Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą gospodarka. Pokaż wszystkie posty

Jakie podatki są sprawiedliwe?



Podatek jest obowiązkową daniną na poczet wypełniania przez państwo jego zadań. Tym zadaniem jest - najogólniej mówiąc - dobro wspólne obywateli, wszystkich obywateli, bez różnicy. Państwo powinno gwarantować równość nie tylko wobec prawa, lecz także w udziale co do dobra wspólnego.

Zadania czyli funkcje państwa mogą być różne i ulegać zmianom w zależności od danych potrzeb. Dlatego konieczne jest dopasowywanie także systemu podatkowego w zależności od tego, które rozwiązania służą najlepiej dobru wspólnemu. Stałe są i powinny być zasady etyczne, natomiast ich zastosowanie w danym państwie może i powinno być zmienne, gdy tego wymagają okoliczności. Inne na przykład są potrzeby w sytuacji wojny, a inne w sytuacji wewnętrznego zagrożenia bytu czy to duchowego czy biologicznego.

Zachodzi oczywiście współzależność między dobrem indywidualnym - należycie rozumianym - a dobrem wspólnym. One się nie wykluczają lecz nawzajem warunkują. Dlatego fałszywy jest zarówno indywidualizm (nazywany często ogólnie kapitalizmem) jak i kolektywizm (nazywany często socjalizmem). Jest to szczególnie widoczne w kwestii podatków. Im więcej państwo pobiera podatków, tym bardziej szkodzi dobru indywidualnemu i ostatecznie też wspólnemu, jeśli nie przeznacza środków pochodzących z podatków na odpowiednie cele, czyli służące dobru wspólnemu. Tak jest, gdy nie pobiera - obojętne z jakiego powodu - odpowiedniej ilości środków dla realizacji chociażby bezpieczeństwa publicznego czy obronności militarnej, gdyż uderza to w interes wszystkich obywateli.

Istotne jest właściwe rozumienie dobra wspólnego. Nie jest ono przeciwieństwem dobra indywidualnego, lecz egoizmu. Tak samo jak na poziomie indywidualnym, również na poziomie wspólnotowym jest to dobro - odpowiednio do natury człowieka - o wymiarze zarówno materialnym i biologicznym jak też duchowym. Także te wymiary się nie wykluczają, lecz są w pewnym sensie współzależne, aczkolwiek z zachowaniem hierarchii. Tak np. sprawy religii, kultury, edukacji stoją wyżej niż sprawy zamożności materialnej, aczkolwiek bez odpowiedniego poziomu bytu materialnego nie sposób jest poświęcić czas i uwagę na sprawy duchowe. Należy też pamiętać o granicach kompetencji państwa zarówno w kwestiach gospodarczych jak też duchowo-kulturowych. Według etyki katolickiej istotną funkcją państwa jest pomocniczość, nie zastępowanie działań jednostek, rodziny i społeczności. Państwo nie ma prawa dyktować ani działalności gospodarczej ani duchowej. Ma jednak obowiązek chronić i wspierać, gdzie i na ile jest to konieczne, oraz służyć dobru wspólnemu.

Sprawiedliwość nie oznacza równości. Dotyczy to także kwestii podatków. Dlatego fałszywe jest domaganie się pogłównego czy takiej samej procentowej dla wszystkich. Ewangeliczna zasada: "komu więcej dano, od tego więcej wymagać się będzie" (Łk 12, 48) dotyczy także podatków. Oznacza to: jeśli komuś społeczeństwo i państwo - w różny sposób - stworzyło korzystne warunki do wzbogacenia się, wówczas ma on obowiązek większej daniny w postaci podatków. Kto np. bez własnej winy - lecz np. z powodu braku odpowiednich zdolności czy umiejętności mimo starań - zarabia mniej czy tylko minimalnie, pokrywając jedynie podstawowe potrzeby exystencjalne, ten ma prawo nawet do zwolnienia od podatku np. w postaci kwoty wolnej od podatku. Obowiązkiem państwa jest zapewnienie takich warunków prawnych i gospodarczych, by nikt dokładający swoich starań nie cierpiał niedostatku w podstawowych potrzebach jak pożywienie, godziwe mieszkanie oraz godziwy wypoczynek. Nie ma to nic wspólnego z socjalizmem, lecz wynika z istoty i natury państwa.

