Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święcenia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą święcenia. Pokaż wszystkie posty
Czy wyświęcanie żonatych diakonów jest ważne i godne?
Jak poświadczają te zapytania, temat jest obecnie intrygujący.
Ważność udzielenia sakramentu święceń nie zależy od tego, czy przyjmujący święcenia jest żonaty czy nie, podobnie jak nie zależy od tego, czy jest chory, czy zdrowy, moralnie przynajmniej w normie czy osobą niemoralną, oraz jaką ma motywację do przyjęcia święceń, w jaki sposób zdobył dopuszczenie do święceń itp. Te kwestie natomiast są istotne dla godziwości udzielenia święceń. Sam fakt dopuszczenia kogoś do święceń nie jest istotny. Nie są istotne także regulacje prawne odnośnie tego dopuszczenia, gdyż prawo zasadniczo jest zmienne, a powinno być podporządkowane normom nadrzędnym. Istotna jest zgodność z normami, którymi są prawdy wiary katolickiej poświadczone w Tradycji Apostolskiej oraz Piśmie św.
Problem z tzw. diakonatem stałym obecnie polega na tym, że po raz pierwszy w historii Kościoła (pomijając schizmatyków i heretyków) święceni nie są zobowiązani do stałej wstrzemięźliwości sexualnej, niezależnie od tego, czy żyją w małżeństwie czy nie (więcej tutaj). Wskazany w pytaniu "regulamin naboru" Archidiecezji Łódzkiej zakłada nawet, że kandydatami do diakonatu stałego są wyłącznie żonaci, a to w wieku od 32 do 60 lat, co oznacza de facto, że nie stawia się im jakichkolwiek wymagań odnośnie wstrzemięźliwości sexualnej, całkiem tak samo jak w protestantyźmie i tylko w nim, ponieważ u wschodniaków obowiązuje wstrzemięźliwość liturgiczna, czyli związana z dniami sprawowania kultu Bożego (wschodniacy nie sprawują Eucharystii codziennie, lecz tylko w niedziele i święta). Tym samym mamy tutaj do czynienia z jednym z głównych elementów protestantyzacji życia Kościoła, co oczywiście godzi w jego wiarę i autorytet. Nie jest tutaj istotne, że ma to miejsce już od pontyfikatu Pawła VI.
Fałszywe jest powoływanie się na Vaticanum II, gdyż Lumen gentium mówi, że
- na diakonów stałych mogą być wyświęcani także starsi żyjący w małżeństwie,
- jak też "zdatni młodzi", których jednak ma obowiązywać celibat.
Wprawdzie nie jest tutaj jasne, co oznacza "żyjący w małżeństwie", gdyż nie musi to wykluczać zachowywania wstrzemięźliwości sexualnej. Mowa o "dojrzalszym wieku" akurat sugeruje tę wstrzemięźliwość, o ile oznacza wiek postprokreacyjny. Tym niemniej dalsze dokumenty w kwestii diakonatu stałego niestety poszły w kierunku zupełnego pominięcia wymogu wstrzemięźliwości, co jest sprzeczne zarówno z dyscypliną Kościoła od czasów apostolskich jak też z katolicką prawdą wiary o istocie, naturze i charakterze sakramentu święceń. Nie odgrywa tutaj żadnej roli fakt, że te dokumenty zostały wydane przez Pawła VI oraz lokalne konferencje biskupów, gdyż żadna władza nie jest w stanie zmienić ani prawd wiary katolickiej, ani faktów historycznych.
W takim stanie rzeczy jest nie tylko prawem lecz wręcz obowiązkiem katolików przeciwstawienie się w odpowiedni sposób. Oznacza to, że wierny Kościołowi katolik nie powinien w żaden sposób współdziałać w przygotowaniu i wyświęcaniu według owych reguł, które są sprzeczne z Tradycją Apostolską oraz wiarą Kościoła. Należy pouczać i napominać, by nikt nie ważył się przyłożyć ręki do tego przedsięwzięcia godzącego w samo serce Kościoła, mianowicie w sprawowanie sakramentów świętych. To forsujący tak określony diakonat stały stawiają siebie poza Kościołem (niezależnie od piastowanego stanowiska), nie ci, którzy się tej protestantyzacji we wierze i dyscyplinie przeciwstawiają.
