Niestety mamy kolejny skandal w wykonaniu słynnej internetowej gwiazdy stehlinizmu, ponownie świadczący o wręcz niewyobrażalnej i karygodnej ignorancji tego osobnika, oczywiście zakładając, że to tylko ignorancja, a nie świadome zakłamywanie katolickiej teologii moralnej. Tym razem chodzi o tzw. sex oralny, o który pyta ktoś z jego odbiorców. Oto jego odpowiedź:
Podkreślam, gdyby ktoś nie zauważył: x. Szymon Bańka FSSPX uważa, że tzw. sex oralny nie stanowi żadnego problemu i że nie ma żadnego powodu do niepokoju co do niego.
Nie będę tutaj powtarzał całości wykładu, który uczyniłem odnosząc się do bzdetów w wykonaniu takich osobników jak Remigiusz Recław i Ksawery Knotz (tutaj i tutaj). Zachęcam do zapoznania się z tamtymi wpisami.
Po krótce: tzw. sex oralny jest zaliczany przez WSZYSTKIE tradycyjne podręczniki katolickiej teologii moralnej do sodomii, czyli do współżycia sprzecznego z naturą aktu małżeńskiego, ponieważ dochodzi w tym do spółkowania narządów niesłużących do aktu płodnego. Dla Szymona Bańki - aż wstyd nazwać go tutaj xiędzem - taki akt jest rodzajem pieszczoty, a to świadczy o tym, że albo nie wie, o czym mówi, albo nie chce wiedzieć, albo jedno i drugie.
A wystarczyłoby znać chociażby nauczanie św. Tomasza, który w Summa Theologiae II-II q. 154 a. 11 (tutaj) mówi, że grzechem lubieżności jest m. in takie współżycie, że skierowane jest ono do narządu nie przeznaczonego do naturalnego czyli płodnego współżycia:
Oraz w q. 154 a. 12 ad 4:
Oczywiście wskazane już poprzednie wpisy w temacie szerzej i dokładniej opisują sprawę w oparciu o klasyczne podręczniki katolickiej teologii moralnej.
W związku z tym zachęcam P. T. Czytelników do wystosowania skarg na tę i też na inne publiczne wypowiedzi x. Szymona Bańki, adresując je do jego przełożonych, wzywając ich do zajęcia stanowiska, wyjaśnienia sprawy oraz przeproszenia katolików za tę i za inne skandaliczne wypowiedzi tegoż osobnika.
Adres do przełożonego dystryktu:
k.stehlin@fsspx.email
Kontakt do siedziby przełożonego generalnego:
Kontakt do seminarium duchownego w Zaitzkofen, gdzie x. Sz. Bańka otrzymał formację:
https://zaitzkofen.fsspx.org/de/wir-freuen-uns-auf-ihre-nachricht-42924
Post scriptum 1
Delikwent próbuje się rozpaczliwie bronić, oczywiście w zakłamany sposób:
Oto podane przez niego strony:
Jak widać, x. Noldin mówi o tzw. niepełnych aktach lubieżności dozwolonych w małżeństwie. Zalicza do nich "spojrzenia, dotyk i tym podobne". X. Bańka widocznie nie rozumie istotnej różnicy między tego typu aktami a "sexem oralnym", który z całą pewnością jest czymś zupełnie innym niż spojrzenia, dotykanie i tym podobne.
Drugą wspomnianą stronę podaję wraz ze stroną poprzednią, żeby mieć na uwadze kontext:
Tutaj x. Noldin rzeczywiście mówi o tym, co ma związek z tym, co obecnie jest przywoływane w obronie "sexu oralnego", wyraźnie odróżniając od spojrzeń i dotyku: mówi o aktach obrzydliwych (actus obscoeni) jak dotykanie genitaliów ustami czy językiem. Jezuita nie zajmuje tutaj swojego stanowiska, lecz zaznacza, że są teologowie, którzy takie akty potępiają jako grzech ciężki, ale są też teologowie (tych wymienia z nazwiska), którzy te akty zaliczają do niepełnych aktów lubieżności, które nie są grzechem ciężkim, aczkolwiek mogą być grzechem lekkim.
Jak widać, x. Noldin nie rozważa tutaj specyfiki takich aktów, czyli ich obrzydliwości, a to jest przecież także istotny czynnik dla oceny moralnej.
W każdym razie x. Bańka nie ma racji, twierdząc (jak wyżej), że z tych wypowiedzi x. Noldina wynika, jakoby "sex oralny" nie stanowił problemu moralnego. Po pierwsze, jedynie mniejszość teologów moralnych i to akurat nie świętych uważa, że akty obrzydliwe mogą być bezgrzeszne czy najwyżej grzechem lekkim. Po drugie, czym innym jest dotykanie genitaliów ustami czy językiem, a czym innym naśladowanie kopulacji w ten sposób (gdyż to jest bezsprzecznie sodomia czyli tzw. sex oralny). Tak więc x. Bańka nadal widocznie nie wie, co mówi, a nawet nie potrafi czy nie chce rzetelnie przeczytać textu, na który się powołuje, licząc widocznie na to, że naiwnym zamuli w ten sposób mózgi.
Post scriptum 2
X. Karl Stehlin widocznie zareagował i skłonił delikwenta do następującego oświadczenia pod filmikiem:
Moje uwagi:
1. Określenie "odpowiedź nie wystarczająco precyzyjna" świadczy o braku przyznania się do poważnego, wręcz skandalicznego błędu, oraz o kolejnej próbie oszukania publiczności. To jest wybielanie siebie, aż kipiące zakłamaniem i pychą.
2. Kłamstwem jest także, jakoby "niektórzy teolodzy moralni, że czynności, których dotyczy omawiane pytanie, nigdy nie są dokonywane w małżeństwie z czystego upodobania sprośności". Co mówi x. Noldin, widać wyraźnie powyżej: nie ma żadnego takiego twierdzenia. Jest jedynie powiedziane, że dotykanie genitaliów ustami czy językiem należy zaliczyć do niepełnych aktów lubieżności, i tyle. Przecież nikt rozsądny nie może powiedzieć, że małżeństwo bezwarunkowo chroni przed "czystym upodobaniem sprośności". Także więc Bańka znów ma widocznie urojenia, albo znów próbuje oszukać publiczność.
3. Na poziomie językowym x. Bańka również błyszczy skandaliczną ignorancją, gdyż widocznie nie potrafi poprawnie gramatycznie ująć wyrażenia "actus luxuriae imperfecti" (w prawidłowym tłumaczeniu: "niepełne akty lubieżności"). Otóż rzeczownik "actus" - zresztą prosty i bardzo często używany w teologii - należy do deklinacji IV i nie ma formy "acti", lecz w liczbie mnogiej brzmi "actus". Ponadto sformułowanie "aktów luxuriae imperfecti" świadczy o tym, że Bańka nie umie odmieniać także przymiotników, ponieważ "imperfecti" odnosi się do "actus" (liczba mnoga), nie do "luxuriae".
Mamy więc niestety następny popis wręcz niewyobrażalnej obłudy, pychy oraz ignorancji.
Z tego co ja wiem, nie ma Ksiądz racji. O ile się nie mylę , to za opinia Księdza byli tzw. rygoryści, ale nie wszyscy teolodzy moralni, jak Ksiądz twierdzi. Z taką informacją spotkałem się od dwóch tradycyjnych kapłanów.
OdpowiedzUsuńJeśli są tacy "tradycyjni" jak ignorant Bańka, to wszystko jasne.
UsuńI powinni podać, na jakich źródłach się opierają. Mogę się założyć, że nie ma takich źródeł.
To teraz zdaniem "tradycyjnych" kapłanów Bractwa św. Tomasz z Akwinu był rygorystą, bo uważał takie praktyki za grzech przeciwko naturze? W ogóle to jest kuriozalne, że dyrektor szkoły św. Tomasza z Akwinu w Józefowie zaprzecza jego nauczaniu, które można znaleźć m.in. w "Sumie teologicznej", II-II, q. 154. Przykro patrzeć na ten upadek FSSPX.
UsuńDokładnie, powinien jako dyrektor szkoły przeprosić młodzież i nauczycieli na radzie pedagogicznej. Dramat..
UsuńPrzejrzałem - co prawda pobieżnie - wskazany fragment Sumy i nie znalazłem nic, co by zaprzeczyło dokładnym słowom ks. Bańki. Proszę o podanie bardziej konkretnej lokalizacji tego rzekomego fragmentu. Z tego co znalazłem, św. Tomasz nie opisuje tego na tyle dokładnie, by z całą pewnością móc przypisać Doktorowi Powszechnemu konkretnie pogląd ks. Olewińskiego lub ks. Bańki.
UsuńJest w quaestio 154 art. 11 resp. Św. Tomasz mówi dość jednoznacznie, że grzeszne jest współżycie narządem nie służącym do prokreacji, a takim narządem są usta.
