Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy opowiadanie o potopie w Księdze Rodzaju jest historyczne?

 


Pytanie dotyczy ogólnie exegezy i hermeneutyki biblijnej. Otóż w teologii już począwszy od Ojców Kościoła odróżnia się znaczenia Pisma św. Są to dwa główne, mianowicie

- dosłowny (literalny), czyli historyczny, oraz

- duchowy.

W tym ostatnim odróżnia się trzy rodzaje:

- alegoryczy, czy wskazujący na rzeczywistość inną, wyższą, zwłaszcza w znaczeniu proroctw Starego Testamentu wskazujących na ich spełnienie w Nowym Testamencie,

- moralny (tropologiczny), czyli dający wskazówki moralnego postępowania, oraz

- anagogiczny, czyli wskazujący na dobra przyszłe i ostateczne, czyli eschatologiczne. 

Zostało to ujęte w scholastycznym powiedzeniu:

Littera gesta docet, 

quid credas allegoria, 

Moralis quid agas, 

quo tendas anagogia.

Należy mieć na uwadze, że sens literalny czyli historyczny jest jedynie podstawą, jakby fundamentem dla sensów duchowych. Na tym polega jego waga, ale także trudność we właściwym ujęciu. W exegezie, czyli nauce poświęconej właściwemu odczytaniu i wykładowi treści Pisma św., chodzi najpierw i głównie o zbadanie tej podstawowej warstwy, która sama w sobie jest już złożona. Wymaga bowiem ujęcia zarówno wiedzy filologicznej o językach oryginalnych, jak też historycznej w szerokim znaczeniu, czyli źródeł pisanych pozabiblijnych, jak też danych archeologicznych. 

Zamiarem autorów Pisma św. nie było zastąpienie źródeł wiedzy naukowej, czy to historycznej, przyrodniczej czy ogólnie literatury, choć oczywiste są powiązania i podobieństwa. Celem pism biblijnych jest przekazanie prawd religijnych, czyli odnośnie rzeczywistości w jej najgłębszym wymiarze, którego nie dosięgają żadne inne sposoby i źródła wiedzy. Równocześnie muszą się one posługiwać językiem, czyli systemem znaków słownych, metafor i środków stylistycznych, które były dostępne w danym czasie i miejscu. 

Te trzy główne uwarunkowania - zarówno historyczne jak też co do charakteru i celu pism - wyznaczają badanie tzw. rodzajów literackich zawartych w Biblii. Chodzi przy tym o rodzaje literackie nie tylko poszczególnych ksiąg, pochodzących zresztą z różnych epok i miejsc historycznych, lecz także ich części czy nawet fragmentów. Albowiem wiele z tych ksiąg zawiera w sobie różnorodne fragmenty, które są wcześniejsze bądź zostały przejęte z istniejącej tradycji ustnej. 

Dotyczy to także opowiadania o potopie (Rdz 6-9). Nowoczesne badania paleograficzne i archeologiczne wykazały dwa główne aspekty tego opowiadania:

- Możliwy związek z archeologicznie udowodnionymi wydarzeniami potopu jak w Ur w Mezopotamii (4 tysiąclecie a.Ch.n.), w Szurrupak (ok. 2800 a.Ch.n.), Kisz (ok. 2600 a. Ch. n.), a zwłaszcza tzw. zalanie Morza Czarnego (ok. 5600 a.Ch.n.).

- Podobieństwa i możliwe pokrewieństwa z opowieściami o potopie w mitologiach wielu innych kultur, i to nie tylko regionu Bliskiego i Środkowego Wschodu (zwłaszcza epos o Gilgameszu) i Grecji oraz Rzymu, lecz także Celtów, Germanów, Indii, Chin, a nawet Indian północnoamerykańskich. 

W tym znaczeniu można bez wątpienia mówić o historyczności opowiadania z Księgi Rodzaju, gdyż przejmuje ono uniwersalną tradycję ludzkości, która ma z całą pewnością związek przynajmniej z lokalnymi doświadczeniami potopu u różnych ludów. 

Równocześnie wyraźne i daleko idące są różnice między opowiadaniem z Księgi Rodzaju a wszystkimi innymi tradycjami pod względem teologicznym. Chodzi głównie o przezwyciężenie politeizmu oraz obraz karzącego i równocześnie miłosiernego, ratującego Boga Jahwe. W tym znaczeniu mamy do czynienia z historycznym źródłem Bożego Objawienia, gdyż opowiadanie biblijne w swej właściwej treści jest jedyne w swym rodzaju, mimo że posługuje się narracyjnym materiałem mitologii ludów nie tylko ościennych, lecz także odległych, a tym samym uniwersalnym pod względem kulturo- i religioznawczym. 

1 komentarz:

  1. Pomimo tej rzeczowej i ciekawej odpowiedzi pozwolę sobie jednak zauważyć, że w naukach empirycznych, np. w geologii istnieje ( a raczej nistniało) rozgraniczenie na aluwium (powódź) i dyluwium (potop). Temu ostatniemu przypisywano np. pojawienie się tzw. głazów narzutowych bardzo rozpowszechnionych w Polsce (i nie tylko), które jak wiemy teraz, związane są z transportem lodowcowym związanym z plejstoceńskim zlodowaceniem północnej półkuli.
    Tu można dodać, że tylko potop czyli zalanie całej kuli ziemskiej (no tak powiedzmy chociaż w przybliżeniu, bo fizycznie nie jest to możliwe), pozwoliłoby zgładzić całą ówczesną ludzkość, przy czym nie mam za bardzo pojęcia jakie było wówczas rozmieszczenie ludności na świecie i czy jest to znane?
    Pewna analogia: dziś w zwiazku z tym bajaniem nt. wzrostu poziomu oceanów już teraz przynajmniej wiadomo, że nawet calkowite stopienie lodowców nie spowoduje potopu (to jest raptem wzrost o kilkadziesiąt metrów wody globalnie).

    OK. Nie da się wykluczyć, że np. z jakiś względów wzrosło kiedyś globalne parowanie co spowodowało ogromne opady które po prostu zmyły jakoś całą powierzchnię Ziemi. Ale raczej nie było tak, że wszystkie lądy się nagle zapadły pod wodę :)

    Trochę to skomplikowane.....

    z serdecznymi pozdrowieniami

    laudetur Iesus Christus!

    OdpowiedzUsuń