Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

W ODPOWIEDZI NA POLEMIKĘ x. Tomasza Szałandy

ad 1. Twierdzenie, jakoby omawianie tej sprawy w kategorii proroctwa świadczyło o braku kompetencji czy precyzji i solidności jest, oględnie mówiąc, groteskowe. Autor widocznie nie zna dzieł wielkich teologów katolickich w tej tematyce. Oczywiście nikt nikomu nie zabrania omawiać tej kwestii w ramach traktatów o pneumatologii czy charytologii. Jednak po pierwsze klasyczna teologia katolicka zajmuje się tym tematem w traktacie o Objawieniu Bożym. Po drugie aprioryczne przyporządkowanie do pneumatologii czy charytologii trąci dość wyraźnie prostym błędem logicznym petitio principii: z góry zakłada się, że chodzi o działanie Ducha Świętego względnie łaski, podczas gdy kwestią pierwszą i zasadniczą jest rozeznanie pochodzenia danego fenomenu.

ad 2. W kontekście jest dość jasne i też zostało jasno powiedziane. Przykład Apostołów i świętych w całej historii Kościoła jest jednoznaczny: naśladowanie Chrystusa i działanie w mocy Ducha Świętego zawsze związane było z drogą rad ewangelicznych. Marcin sam wyznaje, że nie musiał nawet ze studiów zrezygnować i też nie zamierza zrezygnować z rodziny. Tak więc z całą pewnością nie jest to droga całkowitego oddania się na posługę ewangeliczną. Jak on sobie wyobraża wychowywanie dzieci w sytuacji jeżdżenia po Polsce i świecie z "posługą"?

ad 3. Grożenie procesem o zniesławienie za zwrócenie uwagi na grymasy, które każdy sam może zobaczyć na publicznym kanale, lecz również groteskowe. I żałosne. Świadczy o stanie intelektualnym, duchowym i psychicznym.

ad 4. Jeśli ktoś powtarza ciągle ten sam czy nieznacznie modyfikowany zlepek sylab, które nie są i nie mogą być językiem (język to według definicji lingwistycznej system znaków służący komunikacji werbalnej), to nie jest to naturalne, ani nie może być nadprzyrodzone w znaczeniu teologii katolickiej. Sprecyzuję: mam podejrzenie, że Marcin sobie ten zlepek sylab sam wymyślił (w tym znaczeniu jest on czymś sztucznym), następnie go sobie wpoił, by nie wysilać swojej fantazji za każdym razem (w tym znaczeniu jest to wyuczone). Zaznaczam: mówię o moim wrażeniu i uzasadnionym podejrzeniu. Podstawą badawczą jest, że, jak sami "charyzmatycy" przyznają, w lingwistyce nie są znane języki, którymi się oni posługują (aczkolwiek można rozpoznać pewne elementy czy strzępy, bądź pewne podobieństwa zwłaszcza do hebrajskiego). Zgodnie z naukową zasadą parsymonii należy szukać wyjaśnienia w przyczynach bliższych, nie w dalszych. Pomysłowość i zaradność Marcina wystarczy jako wyjaśnienie, więc odwoływanie się do Ducha Świętego jako przyczyny jest nie tylko zbędne lecz wręcz bluźniercze.

ad 5. Wyrywanie zdań z kontextu nie jest uczciwym podejściem. Powtarzam: emocje nie mogą kłamać. Im więcej opanowania, tym bardziej możliwe jest oszustwo. Aczkolwiek nigdy nie twierdziłem, by spokój i opanowanie samo w sobie świadczyło o oszustwie.

ad 6. Bluźnierstwem jest powiedzenie, że ktoś chodzi "w ciąży z Bogiem", czego "proroczym obrazem" jest Matka Boża. Polecam posłuchać wystąpienie podane na youtube pt. Jezus na Stadionie 2017 - Nauczanie II Marcin Zieliński, od minuty około 9:25 (https://www.youtube.com/watch?v=TjDCTqyknYU). Jest bluźnierstwo wielorakie. Polega na
- nazwaniu Wcielenia w Maryi Dziewicy "proroczym obrazem", gdyż obraz jest jedynie obrazem, nie właściwą rzeczywistością,
- interpretowaniu św. Pawłowej metafory o chrześcijaninie jako "świątyni Ducha Świętego" przez mówienie o "chodzeniu w ciąży z Bogiem" i "rodzeniu Chrystusa w ludziach" przez "dawanie doświadczenia Boga", gdyż miesza obecność duchową z obecnością fizyczną, oraz jedyną w swoim rodzaju rolę Matki Bożej z rolą uczniów Chrystusa.
Oczywiście można założyć dobre intencje Marcina i poniekąd "usprawiedliwić" te wręcz skandaliczne słowa brakiem wiedzy i wyczucia teologicznego. Tym samym jest to jeden z niezliczonych dowodów na to, że do poprawnego rozumienia i godnego nauczania Ewangelii nie wystarczą jakieś kursy przyparafialne. Tym niemniej zgorszenie miało miejsce i, o ile wiem, nie zostało dotychczas skorygowane.