UsuńWłaśnie ten fragment chyba widziałem, w polskim tłumaczeniu brzmi - "Wreszcie występek przeciw naturze zachodzi wtedy, jeśli spółkowanie dokonywane jest w sposób nienaturalny, drogą użycia niewłaściwych narządów". Moim zdaniem to można rozumieć zarówno na sposób przedstawiany przez ks. Olewińskiego, jak i ks. Bańkę.
UsuńNieprawda. Św. Tomasz mówi jednoznacznie, że naturalne współżycie czyli połączenie narządów jest tylko wtedy, gdy są to narządy właściwe do prokreacji. Usta z całą pewnością nie są takim narządem.
UsuńAnonimowy z 30 marca 2025 19:00 - ST, II-II, q. 154, a. 12, ad 4: "Ciężkość grzechu pochodzi bardziej z nadużycia jakiejś rzeczy niż z ominięcia powinności wobec niej. Dlatego spomiędzy występków przeciw naturze najniższe miejsce zajmuje grzech samogwałtu, polegający tylko na ominięciu spółkowania z drugą osobą. Najcięższym natomiast jest grzech bestialstwa, jako stosunek z odmiennym gatunkiem. Dlatego do słów Księgi Rodzaju: "oskarżył braci swych o grzech bardzo sprośny" dodaje Glossa, "że mieli stosunki z bydlętami". Po tym idzie grzech sodomski, w którym nie zważa się na właściwą płeć. Po tym grzech polegający na niezachowaniu właściwego sposobu w stosunku. Tutaj gorszym grzechem jest stosunek, w którym używane jest niestosowne miejsce ciała niż nieporządek co do wszystkiego innego co należy do sposobu, w jaki spółkowanie winno być dokonywane".
UsuńNo właśnie nie jest to precyzyjnie opisane, bo czy jeżeli tzw. seks oralny jest tylko elementem do późniejszego stosunku właściwego to mówimy że cały stosunek został odbyty "w sposób nienaturalny, drogą użycia niewłaściwych narządów"?
UsuńBo takim tokiem rozumowania małżonkowie mieliby zabronione używania ust, dłoni a może nawet mają zamknąć oczy aby nie używać "narządów niewłaściwych" do prokreacji ? Absurd...
Właśnie jest precyzyjnie powiedziane, że chodzi o każde połączenie organu płciowego z organem niepłciowym (czyli niesłużącym do prokreacji). Kwestia, czy odbywa się to w ramach właściwego współżycia czy poza nimi, zupełnie nie ma znaczenia. To jest wymysł demoralizatorów oralistów.
UsuńPrzecież nikt na poważnie nie może twierdzić, że dotknięcie organu płciowego służące właściwemu spółkowaniu jest tym samym co włożenie organu płciowego do ust czy do odbytu. Proszę sobie nie kpić.
Czyli włożenie penisa do ust jest tak samo obrzydliwe wg Księdza jak do odbytu? Mhm... ciekawe zrównanie ust, którymi wyraża się uczucia (np. pocałunek) i odbytu, którym się wydala.
UsuńDo: Anonimowy31 marca 2025 07:39
UsuńUporządkowując, czy cytat określa taką rangę, czy coś źle zrozumiałem?
Najgorsze wg katolickiej nauki moralnej od góry do najlżejszych na dole:
1. zoofilia
2. homoseksualizm
3. oral, anal, hiszpan, udowy, cudzą ręką
4. niewłaściwe pozycje i przebieranki fetyszystyczne
5. pedofilia i gerontofilia
6. gwałt
7. samogwałt
czy dobrze rozumiem?
Wbrew temu, co Ksiądz pisze, to nie jest kpina, tak podejrzewam. Albo wchodzimy w "mięso", albo poprzestajemy na bliżej nieokreślonych odczuciach typu "nie wypada" czy "to jest przecież fuj". Przecież te granice są płynne: "dotknąć" mozna, a czy picałować? A jeżeli tak, to czy, ekhm, polizać? I tak dalej. Przecież, o czym była mowa niżej, intensywne pobudzanie malzonka dłonią, idąc zaprezentowaną logiką, też wyglądałoby jak "sodomickie połączenie", w którym złożona dłoń imituje waginę itd. No chyba, że to jest końcowy wniosek: iż można tylko się przytulać czy całować w "zwykłe" miejsca.
UsuńKatolicka teologia moralna nie porusza aż takich szczegółów. Chodzi o zasady. Tutaj kryterium jest dość jasne: jeśli dotyk służy jedynie przyjemności, a nie właściwemu połączeniu właściwych narządów, to jest grzeszny. Przyjemność jest godziwa we właściwym, czyli płodnym akcie w sensie ścisłym. Szukanie przyjemności poza właściwym połączeniem narządów rodnych - niezależnie od tego, czy w czasowej bliskości właściwego aktu czy nie - jest wyrazem nieuporządkowanej czyli chorej pożądliwości, która ma związek z onanizmem i zwykle jest jego skutkiem.
UsuńDochodzi oczywiście zdrowe, rozumne wyczucie także pod względem higienicznym czyli zdrowotnym. Nikt normalny nie powie, że normalnie utrzymane usta stanowią takie samo czy porównywalne ryzyko higieniczne i zdrowotne jak narządy płciowe. Dochodzi też aspekt psychologiczno-duchowy: jeśli kogoś ciągnie do okazywania czułości narządom płciowym, to z całą pewnością ma problem tego typu, a może nawet natury demonicznej. Zwykle jest to jakiś skutek konsumowania pornografii.
>> Tutaj kryterium jest dość jasne: jeśli dotyk służy jedynie przyjemności, a nie właściwemu połączeniu właściwych narządów, to jest grzeszny. ------------- Ale to by prowadziło z kolei do wniosku, że wolno tylko tyle, ile jest konieczne do (jak najszybszego) przejścia do właściwej fazy (stosunku) - i że grzeszne jest wszelkie wzajemne rozbudzanie się (niech nawet będzie, że przez "zwykłe" całowanie się, przytulanie, dotykanie) ponad to. De facto oznaczałoby to, że jeżeli "fizyczna gotowość" zachodzi (u obojga), to w tym momencie wszelkie dalsze dotykanie się, przytulanie, całowanie, szukanie wrażeń dotykowych (niech już będzie, że poza częśćiami, o których Ksiądz wspominał), przedłużanie "gry" - jest grzeszne.
Usuń>> jeśli kogoś ciągnie do okazywania czułości narządom płciowym, to z całą pewnością ma problem tego typu, a może nawet natury demonicznej. ------------ Dlaczego tak miałoby być? A jeżeli okazuje czułość narządom nie-płciowym? W całowaniu nosa czy dłoni nie ma nic niestosownego? Cały czas odnoszę wrażenie, że z jednej strony Ksiądz niejako obiecuje w pełni racjonalne, "scholastyczne" wyjaśnienie, a z drugiej, koniec końców, sięga po argumenty oparte w gruncie rzeczy na stwierdzeniu, że "każdy przyzwoity człowiek widzi przecież, że...!" (pomijam argument z higieny). Gdzie jak gdzie, ale przecież w alkowie małżeńskiej narządy płciowe przestają być jakimś tabu, czymś, co powinno być skrywane, możliwie mało dotykane, przemilczane itd. Biorąc pod uwagę, że ową czułość można okazywać inaczej przecież niż ustami oraz że zdanie Księdza, do którego się tu odnoszę, nie wprowadza takiego rozróżnienia - wyszłoby na to, że również okazywanie czułości małżonkowi poprzez głaskanie czy manualne pobudzanie jego [jej] narządów płciowych - jest objawem problemu. Wbrew temu, co może się wydawać, nie chodzi mi tu o szukanie dziury w całym, ale o wyjaśnienie, które byłoby spójne.
UsuńKatolicka teologia moralna nie podaje szczegółów lecz jedynie zasady i granice na użytek spowiedników. Żaden spowiednik nie zagląda nikomu do sypialni, lecz odnosi się do tego, co usłyszy w konfesjonale. A w konfesjonale słyszy się to, co sumienie wyrzuca penitentowi, czy też wątpliwości sumienia. Jeśli chodzi o szczegóły, to normalny spowiednik dopytuje jedynie w zakresie koniecznym dla właściwego zrozumienia problemu. Ani teologia moralna, ani żaden spowiednik nie podaje scenariusza do sypialni. Tym niemniej są w teologii moralnej podane symptomy niezdrowej czy wręcz patologicznej sytuacji w małżeństwie. Zwykle jest tak, że taki stan rzeczy jest bardziej odczuwany tylko przez jednego czy jedną ze współmałżonków. A ci, którzy bronią tzw. sexu oralnego, wcale nie chodzą do kościoła i do spowiedzi, albo najwyżej rzadko. Jest to więc w codzienności duszpasterskiej problem bardziej propagandowy niż realny. Oczywiście fani "sexu oralnego" chcieliby przyklepania tego przez Kościół, co czynią tacy oszuści i zwodziciele jak Recław, Szustaj, Knotz i ostatnio Bańka. Nie wiem, czy oni zdają sobie sprawę z tego, jak wielką krzywdę wyrządzają duszom i Kościołowi.
