Pytanie dotyczy zwłaszcza kwestii tzw. limbus puerorum, czyli miejsca (stanu) dzieci zmarłych w stanie grzechu pierworodnego, czyli bez przyjęcia Chrztu św. i bez popełnienia osobistego grzechu ciężkiego. Teza teologiczna o tzw. limbusie (limbus oznacza tyle co skraj, przedsionek, jakby margines) jest próbą przełożenia na język teologii słów z Ewangelii św. Jana 3,5 z rozmowy Pana Jezusa z Nikodemem:
"Odpowiedział Jezus: zaprawdę, zaprawdę powiadam ci, jeśli kto nie odrodzi się z wody i Ducha, nie może wejść do Królestwa Bożego."
απεκριθη ο ιησους αμην αμην λεγω σοι εαν μη τις γεννηθη εξ υδατος και πνευματος ου δυναται εισελθειν εις την βασιλειαν του θεου
Jak zwykle, próba budowania teorii czy odpowiedzi na problem teologiczny na podstawie jednego fragmentu Pisma św. bez uwzględnienia możliwie szerokiego kontextu zarówno biblijnego jak też w Tradycji Kościoła jest zawsze i także w tym wypadku dość ryzykowna.
W historycznej kolejności św. Grzegorz z Nazjanzu wydaje się pierwszym, który wypowiedział się w temacie. Według niego - i według większości teologów scholastycznych i nowożytnych - dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym nie cierpią kar piekielnych (poena sensus), lecz są skazane jedynie na karę pozbawienia oglądania Boga (poena damni) czyli wykluczenia z nadprzyrodzonej tzw. wizji uszczęśliwiającej.
Z kolei św. Augustyn i wraz z nim wielu teologów łacińskich uważało, że takie dzieci idą do piekła, aczkolwiek odbywana przez nie kara wieczna jest najłagodniejsza z możliwych (mitissima omnium poena).
Św. Tomasz podaje jak zwykle bardzo wyważone i miarodajne zdanie (De malo q5 a3):
Possumus tamen utrumque coniungentes mediam viam tenere, ut dicamus quod animae puerorum naturali quidem cognitione non carent, qualis debetur animae separatae secundum suam naturam, sed carent supernaturali cognitione, quae hic in nobis per fidem plantatur, eo quod nec hic fidem habuerunt in actu, nec sacramentum fidei susceperunt. Pertinet autem ad naturalem cognitionem quod anima sciat se propter beatitudinem creatam, et quod beatitudo consistit in adeptione perfecti boni; sed quod illud bonum perfectum, ad quod homo factus est, sit illa gloria quam sancti possident, est supra cognitionem naturalem. Unde apostolus dicit, I ad Cor. II, 9, quod nec oculus vidit, nec auris audivit, nec in cor hominis ascendit quae praeparavit Deus diligentibus se: et postea subdit: nobis autem revelavit Deus per spiritum suum: quae quidem revelatio ad fidem pertinet. Et ideo se privari tali bono, animae puerorum non cognoscunt, et propter hoc non dolent; sed hoc quod per naturam habent, absque dolore possident.
W skrócie: dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym mają naturalne poznanie Boga czyli zaznają naturalnej szczęśliwości i nie cierpią żadnych mąk właściwych dla piekła.
Zwolennicy protestanckiego rygoryzmu, który powołuje się czy to biblistycznie na samo Pismo św. czy też na św. Augustyna, wskazują ponadto często na rzekome orzeczenia Magisterium Kościoła wydane rzekomo w tej kwestii. Tego typu myślenie prezentują pseudotradycjonaliści, skądinąd w słusznej sprawie obrony tradycyjnego nauczania Kościoła, aczkolwiek faktycznie bardziej idąc za protestanckim fundamentalizmem niż za rzetelnym, uczciwym traktowaniem źródeł teologii katolickiej.
