Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Jak żyć obecnie w Kościele?
Trzeba odróżnić zachowanie danych osób od tego, czym jest Kościół. Jeśli nie ma jednoznacznych powodów do kwestionowania ważności sakramentów, to można założyć, że są ważne. A nawet jeśli w danym wypadku byłyby nieważne, to Pan Bóg, który jest przecież sprawiedliwy, daje łaskę każdemu, kto szczerze prosi i ufa. Dlaczego mamy obecnie czas zamętu i niepewności, tego nie wiemy. Pewne jest, że skoro Pan Bóg to dopuszcza, to jest to próba naszej wiary. Najpewniejszą drogą są oficjalne struktury, nawet jeśli rządzą w nich heretycy czy wręcz apostaci. Także, a nawet zwłaszcza w obecnej nadzwyczajnej sytuacji należy przestrzegać odwiecznych reguł Kościoła. O to właśnie walczę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
-
Chociaż już od dłuższego czasu odpowiadam na tego typu pytania, to jednak widocznie nadal są niejasności i potrzeba dalszych wyjaśnień...
-
Przy okazji aktualnej sprawy posła Grzegorza Brauna (więcej tutaj ) słusznie nasuwa się pytanie, czy katolikowi wolno uczestniczyć w świętow...
-
Samo patrzenie na nagie ciało nie jest grzechem. Grzechem jest natomiast pożądanie w znaczeniu pragnienia zgrzeszenia, czyli popełnienia ...
-
Dla tych P. T. Czytelników, którzy nie wiedzą, co oznacza skrót FSSPX, wyjaśniam, że po polsku oznacza on: Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X. Z...
-
Kwestia dotyczy wprost autonomii Kościoła, w odpowiednim sensie stosunków między Kościołem a państwem. W tej kwestii są dwie zasadnicze p...
-
Dzięki wskazówce życzliwego czytelnika trafiłem na książkę z wypowiedzią bodaj najwybitniejszego polskiego dogmatyka katolickiego w okresi...
-
W związku z działalnością tzw. ruchu oporu (FSSPXR) w Polsce byłem pytany wielokrotnie o opinię. To grono zresztą widocznie pilnie śledzi bl...
-
30 listopada 2023 roku na stronie znanego watykanisty Marco Tosatti'ego została opublikowana deklaracja będąca pierwszą tego typu reakc...
-
Najpierw przypomnijmy fakty, czyli kontext historyczny tego pytania. Od około 10-u lat, po Motu proprio "Summorum Pontificum"...
-
Zależy, jaka zmiana. Jako istotne dla ważności Konsekracji zostały przez papieży określone słowa: " Hoc est enim Corpus meum " ...
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Czcigodny Księże, W nawiązaniu do pytania, na które Ksiądz odpowiedział w powyższym poście, ja również chciałabym zapytać: gdzie w takim razie należy uczestniczyć we mszy świętej skoro msza tradycyjna jest właśnie w FSSPX oraz w indulcie?
OdpowiedzUsuńTo jest zawsze decyzja własnego sumienia. I zależy też od konkretnych okoliczności. Jeśli jest Msza św. tradycyjna w oficjalnych strukturach, a nie głoszone są tam herezje, to bezpieczniej jest na nią uczęszczać niż np. do FSSPX. Ale może być też sytuacja, że Msza św. u FSSPX jest rozwiązaniem bliższym, jeśli np. w osiągalnej okolicy nie ma Mszy św. tradycyjnej. Może być też tak, że nie ma się w okolicy w ogóle Mszy św. tradycyjnej, i wówczas pozostaje jedynie Novus Ordo, aczkolwiek nie ma obowiązku uczęszczania tam, jeśli są tam poważne nadużycia.
UsuńCzy trwanie w oficjalnych strukturach i udział w NOM wbrew własnemu sumieniu i poznanej prawdzie jest Księdza zdaniem czymś co należy przedłożyć nad łatwo dostępny udział w Mszy katolickiej z katolicką nauką poza strukturami oficjalnymi?
OdpowiedzUsuńNie należy. To jest decyzja sumienia, do której podstawą są różne czynniki. Idealną sytuacją jest, gdy ma się liturgię tradycyjną w ramach oficjalnych struktur. Jeśli tego nie ma, to usprawiedliwione jest uczęszczanie na liturgię tradycyjną sprawowaną poza oficjalnymi strukturami, aczkolwiek tam też dość częste są niestety problemy różnego rodzaju, także dotyczące wiary i obyczajów.
