Pierwsza niedziela po Objawieniu Pańskim kieruje naszą uwagę ponownie na obecność Jezusa w świątyni jerozolimskiej. Tym razem okazją jest święto Paschy, jednego z trzech starotestamentalnych świąt tzw. pielgrzymkowych, czyli tych, które zobowiązywały każdego dorosłego Izraelitę począwszy od 13 roku życia do przybycia do Jerozolimy przynajmniej raz w roku. Pisze o tym św. Łukasz na koniec opowiadania o dzieciństwie Jezusa (2,41-52):
A rodzice Jego chodzili co roku do Jerozolimy na święto Paschy.
I gdy miał dwanaście lat, poszli do Jerozolimy na to święto, jak to było w zwyczaju.
A gdy te dni dobiegły końca i wracali, zostało dziecię Jezus w Jerozolimie, o czym nie wiedział Józef i Jego Matka,
A mniemając, iż jest pośród podróżnych, uszli dzień drogi i szukali go między krewnymi i znajomymi.
I gdy go nie znaleźli, wrócili do Jerozolimy, szukając go.
A po trzech dniach znaleźli go w świątyni, siedzącego wpośród nauczycieli, słuchającego i pytającego ich.
A zdumiewali się wszyscy, którzy go słuchali, nad jego rozumem i odpowiedziami.
I ujrzawszy go, zdziwili się. I rzekła do niego matka jego: Synu, cóżeś nam to uczynił? Oto ojciec twój i ja bolejąc szukaliśmy ciebie.
I rzekł do nich: Czemuście mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że w tym, co jest Ojca mego, Ja być muszę?
Lecz oni nie rozumieli tego słowa, które im mówił.
I zszedł z nimi, i przyszedł do Nazaretu, i był im uległy. A matka jego zachowywała wszystkie te słowa w sercu swoim.
Jezusowi zaś przybywało mądrości i wzrostu oraz łaski u Boga i u ludzi.
και επορευοντο οι γονεις αυτου κατ ετος εις ιερουσαλημ τη εορτη του πασχα
και οτε εγενετο ετων δωδεκα αναβαντων αυτων εις ιεροσολυμα κατα το εθος της εορτης
και τελειωσαντων τας ημερας εν τω υποστρεφειν αυτους υπεμεινεν ιησους ο παις εν ιερουσαλημ και ουκ εγνω ιωσηφ και η μητηρ αυτου
νομισαντες δε αυτον εν τη συνοδια ειναι ηλθον ημερας οδον και ανεζητουν αυτον εν τοις συγγενεσιν και εν τοις γνωστοις
και μη ευροντες αυτον υπεστρεψαν εις ιερουσαλημ ζητουντες αυτον
και εγενετο μεθ ημερας τρεις ευρον αυτον εν τω ιερω καθεζομενον εν μεσω των διδασκαλων και ακουοντα αυτων και επερωτωντα αυτους
εξισταντο δε παντες οι ακουοντες αυτου επι τη συνεσει και ταις αποκρισεσιν αυτου
και ιδοντες αυτον εξεπλαγησαν και προς αυτον η μητηρ αυτου ειπεν τεκνον τι εποιησας ημιν ουτως ιδου ο πατηρ σου καγω οδυνωμενοι εζητουμεν σε
και ειπεν προς αυτους τι οτι εζητειτε με ουκ ηδειτε οτι εν τοις του πατρος μου δει ειναι με
και αυτοι ου συνηκαν το ρημα ο ελαλησεν αυτοις
και κατεβη μετ αυτων και ηλθεν εις ναζαρεθ και ην υποτασσομενος αυτοις και η μητηρ αυτου διετηρει παντα τα ρηματα ταυτα εν τη καρδια αυτης
και ιησους προεκοπτεν σοφια και ηλικια και χαριτι παρα θεω και ανθρωποις
Z tego opowiadania można wyczytać nieco ogólniejszych informacyj. Skoro Rodzice pielgrzymowali dorocznie na święto Paschy, to wypełniali minimum, co jest o tyle zrozumiałe, że odległość z Nazaretu do Jerozolimy wynosi ponad 100 km, co oznacza konieczność drogi pieszo przynajmniej przez 3 dni. Świętowanie w Jerozolimie trwało w całości tydzień, a do spełnienia obowiązku wymagane było pozostanie przynajmniej do drugiego dnia. Nie wiemy, z kim pozostawał Jezus w Nazarecie, gdy Józef i Marija wcześniej pielgrzymowali. Widocznie był dość lubiany i towarzyski, skoro w drodze powrotnej wpierw spokojnie myśleli, że Jezus idzie w gronie pielgrzymów. Jako 12-letni chłopiec jeszcze nie był zobowiązany do odbycia pielgrzymki. Prawdopodobnie sam już chciał udać się do Jerozolimy dobrowolnie, a rodzice uznali Go za wystarczająco dojrzałego i silnego na taką dość męczącą podróż.
