O ile wiem, nie ma normatywnego, tzn. uregulowanego przepisami kościelnymi wzoru medalika św. Benedykta. Nie dotarłem też do źródeł pierwotnego wzoru. Należałoby szukać w archiwach starych klasztorów benedyktyńskich i w ich dziełach sztuki. Przypuszczalnie tradycyjne klasztory benedyktyńskie, czyli trzymające się liturgii tradycyjnej, trzymają się też pierwotnego czy tradycyjnego wzoru medalika, aczkolwiek nie wiem, czy sami je produkują.
Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Prawdziwe i fałszywe medaliki
O ile wiem, nie ma normatywnego, tzn. uregulowanego przepisami kościelnymi wzoru medalika św. Benedykta. Nie dotarłem też do źródeł pierwotnego wzoru. Należałoby szukać w archiwach starych klasztorów benedyktyńskich i w ich dziełach sztuki. Przypuszczalnie tradycyjne klasztory benedyktyńskie, czyli trzymające się liturgii tradycyjnej, trzymają się też pierwotnego czy tradycyjnego wzoru medalika, aczkolwiek nie wiem, czy sami je produkują.
Za kogo cierpią dusze w czyśćcu?
Aż przykro znów pisać. Jednak muszę sprostować następne kłamliwe bzdety w serii od lat produkowanych wręcz taśmowo przez tego człowieka tryskającego niewzruszonym zadowoleniem ze siebie, bez jakiejkolwiek autorefleksji, autokrytyki, tym bardziej poprawy. Oto najnowszy popis:
Czy jest dualizm moralny?
- norm moralnych, czyli kryteriów dobra i zła
- wyborów (decyzyj) moralnych, które powinny odpowiadać normom moralnym.
Forsowane pomieszanie tych płaszczyzn ma na celu zaciemnienie i osłabienie przynajmniej praktyczne ważności i rangi norm moralnych, czyli płaszczyzny pierwszej.
W dziedzinie norm moralnych obowiązuje dualizm dobra i zła, analogicznie do dziedziny logiki, gdzie obowiązuje rozróżnienie na prawdę i fałsz. Podobnie jak poznanie może być jedynie albo prawdziwe albo fałszywe, tak czyny i działania mogę być jedynie albo dobre albo złe. Równocześnie jakieś wypowiedziane czy napisane zdanie - o ile nie jest równaniem matematycznym - może zawierać elementy zarówno prawdy jak też fałszu, a konkretny czyn czy działanie może się składać z elementów dobrych i złych. Oczywiście istnieją też zdania w sposób prosty i jednoznaczny czy to prawdziwe czy fałszywe, a także czyny jednoznacznie i wprost dobre czy złe. Im bardziej dane zdanie jest złożone czy wieloznaczne, tym trudniejsza może być jego kwalifikacja logiczna. Także w skład oceny czynów czy działań ludzkich wchodzi szereg czynników, które nie zawsze są jasne, proste i oczywiste. Ponieważ można wybrać tylko jedną z danych możliwości (tak samo jak można sformułować tylko jedno zdanie), to słusznie pojawia się pytanie o to, którą możliwość należy wybrać, a które możliwości należy odrzucić.
Ostatecznie więc chodzi o problem wyboru moralnego czyli decyzji moralnej co do czynu czy działania. Tutaj są kryteria, które są zarówno pomocne jak też niezbędne do dokonania dobrego wyboru:
1. Najpierw konieczne jest uznawanie obiektywnych norm moralnych, czyli wola poddania się im. Wchodzi tutaj zarówno prawo naturalne, czyli normy moralne poznawalne rozumowo (np. nie czyń komuś tego, co tobie nie miłe), jak też prawo Boże objawione, czyli zawarte w przykazaniach Bożych podanych w Starym i Nowym Testamencie. Pomocne są tutaj - jako rozwinięcie i skonkretyzowanie - przykazania kościelne oraz etyka katolicka podana w dokumentach Magisterium Kościoła oraz w katolickich podręcznikach teologii moralnej.
2. Gotowość dystansu względem osobistych pragnień, przyjemności i potrzeb, jeśli wymaga tego podporządkowanie się obiektywnym normom moralnym.
3. Rozumny dystans względem różnego rodzaju presji społecznej jak nawyki, tzw. opinia społeczna, moda itp. Oczywiście pewne zwyczaje czy opinie ludzkie mogą być w jakimś stopniu także nośnikiem obiektywnych norm moralnych, jednak obecnie - w epoce daleko idącej władzy lewackiej propagandy medialnej - jest wręcz przeciwnie.
