Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Kościół a islam



Wszystko wskazuje na to, że to akurat niestety Polska jest nie tylko pionierem we wprowadzeniu “dnia judaizmu”, lecz także “dnia islamu”. Obydwa obchody doczepiono do “tygodnia modlitw i jedność chrześcijan”, czyli niegdysiejszej Oktawy Modlitw o Jedność Chrześcijan, wprowadzonej przez papieża Leona XIII w 1895 r. i powiązanej wpierw ze świętem męczeństwa Apostołów Piotra i Pawła (29 czerwca). W 1910 r. św. Pius X przeniósł ją na tydzień między świętem Rzymskiej Katedry św. Piotra (18 stycznia) a świętem Nawrócenia św. Pawła (25 stycznia). Przekręcanie treści oktawy, zresztą typowe dla “reform soborowych”, zaczęło się usunięciem (przez Jana XXIII) święta z 18 stycznia (przenosząc je na 22 lutego, czyli na święto Antiocheńskiej Stolicy św. Piotra) i tym samym zlikwidowaniem jej klarownego odniesienia do zasady jedności Kościoła Chrystusowego, jaką jest Prymat Piotrowy. Po soborze zamiast normalnych katolickich modlitw i Mszy św. zaczęto wprowadzać “modlitwy ekumeniczne”, czyli coś w rodzaju communicatio in sacris, co w Kościele było zawsze zabronione, przy czym ten zakaz jest wyraźnie poświadczony i potwierdzony przez wiele soborów. Szczytem było słynne spotkanie w Asyżu z 1986 r. (naśladowane i odświeżane do dziś), gdzie zgromadzeni przedstawiciele różnych religij – od papieża do animistów – modlili się wspólnie. Oficjalnie nazwano to “modlitwą o pokój” i “pielgrzymką pokoju”. To jest też zasadniczo oficjalna treść “dnia islamu”, oczywiście obok podkreślania “wspólnej płaszczyzny”, jaką ma być rzekomo monoteizm.

Takie ujęcie sprawy na tyle ukształtowało świadomość katolików, że np. w ramach odbywanego co roku w Jarosławiu festiwalu “Pieśń naszych korzeni” (więcej tutaj) regularnie odbywały się koncerty muzyki muzułmańskiej (głównie tzw. sufizmu), której treść jest wprost związana z Kuranem oraz postacią i nauczaniem Mahometa. Widocznie nikomu nie przeszkadzało, także władzom kościelnym, że ta muzyka, która wynika z islamu i go wyraża, była wykonywania w kościele, czyli świątyni katolickiej. Prawdopodobnie odpowiedzialne osoby ze strony Kościoła wiedzą o islamie tylko tyle, że jest on “monoteizmem”.

Pomijam w tym miejscu kwestię, czy Ałłah jest tym samym Bogiem, w którego wierzą i którego czczą katolicy (więcej tutaj). W każdym razie sprawa nie jest taka prosta i oczywista, jak wydaje się tym, którzy twierdzą, że monoteizm łączy nas z islamem.

Niech w tym miejscu wystarczy zwrócenie uwagi na rzecz podstawową, czyli islamskie wyznanie wiary. Jest ono znacznie krótsze i dużo prostsze niż chrześcijańskie Credo, natomiast jego waga w islamie jest o wiele większa. Rzadko się o tym wie, więc tym bardziej warto wskazać. W rozumieniu samego islamu człowiek staje się muzułmaninem czyli wyznawcą Ałłaha (i to nieodwołalnie, na zawsze, można jedynie dokonać apostazji, która ma być karana według Kuranu śmiercią) przez wypowiedzenie formuły “Nie ma Boga oprócz Ałłaha, a Mohamed jest jego prorokiem”. Pomijam tutaj charakter jakby magiczny tej formuły. Istotny jest natomiast fakt, że przekonanie o “boskim” posłannictwie Mahometa stanowi niezbywalną istotę islamu i bycia muzułmaninem. Wprawdzie nie lubią oni być nazywani mahometanami, chcąc jakby uniknąć analogii do chrześcijan jako wyznawców Chrystusa jako Boga. Owszem, muzułmanie nie uważają Mahometa za Boga, tym niemniej całe jego posłannictwo i działalność we wszystkich szczegółach rozumieją jako dokładne i doskonałe wypełnienie woli Ałłaha, i to w tym sensie, że pozostaje ono na zawsze i niezmiennie normą postępowania i działania dla wyznawców islamu.

