Pytanie opiera się na konkretnym przykładzie, dotyczy jednak dość szerokiego i złożonego problemu, który dotychczas nie został systematycznie i wyczerpująco zanalizowany. A jest tak szeroki, a równocześnie powszechny, że całościowe, obejmujący cały Kościół powszechny opracowanie wydaje się niemożliwe przynajmniej dla jednej osoby. Prościej jest zająć nim w zawężeniu do danego kraju, w tym wypadku do Niemiec. W pewnym sensie jest to przypadek typowy, wręcz wzorcowy i pierwotny w tym sensie, że - jak już zauważa się najpóźniej od słynnej książki werbisty x. Ralph'a Wiltgen'a "Ren wpływa do Tybru" - zmiany, które nastąpiły w Kościele do Vaticanum II, mają swoje źródło głównie w działaniach hierarchów niemieckojęzycznych oraz pewnego nurtu teologii niemieckojęzycznej.
Na podstawie zarówno zdobytej jak też doświadczenia kościelnego i duszpasterskiego w krajach niemieckojęzycznych widzę dwie główne przyczyny tego zjawiska, które jest właściwie procesem, dość ściśle powiązane ze sobą:
- zerwanie z tradycyjną teologią katolicką (w znaczeniu zarówno patrystyki i scholastyki z tomizmem na czele) na korzyść pseudoteologicznej narracji ubranej głównie w hasła biblistyki oraz rzekomych osiągnięć nauki współczesnej
- nastawienie ekumaniackie, czyli dążenie do zatarcia i przezwyciężenia różnic między Kościołem katolickim a protestantyzmem, co ma dość oczywisty związek z nacjonalizmem niemieckim (na co są dowody głównie w postaci tzw. Reformkatholizismus sięgającego drugiej połowy XIX).
Dochodzą oczywiście wpływy pseudokulturowe, głównie w postaci środków masowego przekazu, co było zwłaszcza znaczące w epoce przedinternetowej, gdy ludzie, także duchowni, byli jakby skazani na wieści z prasy, radia i telewizji, które kształtowały myślenie i system wartości już od dzieciństwa. Ze strony oficjalnych struktur kościelnych, odchodzących w ramach euforii "soborowej" od tradycyjnego nauczania katechizmowego, opór i przeciwdziałanie stopniowo i systematycznie malało aż do niemal całkowitego zaniku. Duchowni, a także świeccy trzymający się tradycyjnego nauczania Kościoła, zostali programowo, bezwzględnie i niemal bez reszty odsunięci nie tylko od urzędów decyzyjnych (nieliczne dobre nominacje biskupie były od lat 70ych rzadkim wyjątkiem) lecz także od regularnego duszpasterstwa i pracy naukowo-dydaktycznej zwłaszcza na wydziałach teologicznych. Natomiast promowano tych, którzy powołując się na wierność "soborowi", reprezentowali rzekomą otwartość na świat współczesny, pod którą faktycznie ukrywała się - mniej czy bardziej radykalnie - wrogość wobec tego, co jest specyficznie katolickie i jako takie odróżnia Kościół od sekt protestanckich czy inny wspólnot religijnych.
