- grzech pierworodny, czyli wspólny rodzajowi ludzkiemu w wyniku pochodzenia od pierwszych rodziców, którzy zgrzeszyli,
- grzech jako osobiste przekroczenie prawa Bożego, oraz
- skutki grzechu pierworodnego.
Wiemy z nieomylnego nauczania Kościoła, że Marija była wolna od grzechu pierworodnego oraz wszelkich osobistych grzechów. Oznacza to, że nigdy nie popełniła nawet grzechu powszedniego. W tym była podobna do Swojego Boskiego Syna. Żyła od poczęcia - czyli początku swego istnienia - w łasce uświęcającej, której nigdy nie utraciła.
Nie oznacza to jednak wolności od skutków grzechu pierworodnego, które są wspólne dla całego rodzaju ludzkiego i tym samym dla każdego człowieka. W wypadku Mariji chodzi oczywiście o skutki, które nie są grzeszne, czyli cierpienie i śmierć. Natomiast zła pożądliwość, czyli skłonność do zła, która także jest skutkiem grzechu pierworodnego, nie miała miejsca w duszy Matki Najświętszej. Nie oznacza to niemożliwości zgrzeszenia, ani pomniejszenia zasługi w uniknięciu jakiegokolwiek grzechów.
Marija miała oczywiście wolną wolę jak każdy człowiek i tym samym miała możliwość zgrzeszenia przez akt swojej woli. Nie była też wolna od słabości i ludzkich ograniczeń, które nie wynikają z własnej woli i są tym samym bez grzechu. Tak np. w trosce macierzyńskiej postawiła zarzut swojemu dwunastoletniemu Synowi po znalezieniu w świątyni. Było to na wskroś ludzkie, w pewnym sensie niedoskonałe, gdyż świadczyło o braku zrozumienia dla tajemnicy Wcielenia Syna Bożego, który był równocześnie Jej Synem, jednak nie było w żaden sposób grzeszne wobec Jego boskiej godności i woli. Potem podczas Męki Syna zapewne po ludzku zrozumiały ból stanowił próbę Jej wiary, podobnie jak u każdego człowieka, zwłaszcza matki, a nawet jeszcze bardziej.
Podlegała cierpieniu, jak każdy grzesznik, a nawet w pewnym sensie bardziej niż inni ludzie, ponieważ jako nieskalana żadnym grzechem zarówno o wiele bardziej odczuwała ohydę zła, jak też współczuła z cierpieniem innych, zwłaszcza Swojego Syna. Podleganie cierpieniu odróżnia Mariję od stanu pierwszych rodziców w raju, czyli przed grzechem pierworodnym, gdyż wtedy nie było cierpienia. Nie była też pod względem naturalnym nieśmiertelna, gdyż śmierć fizyczna jest wspólna całemu rodzajowi ludzkiemu, nie będąc grzechem, lecz jego skutkiem. Fakt, że w momencie śmierci czyli zakończenia żywota doczesnego, została przeniesiona z duszą i ciałem do chwały niebiańskiej, nie oznacza nieśmiertelności naturalnej - jest ona właściwa tylko Bogu i w pewnym sensie duchom bezcielesnym - lecz wynika z działania łaski, która jest udziałem w Zmartwychwstaniu Jej Syna.
Tak przy okazji:
OdpowiedzUsuń1. Ciągle zastanawia mnie jedna rzecz: skoro skłonność do zła istnieje poprzez zaistnienie grzechu pierworodnego to jakim sposobem Adam i Ewa mogli zgrzeszyć przed...grzechem pierworodnym? :)
"Było to na wskroś ludzkie, w pewnym sensie niedoskonałe" - ogólnie rozumiem o co chodzi Księdzu, tym bardziej, że jest zaznaczone, że "w pewnym sensie", ale myślę, że to ryzykowne pisać jest o niedoskonałości w kontekście Matki Bożej, bo jednak niedoskonałość to brak czegoś.
I mam jeszcze jedno ważne pytanie, na które mógłby Ksiądz odpisać w głównym artykule jeśli dałoby rade. Może komuś innemu również się to przyda.
Jaka jest różnica między niedoskonałością a grzechem powszednim choćby najlżejszym?
Ciężko mi "kupić" tą definicje, że niedoskonałość to "oparcie się Łasce Bożej w rzeczy dobrowolnej"... . Autor tego stwierdzenia podaje jako przykład sytuacje gdzie mamy natchnienie dać 5 zł bezdomnemu, ale z racji zbytniego przywiązania się do pieniędzy odrzucamy tą myśl i idziemy dalej zostawiając biednego bez pomocy... . Oczywiście nie musi być tak w każdym przypadku, bo wszystko zależy od dyspozycji serca i innych czynników, ale dla mnie to często sytuacja, za którą trzeba będzie po prostu tu bądź w Czyśćcu odpokutować, bo to najzwyczajniej brak okazania pomocy potrzebującemu (Mt 25,31-46). Nie może tak być, że mamy obowiązek dbać tylko i wyłącznie o głodnych rodziców.
Zawsze myślałem, że niedoskonałość jest np. wtedy gdy spadnie nam na nogę 4 kg cegła i odruchowo, powodowani bólem zaklniemy... czyli taka materia lekka bez jakiejkolwiek wolności woli, brak wyrobienia cnoty w sytuacjach nagłych gdzie działamy odruchowo nie mając szansy na przemyślenie zachowania.
I w konsekwencji: czy za niedoskonałości należy się kara? Bo jeśli trzeba będzie za nie odpowiedzieć w Czyśćcu to dlaczego nie nazywać tego po prostu grzechem?
Prosze o jakieś zrozumiałe wytłumaczenie.
Z Panem Bogiem!
Skłonność do zła to (w tym sensie, jak mniemam) nie to samo co możliwość jego popełnienia. Możliwość człowiek ma od początku z racji swej natury (posiadania wolnych rozumu i woli) oraz z racji obcowania ze stworzeniem, a więc bytami innymi niż Pan Bóg w swej istocie. Przez grzech pierworodny człowiek stracił dary nad- i pozaprzyrodzone, które zapewniały mu harmonię władz duchowych i cielesnych. Ale nadal mógł wybrać zło, całkowicie świadomie i dobrowolnie, a więc w sposób zdecydowanie bardziej godny potępienia niż wybór z powodu słabej woli lub zaniedbania. Stąd i tak surowa kara. Pocieszyć się można tym, że upadłych aniołów Bóg ukarał jeszcze srożej, ale i natura i przeznaczenie stworzonych bytów czysto duchowych jest inne niż człowieka.
UsuńCo się stało z ciałem proroka Eliasza?
OdpowiedzUsuń