Obowiązek sprzeciwu wynika także z obrony życia rodzin, których ten problem dotyka. Jest skandaliczne i niesłychane, że władze kościelne ważą się odciągać ojców rodzin od życia rodzinnego, od obowiązków stanu także wobec dzieci. Skoro tzw. formacja do diakonatu stałego - zupełnie słusznie - oznacza poświęcenie czasu, sił i środków, do których na podstawie prawa Bożego naturalnego i objawionego mają prawo dzieci kandydata, to jest to wołająca o pomstę do nieba krzywda niewinnych, niezależnie od tego, kto zaciąga na siebie winę za tę krzywdę.
P. S.
Aktualny przykład w temacie tzw. stałych diakonów, czyli zakompleksionych panów, zaniedbujących obowiązki rodzinne dla dowartościowania się w roli "półksiędza". Jeden z takich (a może nawet więcej niż jeden) przez lata używał nieważnej formuły Chrztu św. i chrzcił tym samym nieważnie, w tym także jednego przyszłego księdza:
https://www.aod.org/sacramentsupdate
Czy święcenia niepowołanych są ważne?
Intencja czy usposobienie przyjmującego święcenia ma oczywiście wpływ na ich godziwość, ale nie ma wpływu na ich ważność sakramentalną. Innymi słowy: także komunista czy inny oszust wyświęcony zgodnie z warunkami ważności (musi być przynajmniej ochrzczony, a szafarz święceń musi mieć intencję ich udzielenia oraz użyć formuły sakramentalnej koniecznej do ważności) jest ważnie wyświęconym duchownym. Dlatego właśnie celem formacji seminaryjnej przed święceniami jest rzetelne rozeznanie przez przełożonych zarówno motywacji i usposobienia, jak też zdatności kandydata do święceń. Oczywiście nawet najbardziej rygorystyczne kryteria nie dają całkowitej gwarancji. Jednostki wybitnie inteligentne a moralnie szczególnie podłe są zdolne oszukać nawet mądrych i doświadczonych przełożonych. Dlatego Kościół dysponuje zarówno statutami prawnymi obowiązującymi duchownych, jak także środkami dyscyplinarnymi służącymi do exekwowania, w razie konieczności także do wymierzania kar, z wydaleniem ze stanu duchownego włącznie.
Czy warunkiem ważności sakramentu święceń jest bycie bierzmowanym?
Bycie bierzmowanym nie jest warunkiem koniecznym do ważności przyjęcia sakramentu święceń, ale jest warunkiem dopuszczalności czyli prawowitości. Już Kodex Prawa Kanonicznego z 1917 r. mówi, że jedynym warunkiem ważności od strony podmiotu jest bycie ochrzczonym mężczyzną:
Natomiast bycie bierzmowanym jest warunkiem legalności, a to już począwszy od tonsury czyli przyjęcia do stanu duchownego:
Podobnie mówi KPK z 1983 r.:
Czy późnośredniowieczna praktyka świadczy przeciw celibatowi? (z post scriptum)
Znany w pewnych kręgach świecki chemik, chlubiący się byciem "akolitą" tudzież często paradujący jako fałszywy "subdiakon" w celebrach indultowych, regularnie próbuje usprawiedliwić i uzasadnić swoją praktykę, która jest jego wynalazkiem i to sprzecznym z Tradycją Kościoła. Mówiąc krótko: ta sprzeczność polega na tym, że NIGDY w historii Kościoła nie było praktyki, by świecki i to nie żyjący w celibacie sprawował liturgiczną funkcję subdiakona, czyli stopnia wyższych święceń.
Przeanalizujmy po kolei.
