Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Dlaczego tradycyjnie w świątyni niewiasta ma nakrycie głowy, a mężczyzna nie ma?


Zasady zachowania w świątyni, jako pochodne zasad liturgii, nie zależą od zmiennych mód i obyczajów, lecz od prawa naturalnego i objawionego. Istotne w tej kwestii są:
- różnica płci czy dwojakość rodzaju ludzkiego, oraz
- znaczenie nakrycia główy zrozumiałe w sposób prosty i spontaniczny.

Z faktu dwojakości rodzaju ludzkiego, istotnej w porządku stworzenia, wynika konieczność jego przestrzegania i zaznaczenia także w liturgii i zasadach okołoliturgicznych. Innymi słowy: porządek stworzenia musi mieć odzwierciedlenie także w liturgii. Nakrycie głowy jest symbolicznym wyrazem podległości. Niewiasta jest według Księgi Rodzaju podległa mężczyźnie, co oznacza nie tyle panowanie czy ciemiężenie co bycie darem dla mężczyzny oraz pod jego opieką. W liturgii także kapłan ma nakrycie głowy, co wyraża jego podległość Bogu i bycie Jego szczególną własnością, tudzież sprawowanie funkcji liturgicznej w zależności od samego Boga, nie w sposób wolny. Jest to wprawdzie tylko symboliczny wyraz, jednak treść jest fundamentalna i istotna.

Z tego powodu tradycyjna zasada Kościoła - podana w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 r. -  nakazuje, by mężczyźni uczestniczący liturgii oraz w świątyni nie mieli nakrycia głowy, zaś niewiasty by miały:



Wyjątek podany w księgach liturgicznych dotyczy jedynie duchownych sprawujących liturgię, czy to przewodnicząc jej czy asystując. Sposób i momenty nakrywania głowy przez duchownych podczas liturgii są ściśle określone i tym samym nie ma generalnego dopuszczenia lecz jedynie dla wyrażenia godności i funkcji. 

Ostatnimi czasy rozpowszechniło się niestety niezdejmowanie nakrycia głowy w świątyni przez mundurowych - żołnierzy, policjantów, a nawet strażaków, harcerzy czy innych niby mundurowych. Jest to jednoznacznie sprzeczne z zasadami Kościoła, a to z następujących powodów:

1° Podczas liturgii nie mają i nie mogą mieć znaczenia funkcje i godności świeckie, tym samym także mundurowych obowiązują te same zasady co wszystkich wiernych czy uczestniczących.

2° Pełnienie jakiejś warty honorowej nie jest i nie może być funkcją liturgiczną, lecz jest jedynie rytuałem świeckim, który nie ma żadnego znaczenia dla zasad liturgii i kultu Bożego.

3° Powoływanie się na ceremoniał wojskowy również nie ma żadnego znaczenia. W świątyni i podczas liturgii obowiązują wyłącznie zasady kanoniczne i liturgiczne. Regulaminy czy ceremoniały świeckie nie mają jakiejkolwiek mocy prawnej w obrębie kultu Bożego, gdyż jest on regulowany wyłącznie przez prawo kościelnego. Żadnej innej władzy, także wojskowej, nie przysługuje jakakolwiek kompetencja w tej dziedzinie.

4° Pełnienie tzw. warty honorowej nie jest pełnieniem realnej służby lecz jedynie paradowaniem, i tym samym nie usprawiedliwia nakrycia głowy. Pełne umundurowanie ma uzasadnienie wyłącznie w ramach pełnienia realnej służby, np. dla ochrony i bezpieczeństwa czy to celebransa czy uczestników.

Sprawa jest dość istotna, gdyż dotyczy zarówno istoty liturgii oraz miejsca świętego, jak też stosunku między Kościołem (wraz z jego prawodawstwem) a państwem (czy instytucjami państwowymi czy ogólnie świeckimi). Liturgia jako sprawowanie kultu Bożego według prawd i norm Bożego Objawienia jest dziedziną autonomiczną i nadrzędną wobec wszystkich dziedzin świeckich. Lekceważenie czy wręcz odrzucenie tej zasady uderza w naturę i boskie pochodzenie Kościoła, oraz burzy porządek zeń wynikający. Nie jest przypadkowe, że wrogowie Kościoła forsują tego typu zachowania, przy ignorancji czy uległości katolików, nawet duchownych.