Oczywiście nadrzędna jest ranga obiektywnych norm moralnych. Cokolwiek jest z nimi sprzeczne, nie może być dobre i moralnie dopuszczalne.
Równocześnie w ramach ogólnych norm moralnych mogą mieścić się różne decyzje, które nie są ze sobą sprzeczne, ale mogą różnić się co do bliskości i stopnia związku z obiektywnymi normami.
Klasycznymi przykładami dylematu co do dobrego wyboru jest wybór szkoły, kierunku studiów, zawodu, stanu życia, miejsca zamieszkania, miejsca pracy, małżonka czy małżonki itp. Tutaj są wybory nie tylko dobre albo złe, lecz dość często lepsze albo gorsze. Oczywiście lepsze i gorsze muszą mieścić w ramach obiektywnego porządku moralnego, gdyż każdy wybór poza nim jest zły.
W kwestii dobrego wyboru katoliccy mistrzowie życia duchowego podają następujące rady:
1. Wybierać według zasady pierwszeństwa i nadrzędności zbawienia duszy nad dobrobytem doczesnym.
2. Wybierać tak, żeby w momencie śmierci tego wyboru nie żałować.
3. Wybierać tak, jakby się radziło wybrać swojemu przyjacielowi, którego darzy się szczerą życzliwością, oczywiście zgodnie z poprzednimi radami.
Oczywiście nieodzowna jest także szczera modlitwa przed podjęciem ważnych decyzyj z prośbą do Ducha Świętego o potrzebne światło. Dobrze jest też szukać porady u doświadczonego, dobrego spowiednika, zwłaszcza u kierownika duchowego. Można też prosić o radę życzliwych bliźnich, oczywiście takich, którzy myślą według zasad podanych wyżej.
Czy dzieci poczęte "in vitro" mają duszę?
Przyznaję, że taka teza jest dla mnie zaskoczeniem. Trzeba być zupełnym ignorantem w antropologii teologicznej, by coś takiego wymyśleć.
Katolik wobec wyborów
Kwestia jest szersza i dotyczy w ogóle udziału katolika w życiu politycznym w systemie tzw. demokratycznym.
Jeśli dana partia ma swoich programie wyborczym np. legalizację zabijania dzieci nienarodzonych, związki partnerskie, demoralizację młodzieży, wówczas niemoralne i niezgodne z wiarą katolicką jest jakiekolwiek poparcie dla takiej partii, czy to w popieraniu listy czy podczas samych wyborów.
Jeśli np. lista jest mieszana w poglądach kandydatów co do danej kwestii, to należy ocenić, jaka jest postawa danego ugrupowania w całości i jego wiarygodności. Jednak obecność poszczególnych osób jest także ważna. Jeśli dana partia nie ma wyrazistego stanowiska w takich kwestiach jak prawo do życia, wówczas nie wolno popierać jej działalności i to już na etapie zbierania podpisów na listy.
Równocześnie całkowite wycofanie się z zaangażowania w wybory także może być niemoralne, jeśli nie podejmuje się możliwych starań o realizowanie chrześcijańskiego programu w polityce przynajmniej częściowe. Należy bowiem popierać i wybierać to ugrupowanie, którego program w najwyższym stopniu zawiera zasady etyki katolickiej i katolickiego rozumienia państwa i prawa.
Czy katolicy czczą Ałłaha?
Temat pojawia się regularnie na portalu deon.pl, zaś ostatnio został gorliwie podjęty przez o. A. Posackiego, znanego dotychczas w tematyce ezoteryki i okultyzmu. Ten ostatni nawiązuje do swoich doświadczeń w islamskim Kazachstanie, ale powołuje się na treści rzeczonego portalu.