1. Pan Wolański zauważa słusznie, że w Tradycji Kościoła celibat (czyli dozgonne bezżeństwo) obowiązywał od momentu przyjęcia święceń subdiakonatu. Pomija jednak, że
- subdiakonów w Kościele zawsze obowiązywała wstrzemięźliwość sexualna i celibat czyli dozgonna bezżenność, oraz że
- on sam regularnie popełnia wykroczenie przeciw tej zasadzie i tym samym grzech ciężki przeciw prawdziwej czci Boga i przeciw Kościołowi, skoro jako świecki nieżyjący ani w czystości ani w celibacie pełni funkcję subdiakona.
Tę swoją praktykę próbuje usprawiedliwić tym, że robi to tylko w zastępstwie subdiakona, podobnie jak ministranci, czyli świeccy nie wyświęceni w żadnym stopniu święceń, zastępują minorystów (duchownych niższych święceń, czyli kleryków). Jest to tłumaczenie nieporadne i kłamliwe, z wielu względów:
- Nigdy w Kościele nie było praktyki zastępowania przez świeckich w funkcjach duchownych wyższych święceń, z subdiakonatem włącznie. I nie jest to bynajmniej przypadkowe, gdyż począwszy od subdiakonatu obowiązywała stała i dożywotnia wstrzemięźliwość sexualna. Ma to istotne znaczenie ze względu na istotę sprawowania kultu katolickiego jako działania w Osobie Jezusa Chrystusa, jak też ze względu na jedność sakramentu święceń, którego jakby przedsionkiem jest stopień subdiakona (przez niektórych teologów zaliczany nawet do święceń sakramentalnych).
- Podczas gdy w sytuacji braku minorystów jest potrzeba a nawet konieczność usługiwania kapłanowi, co jest powodem dopuszczenia świeckich (ministrantów) do spełnienia koniecznych posług, to nie ma nigdy i pod żadnym względem konieczności ani nawet potrzeby zaangażowania świeckich do pełnienia funkcji subdiakona, gdyż ma ona miejsce wyłącznie w formie celebracji uroczystej, która nie jest niezbędna pod jakimkolwiek względem. Innymi słowy: nawet celebracja biskupa może się odbyć w razie braku subdiakona w formie mniej uroczystej (tzw. celebracja prałacka). Stopień świetności formy nie jest istotny pod względem wyrażania wiary katolickiej, podczas gdy pomieszanie porządku hierarchicznego uderza wprost w ustrój Kościoła i tym samym w jego istotę.
2. Pan Wolański twierdzi, że przed święceniami subdiakonatu nie składano przyrzeczenia celibatu, oraz wiąże z tym twierdzenie, że udzielanie święceń niższych żonatym było powszechne. Jako przykład podaje Mikołaja Kopernika, Jana Kochanowskiego oraz Franciszka Liszt'a.
Zauważmy:
- Kopernik miał prawdopodobnie niższe święcenia, ale nie był żonaty.
- Kochanowski prawdopodobnie nie miał święceń, przynajmniej wyższych, aczkolwiek przez pewien czas zarządzał probostwem, o czym mówi źródło:
Zaznaczyć należy, że określenie in sacris oznacza generalnie wszystkie stopnie święceń jako związane ze sprawowaniem sakramentów, nie tylko wyższe stopnie święceń, por. tutaj i tutaj :
Istotne jest także, że Kochanowski był proboszczem PRZED zawarciem związku małżeńskiego, czyli z całą pewnością nie otrzymał święceń jako żonaty. Wraz z małżeństwem prawdopodobnie stracił probostwo, którego w znaczeniu duszpasterstwa zresztą nigdy nie miał, bo nigdy nie rezydował na probostwie, a był jedynie zarządcą z tytułem dochodów z probostwa. Tytuły kościelne były bowiem wówczas dość często traktowane jako sposób zabezpieczenia dochodów za zarządzanie, nie za sprawowanie sakramentów czyli nie za duszpasterstwo.