UsuńWięc jeszcze raz: zadaniem katolickiej teologii moralnej jest uwrażliwienie na zachowania, które są chore i destrukcyjne dla małżeństwa. Zwalczanie tego uwrażliwienia oczywiście podoba się zboczeńcom czyli sodomitom i dlatego usiłują wyszydzić zwłaszcza przez sztuczne, wydumane zarzuty.
"De facto oznaczałoby to, że (...) wszelkie dalsze dotykanie się, przytulanie, całowanie (...), przedłużanie "gry" - jest grzeszne."
UsuńTu się nie ma co śmiać, przypomnę może, że standardem katolickim przez wieki była klapka w koszuli nocnej, był pacierz małżonków, otwarcie klapki, szybkie co należy na misjonarza, zamknięcie klapki i spać.
"pomijam argument z higieny"
Warto tu doprecyzować, że jeśli księdzu w jego wypowiedzi chodziło o to, że ustan są czystsze i brudzą się penisem lub waginą, to jest to bzdura. Usta mają najwięcej zarazków, zaraz po odbycie więc to narządy płodne brudzą się przy oralu.
"Proszę sobie nie kpić."
UsuńTylko, że takim tokiem rozumowania wychodzi na to że Kościół sprowadza akt małżeński tylko do zwierzęcej kopulacji, mężczyzna wkłada organ męski w żeński i tyle byle spłodzić dziecko. Bez pieszczot, beż gry wstępnej itd. może nawet całować się nie można ? w końcu usta naturalnie nie służą do prokreacji....
Do Anonimowego z 7:02. Ksiądz zapewne odpisze (aczkolwiek nie chciałbym tu wypowiadać się w jego imieniu), że trochę jednak pan insynuuje, bo wszak "pieszczoty" są dopuszczalne. Tym niemniej jeżeli nałożymy na to warunek, że są dopuszczalne o tyle tylko, o ile prowadzą do ostatecznego celu; i jeżeli warunek ten potraktujemy ściśle (czyli np. jeżeli cel, tj. zdolność do spółkowania, został osiągnięty, to przestajemy się tym zajmować i przystępujemy do kopulacji) oraz jeżeli z pieszczot wykluczymy wszelkie "drażnienie" organów rodnych w sposób "naśladujący stosunek" (czy to dłońmi, czy ustami, czy czymkolwiek) - to rzeczywiście, klaruje się mniej więcej taki obraz, jaki raczył Pan nakreślić. W skrócie: że ideałem byłoby po prostu zapłodnić, ale przez wzgląd na niedoskonałość naszą Kościół pozwala jeszcze trochę się poprzytulać celem pobudzenia. Zresztą, pewien tradycyjny kapłan kiedyś tak mi to wyjaśnił, w sposób bardzo bagatelizujący: że cała przyjemność seksualna jest po prostu "nagrodą" za płodzenie, "bo inaczej mało komu chciałoby się to robić". No, nie powiedziałbym, że ta perspektywa prowadzi do uwznioślenia tego aktu. Z drugiej strony, może chodzi o to, że nie należy w nim szukać żadnej innej wzniosłości niż możliwe powołanie nowej duszy do egzystencji? --- Raz jeszcze podkreślę, że te detaliczne rozważania wywołał sam autor bloga. Przywoływane cytaty (tzn. przynajmniej niektóre z nich) albo są niejasne, albo - rozumiane ściśle - musiałyby prowadzić do niepokojących konkluzji, bliskich temu, co napisał Anonimowy z 7:02. Zresztą, jak już pisałem, spotkałem się z dokładnie taką perspektywą u pewnego amerykańskiego "teologa-amatora" (ale nie był to Ron Conte): że wszystko, co można, to nieuchronne zetknięcia ciał ("przywarcie", "przytulenie"), a wszelkie "deliberate stimulating of genitals" jest zabronione.
Usuń" wychodzi na to że Kościół sprowadza akt małżeński tylko do zwierzęcej kopulacji"
UsuńTak dokładnie jest. W katolicyzmie jest tylko ścisły rozum i wykonywanie czynności praktycznych, wedle celów naturalnych. Nie ma miejsca na przeżywanie, wniosłość doznań, romantyzm. Nazywano to przez wieki w środowisku katolickim zbędną bzdurą, trywialnością, którą gardzono. W katolicyzmie isnieją tylko naturalne powinności i ich realizacja sumienna, jest tylko rozum, jak u robotów. Tak postrzegani są prawdziwi katolicy zresztą przez lewaków, satanistów, czyli tych, co kierują się emocjami, wrażliwością itp. ckliwością oraz romantyzmem. Jest to też główne narzędzie propagandy antykatolickiej. Sam tak to postrzegam. Miłość nie jest w katolicyzmie wniosłym przeżywaniem i upajaniem się ciałem i jego pięknem, lecz narzędziem funkcjonowania w środowisku i załatwiania praktycznych spraw wedle wzorca boskiego - prawa naturalnego i objawionej moralności. Przykro mi, ale tak to wygląda właśnie w katolicyzmie. Dlatego tak wielu ludzi lgnie do protestanckich sekt, bo szukają emocji, kolorów w czarnobiałym świecie rozumu i atomatyzmu katolickiego.
"Tak dokładnie jest. W katolicyzmie jest tylko ścisły rozum i wykonywanie czynności praktycznych, wedle celów naturalnych. "
UsuńCo za bzdura :) To powinniśmy żyć realiami z dzungli. Cele naturalne to na przykład wybić wrogie stado przejąć ich samice i płodzić jak najwięcej potomstwa każdy z każdą. I najsilnijeszy gen przetrwa. To nie jest naturalne ?
"Nie ma miejsca na przeżywanie, wniosłość doznań, romantyzm. "
Współczuje kobietom które z Panem mają doczynienia.
"Nazywano to przez wieki w środowisku katolickim zbędną bzdurą, trywialnością, którą gardzono. "
jakieś zródło tej rewelacji ?
"W katolicyzmie isnieją tylko naturalne powinności i ich realizacja sumienna, jest tylko rozum, jak u robotów. "
Jakiś dokument potwierdzający tę rewelację ?
"Tak postrzegani są prawdziwi katolicy zresztą przez lewaków, satanistów, czyli tych, co kierują się emocjami, wrażliwością itp. ckliwością oraz romantyzmem. "
A Pan ma jakieś badania zrobione co myślą "lewacy" ?
"Jest to też główne narzędzie propagandy antykatolickiej. Sam tak to postrzegam."
Przykłady? Konkrety?
Bo to co Pan jak postrzega to Pana prywatna sprawa.
"Miłość nie jest w katolicyzmie wniosłym przeżywaniem i upajaniem się ciałem i jego pięknem, lecz narzędziem funkcjonowania w środowisku i załatwiania praktycznych spraw wedle wzorca boskiego - prawa naturalnego i objawionej moralności. "
Pan sobie sam wymyśla te definicje czy poda jakiś dokument ?
"Przykro mi, ale tak to wygląda właśnie w katolicyzmie."
W Pana własnej wersji katolicyzmu być może.
"Dlatego tak wielu ludzi lgnie do protestanckich sekt, bo szukają emocji, kolorów w czarnobiałym świecie rozumu i atomatyzmu katolickiego."
Tak wielu to znaczy ile? Statystyki pokazują ze protestanci to margines a katolików też coraz mniej.
Może sporo ludzi ma uprzedzenia czytająć takie bzdury na temat katolicyzmu jakie Pan propaguje ?
Czy Ksiądz się zgadza z Anonimowym 1Kwietnia 12:52?
Usuńprosze o odpowiedz
Usuńad "Anonimowy 1 kwietnia 2025 12:52"
UsuńAnonimowy widocznie nie ma pojęcia o katolicyźmie.
Przykład: od kiedy to sięganie językiem czy ustami do genitaliów jest romantyczne?
Ktoś tu ma zupełnie pomieszane.