Powierzchownie problem sprowadza się do nauczania odnośnie islamu w dokumentach Vaticanum II, zarówno w deklaracji "Nostra aetate" (3) o stosunku do religij niechrześcijańskich jak też w konstytucji dogmatycznej "Lumen gentium"(16):
Taki jest główny, niby nokautujący argument deonistów itp.: sobór orzekł, więc to jest nauczanie Kościoła i katolik ma się trzymać tego, że wyznaje i czci tego samego Boga co islam. O ile wymaganie tego od katolików w Europie przed 40-50 laty było dość łatwe, gdyż wiedza o islamie ograniczała się do conajwyżej doświadczeń z urlopu w Turcji czy w Egipcie, o tyle obecnie w dobie internetu, gdy także przeciętny człowiek nie jest zdany na to, co mu podadzą gazety, radio i telewizja, nie jest łatwo zamknąć ludziom mózgi na kłódkę powoływaniem się na dokumenty soborowe. Każdy, kto chce, może dowiedzieć się nie tylko o tym, jakim problemem są imigranci muślimscy, lecz także o przyczynach i podłożu problemów. Mimo nachalnej kłamliwej propagandy, jakoby nie miało to nic wspólnego z islamem, coraz więcej ludzi potrafi kojarzyć, szuka powiązań i też musi się zmierzyć z tym, co głoszą źródła typu deon.pl i powielacze, żerujący na niewiedzy teologicznej pospólstwa.
Po pierwsze
Zdania odnośnie islamu w dokumentach Vaticanum II dotyczą dziedziny religioznawczej, nie teologicznej we właściwym sensie, czyli nie dotyczą prawd wiary. Innymi słowy: gdy chodzi o to, czego naucza islam, mamy do czynienia z wiedzą oczywiście na temat islamu, nie w temacie Bożego Objawienia przekazanego w Tradycji Kościoła i Piśmie św. Tym samym jest to wiedza zarówno omylna jak też zupełnie niewiążąca. Wynika to po prostu z przedmiotu: kwestia, czego naucza islam i jaki jest tego stosunek do nauczania Kościoła, nie należy do depozytu wiary i tym samym nie jest przedmiotem nauczania Magisterium Kościoła. Tym samym wypowiedzi w tej sprawie nie mają żadnej rangi magisterialnej, nawet jeśli są zawarte w dokumentach soborowych. Sprawa jest dość dokładnie tego typu jak gdyby sobór nauczał, że ziemia jest płaska, powołując się na miły list jest jednego z papieży do któregoś z uczonych tysiąc lat temu. Otoż biskupi zebrani na soborze nie mają obowiązku znać się na geografii, a jeśli wypowiadają się w temacie kształtu ziemi czy tego, w co wierzą muślimi, to nie tylko przekraczają swoje kompetencje lecz także cel, dla którego zwoływane są sobory.Po drugie
Jedynym źródłem, na które powołują się w tej sprawie dokumenty Vaticanum II, jest list papieża św. Grzegorza VII skierowany do króla Maurytanii. Także deoniści powołują się na ten list, niestety w kłamliwy, fałszujący sposób. Dlatego warto się temu listowi bliżej przyjrzeć, aczkolwiek należy pamiętać, że także on nie ma żadnej rangi magisterialnej, gdyż jest skierowany do pojedynczej osoby i ma charakter prywatny, mimo że pochodzi od papieża.Oto oryginalny text list, opublikowany w standartowym dziele Patrologia Latina tom 148, kolumny 450-452:
Dla ułatwienia Szanownym Czytelnikom podaję sporządzone na szybko własne robocze tłumaczenie:
Po trzecie
( http://www.corsiadeiservi.it/public/content/testi%20e%20documenti/Catechismo_PioX.pdf?fbclid=IwAR2a545kHiiL61TxBhRjswWPBtk4VLK8INMQPNMazWoa8cOdG0ZC5PBoKNs )
Słusznie islam jest tutaj zrównany z pogaństwem. Odpowiada to faktom historycznym i religioznawczym.
