Najpierw należy mieć na uwadze poprawną definicję. Cytuję za jednym z portali medycznych:
Tym samym odpowiedź jest prosta: nie ma moralnego obowiązku stosowania uporczywej terapii, czy to w przypadku człowieka dorosłego, czy też noworodka. Kościół naucza o tym wyraźnie.
Czym innym jest jednak zabicie, zarówno człowieka dorosłego nieuleczalnie chorego, czy noworodka. Jest to zawsze morderstwo, nawet jeśli jest fałszywie nazywane eutanazją.
Czyli zabić takiego dziecka nie można, ale można nie stosować uporczywej terapii i pozwolić mu samemu odejść - dobrze rozumiem?
OdpowiedzUsuńDobrze.
UsuńKsięże, nie mam FB, więc nie mogłem włączyć sie w dyskusje pod tym tematem i mimo, że pytanie powinno byc skierowane do Księdza rozmówcy to może jednak Ksiądz będzie umiał mi odpowiedzieć.
OdpowiedzUsuńPomijając debate nad tym czy moralnie dopuszczalne byłoby coś takiego jak Księdza rozmówca opisał to zastanawia mnie jedna rzecz? Jaka różnice robi kobiecie donosić pod sercem to chore dziecko 1-2 miesiąca dłużej i pozwolic żeby normalnie sie narodziło? Czy to chodzi tylko względy psychologiczne (co byłoby chyba egoistyczne) czy jest jakis inny aspekt o którym nie mam pojęcia?
I przy okazji: czy to prawda jak napisał Księdza rozmówca, że dobijanie rannych zołnierzy, aby skrócic im mięki było kiedykolwiek przez Koścół chwalone? Śmiem wątpić.