ad 7. Marcin mówi kilkakrotnie w wywiadzie w Zambrowie, że uzdrawianie zawsze było jego marzeniem i że tak właśnie rozumie swoje "posługiwanie" (https://www.youtube.com/watch?v=sBcPOQt3ftw). Każdy może to sprawdzić.

ad 8. Owszem, obowiązkiem biskupa miejsca jest powołanie komisji kanonicznej do zbadania rzekomych uzdrowień. Do momentu orzeczenia przez takową komisję o nadprzyrodzonym charakterze tych uzdrowień, obowiązuje według zasad Kościoła ostrożność i sceptycyzm. Tymczasem ma miejsce postępowanie zgoła przeciwne. Motywowanie go Ewangelią byłoby groteskowe, gdyby nie było kpiną, a właściwie paraprotestancka pogardą dla reguł Kościoła w takich sprawach. A szkodzi to powadze i autorytetowi Kościoła, narażając go na drwiny i posądzanie o łatwowierność.

ad 9. Szanowny Autor ponownie fałszywie posługuje się przykładami. O ŻADNYM świętym Kościoła nie jest poświadczone, by podczas wspólnotowej modlitwy doświadczał napadu chichotu, co by następnie było rozumiane - czy to przez niego czy kogoś innego - jako przejaw działania Ducha Świętego.

ad 10. Autor popełnia kolejny raz podstępne imputowanie wypowiedzi, które nie padły. W kontekście tej sprawy nigdy nie wypowiadałem się odnośnie działania Ducha Świętego poza widzialnym Kościołem. Kwestia jest inna. Polecam rzetelnie przeczytać to, co napisałem był, i uczciwie zinterpretować. Jeszcze raz: to tzw. charyzmatycy sugerują, a nierzadko wprost głoszą, jakoby w Kościele nie było charyzmatów od starożytności i że musiały one zostać dopiero wniesione czy "przebudzone" przez protestantów. I jeszcze raz: jest to herezja, a właściwie apostazja negująca świętość i niezniszczalność widzialnego Kościoła.

ad 11. Tutaj x. Tomasz Szałanda zdradza przynajmniej brak elementarnej wiedzy z sakramentologii katolickiej, skoro nie odróżnia istoty i charakteru Sakramentów świętych od charyzmatów, także autentycznych. Czyżby świadomie i z przekonaniem negował działanie łaski Bożej w Sakramentach niezależnie od godności i usposobienia szafarza? Wyjaśnia: według nauczania Kościoła mamy gwarancję działania łaski w Bożej w sakramentach, jeśli spełnione są warunki co do intencji, formy i materii. Zupełnie inaczej ma się sprawa z tzw. znakami, gdyż każdy przypadek musi być poddany zbadaniu przez Kościół. Kościół orzeka w kadym wypadku na podstawie kryteriów pozytywnych i negatywnych. Dopiero w razie orzeczenia o nadprzyrodzoności ("constat de supranaturalitate") wolno mówić o pochodzeniu od Ducha Świętego i posługiwać się tym przypadkiem w nauczaniu wiary. Takie są odwieczne reguły Kościoła, określone także obecnie kanonicznie. Tzw. charyzmatycy nagminnie popełniają wykroczenia przeciw nim i wyrażają tym samym pogardę dla hierarchicznego ustroju Kościoła, w czym naśladują dość wiernie protestantów.

ad 12. Skoro Autor ponownie porównuje Marcinową "posługę uzdrawiania" do sprawowania Sakramentu Chorych, to najwidoczniej ma właściwie zero wiedzy w sakramentologii katolickiej. A jeśli ma wiedzę, to brakuje mu widocznie przekonania w prawdziwość tego, jak Kościół rozumie sakramenty. No cóż. Tak wyraźnym świadectwem własnej heretyckości można być tylko zaszokowanym. I to ze strony opiekuna duchowego i mentora Marcina Zielińskiego...

ad 13. Ponownie typowy zabieg erystyczny, dość prymitywny zresztą: jest założenie a priori, że coś pochodzi od Boga, więc ten, kto ma zastrzeżenia czy wątpi, nie zasługuje na doktorat z teologii. No cóż. Pozostaje już tylko pokłonić się w skruszeniu przed autorytetem teologicznym w osobie x. Tomasza Szałandy...

Zakończenie jest godne całości tej dość żałosnej, wręcz kompromitującej - zarówno dla samego Autora jak też dla jego podopiecznego - polemiki. Nie warto byłoby poświęcić temu ani słowa, gdyby nie była to dobitna i typowa ilustracja stanu intelektualnego i duchowego środowiska, o które chodzi. Jest to nic innego jak 1. brak wiedzy w teologii katolickiej, a raczej nawet programowa pogarda dla niej, 2. za to kompensowana schematami myślenia przynajmniej paraprotestanckimi, jeśli nie wręcz protestanckimi i apostackimi, 3. co jest obficie podlewane zakłamanym pomieszaniem, przeinaczaniem i atakami osobistymi, bez jakiejkolwiek podstawy w meritum. Tym samym jest to kolejny z niezliczonych dowodów na to, że w takim środowisku, w takiej formacji, w takiej "duchowości" z całą pewnością nie działa Duch Święty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz