Poproszono mnie o zajęcie się ponownie działalnością powyższego osobnika:
Kapusta deklaruje, że sumienie nie pozwala jemu i jego rodzinie na przyjęcie ikony Matki Bożej Nieustającej Pomocy z powodu nabożeństwa z tąże ikoną związanego, a które według Kapusty zawiera poważne błędy teologiczne. Kapusta opiera się na wywodach franciszkanina Celestyna Napiórkowskiego udającego mariologa, a będącego faktycznie skrajnym modernistą, który nawet nie ukrywa swojego podziwu dla herezjarchy Martina Luder'a (w książce o uprawianiu teologii).
Tutaj Kapusta wymachuje Pismem św., soborem - przy czym ma na myśli wyłącznie Sobór Watykański II - oraz Magisterium Kościoła, które cytuje również jedynie w postaci przemielonej i pożutej przez Napiórkowskiego. Przy tej okazji Kapusta popełnia typowo ignorancki bełkot. Otóż według teologii katolickiej nie ma trzech "filarów" wiary, lecz są dwa zasadnicze źródła teologii: Tradycja i Pismo św. Magisterium Kościoła nie jest ani trzecim filarem, ani "szczytem" wiary, lecz ma funkcję jedynie służebną czyli podporządkowaną Tradycji i Pismu św., a to w ten sposób, że naucza, wyjaśnia i broni prawd zawartych w dwóch źródłach Bożego Objawienia czyli w Tradycji i Piśmie św. Widocznie Kapusta nie czytał nawet konstytucji "Dei Verbum" soboru, który tak uwielbia, a gdzie to jest dość wyraźnie napisane. Zamiast tego Kapusta albo uroił sobie Magisterium jako "szczyt" wiary, albo po prostu bezczelnie okłamuje odbiorców.
Tutaj Kapusta atakuje tych, którzy krytycznie podchodzą do ostatniego soboru, udając przy tym wiernego katolika. Powtarza tutaj "mądrość" na poziomie teologii kuchennej o działaniu Ducha Świętego na soborze. Myli tutaj widocznie działanie Ducha Świętego z działaniem maszyny czy mechanizmu w maszynach, którymi są ludzie, tak jakby uczestnicy soboru byli bezwolnymi wykonawcami poleceń Ducha Świętego. Kapusta widocznie myli Boże Objawienie, które jest przekazane Kościołowi pod natchnieniem Ducha Świętego, z asystencją Ducha Świętego w Kościele, także w jego Magisterium, którym jest nauczanie soborów powszechnych. Asystencja tym się różni od natchnienia, że Duch Święty daje gwarancję nieomylności tylko wtedy, gdy chodzi o wynikające z Bożego Objawienia prawdy wiary i moralności, które są wyłaniane w badaniach źródłowych i dyskusjach soborowych, a ludzie nauczający zasadniczo mają możliwość także popełnienia błędów i sprzeniewierzenia się tym prawdom. Dlatego właśnie są sobory w historii Kościoła, które zostały uznane za heretyckie, niektóre dopiero po czasie.
Ponadto istotne jest, że Kapusta popełnia tutaj zasadniczy błąd, mówiąc tak, jakby Sobór Watykański II był jedynym ważnym obecnie czy przynajmniej głównym soborem, jakby supersoborem. To gdzie był Duch Święty, gdy odbywały się poprzednie sobory, zwłaszcza Sobór Trydencki? A może Kapusta uważa, że Duch Święty zmienia zdanie albo się myli?
Tutaj Kapusta oczywiście kłamie. Nie wiem, czy z elementarnej ignorancji, czy ktoś mu takie bzdety nawciskał, czy sobie sam to wymyślił. Widocznie nie zna chociażby nauczania Vaticanum I w konstytucji "Pastor Aeternus", gdzie jest jasno powiedziane, że nawet zadaniem papieża nie jest nauczanie nowości, lecz wierne zachowywanie i nauczanie tego, co jest Bożym Objawieniem. Tak samo zresztą naucza Sobór Watykański II. Żaden sobór i żaden papież nie twierdzi, że Kościół ma prawo zmieniać swoje nauczanie. Wręcz przeciwnie: każde autentyczne nauczanie urzędowe (magisterialne) powołuje się na nauczanie poprzedników.
