Pytanie niby szczegółowo-drobiazgowe, jednak dość istotne, ponieważ w liturgii wszystko ma znaczenie i każdy szczegół świadczy o pietyźmie czyli staranności o kult Boży, co z kolei świadczy o miłości do Pana Boga. Polska jest krajem, gdzie - wbrew pozorom - doszło w ostatnich dekadach, a nawet już wcześniej do daleko idącej dewastacji w dziedzinie liturgii, nawet jeśli często nie wynikało to ze złej woli lecz raczej z ignorancji i niechlujstwa. To świadczy niestety zwłaszcza o zapaści kształcenia w seminariach duchownych.
Okadzanie jest pozornie jedynie szczegółem. Z mojego doświadczenia we wielu krajach wynika, że akurat w tej dość prostej kwestii sytuacja w Polsce jest szczególnie haniebna. Osobiście dopiero za granicą poznałem właściwy sposób okadzania i to nawet w kontekście modernistycznego Novus Ordo. W Polsce nawet biskupi niemal bez wyjątku widocznie nie mają pojęcia o właściwym okadzaniu podczas Mszy św., które jest wskazane w tradycyjnym Missale Romanum. Tego widocznie od dziesięcioleci nie uczy się na liturgice w seminariach duchownych. Zamiast przepisanego liturgicznie sposobu, który wyraża ofiarowanie spalanego kadzidła, stosuje się powszechnie okadzanie według dosłownego znaczenie polskiego słowa, czyli jakby okrążanie dymem z kadzidła, co raczej kojarzy się z magicznym gestem. No cóż, głupota nie boli.
Zapewne nie uczy się także o tym, że podczas procesji eucharystycznej tradycyjnie przepisanych jest dwóch turyferariuszy z kadzielnicami (co wyjątkowo miało miejsce w mojej rodzinnej parafii w okresie mojego dzieciństwa). Mają oni okadzać na przemian, odwracając się przy tym w kierunku Najświętszego Sakramentu:
Fotki przedstawiają procesję Bożego Ciała ulicami Wiednia.
Inny szczegół, również o znaczeniu praktycznym dotyczy dzwonienia. Zwykle daje się dzwonki dwóm ministrantom, którzy dzwonią nieprzerwanie aż się zmęczą, co oczywiście następuje dość rychło. Brakuje zwykłego trzeźwego pomyślunku (zwłaszcza po stronie duchownych, którzy to powinni o tym myśleć), który prowadzi do prostego rozwiązania, które poznałem w innych krajach: ministranci dzwonią po jednym "rzucie" na przemian, dzięki czemu zmęczenie nie następuje szybko, a równocześnie dźwięk zachowuje elegancję.
Na tych drobnych przykładach widać, że liturgia ma związek z kulturą oraz trzeźwym myśleniem, które łączy wymiar duchowy z pragmatyzmem. Także od takich szczegółów należy zaczynać dla naprawy i odrodzenia nie tylko liturgii katolickiej lecz także katolickiej kultury.
Ta niewiedza nieraz może wynikać naprawdę fatalnego kształcenia w polskich seminariach, jak słusznie Ksiądz podejrzewa. Ostatnio trafiłem na katechezy liturgiczne niejakiego ks. Mateusza Zawadzkiego na YouTube'ie (nie znałem wcześniej tej postaci, nie jest on zresztą chyba szerzej znany, link do playlisty poniżej), który odprawia zarówno NOM, jak i starą mszę, a który w jednej z katechez twierdzi, że niemal niczego, co przekazuje na tych katechezach, nie nauczył się w seminarium. Więcej, powiedział, że w seminarium w ogóle nie uczono go (i innych seminarzystów) ani przepisów liturgicznych, ani w praktyce, jak odprawia się Mszę św. Twierdzi, że w seminariach zakłada się, że diakoni "po prostu wiedzą", jak odprawiać Mszę, bo przez lata oglądali swoich proboszczów... W takiej sytuacji nie jest dziwne, że jest jak jest, chociaż każdy kapłan mimo złego kształcenia powinien we własnym zakresie się dokształcać, jeśli w seminarium są braki katechetyczne.
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=x0Tr6TMldr4&list=PLPHnd3uRWs872J5-U54USZniLqQ-wBZte