Gdy bowiem wskazują na fragmenty w Enchiridion Symbolorum, popełniają zasadniczy błąd, nie uwzględniając miejsca, gatunku i rangi danego zdania. Otóż:
- Fragment z akt Soboru Lyońskiego II, na który powołują m. in. lefebvrianie, nie pochodzi z dekretu ani tym bardziej kanonu soborowego, lecz z "wyznania wiary" cesarza Michała Paleologa skierowanego do papieża, i tym samym nie stanowi nauczania Magisterium Kościoła:
"Zaś dusze tych, który umierają w grzechu śmiertelnym albo w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, aczkolwiek dla ukarania różnymi (innymi) karami."
- Fragment z akt Soboru Florenckiego jest niczym innym jak powtórzeniem tego samego zdania, mianowicie z dekretu dla Greków, wydanego w celu zawarcia unii z Rzymem:
Tak więc nie mamy tutaj do czynienia z nauczaniem Magisterium Kościoła we właściwym sensie, lecz z opinią teologiczną. A już zupełnie nie może być tutaj mowy o nauczaniu dogmatycznym, ponieważ brakuje w tym po pierwsze wyłożenia tej nauki w oparciu o źródła teologiczne (Pismo św. i Tradycji), a po drugie potępienia nauczania przeciwnego.
- Następnym rzekomo magisterialnym źródłem, na który powołują się pseudotradycjonaliści, jest list papieża Innocentego III do jednego z biskupów:
Także ten text nie ma wprawdzie żadnej rangi magisterialnej, czyli oficjalnego nauczania papieskiego, ponieważ nie jest skierowany do całego Kościoła. Jednak papież dość wyraźnie przejmuje nauczanie św. Tomasza, mówiąc, że karą za grzech pierworodny jest pozbawienie oglądania Boga (visio beatifica), a nie kary piekielne.
- Fragment z konstytucji Piusa VI "Auctorem fidei" potępiającej schizmatycki sobór w Pistoia jest dosłownie skierowany przeciw pelagianom, którzy wprowadzili "stan" pośredni między potępieniem wiecznym a Królestwem Bożym, i tym samym nie stanowi żadnego wyjaśnienia czy tym bardziej rozstrzygnięcia kwestii losu dzieci zmarłych w grzechu pierworodnym:
Pośród teologów nowożytnych z jednej strony św. Robert Bellarmin (De amiss. gratiae VI 2) uznaje za heretyckie zdanie, że kara za grzech pierworodny (poena damni) powiązana jest z naturalną szczęśliwością, z drugiej jednak tacy teologowie jezuiccy jak Franciszek Suarez (De peccatis et vitiis 9,6) i Leonard Lessius (De perf. div. XII,22) uważają to zdanie za bardziej prawdopodobne teologicznie. Trzeba mieć na uwadze, że nie ma magisterialnego rozstrzygnięcia tej kwestii.
Widać więc, że dokument Międzynarodowej Komisji Teologicznej z 2007 r. zasadniczo się nie myli, a krytyka ze strony tzw. tradycjonalistów wykazuje tutaj niestety dość niski, wręcz haniebnie niski poziom.
Podsumowując:
1. Teologicznie, w tym także magisterialnie pewne jest, że dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym nie idą do piekła.
2. Równocześnie nie są rozstrzygnięte zmagania teologiczne co do dokładniejszego określenia ich losu, zgodnie z jednej strony z koniecznością Chrztu według słów w Ewangelii św. Jana 3,5, a z drugiej z Bożą sprawiedliwością, która nie może oznaczać karania za niepopełnioną winę.
3. Moim zdaniem najpoważniejszym rozwiązaniem tej kwestii - proponowanym już przez szereg teologów - jest przyjęcie analogicznego tzw. chrztu pragnienia (votum baptismi, votum Ecclesiae), czyli zbawczej, quasi "sakramentalnej" roli pragnienia rodziców, by ich dziecko było ochrzczone. Nie jest to nowością, lecz analogicznym zastosowaniem nauczania Kościoła o "chrzcie krwi" w przypadku katechumenów czy też św. Niewiniątek Jerozolimskich.