UsuńWg jakich kryteriów @teologkatolicki jako idealną określa sytuację możliwości uczestnictwa w tradycyjnej liturgii w ramach oficjalnych struktur? Czyżby nie wiedział, za jaką cenę to się odbywa? Trzeba koniecznie przyjąć ich punkt widzenia, że tradycyjna liturgia to właściwie to samo, co ta zreformowana, tylko po prostu trafiająca do innego rodzaju wrażliwości, estetycznej, duchowej, itp. Tymczasem bardzo dobrze wiadomo, że nie byłoby ruchu na rzecz tradycyjnej liturgii, gdyby nie sprzeciw jej zwolenników względem nowej mszy jako świętokradzkiej i heretyckiej, jak też ich faktyczny brak akceptacji dla dwuznacznych doktryn Vaticanym II oraz wyrosłych z nich reform, które doprowadziły do zastąpienia religii katolickiej jakąś nową odmianą protestantyzmu. Ponadto istotna pozostaje kwestia wątpliwości lub wręcz nieważności zreformowanych rytów sakramentalnych, w tym zwłaszcza święceń, co sprawia, że msza dostępna pod auspicjami oficjalnych struktur jest nie tyle kultem publicznym Kościoła Świętego, ile sugestywną rekonstrukcją historyczną, bez żadnego skutku sakramentalnego, chociaż pełną wrażeń zmysłowych i estetycznych, a także i owszem być może religijnych. To naprawdę idealna sytuacja?
UsuńProblem w tym, że oficjalne struktury nie zachowują odwiecznych zasad Kościoła, więc trzymanie się ich w obecnych czasach to prosta droga do apostazji. Poza tym z racji istotnych zmian w rytach wszystkich sakramentów, te sprawowane w ramach oficjalnych struktur są wątpliwe lub wręcz nieważne. Zatem pozostając w oficjalnych strukturach co do zasady nie można się zbawić, chyba że ktoś pozostaje w nich w dobrej wierze i w stanie nieprzezwyciężalnej ignorancji co do istotnych różnic między wiarą katolicką a kościołem posoborowym, jako nową niekatolicką religią. Pozostaje też kwestia prawdziwej kościelnej tożsamości przedstawicieli oficjalnych struktur, tj. czy w istocie cieszą się oni autorytetem Chrystusa, czy też nie. Otóż proste i logiczne wnioskowanie ex fructibus wskazuje, że nie, bo wolą Chrystusa, której realizowanie powierzył on Kościołowi, jest Chwała Boża i zabawienie dusz. Tymczasem oficjalne struktury bluźnią Bogu i wiodą dusze na wieczne zatracenie.
OdpowiedzUsuńO jakie zasady konkretnie chodzi?
UsuńPodstawowa zasada: Tradidi quod et accepi - Przekazałem to, co otrzymałem. Oficjalne struktury przejęte przez modernistów podniosły rękę na nietykalny depozyt doktryny dogmatycznej i moralnej, tradycję liturgiczną, na fundament studiów teologicznych - filozofię scholastyczną, etc.
Usuń@Anonimowy, słuszna uwaga. Pozostawanie, świadomie, w strukturach posoborowych nie tylko prowadzi do utraty wiary, ale także do schizmy, bo oznacza jedność z niekatolicką hierarchią. @teolog katolicki, skąd to karkołomne twierdzenie, że oficjalne struktury to "najpewniejsze droga"? Chyba do piekła...
OdpowiedzUsuńKościół został założony przez Jezusa Chrystusa jako widzialna społeczność hierarchiczna, czyli wyposażona we władzę nauczania i prowadzenia. To jest elementarz eklezjologii katolickiej. Oczywiście władza powinna być na usługach nauczania wiary, a nie odwrotnie. Jednak równocześnie nierespektowanie władzy, czyli oficjalnych struktur, zwykle w historii Kościoła prowadziło nie tylko do schizmy lecz przynajmniej z czasem także do herezji. Obecnie widać chociażby w FSSPX wręcz karygodną ignorancję teologiczną, nawet co do tradycyjnego nauczania Kościoła, a to w połączeniu z niezależnością strukturalną bardzo łatwo może prowadzić do herezji, nie tylko do schizmy.
Usuń@teologkatolicki, FSSPX to akurat przykład najgorszy z możliwych, z uwagi na postawę uznawania i oporu, czyli ignorowania w sprawach wiary i moralności uznanego (przez nich jako prawowitego) autorytetu kościelnego, co prowadzi do nieortodoksyjnych i autorskich rozwiązań teologicznych. Proszę zatem zwrócić uwagę na takie kongregacje, jak CMRI, Instytut Matki Dobrej Rady (IMBC), czy Instytut Rzymsko-Katolicki. Są to bractwa integralnie katolickie, gdzie nie ma odstępstwa od prawowiernej doktryny, ale konsekwentne odcięcie od tzw. oficjalnych struktur, gdyż są one przesiąknięte apostazją. Władza w Kościele została nadana przez Chrystusa dla Chwały Bożej i Zbawienia dusz, a więc nie bezwarunkowo.