Przekładając te zasady na system podatkowy w Polsce należy powiedzieć niestety, że jest on skrajnie niesprawiedliwy, antypolski - wymierzony przeciw dobru narodu polskiego - i tym samym niemoralny. A to z następujących powodów:
- Fałszywa i zgubna niejasność i niespójność określenia zadań państwa, co skutkuje przerostem biurokracji państwowej w każdej dziedzinie.
- Skrajnie niesprawiedliwe obciążenie podatkowe najmniej zarabiających, którzy stanowią ok 2/3 społeczeństwa. Hamuje to i tłumi ich aktywność zarówno gospodarczą, jak też intelektualną i kulturalną. Prowadzi to do emigracji zwłaszcza młodych, ambitnych i pracowitych.
- Skrajnie niesprawiedliwe faworyzowanie najwięcej zarabiających, co powoduje niezgodę społeczną i skrajny wyzysk. Jest to zarówno efekt wpływu wąskiej grupy najzamożniejszych na polityków, jak też czynnik wzmacniający i utrwalający ten wpływ.

Konkretny przykład: mężczyzna zarabiający w zachodnich krajach Uni Europejskiej przeciętną pensję pracowniczą 2 tys. eurów płaci de facto - dzięki kwocie wolnej od podatku dochodowego - około 10 % daniny podatkowej jako nieżonaty (9 tys. eurów wolnych od opodatkowania), a jako żonaty (18 tys. eurów bez opodatkowania) może nawet 2-3 %. W Polsce natomiast taka osoba może przekroczyć nie tylko kwotę wolną od opodatkowania (8 tys. zł) lecz także próg dla niższego opodatkowania (85 tys. złotych) i płaci wtedy 32 % podatku od dochodów. To jest właśnie główny powód emigracji młodych, zdolnych i ambitnych, co de facto skutkuje zapaścią demograficzną. Ponadto blokuje to chęci oraz inicjatywę pozostających w kraju, gdyż godzi w ich motywację.

Czyż więc rację mają ci, którzy domagają się takiej samej stopy procentowej podatku dla wszystkich? Nie mają. Z prostego powodu, który łatwo jest zrozumieć na przykładzie: jeśli menedżer zarabia miliony netto rocznie, a kobiecie sprzątającej jego biurowiec płaci 15 tys. rocznie, to nie trzeba być specjalnie wyczulonym moralnie, by dostrzec jaskrawą dysproporcję. I nie ma to zupełnie nic wspólnego ani z socjalizmem ani z pożądaniem cudzej własności. Wchodzi tutaj bowiem pojęcie płacy godziwej i tym samym odpowiedniego traktowania swoich pracowników. Państwo ma tutaj obowiązek nie tylko uniemożliwienia tego typu dysproporcji, lecz także pobrania wyższego procentowo podatku od menedżera czy to w formie wyższej stopy procentowej, czy w formie podatku od luxusu (np. typu własny jacht, własny samolot, luxusowe nieruchomości na cele prywatne). Ten obowiązek wynika z natury każdego posiadania: każde posiadanie, zwłaszcza ponadprzeciętne, jest wynikiem nie wysiłku indywidualnego, aczkolwiek wkład indywidualny może być wyjątkowy i ponadprzeciętny, co oczywiście także powinno mieć swoje odbicie w wynagrodzeniu. Posiadanie zawsze jest efektem wysiłku społecznego, czy to poprzednich pokoleń (rodziny, narodu), czy aktualnych współpracowników i podwładnych.

Kwestia ma wymiar także socjologiczny i psychologiczny. Chodzi w znacznej mierze o mentalność pracowników administracji rządowej i ogólnie klasy politycznej. W Polsce - i też we wielu innych krajach - jest de facto tak, że klasę polityków stanowią w znacznej mierze, jeśli nie we większości, osoby, które nigdy nie zarabiały na swoje utrzymanie poza stanowiskami politycznymi. Powoduje to zarówno uległość wobec lobbystów, czyli interesów wielkiego biznesu, jak też komplexy i zazdrość. Także politycy są tyko ludźmi.

Podsumowując:
W świetle skrótowej analizy etyczno-społecznej system podatkowy w Polsce okazuje się wysoce niesprawiedliwy, patologiczny oraz patogenny. De facto powoduje on trwanie większości Polaków na poziomie płac krajów tzw. Trzeciego Świata, zapaść demograficzną oraz potrzebę - widocznie zaplanowaną i już niestety realizowaną - sprowadzania obcokrajowców dla zapełnienia miejsc pracy. Obecnie sprowadzani są głównie sąsiedzi spoza wschodniej granicy, lecz te zasoby są na wyczerpaniu (z różnych powodów). Następnym krokiem - również "nieuchronnym" - będzie sprowadzanie z dalszych rejonów, czyli z krajów islamskich, które obecnie jako jedyne mają nadwyżkę reprodukcyjną ludności. A to jest już śmiertelne zagrożenie kulturowe i cywilizacyjne.


Post scriptum

Otrzymałem następujący komentarz:


Ponieważ w tajemniczy sposób występuje błąd techniczny po dodaniu odpowiedzi na ten komentarz, odpowiadam tutaj.