Innymi słowy: W zgodzie z Tradycją, a także z większością teologów zarówno patrystycznych, scholastycznych i nowożytnych uważam, iż dzieci zmarłe bez Chrztu sakramentalnego mogą doznać łaski zbawczej na mocy pragnienia ich rodziców, którzy pragnęli dla swego dziecka Chrztu świętego i włączenia do Kościoła. W przypadku rodziców niekatolików czy niewierzących (będących w stanie nieprzezwyciężalnej niewiedzy co do dzieła Zbawienia w Chrystusie) może mieć zastosowanie tzw. niewyraźne pragnienie przynależności do Kościoła. Moim zdaniem takie rozwiązanie najbardziej odpowiada szerszemu kontextowi całego Bożego Objawienia podanego w Piśmie św. i Tradycji Kościoła.
Post scriptum
Otrzymałem słuszne uwagi krytyczne:
Odpowiadam:
Rozumiem, że chodzi o analogię do św. Niewiniątek. Rzeczywiście wygląda na to, że w dotychczasowych zmaganiach o rozwiązanie tej teologicznej kwestii za mało, a właściwie w ogóle nie brano pod uwagę świadectwa liturgii, jakim jest święto św. Młodzianków, a które powinno mieć wysoką rangę w argumentacji, gdyż liturgia sprawowana przez wieki w szczególnie wyraźny i mocny sposób wyraża i przekazuje wiarę Kościoła, o wiele bardziej niż rozważania teologów.
Wydaje mi się, iż można przyjąć, że każde dziecko zabite w łonie matki jest ofiarą nienawiści szatańskiej, nawet jeśli matka i inni sprawcy nie są tego wyraźnie świadomi.
Kwestia dotyczy jednak wszystkich dzieci nieochrzczonych, także tych otoczonych miłością i troską rodziców. Myślę, że naturalna troska rodziców może mieć także wartość "zbawczą" w znaczeniu niewyraźnego pragnienia bycia w Kościele (votum Ecclesiae implicitum), jako że odpowiada pochodzącemu od Boga porządkowi naturalnemu.
Rzeczywiście poważnym zarzutem jest wskazanie na problem powiązania decyzji i stanu dusz rodziców z losem wiecznym ich dziecka. Wszak dziecko nie ponosi odpowiedzialności za moralność swoich rodziców i jest indywidualną osobą ludzką. Tutaj sprawa wymaga zgłębienia. Z jednej strony niezaprzeczalna jest godność ludzka dziecka, zarówno tylko poczętego jak też już urodzonego. Z drugiej strony raczej oczywisty - choć teoretycznie podważalny - jest brak woli i tym samym odpowiedzialności moralnej dziecka co do wyboru istotnego dla zbawienia duszy. Tak więc z jednej strony dziecko ma duszę nieśmiertelną i jest osobą stworzoną na obraz i podobieństwo Boga, z drugiej jednak nie mamy póki co podstaw do przyjęcia, że niemowlę jest zdolne do aktów woli, które można by zakwalifikować choćby do niewyraźnego pragnienia bycia w Kościele.
Dochodzimy się do pytania: jaki sens ma stworzenie przez Boga ludzi, którzy nie dochodzą do możliwości choćby niewyraźnego pragnienia życia z Bogiem? Czyż brak możliwości zbawienia wiecznego dla tych ludzi nie jest sprzeczny z prawdą o Bogu podaną w Objawieniu?
Myślę, że są to kluczowe pytania. Moim zdaniem teologicznie pewne jest, że Pan Bóg każdej osobie ludzkiej, którą powołuje do istnienia, daje możliwość osiągnięcia szczęśliwej wieczności. Póki co nie wiemy, jak to jest możliwość w przypadku dzieci nieochrzczonych. Tutaj jest miejsce na dalszy rozwój reflexji teologicznej.
To jaka w końcu jest odpowiedź na tytułowe pytanie: tak, czy nie?
OdpowiedzUsuń> 1. Teologicznie, w tym także magisterialnie pewne jest, że dzieci zmarłe w grzechu pierworodnym nie idą do piekła.
OdpowiedzUsuńTeologicznie pewne jest, że idą do piekła, ale nie w sensie miejsca, gdzie odbiera się karę za popełnione zło, ale w sensie miejsca, gdzie nie można oglądać Boga, bo dzieci nienarodzone są pozbawione wizji uszczęśliwiającej, czyli oglądania Boga twarzą w twarz.
