Sprawa już przebrzmiała. Nie miałem możliwości wypowiedzenia się na bieżąco i nadal póki co niestety nie mam dostępu do mojego warsztatu teologicznego, by dokładniej omówić sprawę.
Właściwie jednak sprawa jest prosta. Po pierwsze, wygląda na to, że kwestia Rosji w objawieniach przypisywanych Matce Bożej w Fatimie jest wątpliwa, tzn. wcale nie jest pewne, że Matka Boża w ten sposób i w ogóle mówiła o Rosji, gdyż nie ma o tym mowy w oficjalnie uznanych objawieniach, czyli tych, które miały miejsce od 13 maja do 13 października 1917 r. Takie słowa pojawiają się dopiero w rzekomych wspomnieniach s. Łucji, pisanych i wydanych dopiero ponad 20 lat później , gdy s. Łucja nie pojawiała się publicznie. Istotne jest, że swoje pierwotne wspomnienia napisane w 1927 r. s. Łucja na polecenie przełożonych spaliła (ciekawe dlaczego zostało wydane takie polecenie, a w każdym razie potwierdza ono wątpliwości i zastrzeżenia odnośnie do tożsamości i wiarygodności osoby podawanej od lat 40ych za s. Łucję Dos Santos). Wspomina o tym x. prof. Johannes Stöhr, emerytowany profesor dogmatyki, w swoim artykule opublikowanym w aktach sympozjum mariologicznego na stulecie objawień fatimskich (w: M. Hauke [ed.], Fatima - 100 Jahre danach. Geschichte, Botschaft, Relevanz - Mariologische Studien XXV, Regensburg 2017):
Dopiero obecnie znane wspomnienia (rzekomej) s. Łucji, pisane w 1941 r., wspominają o Rosji. Oto dowód z dokumentów wydanych przez sanktuarium w Fatimie:
Po drugie, sama treść rzekomych słów Matki Bożej jest wątpliwa. Uzależnienie losów świata od jednego aktu-modlitwy jest teologicznie wątpliwe. Skoro według woli Bożej codziennie sprawowane setki tysięcy, nawet miliony Mszy św. nie zmieniają radykalnie dziejów ludzkości w znaczeniu całkowitej ochrony przed wojnami i zbrodniami, to wiązanie nadziei tego typu z jednym aktem, który nie jest sakramentem, wydaje się sprzeczne z ekonomią Zbawienia w perspektywie całej historii.
Po trzecie, wprawdzie nie ulega wątpliwości, iż Rosja w ówczesnym momencie historii rzeczywiście była szczególnym miejscem na świecie, miejscem wyjątkowych zbrodni przeciw religii, Kościołowi i ludzkości. Jednak pominięcie wszystkich innych tragedii, cierpień i problemów ludzkości i Kościoła wydaje się bardzo mało prawdopodobne ze strony Matki Zbawiciela. Wszystkie uznane przez Kościół objawienia Marijne mają charakter uniwersalny, są zwrócone do całego Kościoła i całej ludzkości. Nigdy nie był piętnowany jeden kraj i to w sposób sprzeczny z rzeczywistą historią. Wszak komunizm nie był wynalazkiem rosyjskim, lecz zupełnie innych regionów świata i narodów. Odwrócenie uwagi od tych faktów z całą pewnością nie może pochodzić od Boga. Oczywiste jest, że w owym momencie historii Rosja zasługiwała na szczególną uwagę i troskę, jednak sposób, w jaki zostało to ujęte w rzekomych słowach Matki Bożej, jest wysoce wątpliwy, gdyż wręcz wypaczający proste fakty historyczne. Błędy i zbrodnie komunizmu zostały wpierw narzucone Rosji, nawet jeśli z czasem Rosja sowiecka stała się ich centralą i głównym promotorem.
Po czwarte, pytanie o "ważność" aktu poświęcenia jest niewłaściwe i błędne. Wszak nie może chodzić o ważność w znaczeniu sakramentalnym czy choćby analogicznym do sakramentalnego. W niektórych publikacjach pojawia się ono jako kwestia, czy "niebo przyjmie" taką czy inną formułę aktu poświęcenia. Nie trudno dostrzec tutaj myślenie wręcz magiczne, skoro skuteczność modlitwy - a tym jest właściwie taki akt poświęcenia - uzależnia się od spełnienia szczegółowych warunków wyznaczonych w rzekomych słowach objawienia w Fatimie.
Po piąte, wygląda na to, że Franciszek chętnie uległ presji chwili, czyniąc akt, którego spodziewały się a nawet domagały kręgi zwłaszcza bardziej niby konserwatywne w Kościele. To służy jego popularności, a równocześnie odwraca uwagę od faktu, że obecnie największe błędy i zgnilizna moralna, godząca w życie ludzkie, w rodziny i w godność ludzką pochodzą nie tyle z Rosji, co z tak zwanego Zachodu, który jest ofiarą przedsięwzięć bandy globalistów, jak to stało się oczywiste w ostatnich latach. Zresztą sposób dokonania tego aktu bynajmniej nie wyraża powagi sprawy i chwili, ani szacunku dla Matki Bożej. Od tego "ważność" oczywiście nie zależy, wyraża jednak poważne - a raczej niepoważne - traktowanie.