Tak więc, po pierwsze, widzimy raczej niezwykłą wolność tego Chłopca, jaką mu dawali rodzice. Wynikało to zapewne z zaufania, jakim Go darzyli. Czy może to być wzór dla rodziców i to ponadczasowy? Biorąc pod uwagę fakt, że Jezus był jedynakiem, a Jego niezwykłość była zupełnie wyjątkowa i jako taka znana raczej wyłącznie Mariji i Józefowi, to można ich postawę owszem uznać za de facto prowokacyjną. Którzy to rodzice pozwolili by swemu 12-letniemu jedynakowi na oddalenie się od nich na cały dzień drogi? Szukanie Go pośród krewnych i znajomych wskazuje na to, czego można było się po Nim spodziewać. Równocześnie Marija i Józef nie spodziewali się, by Jezus mógł zostać w świątyni. Widocznie w ich obecności nie zdradzał szczególnego zainteresowania tym miejscem. Na pewno ponadczasowe są słowa Jezusa skierowane do nich: nie wiedzieliście...? Marija i Józef wiedzieli, kto jest Jego Ojcem, ale jednak otaczali Go swoją rodzicielską opieką i troską, która zarazem była raczej wyjątkowo "wolnościowa" w tym znaczeniu, że traktująca Jezusa z wyjątkowym zaufaniem.
Te pierwsze słowa Jezusowe przekazane przez Ewangelie skierowane są oczywiście nie tylko do nich. Z jednej strony Jezus wyraża Swoje zdziwienie tym, że Go szukali. Czyż nie byłoby raczej dziwne, gdyby Go nie szukali? Wszak - wbrew temu, co barwnie opisują apokryfy - nie był cudotwórcą od maleńkości, skoro według św. Jana początkiem "znaków" był dopiero cud w Kanie Galilejskiej. Skąd Marija i Józef mieli wiedzieć, że On już jako 12-latek zacznie przyzwyczajać ich do rozstania? Czyż nie chciał wskazać przez to wszystkim rodzicom, że nie wychowują dziecka dla siebie, lecz dla Ojca, który jest w niebiesiech? Ta prawda, wynikająca z Bożego dziecięctwa każdego człowieka, ustawia dopiero zdrową, prawidłową relację między rodzicami i dzieckiem. Czyż plagą, zwłaszcza w naszych czasach, nie jest nadopiekuńczość, która może być nawet bardzo toxyczna i paraliżująca rozwój młodego człowieka? Czyż to nie zaborczość rodziców powoduje poniekąd słuszny bunt dziecka?