OdpowiedzUsuńJest kwestia, czy i kiedy osoba sprawująca władzę w Kościele, zwłaszcza papieską, 1. traci swój urząd, 2. kto o tym prawomocnie czyli wiążąco orzeka. To nie jest dotychczas ustalone ani teologicznie, ani magisterialnie. Dlatego dopuszczalne są różne opinie. Dopóki nie ma jasności, każdy jest zdany na własne sumienie oświecone Bożym Objawieniem. Jako zwykły teolog nie mam prawa wydawania wiążących orzeczeń.
UsuńJest natomiast z pewnością jasność co do tego, że posoborowa hierarchia narzuca poddanym sobie wiernym nową niekatolicką religię, która w swoich założeniach teoretycznych oraz praktyce liturgicznej i duszpasterskiej została wielokrotnie potępiona przez z pewnością ortodoksyjne, przedsoborowe Magisterium Kościoła. Tym samym pozostawanie w podległości względem tej apostatycznej hierarchii oznacza obowiązek podporządkowania się jej w tych kwestiach. Oznacza to, że np. nie wolno podważać prawowierności nauczania Vaticanum II i posoborowych papieży, nie wolno podważać prawowierności tzw. nowej mszy oraz ważności zreformowanych sakramentów, nie wolno podważać prawowierności nowego Kodeksu Prawa Kanonicznego, a w tym dopuszczalności interkomunii i communicatio in sacris z heretykami i schizmatykami oraz posoborowych orzeczeń o nieważności małżeństwa, wydawanych wg nowych dwuznacznych zasad, nie mówiąc o ostatnich wynalazkach doktrynalnych i moralnych ekipy tow. Bergolio. Jak w takich warunkach wyobraża sobie @teologkatolicki zbawić swoją duszę? To nie jest kwestia ścisłego określenia zasad rządzących procesem utraty urzędu kościelnego, tylko praktyczny problem przetrwania katolicyzmu jako religii, które w podległości względem tzw. oficjalnych struktur jest po prostu niewykonalne.
UsuńPan Jezus w czasie ziemskiej wędrówki przenikał ludzkie serca i zamysły. Wiedział, że arcykapłani i faryzeusze są ludźmi upadłymi. W Synagodze był ofiarowany jako Dziecko. Nauczając nie założył Swojej , "lepszej" synagogi. Do końca uznawał tę, w której rządy sprawowali nienawistnicy i apostaci. Dopiero śmierć Pana Jezusa była kresem Synagogi. Tak samo jest i dzisiaj. Kościół jest święty. Upadek hierarchii nie podważa świętości Kościoła. Wszelki równoległe, "ortodoksyjne struktury o nienaruszonym depozycie" to fałsz , ułuda i sekciarstwo.
OdpowiedzUsuńA czym jak nie sekciarstwem jest odcinanie się w praktyce liturgicznej, doktrynie, dyscyplinie, moralności oficjalnych struktur posoborowia od dwudziestowiecznego Kościoła katolickiego i praktykowanie wiary na sposób, który te struktury od swoich wiernych wymagają? W epoce post-Vaticanum II postawiono tyle kwestii na głowie, przyjęto za normę tyle spraw które Kościół zdążył wielokrotnie potępić i uznano za godne świętości tyle postaw, za jakie przed 1962 skutkowałyby natychmiastowym posądzeniem o herezję czy apostazję, że trudno nie nazywać sektą struktur posoborowia pasożytujących na prawowitym Kościele katolickim. Tak zresztą wyrażał się m.in. nieodżałowany X. Dr Gregorius Hesse, jeszcze za czasu pontyfikatu "największego z rodu Polaków" nazywając kościół posoborowy gnostycką sektą. I bez zainfekowania rozumu nie da się takiemu stanowisku zaprzeczyć. Margines ortodoksyjnych wypowiedzi ostatnich papieży to kwiatek do kożucha, zasłona dymna, gotowanie żaby. Procent prawdy w roztworze powszechnego odstępstwa.
UsuńChyba najlepszy argument jaki czytalem ostatnio. Idealny dla sedekow.
UsuńDokładnie. Szczególnie uderzający dla mnie jest ewangeliczny fragment z opisu męki Pańskiej, o wypowiedzeniu proroctwa przez arcykapłana, które, pomimo jego osobistej niegodziwości, było ważne, gdyż widocznie swój urząd piastował też ważnie.
UsuńPokarz mi Pan, jak mam zachować katolicką wiarę nie odcinając się, choćby tylko in foro interno, od oficjalnych struktur podoborowia.
Usuń"Pokarz mi Pan, jak mam zachować katolicką wiarę nie odcinając się, choćby tylko in foro interno, od oficjalnych struktur podoborowia."
UsuńA nie wystarczy trzymać się katechizmu i chodzić na tradycyjną mszę z kapłanami, którzy nie głoszą jasnych herezji? (a tacy są także w "strukturach"). Zaś co do reszty, to dopuszczając różne możliwości teoretyczne, zawiesić swój własny sąd teologiczny? Chyba nie myśli Pan serio, że Pan Bóg wymaga od nas wszystkich specjalizacji z teologii i jeszcze do tego znalezienia perfekcyjnej odpowiedzi dogamtyczno-teoretycznej na kryzys plus nienagannego kapłana, który nigdy nie robi mniejszych lub większych głupot i głupotek ?