Liczne są też inne świadectwa chrześcijan odnośnie islamu, przy czym różny jest zakres wiedzy odnośnie Kuranu i Mahometa. Gdzie jest ta wiedza, zgadza się ona zupełnie ze stanem, który mamy współcześnie:
- Biskup Jan z Nikiu w Egipcie, piszący swoją "Kronikę" pod koniec życia Mahometa, nazywa islam "religią wrogów Boga", "nikczemną doktryną bestii to jest Mahometa", a muślimów nazywa "bałwochwalcami":
http://www.tertullian.org/fathers/nikiu1_intro.htm
- Św. Jan z Damaszku, piszący kilkadziesiąt lat po śmierci Mahometa, nazywa islam "poprzednikiem antychrysta" a Kuran uważa za zbiór "absurdalnych bajek":
https://www.answering-islam.org/Books/MW/john_d.htm
- Biskup Teodor Abu Qurra, uczeń św. Jana Damasceńskiego, biskup Harran w Mezopotamii, demaskuje Mahometa jako kłamcę a jego naukę jako bezbożną:
http://seminare.pl/pdf/tom33-20-karczewski.pdf
- Apologia Al Kindi (IX - X w.) mówi m. in. wprost, że islam nie jest religią pochodzącą od Abrahama a Mahomet jest zbrodniczym mordercą:
https://www.answering-islam.org/Books/Al-Kindi/index.htm
- Św. Piotr Czcigodny, opat słynnego opactwa w Cluny, w swoich dziełach "Przeciw haniebnej sekcie Saracenów" i "Suma całej herezji Saracenów" oraz w liście do św. Bernarda od tłumaczeniu Kuranu, nazywa Mahometa bandytą a islam "ściekiem wszelkich herezyj", "bezbożnym i potępienia godnym nonsensem", "diabelską nauką":
https://en.wikipedia.org/wiki/Peter_the_Venerable
- Także wielu papieży po Grzegorzu VII prowadziło korespondencję z władcami muślimskimi, gdzie nie ma śladu ani uznania prawdziwości islamu, ani nawet równoprawności:
(z: https://books.google.de/books?id=AbWYCgAAQBAJ&hl=de&source=gbs_navlinks_s)
Por. także tego samego autora tutaj i tutaj.
Te przykłady świadczą dobitnie, że po pierwsze historia stosunku papieży i teologów katolickich do islamu jest o wiele bogatsza niż jedno zdanie Grzegorza VII (i to wyjęte z kontextu i wykorzystywane przeciw niemu) i po drugie ten stosunek jest bardzo daleki od twierdzenia, jakoby Kościół wierzył i czcił tego samego Boga co islam.
Po czwarte
Post scriptum I
Post scriptum II
Franciszek i gelynder
Coraz wyraźniej ukazuje się, że wydanie deklaracji "Fiducia supplicans" (więcej tutaj i tutaj) zdobywa rangę pewnej cezury czy kamienia milowego nie tylko w pontyfikacie Franciszka, lecz w epoce tzw. posoborowia, a nawet jeszcze szerzej. Otóż odezwały się nie tylko poważne i liczne głosy krytyczne co do tego dokumentu, lecz także siłą rzeczy głosy broniące czy raczej usiłujące go usprawiedliwić. Pośród tych ostatnich regułą jest - jak zwykle - brak konkretów a za to obfitość ogólników sprowadzających się do mniej czy bardziej uprzejmego wyzywania krytyków, co jest zresztą typową bergogliańską manierą (w wykonaniu samego protoplasty zwykle dość prymitywną, wybitnie zakłamaną i bezczelną). Stopień czy rodzaj uprzejmości jest oczywiście zupełnie nieistotny. Istotne jest, że jest to typowy modernistyczny zabieg psychologizowania, zakorzeniony - z czego obecnie mało kto zdaje sobie sprawę, nawet uprawiający go - w niczym innym jak w pseudopsychologicznej "metodzie" żydowskiego psychiatry Sigmund'a Freud'a, zwanej górnolotnie a fałszująco "psychoanalizą".
Czy można wybaczyć zbrodnie historyczne?
Rzeczywiście temat przebaczenia i pojednania jest obecnie bardzo często nadużywany. Początkiem tego procederu był prawdopodobnie słynny list biskupów polskich do biskupów niemieckich z 18 listopada 1965 r., znany pod hasłem "przebaczamy i prosimy o przebaczenie".
Oczywiście zbrodnie na ludności polskiej są krzywdą nie tylko dla samych ofiar i ich rodzin, lecz godzą w cały naród, gdyż pozbawia go części jego członków, gdy jest ważna, może nawet istotna dla jego bytu i dobrobytu. Ofiarą jest więc także cały naród i państwo. Jednak nie można przebaczać w czyimś imieniu, można tylko w swoim za krzywdę wyrządzoną sobie poprzez zbrodnie na współrodakach.