Mówienie o limbo jako piekle jest jak najbardziej poprawne. Przypomnijmy fragment wyznania wiary: zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał.
A więc wyznajemy, że Chrystus zstąpił do piekieł, ale nie do miejsca, gdzie są potępieni, ale do miejsca, gdzie przebywali ojcowie, czyli ci, co zmarli przed Chrystusem i oczekiwali wprowadzenia do nieba, co Chrystus zrobił po swojej śmierci na krzyżu.
Limbo dzieci nienarodzonych jest podobne: nie ma tam cierpienia, bo dzieci nie zaciągnęły żadnej winy uczynkowej. Jednak jest to piekło, bo jak ojcowie przed uwolnieniem z piekieł przez Chrystusa, dzieci te nie mogą oglądać Boga.
Zacytujmy dzieło najważniejsze, czyli Sumę Teologiczną, Kwestię: Czy limbo jest tym samym, co piekło potępionych?
Jeśli rozważymy je [tj. limbo] w odniesieniu do położenia miejsca, prawdopodobne jest, że piekło i otchłań są tym samym miejscem, lub że są one w sposób ciągły połączone, tak że jakaś wyższa część piekła jest nazywana otchłanią Ojców. Ponieważ ci, którzy są w piekle, otrzymują różne kary w zależności od ich winy, więc ci, którzy są potępieni, są wysyłani do ciemniejszych i głębszych części piekła, w zależności od tego, czy byli winni cięższych grzechów, a zatem święci Ojcowie, w których było najmniej grzechu, zostali wysłani do wyższej i mniej ciemnej części niż wszyscy ci, którzy zostali skazani na karę.
Zgodnie z powyższym, w Boskiej Komedii Dantego, Limbo jest przedstawione jako najwyższa część piekła.
Nie wiem, czemu krytykuje wielebny ksiądz Bractwo w tym względzie (przy wszystkich ich błędach). Na ich stronie są te sprawy wyjaśnione przez odwołanie do św. Tomasza, np. https://www.sspxasia.com/Newsletters/1997/November/St%20Thomas%20on%20the%20Limbo%20of%20Children.htm
Zanim się zabierze za wypowiedź w kwestiach teologicznych, konieczna jest znajomość podstawowych języków źródeł teologii czyli oprócz łaciny także greckiego i hebrajskiego. To jest konieczne zwłaszcza do poprawnego zrozumienia "ad inferos" w Credo. Znajomość tłumaczenia polskiego na pewno nie wystarczy. To jest elementarz poważnej dyskusji. W skrócie: kto twierdzi, jakoby w "ad inferos" chodziło o piekło, ten wykazuje wręcz groteskową ignorancję.
UsuńGroteskowe jest także utożsamianie "limbus" z piekłem.
Stąd apel: niech Anonimowy się nie błaźni.
Więc niech Ksiądz nam to wyjaśni co jest czym i gdzie się znajduje. Chętnie się dowiemy.
UsuńPiekło jest miejscem wiecznego (nie kończącego się) potępienia. Natomiast "limbus" czyli "skraj", "przedsionek", jest w przypadku "limbus patrum" tymczasowym miejscem oczekiwania na dzieło Zbawcze w Chrystusie. Problem jest z "limbus puerorum". Na jakiej podstawie tenże limbus miałby być miejscem kary wiecznej, skoro limbus patrum jest miejscem tymczasowym? Czyż nie sensowniej byłoby mówić o części piekła czy "przypiekle" skoro ma to być kara wieczna? To jest poważny problem i to nie tylko pojęciowy.
UsuńProblem jest z wyrażeniem "ad infernos". Otóż prawie wszystkie najstarsze wyznania wiary nie mówią nic o zejściu. Wyrażenie "descendit ad inferna" znajduje się dopiero w Missale gallikańskim (Denzinger-Schönmetzer 27) oraz w rzymskim obrzędzie chrzcielnym (DS 30). Wyrażenie "ad inferna" (niekiedy "ad infernos") nie ma nic wspólnego z piekłem, lecz oznacza najniższy poziom w ziemi w nawiązanie do słów z Listu do Efezjan (4,9): κατέβη εἰς τὰ κατώτερα [μέρη] τῆς γῆς . Tym bardziej więc "limbus" nie ma nic wspólnego z piekłem, nawet jeśli polskie tłumaczenie Składu Apostolskiego tak mówi, a jest to fałszywe tłumaczenie.