O życiu i działalności Mahometa można się dowiedzieć z wielu źródeł. Kto zna choćby podstawowe fakty, ten nie będzie w stanie poważnie i uczciwie negować bezpośredniego związku poczynań tzw. fundamentalistów islamskich (“extremistów”) z działalnością “proroka” Ałłahowego. Oni są po prostu wiernymi naśladowcami i wykonawcami ponadczasowej nauki i doskonałego przykładu Mahometa, a więc normalnymi “wiernymi”, a nie skrajnymi. Nie mniej i nie więcej. Wynika to z samej istoty Kuranu jako ponadczasowego, bezpośredniego, doskonałego i niezmiennego “objawienia”, które nie potrzebuje i nie dopuszcza żadnej interpretacji czy dostosowania do zmienności historycznej. Samo dopuszczenie tej zmienności i tym samym niedoskonałości jest powszechnie, przez wszystkie rdzenne szkoły islamu uznawane za bluźnierstwo. Dlatego wychowanie religijne w islamie polega właściwie tylko na wykuciu pamięciowym Kuranu – i to w języku oryginalnym arabskim – oraz bezmyślnym, automatycznym powtarzaniu go zwłaszcza w “modlitwie”, która właściwie ma charakter zaklęcia (a nie prośby czy dziękczynienia jak w chrześcijaństwie).

Natomiast fakt, że statystycznie – na szczęście – stosunkowo niewielka część wyznawców Allaha jest praktycznie gotowa iść na krwawy dżihad, wynika z reguły (również pochodzącej od Mahometa) podległości wobec przywództwa, które wyznacza aktualną strategię działania w ramach zasadniczego i niezmiennego programu podboju całego świata dla poddania go władzy Ałłaha. Istotną częścią tej strategii jest – oficjalnie nauczana i wpajana – zasada tzw. takija, czyli spryt i podstępność dla taktycznego zmylenia przeciwnika. Dlatego właśnie nawet znani terroryści (jak ci z 11.IX.) przez długie lata byli zwykłymi, zupełnie miłymi, nie rzucającymi się w oczy ludźmi.

Wróćmy do samego Mahometa. Mało znany czy przynajmniej mało zauważany jest następujący szczegół z jego życia, aczkolwiek bardzo znaczący: Według oficjalnych źródeł islamskich, jedną z dziewięciu żon Mahometa była Aisza, którą poślubił, gdy miała 6 lat, zaczął współżyć seksualnie gdy miała 9 lat, zaś “prorok” liczył wtedy lat przynajmniej około 54.
http://en.wikipedia.org/wiki/Aisha
http://pl.wikipedia.org/wiki/Aisza

Apologeci islamu i ekumaniacy twierdzą, że należy coś takiego wytłumaczyć kulturowo-historycznie. Jest to jednak bezpodstawne fałszowanie historii, a to z następujących względów:

Po pierwsze etnologia nie zna w żadnej kulturze, nawet tzw. prymitywnej, zwyczaju uprawiania sexu z dziećmi przez starców.

Po drugie Arabia za czasów Mahometa nie była terenem dzikim, lecz kulturowo dość wysoko rozwiniętym w tym znaczeniu, że istniały tam zarówno wspólnoty chrześcijańskie, jak też bardzo mocne i wpływowe gminy żydowskie. Jego miasto rodzinne Mekka znajdowało się od dawna na głównym szlaku handlowym między Azją Mniejszą a Afryką Wschodnią i Indiami. Trzeba pamiętać, że w judaiźmie już z końcem starożytności niemal powszechnie – zapewne pod wpływem chrześcijaństwa – zanikła poligamia.