Każda zbrodnia - jak każdy grzech - domaga się po pierwsze kary i to sprawiedliwej. W obecnie forsowanej mentalności w duchu herezji miłosierdzizmu zwykle zapomina się o tym, a nawet programowo pomija. Pomija się także warunki przebaczenia, które oczywiście nie może unieważnić kary. Warunki uzyskania przebaczenia są znane każdemu katolikowi jako warunki dobrej spowiedzi. Obowiązują one także na płaszczyźnie społecznej, nie tylko w pobożności indywidualnej. Innymi słowy: nie ma i nie może być przebaczenia bez
- stanięcia w prawdzie historycznej, czyli zbadania wyrządzonego zła
- wyrażenia żalu przez winowajców, bądź przynajmniej przez tych, którzy odnieśli korzyści z dokonanej zbrodni, bądź chcą z niej korzystać
- oskarżenia zbrodni jako zła i to w pełnym jego wymiarze
- oświadczenia woli naprawy czy zadośćuczynienia
- wykonanie zadośćuczynienia czy przynajmniej podjęcie odpowiednich kroków.
Jeszcze uwaga co do pojęć. Otóż przebaczenie jest jako takie aktem jednostronnym, który oczywiście ma prawo oczekiwać wzajemności, jeśli wina została zaciągnięta z obu stron. Natomiast pojednanie jest aktem dwustronnym, który zakłada czy to przebaczenie jednostronne (jeśli wina jest jednostronna) czy obustronne (gdy wina jest po dwóch stronach).
Czy zmiana słów Konsekracji sprawia nieważność Mszy św.?
Zależy, jaka zmiana.
Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa:
"Hoc est enim Corpus meum"
oraz
"Hic est enim calix Sanguinis mei".
Pozostałe słowa formuły Konsekracji nie są istotne dla jej ważności, aczkolwiek oczywiście zasługują na szacunek i nie wolno ich zmieniać.
Mówi o tym chociażby Katechizm Rzymski wydany na polecenie Soboru Trydenckiego (część II, rozdział IV, punkt XIX i następne):
W rubrykach Missale Romanum z 1962 w dziale o usterkach w celebracji (De defectibus) jest powiedziane:
W każdym razie dokonanie zmian w formule Konsekracji przez Pawła VI miało fatalne skutki psychologiczne. Spowodowało bowiem wrażenie i mniemanie, jakoby te centralne i święte słowa podlegały zmianom według uznania osoby aktualnie sprawującej władzę w Kościele.
Jest kwestia poprawnego tłumaczenia oryginalnych słów Konsekracji. Mszał Pawła VI (Novus Ordo Missae) zawiera słowa "pro multis", czyli "za wielu", jak to zostało poprawnie przetłumaczone w dotychczasowym mszale dla diecezyj polskich. Natomiast w niektórych innych tłumaczeniach (niemieckim, angielskim, francuskim itd.) popełniono zafałszowanie słów oryginału tłumacząc jako "za wszystkich". Benedykt XVI starał się o korektę tych fałszywych tłumaczeń, także w mszale włoskim. W trakcie były prace nad mszałem niemieckim, jednak w ich dokończeniu zgodnie z pragnieniem Benedykta XVI przeszkodził koniec pontyfikatu. Franciszek niestety przeforsował anulowanie korekty, którą dokonano w mszale włoskim, oraz wielokrotnie opowiadał się za fałszywym tłumaczeniem.
Oczywiście należy teologicznie wykładać i wyjaśniać, że Jezus Chrystus oddał Swoje życie za zbawienie wszystkich ludzi. Jednak w tej kwestii chodzi o poprawność tłumaczenia. Tłumaczenie, które zmienia treść oryginału, jest fałszerstwem, niezależnie od powodów czy intencyj.
Czy święty powinien dbać o swoje zdrowie?
Pytanie jest rzeczywiście ważne i godne uwagi. Dotyczy bowiem nie tylko właściwej interpretacji żywotów świętych, lecz drogi do świętości ogólnie i każdego z nas.
Równocześnie odpowiedź jest prosta: miarą świętości jest miłość na wzór Jezusa Chrystusa. Do tego sprowadza się chrześcijańska asceza i moralność, która oczywiście nie stoi w sprzeczności z porządkiem naturalnym, a go przewyższa i podnosi.
Pamiętać też należy, że droga świętości jest nie tylko jedna i ta sama (gdyż wzorem i kryterium jest Jezus Chrystus), lecz także indywidualna, gdyż każdy człowiek jako niepowtarzalne indywiduum idzie tą drogą wraz z własnymi zdolnościami, decyzjami i doświadczeniami, które są jako jednostkowa całość są jedyne w całej historii wszechświata (jest zawsze tylko jeden jedyny człowiek urodzony w danym czasie z danych rodziców, dotyczy to także bliźniaków). Stąd pochodzi stare porzekadło katolickiej ascetyki: świętych należy podziwiać, ale nie zawsze naśladować (admirandi sunt, sed non semper imitandi).
