Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Co to jest prymat sumienia?

 


Pytanie zawiera widoczne nieporozumienie. Przede wszystkim problematyczne jest mówienie o prymacie sumienia. Tego typu hasła są zwykle skrótem myślowym, który łatwo może zawierać czy przynajmniej powodować błędy. W tym wypadku jest to błąd fundamentalny. 

Zacznijmy od tego, czym jest sumienie. Źródło tego słowa w języku polskim nie jest jasne. Możne je jednak rozumieć jako w miarę dosłowne tłumaczenie łacińskiego conscientia (con = z, scientia = wiedza, umiejętność) oraz greckiego συνείδησις (συν = z,  εἰδέναι = poznawać, od εἴδος = obraz, kształt). Być może słowo to pierwotnie brzmiało z-umienie w znaczeniu współ-wiedzy, współ-poznania, czyli równoczesnego działania umysłu. W pochodnym znaczeniu określenie to odnosi się do umiejętności moralnej oceny oraz wynikającego stąd nakazu moralnego w odniesieniu do działania względnie jego zaniechania. 

W tym znaczeniu określenie "prymat sumienia" jest absurdalne, ponieważ zakłada ono, jakoby sumienie było jednym z elementów szeregu, w którym znajduje się na pierwszym miejscu pośród innych. Atoli sumienie jest umiejętnością jedyną i niezastępowalną. 

Tym niemniej mówienie o jego "prymacie" wiąże się z drugim znaczeniem, mianowicie jako nakazu. Chodzi o nakaz wewnętrzny, nazywany często "głosem sumienia", w odróżnieniu od nakazów czy zakazów zewnętrznych, pochodzących od instancyj innych niż osobista ocena moralna. Tutaj tkwi problem zarówno antropologiczny (filozoficzno-psychologiczny), jak też teologiczny. Albowiem poddanie się nakazowi zewnętrznemu, czyli przymusowi, jest także decyzją sumienia wynikającą z mniej czy bardziej reflektowanych powodów czy pobudek. Tak więc także przymus nie może ani zastąpić ani usunąć głosu sumienia, tym samym nie stanowi żadnej konkurencji, lecz podlega ocenie sumienia. W tym znaczeniu można - w sposób bardzo nieprecyzyjny czy wręcz mylący - mówić o prymacie, przy czym należy mieć na uwadze, o jaką kwestię czy temat chodzi. 

Właściwie rozumiany "prymat" nie oznacza bynajmniej, jakoby głos sumienia miał rangę absolutną i nieomylną. Takowej rangi nie nauczał ani żaden teolog katolicki ani tym bardziej żaden dokument Kościoła. Ponad sumieniem jest prawo Boże, zarówno poznawalne czysto rozumowo, czyli naturalne, jak też objawione w sposób nadprzyrodzony. To ono jest nieomylne, nie sumienie. Sumienie może błądzić, może być skrzywione, niewykształcone, czy przynamniej stłumione i zagłuszone w konkretnych ocenach moralnych i decyzjach człowieka. Człowiek ma obowiązek badać swoje sumienie oraz kształcić je w świetle i według norm prawa Bożego. Mówią o tym wszystkie dokumenty Kościoła poświęcone tej kwestii, a także wszyscy wielcy teologowie Kościoła. 

Następną pułapką pojęciową zawartą w pytaniu jest "internalizacja". Właściwie nie ma definicji tego pojęcia, mimo że brzmi ono i jest używane w quasi "uczony" sposób. Zwykle chodzi o to, że ktoś nie przyjmuje jakiejś prawdy czy normy moralnej, mimo że ją zna. Przyczyną może być oczywiście brak odpowiedniego wyłożenia i uzasadnienia w przekazywaniu, zwłaszcza w wychowaniu dzieci i młodzieży. Jednak przyczyną może być decyzja odrzucenia tej prawdy i normy, czy wręcz zasadnicza niechęć do treści ograniczających swawolę czy wymagających jakiegoś wysiłku duchowego bądź moralnego. Tym samym brak "internalizacji" jako taki nie jest i nie może być usprawiedliwieniem przed odpowiedzialnością moralną, ponieważ sam podlega ocenie moralnej. 