Panie na czym to odcinanie ma polegac? Zaswiadczenie jest jakies na to czy co?
UsuńUczeszczam na TLM tam gdzie jest to mozliwe, a to co dzieje sie w mojej Novusordowej parafii to juz jest kwestia drugorzedna.
Jak mam isc do Spowiedzi to ide do kosciola, Kaplanow, zakonnikow, ktorzy wykazuja faktycznie predyspozycje dobrego spowiednika. Bylem u Spowiedzi u Piusowcow i w sumie niczym sie to nie rozni, moze tylko tym, ze jest wiecej straszenia i grozenia utrata laski Bozej.
Zachowywac wiare katolicka to nia zyc i co najwazniejsze nie robic jakiejs rachunkowosci duchowej, ale pracowac i rozwijac osobista relacje z Bogiem.
Mam wrazenie ze Pan Bog jest traktowany jako temat do rozmowy i jako lista zadan, ktore musze wykonac, odklepac, aby na niebo zapracowac. To juz jest blizsze faryzeuszom z Pisma Swietego, jak to Pan Jezuz okresli groby pobielane.
Tak jak zarzucaja Tradziuchom sztywnosc i przestrzeganie zasad to tylko Msza Swieta jest tym zestawem sztywnych zasad, ktore sa blednie interpretowane przez posoborowie, ale poza Msza Swieta jest codzienne zycie, sprawy i problemy, ktore nie sa czarno biale.
Jesli czesc rodziny trwa w strukturach Novus Ordo to co mam sie od nich odciac bo zagrazaja mojej wierze? Oni maja byc dla mnie zagrozeniem? Czy moze jest to szansa, aby swoim zyciem, przykladem i modlitwa wyprosic laske, aby ktoregos dnia poznali skarb, ktory dzieki lasce Bozej zostal mi ofiarowany i ktorego nie odrzucilem.
Tego typu zacheta i ukazanie piekna Tradycji, Liturgii i tego co jest im poki co obce nie przyjmie sie jesli bede robil wyklad kar i grozb co sie stanie jak sie nagle nie odmienia. To tak nie dziala i nigdy nie zadziala.
Po raz kolejny powtórzę, bo już zaczyna się rozmywanie: chodzi o odcięcie się od nowej niekatolickiej religii, która jest narzucana wiernym przez oficjalne struktury kościelne, opanowane przez modernistów: od błędnej doktryny, od zreformowanych, wątpliwych bądź nieważnych sakramentów, od nowego prawa kanonicznego, od nowej zrelatywizowanej obyczajowości i od całej tej "nowej wiosny", która nie jest niczym innym, jak powtórzeniem po raz kolejny tych samych, wielokrotnie potępionych przez Kościół, błędów i wypaczeń wcześniejszych heretyków - modernistów, jansenistów, protestantów, etc. Nie neguję dobra wynikającego z wiary i pobożności osób pozostających w oficjalnych strukturach w nieprzezwyciężalnej ignorancji. Neguję oficjalne struktury kościelne obecnego czasu jako posiadające środki zbawienia, gdyż de facto są one atrapą i falsyfikatem prawdziwego Kościoła Rzymsko-Katolickuego. Innymi słowy: można zbawić się pozostając w oficjalnych strukturach, ale nie DZIĘKI TEMU, tylko POMIMO TO. Tym samym neguję tezę autora tego bloga, jakoby najpewniejsze i idealne w obecnym czasie było korzystanie z tradycyjnej liturgii w ramach oficjalnych struktur.
UsuńAle to jest błędne wnioskowanie, bo zakłada, że nowa religia (doktryna, sakramenty, zrelatywizowana obyczajowość - owszem prawo kanoniczne jest nowe, ale to w odniesieniu do wiernych reguluje jednak kwestie wtórne do sakramentów i doktryny) jest też "narzucana wiernym" chodzącym na tradycyjną liturgię w ramach oficjalnych struktur, co jest tylko Pana założeniem, prywatnym - nie obiektywną prawdą (a twierdzę, że wręcz przynajmniej w wielu wypadkach nieprawdą). No, chyba że rzeczywiście uznaje Pan (nie wiadomo jakiej podstawie - czy takiej, że papieże gadają głupoty ?/herezje ? - to jednak za mało), że sakramenty kapłaństwa i inne od tych tam z mian w latach 60 i 70ych są nieważne. Ja nie widzę osobiście żadnych mocnych argumentów dla takiego poglądu.
UsuńJeżeli Pan/Pani nie widzi, nie dostrzega, itp., może warto zbadać temat dokładnie? Być może za krótko Pan/Pani żyje, aby móc stwierdzić z autopsji oczywisty fakt podmienienia religii w obrębie oficjalnych struktur, ale to problem Pana/Pani ignorancji, nic więcej.