Oczywiście świętość jest dziełem łaski wraz ze współpracą czyli wolnymi wyborami i wysiłkami człowieka. Innymi słowy, jest to życie łaską, a naczyniem tej łaski jest osoba ludzka, z których każda jest jedyna i niepowtarzalna. Oznacza to, że każdy sam i na swój sposób odpowiada na pobudzenie przez łaskę i jej działanie. Łaska może pobudzić i ożywiać wyjątkowe zdolności człowieka, także w sferze cielesnej, oczywiście gdy służy to zbawieniu duszy danej człowieka i bliźnich. Nie odbywa się to bez gotowości i wysiłku człowieka, a jest to zawsze rezultat wolnego wyboru, mimo prymatu łaski.
Miłość, której wzorem jest Jezus Chrystus, jest przede wszystkim ukierunkowaniem na dobro, zarówno najwyższe, jakim jest Bóg, jak też stworzone, czyli obecne w każdym stworzeniu, także w nas samych. Dlatego prawdziwa miłość własna i miłość bliźniego się nie wykluczają, lecz uzupełniają i wspierają. Ukierunkowanie ku Dobru Najwyższemu, którym jest sam Bóg, zakłada odpowiedni stosunek do dóbr względnych, czyli stworzonych, także do swojego ciała i zdrowia. Z powodu tej względności wybory motywowane nadprzyrodzoną miłością ku Dobru Najwyższemu mogą się wydawać pomniejszeniem czy brakiem miłości do stworzeń, może nawet - odpowiednio rozumianą - "pogardą" czy "nienawiścią". Nie może to być sprzeczne z fundamentem moralności i świętości, jakim jest uznanie dobroci stworzenia jako pochodzącego od Stwórcy, który jest samą Dobrocią.
Słynny przykład św. Maksymiliana Kolbe może tutaj posłużyć ku zrozumieniu. W pewnym sensie jego decyzja oddania życia za ojca rodziny może być nazwana "pogardą" dla własnego życia, także dla własnej, jakże owocnej działalności duszpasterskiej i wydawniczej dla zbawienia dusz. Jednak kluczem do zrozumienia tej decyzji jest przykład Jezusa Chrystusa - Jego wezwanie do oddania życia za bliźnich i to dosłownie, na wzór dobrowolnego wydania się na śmierć dla ratowania bliźniego, konkretnie i spontanicznie, co najlepiej świadczy o postawie duchowej i życiowej.
Tę zasadę można i należy przełożyć także na sytuacje i wybory bardziej codzienne, mniej spektakularne. Gdy małżonkowie pragną potomstwa nie z pobudek egoistycznych (dziecko jako swego rodzaju zabawka czy sposób realizowania swoich ambicyj), lecz w duchu ofiary czyli poświęcenia rozrywki, czasu, wygód, także spoczynku nocnego i środków dla współpracy w dziele stworzenia i utrzymania rodzaju z ludzkiego, wówczas realizują w sobie właściwy sposób miłość małżeńską i rodzicielską, której wzorem jest także Jezus Chrystus.
W życiu kapłańskim i zakonnym jest więcej sposobności do niezwykłych poświęceń, aczkolwiek także stan duchowny polega głównie na codziennych, niepozornych obowiązkach i poświęceniach, nawet heroicznych, choć niedostrzeganych jako takie. Jako przykład przychodzi mi na myśl jeden proboszcz, którego poznałem w pierwszych latach kapłaństwa. Po jednej z uroczystych celebracyj z jakiejś szczególnej okazji, zostaliśmy sami w kościele, gdy wszyscy już wyszli. Wtedy zobaczyłem, że proboszcz wyszedł z zakrystii z miotłą, żeby posprzątać prezbiterium, by następna Msza św. odbyła się w uprzątniętym miejscu. To była względnie mała parafia, ale proboszcz z pewnością mógł poprosić czy nawet wyznaczyć kogoś do sprzątania wtedy (kościół był regularnie sprzątany i utrzymany w czystości), jednak nie chciał nikogo zobowiązywać do tego zajęcia w dzień świąteczny, wolał sam uporządzić miejsce święte. Na pewno by się szczerze roześmiał, gdyby ktoś nazwał to heroizmem. Większość kapłanów - w poczuciu własnej "godności" - by zresztą nie wpadła na pomysł sprzątania samemu, a najwyżej nakazaliby kościelnemu czy zakrystiance.