Jesteśmy więc w temacie błądzącego sumienia w znaczeniu czy to błędnej oceny danego czynu bądź zachowania, czy błędnego nakazu sumienia. Przykład: w sytuacji niesprawiedliwej i zbrodniczej wojny jednym obywatelom sumienie nakazuje udział w takiej wojnie z przekonania dla słuszności sprawy, innym z powodu lojalności wobec własnego państwa, które jest agresorem, jeszcze innym nakazuje uległość wobec zbrodniczej władzy ze względu na ochronę własną i rodziny, jeszcze innym nakazuje bierny bądź nawet aktywny sprzeciw. Te zupełnie różne postawy nie mogą równocześnie moralnie słuszne i dobre. Dlatego fałszywe byłoby twierdzenie, jakoby każda z nich była moralnie usprawiedliwiona z powodu prymatu sumienia. Pomocne jest tutaj klasyczne katolickie rozróżnienie między wartością moralną czynu a winą. Ma ono zresztą zastosowanie także w prawodawstwie świeckim i to od wieków: inna jest kwalifikacja prawna niezamierzonego spowodowania czyjejś śmierci, a inna zabójstwa, zwłaszcza z premedytacją. Osoba obwiniana za zabójstwo jest ponadto badana psychologicznie na okoliczność, czy jest osobowością patologiczną stanowiącą trwałe zagrożenie dla zdrowia i życia innych. Zwykle jest tak, że seryjni przestępcy i zbrodniarze mają wyraźnie i nieodwracalnie skrzywioną osobowość, odporną na resocjalizację. Mówienie o usprawiedliwiającym braku internalizacji w takich przypadkach jest kpiną ze zdrowego rozsądku i z krzywdy ofiar. Jest to przykład skrajny, jednak zasada obowiązuje generalnie. 

Osobną, aczkolwiek ściśle powiązaną, jest kwestia winy w znaczeniu teologiczno-moralnym. Jest to kwestia dla Sakramentu Spowiedzi czyli stanu sumienia. Osoba przystępująca dobrowolnie do tego sakramentu ma przynajmniej resztkowe wyrzuty sumienia czyli poczucie winy, tym samym "zinternalizowała" conajmniej w minimalnym stopniu ogólne zasady moralne. Zarówno teologia moralna jak też nauki empiryczne są zgodne co do tego, że głosu sumienia jako choćby resztkowej oceny moralnej swoich czynów i zachowań nie można całkowicie stłumić czy usunąć. Ani czynniki zewnętrzne (wychowanie, zwyczaje, nakazy), ani wewnętrzne (nawyki, potrzeba poczucia własnej wartości itp.) nie są w stanie zniweczyć wewnętrznej zasady moralnej nakazującej "czyń dobrze", chociaż pojęcie dobra może być u danej osoby poważnie skrzywione czy wręcz fałszywe. W tym znaczeniu sumienie jest zdolnością silniejszą i trwalszą niż umiejętność racjonalnego myślenia. 

9 komentarzy:

  1. W temacie ocen moralnych. Jak jest z ocenianiem winy innych osób? Np., pod sekretem został nam wyjawiony rzekomy fakt, powiedzmy, że jakaś osoba popełniła aborcję). Powiadamiający jest przekonany do faktu aborcji.. Znając tamtą osobę, nie możemy się powstrzymać od zastanowienia się, dlaczego mogła ona tak postąpić. Czy jest w tej sytuacji zasadne założyć maksymalną winę, ale próbować bronić, czy założyć minimalną winę, czy jakoś inaczej? Lub, gdy ustalimy, że "informator" mija się z prawdą,, czy należy założyć, tym razem u niego, winę, lub jej brak, lub znówże jakoś inaczej podejść?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jak z tym jest?

      Usuń
    2. Jest tak, że nie należy zadawać pokrętnych pytań.

      Usuń
    3. Uproszczę. Czy należy zakładać maksymalną winę innej osoby, gdy się widzi, że zrobiła coś złego (powiedzmy mija się z prawdą), czy zakładać brak winy, czy też niczego nie zakładać i po prostu spojrzeć na to bez popadania w skrajności?
      Pytam, bo w prawie kanonicznym wina jest założona. A "prywatnie"?

      Usuń
    4. Może bardziej konkretny przykład: ksiądz na kazaniu wygłosił ewidentną herezję. Czy należy założyć herezję formalną, czy materialną, czy zbadać sprawę i dopiero wtedy wyciągać wnioski?

      Usuń
    5. Niczego nie należy zakładać, lecz trzymać się faktów. Jeśli powiedział coś wprost sprzecznego z prawdami wiary katolickiej, to popełnił przynajmniej herezję materialną. Jeśli o tym wie, to także formalną.

      Usuń
  2. Czy prawdą jest, że nie można człowieka zmuszać do działania przeciw sumieniu? Jeśli tak, to jak to pogodzić z istnieniem praw ograniczających także czyny zgodne z (błędnie uformowanym) sumieniem poszczególnych ludzi?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale przeciez seryjni mordercy mają, mówiąc potocznie, coś z głową... Jak to odnieść do tzw. niepoczytalnych?

    OdpowiedzUsuń
  4. A co z Pismem Św., które mówi, że każde działanie wbrew przekonaniu jest grzechem?
    Św. Tomasz mylił się co do jego rozważań na temat sumienia? Tak samo John Henry Newmann? Nie mówiąc już o księżach Kaczkowskim i ojcu Wiśniewskim i Piórkowskim, którzy z tego co wiem uznają, uznawali prymat sumienia?

    OdpowiedzUsuń