>> Szukanie przyjemności poza właściwym połączeniem narządów rodnych - niezależnie od tego, czy w czasowej bliskości właściwego aktu czy nie - jest wyrazem nieuporządkowanej czyli chorej pożądliwości, która ma związek z onanizmem i zwykle jest jego skutkiem. --------------------------- Będę jednak drążył i nalegał na bardziej precyzyjną odpowiedź. Niekoniecznie sięgającą biologicznych detali, o ile da się je ominąć, nie tracąc przy tym na dokładności. Otóż z jednej strony pisze Ksiądz (w tym i / lub w poprzednich wpisach na ten temat), że godziwe są wszelkie pieszczoty, gesty, dotknięcia, spojrzenia etc. (niech będzie, ustalmy, że poza "sodomickimi"), które prowadzą do pełnego przeżycia aktu; co można rozumieć (czy dobrze to rozumiem?) jako wzajemne pobudzanie się na gruncie erotycznym (z ogólną intencją, by na koniec doszło do połączenia, tj. stosunku, zakończonego właściwie itd.). Z drugiej strony, czytamy nagle, że szukanie przyjemności (seksualnej) w czym innym niż właściwe połączenie narządów rodnych - jest grzeszne. Wait, zaraz, jak to powiedziałaby zanglicyzowana młodzież. Przecież te wszystkie dotknięcia etc., o których mówimy, owocują przyjemnością seksualną (być może niepełną, owszem). Koniec końców to zdanie, tak jak jest napisane, sugeruje nie tylko sprzeciw wobec "aktów sodomicznych", ale w ogóle swego rodzaju "minimalizm przyjemnościowy" - że również i dotknięć / spojrzeć może być tylko tyle, ile potrzeba do odbycia aktu; wynikałoby z tego, że np. pieszczenie się (wzajemnie), pobudzanie na różne sposoby (niech będzie, że bez "sodomickich połączeń"), zmienianie pozycji itd., owocujące podnieceniem - jest grzeszne, o ile tylko małżonkowie mogliby się bez niego obyć, przeżyć stosunek i na tym skończyć.
UsuńPo pierwsze, pornografia zawsze istniała, co widać chociażby w zabytkach sztuki pogańskiej, zarówno grecko-rzymskiej jak też innych kręgów kulturowych. Tylko dostępność była o wiele mniejsza niż obecnie.
UsuńPo drugie, nie ma sprzeczności. Czy innym jest szukanie przyjemności zmysłowej dla zaspokojenia pożądliwości, a czym innym pragnienie potomstwa w małżeństwie, które wiąże się z naturalnym zaspokojeniem pożądliwości, oczywiście w sposób uporządkowany. Kluczowy jest właśnie porządek. Zaspokojenie pożądliwości jest dobre i właściwe, ale tylko w połączeniu z wolą i zamiarem przyjęcia i wychowania potomstwa. Chodzi oczywiście o zasadniczą wolę i zamiar.
No dobrze, to już zmierzając z mojej strony ku końcowi... Nadal to jednak nie wyjaśnia rdzenia sprawy. Bo z wszystkich tych wywodów wynika, że np. "stymulacja manualna" jest dopuszczalna (choć oczywiście, jak wspomniałem, można się w katolickich internetach natknąć również na autorów, którzy są jej przeciwni, co wydaje mi się zupełnie błędne, ale w pewien sposób konsekwentne) - mimo że, jako żywo, również prowadzi ona do przyjemności i w jakiś sposób, nawet dość ewidentny, "imituje stosunek" (casus damskiej dłoni, męskiego palca, choćby) - a "ustna" już nie. Wygląda to tak, jakby: albo istniała jakaś "istotowa" (omalże sięgająca różnych filozoficznych dywagacji nt. "istoty", "natury", "celowości") różnica pomiędzy dłonią a ustami; albo jakby rzecz się sprowadzała do jakichś odczuć "estetyczno-kulturowych". I rzeczywiście: zdaje się Ksiądz oczekiwać, że czytelnik w pewnym momencie pacnie się w czoło i zawoła: "No, przecież to w oczywisty sposób paskudne, jak mogłem nie zauważyć! Jak w ogóle można dłoń z ustami porównywać?". Tylko że to jest argument, paradoksalnie, dość emocjonalny: z odczuć, wrażeń, przyzwyczajeń. Dość powiedzieć, że np. istnieli autorzy (o ile wiem, nigdy nie było to nauczanie dogmatycznej czy "wysokiej" rangi, ale jednak pogląd ten pojawiał się wśród niektórych moralistów czy świętych), którzy twierdzili, że jedyną właściwą (albo najwłaściwszą) pozycją jest ta, którą w dość niemądry sposób zwie się "misjonarską", zaś pewna inna jest niedopuszczalna, "bo tak robią zwierzęta". To, do czego się odnoszę, pobrzmiewa tym samym sposobem myślenia: "jak można, jak to w ogóle wygląda, porządny człowiek nigdy..." itd.
Usuń"Kluczowy jest właśnie porządek. Zaspokojenie pożądliwości jest dobre i właściwe, ale tylko w połączeniu z wolą i zamiarem przyjęcia i wychowania potomstwa. Chodzi oczywiście o zasadniczą wolę i zamiar."
UsuńAle mowa o przypadku kiedy stosunek kończy się "naturalnie" i może prowadzić do poczęcia więc gdzie tu problem ?
Mam pytanie ogólnie o kapłanów posługujących w Polsce FSSPX. Jest któryś kto jest przeciwieństwem KS Bańki i kto prezentuje dobry poziom wiedzy teologicznej? Kogo Ksiądz może polecić - o ile w ogóle kogoś?
OdpowiedzUsuń🙂
UsuńDziękuję Księdzu za ten głos! Całe to zwiedzenie modernistyczne to chyba pikuś przy tym jak zabłysnął x. Bańka z FSSPX. Boże miej nas w swojej opiece!
OdpowiedzUsuńA jednak nie taki pikuś. Nawet wziąwszy pod uwagę wyczyny ks. Bańki to duszpasterstwo Bractwa bije na głowę jakościowo modernizm.
UsuńJa mam pytanie niezwiązane z tematem. Co tradycyjna nauka Kościoła mówi nt. "relacji z Bogiem"? To określenie jest odmieniane przez wszystkie przypadki w czasie NOM, ale kilkokrotnie spotkałem się z tą zbitką m.in. u xBańki. Brzmi to jak coś zaczerpniętego prosto ze zboru protestanckiego, jednakowoż frapuje to mój umysł.
OdpowiedzUsuńW katolicyzmie relacja z Bogiem to dążenie do świętości, czyli posłuszeństwo nauce wiary i moralności. Natomiast w modernizmie czyli także u protestantów relacja z Bogiem to wprowadzanie się w stany rozrywkowe, ekstatyczne, emocjonalne.
UsuńBractwo BND/DGSE
OdpowiedzUsuń1 How grossly he was in the habit of abusing women even of high birth is very clearly shown by the death of a certain Mallonia. When she was brought to his bed and refused most vigorously to submit to his lust, he turned her p357 over to the informers, and even when she was on trial he did not cease to call out and ask her "whether she was sorry"; so that finally she left the court and went home, where she stabbed herself, openly upbraiding the ugly old man for his obscenity. Hence a stigma put upon him at the next plays in an Atellan farce was received with great applause and became current, that "the old goat was licking the does."
Unde nota41 in Atellanico exhodio proximis ludis adsensu maximo excepta percrebruit, “hircum vetulum capreis naturam ligurire.”
Hence a stigma put upon him at the next plays in an Atellan farce was received with great applause and became current, that “the old goat was licking the sex of his does.”
https://www.loebclassics.com/view/suetoniuslives_caesars_book_iii_tiberius/1914/pb_LCL031.375.xml
https://nodictionaries.com/text-word-note/3400119-ludis-adsensu-maximo-excepta-percrebruit-hircum-uetulum-capreis-naturam-ligurire
http://biblioteka.kijowski.pl/antyk%20rzymski/06.%20trankwillus%20gajusz%20swetoniusz%20-%203.%20%E5%BBywoty%20cezar%E3%B3w%20-%20tybe.pdf
TW Swetoniusz
Czym z technicznego punktu widzenia różni się - tak jak Ksiądz tych słów używa - "współżycie" (narządem nie służącym do prokreacji) od "pieszczot"? Przecież idąc tym tokiem rozumowania doszlibyśmy do wniosku - excuse moi, ale trudno tu uniknąć pewnych konkretów - że pobudzanie narządu męskiego (przez małżonkę) dłonią (obejmującą tenże narząd) też jest "imitacją stosunku"? (I rzeczywiście: można spotkać i takich autorów, jak niejaki Ronald Conte z USA, którzy potępiają również "manual sex", który w ten właśnie sposób rozumieją).
OdpowiedzUsuńNo właśnie, dochodzimy do absurdu, że skoro "dochodzi w tym do spółkowania narządów niesłużących do aktu płodnego. " że małżonkowie nie mogą robić nic żadnymi innymi narządami tylko płciowymi.
UsuńTylko, że robienie tylko narządząmi rodnymi stosunku płciowego nie jest absurdem, lecz jest dopiero wtedy w pełni spójne.
UsuńOtóż to. Niestety, Ksiądz tego nie precyzuje, a skoro już wchodzi w detale... Dla przykładu, idąc prezentowanym tokiem myślenia, moglibyśmy rzec, iż również palec małżonka wykonujący ruchy w narządzie niewiasty - to nic innego jak imitacja stosunku czy też "połączenie narządów" (w domyśle: niewłaściwe, boć przecież "palec nie do tego służy"). Wychodzi na to, że musielibyśmy się pogrążyć w jakichś detalicznych rozróżnieniach między "dotykiem", "połączeniem" itd. Nie wydaje mi się, by było to zdrowe. Można nawet spotkać dziwne teksty co większych rygorystów według których "prawdziwie zdrowa" seksualność nie wymaga żadnej gry, a tylko natychmiastowego osiągnięcia gotowości do kopulacji stricte. Pizwolę sobie nie linkować, bo tchnie to neurozą. Nie imputuję też tego szacownemu Autorpwi bloga, ale ostatecznie to on tu wywołał zagadnienie.