Podobnie ascetyczne praktyki świętych mogą się wydawać niezrozumiałe, czy wręcz dziwne, może nawet wątpliwe co do wartości i oceny. Można jednak założyć, że były uzgodnione ze spowiednikiem czy kierownikiem duchowym, który powinien czuwać, czy podopieczna dusza nie jest zwodzona czy wręcz ulega podstępom szatańskim. Jeśli spowiednik dopuścił dany sposób ascezy, wówczas można uznać, że dana praktyka jest zgodna z łaską Bożą chociażby w danym przypadku.
W końcu należy mieć na uwadze, że literatura hiagograficzna, zwłaszcza odnosząca się do osób z dalszej przeszłości, nierzadko obfituje w legendy i dobroduszne fantazje, które same w sobie nie są kłamstwem, ale pewną przesadą, motywowaną chęcią zachęty do doskonałości i przezwyciężania siebie. Dlatego nie należy zbytnio przejmować się niezwykłymi wyczynami ascezy podawanymi w takiej literaturze. Należy natomiast przejąć się duchem miłości i gorliwości, której ideałem jest sam Jezus Chrystus prowadzący Swoich uczniów - każdego na swój sposób - do zjednoczenia ze Sobą.
Katolicka etyka pracy
Po pierwsze, wykonywanie niekoniecznej pracy w niedzielę, czy to zarobkowej, czy domowej, jest grzeszne, gdyż godzi w świętowanie Dnia Pańskiego. Jeśli praca jest konieczna, tzn. wynikająca albo z zawodu, albo dla zapewnienia koniecznego utrzymania dla rodziny, albo dla koniecznych zadań społecznych, to ani ona sama, ani zarobek z niej nie jest grzeszny. Zresztą problemem nie jest zarobek, lecz praca.
Nie jest natomiast grzechem praca wolontaryjna w niedziele i święta, czyli bez zarobku i bez korzyści własnej. Jeśli w taki np. mechanik za darmo dokona pilnej naprawy samochodu, lekarz przyjmie prywatnie pacjenta, nauczyciel udzieli korepetycji za darmo, wówczas nie jest to grzechem, lecz uczynkiem miłości bliźniego, który jest pożytkiem duchowym i odpowiada świętowaniu niedzieli.
Co do pracy bez umowy. Jakaś umowa zawsze istnieje, przynajmniej ustna czy domyślna. Chodzi chyba o tzw. pracę na czarno, czyli bez rozliczenia z ubezpieczeniem społecznym i podatkowym. Ta kwestia wchodzi w dziedzinę sprawiedliwego systemu społecznego, roli i granic ingerencji państwa, a także obowiązków wobec państwa i państwa wobec obywateli. Sytuacje są de facto bardzo różne. Jeśli praca "na czarno" jest konieczna dla zarobienia na godziwe utrzymanie rodziny w sytuacji nadmiernego i niesprawiedliwego obciążenia czy wręcz ucisku fiskalnego, wówczas uchylanie się od niesprawiedliwej części danin ma uzasadnienie moralne. Podkreślam: to zależy zarówno od sytuacji indywidualnej jak też od stosunków w danym państwie.
Czy wolno brać udział w obrzędach ateistycznych?
Odpowiedź zależy od tego, czy para poddająca się takowemu obrzędowi składa się z katolików, czy nie, to znaczy, czy przynajmniej jedna osoba tej pary jest katolikiem. Jeśli tak, to taki obrzęd jest grzeszny i gorszący, więc nie wolno w nim uczestniczyć w żaden sposób.
Jeśli natomiast para składa się z nieochrzczonych, to mamy wprawdzie do czynienia z obrzędem pogańskim, jednak zawierane jest tzw. małżeństwo naturalne, które ma swoją godność. W takim obrzędzie wolno uczestniczyć, oczywiście w intencji pomagania w dojściu do poznania prawdziwej religii, którą jest religia katolicka.
Jakie jest prawidłowe umiejscowienie ołtarza?