Dziękuje.
UsuńAle czy św. Tomasz nie uważał, że Limbus to część piekła? Czy tylko rozważał taka opcje?
Dlaczego ochrzczony jakiś człowiek o wieloletniej złej woli z mnóstwem grzechów ciężkich, żałując za nie doskonale na mocy łaski uproszonej, np. przez żonę, miałby iść ostatecznie do nieba, a dziecko, ofiara aborcji, miałoby nie widzieć Boga na wieki?
OdpowiedzUsuńAd. 2
OdpowiedzUsuńAle czy konieczność chrztu nie dotyczy tylko tych, którzy usłyszeli Ewangekie?
W sprawie zbawienia nieochrzczonych, którzy bez własnej winy nie przyjęli chrztu, nie ma jednoznacznych orzeczeń papieskich. Są za to różne opinie teologiczne.
UsuńŚw. Tomasz pisze, że Bóg może dać łaskę uświęcającą bez chrztu -- dla przypomnienia, łaska uświęcająca jest konieczna i wystarczająca do zbawienia (ewentualnie po oczyszczeniu w czyśćcu), czyli do oglądania Boga w wieczności.
Pisze jednak, że chrzest jest konieczny ze względu na ciało.
Ale nawet on nie precyzuje, jak dokładnie wygląda sprawa nieochrzczonych bez własnej winy, czy będą w niebie; a jeśli tak, to w jakiej liczbie.
Są tutaj różne opinie teologiczne włącznie z najbardziej skrajną i restrykcyjną, że nieochrzczeni nie będą zbawieni, a trzeba powiedzieć, że są za nią pewne racjonalne, choć nie do końca przekonujące, argumenty.
Po prostu są pytania, na które odpowiedzi do końca nie znamy; trzeba ten fakt naszej niewiedzy przyjąć i z nim żyć.
To wszystko okaże się na Sądzie Ostatecznym. Zobaczymy wtedy sprawiedliwość i miłosierdzie Boże w pełnym blasku.
"włącznie z najbardziej skrajną i restrykcyjną, że nieochrzczeni nie będą zbawieni, a trzeba powiedzieć, że są za nią pewne racjonalne, choć nie do końca przekonujące, argumenty"
UsuńTo jest tzw. fenneyizm, który został nieomylnie potępiony jako herezja przez Piusa XII.
> ... fenneyizm, który został nieomylnie potępiony jako herezja przez Piusa XII.
UsuńPogląd nie został potępiony, tym bardziej nie został potępiony nieomylnie. Nie ma orzeczenia typu: ktokolwiek twierdziłby, że nieochrzczenie nie będą zbawieni, anatema sit.
Wprawdzie przed śmiercią PXII miał go ekskomunikować, ale nie jest pewne, czy tego do końca chciał, czy to nie był eksces biurokracji watykańskiej względem chorego już papieża. W samej ekskomunice oczywiście nie ma potępienia poglądów, a o tym mówimy.
Z drugiej strony, ekskomuniki nie są nieomylne, jakby w tym przypadku, i tylko w tym przypadku, chcieli moderniści.
Nieomylne jest stałe i jednomyślne nauczanie Kościoła. To wystarczy żeby uznać fenneyizm za herezję.
Usuń"Pogląd nie został potępiony, tym bardziej nie został potępiony nieomylnie"
UsuńFenneyizm to herezja jednoznacznie potępiona przez Kościół i sprzeczna z Tradycją Kościoła. Było wielu świętych, którzy według logiki fenneyistów musieliby być potępieni, pierwszy przykład z brzegu: św Dyzma (zwany Dobrym Łotrem). Inni święci to choćby św Genezjusz Rzymski, niewiniątka zabite przez Heroda, św Emerencjana, św Rogacjan z Nantes, św Wiktor z Bragi i wielu innych męczenników wczesnochrześcijańskich. Fenneyizm sugerowałby, że Kościół mylił się przez całą swoją historię sprawując ich kult. Absurd. Fenneyizm to herezja i nieuznawanie tego faktu jest nieposłuszeństwem wobec Tradycji i oficjalnych orzeczeń Kościoła.