UsuńPowyżej wyrażono opinię, że nowa religia nie jest narzucana wiernym, którzy chodzą na tradycyjną liturgię pod auspicjami oficjalnych struktur. Być może nie dzieje się to wprost, ale same warunki uczestnictwa, czy w ogóle istnienia takiej możliwości w diecezjach czy parafiach jest obwarowane dosyć jasno: trzeba uznawać nowy ryt mszy za zwyczajną formę rytu rzymskiego, która niczym istotnym nie różni się od rytu tradycyjnego - trydenckiego. Powszechnie tymczasem wiadomo, że takie utożsamienie jest po prostu fałszywe. Ponadto nie wolno też podważać prawowierności Soboru Watykańskiego II, jego doktryn ekumenizmu, wolności religijnej, kolegialności, jak również krytykować i kwestionować prawowierności reform soborowych, w tym zwłaszcza nowych rytów sakramentów. Zatem mamy wprawdzie enklawę tradycji w obrębie oficjalnych struktur, tolerowaną z uwagi na "szczególny rodzaj wrażliwości", swoisty skansen, ale uczestnictwo w nim nie zwalnia z narzuconego obowiązku posłuszeństwa oficjalnej hierarchii w kwestiach dotyczących istotnych kwestii konstytuujących de facto nowa religię. I to uczestnicy tzw. duszpasterstw indultowych mają jasno postawione. Innymi słowy, o ile oficjalne struktury ostatecznie nie zlikwidują tych enklaw, na co powoli, ale jednak, się zanosi, bo taki od początku był plan, wierni przywiązani do tradycji będą mogli zachowywać katolicką wiarę niejako w wewnętrznej opozycji i na przekór "obowiązującej linii" (gdyż ich linia jest jedynie tolerowana, i to nie w całości, ale jedynie co do preferencji estetycznych, duchowościowych, itp.). Poza tym ma miejsce również ingerencja nowej religii w obręb tych enklaw, gdyż np. podczas kazań czyta się tam listy pasterskie, zawierające nowe, rozmyte nauczanie. Osobną kwestią pozostaje "tradycyjność" tego, wg jakich ksiąg tam się odprawia. W świetle treści dokumentów promulgujących, jak też zgodnie z opinią rzeczywistych autorów zmian (Annibale Bugnini et consortes) nie ulega żadnej wątpliwości, że mszał z 1962 r. to już mocno okaleczona wersja mszału trydenckiego, ryt przejściowy, kolejny etap, po reformie Wielkiego Tygodnia ('51 - '55), muzyki kościelnej ('57) i rubryk ('60) na drodze do stworzenia Novus Ordo Missae. W tamtym czasie zmiany następowały tak szybko, że zanim nowe księgi trafiły pod strzechy, były już nieaktualne, bo zaraz mieliśmy reformy '64 - '67, a w końcu w 1969 r. ukazała się tzw. nowa msza. Podsumowując, wierni korzystający z indultu stają wobec konieczności funkcjonowania w ramach swoistej schizofrenii, która wątpliwym czyni efekt oczekiwany - zachowanie całej katolickiej wiary; nie jej strzępów, lecz całości depozytu, w rzeczywistej, a nie iluzorycznej jedności z hierarchią, którą uznają za katolicką.
Usuń@ Józef Chlipała-Brzeziński
UsuńW tym cały problem, że żadna tradi-opcja nie daje idealnego rozwiązania: każda ma poważne mankamenty.
O wiele większe problemy ma opcja modernistyczna.
UsuńA tego to nawet nie nazywam opcją.
UsuńMozna tworzyc prywatne kaplice domowe i wtedy problem z glowy.
UsuńKazdy Kaplan moze celebrowac TLM jesli tylko chce sie tego nauczyc. Idzie do tego ze wzgledu na poziom glupot i herezji jaki serwuje administracja domu Sw. Marty.
Taki sam problem z rocznikiem mszalu maja w FSSPX, mozna bylo o tym przeczyac we wpisie o Liturgii Wielkiego Tygodnia. Tam tez dochodzi do swoistej schizofrenii
Uczeszczam do FSSP i tam nie ma szczegolnych problemow z rubrykami. Nie ma tych listow duszpasterskich nie wiadomo ile, a nawet jesli sa wierni wiedza o co chodzi.
Wychodzi na to, ze tylko wierni FSSPX sa tacy zorientowani w kwestii liturgii, a licencje na prawde posiada tylko Bractwo FSSPX gloszac ja z ambon swoich kaplic.
Stwierdzam przynajmniej jesli chodzi o doswiadczenia i obserwacje z FSSP, ze wierni maja (w wiekszosci) zdrowe i zrownowazone podejscie, nie wpadaja w skrajnosci i nie patrza na kazdego nowego wiernego jak na kogos kto nagle wydostal sie ze czelusci Novusordoizmu i wyglada jak przybysz z innego swiata, ktory potrzebuje szczegolowych informacji na temat modernizmu, herezji i calej karty informacyjnej na temat tego jakie choroby toczy KK.