- Liszt zamierzał zawrzeć związek małżeński w wieku 50 lat, w 1861 r. w Rzymie. Jednak małżeństwo nie doszło do skutku, po czym jego niedoszła małżonka Carolyne zaczęła studiować teologię i pisać książki, a kompozytor zamieszkał w jednym z klasztorów rzymskich, częściowo też w Watykanie, poświęcając się muzyce religijnej. Kilka lat później, w 1865 r., przyjął tonsurę oraz niższe święcenia, nosząc odtąd koloratkę jako strój duchowny.
Tym samym wszystkie trzy przykłady podane przez p. Wolańskiego są chybione: w żadnym z tych przypadków nie mamy do czynienia z udzieleniem święceń żonatemu. Tym samym jego teza jest ewidentnie kłamliwa.
3. Dokładnie tak samo rzecz się ma ze wskazaniem na artykuł A. Borka o praktyce udzielania święceń na przełomie XV i XVI w. w kilku diecezjach polskich. Praca ma charakter zasadniczo statystyczny, jak zaznacza autor:
Jednak w żaden sposób nie potwierdza tezy p. Wolańskiego, a nawet jej dość wyraźnie przeczy, przynajmniej pośrednio:
Zestawienia statystyczne jasno pokazują związek święceń akolitatu ze święceniami wyższymi, czyli od subdiakonatu do prezbiteratu. Wprawdzie znaczna część wyświęconych akolitów nie przyjmowała wyższych święceń, jednak dokładnie NIC nie wskazuje na to, by w momencie przyjęcia święceń akolitatu byli oni żonaci. Także więc analiza tych źródeł potwierdza praktykę Kościoła także obecną: akolitat udzielano kandydatom do urzędów kościelnych związanych zasadniczo z wyższymi święceniami, aczkolwiek nie wszyscy de facto dochodzili do wyższych stopni, co wiązało się z wieloma czynnikami.
Wyjaśnić należy, że używane przez A. Borka określenie "duchowieństwo świeckie" jest mylne i może prowadzić do nieporozumień. Autor ma na myśli oczywiście duchowieństwo diecezjalne w odróżnieniu od zakonnego i nawiązuje do łacińskiego określenia "clerus saecularis". Należy pamiętać, że polskie słowo "świecki" może oznaczać zarówno łacińskie "saecularis" (w znaczeniu duchowieństwa żyjącego w świecie, czyli nie w klasztorze) jak też "laicalis", czyli przynależność do stanu świeckiego w odróżnieniu do stanu duchownego związanego z tonsurą oraz święceniami.
4. Kłamliwe jest także sugerowanie przez p. Wolańskiego, jakoby kanonicy minoryści byli żonatymi mężczyznami z prawem sprawowania liturgicznej funkcji subdiakona. Jest dokładnie odwrotnie: wszystkie dokumenty Kościoła ze wszystkich epok zakazują sprawowania liturgicznych funkcyj wyższych święceń nieżyjącym we wstrzemięźliwości sexualnej.
5. W końcu kłamliwe w tym kontekście jest również wskazanie na wschodniacką praktykę udzielania święceń niższych na stałe:
Po pierwsze, także w Kościele rzymskim święcenia niższe zawsze były i są udzielane na stałe, jednak ich wykonywanie jest uzależnione od pewnych warunków.
Po drugie, wmieszanie tutaj udzielania święceń niższych na stałe sugeruje fałszywie, jakoby już w pierwszych wiekach udzielano święceń niższych zarówno żonatym jak też bez zobowiązania do wstrzemięźliwości.
