Mszał Rzymski św. Piusa V w niedzielę po oktawie Bożego Narodzenia pierwotnie zawiera Ewangelię o powrocie św. Rodziny z Egiptu (natomiast wprowadzone przez papieża Innocentego XIII w 1721 r. święto Najświętszego Imienia Jezus - z Ewangelią ze święta Obrzezania Pańskiego czyli oktawy Bożego Narodzenia - miało swoje miejsce w kalendarzu liturgicznym w drugą niedzielę po Objawieniu Pańskim). W wyniku reformy mszału ten fragment według św. Mateusza 2, 19-23 niestety został usunięty z porządku czytań, a wart jest uwagi. A gdy Herod umarł, oto anioł Pana ukazał się we śnie Józefowi w Egipcie;
I powiedział: Wstań, weź dziecko oraz jego matkę i idź do ziemi izraelskiej. Umarli bowiem ci, którzy czyhali na życie dziecka.
Wstał więc, wziął dziecko oraz jego matkę i przybył do ziemi izraelskiej.
Lecz gdy usłyszał, że Archelaus króluje w Judei w miejsce Heroda, swego ojca, bał się tam iść. Ale będąc napomniany przez Boga we śnie, odszedł w strony Galilei.
A przyszedłszy, mieszkał w mieście zwanym Nazaret, aby się wypełniło to, co zostało powiedziane przez proroków: Będzie nazwany Nazarejczykiem.
τελευτησαντος δε του ηρωδου ιδου αγγελος κυριου κατ οναρ φαινεται τω ιωσηφ εν αιγυπτω
λεγων εγερθεις παραλαβε το παιδιον και την μητερα αυτου και πορευου εις γην ισραηλ τεθνηκασιν γαρ οι ζητουντες την ψυχην του παιδιου
ο δε εγερθεις παρελαβεν το παιδιον και την μητερα αυτου και ηλθεν εις γην ισραηλ
ακουσας δε οτι αρχελαος βασιλευει επι της ιουδαιας αντι ηρωδου του πατρος αυτου εφοβηθη εκει απελθειν χρηματισθεις δε κατ οναρ ανεχωρησεν εις τα μερη της γαλιλαιας
και ελθων κατωκησεν εις πολιν λεγομενην ναζαρετ ναζαρεθ οπως πληρωθη το ρηθεν δια των προφητων οτι ναζωραιος κληθησεται
Defuncto autem Herode, ecce angelus Domini apparuit in somnis Joseph in Aegypto, dicens : Surge, et accipe puerum, et matrem ejus, et vade in terram Israel : defuncti sunt enim qui qurebant animam pueri.
Qui consurgens, accepit puerum, et matrem ejus, et venit in terram Israel.
Audiens autem quod Archelaus regnaret in Juda pro Herode patre suo, timuit illo ire : et admonitus in somnis, secessit in partes Galilaeae.
Et veniens habitavit in civitate quae vocatur Nazareth : ut adimpleretur quod dictum est per prophetas : Quoniam Nazaraeus vocabitur.
Historia Heroda - zwanego w historiografii żydowskiej "wielkim" w odróżnieniu od innych władców żydowskich o tym samym imieniu, a byli to jego potomkowie - jest znamienna z wielu powodów. Nie przypadkowo zasłużył sobie na odpowiednie miejsce w historii. Jego imię wywodzi się z greckiego słowa heros - bohater. Z pochodzenia był Idumejczykiem, który swoją karierę polityczną rozpoczął jako tetrarcha na służbie dynastii Hasmoneuszy sprawującej władzę w Palestynie w wyniku tzw. powstania Machabeuszy. Wskutek konfliktu wewnątrz dynastii, po przejęciu władzy przez Antigonosa, który dążył do uniezależnienia państwa żydowskiego od imperium rzymskiego, Herod wraz z rodziną musiał uciekać do słynnej twierdzy Masada, a następnie udał się do Rzymu. Tam dzięki protekcji jednego z trzech współwładców, Marka Antoniusza, został mu przyznany tytuł "stowarzyszonego króla i przyjaciela ludu Rzymskiego" (rex socius et amicus populi Romani). Z pomocą wojsk rzymskich powrócił w 37 roku a.n.Ch. do Palestyny i objął władzę w Jerozolimie. Jego pochodzenie idumejskie ma o tyle znaczenie, że Idumea, kraina położona na południe od Judei, dopiero pod koniec II wieku a.Ch.n. została podbita przez żydowskiego władcę z dynastii Hasmoneuszy i zmuszona do przyjęcia religii żydowskiej. Równocześnie tenże władca, Jan Hirkanos, wziął sobie żonę Idumejkę, co świadczy jednak o przyjaźni, zażyłości i wspólnocie kulturowo-religijnej. Tak więc z całą pewnością Herod nie był kimś obcym dla Judejczyków i dynastii hasmonejskiej, ani oni nie byli obcymi dla niego. Nie ma więc podstaw do twierdzenia, jakoby jego czarny charakter był specyficznie idumejski, a nie judejski. Na pewno był człowiekiem, który kochał władzę i był gotów na układ z Rzymianami dla jej zdobycia i utrzymania. Równocześnie miał podstawy do lęku o