Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy św. Katarzyna Sjeneńska popiera Komunię dołapną? (z Post scriptum)



Pseudokatolicki portal nadal kłamliwie forsuje Komunię dołapną, tym razem piórem swego byłego redaktora naczelnego, który regularnie dopuszcza się poważnych oszustw na czytelnikach (jak tutaj).

Otóż zabłąkany mentalnie jezuita twierdzi:





Zajrzyjmy do oryginalnego textu św. Katarzyny, czyli do jej "Dialogu o Bożej Opatrzności".  W rozdziale 111 czytamy:





Streszczam:

- Bóg wzywa Katarzynę, by otworzyła "oko intelektu" do oglądania bezmiaru miłości Bożej w Najświętszym Sakramencie.

- Bóg wyjaśnia, jakim "okiem" Katarzyna i inni powinni "widzieć, oglądać i dotykać" tej tajemnicy. Nie ma więc mowy o dotykaniu ręką.

- Bóg mówi, że tym, kto smakuje, widzi i dotyka tego Sakramentu, jest uczucie duszy (il sentimento del' anima). 

- Następuje opis uczestniczenia Katarzyny we Mszy św., podczas którego doznawała ataku demona, zwalczającego Najświętszy Sakrament. Bóg dał Katarzynie wizję Najświętszej Trójcy podczas Konsekracji - doświadczenie "obecności Słowa" czyli samego Syna Bożego w bieli konsekrowanej hostii. "Oko ciała nie było wystarczające, by wytrzymać to światło, dlatego pozostało widzenie tylko okiem intelektu (umysłu)." Było to widzenie "intelektualne" czyli umysłem, nie zmysłem cielesnym. Wobec niewystarczalności oka cielesnego pozostało "oko intelektu ze źrenicą najświętszej wiary". 

- Następnie Bóg mówi, "kto dotyka" tego sakramentu: jest to "ręka miłości". "Wiara dotyka ręką miłości, jakby upewniając się co do tego, co widzi i poznaje przez wiarę". Tym samym NIE MA mowy o dotykaniu Ciała Pańskiego ręką ciała. Nie ma nawet wcale mowy o Komunii św. Cały rozdział dotyczy wyłącznie wizji, którą Katarzyna miała podczas Konsekracji. Nie ma ani słowa o przyjmowaniu Komunii św. 

- Podobnie Bóg mówi, że Najświętszy Sakrament jest smakowany przez "święte pragnienie" (santo desiderio). 

- Podkreśla na koniec, że "oko intelektu widziało źrenicą światła najświętszej wiary". W ten sposób to oko duchowe "widzi i poznaje", oraz "dotyka ręką miłości" tak, że oko duchowe, które widzi, również dotyka "miłością z wiarą" (per amore con fede). Innymi słowy: nie ma mowy o dotykaniu ręką cielesną. Według słów Pana Boga podanych literacko przez św. Katarzynę, zarówno ona jak też inni mogą "dotykać" tajemnicy Eucharystii jedynie "ręką miłości". To "dotykanie" jest czynnością wyłącznie DUCHOWĄ (intelektualną, umysłową), nie zmysłowo-fizyczną. 


Podsumujmy:

Cały rozdział NIE mówi ani słowa o przyjmowaniu Komunii św. na rękę. Całość odnosi się do przeżycia św. Katarzyny danego jej przez Boga podczas Konsekracji czyli Przeistoczenia. To było widzenie "okiem intelektu". Z tym widzeniem wiązało się wyłącznie duchowe czyli intelektualne "dotykanie" i "smakowanie". 

Tym samym text o. Piórkowskiego jest kolejnym oszustwem na odbiorcach, głównie na katolikach, na doraźny użytek forsowania praktyki Komunii dołapnej wymierzonej przeciw katolickiej wierze w Sakrament Eucharystii. 



Post scriptum

Autor zareagował na krytykę w sposób następujący:




No cóż. Dowiadujemy się, że chodzi o subtelność i myślenie. Problem w tym, że myślenie o. Piórkowskiego jest fałszywe. I to już począwszy od cytatu, który podaje w taki sposób, że jest
1. okrojony oraz 
2. wyrwany z kontextu i w rezultacie zafałszowany

Porównajmy oryginał i cytat podany przez o. Piórkowskiego: 




Poprawne tłumaczenie brzmi:

"Którym okiem, najdroższa córko, powinnaś ty i inni widzieć, patrzeć i dotykać tej tajemnicy? Nie tylko dotykiem i widzeniem ciała, ponieważ wszystkie odczucia ciała są nam mniej przydatne. 
Widzisz, że oko nie widzi nic innego niż tę biel chleba, ręka nie dotyka innego, smak nie smakuje innego niż smak chleba, tak że grube uczucia ciała są oszukane: ale uczucie duszy nie może być oszukane, jeśli ona che, to znaczy o ile ona nie chce zniszczyć światła najświętszej wiary przez niewierność." 