Czy są na to rzekomo "stałe i jednomyślne nauczanie Kościoła" jakieś dowody?! Czy choć jeden z nich nauczał, że chrzest nie jest konieczny do zbawienia?
UsuńOczywiście nie! Ojcowie Kościoła twierdzili, że chrzest jest konieczny do zbawienia. Stąd się brał zapał misyjny, który został przez modernistów zahamowany min. dzięki sprawie o. Finney'a.
Stałe, nieomylne i jednomyślne nauczanie Kościoła mówi, że chrzest jest konieczny do zbawienia.
Zacytuję Katechizm z Baltimore, który do SWII był wykładem wiary katolickiej w całym Angielsko-języcznym świecie, i do dzisiaj jest tam używany przez katolików. Katechizm ten mówi jednoznacznie, że chrzest jest konieczny do zbawienia:
152. P. Czym jest chrzest?
A. Chrzest jest sakramentem, który oczyszcza nas z grzechu pierworodnego, czyni nas chrześcijanami, dziećmi Bożymi i dziedzicami nieba.
154. P. Czy chrzest jest konieczny do zbawienia?
A. Chrzest jest konieczny do zbawienia, ponieważ bez niego nie możemy wejść do królestwa niebieskiego.
161. P. Czy chrzest pragnienia lub krwi jest wystarczający, aby wywołać skutki chrztu wodnego?
A. Chrzest pragnienia lub krwi jest wystarczający, aby wywołać skutki chrztu wodnego, jeśli niemożliwe jest przyjęcie chrztu wodnego.
Q. 510. Czy jest w ogóle możliwe, aby ktoś został zbawiony, kto nie zna Kościoła katolickiego jako prawdziwego Kościoła?
A. Możliwe jest zbawienie osoby, która nie zna Kościoła katolickiego jako prawdziwego Kościoła, pod warunkiem, że osoba ta
(1) została ważnie ochrzczona;
(2) mocno wierzy, że religia, którą wyznaje i praktykuje, jest prawdziwą religią, oraz
(3) umiera bez winy grzechu śmiertelnego na duszy.
Q. 631. Czy chrzest jest konieczny do zbawienia?
A. Chrzest jest konieczny do zbawienia, ponieważ bez niego nie możemy wejść do królestwa niebieskiego. (To jest powtórzenie punktu 154.)
Katolicyzm to nie islam, gdzie wystarczy się wyuczyć czegoś na pamięć bez odpowiedniego zrozumienia.
UsuńKościół zawsze nauczał, że także osoby nieochrzczone z wody mogą dostąpić zbawienia. Dowodów jest dość, jak chociażby litania do wszystkich świętych czy święta liturgiczne np. rodziców Najświętszej Mariji Panny. Włączyć mózg proszę.
"Oczywiście nie! Ojcowie Kościoła twierdzili, że chrzest jest konieczny do zbawienia"
UsuńOjcowie Kościoła nauczali również o chrzcie z krwi i chrzcie pragnienia, który całkowicie pomijasz lub o którym nie słyszałeś. Te dwa rodzaje chrztu są jego nadzwyczajną formą dla tych, którzy ponieśli śmierć i nie zdążyli przyjąć sakramentu chrztu z wody (chrzest z krwi zastąpiła chrzest z wody) lub nie mieli możliwości poznać wiary chrześcijańskiej. Katolicyzm to nie jest jakieś talmudyczne, drobiazgowe trzymanie się litery prawa bez zrozumienia jego właściwego sensu (jak robią to protestanci), tylko zastosowanie go w oparciu o rozsądne rozumienie wiary.
Zresztą w tym samym katechizmie jest napisane, wystarczy dalej przeczytać:
Usuń"161. P. Czy chrzest pragnienia lub krwi jest wystarczający, aby wywołać skutki chrztu wodnego?
A. Chrzest pragnienia lub krwi jest wystarczający, aby wywołać skutki chrztu wodnego, jeśli niemożliwe jest przyjęcie chrztu wodnego."