Tutaj Kapusta znów się pogrąża wykazując elementarną ignorancję teologiczną. Powtarzam: filarem Kościoła nie jest Magisterium Kościoła lecz Boże Objawienie, a zadaniem Magisterium jest jego zachowywanie i nauczanie. Nie wiem skąd Kapusta bierze swoją teoryjkę. Urojenie?
Sprawa jest istotna, ponieważ kryterium odróżnienia Magisterium od Niemagisterium jest właśnie związek i zgodność z Bożym Objawieniem. Innymi słowy: jeśli jakiś przedstawiciel hierarchii - czy to w pojedynkę czy wraz z jakimś zgromadzeniem biskupów, które chce być soborem - głosi coś, co jest sprzeczne z Bożym Objawieniem podawanym dotychczas czy to w Piśmie św. czy w Tradycji, to nie naucza jako Magisterium lecz jako Antymagisterium Kościoła, nawet jeśli piastuje jakiś wysoki urząd kościelny, nawet jeśli byłby to urząd papieski. Niechże sobie Kapusta poczyta solidne podręczniki dogmatyki katolickiej, a nie jakieś paraprotestanckie śmieci. To w protestantyźmie najważniejszym "filarem" jest to, co głosi aktualna władza czyli guru, którego władza jest absolutna i ważniejsza niż prawda. Natomiast w Kościele Chrystusowym także władza papieska i władza soborów jest zawsze ograniczona Bożym Objawieniem i to tym, którego nauczali poprzedni papieże i poprzednie sobory. Dlatego właśnie w Kościele nie obowiązują żadne nowości, nawet gdyby były głoszone uroczyście przez papieża czy sobór. Kościół nie jest sektą, gdzie obowiązuje wola aktualnej władzy, lecz władza musi być podporządkowana Bożemu Objawieniu przekazanemu przez Apostołów.
Kapustowa "mądrość" sprowadza się do cytowania kłamliwych wypocin heretyka Napiórkowskiego, który jak przystało na heretyka miesza, kręci i oszukuje. Kwestią samych tytułów mariologicznych zajmę się później. "Argument" Napiórkowskiego-Kapusty sprowadza się do twierdzenia, jakoby sobór odrzucił owe "przesadne" i "błędne" tytuły Matki Najświętszej, a jest to po prostu kłamstwo, ponieważ nigdy na Vaticanum II nie było takiego głosowania, którego przedmiotem byłoby przyjęcie albo odrzucenie tychże tytułów. Tak więc Kapusta albo nie ma bladego pojęcia o faktycznym przebiegu soboru, albo bezczelnie kłamie i oszukuje swoich odbiorców.
Te ignoranckie bzdety Kapusta powtarza maniakalnie według zasady Josefa Goebbels'a: kłamać trzeba często, bo zawsze coś w głowach osiądzie. Zauważmy na trzeźwo: Kościół od wieków dopuszczał nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy do publicznego odmawiania w świątyniach katolickich. Co więcej, dopuszczał i zalecał katolikom praktykowanie - szczególnie znienawidzonego przez Kapustę i innych heretyków - doskonałego nabożeństwa do Matki Bożej według nauczania św. Ludwika Marię Grignon de Montfort. Teraz oto przychodzi Kapusta podjudzony przez perfidnego heretyka Napiórkowskiego i ogłasza, że to jest "najeżone błędami" i że sobór to odrzucił. Czy on słyszy to, co mówi? Gdzie był Duch Święty poprzez wieki, skoro dopuszczał do użytku przez katolików nabożeństwa sprzeczne - jak uważa Kapusta - z Pismem św. i soborem? Przez wieki spał i obudził się dopiero na Vaticanum II?