Tym samym o. Piórkowski, dodając słowa, których nie ma w oryginale, a pomijając słowa istotne w oryginale, popełnia fałszerstwo już na poziomie samego textu. 

Co do interpretacji:

Po pierwsze, należy mieć na uwadze, że te słowa odnoszą się do wizji, którą Katarzyna miała podczas Konsekracji, więc dotykanie chleba może dotyczyć wyłącznie kapłana. Innymi słowy: słowa o dotykaniu konsekrowanego chleba wskazują na fizyczną dotykalność i nie mają nic wspólnego z faktycznym dotykaniem przez każdego. 

Po drugie, nie ma tutaj ani śladu postulowania czy wezwania do dotykania ręką cielesną, lecz wręcz przeciwnie: Katarzyna i przez nią wszyscy wierni są wezwani do "dotykania" duchowego, czyli intelektem (umysłem), i to jest właśnie "ręka miłości", która z całą pewnością  nie jest ręką cielesną

Po trzecie, skoro na takim fałszerstwie o. Piórkowski buduje swoje uzasadnienie Komunii na rękę, to tym samym potwierdza, że bazuje ona na oszustwie także w tym wypadku. 

Po czwarte: z tajemnicy Wcielenia nie wynika w żaden sposób teologiczna poprawność dotykania Ciała Pańskiego RĘKĄ przez każdego. Owszem, istnieje analogia między tajemnicą Wcielenia i tajemnicą Eucharystii, o czym świadczy tradycyjna liturgia Bożego Ciała (w to święto jest prefacja o Bożym Narodzeniu). Wystarczy znać Ewangelie, by wiedzieć, że Pan Jezus nie dawał się dotykać każdemu i to akurat po Zmartwychwstaniu (J 20,17). 

Uniżenie i tym samym dotykalność Syna Bożego we Wcieleniu i też w Eucharystii nie są i nie mogą być podstawą do braku szacunku ze strony człowieka. Już w Ewangeliach jest podane, że ludzie poznając boską moc i godność Pana Jezusa padali na twarz i uważali się za niegodnych Jego obecności. Nic nie upoważnia nas, grzeszników, do innego zachowania wobec Jego obecności dzisiaj w Najświętszym Sakramencie. 

De facto jest tak, że brak szacunku wobec Ciała Pańskiego, także w formie Komunii dołapnej, ma dwa zasadnicze powody:
- brak wiary w Realną Obecność Boga w Ciele Chrystusa, czyli herezja, 
- negacja własnej grzeszności i niegodności wobec Boga, czyli zakłamanie i brak gotowości nawrócenia. 
Obydwa powody świadczą o poważnych problemach duchowych, a ostatecznie o zatwardziałości w obłudzie i niewierze. 

Podsumowując:

O. Piórkowski spróbował wybrnąć z oszustwa, jeszcze bardziej w nie brnąc. Tym samym zaprzepaścił szansę na przyznanie się do błędu, odwołanie i przeproszenie czytelników. 

Pseudoteologiczna demoralizacja w seminariach duchownych




Po wpisie odnośnie etyki małżeńskiej i sexualnej otrzymałem głosy, że treści głoszone przez o. Knotz'a cichaczem są niestety wdrażane w seminariach duchownych i tym samym formują przyszłych duszpasterzy. Dowodem na pełzającą demoralizację jest anonimowy skrypt, z którego uczą się kandydaci do kapłaństwa:



Jako bibliografia podane są następujące źródła:


Już sam dobór źródeł jest skandaliczny: nie ma wśród nich żadnego dokumentu papieskiego ani Stolicy Apostolskiej, żadnego świętego teologa, żadnego klasycznego podręcznika katolickiej teologii moralnej.

Oto czego można się dowiedzieć w internetach o podanych autorach:






Nie mam możliwości sprawdzenia zawartości podanych pozycyj. Na wyczucie wątpię, by podani autorzy byli głównym i zasadniczym źródłem skryptu w najbardziej delikatnych sprawach. Autor skryptu - który wybrał anonimowość - miałby właściwie obowiązek podać, na których źródłach opiera swoje poglądy zwłaszcza wtedy, gdy odbiegają one od tradycyjnego nauczania Kościoła. Tak więc już pod względem czysto formalnym skrypt nie spełnia podstawowych standardów naukowych. 

Jeszcze gorzej jest pod względem samej treści. Oto jeden skandaliczny fragment:


Jest tutaj zawarte conajmniej kilka poważnych zafałszowań i kłamstw.

1. Kłamstwem jest powiedzenie, jakoby tradycyjna teologia moralna uważała tzw. grę wstępną generalnie za grzeszną. Według niej grzeszny jest onanizm, czyli szukanie podniecenia erotycznego bez właściwego aktu płciowego, oraz sodomia, czyli spółkowanie wbrew naturze. Pieszczoty, całowanie itp. nie są uważane za grzeszne, nawet jeśli prowadzą do podniecenia, o ile to podniecenie ma na celu właściwe zjednoczenie narządów rodnych. Ani sex analny, ani oralny nie jest ani pieszczotą, ani całowaniem, lecz spółkowaniem przeciw naturze narządów rodnych i tym samym przeciw naturze podniecenia sexualnego, niezależnie od tego, czy są wstępem do właściwego zjednoczenia czy nie są. Dlatego właśnie są to akty grzeszne. Grzeszność leży w naturze tych aktów i nie zależy od kontextu, czyli od odstępu czasowego względem ewentualnego właściwego zjednoczenia.