Po trzecie jest pewne, że Mahomet był co nieco obeznany zarówno ze Starym Testamentem jak też Nowym. W pierwszym okresie swej działalności zwracał się (wraz ze swoimi zwolennikami) na modlitwie w kierunku Jerozolimy, czyli był pod znacznym wpływem judaizmu. Co więcej, najnowsze badania (np. o. G. Théry OP) wykazują, że był wykształcony i religijnie wychowany przez rabinów:

http://www.amazon.fr/LIslam-v%C3%A9ritables-origines-Joseph-Bertuel/dp/2723301338/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1359373135&sr=8-1

http://books.google.fr/books/about/L_islam_ses_v%C3%A9ritables_origines.html?hl=fr&id=lFvrOqpfsUUC

http://books.google.fr/books?id=bpQynCCeWxAC&hl=fr&source=gbs_similarbooks

Po czwarte: Mahomet pozwolił swoim wyznawcom mieć cztery żony, podczas gdy sam miał ich przynajmniej dziewięć, tudzież pozwolił na poślubianie dziewczynek dopiero od momentu dojrzałości płciowej, podczas gdy sam nie trzymał się tej reguły, a to powołując się na polecenia Allaha.

W sumie nie da się uniknąć wniosku, że pedofilia z pewnością nie była zjawiskiem kulturowym, lecz przywilejem Ałłahowym dla “proroka”.

Tymczasem przemilcza się ten i inne tego typu fakty w informowaniu opinii publicznej o religii Mahometa. Skąd się to bierze?

Wynalezione chyba właśnie w Polsce połączenie obchodów judaizmu, ekumenizmu i islamizmu jest nie tylko przegięciem, które jest praktycznie mało możliwe w krajach mających aktualnie doświadczenia z islamem i jego wyznawcami w wyniku imigracji. W Polsce od stuleci jest obecna niewielka grupa potomków głównie Tatarów, która praktycznie nigdy się nie rozwinęła liczebnie. Ta okoliczność wpływa na naiwne podejście do tematu, tzn. rozpowszechniony brak zrozumienia problemu obecnej realnej expansji islamu w Europie. Tymczasem w Polsce już widać oznaki oswajania rdzennych tubylców z obecnością muzułmanów.

Nie ma wątpliwości, że chodzi o programową akcję ideologiczną. Wszak Polska nie jest na tyle atrakcyjna gospodarczo, by mogła być celem dla imigracji zarobkowej z krajów islamskich. Może więc chodzić jedynie o przygotowywanie gruntu na przyszłość. Ale chyba nie tylko. Chodzi o coś znacznie więcej, a to na płaszczyźnie duchowej. Wskazuje na to właśnie triada judaizm-ekumenizm-islamizm, która dość wyraźnie odnosi się do słynnej przypowieści o pierścieniu z dramatu masona Lessing’a:

http://pl.wikipedia.org/wiki/Natan_m%C4%99drzec

Czyli realizowany jest masoński program indyferentyzmu religijnego dla zwalczania chrześcijaństwa. Tymczasem ekumaniacy bredzą o dialogu, wspólnych płaszczyznach itp.

Czyż dla uniknięcia dyskriminacji nie brakuje jeszcze
dnia buddyzmu z powodu wspólnej płaszczyzny “pokojowości” (rzekomego niestosowania przemocy),
dnia politeizmu z powodu wspólnej płaszczyzny kultu “świętych” obrazów,
dnia rytualnego kanibalizmu z powodu spożywania ciała ludzkiego (czyż katolicy nie spożywają Ciała Chrystusa?),
dnia masonerii z powodu tajemniczości (por. chociażby tajemnica spowiedzi czy tajność procedury wyboru biskupów),
dnia humanistycznego ateizmu z powodu kultu człowieka,
dnia marxizmu-leninizmu z powodu wspólnych korzeni żydowskich,
dnia gejizmu z tego powodu, że Pan Jezus otaczał się samymi mężczyznami, a jednego nawet przytulał do siebie podczas Ostatniej Wieczerzy,
dnia satanizmu z powodu koloru ubioru księży itd.?

Miałem okazję poznać wyznawców islamu, konwertytów z islamu, a także księży, którzy spędzili wiele lat w krajach islamskich. Również na tej podstawie mogę powiedzieć, że grzechem przeciw prawdzie i miłości bliźniego, czyli zbrodnią na duszach, jest pozostawienie kogokolwiek na pastwę takiej religii.