Jest dokładnie odwrotnie: jak poświadczają źródła historyczne, we większości regionów Kościoła nawet już lektorzy i kantorzy byli zobowiązani do życia w czystości. Natomiast praktyka święcenia żonatych bez zobowiązania do wstrzemięźliwości pochodzi od sekty nowacjan i została wprowadzona drogą fałszerstwa dopiero na schizmatyckim Synodzie Trullańskim II (691 r.), w ewidentnej sprzeczność z Tradycją Apostolską oraz nauczaniem Ojców Kościoła, świętych i papieży. W tym temacie można i należy sobie poczytać zwłaszcza następujące źródła:
Książkę kardynała Alfonsa M. Stickler'a, archiwisty Stolicy Apostolskiej:
Książka została wydana pierwotnie przez urzędowe wydawnictwo watykańskie:
Znacznie obszerniejsza jest źródłowo-historyczna pozycja jezuity o. Cochini'ego o pochodzeniu apostolskim celibatu:
Bardziej systematyczna jest książka profesora papieskich uczelni w Rzymie, obecnego rektora kolegium Campo Santo:
Przypadek p. Wolańskiego jest dość typowy dla strategii kłamliwej propagandy antykatolickiej, która widocznie atakuje nawet środowiska tzw. indultowe czyli deklarujące pielęgnowanie tradycyjnej liturgii rzymskiej w podległości władzom diecezjalnym. Ofiarą tej perfidnej akcji są głównie młodzi ludzie, często zasadniczo dobrej woli, jednak niewyposażeni w odpowiednią wiedzę i czujność, za to podatni na perswazję i kłamstwa, zwłaszcza gdy odpowiada to ich własnym zachciankom, upodobaniom i pożądliwościom. Zmierza to do wytworzenia nie tyle poczwary łączącej katolicyzm tradycyjny z antykatolickim modernizmem, co raczej do storpedowania i perwersji zainteresowania młodych ludzi Tradycją katolicką, sprowadzając je do estetyki, samorealizacji i autoprezentacji. Już charakter stosowanej metody - fałszerstwa, kłamstwa, oszczerstwa, wykluczanie opinii katolickiej - jednoznacznie wskazuje na pochodzenie i motywy. To też jest element szatańskiego smrodu, który wtargnął do Kościoła.
Post scriptum
Na koniec jeszcze gwoli uzupełnienia w temacie, gdyż argumenty bardzo często powracają:
1.
Jak wspomniałem, jest otóż pewne, że aż do VII w. także na Wschodzie obowiązywała zasada wstrzemięźliwości duchownych (continentia clericalis). Jest pewne, że ta zasada pochodzi od Apostołów (wszyscy Apostołowie byli bezżenni, św. Piotr był w momencie powołania wdowcem). Obszernie o tym mówią książki, które podałem wyżej. Wiem, że spora część starszych książek twierdzi inaczej, tzn. twierdząc błędnie, że wschodniacy zachowują starszą tradycję. To twierdzenie jest obecnie gruntownie obalone przez badania źródłowo-historyczne ostatnich dekad. W Polsce niestety wielu nadal opiera się na kłamliwej książce x. Grzegorza Rysia wydanej w 2002 r., która perfidnie powiela przestarzałe mity rozpowszechniane w antykatolickiej propagandzie wschodniaków i protestantów.
Jedynym problemem jest fakt, że papieże pozwolili unitom zachować wadliwą, opartą na fałszerstwie praktykę. Tutaj dopiero wchodzi kwestia dogmatycznej rangi celibatu:
- Po pierwsze dopiero od kilku dziesięcioleci sprawa jest historycznie ostatecznie wyjaśniona, tzn. jest bezsprzecznie wykazane, że obecna praktyka wschodniacka wcale nie jest pierwotna i apostolska.
- Po drugie, wstrzemięźliwość ma ścisły związek z istotą sakramentu święceń jako włączeniu w działanie Osoby Jezusa Chrystusa, ale jako kwestia dyscypliny nie należy do istoty sakramentu, która stanowi o jego ważności. Trafne jest tutaj porównanie do chleba używanego w Eucharystii: z całą pewnością Pan Jezus użył chleba niekwaszonego, i temu wierna jest tradycyjna liturgia rzymska, jednak Konsekracja chleba kwaszonego nie powoduje nieważności sakramentalnej.
2.