2. Każdy orgazm, który ma na celu jedynie podniecenie i zaspokojenie zmysłowe, jest onanizmem i jest tym samym grzeszny. Kłamstwem jest twierdzenie, jakoby przeżycie orgazmu było konieczne dla systemu nerwowego. Kult orgazmu jest typowy dla biznesu pornograficznego i erotomanii, a to są właśnie zjawiska, które prowadzą do zaburzeń i schorzeń zarówno psychicznych jak też somatycznych.

Anonimowy skrypt, przez który zatruwa się myślenie i moralność kandydatów do kapłaństwa, nie ma nawet odwagi wskazać autorów tez, które podaje. Musiałby bowiem podać autorów dalekich nie tylko od katolickiej teologii moralnej, lecz także od normalnej etyki zdroworozsądkowej.

Katolicy powinni domagać się od swoich biskupów usunięcia od nauczania w seminariach i w ogóle w ramach nauczania Kościoła wykładowców podających tego typu treści. W tak fałszywy sposób uformowani kapłani będą przecież formowali - a właściwie demoralizowali - młodzież i przyszłych małżonków, podczas gdy katolicy mają prawo do tego, by podawane im były katolickie zasady moralne, a nie amoralne czy antymoralne, gdyż te ostatnie rujnują życie rodzinne i zdrowie zarówno duchowe, jak też psychiczne i fizyczne. 

Dlatego apeluję:

1. Zwłaszcza rodzice katoliccy powinni napisać do swojego biskupa ordynariusza, domagając się wyjaśnienia, czy treści zawarte w powyższym fragmencie skryptu są nauczane w jego seminarium duchownym. 

2. Równocześnie należy się domagać, by wszystkie materiały służące do studiów w seminarium duchownym, były jawne i nieanonimowe. Katolicy mają prawa wiedzieć, przez kogo i czego nauczani są ich przyszli duszpasterze. 

Czy jesteśmy świadkami wypełnienia się Księgi Apokalipsy?



Ostatnimi czasy dość popularne są powyższe słowa Księgi Apokalipsy św. Jana (13, 16-18). Wiele osób rozmyśla i pyta. Są duchowni, którzy głoszą w temacie.


Odpowiedź jest właściwie krótka: nie ma i raczej nie będzie oficjalnego nauczania Kościoła w tej sprawie, o ile chodzi o dokument orzekający, że oto jesteśmy świadkami spełnienia proroctwa Apokalipsy.

Po pierwsze, taki dokument byłby zbędny, gdyż zarówno słowa św. Jana z jednej strony, jak też fakty z drugiej strony są dość jasne i czytelne.

Po drugie, należy się wystrzegać nadinterpretacji Pisma św., także Apokalipsy. Innymi słowy: wizja prorocka św. Jana jest zawsze aktualna, niezależnie od tego, czy i kiedy nastąpi jest dosłowne spełnienie. Chodzi o aktualność w sensie duchowym: ten fragment mówi o tyranicznej antyboskiej władzy, która dąży do panowania nad ludzkością i wyniszczenia tych, którzy nie chcą jej służyć i oddawać czci. To zawsze miało miejsce w historii ludzkości, pod różnymi postaciami i na wieloraki sposób. Dlatego nie należy oczekiwać sensacji.

Należy wziąć pod uwagę, że możni tego świata także obecnie znają przynajmniej pobieżnie Pismo św., także to proroctwo św. Jana. Do taktyki władzy tyranicznej należy zwykle podstęp i skrytość. Wrogom Boga i Kościoła zależy zapewne na tym, by nie potwierdzać choćby pośrednio prawdziwości proroctw Pisma św. Dlatego należy być ostrożnym w odnoszeniu ich do bieżących wydarzeń, aczkolwiek pamiętając o stałej aktualności Objawienia Bożego.

Jaki jest status objawień w Akita?



Zostałem zapytany, jakie jest stanowisko Kościoła odnośnie objawień w Akita z 1973 r. Nie zajmowałem się nimi bliżej. Dopiero napastliwy text byłego redaktora naczelnego znanego portalu pseudokatolickiego stał się powodem do bliższego przyjrzenia się sprawie: 




Według jezuity:

1. Jest to "kolejne fałszywe objawienie". 

2. Brak imprimatur, ponieważ potwierdzenie przez biskupa miejsca faktyczności opisanych wydarzeń nie jest orzeknięciem o pochodzeniu od Boga. 

3.  Ani Kongregacja Nauki Wiary, ani komisja powołana przez arcybiskupa Tokio (który nie jest ordynariuszem diecezji miejsca wydarzenia) "nie uznała".