UsuńPrecyzuje, tylko trudno ci zaakceptować co ksiądz twierdzi. Twierdzi właśnie to, że skoro małżonkowie lub jedno z nich czują potrzebę to mają od tego narządy rodne aż do zaspokojenia używając tylko ich i tylko płodnie. I ksiądz to twierdzi.
UsuńNaturalnie, dle te narządy trzeba co najmniej pobudzić, chyba że żyjemy w wyidealizowanym świecie, w którym wystarczy do tego nagość, wzajemna obecność i ogólne przytulanie - a jeżeli komuś nie wystarczy, to będziemy mu imputować "przeżarcie mózgu pornografią" lub ze smutkiem stwierdzać chorobę potencji.
UsuńSłuszna uwaga. Czcigodny ksiądz nie zna się na tych kwestiach i bardzo dobrze ale pragmatyka życia małżeńskiego jest małżonkom znana. Młode małżeństwo jak się ma 20 lat być może takich problemów nie ma ale później może być tak iż aby mężczyzna jakby to powiedzieć stanął na wysokości zadania musi zostać przez żonę intensywnie pobudzony. I co w takim przypadku? Nie można? Z kobietami jest podobna sytuacja, nawet z młodymi. Też nie pewne czynności muszą kobietę rozbudzić i przygotować do penetracji bo w innym przypadku będzie odczuwać ból. Też nie można?
UsuńNo właśnie nie. W katolicyzmie niczego sam z siebie masz nie pobudzać. Albo czujesz samoistnie podniecenie i realizujesz mechanicznie jak wyżej wyjaśnione, albo nic nie pobudzasz tylko zajmujesz się normalnym życiem. Pobudzanie celowe już zajeżdża grzechem, bo skupiasz się celowo i woliatywnie oraz realizujesz pożądliwość, a ty masz tego nie robić sam, to ma się pojawiać w tobie z woli/dopustu Boga i masz z tym wtedy współpracować racjonalnie, czyli płodzić dzieci dla Boga.
Usuń(Albo czujesz samoistnie podniecenie i realizujesz mechanicznie jak wyżej wyjaśnione, albo nic nie pobudzasz tylko zajmujesz się normalnym życiem)
UsuńBzdura i ignorancja z zakresu zarówno medycyny jak i seksuologii. Otóż tak się składa, że mężczyzna może być pobudzony i mieć ochotę na współżycie z żona i jednoczenie mieć problem z erekcją.
(Pobudzanie celowe już zajeżdża grzechem, bo skupiasz się celowo i woliatywnie oraz realizujesz pożądliwość, a ty masz tego nie robić sam, to ma się pojawiać w tobie z woli/dopustu Boga i masz z tym wtedy współpracować racjonalnie, czyli płodzić dzieci dla Boga.)
Albo coś jest grzechem albo nie. Nie ma czegoś takiego że coś "zajeżdza" grzechem.
Realizowanie pożądliwości poprzez stosunek z żoną nie jest w katolicyzmie grzechem o ile mi wiadomo...
A kto mówi że sam??? Dyskusja cały czas się odbywa w kontekście aktywności żona + mąż.
Żeby spłodzić dziecko mężczyzna musi mieć erekcję - taki detal.
Gdybym był przełożonym x. Bańki, to po pierwsze- zakazałbym mu działalności internetowej (za dużo tego), żadnych wypowiedzi dla mediów itp. Po drugie- wysłałbym go na obowiązkowe "korepetycje" teologiczne. Takie decyzje byłyby z pożytkiem i dla duszy x. Bańki i dla dusz tych, którzy go słuchają.
OdpowiedzUsuńJemu trzeba przynajmniej 2-3 lata intensywnych i solidnych studiów teologicznych. Wtedy może by coś do niego dotarło. Problem bowiem jest nie tylko w braku rzetelnej wiedzy lecz także w osobowości, dokładniej w fałszywym przeświadczeniu o swojej wspaniałości. Ten człowiek potrafi sprzedawać najdurniejsze bzdury jako najwspanialszą mądrość. Tu jest główny problem.
UsuńMuszę się z Księdzem zgodzić. Zakładając, że Bractwu nie zależy na celowym demoralizowaniu, np. z polecenia bergoglianistów, to po tylu razach zwracania uwagi ks. Bańce on już dawno powinien był się zreflektować, a tu dalej to samo. Coś jest tam nie tak... z duszą... jakaś pycha czy czort gowie.
UsuńCzort go wie...
UsuńCzcigodny księże należy rozróżnić tzw. "seks orany" jako osobny akt (czyli kończy się wtryskiem nasienia poza drogami rodnymi kobiety) i jako powiedzmy wstęp do stosunku właściwego gdzie wszystko kończy się "po bożemu". Jeżeli chodzi o to pierwsze to wiadomo, że Kościół naucza iż to grzech ale w czy w drugim przypadku również? Może te wszystkie podręczniki na które ksiądz się powołuje dotyczą tylko tego pierwszego przypadku bo tak by wynikało z treści.
OdpowiedzUsuńProszę sobie nie kpić. Takiego rozróżnienia NIE ma w żadnym tradycyjnym podręczniku katolickiej teologii moralnej. I słusznie, bo to jest wymysł demolizatorów oralistów. Fakt, że sodomia odbywa się w związku z naturalnym aktem, nie czyni sodomii moralną. Wręcz przeciwnie: sodomia już nawet jako "gra wstępna" kala łoże małżeńskie i godność małżeństwa. Pociąg do sodomii ma z całą pewnością pochodzenie demoniczne. Nie jest przypadkiem, że jest typowa dla "domów publicznych" i stosunków homosexualnych, nie dla zdrowej relacji małżeńskiej opartej na wzajemnym szacunku, a nie na chorej pożądliwości.
UsuńMa Ksiądz zupełną rację. Potwierdzam, że to kompletnie chore i nienaturalne i mówię to jako żona i matka. Strasznie mi przykro, że w Bractwie dzieją się takie rzeczy i nikt na to nie reaguje, postaramy się z mężem napisac skargę ale wątpię czy to coś da niestety :-(
OdpowiedzUsuńNa pewno coś da. Napewno zasługę w niebie za to, że się zrobiło to, co można było zrobić. A to jest najważniejsze.
UsuńCzytając komentarze naprawdę można się utwierdzić w przekonaniu, że większość ludzi idzie do piekła. Podejście do małżonki/ka gorsze niż zwierzęta, bo zwierząt nie dotyczy moralność.
OdpowiedzUsuńik
Ksiądz wywołał temat, to i co dziwnego w tym, że ludzie zadają pytania. Argumenty typu "to przecież jest fe!", "uczciwa kobieta nigdy by (...)!" czy "serio nie widzisz, że coś tu nie gra?" to chwyty emocjonalne, a nie argumenty racjonalne vel scholastyczne.
UsuńNo bo większość idzie. Ewangelia wg św. Łukasza: "Wielu będzie próbować, ale niewielu się uda".
UsuńGeneralnie po wykładzie czcigodnego księdza odnoszę wrażenie że małżeństwo jest największym zagrożeniem dla zbawienia, bo nie dokonać tu jakiegoś grzechu jest chyba nie możliwe. Dotknę żonę tam gdzie nie trzeba i mam grzech ciężki....