" Fragment z akt Soboru Florenckiego jest niczym innym jak powtórzeniem tego samego zdania, mianowicie z dekretu dla Greków, wydanego w celu zawarcia unii z Rzymem" -
OdpowiedzUsuńDlaczego zdanie jakiegoś cesarza zostało ujęte w katolickim dekrecie? I jak odróżnić zdanie soborowe, które staję się magisterium, a które tylko opinią teologiczną?
znalazłem coś takiego:
"Dusze zaś tych, którzy umierają bądź w uczynkowym grzechu śmiertelnym lub w samym grzechu pierworodnym, natychmiast zstępują do piekła, gdzie jednak nierównym podlegają karom.
Sobór Florencki, Dekret dla Greków, 1439
"Dekret ma wartość definicji ex cathaedra"
(cytat za: Breviarum Fidei, Poznań 1988, s. 601-602)"
Ci, którzy otrzymują chrzest krwi lub chrzest pragnienia mają zmazany grzech pierworodny, bo chrzest zmazuje grzech pierworodny. Sugerowanie, że nie ma innego chrztu poza chrztem z wody to herezja, zaprzeczanie oficjalnej nauce Kościoła z samych początków chrześcijaństwa.
UsuńAnonimowy18 stycznia 2025 08:32 - a jak Pański wpis ma się do wpisu Anonimowy17 stycznia 2025 19:55?
UsuńMogłby Ksiądz odnieść sie do wpisu Anonimowy17 stycznia 2025 19:55? Czy ten zapis z Soboru Florenckiego jest nieomylny czy jednak nie?
"a jak Pański wpis ma się do wpisu"
UsuńTak ma się do wpisu, że niektórym wydaje się, że Sobór Florencki ogłosił, że żeby móc być zbawionym bezwarunkowo konieczny jest chrzest z wody, co jest nieprawdą, bo jeśli nie ma możliwości chrztu z wody po spełnieniu określonych warunków możliwy jest chrzest uzupełniający (z krwi lub pragnienia) tak samo zmazujący grzech pierworodny.
"Dlaczego zdanie jakiegoś cesarza zostało ujęte w katolickim dekrecie?"
UsuńBo papież (w pierwszej kolejności) i sobór (przy zgodzie papieża) mają do tego prawo. Jeśli zdanie było ortodoksyjne i Kościół to potwierdził to tak ma być i koniec kropka.
„
OdpowiedzUsuńAnonimowy18 stycznia 2025 21:26”
- to soborowe zdanie stanie duszy po śmierci, a nie o tym w jako sposób dusza może go uniknąć.
Czy ktokolwiek mógłby zacytować przynajmniej 5 Ojców Kościoła, którzy mówią, że chrzest pragnienia i chrzest krwi wystarczają do zbawienia?!
OdpowiedzUsuńCzy ktoś mógłby zacytować wiążące nauczanie papieskie w tej sprawie?
Wszystko, co mamy to wypowiedzi na temat konieczności chrztu jako takiego, przez co rozumiany jest zwykle chrzest z wody.
Śięto Móodzianków usprawiedliwia pojęcie chrztu krwi. Czy jednak są wypowiedzi magisterialne mówiące o tym, że chrzest pragnienia wystarcza?
Św. Tomasz pisał, że chrzest -- pisał oczywiście o chrzcie z wody -- jest konieczny ze względu na ciało! Nie precyzował jednak, co znaczy konieczny.
Prosiłbym o cytaty, nie o inwektywy!