4. Treść objawień to "plagiaty z fragmentów z wcześniejszych". 

5. Zapowiedź kary jest sprzeczna z Księgą Rodzaju 8,21 ("Gdy Pan poczuł miłą woń, rzekł do siebie: «Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem"). 

6. Fałszywie jest podawana roli Mariji jako powstrzymującej gniew Boży. 

7. Zapowiedź, że jedyną bronią będzie "różaniec i znak mojego Syna", jest fałszywa, bo "to nieprawda". 

8. Zapowiedź, że: "szatan przeniknie do Kościoła w taki sposób, że kardynałowie wystąpią przeciw kardynałom, biskupi przeciw biskupom. Kapłani, którzy mnie czczą będą pogardzani i wystąpią przeciwko nim współbracia" jest "bardzo niebezpieczna", ponieważ "bardzo sprzyja tworzeniu podziałów w Kościele i wystawia tę przestrogę na dowolną interpretację". 


Warto najpierw zapoznać się z tym, co wiadomo o Akita. Zasadnicze informacje odnoście tych objawień można łatwo znaleźć w necie. W skrócie podstawowe powszechnie uznane fakty:




Natomiast niejasności i po części rozbieżności dotyczą stanowiska władz kościelnych:




Ta kwestia wydaje się być wyjaśniona na stronie angielskiego historyka i wydawcy książek w tematyce mariologicznej, Donal Anthony Foley, autora m. in. bardzo solidnej książki o fałszywych objawieniach w Medjugorje: 




Autor wyjaśnia, jak dokładnie kwalifikuje objawienia w Akita, mianowicie jako niepotwierdzone w sensie takim, że mają pewne "słabe" zatwierdzenie w postaci niepotępiającego listu biskupa miejsca, jednak nie jest to jednoznaczne z oficjalnym uznaniem przez Kościół:


Należy mieć na uwadze, że nie oznacza to odrzucenia przez Kościół w sensie orzeczenia o nienadprzyrodzonym pochodzeniu. Takie orzeczenie - dla koniecznej ochrony wiernych przed błędami przeciw wierze i moralności - musiałoby mieć miejsce, gdyby była choćby jedna pewna przesłanka zaprzeczająca pochodzeniu od Boga, jak np. brak wiarygodności osoby wizjonerki (choroba psychiczna czy kłamstwo) czy sprzeczność z Bożym Objawieniem. Mamy więc, dokładnie biorąc, do czynienia jedynie z brakiem oficjalnego uznania nadprzyrodzonego pochodzenia, a nie z orzeczeniem o braku nadprzyrodzonego pochodzenia. Temu nie może zaprzeczyć także o. Piórkowski, choć próbuje orzekać samodzielnie. Tym samym pierwszy jego argument - brak kościelnego uznania w znaczeniu negatywnej oceny - należy uznać za chybiony. 

Można by ten wątek rozwinąć, analizując znane i potwierdzone wypowiedzi przedstawicieli hierarchii. Należy mieć na uwadze, że pośród wszystkich wypowiedzi na temat objawień w Akita dokumentem najwyższej rangi jest list biskupa miejsca:


Nieco więcej tutaj i tutaj.

Biskup Ito widocznie osobiście raczej wierzył w autentyczność objawień, aczkolwiek z jakichś przyczyn nie wydał oficjalnego dekretu ich uznania. Na wydanie takiego dekretu musiałby mieć zgodę Stolicy Apostolskiej i pośrednio także innych biskupów japońskich, gdyż sprawa dotyczy także ich wiernych. Uznanie objawień miałoby poważny wpływ na myślenie i pobożność katolików i też niekatolików głównie w Japonii. Wygląda na to, że sprzeciw miał miejsce ze strony biskupów w Japonii. Powody mogły być różne. Nie są znane żadne zarzuty czy zastrzeżenia doktrynalne ani moralne, ani ze strony innych biskupów czy teologów japońskich, ani z strony Stolicy Apostolskiej. 

Stanowisko ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary, kardynała Ratzinger'a, jest sprecyzowane tutaj:


Tym samym biskup Ito otrzymał pośrednie poparcie dla swojej linii wobec objawień w Akita. 

Wiadomo natomiast, że ówczesny arcybiskup Tokio, który widocznie sprzeciwiał się uznaniu autentyczności objawień w Akita, miał specyficzne powiązania. Otóż był związany zarówno z jezuitami, którzy pionierami destrukcji katolicyzmu w Japonii, jak też z Niemcami - jako członek paramasońskiej korporacji niemieckiej (źródło tutaj):


Znamienne jest także, że jego herb biskupi nie zawiera zupełnie żadnego symbolu chrześcijańskiego:



Przyjrzyjmy się poszczególnym tezom o. Piórkowskiego.

1. Apodyktyczne orzeknięcie przez niego fałszywości jest groteskowe, skoro mimo długoletnich badań nie ma takiego orzeczenia władz kościelnych pod względem doktrynalnym. Postawa władz kościelnych jest raczej wyczekująca, widocznie także z powodów taktycznych, by nie przyczyniać się do rozwieszczania treści objawień. 