Przesłanki słuszności progresji podatkowej to:
1. odpowiedzialność za dobro wspólne, która powinna być większa u bogatszych,
2. przeświadczenie, że nie ma przynajmniej moralnego uzasadnienia dla różnic w zarobkach rzędu kilkadziesiąt czy nawet kilkaset razy. 

Oczywiście system podatkowy powinien być dostosowany do sytuacji i struktury społeczeństwa. Jak wiadomo, w Polsce przemiany ustrojowe polegały na tym, że głównie dawne elity aparatu reżimu komunistycznego uwłaszczyły się majątkiem zrabowanym po 2wś prywatnym właścicielom, a także Kościołowi, względnie przeszły na wasalczą służbę globalnych i obcych koncernów, kosztem tych, którzy zarówno w komuniźmie jak też po przemianach pozostali tanią siłą roboczą, a to zarówno w kraju jak i na emigracji. 

Należy mieć na uwadze, że przynajmniej w Europie Polska jest niechlubnym wyjątkiem co do wyzysku fiskalnego najmniej zarabiających (groteskowo niska kwota wolna od podatku dochodowego, wysokie opodatkowanie w pierwszym progu, niski drugi i zarazem ostatni próg podatkowy, wyjątkowo wysoki podatek VAT), oraz stosunkowo niskiego opodatkowania najbogatszych (32%, czyli w progu, do którego należy już ktoś, kto zarabia na poziomie prostego pracownika w krajach zachodnich, jak kasjerka czy sprzątaczka). To jest sytuacja wręcz skandaliczna i antypolska, gdyż jest głównym mechanizmem motywjącym zwłaszcza młodych ludzi do emigracji zarobkowej. 

Konkretnie np. w Niemczech osoba samotna zarabiająca 2 tys. eurów brutto płaci około 10% podatku dochodowego (z powodu wysokiej kwoty wolnej od podatku dochodowego, a jest ona podwójnie wyższa dla małżeństw), podczas gdy w Polsce należy już do najwyższego progu podatkowego i musi płacić 32%, czyli tak samo jak milioner i multimiliarder. To jest wręcz zbrodnicza polityka podatkowa, przynajmniej de facto wymierzona zwłaszcza w młodych i zdolnych Polaków. 

Katolicyzm a ubój rytualny

 


W związku z ostatnimi politycznym wydarzeniami pojawiał się często temat tzw. uboju rytualnego. Praktycznie dotyczy on tylko talmudyzmu (czyli judaizmu rabinicznego) oraz islamu. Po raz kolejny okazało się, że panuje powszechna ignorancja w tej kwestii i to po obydwu stronach polemiki. Zaś najbardziej skandaliczne jest powoływanie się na "wolność religijną" przez polityków podających się za katolickich konserwatystów. Mam nadzieję, że z powodu ignorancji w temacie, nie z obłudy, co się jednak okaże. 

Chodzi tutaj o przepis nazwany po hebrajsku szechita, dotyczący uboju zwierząt przeznaczonych do spożycia zgodnie z przepisami odnośnie pożywienia dozwolonego żydom (koszerkaszrut). Należy mieć na uwadze, że sposób uboju nie jest podany w Starym Testamencie. Jedyne słowa mówiące o tym znajdują się w Księdze Powtórzonego Prawa:

Dopiero Talmud (Chullin 1-2) i jeszcze późniejsze księgi (Miszne Tora, Szulchan Aruch) określają sposób znany obecnie jako warunek "czystości" rytualnej mięsa,  czyli koszerności. Wykluczone jest wszelkie znieczulenie zwierzęcia powodujące utratę jego świadomości, zaś zabicie dokonywane jest przez przecięcie tętnic szyi oraz tchawicy, przez co następuje zadławienie krwią oraz powolne wykrwawienie, trwające nawet kilkadziesiąt sekund aż do ustania odruchowych reakcyj ciała. Oczywiście talmudyści twierdzą, jakoby dokładne zastosowanie ich przepisów uboju minimalizowało mękę zwierzęcia. Jednak należy to uznać za kłamliwą wymówkę, gdyż

- po pierwsze, dokładność w zastosowaniu nie powoduje znieczulenia, na co ewidentnie wskazują trwające nawet kilkadziesiąt sekund konwulsje zabijanego zwierzęcia,

- po drugie, nie ma żadnej gwarancji, że rzeźnik rytualny zastosuje te przepisy z dokładnością (jeśli nie zastosuje i mięso zostanie orzeknięte jako "nieczyste", wówczas jest oddawane do spożycia jako pochodzące z normalnego uboju, co jest oszustwem na konsumentach). 

Jako motyw takiego uboju podawane jest zapewnienie zupełnego wykrwawienia zabitego zwierzęcia z powodu zakazu spożywania krwi, co jest oczywiście absurdalne i fałszywe, gdyż resztki krwi zawsze pozostają w mięsie. 

