Fenomen tzw. objawień prywatnych wprawdzie istnieje od początków historii Kościoła, a nawet od zarania ludzkości jako zjawisko obecne chyba w każdej religii. Jednak w ostatnich dziesięcioleciach obserwujemy boom pod tym względem. Z jednej strony ma to związek z łatwością rozpowszechniania rzekomych "orędzi", czemu sprzyja zwłaszcza internet. Z drugiej wiąże się z poluzowaniem dyscypliny Kościoła odnośnie publikacyj religijnych. Wprawdzie istnieje nadal obowiązek tzw. imprimatur czyli kościelnego zezwolenia na drukowanie pism o tematyce wiary i obyczajów (Codex Iuris Canonici can. 823 - 832). Jednak faktycznie większość książek autorstwa nawet duchownych jest publikowana bez imprimatur. Równocześnie wiele publikacyj wręcz ewidentnie sprzecznych z wiarą katolicką jest wyposażonych w zezwolenie władz kościelnych, co oczywiście powoduje zamieszanie i wyrządza szkodę Kościołowi.
Obecnie szczególnie gorliwsze religijnie dusze masowo lgną do objawień prywatnych, i to coraz mniej do tych uznanych przez Kościół (nadal względnie popularne są jedynie objawienia z Fatimy, choć ta popularność maleje), a przeważnie niestety do nowych - rzekomych, czyli nieuznanych, czy wręcz do ewidentnie fałszywych. Ma to związek zarówno ze spłyceniem czy wręcz zatraceniem autentycznego życia religijnego w strukturach parafialnych, z banalizacją czy wręcz zafałszowaniem liturgii, z brakiem szczerej troski i opieki ze strony duszpasterzy, w końcu z utratą zaufania do Kościoła jako instytucji hierarchicznej czyli z upadkiem autorytetu władz kościelnych. Innymi słowy: liturgia Novus Ordo skoncentrowana na pouczeniach, wybrakowana pod względem wyrazistości doktrynalnej oraz ducha szacunku dla świętych tajemnic, nie wystarcza wiernym, którzy - z różnych powodów, nierzadko po osobistym nawróceniu - szukają głębszych przeżyć oraz powiązania wiary ze swoim życiem. Nie znając głębii, bogactwa i żywotności tradycyjnej duchowości i pobożności katolickiej zawartej w tradycyjnej liturgii i pismach świętych Kościoła na przestrzeni wieków, a nie mając często nawet podstaw wiedzy katechizmowej, szukają po omacku i bardzo często w dobrodusznej naiwności stają się ofiarą oszustów i duchowych hochsztaplerów, pozujących na "mistyków" i "wizjonerów". Dotyczy to nie tylko osób świeckich, lecz niestety nie brakuje nawet duchownych, którzy uformowani na kiepskiej czy wręcz heretyckiej pseudoteologii modernistycznej nie dysponują wiedzą i dojrzałością duchową, konieczną do trzeźwej, katolickiej postawy wobec rzekomych objawień.
Dlatego należy zwrócić uwagę na tradycyjne kryteria Kościoła stosowane od wieków wobec tego typu fenomenów. Normy te są podane w skrócie w dokumencie Kongregacji Nauki Wiary z 1978 r. W sposób dość precyzyjny dokument podaje kryteria do "osądzenia przynajmniej z pewnym prawdopodobieństwem o charakterze rzekomych zjawień czy objawień".
Kryteriami pozytywnymi, czyli przemawiającymi za nadprzyrodzonym pochodzeniem danego zjawiska, są:
1. Moralna pewność lub przynajmniej wysokie prawdopodobieństwo co do faktyczności zdarzenia, co musi być wynikiem dokładnego zbadania.
2. Okoliczności co do faktyczności oraz charakteru zdarzenia, zwłaszcza
a) osobistych cech danej osoby czy osób, które są odbiorcami zdarzenia, a konkretnie
zrównoważenie psychiczne
godziwość i prawość moralna
szczerość i posłuszeństwo wobec władz kościelnych
zdolność powrotu do normalnych form życia wiary
itp.
b) przekazywanej treści, czyli prawdziwość oraz wolność od błędu pod względem teologicznym i duchowym,
c) zdrowa pobożność oraz obfite i trwałe owoce duchowe, jak duch modlitwy, nawrócenia, dzieła miłości bliźniego.
Niemniej ważne i konieczne do zastosowania są kryteria negatywne, czyli wykluczające nadprzyrodzone pochodzenie danego zjawiska. Są to:
1. Oczywisty błąd co do faktów, czyli oszukiwanie i kłamanie.
2. Błędy pod względem prawd wiary czy to odnośnie samego Boga, czy Matki Najświętszej czy osoby świętej rzekomo się ukazującej.
3. Oczywiste dążenie do korzyści materialnych bezpośrednio w związku z fenomenem.
4. Akty poważnie niemoralne popełnione czy to w czasie fenomenu czy przy jego okazji, czy to przez sam podmiot, czy przez jego zwolenników.