2. Już samo pozwolenie przez biskupa miejsca na rozpowszechnianie treści objawień oraz napisanie listu polecającego jest nawet mocniejszym wyrazem uznania niż urzędowa forma imprimatur, gdyż imprimatur jest jedynie aktem urzędowym, który może wykonać także urzędnik kurii, nie koniecznie biskup miejsca osobiście. 

3. Jak już wyżej wyjaśniłem, brak oficjalnego dekretu uznającego nie oznacza odrzucenia autentyczności i jej nie wyklucza. 

4. To jest także przynajmniej pochopny zarzut. Gwoli przyzwoitości o. Piórkowski musiałby najpierw wykazać dosłowne czy przynajmniej treściowe zapożyczenia. Nie czyni tego. Tym samym popełnia zwykłe oszczerstwo. 

5. Objawienia nie zapowiadają zgładzenia tego typu, co potop opisany w Księdze Rodzaju. Ponadto o. Piórkowski popełnia błąd biblicyzmu, używając jednego fragmentu Pisma św. w oderwaniu od kontextu i całości Bożego Objawienia w jego właściwym znaczeniu. Wszak w Nowym Testamencie zapowiadane są także cierpienia kary Boże. 

6. Co do roli Mariji to należałoby najpierw sprawdzić, czy i na ile książeczka, którą posługuje się o. Piórkowski, podaje autentyczną treść objawień z Akita. Nierzadko się bowiem zdarza, że nadgorliwy wydawca, dla podniesienia sensacyjności książki "ulepsza" ją własnymi dodatkami. 

7. Powiedzenie, że coś jest "nieprawdą", nie zwalnia z obowiązku wykazania nieprawdziwości. Tego o. Piórkowski nie czyni. Jeśli taka zapowiedź znajduje się w objawieniach, to może ona oznaczać, że katolicy zostaną pozbawieni sakramentów. Wówczas pozostanie im de facto tylko modlitwa na różańcu oraz znak krzyża. 

8. Powiedzenie, że coś jest niebezpieczne, jest czymś zupełnie innym niż stwierdzenie nieprawdziwości. Np. powiedzenie komuś, że umrze na nowotwór, może go doprowadzić do depresji czy nawet samobójstwa, nawet jeśli jest to prawdziwa, oparta na prawdziwych przesłankach zapowiedź. 

Fałszywe jest na pewno stawianie jedności i jednomyślności na pierwszym miejscu. Już św. Paweł powiedział, że podziały są nieodzowne (1 Kor 11, 19):



Podsumowując:
Atak o. Piórkowskiego na objawienia w Akita jest kolejnym przykładem niekompetencji teologicznej, zakłamania i manipulacji w wykonaniu prominentnego przedstawiciela jezuitów w Polsce. Zamiast rzetelnego przedstawienia problemu oraz wyrażenia opinii teologicznej w sprawie, mamy niestety do czynienia ponownie z oszukiwaniem odbiorców na doraźny użytek: zwalczania u wiernych trzeźwego myślenia i autentycznej pobożności katolickiej. 



P. S. 

Notabene. Portal, którego szefem był o. Piórkowski, jeszcze 2 lata temu podawał, że objawienia w Akita zostały uznane przez Kościół: 



Cóż. Notoryczny kłamca zaplącze się w swoich kłamstwach wcześniej czy później. 

Jaką rangę mają wypowiedzi przedstawicieli Kościoła odnośnie charyzmatyzmu?

W tym temacie pojawiła się wyjaśniająca dyskusja:




Na koniec w skrócie: jak odróżnić wypowiedzi, które są nauczaniem Kościoła, od wypowiedzi prywatnych?

Nauczanie Kościoła
1. dotyczy prawd wiary i moralności, oraz
2. opiera się na źródłach Bożego Objawienia czyli Piśmie św. i Tradycji.

Obydwa warunki muszą być spełnione.

Oczywiście przedstawiciele Kościoła mogą się wypowiadać w różnych sprawach, także dotyczących życia Kościoła i religii. Jednak nie są to wypowiedzi Magisterium Kościoła, jeśli nie są spełnione podane wyżej warunki, a jedynie prywatne opinie, które podlegają krytycznej ocenie. Mogą one być prawdziwe i słuszne, wówczas mają swoją wagę z racji swej prawdziwości. Istotne jest pamiętać, że Kościół nie ma obietnicy asystencji Ducha Świętego dla wszystkich wypowiedzi czy aktów swoich przedstawicieli, lecz tylko do określonych powyżej.

Czy można dojść do Jezusa bez Mariji?