Rdzeniem tej mentalności regularnie był ostatecznie neomarxizm, prezentowany zresztą dość otwarcie przez tzw. pokolenie '68, czyli obecnych mniej więcej 80-latków. Dość oczywiste są powiązania tych ludzi - zwłaszcza profesorów teologii, a także wielu wysokich hierarchów - z politykami lewackimi. W tym sojuszu znaczną rolę odgrywał i nadal odgrywa instytucja tzw. podatku kościelnego, czyli daniny ściąganej przez państwo niemieckie na rzecz uznanych przez nie związków wyznaniowych, oczywiście według przynależności wyznaniowej danego podatnika. Wynikiem tego jest fakt, że Kościół niemiecki jest najzamożniejszy w Europie, a równocześnie najszybciej tracący swoich członków. Co zresztą nie powinno dziwić: skoro płacenie podatku kościelnego staje się jedyną więzią z instytucją kościelną, to pozbycie się tego obciążenia przez formalne opuszczenie Kościoła jest dość atrakcyjne. U ludzi mało rozgarniętych intelektualnie bądź zupełnie zaślepionych systemowo prowadzi to do mechanizmu myślenia, według którego dla ratowania pozycji i stanu posiadania wiernych należy jeszcze bardziej upodobnić Kościół do trendów polityczno-kulturowych. Najbardziej bezczelni, zakłamani i zaślepieni przedstawiciele pokolenia '68 jak emerytowany profesor "teologii pastoralnej" na Uniwersytecie Wiedeńskim x. Paul Michael Zulehner, zdeklarowany neomarxista, mówią wprost, że powodem obecnej zapaści Kościoła jest zahamowanie reform rozpoczętych po Vaticanum II. Za pontyfikatu Jorge Bergoglio tacy ludzie, choćby w bardziej umiarkowanym wydaniu, należeli do jego ekipy i takich on faworyzował w nominacjach biskupich, nawet w kardynalskich. Wykwitem tej mentalności jest słynna "droga synodalna" przeniesiona przez Franciszka i jego ekipę co do zasady (choć nie we wszystkich szczegółach) na cały Kościół.
Owszem, w Niemczech są poszczególni biskupi, którzy myślą czy przynajmniej czują po katolicku, oraz sprzeciwiają się przynajmniej tym najgorszym pomysłom "drogi synodalnej". Są oni jednak w mniejszości i to pogardzanej przez establishment zarówno polityczny jak też wewnątrzkościelny.
Jaka może i powinna być droga ku wyjściu z tej zapaści?
Jak zawsze, leczenie należy zacząć od korzenia czyli od głównych przyczyn:
- powrót do solidnej, rdzennie katolickiej teologii, oraz
- szacunek dla tego, co rdzennie katolickie, zwłaszcza dla tradycyjnej teologii.
Także w krajach niemieckojęzycznych okazuje się od dziesięcioleci, że tam, gdzie zachowane są te dwie główne zasady, tam też gromadzą się wierni i są też powołania do kapłaństwa i życia zakonnego. Jedyną przeszkodą jest przeszkadzanie przez establishment kościelny w tym, zwłaszcza co do wpływu na młodzież, czy raczej umożliwienia młodzieży zapoznania się z Tradycją Kościoła bez negatywnych uprzedzeń.
Nawrócenie !
OdpowiedzUsuńJedyna droga! Wszystkich, ! Biskupów ,kapłanów i wierzących!
Kto dziś zna katechizm przedsoborowy???
W którym seminarium tego uczą?
Ratuj się kto może !
"Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?" ( Łk 18,8)
"zerwanie z tradycyjną teologią katolicką (w znaczeniu zarówno patrystyki i scholastyki z tomizmem na czele) na korzyść pseudoteologicznej narracji ubranej głównie w hasła biblistyki oraz rzekomych osiągnięć nauki współczesnej"
OdpowiedzUsuńProszę Księdza, czy tą narracją jest metoda historyczno-krytyczna analizy Biblii?
Tzw. metoda historyczno-krytyczna, zresztą niejednolita, to złożony problem. Zasadniczo już exegeza patrystyczna zawierała badanie sensu dosłownego czyli historycznego. To nie jest żadna nowość. Problem polega na tym, że nowoczesna tzw. exegeza historyczno-krytyczna używana jest po pierwsze do podważenia natchnionego charakteru Pisma św. i po drugie do wypaczenia sensu duchowego. To właśnie postępowanie jest podawane jako rzekomo naukowe odczytywanie Pisma św., de facto służące nie tylko do podważenia prawd wiary lecz już także autorytetu Pisma św. i tym samym jego ponadczasowej treści. Są jednak wyjątki wśród exegetów, aczkolwiek nieliczne póki co.