5. Schorzenia psychiczne bądź tendencje psychopatyczne podmiotu, które z pewnością miały wpływ na zdarzenie, jak też psychozy, histerie masowe i tym podobne okoliczności.
Istotna jest uwaga, że te kryteria muszą stosowane indykatywnie, a nie taxatywnie, to znaczy wystarczy jeden element przemawiający przeciw nadprzyrodzonemu pochodzeniu, by uznać całe zjawisko za nienadprzyrodzone. Innymi słowy: nie jest decydująca przewaga elementów przemawiających za nadprzyrodzonością, lecz muszą być spełnione wszystkie kryteria, by można było uznać dane zjawisko za nadprzyrodzone.
Dokument określa także kompetencje w badaniu i orzekaniu odnośnie do danego zjawiska: właściwą instancją jest ordynariusz miejsca. Konferencja biskupów danego regionu czy kraju może się zająć badaniem sprawy tylko wtedy, gdy biskup miejsca ją o to poprosi. Stolica Apostolska oczywiście zawsze może badać sprawę czy to z własnej inicjatywy, czy na prośbę wiernych bądź zainteresowanych.
Podane kryteria osądu są w Kościele stosowane w ten sposób, że ordynariusz miejsca ustanawia dwie osobne komisje, mianowicie
- lekarską do zbadania stanu zdrowia oraz zachowania podmiotu względnie podmiotów z punktu widzenia nauk świeckich, oraz
- teologiczną do zbadania zjawiska pod względem charakteru oraz treści teologicznej i duchowej.
Do komisji lekarskiej powołuje się zasadniczo taki skład, że jego większość nie należy do Kościoła katolickiego, po to, by zapewnić rygorystyczny obiektywizm naukowy.
Na podstawie wyników badań tych komisyj ordynariusz miejsca wydaje osąd w sprawie. Zasadniczo stosowane są trzy oceny:
- constat de supernaturalitate,
- non constat de supernaturalitate,
- constat de non supernaturalitate.
Pierwsza ocena oznacza, że stwierdzono nadprzyrodzone pochodzenie danego zjawiska. Ma to miejsce wtedy, gdy po wnikliwym i rzetelnym zbadaniu stwierdzono spełnienie wszystkich podanych kryteriów.
Druga ocena jest wstrzymująca się i ma miejsce wtedy, gdy brakuje danych lub jasności w ich ocenie.
Trzecia ocena jest negatywna i oznacza, iż dane zjawisko z pewnością nie ma pochodzenia nadprzyrodzonego, a to z powodu stwierdzenia choćby jednego elementu przemawiającego przeciw nadprzyrodzonemu pochodzeniu.
Wobec tak złożonej i wymagającej wszechstronnej wiedzy i kompetencji procedury oczywiste jest, iż nikt inny - żadna poszczególna osoba czy to duchowna czy świecka - nie ma możliwości odpowiedniego zbadania tego typu fenomenów. Nawet biskup miejsca i także Stolica Apostolska posługuje się w takich sprawach badaniem i oceną komisyj specjalistów. Tym samym nie tylko absurdalne, lecz wręcz groteskowe i świadczące już nawet o braku zdrowego rozsądku są zachowania duchownych i świeckich, którzy na własną rękę, bez odpowiedniej wiedzy i bez możliwości zbadania uzurpują sobie kompetencję i prawo do orzekania, że dane zjawisko ma pochodzenie nadprzyrodzone.
Nagminnie się to odbywa obecnie w odniesieniu do rzekomych - a przez władze kościelne ocenionych jednoznacznie jako fałszywych - objawień w Medjugorje. Duchowni i świeccy, którzy nie tylko uzurpują sobie kompetencję w orzekaniu lecz głoszą publicznie pogląd w tej sprawie sprzeczny z negatywnym osądem władz kościelnych, grzeszą ciężko przeciw wierze i tym samym sprawują sakramenty względnie je przyjmują świętokradzko. Brak głębszej wiedzy teologicznej nie jest tutaj usprawiedliwieniem, gdyż sprawa jest ewidentna i prosta. Mówienie, jakoby Matka Boża objawiała się w Medjugorje, oznacza nie tylko bunt wobec prawowitego orzeczenia władzy kościelnej, a w wypadku tego miejsca obowiązuje negatywne orzeczenie zarówno biskupa miejsca, czyli biskupa Mostaru, i komisji watykańskiej z początku lat 1990-ych. Jest to jeszcze bardziej i przede wszystkim bunt przeciw odwiecznym zasadom Kościoła stosowanym w tego typu sprawach.
Innymi słowy: gdy duchowny czy osoba świecka zachowuje się i postępuje tak, jakby miała kompetencję czy choćby możliwość zbadania i wydania kompetentnego orzeczenia w tej sprawie, to jest to nic innego jak przejaw postawy i mentalności w gruncie rzeczy protestanckiej i tym samym heretyckiej. Nie jest przypadkiem, że zachodzi to u osób związanych przy przynajmniej będących pod wpływem tzw. charyzmatyzmu, który jest właściwie przeszczepem protestanckich praktyk, poglądów i mentalności na grunt katolicki.