Zasada talmudyczna została przejęta w islamie, co wskazuje na ścisłe wzajemne powiązania tych kultów. 

Podkreślam: to nie jest rytuał starotestamentalny (religii Mojżeszowej), lecz talmudyczny oraz wtórnie islamski. 

O ścisłym związku z fałszywym kultem świadczy chociażby fakt, iż rzeźnik rytualny (szochet) musi przejść odpowiednie przygotowanie zarówno praktyczne jak i "duchowe", by miał prawo wykonywania tej czynności. 

Właściwie takie same są przepisy islamskie (dhabihah) dla mięsa dozwolonego do spożywania przez muślimów (halal). Dodatkowo do istotnych reguł należy 

- skierowanie głowy zwierzęcia w kierunku kamienia Kaaba w Mekce (quiblah), oraz 

- konieczne wypowiadane wezwania islamskiego Ałłaha (basmalah). 

Świadczy to o wybitnie kultycznym charakterze tego zabijania, czyli o ścisłym związku z fałszywym kultem Muhammada (więcej tutaj i tutaj). 

Jak wskazuje wiele nowoczesnych badań (przykład tutaj), mięso zwierzęcia ubitego w ten sposób wykazuje znacznie podwyższone tzw. wskaźniki stresu, czyli hormony wydzielane przez ciało zwierzęcia konającego w męczarniach, które spożywane przez człowieka mają wpływ na jego samopoczucie i zdrowie. 

Nawet prezydent Stowarzyszenia Weterynarzy Brytyjskich miał odwagę publicznie powiedzieć, że ubój rytualny powinien zostać przynajmniej poddany restrykcjom, jeśli nie zupełnie zakazany. 

Prawodawstwo państwowe na świecie jest w tej kwestii bardzo różne. Większość krajów europejskich niestety nie nakazuje znieczulenia przy uboju zwierząt. Wyjątkami są: Szwajcaria, Liechtenstein, Belgia (oprócz regionu Bruxeli), Islandia, Dania, Szwecja i Norwegia, gdzie zakazany jest ubój bez uprzedniego znieczulenia. W takich krajach jak Austria, Słowacja, Grecja, Łotwa i Estonia znieczulenie jest nakazane po dokonaniu cięcia. Finlandia nakazuje równoczesne znieczulenie. Jedynie w Słowenii obowiązuje całkowity zakaz uboju rytualnego. 

Wśród muślimów są obecnie różne opinie odnośnie rytualnej dopuszczalności znieczulenia wstrząsem elektrycznym. Także wśród tzw. reformowanych (nowoczesnych) talmudystów pojawiają się głosy dystansujące się wobec archaicznego rytuału. 

Jakie jest - względnie powinno być - stanowisko Kościoła i tym samym katolika w tej sprawie?

Wprawdzie nie ma oficjalnego dokumentu dotyczącego wprost kwestii uboju, jednak sprawa jest dość jasna. Teologicznie zasadnicze są tutaj dwie kwestie:

- traktowanie zwierząt, oraz

- granice tzw. wolności religijnej, to znaczy tolerancji dla fałszywych kultów. 

Chrześcijańskie rozumienie i traktowanie zwierząt wyklucza wszelkie zbędne zadawanie im cierpień. Jest oczywiste, że zaniechanie znieczulenia z powodu absurdalnego i zakłamanego rzekomego unikania spożywania krwi, jest wprost sprzeczne z tą zasadą. Tym samym obowiązkiem katolika jest stanowczy sprzeciw wobec takiej praktyki. Tym bardziej grzechem ciężkim jest praktykowanie takiego uboju, zwłaszcza dla celów komercyjnych i biznesowych, gdyż jest to rodzaj udziału w fałszywych kultach talmudyzmu czy islamu, tym samym wspieranie tych kultów przynajmniej pośrednie. 

Podobnie ma się sprawa z punktu widzenia tzw. wolności religijnej. Według tradycyjnego nauczania Kościoła granicą tolerancji dla fałszywych kultów oraz ich praktyk jest prawo naturalne, czyli poznawalne rozumowo normy etyczne. Do tych norm należy zasada humanitarnego traktowania zwierząt, co wyklucza zadawanie im zbędnych cierpień oraz zaniechanie możliwej ochrony przed cierpieniem. Tym bardziej, gdy wchodzą w grę także aspekty zdrowotne dla człowieka (wyżej wspomniana sprawa szkodliwych dla człowieka hormonów stresu w mięsie). 

Obowiązkiem katolika jest wskazywanie wyznawcom fałszywych kultów na absurdalność i niehumanitarność ich doktryn i praktyk. Zaniedbanie tego obowiązku na rzecz interesów biznesowych, na które wskazują pseudokatoliccy politycy, jest haniebnym autoświadectwem obłudy i kryptomaterializmu.