UsuńChyba Congar uważał, że abp Lefebvre błędnie rozumiał pojęcie Tradycji, a FSSPX uważa, że to Congar błędnie rozumie Tradycję. Pytanie która strona ma rację i właściwie rozumie Tradycję? Czy w ogóle któraś?
OdpowiedzUsuńCongar nie podał definicji Tradycji, jeno bełkotał o dużej i małej literze. I był kryptoheretykiem i oszustem. Także FSSPX nie podaje definicji Tradycji. W każdym razie FSSPX przynajmniej deklaruje wierność Tradycji, natomiast Congar uprawiał jej podważanie.
UsuńNie mając sprecyzowanej definicji "TRADYCJA" błądzimy trochę po omacku aczkolwiek chyba możną stwierdzić, że FSSXP nie tyko "przynajmniej deklaruje". Przecież pozostali przy tradycyjnej liturgii (gdyby nie Lefebre nie wiadomo czy ta liturgia nie zostałby unicestwiona czyż nie?) odcinają się dość stanowczo od ekumaniactwa, komunii dołapnej, wszelkiej maści nowinek charyzmatycznych i innych posoborowych "osiągnieć". Więc dla sprawiedliwości robią chyba więcej niż tylko deklaracje.... ?
UsuńDziękuję Księdzu Profesorowi za podzielenie się swoim zdaniem, jednak sam chciałbym zbadać sprawę. Mam świadomość tego, że opinie o Congarze są podzielone.
UsuńKatechizm w punkcie 83 rozróżnia Tradycję Apostolską od tradycji. Z tym jest coś nie tak?
UsuńJest nie tak. Klasycznie odróżnia się w teologii katolickiej Tradycję boską, czyli Boże Objawienie, od Tradycji kościelnej, która jest zależna od Bożego Objawienia, ale nie należy do Bożego Objawienia. Tradycja Apostolska zawiera zarówno Boże Objawienia jak też prawdy i zasady będące jego zastosowaniem. Np. Pismo św. jest Tradycją Apostolską i zawiera (poświadcza) zarówno Boże Objawienie konieczne do zbawienia jak też nauczanie Apostołów, które ma niższą rangę, z czego oczywiście nie wynika, że wolno od niego odchodzić. Tak np. wszyscy Ojcowie Kościoła poświadczają, że zasada modlitwy w kierunku ku Wschodowi - czyli w kierunku, gdzie Pan Jezus wstąpił do nieba i według słów aniołów stamtąd przyjdzie powtórnie - jest Tradycją Apostolską. Ta zasada wyraża wiarę w powtórne przyjście Chrystusa, co jest dogmatem wiary koniecznym do zbawienia. Jednak modlitwa w innym kierunku geograficznym sama w sobie nie musi być negacją tej wiary. O tyle jest to zasada zależna i w tym sensie relatywna, aczkolwiek nie dowolna i nie bezsensowna.
UsuńDziękuję uprzejmie za wyjaśnienie. Pytanie jakie sobie zadaję jest takie, w których podręcznikach terminologia jest zgodna z pojęciami soborów powszechnych. Tego chyba nie da się rozstrzygnąć bez akt soborowych.
UsuńPolecam zapoznanie się z kanałem na YT śp. Krzysztofa Karonia "program wiedzy społecznej". Dość ciekawie opowiada o źródłach, przynajmniej kilkusetletnich współczesnych błędów, które przeniknęły nie tylko do Kościała Katolickiego, ale do życia społecznego w szerokim zakresie w dużej mierze operując faktami historycznymi. Opłakany stan rzeczy jest efektem, m.in. tego, że marksiści przeprowadzili tzw. marsz przez instytucje. W skrócie: wcinali się od najniższych szczebli przez seminaria, uczelnie partie polityczne itp. oraz inne instytucje, które miały realny wpływ na rzeczywistość, aż doszli do władzy i wywracali do góry nogami wartości, które stanowiły fundament kultury i cywilizacji, szczególnie tępiąc to co czysto katolickie.
OdpowiedzUsuń