Temat jest ważny i aktualny, ponieważ w obiegu jest wiele nieporozumień i błędów.
Najpierw należy zdefiniować pojęcia.
Rodzina jest społecznością pierwotną naturalną, czyli konieczną dla istnienia rodzaju ludzkiego. Naród natomiast jest społecznością kulturową i wtórną. Ma on oczywiście znaczenie dla istnienia ludzkości w jej wymiarze duchowym i jako forma organizacji, wynikająca ze społecznego i duchowego wymiaru natury człowieka. W tym aspekcie stanowi wartość wyższą w znaczeniu wyższego poziomu realizacji wymiaru społecznego życia człowieka. Nie zmienia to jednak faktu, że ze swej istoty jest formą wtórną względem rodziny. Wyraża to trafnie określenie narodu jako "rodziny rodzin". Zawarta jest tutaj współzależność. Należy jednak podkreślić, że jest ona asymetryczna, to znaczy: naród nie może istnieć bez rodzin, podczas gdy rodzina - przynajmniej w zakresie elementarnym - może istnieć bez formy życia społecznego, jaką jest naród, przynajmniej w pojęciu ścisłym.
W tym znaczeniu rodzina ma pierwszeństwo, wynikające z porządku stworzenia. Zachodzi owszem trudność w zrozumieniu tej zasady, gdyż w pewnym sensie jest ona przeciwna do mentalności społeczno-politycznej, ukształtowanej w czasach nowożytnych na kanwie ustrojów wywodzących się z absolutyzmu i pochodnych form, zwłaszcza socjalizmu. Chociażby fakt obowiązkowej służby wojskowej na rzecz władcy czy państwa, wraz z odpowiednią edukacją szeroko pojętą - począwszy od szkół, aż do środków krzewienia ideologii państwowej w mediach, w literaturze i szeroko pojętej kulturze finansowanej przez państwo, aż do stworzonych w absolutyźmie rytuałów państwowych - wytworzył wzorzec obywatela i patrioty, który w znacznej części oddalony jest od prawa naturalnego nauczanego nie tylko przez Kościół lecz także przez klasycznych myślicieli. Przez pokolenia wpajano nam, że obowiązkiem nadrzędnym jest "obrona ojczyzny", co oznaczało de facto obronę rządzących i władzy państwowej. Za odmowę groziły drakońskie konsekwencje, do kary śmierci i konfiskaty majątku włącznie. Wywarło to oczywiście wpływ na kategorie myślenia, wtłaczane od dzieciństwa, aż po rytuały państwowe i "narodowe". Hasła często, a nawet zwykle nie pokrywały się z rzeczywistą motywacją i charakterem, co było szczególnie jaskrawe w komuniźmie, który także chętnie wykorzystywał uczucia narodowe, oczywiście instrumentalnie i obłudnie. Zapomniano, a nawet programowo tłumiono zasadę, że dobro narodu nie może być przeciwne dobru jego rodzin, i odwrotnie. Zaś realizacja tej zasady jest głównym kryterium odróżnienia autentycznego, zdrowego nacjonalizmu od fałszywej i obłudnej fasady, wykorzystującej uczucia narodowe dla interesów władzy czy grupy sprawującej ją.
Tym samym: jeśli ktoś głosi, że dobro rodziny należy ofiarować dla dobra narodu, to należy uznać to przynajmniej za nieprzemyślaną ideologię. Naród jako społeczność kulturowa powinien mieć taką formę organizacji, która jest w zgodzie z dobrem swych rodzin i jemu służy. Jeśli chodzi na przykład o służbę wojskową, to dojrzałe państwo narodowe powinno dysponować armią, która nie jest zmuszona narażać życie i zdrowie ojców (i matek) rodzin, których pierwszym i niezastępowalnym obowiązkiem jest utrzymanie i wychowanie dzieci, co oczywiście zakłada fizyczną obecność. Ta zasada zgadza się z koncepcją społeczeństwa i państwa stanowego, o którym jest mowa w klasycznej etyce społecznej Kościoła (obiecany już jakiś czas temu szkic jest w przygotowaniu).
Dla realizacji katolickiego programu społecznego - a na tym powinno zależeć narodowcom w Polsce - konieczne jest trzymanie się zasad, które są jego fundamentem. Do nich należy także współzależność między rodziną i narodem, a jest ona hierarchiczna, w zgodzie z prawem naturalnym, czyli pochodzącym od Stwórcy. Cokolwiek uderza w dobro rodziny, uderza też w naród, nawet jeśli czynione jest w imię haseł "narodowych".
"wytworzył wzorzec obywatela i patrioty, który w znacznej części oddalony jest od prawa naturalnego nauczanego nie tylko przez Kościół lecz także przez klasycznych myślicieli. Przez pokolenia wpajano nam, że obowiązkiem nadrzędnym jest "obrona ojczyzny", co oznaczało de facto obronę rządzących i władzy państwowej. Za odmowę groziły drakońskie konsekwencje, do kary śmierci i konfiskaty majątku włącznie"
OdpowiedzUsuń- Może Ksiądz sprecyzować? Czyli odmowa służby wojskowej jest w jakiś sposób akceptowalna?
Jest nawet obowiązkiem moralnym, jeśli ma to być służba dla zbrodniczej władzy czy zbrodniczej wojny, bądź jest przeciwna obowiązkom rodzinnym. Oczywiście należy wziąć pod uwagę konsekwencje odmowy, czyli grożącą karę. Jeśli grozi kara, która tym bardziej uniemożliwi wypełnienie obowiązku wobec rodziny, wówczas nie ma moralnego obowiązku odmowy.
Usuńpięknie napisane, jakże brakuje dzisiaj słów zrozumienia wśród duchownych takiego zdrowego nacjonalizmu który właśnie jest skoncentrowany na tym aby polepszać sytuację każdej rodziny tworzącej Naród
OdpowiedzUsuń