Obserwuje, ze tu najwazniejsza jest mozliwosc posiadania miejsca do celebrowania Najswietszej Ofiary Mszy Swietej w rycie klasycznym. I to jest najwyzsza wartosc dla wiernych i o to dbaja, aby to trwalo jak najdluzej.
Widac to z reszta po frekwencji i liczbie wiernych, ktorzy przychodza. Zawsze mozna spotkac nowe twarze. I tu od nas zalezy jak sie zachowamy. Bedac na jednej Mszy siedzialem obok wiernego i tak szukalismy numer piesni, bo wprowadzlili nowe spiewniki. Dyskretnie zapytalem, czy numer odnosi sie do numeru strony czy do numeru piesni. Dana osoba lekko bojazliwie wyszeptala: ja na tej Mszy jestem dopiero pierwszy raz.
I to jest piekne, ze ludzie poszukuja i przychodza. Od nas zalezy jak taka osobe potem potraktujemy, czy od razu zafundujemy mu red pill i jak Matrixie zderzenie z nowa rzeczywistoscia, czy ze zrozumieniem i cierpliwoscia damy przyklad, dlaczego na te wlasnie Msze przychodzimy.
To, dlaczego coraz więcej ludzi chodzi na tradycyjne msze, jest niechcianym i ubocznym efektem "nowej wiosny" kościoła posoborowego, najogólniej rzecz biorąc. I dobrze, że póki co jeszcze są miejsca w ramach oficjalnych struktur, gdzie dusze zaniepokojone aberracjami płynącymi ze współczesnego Watykanu mogą poznać te elementy odróżniające religię katolicką od posoborowej. Od czegoś trzeba zacząć. Ale to dopiero początek drogi, bo ostatecznie chodzi o poznanie całej religii katolickiej, takiej, jaką ona zawsze była, w każdym jej przejawie. Dobrze zacząć od Mszy Św., gdyż liturgia wyraża Wiarę. I Oby dusze uczęszczające na tradycyjną liturgię nie tylko zachwyciły się jej pięknem, pobożnością, godnością, majestatem oraz pełnią czci dla Najświętszego Sakramentu, ale także - oby uświadomiły sobie źródła doktrynalne, z których tamte elementy wynikają. W konsekwencji, oby szukały i poznały źródła doktrynalne tzw. nowej mszy, owe "herezje antyliturgiczne" (wg Dom Guerangera) zakorzenione w protestantyzmie i modernizmie (Karl Jungmann SJ, Louis Bouyer, Ingve Brilloth), aby raz na zawsze skończyć z kłamstwem nt. tzw. zwyczajnej i nadzwyczajnej formy rytu rzymskiego. I obawiam się, że będzie to początek końca ich udziału w tradycyjnej liturgii sprawowanej pod auspicjami modernistycznej hierarchii. Bo odpowiedzi odnajdywane dzięki tradycyjnej liturgii rodzą kolejne pytania, a z każdą następną odpowiedzią, odnajdywaną w tradycyjnej doktrynie, dyscyplinie i pobożności Kościoła, coraz jaśniejszym się staje, że prawdziwego, niepodrobionego rzymskiego katolicyzmu nie można odnaleźć i spokojnie wyznawać oraz praktykować ani w obrębie struktur opanowanych obecnie przez modernistów, ani też w obrębie grup mniej lub bardziej od nich zależnych (oficjalnie - FSSP, IBP, czy nieoficjalnie - FSSPX). Natomiast jest to możliwe w grupach niezależnych, które z modernistami nie mają nic wspólnego, dzięki czemu zachowały na pewno ważne święcenia oraz nieskażoną doktrynę i prawdziwie trydencką liturgię. I nie chodzi tu bynajmniej o grupy tzw. ruchu oporu, gdzie nie dba się zbytnio ani o regularną formację seminaryjną, ani o ścisłe trzymanie się doktryny, ani nie zaprząta sobie głowy kwestią, czy na kościelnych urzędach zasiadają prawowici pasterze dusz, którym trzeba być we wszystkim poddanym, czy też nie. Chodzi wyłącznie, i dla większości z Państwa - niestety, o grupy przekonane o aktualnym wakacie na Stolicy Piotrowej, co jest zasadniczą przyczyną obecnego kryzysu i jedynym uprawnionym uzasadnieniem prowadzenia apostolatu w opozycji do modernistycznej hierarchii (epikeia na czas nieobecności prawodawcy). I uprzedzając obiekcje, nie chodzi o przerzucanie się argumentacją teologów i kanonistów w kwestii heretyckiego papieża, kiedy traci urząd, itp., bo to dla przeciętnego zjadacza chleba jest zbyt skomplikowane, a poza tym autorytatywnie nierozstrzygnięte przez prawowitą władzę; chodzi wyłącznie o zdroworozsądkową konstatację, że zniszczenie Wiary - kultu, doktryny, obyczajów, itp., które następuje sukcesywnie od nastania Jana XXIII aż do dziś, nie może pochodzić od prawowitego Papieża, który swój urząd pełni z autorytetem samego Chrystusa.