Ta kwestia łączy się zarówno z vlogowymi wystąpieniami syna autora powyższej wypowiedzi (tutajtutajtutajtutaj i tutaj), jak też z omówionym już pokrótce tematem powszechnego pośrednictwa Matki Bożej, gdzie łatwo wykazałem, że według nauczania Kościoła począwszy od pierwszych wieków nie ma innej drogi do Boga jak tylko przez Jezusa Chrystusa i nie ma innej drogi do Jezusa Chrystusa jak tylko przez Jego Matkę (zobacz tutaj, także tutaj). Innymi słowy: pośrednictwo Jezusa Chrystusa stanowi jedność z pośrednictwem Mariji, tak jak nie można oddzielić Zbawienia od Wcielenia Syna Bożego. Kto neguje pośrednictwo Mariji, ten neguje tym samym także pośrednictwo Jezusa Chrystusa i też Kościoła.

Ta rzekomo "bezpośrednia" droga do Boga jest zwykłym oszustwem. Coż bowiem oznacza w praktyce pójście wprost do Jezusa Chrystusa? Ano oznacza to jakby samodzielne czytanie Pisma św. na sposób protestancki, czyli z wykluczeniem Tradycji Kościoła, która jest bogatsza w treści o Matce Jezusa Chrystusa niż samo Pismo św. To odcięcie się od Tradycji oznacza de facto zafałszowanie także Pisma św., które jest właściwie częściowym zapisem ustnego nauczania Apostołów czyli Tradycji Kościoła.

A kto twierdzi, jakoby Pismo św. nie dawało podstaw do kultu Matki Chrystusowej nauczanego i praktykowanego przez Kościół, ten albo nie zna Pisma św., albo nie rozumie go w taki sposób, jak Kościół zawsze rozumiał, począwszy od Ojców Kościoła. Już bowiem w sporach chrystologicznych z arianizmem i innymi sektami III i IV wieku jasno wykształciły się zręby mariologii. Innymi słowy: rola Mariji w dziele zbawienia jest ściśle i nierozerwalnie związana z rolą Jej Syna i Kościoła. Kto twierdzi inaczej, ten albo nie zna czy nie rozumie wiary Kościoła, albo ją odrzuca i jest tym samym heretykiem, który popadł w automatyczną karę exkomuniki na podstawie Kodexu Prawa Kanonicznego:







Mówiąc najkrócej:
Stosunek do roli Matki Bożej w planie zbawienia jest miernikiem stosunku do Bożego Objawienia w Jezusie Chrystusie. Potwierdza to także historia Kościoła i teologii: wszyscy heretycy mieli jakiś problem z mariologią. W tej sposób potwierdza się prawda wyrażona już w tzw. Protoewangelii w Księdze Rodzaju o nieprzyjaźni między szatanem a "niewiastą". Ta prawda zawarta jest między innymi w pięknej antyfonie liturgii rzymskiej, opracowywanej także polifonicznie:


"Raduj się, Marijo Dziewico, któraś sama zmiażdżyła wszystkie herezje. Któraś uwierzyła w to, co powiedziane było przez Archanioła Gabriela. Kiedy to, Dziewico, zrodziłaś Boga i człowieka, a po urodzeniu pozostałaś Dziewicą nienaruszoną. Boga Rodzicielko, wstawiaj się za nami. Na całym świecie. Amen."

Pierwsze starcie z modernizmem - konstytucja "Auctorem fidei"


Konstytucja Apostolska Piusa VI "Auctorem fidei" z 1794 r. ma wyjątkowy charakter w historii Kościoła, a mimo swej wagi i aktualności należy do najbardziej zapomnianych i lekceważonych dokumentów Magisterium Kościoła. Na oficjalnej stronie watykańskiej jest umieszczona tylko po włosku. Nie jest łatwo znaleźć oryginalny text łaciński (tutaj wraz z tłumaczeniem hiszpańskim), ani tłumaczenia na inne języki (tutaj niemiecki). Wygląda na to, że tłumaczenie na język polski dotychczas nie istnieje. Dlatego warto przytoczyć jej zasadnicze treści przynajmniej w skrócie.

We wstępie papież zarysowuje powód i kontext tego dokumentu. Chodzi o tzw. synod w Pistoia z 1786, mieście w Toskanii pod panowaniem habsburskiego księcia Leopolda, brata cesarza Józefa II, który zasłynął z tzw. józefinizmu. Synod został oficjalnie zwołany przez tamtejszego biskupa Scipione de Ricci, jednak pochodził właściwie z inicjatywy księcia, który w swoim przesłaniu skierowanym do biskupów Toskanii stawiał 57 konkretnych postulatów, zaczerpniętych z masońskiego programu opublikowanego w Londynie w 1785 r. pt. "Kościelny obywatel"




Książę Leopold, który w 1790 r. został cesarzem austriackim, postulował między innymi:
- częstsze odbywanie synodów
- większą niezależność biskupów od papieża
- reformę brewiarza i mszału
- sprawowanie sakramentów w językach narodowych
- ograniczenie procesyj
- usunięcie świętych obrazów i tablic wotywnych z kościołów
- zobowiązanie duchownych i wiernych do trzymania się nauczania św. Augustyna (zamiast św. Tomasza)
- rozpowszechnianie książek heretyków jansenistycznych zakazanych przez Kościół.