Marija w swoim bólu serca czuje się zobowiązana wyrazić wyrzut: czemuś to nam uczynił? Czyżby wątpiła w empatię Jezusa? Przede wszystkim widzimy w tym normalny, pedagogiczny odruch matki - pouczenie uderzające w zachowanie, które ma znamiona typowe dla modnego obecnie autyzmu. Równocześnie Marija zakłada, że Jezus miał powód do takiego zachowania i że raczej jednak miał świadomość ich troski i bólu szukania. Tutaj zderzają się względy i zachowania normalne ludzkie z tajemnicą wcielonego Syna Bożego, i to przede wszystkim w samym Jezusie. W Nim nie ma sprzeczności, lecz hierarchia czyli porządek posłuszeństwa i podległości. Przyciąganie i przylgnięcie do spraw Ojca nie ujawniło się tutaj po raz pierwszy, skoro Jezus oczekiwał, iż nie będą zaskoczeni Jego pozostaniem w świątyni. On tutaj okazuje już, że Jego misja nie polega na zwalczaniu czy usunięciu ludzkich trosk i cierpienia. Jego posłannictwo nawet poniekąd sprawia cierpienie i ból, napotyka też na niezrozumienie nawet u najbliższych. On wtedy zaczął wychowywać nas do rozłąki, która potem nastąpiła właśnie w Jerozolimie i to też podczas świąt Paschy czyli przejścia. To Jego przejście jest prowadzeniem, które stało się wpierw udziałem Mariji i Józefa: prowadzeniem ku Ojcu.
Byłoby zbytnim uproszczeniem i zafałszowaniem sprowadzenie "spraw Ojca" do świątyni jerozolimskiej jako miejsca. Te "sprawy" nie są ograniczone ani do ofiar tam wówczas sprawowanych, ani też do nauk i debat uczonych w Piśmie, do których przyłączył się Dwunastoletni. Odbywały się one przypuszczalnie w synagodze, która znajdowała się na wzgórzu świątynnym, a przedmiotem były zapewne takie same tematy, które znamy z późniejszych starć Pana Jezusa z faryzeuszami i uczonymi. Fakt, że zadziwił uczonych mężów, zapowiada późniejszy konflikt z przywódcami ludu, a równocześnie wyraża pewną ciągłość między Ewangelią a religią Mojżeszową, i to z obydwu stron: Jezus nie odrzuca mądrości mędrców jerozolimskich, a oni są zachwyceni Jego mądrością, mimo że siedział wśród nich i rozmawiał z nimi właściwie jeszcze jako dziecko. Ileż pokory wymagało od nich to, że Go w ogóle dopuścili do swego grona i że Go traktowali poważnie. Z drugiej strony Jezus oczywiście nie zachowywał się arogancko, lecz z wyczuciem i stosownie do swego wieku i sytuacji. Także na tym polega Boża pedagogia.
Ojcowie Kościoła są zgodni co do tego, że odnalezienie w trzeci dzień nie jest przypadkowe lecz zapowiada Zmartwychwstania. Czy Marija i Józef obawiali się o życie Jezusa? Zapewne tak. Taki lęk jest zawsze obecny w każdej trosce o dziecko, choćby nawet pośrednio. Jednak istotniejsze jest to, na co wskazują słowa Jezusowe: bycie w tym, co jest Ojcowe. Istotnie czyli nieodzownie Ojcowa nie jest ani świątynia, ani uczone debaty, ani tym bardziej ból serca. Istotne jest przylgnięcie do woli Ojca i wypełnianie jej, a to nie zewnętrznie, w ślepym posłuszeństwie, lecz z wewnętrznej potrzeby, która świadczy o najgłębszej, prawdziwej jedności.
