Po pierwsze, wykonywanie niekoniecznej pracy w niedzielę, czy to zarobkowej, czy domowej, jest grzeszne, gdyż godzi w świętowanie Dnia Pańskiego. Jeśli praca jest konieczna, tzn. wynikająca albo z zawodu, albo dla zapewnienia koniecznego utrzymania dla rodziny, albo dla koniecznych zadań społecznych, to ani ona sama, ani zarobek z niej nie jest grzeszny. Zresztą problemem nie jest zarobek, lecz praca.
Nie jest natomiast grzechem praca wolontaryjna w niedziele i święta, czyli bez zarobku i bez korzyści własnej. Jeśli w taki np. mechanik za darmo dokona pilnej naprawy samochodu, lekarz przyjmie prywatnie pacjenta, nauczyciel udzieli korepetycji za darmo, wówczas nie jest to grzechem, lecz uczynkiem miłości bliźniego, który jest pożytkiem duchowym i odpowiada świętowaniu niedzieli.
Co do pracy bez umowy. Jakaś umowa zawsze istnieje, przynajmniej ustna czy domyślna. Chodzi chyba o tzw. pracę na czarno, czyli bez rozliczenia z ubezpieczeniem społecznym i podatkowym. Ta kwestia wchodzi w dziedzinę sprawiedliwego systemu społecznego, roli i granic ingerencji państwa, a także obowiązków wobec państwa i państwa wobec obywateli. Sytuacje są de facto bardzo różne. Jeśli praca "na czarno" jest konieczna dla zarobienia na godziwe utrzymanie rodziny w sytuacji nadmiernego i niesprawiedliwego obciążenia czy wręcz ucisku fiskalnego, wówczas uchylanie się od niesprawiedliwej części danin ma uzasadnienie moralne. Podkreślam: to zależy zarówno od sytuacji indywidualnej jak też od stosunków w danym państwie.
Co oznacza Księże godziwe utrzymanie rodziny? Moim zdaniem, wysokość podatków w Polsce (i nie tylko) przekracza granice godziwości, więc myślę, że uchylanie się od płacenia części z nich jest usprawiedliwione nawet w sytuacji gdy chce po prostu się wzbogacić (o ile to można w ogóle nazwać bogactwem...), a nie tylko by godziwie przeżyć. Zdzieranie z obywateli 50% zarobków w skali roku to jakieś nieporozumienie. Niedługo oddychanie będzie opodatkowane.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie można dopuszczać się kłamstwa w takich sytuacjach, bo cel nie uświęca środków, więc trzeba uważać.
To są różne sprawy. Czym innym jest unikanie nadmiernego wyzysku fiskalnego, a czym innym brak świętowania niedzieli.
Usuń>> nauczyciel udzieli korepetycji za darmo ---------- Przecież wszelkie prace o charakterze, jak to tradycyjnie określano, "niesłużebnym", wolno w niedzielę wykonywać także za wynagrodzeniem. Jak to np. nauczanie, malowanie, granie muzyki, pisanie powieści itd.
OdpowiedzUsuńTo jest określenie przestarzałe, pochodzące z epoki feudalnej, gdy nawet prace domowe wykonywane były przez służbę i były służebne. Nauczanie też jest służebne, twórczość artystyczna na zlecenie też. Handel tym bardziej. Jedynie wolna twórczość czy to intelektualna, czy artystyczna, czy rzemieślnicza, czy rolnicza na własne potrzeby jest w pewnym sensie niesłużebna, choć nie całkiem. Tak więc jest to określenie nieprzydatne dla wyrażenia zasady.
UsuńPrzecież to jest tradycyjny podział na opera servilia i opera liberalia. Np. teolog H. Jone pisze [tłum. moje, w ślad za ks. Scottem SSPX]: "Sztuki wyzwolone są również godziwe: uczenie się, nauczanie, rysowanie, projektowanie architektoniczne, zabawa, muzyka, pisanie (również na maszynie), malowanie, rzeźbienie (delikatne), haftowanie, robienie zdjęć. Prace te są moralnie godziwe, nawet gdy są czynione [w niedzielę] za wynagrodzeniem".
UsuńKtoś tu negował istnienie tych pojęć? Przecież opera servilia jest wzmiankowane w CIC 1917 (can. 1248), ale bez zdefiniowania tego pojęcia. A definicja jest kluczowa w tej kwestii. Z całą pewnością coś innego było "dziełem niewolniczym" w starożytności i średniowieczu niż dzisiaj, choćby z tego powodu, że dziś nie ma już niewolnictwa przynajmniej oficjalnie. Zaś teologia nie polega na ślepym obracaniu wyrazami, lecz poważne jej uprawianie wymaga zbadania i zgłębienia znaczenia określeń pierwotnie i obecnie.