UsuńZnamienne, że z merytoryczną ww. argumentacją "dla sedeków" jakoś nikt z Państwa nie ma odwagi polemizować. @AEAN rozmawiamy o prawowierności w strukturach posoborowia i dokąd one prowadzą wiernych w doktrynie, kulcie i obyczajach, poprzez swoje oficjalne nauczanie i działania. Nie o osobistej niegodziwości poszczególnych hierarchów.
OdpowiedzUsuńad Anonimowy11 czerwca 2024 10:15
UsuńRaz: ze sloganami się nie polemizuje, a dwa: osobista niegodziwość + niewierność nakazom religii i fałszowanie nauczania ze skutkiem bogobójstwa i klątwy na cały naród. Mimo tego nadal był arcykapłanem.
"Mimo tego nadal był arcykapłanem." Uzupełniam: mimo tego i też właśnie dlatego, że nadal nim był, proroctwo było wiążące i się dokonało.
Usuńaean
Bóg jest wszechmocny, do wypowiedzenia proroctwa może posłużyć się kim lub czym chce, nawet kamieniem. To zatem, że Arcykapłan wypowiedział proroctwo nie oznacza wcale, że w oczach Bożych nie utracił władzy nad duszami z powodu apostazji od prawdziwej religii. Poza tym ponownie przypominam, że nie rozmawiamy o starotestamentalnym mozaizmie, tylko o religii katolickiej. Nowe Przymierze we krwi Chrystusa unieważniło kapłaństwo Starego Przymierza i wszystkie urzędy z nim związane, tak formalnie, jak i materialnie (w oczach Bożych i zewnętrznie), natomiast wcześniej już formalnie (w oczach Bożych) spowodowała to apostazja Sanhedrynu et consortes. Proszę zwrócić uwagę, w jaki sposób sam Nasz Pan Jezus Chrystus, Bóg Wcielony, przemawiał do tego niechlubnego grona. Czy były to słowa kierowane do osób prawowicie sprawujących władzę duchowną? A poza tym, tak na marginesie: czym było kapłaństwo starotestamentalne i żydowska "teokracja" (w praktyce władza kastowa?) Jedynie zewnętrzną, niedoskonałą figurą i zapowiedzią władzy duchownej Kościoła. Analogia jest zatem chybiona.
Usuńad Anonimowy27 czerwca 2024 13:50
UsuńProszę zważyć samemu na to, co się napisało: "z powodu apostazji od prawdziwej religii". Co to oznacza? Nic innego jak właśnie to, że wtedy tylko TA religia była prawdziwa, choć oczywiście niepełna.
1° Kto inny w takim razie wówczas sprawował władzę nad duszami? Można to ustalić? Nie. Fakt proroctwa sam ewangelista natychmiast akcentuje, że miał właśnie miejsce dlatego, gdyż ten a ten według prawa pełnił urząd arcykapłański, czyli był to fakt znaczący, a nie coś nieistotnego. Nie przytacza też żadnych dowodów na niegodność osoby i nieważność urzędu, co niechybnie by uczynił, gdyby tak rzeczywiście było. Zatem urząd i władza były WAŻNE, co wynika wprost z tego, że religia mozaistyczna była obiektywnie WAŻNA, a Pan Jezus działał w jej obrębie przez całe swe ziemskie życie. Począwszy od obrzezania poddawał się nakazom mozaizmu, przykładnie je wypełniał, uczestniczył w jego obrzędach. Rokrocznie pielgrzymował do świątyni jerozolimskiej, w synagogach czytał, a nawet omawiał pisma, a skoro jako dwunastoletni chłopiec wziąwszy udział w dyskusji wzbudził podziw uczonych w Piśmie i wyjaśniał rodzicom, że musi być w tym, co należy do Jego Ojca: Łk 2, 49, skąd również płynie logiczny wniosek o ważności TEJ religii w oczach Bożych także, więc - co oczywiste - nie tworzył równoległej synagogi (jak ktoś już słusznie napisał wcześniej). Dopiero Jego zbawcza ofiara położyła kres mozaizmowi, czego widocznym znakiem było rozdarcie zasłony świątynnej. Wzorzec liturgii Mszy św. z obiektywnych przyczyn nastąpił przed męką Pańską, jednak konsekracja i rozesłanie apostołów tuż przed Wniebowstąpieniem, przy czym byli oni zdolni do działania dopiero po Zesłaniu Ducha św. Taka jest wyraźna chronologia zdarzeń.