Szukanie Jezusa zbliża świętą Rodzinę do każdej ludzkiej rodziny. Sam Syn Boży zbliżył się w tym nie tylko do Ojca - od którego przecież nigdy nie oddalił się ani w Swoim Bóstwie, ani w Człowieczeństwie, lecz najwyżej w ludzkiej postaci, którą przybrał - lecz także do każdego młodego człowieka, zwłaszcza tego u zarania dorosłości. Jakże bardzo brakuje obecnie u młodzieży świadomości i odkrywania swej godności dziecka Bożego. Czyż nie stąd właśnie biorą się najgłębsze i najtragiczniejsze kryzysy tożsamości, duchowe pogubienie i też tragedie osobiste młodych ludzi? W tym wieku właśnie, jak wiemy z psychologii rozwoju, młody człowiek i to obojga płci zwykle najradykalniej zaczyna odczuwać swoją odrębność wobec rodziców oraz szukać siebie na nowo jako ktoś wchodzący w dorosłe życie. Z drugiej strony rodzice, widząc, że jakby tracą swoje dziecko, rzadko myślą w takiej sytuacji o jego godności dziecięctwa Bożego, lecz skupieni są na swojej realnej czy potencjalnej stracie. Także oni powinni umieć odszukać swoje dziecko nie dla siebie, lecz dla jego większej, istotnej i niezbędnej godności. Im mniej rodzice chcą zatrzymać dziecko dla siebie, dla swoich potrzeb, ambicyj, planów i zamiarów, tym bardziej służą jego wzrostowi duchowemu i osobowemu. Oczywiście pod warunkiem, dziecko ze swej strony także odkrywa czy uczy się odkrywać swoją tożsamość i wartość w relacji do Ojca nas wszystkich.
Na tym etapie rozwoju zwykle już wyraźnie rysuje się efekt wychowania. Najważniejszym zadaniem rodziców jest ukształtowanie w dziecku poczucia godności wyższej niż ta, która pochodzi od zrodzenia przez nich. Nie chodzi oczywiście o wygórowane ambicje światowe, doczesne w znaczeniu marzeń o prześcignięciu rodziców w wykształceniu, pozycji społecznej, majętności itd. To są cele, na które rodzice mają niemal decydujący wpływ. Nie mają oni jednak wpływu na to, że ich syn czy córka jest dzieckiem Bożym, ponieważ tej godności udziela Ojciec nawet wbrew czy mimo decyzyj rodziców. Otóż zdrowe, normalne wychowanie dość łatwo można poznać w tym wieku po tym, czy dziecko czuje pociąg ku sprawom duchowym i wielkim.
Równocześnie poddanie władzy rodzicielskiej, czyli posłuszeństwo rodzinne jest probierzem autentyczności tego ciążenia ku sprawom Bożym. To pokazuje doświadczenie życiowe. Nie to dziecko idzie ku pomyślnej przyszłości, które jest wyręczane przez rodziców w zwykłych, przyziemnych obowiązkach choćby pod pozorem wspierania jego wyższego przeznaczenia, wyjątkowych zdolności i świetlanej (życzeniowo) przyszłości, lecz to, które jest wierne swoim zwykłym, rodzinnym, wręcz przyziemnym powinnościom. Dlatego zdrowe życie rodzinne jest właściwą szkołą życia, która kładzie podwaliny pod solidny, prawidłowy rozwój osobowości, który jest ważniejszy od wszelkich celów ambicjonalnych i który dopiero gwarantuje właściwe miejsce i funkcję tych celów.
Tak więc wbrew pozorom, ta Ewangelia jest jak najbardziej współczesna i aktualna. I taką pozostanie na zawsze. Nie propaguje ona ani młodzieńczego narcyzmu, ani rodzicielskiego autorytaryzmu, ani tym bardziej urojonej, bezwzględnej religijności. Wręcz przeciwnie. Uwzględnia bowiem zarówno naturalny rozwój osobowości, normalne troski i problemy rodzinne, a zarazem ukierunkowuje na to, co w życiu każdego człowieka jest najważniejsze: bycie w tym, co jest Boże, ponieważ to jest właściwy cel życia człowieczego.
Bóg zapłać!
OdpowiedzUsuńCzy będą też ponownie wersje do odsłuchania?
Bardzo glebokie rozwazanie. Poruszajace slowa, ale nowe i ciekawe spojrzenie na fragment Ewangelii, ktory zawsze odczytywano na homiliach w ten sam oklepany sposob. Nie wiem czy inni Swieci pisali o tym fragmencie w ten sam sposob jaki pisze Ksiadz, ale jest to dla mnie analiza zupelnie nowa i do tej pory nieznana.
OdpowiedzUsuń