutem jest wskazanie na problem powiązania decyzji i stanu dusz rodziców z losem wiecznym ich dziecka. Wszak dziecko nie ponosi odpowiedzialności za moralność swoich rodziców i jest indywidualną osobą ludzką. Tutaj sprawa wymaga zgłębienia. Z jednej strony niezaprzeczalna jest godność ludzka dziecka, zarówno tylko poczętego jak też już urodzonego. Z drugiej strony raczej oczywisty - choć teoretycznie podważalny - jest brak woli i tym samym odpowiedzialności moralnej dziecka co do wyboru istotnego dla zbawienia duszy. Tak więc z jednej strony dziecko ma duszę nieśmiertelną i jest osobą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga, z drugiej jednak nie mamy póki co podstaw do przyjęcia, że niemowlę jest zdolne do aktów woli, które można by zakwalifikować choćby do niewyraźnego pragnienia bycia w Kościele.
Dochodzimy się do pytania: jaki sens ma stworzenie przez Boga ludzi, którzy nie dochodzą do możliwości choćby niewyraźnego pragnienia życia z Bogiem? Czyż brak możliwości zbawienia wiecznego dla tych ludzi nie jest sprzeczny z prawdą o Bogu podaną w Objawieniu?
Myślę, że są to kluczowe pytania. Moim zdaniem teologicznie pewne jest, że Pan Bóg każdej osobie ludzkiej, którą powołuje do istnienia, daje możliwość osiągnięcia szczęśliwej wieczności. Póki co nie wiemy, jak to jest możliwość w przypadku dzieci nieochrzczonych. Tutaj jest miejsce na dalszy rozwój reflexji teologicznej.