2° Pan Jezus, owszem, wielokrotnie, ostro i dosadnie upominał, a wręcz bezlitośnie rugał *ydów, wykazując ich hipokryzję i zakłamanie, otwarcie krytykował ich zmyślone obyczaje i przepisy, fałszywą interpretację tradycji i jej wykoślawianie, co wyraźnie oddzielał od kultu i czego - w odróżnieniu od niego - nie praktykował, wzbudzając oburzenie i wściekłość. Publicznie punktował występki i zbrodnie, jednak NIGDY nie podważał, nie umniejszał urzędu i władzy kapłańskiej. Matka Boża, według tradycji dzieciństwo spędziła w świątyni, mąż jej krewnej, Zachariasz był kapłanem. Czyż to nic nie znaczy? Proszę nie plątać faktów z domysłami wyrokując, co jest czym w oczach Bożych, bo niby skąd ta wiedza? Na jakiej podstawie to podważanie starotestamentalnego kapłaństwa przez traktowanie go jako nędznej atrapy oraz religii mozaistycznej, skoro uznawał je sam Chrystus Pan, wyrażając to wielokrotnie, choćby w słowach do Samarytanki (J 4, 22) oraz do uczniów (Mt 5, 17-20)? Idąc za takim rozdwojonym myśleniem, należałoby przyjąć, że sam Pan Jezus wypełniał powinności religijne zaledwie formalnie, zewnętrznie i z przekonaniem, że praktykowany przezeń kult jest fałszywy(?!). Oczywiście wiadomo, że te zabiegi są celowe, żeby uzasadnić swoje tworzenie własnych, jedynie słusznych i nieskazitelnych struktur. Otóż TO jest droga chybiona i donikąd.
kłaniam się, aean
https://rorate-caeli.blogspot.com/2024/06/urgent-urgent-growing-rumors-of-final.html
OdpowiedzUsuń„W obliczu oskarżeń Dykasterii ds. Nauki Wiary twierdzę, jako Następca Apostołów, że pozostaję w pełnej komunii z Rzymskokatolickim Kościołem Apostolskim, z Magisterium Papieży Rzymskich oraz z nieprzerwaną Tradycją doktrynalną, moralną i liturgiczną, którą oni wiernie zachowywali.
OdpowiedzUsuńOdrzucam błędy neomodernistyczne, nieodłącznie związane z Soborem Watykańskim II oraz z tzw. «postsoborowym magisterium,», w szczególności w sprawach kolegialności, ekumenizmu, wolności religijnej, świeckości państwa i liturgii.
Odrzucam i potępiam skandale, błędy i herezje Jorge Mario Bergoglio, który przejawia absolutnie tyrańską władzę zarządzania, realizowaną wbrew zasadzie legitymizującej władzę w Kościele: władzę, która jest zastępstwem Chrystusa i jako taka musi być Mu posłuszna. To oddzielenie papiestwa od jego legitymizującej zasady, jaką jest Chrystus Arcykapłan, przekształca posługę w tyranię samostanowienia.
Żaden katolik godny tej nazwy nie może pozostawać w komunii z tym «kościołem bergogliańskim», ponieważ działa on w wyraźnej nieciągłości i zerwaniu ze wszystkimi papieżami historii i Kościołem Chrystusowym.
Pięćdziesiąt lat temu w tym samym Pałacu Świętego Oficjum wezwano arcybiskupa Marcela Lefebvre‘a i oskarżono go o schizmę za odrzucenie Soboru Watykańskiego II. Jego obrona jest moją obroną; jego słowa są moimi słowami; a jego argumenty są moimi argumentami — wobec których władze rzymskie nie mogły go potępić za herezję i musiały zamiast tego poczekać, aż wyświęci biskupów, aby mieć pretekst do uznania go za schizmatyka, a następnie musiały cofnąć ekskomunikę, gdy już nie żył. Schemat ten powtarza się nawet po pół wieku i uwiarygodnia proroczą decyzję arcybiskupa Lefebvre‘a.
W tych czasach apostazji katolicy znajdą u Pasterzy wiernych mandatowi otrzymanemu od Naszego Pana przykład i zachętę do trwania w Prawdzie Chrystusa.
Słudzy depozytu, działają zgodnie z wezwaniem Apostoła: w miarę zbliżania się czasu, kiedy będę musiał zdać Synowi Bożemu sprawę ze wszystkich moich czynów, zamierzam wytrwać w bonum certamen i nie zawieść w świadectwie wiary, które jest wymagane od każdego, kto jako Biskup został obdarzony pełnią kapłaństwa i ustanowiony Następcą Apostołów.
Zapraszam wszystkich katolików do modlitwy, aby Pan przyszedł z pomocą Swojemu Kościołowi i dał odwagę tym, którzy są prześladowani za swoją Wiarę”.
— abp Karol Maria Viganò źródło https://exsurgedomine.it/240620-attendite-eng/