swoją pozycję, głównie z powodu wrogów wewnętrznych, których nigdy nie brakowało, a co wynikało zarówno z różnorodności politycznej jak też z okrutnych metod dochodzenia do władzy i jej sprawowania, zresztą stosowanych powszechnie, przez różne strony walki o wpływ na państwo i społeczeństwo. O szczególnym okrucieństwie Heroda świadczy fakt, że po ośmiu latach małżeństwa skazał na śmierć swoją drugą żonę (miał ich w sumie dziesięć, z nich jedenastu synów). Pod koniec życia był prawdopodobnie tym, z którego inicjatywy trybunał rzymski w roku 7 a.Ch.n. skazał na śmierć także ich wspólnych synów (Aleksander i Arystobulos) z oskarżenia o zdradę. Podobny los spotkał jego syna z pierwszego małżeństwa, Antipatrosa, skazanego na karę śmierci krótko przez śmiercią samego schorowanego Heroda. Józef Flawiusz (De bello, I 659) podaje jeszcze jedną znamienną okoliczność. Krótko przed swoją śmiercią schorowany Herod kazał zebrać i uwięzić mężczyzn z najwybitniejszych rodów żydowskich w hipodromie w Jerycho i następnie przemówił: "Wiem, że moja śmierć będzie dla żydów okazją do radosnego świętowania. Jednak mam władzę urządzić sobie wspaniały pogrzeb. Żołnierze mają otoczyć tych uwięzionych mężów i mają ich zabić w momencie mojej śmierci, żeby każda rodzina w Judei płakała z powodu mojej śmierci." Ten rozkaz nie został wprawdzie - jak podaje Józef Flawiusz - wykonany, jednak ukazuje dobitnie osobowość Heroda: tyrana, gotowego do wszelkich okrucieństw w imię swojej władzy i chwały. Pod tym względem zachodzi więc całkowita zgodność źródeł historycznych z opisami Ewangelii.
O samej ucieczce świętej Rodziny do Egiptu nie mamy innych źródeł historycznych oprócz biblijnych i apokryfów. Czczone przez chrześcijan jej miejsca pobytu są o tyle historyczne, że istnieją od niepamiętnych czasów. W każdym razie nie ma żadnych źródeł czy powodów historycznych, które by zaprzeczały opisowi z Ewangelii.
Znamienne jest, że Józefowi anioł ukazuje się tylko we śnie, w odróżnieniu od Zachariasza i samej Mariji w zwiastowaniu. Pan Bóg zawsze wybiera najwłaściwszą drogę do człowieka. Sen jest stanem częściowego wyłączenia czy zredukowania funkcyj życiowych człowieka, zwłaszcza duchowych. W tym stanie znacznego ograniczenia naszych władz jesteśmy bardziej podatni na wpływy zewnętrzne dla naszej samoświadomości, pochodzące zarówno z naszego ciała i emocyj, jak też od innych osób i czynników fizycznych. Pozorna nieobecność i nieczułość jest innym rodzajem obecności i czułości. Skoro Pan Bóg potrzebował takiego momentu dla ukazania Józefowi Swojej woli, to było to właściwe zarówno dla niego jak też dla nas, którym podana jest ta historia.
Objawienie woli Bożej we śnie wiąże się z ryzykiem. Normalny człowiek, zwłaszcza mężczyzna trzeźwy i pragmatyczny, jakim był Józef, generalnie nie przywiązuje wielkiej wagi do snów. Każdy śni częściej czy rzadziej, w różnych sposób. Józef na pewno nie był marzycielem ani człowiekiem zabobonnym, łatwowiernie traktującym przeżycia senne. Zapewne jego właściwą dziedziną była szara i twarda codzienność. Pan Bóg we śnie nie przenosił go w marzenia, obietnice, sferę pragnień czy potrzeb, lecz nakazywał, a Józef te nakazy niezwłocznie wykonywał, kosztem nawet własnego odpoczynku nocnego. Tutaj cieśla jawi się jako człowiek czuwający, jakby żołnierz zawsze gotowy do służby i działania. Zadanie, które jemu zostało powierzone w dziele Zbawienia, wymagało czujności także nocą, a nawet zwłaszcza nocą. Dlatego właśnie to on służył Światłu, które przyszło na ten świat. On służył nawet za cenę tego, do czego każdy człowiek ma prawo ze swej natury, mianowicie do spokojnego, regenerującego snu. Wszak psalmista mówi (127-2):
Daremnie wcześnie rano wstajecie, I późno się kładziecie, spożywając chleb w troskach: Wszak on i we śnie obdarza umiłowanego swego.
Józef nie wstawał rano daremnie, ale chleb jadł w troskach, także w troskach o Mariję i Dzieciątko. I na pewno był umiłowanym Boga, z całą pewnością z wzajemnością, czego dowodem jest wierne wypełnianie nakazów Bożych nawet tych danych we śnie.