UsuńAnonimowy1 kwietnia 2025 07:09 Proszę szanownego nie dotykać żony tam gdzie nie trzeba, a raczej proszę dotykać żonę tylko tam gdzie trzeba. To proste i trudne. Ale otwiera na rozmowę i wyraża szacunek `do i dla` żony. Samo użycie zwrotu `tam gdzie nie trzeba` już wyjaśnia sprawę. A jeśli się burzy szanowny to proszę uporządkować sprawy. To można porównać do ogrodu i do pielęgnacji ogrodu. Można go mieć uporządkowany i być zadowolonym ze swej ciężkiej pracy w ogrodzie i być zadowolonym ze swojej ciężkiej pracy i podjętego trudu. Ale ktoś przechodząc obok powie ` o nie to za dużo, to głupie, to chore, to niezdrowe tak, to nie dobra jest, za dużo pracy, to niepotrzebne` i pójdzie dalej, ale zaraz obok przejdzie kolejny ogrodnik i powie `jakie to piękne, też tak chcę, podoba mi się tak, postaram się lepiej, a jednak można w ten sposób`. To od nas samych zależy ile trudu w to wszystko włożymy przy pracy w ogrodzie. I pielęgnując ogród miłości swój i swojej małżonki i małżonka na odwertkę. Przypomnę, że tylko trudne rzeczy dają satysfakcję i pełne spełnienie. Jeśli jesteś katolikiem bracie/ siostro i podjęty został trud pracy ku górze, ku gwiazdom, ku Panu Bogu, pracy uszlachetniającej to ten trud jest we wszystkim- także w sprawach naszej seksualności. Mąż i ojciec niech pracuje nad sobą i na pytanie `dlaczego to czy tamto robisz` ma gotową odpowiedź `aby bardziej i mocniej kochać moją ukochaną żonę, dar od Pana Boga dla mnie w drodze do świętości`. Trzeba to zrozumieć i trzeba za tym pójść. Tak samo żona (jest tutaj wiele pań czytających i odpowiadających w komentarzach- i super) - ta żona powinna być odpowiedzialna za swojego męża ogrodnika miłosnego ogrodu małżeńskiego. Powinna wiedzieć, żeby go nie pobudzać i nie rozbudzać, bo ona jest (ta mężyna- pochodząca od męża) odpowiedzialna za jego oczy i dłonie, myśli i westchnienia. Jeżeli mąż się rozbudza, a nie zaspokoi pragnienia w żonie i z żoną to `wulkan namiętności eksploduje` Ksiądz Teolog pisał o tym powyżej wspominając dzieło tom trzeci o VI przykazaniu (i od razu przecież i IX przykazaniu, i od razu ostatnie ubiegłotygodniowe czytanie o Zuzannie- niewinnej młodej kobiecie, pięknej jak antylopa czy sarna, na którą zapuścili oko i zagięli parola ci dwaj starzy `młodziankowie` z nieuporządkowania i z rozbudzania namiętności serca). Mężczyzno trzymaj oczy na uwięzi, kochaj swoją żonę, szanuj ją i z szacunku dla niej i do Pana Boga pracuj nad opanowaniem siebie. Gdy ten trud podejmiesz a dobry Pan Bóg pobłogosławi i nagrodzi trud ciężkiej pracy większość tych pytań z komentarzy szanownych piszących przede mną zniknie, nie będzie miało prawa bytu. A szukanie odpowiedzi na nie tylko pokaże że jest `w sercu nie ład a raczej nieład`. Przecież jak jest w mężu czyste serce i spojrzenie na kochaną żonę to usta same zawołają za psalmistą "o jakże piękna jesteś ukochana moja". Jak to mówio w internetach #taktrzebażyć
UsuńZależy czy dotkniesz przypadkiem czy intencjonalnie.
UsuńA co do niemożliwości, oczywiście, że to niemożliwe niezgrzeszyć w małżeństwie: "Dla człowieka to niemożliwe". Ale od tego masz właśnie sakramenty święte: "Dla Boga wszystko jest możliwe".
A za św. Pawłem, lepiej jest żyć z małżeństwie niż płonąć.
A ja myślę, że Ksiądz nie wymyśla jaj kwadratowych tylko krytykujący próbują na siłę tłumaczyć się niewiadomo z czego... być może z własnych pornopochodnych skłonności.
UsuńSugerowanie, że relacje mąż - żona są "pornopochodne" jest chyba daleko idącym nadużyciem.
UsuńDaleko idące nadużycie to jest przeświadczenie, że głowa jest stworzona po to, żeby nią sodomić. Ludzie to nie zwierzęta, żeby tak jak pies psu wsadzać pysk pod ogon.
Usuńik
ik hmm no tylko że tak najpierw opieramy się o rzekome "prawo naturalne" a potem mówimy że ludzie to nie zwierzęta, tylko że "prawo naturalne sprowadza właśnie ludzi do zwierząt, że mają tylko kopulować narządami rodnymi w celu spółdzielnia wszystko inne grzech, jestże tu sens ?
UsuńKażdy gatunek ma swoje zasady naturalne, w tym zasady tego co jest dewiacją, a co nie jest ze wszystkimi tego skutkami.
Usuń"Daleko idące nadużycie to jest przeświadczenie, że głowa jest stworzona po to, żeby nią sodomić. "
UsuńA skąd Pan wie do czego stworzona jest głowa?
"Ludzie to nie zwierzęta, żeby tak jak pies psu wsadzać pysk pod ogon."
Jak Pan ma takie skojarzenia to chyba Pan ma jakiś dogłębny problem seksualny ale proszę nie mierzyć innych własną miara.
"Każdy gatunek ma swoje zasady naturalne, w tym zasady tego co jest dewiacją, a co nie jest ze wszystkimi tego skutkami."
UsuńGdzie te zasady są spisane, jaki autorytet o tym decyduje, Pan ?
Zwierzęta nie są zdolne do "dewiacji". Zwierzęta po prostu kopulują w celu przedłużenia gatunku i kieruje nimi instynkt.
Budzi moje wiele zdziwienie jak wiele ludzi tutaj sprowadza do tego poziomu ludzi...
Skarga wysłana :) Ciekawe czy będzie reakcja
OdpowiedzUsuńJawna czyli odpowiedź dla ciebie nie będzie. Ale wzrost skarg na modernistów zrobi im presję i oni to zauważą.
UsuńNazywanie FSSXP modernistami to je dobre, tego jeszcze nie grali ;)
UsuńJak nie grali jak sedewakantyści ciągle ich przyrównują do modernistów.
UsuńA co to już osobny oddział w psychiatryku :)
UsuńDlaczego w psychiatryku? Akurat na obecną sytuację nie byłbym taki pewien, że się mylą.
UsuńObecna sytuacja nie ma nic do rzeczy. Papież jest papieżem nawet jak taki jak Franciszek ale jest.
UsuńHeretyk nie jest papieżem więc nie ma czegoś takiego "jak taki jak Franciszek ale jest". I ta sprawa w przyszłości z pewnością powróci, zresztą nie tylko co do Bergoglio, ale również do innych domniemanych papieży posoborowia.
UsuńA kto oznajmia że papież jest heretykiem ?? Pan lol ? Otóż nie ma w KK instytucji która jest wstanie to orzec zgodnie z prawem i ściągnąć papieża z urzędu. Doktorzy Kościoła się nad tym głowili ale oficjalnie nic w prawie kościelnym nie postanowiono.
UsuńHeretyk po prostu nie jest papieżem i nie ma czegoś takiego jak procedura orzekania herezji. W teorii przyszły prawowierny (i w konsekwencji ważnie sprawujący urząd) papież może coś takiego orzec, ale herezja wyklucza możliwość objęcia urzędu bez orzekania.
UsuńCzyli że odpowiedź x. Bańki to w zasadzie strzał w stopę ?
OdpowiedzUsuńKolejna skarga została wysłana. Oby było ich jak najwięcej!
OdpowiedzUsuńCzy ja dobrze rozumiem? Kara wiecznego potępienia - nieskończone męki piekielne - za loda? W jaki sposób nazwać bóstwo, które w ten sposób karze swoich wyznawców?
OdpowiedzUsuńMoże Pan sobie wymyślać bóstwo i nazywać je jak uzna Pan za stosowne. Nikt nie zabroni.
UsuńW katolicyzmie natomiast kwestia wiecznego potępienia to osobisty wybór każdego człowieka a nie "kara od bóstwa".
No niezupełnie. Ludzie nie wybierają sobie, że chcą do piekła. Wybierają inne rzeczy, a za te wybory to Bóg pakuje ludzi do piekła. To zasadnicza różnica.
UsuńZasadnicza różnica jest taka, że pan sobie wymyśla osobiste teorie, nie mające nic wspólnego z katolicką teologią. Można i tak, tylko po co? Sam siebie Pan chce przekonać, że pańska wymyślona teza jest słuszna? Droga wolna.
UsuńOto odpowiedzieć:
OdpowiedzUsuń"Dziękuję za wiadomość i troskę.
Informuję, że poniżej wymieniowy fragment zostanie usunięty, a dodano poniższą notatkę Księdza Bańki.
Życzę obfitych łask Bożych w nadchodzącym okresie MĘKI PAŃSKIEJ i lączę błogosławieństwo.
Ks. Karol Stehlin
Pytanie dotyczące aktu małżeńskiego ( 31:18 ) wzbudziło dosyć duże poruszenie. Jeśliby profesjonaliści potrzebowali źródeł odsyłam do Noldina (oczywiście po łacinie) str. 576 i 604: https://ia903408.us.archive.org/13/items/summatheologiaem0000nold/summatheologiaem0000nold.pdf
Nie zachęcam natomiast osób świeckich do studiowania podręczników do teologii moralnej - zwłaszcza w tematach czystości może się to okazać dużą okazją do pokus (numery stron dotyczą wewnętrznej numeracji pliku pdf; w wydaniu papierowym to strony 78 i 106 z „de sexto praecepto”).