Celem synodu było przetarcie szlaku do "reformy" całego Kościoła w duchu masońskiego "oświecenia", któremu hołdowali władcy. Nie bez znaczenia jest fakt, że odbyło się to kilka lat przed masońską rewolucją we Francji, wtedy już przygotowywana. Emisariusze rewolucji propagowali w Europie także postulaty synodu w Pistoia, co tym bardziej musiało wywołać reakcję papieża.

Pius VI, po wnikliwych konsultacjach z kardynałami, biskupami i teologami, potępił 85 tez zawartych w postanowieniach synodu, opatrując je każdorazowo oceną teologiczną (cenzurą), od heretyckości do obraźliwości. Potępione tezy zostały systematycznie uporządkowane wg tematów:

I. Błędy odnośnie ustroju i władzy Kościoła
II. Błędy o naturalnej i nadprzyrodzonej godności człowieka
III. Błędy o sakramentach
IV. Błędy o liturgii
V. Błędy o reformie zakonów
VI. Błędy odnośnie zwołania soboru narodowego


Warto zwrócić uwagę przynajmniej na niektóre najważniejsze i aktualne także obecnie. Podaję wybrane potępione tezy, zachowując ich numerację w dokumencie papieskim:

2. Zdanie, jakoby władza w Kościele była dana przez Boga całemu Kościołowi, aby wspólnota wiernych powierzała ją pasterzom - jest herezją.

3. Zdanie, jakoby papież nie otrzymał władzy urzędu od Chrystusa w osobie św. Piotra - jest herezją.

15. Zdanie, że nauka o Mistycznym Ciele Chrystusa oznaczała, jakoby do ciała Kościoła należeli tylko ci, którzy są doskonałymi czcicielami w Duchu i prawdzie - jest herezją.

26. Zdanie, jakoby nauczanie o "limbus puerorum" - czyli miejscu dla dusz zmarłych w grzechu pierworodnym, gdzie one nie cierpią ognia piekielnego lecz karę pozbawienia szczęśliwości wiecznej - było pelagiańskim wymysłem - jest fałszywe, zuchwałe i obraźliwe dla teologów katolickich.

28. Zdanie, jakoby do istoty Ofiary Mszy św. należała obecność i uczestnictwo przynajmniej duchowe wiernych - jest fałszywe, błędne i zalatujące herezją.

29. Nauczanie o Konsekracji pomijające Transsubstancjację - jest zgubne, pomniejszające nauczanie katolickie oraz sprzyjające heretykom.

31. Zdanie, jakoby należało powrócić do starożytnej tradycji, że w każdym kościele może być tylko jeden ołtarz - jest zuchwałe i pogardliwe dla zwyczaju starożytnego istniejącego i zatwierdzonego zwłaszcza w Kościele łacińskim.

33. Zdanie, jakoby należało powrócić do prostoty obrzędów, do ich wyjaśniania w języku potocznym oraz sprawowania na głos - jest zuchwałe, gorszące, pogardliwe dla Kościoła oraz sprzyjające heretykom.

37. Zdanie, że jurysdykcja spowiedzi nie jest konieczna do ważnego rozgrzeszani - jest fałszywe, zuchwałe, zgubne, obraźliwe dla Soboru Trydenckiego i błędne.

39. Zdanie, że nie należy zbyt często spowiadać się z lekkich grzechów - jest zuchwałe, zgubne, sprzeczne z praktyką świętych i bogobojnych potwierdzoną przez Sobór Trydencki.

40. Zdanie, że odpust nie jest niczym innym jak tylko odpuszczeniem kary kanonicznej - jest fałszywe, zuchwałe, pogardzające zasługami Chrystusa, potępione jako zdanie Ludera.

46. Zdanie, że skutek exkomuniki jest tylko zewnętrzny, gdyż wyklucza ona tylko z zewnętrznej przynależności do Kościoła i nie jest karą duchową, która wiąże także w niebie - jest fałszywe, zgubne, potępione już w odniesieniu do Ludera i przynajmniej błędne.

48. Zdanie, że rozgrzeszanie z exkomuniki w formule spowiedzi jest zbyteczne - jest fałszywe, zuchwałe i obraźliwe dla praktyki Kościoła.

55. Zdanie potępiające postanowienia Kościoła, według których posługi niższych święceń w liturgii powinny być wykonywane przez wyświęconych i ustanowionych w nich, a nie przez świeckich - jest zuchwałe, obraźliwe dla pobożności, powodujące zamieszanie oraz pomniejszenie pieczołowitości w sprawowaniu obrzędów, sprzyjające heretykom i podnoszonym przez nich oszczerstwom.

58. Zdanie, że ślubowanie małżeńskie powinno całkowicie podlegać prawom cywilnym - jest fałszywe i godzące w dyscyplinę Kościoła.

61. Zdanie, które karci oddawanie czci Człowieczeństwu Jezusa Chrystusa - jest fałszywe, zwodnicze, bezbożne, obraźliwe dla pobożności wiernych.