8 komentarzy:

  1. Czy wg Księdza autor tego artykułu ma rację czy się myli? https://www.fronda.pl/a/czy-antychryst-to-islamski-mesjasz,167231.html

    OdpowiedzUsuń
  2. a pozostawienie kogoś na pastwę fsspx też jest złem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dobre. FSSPX nie dopuszcza się Novus Ordo.

      Usuń
  3. Franek Popławski17 stycznia 2024 14:25

    Czy istnieje w teologii jakieś konkretne rozgraniczenie wiekowe między dzieckiem a dorosłym? Tzn. w tym konkretnym mamy na pewno jedynie dziecko, które nie rozumiało, w co zostało wciągnięte. Ale gdzie przebiega granica obiektywna, a nie uwarunkowana zwyczajem? 18? 20? 16? 15 lat? Co z (fizjologicznymi) różnicami co do początku dorastania wśród różnych grup etnicznych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki19 stycznia 2024 11:47

      W prawie kościelnym są jedynie takie pojęcia jak "wiek rozróżniania" czyli osiągnięcia zdolności odróżniania dobra od zła czyli grzechu, oraz dojrzałość w znaczeniu zdolności do założenia rodziny. Są to oczywiście kryteria indywidualne, bez określenia konkretnego wieku. Konkretny wiek występuje tylko w przepisach postnych oraz w kwestii dopuszczenia do święceń i ślubów zakonnych.

      Usuń
  4. > Pomijam w tym miejscu kwestię, czy Ałłah jest tym samym Bogiem, w którego wierzą i którego czczą katolicy (więcej tutaj). W każdym razie sprawa nie jest taka prosta i oczywista, jak wydaje się tym, którzy twierdzą, że monoteizm łączy nas z islamem.

    Allach, tak jak wierzą w niego mohometanie, nie jest Bogiem, ale demiurgiem: jego wiedza jest niepełna, jego wola chwiejna, a do tego nieraz czyni zło i ludzi do zła nakłania. Allach w swojej istocie nie przypomina Boga w Trójcy jedynego. Raczej przypomina demona.

    Ciekawsze jest pytanie, czy żydzi (małe "ż" bo chodzi o wyznawców judaizmu)) wierzą w Boga Prawdziwego, czyli w Boga Trójcy Jedynego. Otóż, jak się przyjrzeć ich wierzeniom, to okazuje się, że ich "bóg" również przypomina demona, może bardziej niż Allach. Ich "bóg" wcale nie jest doskonały, ale się zepsuł - dokładnie tak - zepsuł się. Wedle kabały, która jest duchowością i "teologią" judaizmu, Bóg zepsuł się podczas stworzenia świata, niejako rozprysł się na części, które przypadły gojom. Rolą żydów jest więc ich "boga" naprawić przywracając mu cząstki boskie. Trzeba pozabijać gojów, żeby te boskie cząstki uwolnić. Ich teoracja ma temu służyć. Mówi o tym znany piosenkarz Leonard Kohen, a kohen znaczy po hebrajsku kapłan.
    Do tego ich "mesjasz", szczególnie jeśli chodzi o kabalistów i frankistów, to wypisz wymaluj antychryst.
    Także "lewicy" (ani też Hołowni) wcale nie chodzi o "świeckie państwo", ale o żydowską teokrację. Temu mają służyć tzw. prawa Noego, czy noachickie, forsowane w USA i innych krajach, będące zresztą wymysłem samych żydów. Wydarzenia z menorą dobitnie to pokazały, a Cohen mówi o tym wprost, no może nie o zabiciu gojów. Warto posłuchać:
    https://www.youtube.com/watch?v=C2ataNbTpMQ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieprawda. Nośnikami Ducha Boga są właśnie Żydzi, stąd ich nazwa pneumatycy (mający Ducha), natomiast goje są podludźmi dla Żydów, gdyż nie mają Ducha. Dzielą się na tych, którzy mają nieboską duszę (psychicy) oraz jej nie mają, są automatami (animicy).

      Usuń
  5. Jeśli "ałłachowym" to małą literą, bo to przymiotnik.

    OdpowiedzUsuń