Edit: Pytanie dotyczące pieszczot oralnych w ramach naturalnego stosunku małżeńskiego wywołało wiele emocji i nieporozumień. Moja odpowiedź nie była wystarczająco precyzyjna i najwyraźniej powyższe informacje nie rozwiały wątpliwości licznych pytających. Temat dotyczy spraw intymnych i lepiej ich nie omawiać w szczegółach w przestrzeni publicznej. Odnośnie samego pytania: takie akty wzięte same w sobie nie są zgodne z naturalnym porządkiem, gdyż używa się organów nie do tego, do czego zostały stworzone. Jeśli jednak akt małżeński odbywa się co do zasady w naturalny sposób dopuszczalne są tzw. acti luxuriae imperfecti - więc akty towarzyszące intymnych dotyków i pocałunków, o ile wykluczone jest zagrożenie pełnej satysfakcji poza aktem małżeńskim. Niektórzy teolodzy moralni uważali, że czynności, których dotyczy omawiane pytanie, nigdy nie są dokonywane w małżeństwie z czystego upodobania sprośności, i dlatego nie jest koniecznym wyjęcie ich z ogólnych zasad dotyczących aktów luxuriae imperfecti. Jednak lepiej przyjąć za większością teologów, że tych czynności należy unikać, aby nie dopuścić się grzechu choćby lekkiego. "
Dziękuję. Uzupełniłem post scriptum.
UsuńCzcigodny X. Karl Stehlin więc również się kompromituje ? Nie zna łaciny czy nie patrzy co X. Bańka wypisuje ??
OdpowiedzUsuńDlaczego "Teolog katolicki" na publicznym blogu umieszcza komentarze od użytkowników, zawierające techniczne i często perwersyjne opisy szczegółów aktywności seksualnej, do których swobodny dostęp mogą mieć dzieci i niepełnoletnia młodzież, skoro wprost wyczerpuje to znamiona zgorszenia maluczkich, gdyż stanowi zachętę do grzechu oddziałując na wyobraźnię?
OdpowiedzUsuńRozmawiają dorośli o dorosłych sprawach. Jak jakieś "dzieci i niepełnoletnia młodzież" tutaj coś czyta to nie Ksiądz za to odpowiada tylko rodzice tych dzieci. To po pierwsze. A po drugie, gdzie Pan tu widzi coś perwersyjnego? Głodnemu chleb na myśli ?
UsuńProszę wskazać, które są gorszące. To raz.
UsuńPo drugie, myślę, że obecnie zwłaszcza młodzież ma przez internet dostęp do wszelkich informacyj i tutejsze raczej nie są nowością.
Po trzecie, myślę, że trzeźwe przedstawienie prawdy o tych sprawach u człowieka o zdrowej konstrukcji psychiczno-duchowej wzbudzić może jedynie wstręt i obrzydzenie i powinno raczej uodpornić niż wzbudzać ciekawość.
Anonimowy2 kwietnia 2025 12:40
UsuńNie zadaję pytania Panu, lecz Księdzu, mimo to odpowiem na komentarz. "Tutaj" jest w przestrzeni publicznej internetu, takiej samej jak jakakolwiek inna publiczna przestrzeń, gdzie dostęp ma każdy, przy czym w odróżnieniu od niej "tutaj" nie da się ze stuprocentową pewnością sprawdzić, kto stoi po drugiej stronie. Rodzice mają prawo oczekiwać, że na katolickim, publicznie dostępnym i otwartym blogu - zwłaszcza piętnującym wszelkie wypaczenia - ich dzieci znajdą wyłącznie to, co jest dla nich pożyteczne.
Cóż stoi na przeszkodzie, by skorzystać z możliwości utworzenia forum niepublicznego dla dorosłych z kluczem dostępu? Bynajmniej nie jest to czymś nierealizowalnym w dobie powszechnego dostępu do internetu. To po pierwsze. Po drugie, skoro nie zauważa się w uporczywie powtarzających się plastycznych opisach - choćby pozornie mimochodem lub rzekomo uzasadnionych koniecznością dojaśnienia - technikaliów (w tym przynajmniej ocierających się o sodomię) niczego perwersyjnego, to może prędzej należy szukać przejedzenia u siebie niż głodu u bliźnich, że odniosę się do użytej przez Anonimowego analogii gastryczno-trawiennej.
teologkatolicki2 kwietnia 2025 12:42
UsuńRaz, choćby tu (nie zamierzam cytować):
"Anonimowy31 marca 2025 06:14"
"Anonimowy31 marca 2025 15:25"
"Anonimowy1 kwietnia 2025 08:50", a także pod innymi wpisami o podobnej tematyce.
To są wprost wskazówki: co, jak i czym, nawet jeśli zdają się pozornie wykazywać krytykę czy chęć wyjaśnienia.
Dwa: to, że "obecnie", "wszędzie" i "wszelkie" nie jest żadnym argumentem, a to czy "raczej nie są nowością" nie dotyczy wszystkich, gdyż są tacy, dla których może być nieodwracalnym ciosem w niewinność i tu pytanie, na które oczekuję odpowiedzi Kapłana: czy powszechne w praktyce Kościoła i zalecane przez mistrzów duchowych, spowiedników, świętych jako wychowawcze, służące wzmocnieniu cnoty czystości maluczkich było takie jak tu, publiczne opisywanie technicznych szczegółów tudzież wyobrażeń o nich, nieraz wręcz wynaturzonych praktyk pożycia z alkowy?
Trzy: owszem, jednak trzeźwe oznacza uczciwe i zdrowo powściągliwe, wystarczające dla zrozumienia stosownie wedle możliwości, a nie każdy dysponuje tymi samymi. Nawet zdrowa konstrukcja psychiczno-duchowa może nie unieść ciężaru treści, jeśli pochodzą spoza jej naturalnego obszaru pojęcia i doświadczenia, zwłaszcza z zakresu seksualności. Wówczas raczej może się załamać niż wzmocnić. To nienormalna potrzeba epatowania publicznego szczegółami tego rodzaju świadczy o niezdrowej konstrukcji psychiczno-duchowej, którą należy leczyć treściami przeciwnymi do wywołujących chorobę (nie zaś uodparniać "terapią" typu: "podobne podobnym"), co o ile wiem, tradycyjnie zalecał był Kościół przez wieki.
Rodzice potrafią żyć w bańce mydlanej, że dziecko nie usłyszało wcześniej niż od nich o różnych sprawach od rówieśników. Tu ksiądz piętnuje wynaturzenia i jeśli dziecko umie czytać ze zrozumieniem, to wątpię że postrada zmysły, bo świat mediów i tak wszędzie serwuje podkręcane emocje i obsceniczność i takie treści z komentarzy wątpię żeby były zaskoczeniem. Obawiać się mogą rodzice, żeby nie zostali zapytani przez dziecko po przeczytaniu tego postu o to czy robili takie rzeczy, ale to już jest ich problem.
UsuńDokładnie tak jak Ksiądz pisze. W ogóle to jeszcze raz WIELKIE DZIĘKI, że Ksiądz podjął się tematu. Takie sprawy trzeba od razu nagłaśniać. Deo Gratias!!
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że Szkoła Akwinaty kasuje niewygodne komentarze :)
OdpowiedzUsuńNo cóż być może mądry Tomasz z Akwinu tak mówił ale nawet on nie był nieomylny, zwłaszcza że pisał kilkaset lat temu i wtedy ogólne poglądy na temat seksualności były inne.
OdpowiedzUsuńByć może dzisiaj miałby inną perspektywę na tę sprawę. Poza tym to czy kwestia grzeszności seksu oralnego jest ustanowiona jako nieomylny dogmat? Widziałem przykład średniowiecznej teologii moralnej w której było napisane że jedzenie dla przyjemności to grzech, nie można każdego przykazania rozpatrywać na tysiąc podpunktów
To ciekawa kwestia. Ciągle słyszę, że religia katolicka jest oparta na rozumie i jest za rozwojem "nauki". Ale jak nauka coś ogłasza w sprawach seksualności to już jest beee bo Św. Tomasz 500 lat temu pisał cos innego, jestże tu sens ?
UsuńNo bo to akurat jest szczególny przypadek, chociaż kościół jest za rozwojem nauki to akurat to czy kradzież czy cudzołóstwo zawsze była i będzie grzechem, i to się nie zmieni, i bardzo mało zasad moralnych się zmienia czy może się zmienić przez naukę
UsuńDziękuję za zajęcie się tą sprawą.
OdpowiedzUsuńTrochę bokotematycznie. Żyjemy w chorych czasach gdzie niestety, króluje pornografia. Ile w pewnych zachowaniach jest własnej winy a ile wyuczonych w środowisku zachowań szczególnie iż o pewnych grzechach nie mówi się na katechezie ani nawet nie mówiło w latach 80. W rachunku jest tylko podane lakonicznie co jest grzechem. I jeszcze jedna sprawa. Czy dawniej było lepiej czy po prostu nie poruszało się pewnych spraw?
OdpowiedzUsuńTego typu zachowanie nie powstało wraz z pornografią ale było znane od dawna co dowodzi to iż sam czcigodny ksiądz powołuje się na pisma sw. Tomasza. A chyba w Jego czasach nie "królowała pornografia". Zadziwiające jak wielu widzi wszędzie pornografię jak tylko mowi się o seksie. Chyba jakieś osobiste problemy i uzależnienia?? Otóż w pornografi nie jest pokazane współżycie sakramentalnych małżonków, wręcz przeciwnie. Tego typu analogię to w najlepszym przypadku oszołomstwo...
