Ostatnio politycy uważani dotychczas za konserwatywnych i katolickich wypuścili w przestrzeń publiczną nowotwór słowny: "ubój religijny". Ma on widocznie służyć usprawiedliwieniu ich skandalicznego zachowania w kwestii uboju talmudycznego i islamskiego, praktykowanego w celach przynajmniej biznesowych - osobna sprawa, czy tylko biznesowych - w kraju katolickim jakim jest Polska.
To określenie jest nowotworem, gdyż nie pochodzi ani z talmudyzmu, ani z islamu. W obydwu tych fałszywych kultach chodzi o sposób uboju służącego do codziennego spożywania mięsa przez ludzi, nie w składaniu ofiar kultycznych. Charakter kultyczny tego uboju wynika z tła i kontextu, czyli związku z tymi kultami. Talmudyści powołują się na zakaz spożywania krwi zawarty w Księdze Powtórzonego Prawa, co zostało przejęte do islamu, z dodaniem pewnych zasad rytualnych jak wezwanie islamskiego bożka Ałłaha (pisałem o tym poprzednio tutaj). Nazwanie więc uboju talmudycznego i islamskiego "religijnym" jest fałszem i to przynajmniej podwójnym.
Po pierwsze sugeruje, jakoby ten ubój był "religijny" w znaczeniu, jakie jest przyjęte w kulturze europejskiej w myśl rozróżnienia między sacrum i profanum. Innymi słowy, to określenie błędnie sprowadza ten ubój do sfery sacrum, jak jest ona rozumiana w pojęciach naszej cywilizacji. Ma to widocznie kłamliwie ochronić taki sposób uboju przed zdroworozsądkową krytyką i obaleniem, zaś ochrona ma przysługiwać w imię tzw. wolności religijnej, i to fałszywie rozumianej.
Po drugie, określenie to nazywa religią fałszywe kulty talmudyzmu oraz islamu, co zakłada pojęcie religii charakterystyczne dla ideologii ateistycznej i masońskiej, które w głupawy sposób funkcjonuje także w dziedzinie religioznawstwa. Innymi słowy: to według ateistów - światopoglądowych, czy przynajmniej metodycznych jak religioznawcy abstrahujący od kwestii prawdziwości kultów - różne kulty jak chrześcijaństwo, talmudyzm, islam, hinduizm, buddyzm, politeizm itd. należą do wspólnej kategorii określanej pojęciem "religia". Natomiast dla każdego przekonanego wyznawcy jakiegokolwiek kultu tylko ten właśnie kult jest religią, podczas gdy inne kulty są bezbożne i antybożne. Istnieje też oczywiście zjawisko relatywizmu religijnego (zwanego też pluralizmem), które jest właściwie niczym innym jak mniej lub bardziej sprytnie zamaskowanym ateizmem czy przynajmniej agnostycyzmem. Zaś katolikowi, jak też zresztą każdemu myślącemu człowiekowi, nie godzi się obejmować jednym pojęciem "religii" kultów sprzecznych z tym, co uważa - w przypadku katolika słusznie - za prawdziwą religię.
Należy mieć na uwadze, że ubój talmudyczno-islamski w skali przemysłowej wiąże się nieuchronnie ze sprowadzaniem muślimów do Polski na coraz większą skalę, gdyż wykonujący ów barbarzyński proceder muszą być kontrolowani i certyfikowani przez władze owych fałszywych kultów. Oznacza to oczywiście zagrożenie nie tylko demograficzne, lecz religijne, kulturowe i cywilizacyjne, takie samo jak w przypadku - w międzyczasie już nieuchronnej - islamizacji Europy zachodniej i północnej.
Ponadto pozwolenie na swobodną, niczym nieograniczoną działalność fałszywych kultów, i to nawet w dziedzinie życia codziennego jaką jest żywność, de facto sprzyja i powoduje u Polaków indyferentyzm odnośnie religii, a tym samym oddalanie się w myśleniu, kulturze i wartościowaniu cywilizacyjnym od standardów nie tylko katolickich, lecz także racjonalnych i zdroworozsądkowych. Jest to nie mniej fałszywe i niebezpieczne, gdy powodem - rzekomym, czy też rzeczywistym - jest interes biznesowy, gdyż postawa taka jest niczym innym jak materializmem przynajmniej praktycznym, który zawsze godzi ostatecznie w kulturę i cywilizację, czego dowodem historycznym jest komunizm w jego różnych postaciach.
W końcu należy podkreślić, że całkowity zakaz zarówno uboju rytualnego jak też importu mięsa z niego pochodzącego jest najprostszym, najbardziej realnym i najbardziej skutecznym sposobem przeciwdziałania islamizacji. Taki zakaz, który jest ze wszech miar uprawniony choćby w imię zasad humanitarnego uboju zwierząt, spowoduje, że ludność islamska albo przestanie praktykować islamskie przepisy żywieniowe i zdystansuje się wobec islamu, albo wyemigruje do innych krajów, które tolerują barbarzyńskie praktyki.
Tym samym muszę stwierdzić, że nastąpiła haniebna kompromitacja formacji politycznej, w której wielu katolików pokładało nadzieję co do obrony nie tylko materialnych warunków bytowych, lecz przede wszystkich co do ducha, kultury oraz wartości cywilizacyjnych. Stawanie w obronie i po stronie barbarzyńskich praktyk fałszywych kultów - nawet jeśli motywem są interesy biznesowe - i to reprezentując kategorie i myślenie antykatolickie, antychrześcijańskie i przeciwne cywilizacji łacińskiej świadczy niestety o braku elementarnych zasad myślenia i wartościowania. Czyżby katolicy zostali ponownie oszukani przez cynicznych ludzi?
P. S.
Z powodu znowu występującego tajemniczego błędu w odpowiadaniu na komentarze, zamieszczam tutaj komentarz i odpowiedź.
Tym bardziej haniebne jest posługiwanie się przez katolików ukutym przez talmudystę fałszywym pojęciem. To raz.
Po drugie, nikt nikomu nie zamyka interesu życia przez zakaz barbarzyńskiego uboju. Rynek światowy jest wystarczająco chłonny i hodowca na pewno znajdzie zbyt dla mięsa pochodzącego z normalnego uboju. Co najwyżej trochę mniej zarobi. Więc musi wybierać: albo większy zysk za wspieranie fałszywych i barbarzyńskich kultów, albo mniejszy (najwyżej chwilowo) zysk na normalnej, cywilizowanej produkcji mięsa, która nie niszczy kultury, cywilizacji i wartości duchowych narodu polskiego. Jeśli ta formacja polityczna tego nie dostrzega, to jest niestety następnym oszustwem na narodzie polskim.