4 komentarze:

  1. Byłbym wdzięczny za rozwinięcie tematu zachowania osób mundurowych w czasie liturgii jak i poza nią (ostatnio jest głośno o księdzu, który złożył skargę na policjantów w czapkach w czasie służby gdy weszli w trakcie wystawienia Najświętszego Sakramentu). W ceremoniale policyjnym przykładowo w trakcie przeistoczenia policjanci mają przyjąć postawę zasadniczą, a nie klękać z wiernymi. Skoro powoływanie się na ceremoniał jest bez znaczenia prosiłbym o dokumenty Kościoła i podstawy prawne związane z tego typu kwestiami, które wyjaśniłyby te kwestie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Tu jest nauczanie obecnego magisterium na temat poddaństwa żony mężowi List apostolski JP2 Murielis Dignitatem
    „Nowość” ewangeliczna
    24. Tekst skierowany jest do małżonków jako do konkretnych kobiet i mężczyzn i przypomina im ethos miłości oblubieńczej, który sięga Boskiego ustanowienia małżeństwa od „początku”. Prawdzie tego ustanowienia odpowiada wezwanie: „Mężowie, miłujcie żony wasze”, miłujcie z racji tej szczególnej i wyjątkowej więzi, poprzez którą mężczyzna i kobieta w małżeństwie stają się „jednym ciałem” (por. Rdz 2,24; Ef 5,31). W tej miłości zawiera się podstawowa afirmacja kobiety jako osoby, afirmacja, dzięki której kobieca osobowość może się w pełni rozwijać i ubogacać. Właśnie tak postępuje Chrystus jako Oblubieniec Kościoła, pragnąc, aby był on „chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki” (Ef 5,27). Można powiedzieć, iż w tym miejscu zostaje w pełni przejęte to, co stanowi cały Chrystusowy „styl” odniesienia do kobiety. Mąż winien przejąć elementy tego stylu w odniesieniu do żony i, analogicznie, winien to uczynić mężczyzna w odniesieniu do kobiety w każdej sytuacji. W ten sposób obydwoje, mężczyzna i kobieta, uczą się składać „bezinteresowny dar z siebie”.

    Autor Listu do Efezjan nie widzi żadnej sprzeczności pomiędzy tak sformułowanym wezwaniem a stwierdzeniem: „Żony niechaj będą poddane swym mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony” (5,22-23). Wie bowiem, że ten układ, który głęboko był zakorzeniony w ówczesnym obyczaju i religijnej tradycji, musi być rozumiany i urzeczywistniany w nowy sposób: jako „wzajemne poddanie w bojaźni Chrystusowej” (por. Ef 5,21), zwłaszcza, że mąż jest nazwany „głową” żony, tak jak Chrystus jest Głową Kościoła, bo „wydał za niego samego siebie” (Ef 5,25), a wydać zań samego siebie oznacza oddać nawet własne życie. O ile jednak w odniesieniu Chrystus-Kościół poddanie dotyczy tylko Kościoła, to natomiast w odniesieniu mąż-żona „poddanie” nie jest jednostronne, ale wzajemne!

    To właśnie jest w stosunku do „dawnego” wyraźnie „nowe”: jest nowością ewangeliczną. Znajdujemy szereg miejsc, w których pisma apostolskie wyrażają tę samą „nowość”, choć równocześnie dochodzi do głosu to, co „dawne”, co zakorzenione w religijnej również tradycji Izraela, w sposobie rozumienia i wyjaśniania świętych tekstów, jak np. w drugim rozdziale Księgi Rodzaju.49

    Listy apostolskie są skierowane do ludzi, którzy żyli w obrębie tego samego sposobu myślenia i postępowania. Chrystusowa „nowość” jest faktem, stanowi jednoznaczną treść ewangelicznego orędzia i jest owocem Odkupienia. Równocześnie jednak ta świadomość, że w małżeństwie istnieje wzajemne „poddanie małżonków w bojaźni Chrystusowej”, a nie samo „poddanie” żony mężowi, musi stopniowo przecierać sobie szlaki w sercach, w sumieniach, w postępowaniu, w obyczajach. Jest to wezwanie odnoszące się odtąd do wszystkich pokoleń, wezwanie, które ludzie muszą podejmować wciąż na nowo. Apostoł napisał nie tylko: „W Jezusie Chrystusie... nie ma już mężczyzny ani kobiety”, ale napisał też: „nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego”. A jednak ile pokoleń trzeba było, ażeby ta zasada urzeczywistniła się w dziejach ludzkości przez zniesienie instytucji niewolnictwa! A cóż dopiero mówić o tych formach niewolniczej zależności ludzi i narodów, która nie zniknęła jeszcze z historii człowieka?

    Tymczasem wyzwanie ethosu Odkupienia jest jasne i definitywne. Wszelkie racje za „poddaniem” kobiety mężczyźnie w małżeństwie muszą być interpretowane w sensie wzajemnego poddania obojga w bojaźni Chrystusowej. Miara prawdziwej miłości oblubieńczej znajduje swoje najgłębsze źródło w Chrystusie, który jest Oblubieńcem swej Oblubienicy-Kościoła.

    OdpowiedzUsuń