Nie ma tradycyjnych przepisów co do umiejscowienia ołtarza, to znaczy zarówno faktycznie jak też prawnie były dopuszczalne zarówno ołtarze wolnostojące jak też umieszczone przy ścianie czy nadbudowie. Istotny był natomiast kierunek celebracji, to znaczy nigdy nie było celebrowania ku ludowi, lecz zasadą pochodzącą z czasów apostolskich było zwrócenie się celebransa wraz z wiernymi ku wschodowi.
Ta kwestia nie została także poruszona w konstytucji o liturgii Sacrosanctum Concilium. Dopiero w dokumencie poświęconym wprowadzeniu w życie tejże konstytucji, w instrukcji Kongregacji Świętych Obrzędów Inter Oecumenici z 1964 r. powiedziane jest o takim wznoszeniu ołtarzy, żeby były oddzielone od ściany, żeby można było je obejść i celebrować ku ludowi:
Nie ma więc mowy ani o usuwaniu starych ołtarzy, ani o obowiązku celebrowania w kierunku ku ludowi. To jest, dokładnie biorąc, jedynie zalecenie co do budowania nowych ołtarzy.
Budowanie ołtarzy wolnostojących, czyli oddzielonych od ściany, ma o tyle uzasadnienie, że rzeczywiście w starożytnych świątyniach ołtarz stoi wolno, a obecnie obrządki wschodnie także mają zasadniczo takie ołtarze.
Dopiero pod koniec średniowiecza w chrześcijaństwie zachodnim doszło do połączenia ołtarza ze ścianą ołtarzową, podczas gdy na wschodzie ołtarz pozostał umieszczony za ścianą ołtarzową czyli ikonostasem.
Osobną jest kwestia kierunku celebracji. Jest dość oczywiste, że celebrowanie twarzą ku ludowi jest pomysłem protestantyzującego tzw. ruchu liturgicznego drugiej fali (pierwsza połowa XX w.), który błędnie, a nawet kłamliwie twierdził, że celem jest powrót do praktyki starożytnej. W rzeczywistości chodziło i nadanie Mszy św. charakteru wieczerzy, czyli sprowadzenia jej do protestanckiego rozumienia Eucharystii jako pamiątki Ostatniej Wieczerzy. Ta kwestia została wyczerpująco opisana zarówno przez kardynała J. Ratzinger'a w Duchu liturgii, jak też wcześniej przez jego przyjaciela, liturgistę niemieckiego x. Klaus'a Gamber'a.
W ostatnich latach ukazała się w temacie praca wybitnego historyka, byłego rektora kolegium Teutonicum w Rzymie, dostępna darmowo w internecie także w tłumaczeniu angielskim:
https://www.academia.edu/105069439/Altar_and_Church
Co oznacza modlitwa w intencjach papieża?
Papież nie ma prawa wymagać modlitwy w intencji, która nie jest zgodna z nauczaniem Kościoła, to znaczy nie może narzucać swojego osobistego poglądu w jakiejkolwiek sprawie, także w sprawie kary śmierci. Próba takiego narzucania jest bezprawna, niemoralna i nie ma mocy wiążącej dla katolików.
W takiej sytuacji dla uzyskania odpustu wystarczy wzbudzić ogólną intencję w intencjach papieża, gdyż nie ma obowiązku podzielania takiej intencji nawet jeśli jest podana jako intencja papieża.
Jaki powinien być strój ministranta?
Nie ma ogólnokościelnych przepisów co do stroju ministranta. Są tylko:
1. pochodzące od Soboru Trydenckiego pozwolenie na używanie szaty duchownej (sutanna + komża) podczas pełnienia funkcji liturgicznej w zastępstwie kleryków (właściwą służbą liturgiczną są klerycy z niższych stopniach święceń czy przynajmniej tonsurowani),
2. zwyczaje lokalne.
Wynika z tego: skoro zgodnie z logiką pozwolenie nie jest nakazem, to właściwie dopuszczalne jest służenie także bez stroju duchownego, czyli w jakimkolwiek przyzwoitym stroju. Stąd się wziął polski (nieznany poza Polską) zwyczaj ubierania samej komży na ubiór cywilny.
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
30 listopada 2023 roku na stronie znanego watykanisty Marco Tosatti'ego została opublikowana deklaracja będąca pierwszą tego typu reakc...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
Zależy, jaka zmiana. Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa: " Hoc est enim Corpus meum " ...
-
Pod szumnym tytułem "Działalność Apostolska" dołączył do grona jutjuberów we wrześniu 2018 anonimowy kanał, na którego istnienie...