Pewien młody człowiek zabłysnął następującym argumentem:
Popełnia tutaj szereg elementarnych błędów, mam nadzieję, że z niewiedzy, nie ze złej woli:
Po pierwsze, nie ma żadnego oficjalnego dokumentu "Rzymu" w tej sprawie. Są jedynie rzekome listy sekretariatu Komisji "Ecclesia Dei" skierowane do prywatnych osób, tudzież ustna wypowiedź byłego sekretarza tejże Komisji. Tego typu wypowiedzi NIE stanowią oficjalnego stanowiska Stolicy Apostolskiej i tym samym nie mają ŻADNEJ mocy wiążącej. Mogą jedynie stanowić podstawę do tego, że ktoś praktykujący to sprzeczne z Tradycją Kościoła dziwactwo obecnie de facto nie naraża się na kary kościelne.
Po drugie, istotne jest, co jest Tradycją Kościoła, tzn. zgodne z wiarą Kościoła odnośnie sakramentów święceń i Eucharystii oraz z poświadczoną od czasów apostolskich dyscypliną. Tych faktów nie jest w stanie zmienić ani żaden list Komisji "ED" do prywatnych osób, ani nawet oficjalny dokument (którego zresztą nie ma i raczej nie będzie, przynajmniej póki co).
Po trzecie, młodzieniec miesza różne sprawy. Otóż czymś innym jest dopuszczenie akolity alumna seminarium przygotowującego się do kapłaństwa i żyjącego w celibacie, a czymś innym "akolity" świeckiego żonatego i tym samym nie mającego nic wspólnego ze stanem duchownym. W przypadku tego pierwszego pełnienie posługi subdiakona da się pogodzić z Tradycją Kościoła. Przypadku tego drugiego zdecydowanie nie da się pogodzić.
Po czwarte, nawet gdyby istniał oficjalny dokument dopuszczający świeckich żonatych "akolitów" do pełnienia posługi subdiakona, to nie stanowiłby on Magisterium choćby nawet zwyczajnego. A to z wielorakich powodów, mianowicie
- natury sprawy, która jest sama w sobie dyscyplinarna, nie dotycząca wprost wiary i moralności, choć ściśle z nimi powiązana, oraz
- sprzeczności z Tradycją Apostolską wraz ze stałym nauczaniem i dyscypliną Kościoła.
Być może młodzieniec o tym nie wie, ale w Kościele jest tak, że władza kościelna, zwłaszcza władza nauczania, ma dość ściśle określone granice i tym samym nie ma prawa ani nauczać ani zobowiązywać do przestrzegania czegoś, co nie ma podstaw ani w źródłach Objawienia (Tradycji i Piśmie św.) ani w stałej praktyce Kościoła.
3.
Wśród fanów p. Wolańskiego podawane są kłamliwie także inne rzekome przykłady na godzenie funkcyj duchownych, w tym liturgicznych, ze stanem małżeńskim.
- Prezydent Francji: Chodzi o to, że prezydenci Francji z racji urzędu roszczą sobie prawo do tytułu honorowego kanonika Bazylika Laterańskiej w Rzymie. Jest to pozostałość przywileju królów Francji, sięgającego króla Henryka IV, który w 1604 r. z racji nawrócenia się na katolicyzm ofiarował Stolicy Apostolskiej posiadłość opactwa w Clairac, a w ramach wzajemności otrzymał honorowy tytuł kanonika (źródło tutaj). Niektóry prezydenci Republiki Francuskiej jako quasi spadkobiercy prawni monarchii korzystają z tego tytułu. Pierwszym prezydentem, który z niego skorzystał, był Charles de Gaulle. Zresztą po nim jedni z niego korzystali, inni nie korzystali (źródło tutaj). Ten tytuł nie wiąże się ani z prawem do uposażenia, ani do sprawowania funkcyj liturgicznych. Tym samym nie ma dokładnie nic wspólnego ze sprawą święcenia żonatych. Dotyczy natomiast kwestii teologicznego rozumienia namaszczenia na króla czyli koronacji. Wiadomo, że - jak każdy obrzęd liturgiczny - jest to sakramentale, choć niektórzy teologowie średniowieczni (pod wpływem fałszywej teologii bizantyńskiej) uważali namaszczenie na króla za sakrament.