Chrzest krwi ze względu na wczesnochrześcijański kult świętych ochrzczonych przez krew jest oczywisty. Nie chciało mi się szukać wszystkich odnośników na temat chrztu pragnienia to żeby streścić podaję ten link: http://traditionalcatholic.net/Tradition/Information/Baptism_of_Desire.html
UsuńW skrócie o chrzcie pragnienia mówili co najmniej św Ambroży, św Augustyn i św Tomasz z Akwinu. Mówili o tym papieże Innocenty III, św Pius V, bł Pius IX i Pius XII. Sobór trydencki również wypowiedział się na ten temat. Druga kwestia to katolicyzm opiera się na rozumowym Poznaniu. Feeneistyczne myślenie jest po prostu irracjonalne, bowiem sprowadza się do tego, że ktoś, kto np. nigdy nie poznał prawdziwości katolickiej religii, bo w ogóle nigdy o niej nie usłyszał, ale żyje zgodnie z prawem naturalnym, ma dobrze uformowane sumienie, nie odrzuca istnienia Boga i gdyby tylko poznał katolicką religię, przyjąłby natychmiast chrzest, wg. heretyków feenejistów ktoś taki mimo to jest skazany automatycznie na wieczne potępienie w piekle... W rzeczywistości uważają więc, że Bóg jest takim sadystą, który patrzy na literę, a nie duszę. Albo ktoś, kto oddaje życie za Chrystusa, bo już się nawrócił, przyjął Wiarę, ale nie zdążył jeszcze przyjąć fizycznie sakramentu chrztu z wody (mimo iż chciał to zrobić)? Takie heretyckie, feeneickie myślenie w rzeczywistości sprowadza dogmat "poza Kościołem nie ma zbawienia" do poziomu totalnego nonsensu i absurdu...
Nauka o chrzcie z krwi i chrzcie pragnienia jest ponadto przyjmowana praktycznie we wszystkich innych wyznaniach chrześcijańskich. Wszyscy schizmatycy, zarówno bizantyjscy, przedefescy, jak i przedchalcedońscy oraz tzw. starokatolicy (którzy zachowali ważną sukcesję apostolską) zachowali tę ortodoksyjną naukę, nawet protestanccy heretycy praktycznie w 99% tych grup też zachowało ortodoksyjny pogląd przynajmniej w tej kwestii (a jest to kwestia praktycznie fundamentalna, myślę, że ważniejsza nawet od dogmatu o nieomylności papieża). Więc ta nauka była niekwestionowaną praktycznie do lat 40' ubiegłego wieku (nawet nie zakwestionowali jej wschodni schizmatycy i protestanccy heretycy), gdy zaczął ją wygłaszać Leonard Feeney.
UsuńCo Ksiądz sądzi na temat tej rozmowy P. Johna Salsy z księdzem FSSPX ?
OdpowiedzUsuńhttps://www.trueorfalsepope.com/p/john-salza-vs-sspx-priest-on-schismatic.html?m=1
Problem poruszony w tej dyskusji wynika z niezrozumienia sytuacji. Bp Lefebvre udzielił konsekracji w Econe w 1988 roku, ale wtedy miał poglądy na obecną sytuację w Kościele podobne do aktualnego stanowiska bp Williamsona. Lefebvre nie mówił wprost, że JP2 nie jest papieżem, ale dopuszczał sedewakantyzm (czy też tezę z Cassiciacum) jako jedną z możliwych opcji. Udzielił tych święceń czterem księżom, ponieważ miał wątpliwość (czy też nie miał 100% pewności) co do ważności nowego obrządku sakr biskupich i dokonał tych sakr w obawie przed wygaśnięciem pewnej (znaczy niewątpliwej) sukcesji apostolskiej (to było w okresie, gdy Lefebvre poszedł na konfrontację z Watykanem). Bp Williamson dzisiaj kontynuuje ten 'radykalny' kurs bp Lefebvra z okresu konfrontacji z Rzymem i stoi na stanowisku, że nie ma pewności ani co do tego, że Franciszek jest papieżem ani że nowe święcenia są na 100% ważne. FSSPX głównego nurtu (czyli m. in. bp Fellay i bp de Gallareta) uznają Franciszka za papieża, uznają ważność nowych święceń i sakr oraz nie wyświęcają żadnych nowych biskupów bez zgody papieża. Jedyni nowi biskupi w FSSPX to są ci biskupi, którzy zostali wyświęceni przed wstąpieniem do FSSPX. Aktualne FSSPX kontynuuje kurs bp Lefebvre z okresu dążenia do ugody z Watykanem.
UsuńTo jest odpowiedź Xiędza Olewińskiego ?
UsuńNie.
UsuńA jakie jest Księdza zdanie w tej kwestii?
Usuń