UsuńJak w takim razie należałoby traktować różne działania, które mogą przynieść uniknięcie opodatkowania czy płacenia składek, przykładowo biorąc kogoś kto zarabia tzw. minimum, ale żyje sam albo człowieka, który zarabia w okolicach średniej krajowej, ale ma 2-3 dzieci na utrzymaniu (chodzi mi tu o pewne przypadki najczęstsze)? Modne od pewnego czasu staje się tzw. doradztwo podatkowe, czy są jakieś wytyczne kiedy wolno z takiego skorzystać?
OdpowiedzUsuńOdnośnie systemu prwnego w którym przyszło funkcjonować, system ubezpieczeniowy, z którego wypisać się o ile mi wiadomo nie można, jest wielką piramidą finansową, gdzie wpłacone pieniądze są przeznaczane na wypłatę bieżących świadczeń dla kogoś innego, a nie np. odkładane na indywidualnym "koncie".
Co się tyczy podatków, wydaje mi się, że dużo z obecnie istniejących państw bierze na siebie organizację przeróżnych dziedzin życia, które powinny być domeną rodzin, organizacji zawodowych, stowarzyszeń dobroczynnych itd., co więcej nie sposób nie odnieść wrażenia, że takie już pobrane pieniądze nie są wykorzystywane rozsądnie (przykładowo: nie mówiąc nawet o godziwości przyjęcia preparatów na C19, zakupiono ich miliony, z czego część już musiała zostać zniszczona - jest raport NIK w tej sprawie) a czasem nawet w sposób, który najdelikatniej mówiąc, budzi poważne zastrzeżenia moralne, jak choćby fundowanie tzw. in vitro, aborcje, organizacja życia społecznego w sposób gdzie moralność i religia jest na dalszym planie, o ile w ogóle się tam znajduje, chaos prawny (nieuznające się TK, sądy i instytucje podobne; gdzie chyba jednym z kluczowych zadań państwa jest stworzenie stałego i rozumnie działającego porządku prawnego), luźne podejście do ludzkiej własności, (do niedawna nawet zarabiający najmniej płacili chyba 18% podatku dochodowego, plus do tego podatki inne jak vat, akcyza, różnorakie opłaty skarbowe czy sądowe, które uzasadnionym byłoby nazwać podatkami, choć nie są tak prawnie określone; tzw. komornik może sprzedać własność dłużnika za pewien % rzekomej "ceny rynkowej", na I "licytacji" jest to 75%, na kolejnych ta wartość spada do 70 i 66%). Najprawdopodobniej, podobne przypadki można mnożyć, jeżeli dokładnie przeczytać ustawy i przyjrzeć się praktycznemu funkcjonowaniu państwa.
Niewątpliwe system jest patologiczny i patogenny. Jest natomiast kwestia, jak należy to rozwiązać czy najpierw szukać rozwiązania, nie tylko dla siebie, lecz także społecznego.
UsuńAle są też sytuacje pokroju wykonania pewnego rodzaju prac domowych w święto, jeśli na niedzielę, albo na Wielkanoc, zaprosiło się rodzinę. I czasem trzeba np. podłogę umyć albo przygotować stół czy nawet obiad w kuchni. Nie wszystko da się zrobić w sobotę. Naprawdę. Moce przerobowe są ograniczone. To żydzi mają szabat i to żydzi nie mogą nic robić w sobotę. Katolicy nie żydzi!
OdpowiedzUsuńPrzy okazji tego tematu, chciałabym zapytać czy pracując w aptece mogę przyjmować Komunię Świętą. Pomimo udzielonych odpowiedzi przez Księży, nadal mam wątpliowości.
OdpowiedzUsuńChodzi mi o fakt, iż w aptece wydaje się leki hormonalne i pigułki dzień po.
O ile problem z lekami hormonalnymi, możemy wytłumaczyć (nie wiem w jakim celu są stosowane - czy terpia czy antykoncepcja), to co do pigułki dzień po wątpliwości nie ma. Nie posiadam ich na stanie, co po części rozwiązuje problem, bo zazwyczaj osoba rezygnuje, ale co w przypadku jeśli będzie chciała zamówić? Kłamstwo o braku nie rozwiązuje tematu, ani też scedowanie wydania na inną osobę. Są to leki wydawane na receptę, ale czy realizowanie wskazań lekarza w tym temacie czyni mnie współwinną?
Jest osobny wpis w tym temacie:
Usuńhttps://teologkatolicki.blogspot.com/2023/09/wydawanie-preparatow-antykoncepcyjnych.html