62. Zdanie zaliczające zatwierdzony przez Stolicę Apostolską kult Najświętszego Serca do nowych, błędnych i niebezpiecznych praktyk - jest fałszywe, zgubne, obraźliwe dla pobożności i Stolicy Apostolskiej.

64. Zdanie, że zabobonne jest wiązanie skuteczności modlitwy i praktyk pobożnych z pewną ich liczbą - jest fałszywe, zuchwałe, gorszące, obraźliwe dla pobożności i Stolicy Apostolskiej, błędne.

65. Zdanie, że rekolekcje i misje ludowe nie powodują trwałego nawrócenia - jest zuchwałe, złośliwe, obraźliwe.

66. Zdanie, że niedozwalanie języka narodowego w liturgii jest sprzeczne z praktyką Apostołów i wolą Bożą - jest fałszywe, zuchwałe, zakłócające porządek liturgii, zgubne w skutkach.

67. Zdanie, że jedynie całkowita niezdolność zwalcza z obowiązku czytania Pisma św. i że z braku tegoż czytania wynika nieznajomość prawd religii - jest fałszywe, zuchwałe, wprowadzające zamieszanie i już wcześniej potępione.

69. Przepis zakazujący przedstawiania w obrazach Przenajświętszej Trójcy - jest zuchwały, przeciwny pobożnej praktyce Kościoła.

70. Odrzucenie oddawania czci niektórym obrazom - jest zuchwałe, niebezpieczne i obraźliwe dla pobożnego zwyczaju Kościoła.

71. Zakaz opatrywania obrazów Matki Bożej tytułami nie pochodzącymi wprost z Pisma św. - jest zuchwały i obraźliwy dla pobożności oraz dla czci należnej Matce Bożej.

72. Zakaz opatrywania obrazów szatami - jest zuchwały i przeciwny zwyczajowi wprowadzonemu ku pobudzeniu pobożności wiernych.

74. Zdanie, jakoby biskupom przysługiwało prawo przenoszenia świąt i postów, czy też znoszenia nakazu uczestniczenia we Mszy św. - jest fałszywe, kalające prawo papieży i soborów, powodujące zgorszenie oraz sprzyjające schiźmie.

84. Punkt 8: Mniemanie, jakoby w klasztorach wolno było celebrować tylko jedną a najwyżej dwie Msze św., a wszystkim innym kapłanom powinno wystarczyć koncelebrowanie razem ze wspólnotą - jest niebezpieczne, sprzeczne z postanowieniami soborów, obraźliwe i sprzyjające zarzutom heretyków wobec instytutów zakonnych.

85. Mniemanie, jakoby synodom narodowym przysługiwała nieomylność w sprawach wiary i moralności - jako schizmatyckie i heretyckie.

W konkluzji papież postanawia, że nikomu z wiernych nie wolno inaczej myśleć w tych sprawach niż wykłada to niniejsza konstytucja. Kto by nauczał, bronił, rozpowszechniał potępione tezy czy choćby prywatnie dyskutował w innym celu niż ich zwalczanie, ten podlega tej samej karze, w którą popadają wyznający owe tezy, czyli exkomunika latae sententiae bez konieczności publicznego ogłoszenia.

Na koniec Pius VI podkreśla dwa szczególnie ważkie błędy w nauczaniu synodu w Pistoia:
- Błąd trynitarny, polegający na zaciemnieniu prawdy o jedności istoty Trójcy Przenajświętszej, czyli równości w Bóstwie.
- Błąd chrystologiczny, polegający na zastąpieniu określenia "Syn" dla Drugiej Osoby Boskiej określeniem "Słowo", co jest sprzeczne z Pismem św.

Te końcowe uwagi świadczą o głębszych korzeniach schizmatyckiego synodu, które sięgają podstawowych prawd wiary.

Konstytucja apostolska "Auctorem fidei" co do formy jest bodajże najtrudniejszym dokumentem papieskim: w języku i stylu prawniczo zawiłym solidnie i dokładnie referuje i ocenia poszczególne potępione tezy. Ma to miejsce kosztem czytelności i zrozumiałości dla przeciętnego czytelnika, mimo że konstytucja w tytule zwraca się do wszystkich wiernych.

Zdecydowana większość, o ile nie wszystkie tezy synodu z Pistoia, dość wyraźnie przypominają zarówno nauczanie jak też praktyki modernistów począwszy od Vaticanum II. Na szczęście są to jedynie rozwiązania praktyczne. Tym niemniej jednak można powiedzieć niestety, że schizmatycki synod doczekał swojej faktycznej - przynajmniej w znacznej mierze - reanimacji w XX wieku, mimo zdecydowanego potępienia przez Piusa VI pod karą exkomuniki. Jednak konstytucja "Auctorem fidei", o ile naucza wiary i obyczajów, nie straciła na aktualności i ważności, lecz wręcz przeciwnie. Ulec zmianie mogła jedynie warstwa prawna konstytucji, czyli ustanowienie kar, gdyż one należą także do kompetencji każdego następnego papieża.