Pozornie Józef ze siebie był skłonny do ucieczki przed problemami. Czyż nie próbą ucieczki był zamysł oddalenia Mariji, gdy okazało się, że była brzemienna? Nie, on nie uciekał, lecz chciał być posłuszny zarówno prawu Bożemu jak też wierny miłości do Mariji, której nie chciał wydać na ukamienowanie.
Wierność Bogu wymagała tutaj ochrony życia swoich bliskich. Józef znalazł się w sytuacji wyjątkowej, ale równocześnie dość typowej i ponadczasowej. To było konfrontacja z tyranem, który w historii żydowskiej został jako jedyny nazwany "wielkim". Tyranów nigdy w historii ludzkości nie brakowało i raczej też nigdy ich nie zabraknie.
Józef nie tylko słuchał nakazów Bożych, lecz także kierował się swoim rozsądkiem. Do unikania Judei z powodu nowego władcy, który był pokroju Heroda, nie potrzebował nadprzyrodzonego objawienia, lecz odczuwał naturalną obawę. Ponowne napomnienie Boże we śnie wskazało na osiedlenie się w Galilei, mimo tego, że Józef wiedział, iż Mesjasz miał pochodzić z pokolenia Judy, czyli z Judei. Ostatnie zdanie tej perykopy, mówiące o prorokach zapowiadających, że Mesjasz będzie Nazarejczykiem, jest nieco problematyczne, ponieważ nie ma takiego dosłownego proroctwa w Starym Testamencie, a fragment u Izajasza 11,1-9, na który niekiedy się wskazuje, nie zawiera nazwy Nazaret i może być tylko pośrednio i ogólnie powiązany. W każdym razie Józef przewidywał, że Jezus zostanie uznany za Galilejczyka, skoro będzie wzrastał w tej krainie o złej sławie pośród Żydów. Wiedział, że teraz jego powinnością jest ochrona życia Dzieciątka Mariji. To wszystko, co wiedział i mógł zrobić w tym momencie. Resztę pozostawił Panu Bogu.
Ta ucieczka była jednym z uników Syna Bożego, zanim nadszedł Jego czas w Jerozolimie i na Golgocie. Chciał On przez to pokazać Swoim uczniom po wsze czasy, że nie chodziło o to, by On dał się zabić. Jego Ofiara miała się odbyć w odpowiednim porządku wydarzeń, słów i znaków. Józef, którego żadne słowo nie zostało nam przekazane, miał w tym porządku swoje niezastąpione miejsce i czas. I to przez ofiarę swojego młodego życia.
Józef jawi się tutaj w jaskrawym kontraście do Heroda. Nie tylko i nie przede wszystkim dlatego, że to on był z królewskiego rodu Dawidowego, nie Idumejczyk. Prawdziwa godność władzy nie wynika z pochodzenia według ciała. Herod miał realną władzę nad Józefem, Mariją i Jezusem, którzy przed tą władzą musieli uciekać. Nie chcieli i nie mogli się jej poddać. Także dlatego, że Bóg inaczej nakazywał. W istocie to oni byli wolni w posłuszeństwie Bogu, w poddaniu Jego władzy.
Patrząc dogłębnie to Herod był tym, który uciekał: przed utratą władzy, przed własnym sumieniem (czy raczej jego resztką), przed zemstą skrzywdzonych, ostatecznie przed sobą, przed prawdą o sobie i przed chyba jednak przeczuwaną klęską życiową pod względem zarówno politycznym jak też rodzinnym (o ile można mówić o rodzinie w sytuacji 10 żon). To on żył w ciągłym strachu, który go popychał do coraz większych okrucieństw i zbrodni.
Nie przypadkowo akurat ten kontrast Kościół pod natchnieniem Ducha Świętego stawia nam przed oczami na początku roku kalendarzowego: wolność Józefa i posłuszeństwo woli Bożej z jednej strony, a z drugiej okrutna potęga władcy tej krainy, gdzie zechciał przyjść na ten świat Zbawiciel. W taki właśnie sposób można streścić całą historię Kościoła, począwszy od Abla. Tak też Kościół będzie szedł przez wieki aż do spełnienia czasów. Tyrania władców tego świata się zmienia, raz słabnie, a raz potężnieje. Jednak co do istoty pozostaje ta sama, jeśli jest to władza nie poddająca się wszechwładzy Króla królów. Czy jest to pocieszające na nasze czasy i na każdą współczesność? Na pewno jest to rozjaśniające i dające pewność, że mimo niepowtarzalności dziejów nic istotnie nowego się nie wydarzy aż do powtórnego przyjścia Zbawiciela. Zawiera się w tym pewność, że Bóg prowadzi swoich wiernych pewną ręką także pośród gróźb i niebezpieczeństw. Pewne jest także, że jedyną władzą, której należy się bezwzględne posłuszeństwo, jest potęga Stwórcy. Nie bez znaczenia jest także pewność, że każda tyrania się kiedyś kończy, a jedynie królowanie tego, który musiał uciekać do Egiptu, nie ma końca.