- Podobny charakter ma powoływanie się na rzekomo diakonalną funkcję cesarza czyli władcy świeckiego podczas liturgii.
Po pierwsze, nie zawsze był jasny teologiczny status namaszczenia koronacyjnego. W teologii bizantyńskiej i niemieckiej była tendencja sakralizacji, czyli nadawania władzy królewskiej i cesarskiej statusu sakralnego. Nie ma to jednak oparcia ani w Tradycji Kościoła, ani nawet u przytłaczającej większości Ojców Kościoła (przykładem jest chociażby doktryna polityczna św. Jana Damasceńskiego, który streszcza i syntetyzuje nauczanie Ojców Kościoła, por. tutaj).
Po drugie, żadne księgi liturgiczne nie przewidują pełnienia funkcji duchownych wyższych święceń nawet przez namaszczonego władcę. Jeśli miało to gdzieś miejsce i zostało odnotowanie historycznie, to było to jedynie lokalne nadużycie, sprzeczne z nauczaniem i sakramentalną dyscypliną Kościoła.
Po trzecie, poświadczone jest owszem rozumienie władzy namaszczonego władcy jako posługi diakonalnej, ale akurat nie w znaczeniu liturgiczno-sakramentalnym lecz w dziedzinie charytatywnej czyli doczesnej (więcej tutaj).
Tym samym całkowicie chybione i kłamliwe są także tego typu próby p. Wolańskiego i jego fanów.
Dlaczego stali diakoni to rak?
Pytanie to zadał mi pewien młody człowiek prywatnie. Odpowiadam też publicznie, ponieważ problem jest szerszy.
Otóż są następujące fundamentalne powody:
1. Nigdy nie było w Kościele diakonatu w postaci obecnego tzw. diakonatu stałego. Byli owszem duchowni, którzy na stałe pozostawali w stopniu diakonatu. Jednak nigdy diakonat nie był jakby dodatkiem do wykonywanego zawodu i życia rodzinnego.
2. Tzw. stali diakoni zasadniczo wykonują swoje świeckie zawody i prowadzą zwykłe życie rodzinne, a jedynie po godzinach czyli w czasie wolnym pełnią funkcje diakona quasi jako hobby. To jest dość wymowne i oznacza dość wyraźną pogardę zarówno dla samego sakramentu święceń (przynajmniej w stopniu diakonatu) jak też dla funkcyj i sakramentów przez nich sprawowanych. Skoro coś jest wykonywane po godzinach i po innych - pierwotnych i właściwych - obowiązkach, to ma to zarówno praktycznie jak też w prostym odbiorze niższą rangę i mniejszą wartość subiektywną.
3. Są oni zwolnieni z obowiazku celibatu, co jest wbrew Tradycji
Apostolskiej oraz jedności sakramentu święceń (skoro celibat obowiązuje w dwóch pozostałych stopniach święceń, czyli w prezbiteracie i episkopacie). Nigdy nie było w Kościele
udzielania święceń wyższych bez zobowiązania do wstrzemiężliwości
sexualnej.
4. Katastrofalne są skutki praktyczno-duszpasterskie:
- podważana jest ranga i waga sakramentu święceń, a także
- celibatu,
- osłabia się motywację młodych mężczyzn w decyzji wstąpienia na drogę kapłaństwa (skoro można spełnić swoje pragnienia posługi duchownej bez zobowiązywania się do celibatu).
4. Katastrofalne są skutki praktyczno-duszpasterskie:
- podważana jest ranga i waga sakramentu święceń, a także
- celibatu,
- osłabia się motywację młodych mężczyzn w decyzji wstąpienia na drogę kapłaństwa (skoro można spełnić swoje pragnienia posługi duchownej bez zobowiązywania się do celibatu).
Subskrybuj:
Posty (Atom)
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
30 listopada 2023 roku na stronie znanego watykanisty Marco Tosatti'ego została opublikowana deklaracja będąca pierwszą tego typu reakc...
-
Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania. Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum"...
-
Zależy, jaka zmiana. Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa: " Hoc est enim Corpus meum " ...