UsuńPoruszało się na wykładach dla przyszłych duszpasterzy, żeby wiedzieli, jakie problemy pojawiają się w konfesjonale.
UsuńPoruszano też na naukach przedmałżeńskich.
Oczywiście nie było tak powszechnego dostępu do pornografii i tym samym tyle wypaczenia umysłów i zmysłów. Jednak należy mieć na uwadze, że w tych sprawach fundamentem jest zdrowe wyczucie, zdrowy rozsądek. I to jest właśnie klucz do problemu: zwalczanie zdrowego rozsądku i zdrowego zmysłu już choćby estetycznego bezpośrednio sprzyja tego typu zboczeniom. Dlatego właśnie forsuje się we wierze i religijności irracjonalność i uczuciowość, a zwalcza rozumność i zdrowy rozsądek. I to jest przyczyna rozpowszechnienia dewiacyj.
Do Anonimowego z 19.16
UsuńOczywiście iż nie powstały pewne zachowania wraz z ogólnym dostępem do pornografii. Były wszak w i w starożytności (zresztą pewne formy pornografii również były w starożytności o czym świadczą starożytne freski czy wizerunki na starogreckich naczyniach).
"o pewnych grzechach nie mówi się na katechezie ani nawet nie mówiło w latach 80" Kościół nie nadążą za zmianami w świecie, tak "panuje pornografia" jest swobodny do niej dostęp, postępuje laicyzacja, ludzie mają gdzieś nauki Kościoła w tych sprawach. Jest ogólnie ogromna seksualizacja wszystkiego. Co na to Kocioł?? Na naukach przedmałżeńskich uczą z uporem maniaka jak używać metod tak zwanych NPR jako antykoncepcji (niezgodnie z nauką Kościoła). Bo jakby się powiedziało małżonkom że jak dziecka nie chcą to seksu nie ma to by się kazali im puknąć w głowę. Takie czasy...
UsuńDo Anonimowego z 6.45.
UsuńMoże trzeba zacząć mówić bardziej zrozumiałym językiem? Owszem jest seksualizacja wszystkiego. Pornografia wpycha się wszędzie. Nawet na FB. Nauki przedmałżeńskie to inna jeszcze sprawa. Mówi się o czystości przedmałżeńskiej podczas gdy wiele kobiet tam jest w ciąży. Św. Tomasz z Akwinu mówił ogólnie a i czasy, w których żył dla bogaczy nie były takie święte.
Czasy święte nigdy nie był i nie będą. Natomiast teraz to już totalne pogaństwo. Zastanawiam się czy jak kiedyś Bóg zezwolić na rozwody ze względu na "zatwardziałość serc" teraz tez nie powinien trochę "rozluźnić" zakazy bo w praktyce to chyba nie są już praktycznie przez nikogo przestrzegane. Nawet przez tak zwanych "praktykujących" katolików.. ale to taka dygresja. Bo generalnie, tradycyjna nauka katolicka - a nie to co tworzą posoborowi z NPR - jest w tych czasach nie do przyjęcia w zasadzie....
UsuńDo Anonimowego z 7.50
UsuńMa Pan rację iż naukę moralną Kościoła mało kto przestrzega. Na ile to jest nieświadomość grzechu a na ile zniewolenie wszechobecnym grzechem nie wiem. Grzech ciężki to świadome i dobrowolne przekroczenie praw Pana Boga w materii ciężkiej. Na ile w czasach obecnych jest dobrowolne? Spotkałem się z opiniami iż kiedyś to było. A właśnie iż tak nie było bo moralność obowiązywała ubogich i to też nie tak do końca bo cały czas mówimy o pełnej świadomości grzechu.
"Ma Pan rację iż naukę moralną Kościoła mało kto przestrzega. Na ile to jest nieświadomość grzechu a na ile zniewolenie wszechobecnym grzechem nie wiem. "
UsuńPrawdopodobnie jedno i drugie. Nauki przedmałżeńskie sprowadzą się do tego jak dopasować katolików do świata czyli że mogą uprawiać seks jak chcą i kiedy chcą wykorzystując NPR. Inna nauka byłby prawdopodobnie nie do przyjęcia. Coś takiego jak życie w abstynencji w tym świecie jest nie do pomyślenia. Nawet w kwestii duchowieństwa coraz więcej mówi się o zniesieniu celibatu...
"Grzech ciężki to świadome i dobrowolne przekroczenie praw Pana Boga w materii ciężkiej. Na ile w czasach obecnych jest dobrowolne? Spotkałem się z opiniami iż kiedyś to było. A właśnie iż tak nie było bo moralność obowiązywała ubogich i to też nie tak do końca bo cały czas mówimy o pełnej świadomości grzechu."
Ogólnie to pewnie i jedno i drugie. Niektórzy nie są świadomi a co do dobrowolności, sprawa skomplikowana bo jeżeli już od małego dzieci są seksualizowane, chcą w szkołach wprowadzić system masowej demoralizacji już od 4 lat. To później taki człowiek jak wchodzi w małżeństwo jest już tak zepsuty iż przestrzeganie moralności katolickiej może być niemożliwe...
Wciąż dość ułomny tok rozumowania że wszyscy małżonkowie którzy chcą żyć bez grzechu są skażeni pornografia. Bo podczas aktu chcą robić inne rzeczy niż tylko prymitywna zwierzęca kopulacja. Zabawne zresztą te argumenty że raz psjoczy się na zezwierzęconą pornografię a potem akt małżeński też się do tego sprowadza....
OdpowiedzUsuńJa mam inne przemyślenia... Dlaczego ksiądz B. porusza takie tematy publicznie? Nie ma innych? A mężczyźni tutaj piszący brednie - zapraszam na egzorcyzm. Fatalna kondycja polskiego społeczeństwa...
OdpowiedzUsuńPo 1) skoro wierni pytaja o takie rzeczy dlaczego ksiądz ma nie poruszać tematu?
Usuńpo 2) gzie i kto pisze brednie? cos bardziej merytorycznego niż wysyłanie wszystkich na egzorcyzm ?
Uderz w stół, a urażeni sodomici się odezwą. Obraza majestatu i fochy.
OdpowiedzUsuńNa szczęście, żeby się nie załamać jest Najczystsza Matka Boża i Ona niech mi będzie pocieszeniem po zobaczeniu komentarzy pisanych przez zezwierzęconych hedonistów!
1 P 4,18
"A jeśli sprawiedliwy z trudnością dostąpi zbawienia, to bezbożny i grzesznik gdzież się znajdą?"
Większość katolików dobrowolnie idzie na potępienie!
"Uderz w stół, a urażeni sodomici się odezwą."
UsuńJak Pan kogoś obraża nie dając argumentów merytorycznych to raczej nie dziwne?
Kogo Pan nazywa "sodomitą" i dlaczego?
"zezwierzęconych hedonistów!"
Ciekawe czy Matce Bożej się podoba, że Pan kogoś bezpodstawnie obraża?
Anonimowy3 kwietnia 2025 10:50
UsuńPełna zgoda. Dziękuję za ten komentarz.
Swoją drogą, dyskusja ta - i nie tylko ona - skłania do postawienia jeszcze jednego pytania, już bardzo ogólnego. Mianowicie: jaka właściwie jest w teologii (moralnej i nie tylko) rola argumentu z autorytetu? Przecież np. na gruncie filozofii jest to argument słaby, co chyba przyznają nawet tomiści (a może zwłaszcza oni?). Tymczasem dyskusje teologiczne bardzo szybko zmieniają się w: "św. Tomasz twierdzi / św. Alfons Liguori napisał / zgodna opinia teologów brzmi..." - prawie bez wnikania w to, DLACZEGO tak twierdzili (jak to uzasadniali).
OdpowiedzUsuń
Usuń@arwentur
jeszcze bardziej słabe jest odwoływanie się do jakiegoś "prawa naturalnego" które nie jest nigdzie spisane ani zdefiniowane tylko każdy sobie coś tam uważa po swojemu albo że odwołujemy się do "rozumu", tak tylko że każdy też ma swój rozum i interpretuje inaczej
trochę metodyka jak protestackie solo scriptura, niby każdy protestant odwołuje się do Biblii ale wychodzi późnej, że każdy wymyśla cos innego czasami sprzecznie do innych
Zaznaczę tylko, że moim celem nie było ironizowanie. To jest autentycznie ciekawy temat: dlaczego tak wiele dyskusji teologicznych, niezależnie od tego, czy dotyczą moralności seksualnej czy wakatu papieskiego albo rozumienia dogmatu o Trójcy, sprowadza się do przerzucania cytatami z autorytetów. Oczywiście nie przeczę, że często w tych cytatach zawarta jest pewna argumentacja, ale nierzadko dyskutanci nie są nią jakoś szczególnie zainteresowani: wystarczy im napisanie, że według św. Tomasza czy Jana Chryzostoma jest "tak i tak".
Usuń