Tutaj Kapusta głosi nie mniej ni więcej jak herezję koncyliaryzmu twierdząc, jakoby nauczanie soboru miało rangę wyższą niż nauczanie papieskie. Otóż nie. Według teologii katolickiej ranga danego nauczania zależy wprost od stopnia nieomylności, niezależnie od tego, czy jest głoszone przez samego papieża czy przez papieża wraz z soborem. Niechże sobie Kapusta poczyta nauczanie Soboru Watykańskiego I, czy choćby nawet "Lumen gentium" Soboru Watykańskiego II.
Tutaj Kapusta kłamie co do treści abhortacji Pawła VI z 1974 r. "Marialis cultus". Oto parę fragmentów, których Kapusta albo nie zna albo nie chce znać, albo jedno i drugie:
Uporczywie bredzi, jakoby Kościół wzywający pomocy Matki Bożej sprzeniewierzał się kultowi Bożemu:
Tak więc według Kapusty "oczyszczenie", którego miał dokonać sobór, polega na odrzuceniu wzywania i okazywania czci Mariji, i zastąpienie tego przez naśladowanie Jej cnót. Po pierwsze Kapusta tutaj znowu bezczelnie kłamie, a po drugie wyznaje nic innego jak protestantyzm, ponieważ to herezja protestancka redukuje "kult" Mariji do Jej naśladowania, czyli wyklucza Jej wstawiennictwo tak samo jak wstawiennictwo wszystkich świętych. Nie muszę chyba wykładać, że nie ma to nic wspólnego ani z nauczaniem Soboru Watykańskiego II, ani tym bardziej z tradycyjnym nauczaniem Kościoła. Kapusta nie jest też w stanie wskazać żadnego cytatu z dokumentów soborowych na rzecz swojej tezy i nawet tego nie próbuje. On ma więc albo patologiczne urojenia, albo jest nałogowym łgarzem.
Idąc za swoim guru Napiórkowskim Kapusta atakuje wprost nowennę do Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Ciekawe, że nie atakuje też najstarszej znanej modlitwy marijnej Kościoła "Pod Twoją obronę", datowanej na III wiek, a rozpowszechnionej już w całym starożytnym chrześcijaństwie. Wszak ten sam zarzut dotyczy także tej modlitwy. Ten zarzut musieliby postawić encyklikom papieskim jak chociażby Leona XIII "Adiutricem populi":
Oczywiście Napiórkowskiemu i Kapuście łatwiej jest atakować rzeczoną nowennę jako relikt "przedsoborowości", a nie bardzo wypada obrzydzać całą Tradycję marijnej pobożności Kościoła, sięgającą od starożytności do współczesnego nauczania papieży. Ich myślenie sprowadza się do jednej i to iście protestanckiej tezy: Kościół popadł w błędną, sprzeczną z Biblią pobożność marijną, i to już w starożytności. Maskują to swoje myślenie atakiem na nowennę, w której rzeczywiście można znaleźć wyrażenia wymagające odpowiedniego wyjaśnienia, ale które z całą pewnością nie są sprzeczne ani z wiarą katolicką, ani z Pismem św. Argument Kapusty, jakoby to nabożeństwo było sprzeczne z Pismem św., jest po pierwsze gołosłowny, ponieważ nie ma w Piśmie św. nic takiego, a po drugie znów ujawnia jego protestancką mentalność, według której wszystko musi mieć dosłowne i bezpośrednie uzasadnienie w Biblii. Widać więc, że Kapusta w gruncie rzeczy jest protestanckim heretykiem, nie katolikiem, mimo że się za takiego formalnie podaje.
Swoje protestanckie myślenie Kapusta imputuje biskupom zebranym na soborze, co jest oczywiście durne i fałszywe. Nigdy w teologii katolickiej nie było wymagane oparcie nauczania wyłącznie czy głównie na Piśmie św. Idąc za "logiką" Kapusty nie wolno było też ogłosić dogmatów marijnych o Niepokalanym Poczęciu i o Wniebowzięciu, bo o tym Pismo św. nic nie mówi.
Teraz odezwał się "znawca" ikonografii i teologii ikon. Nie wiem, czy on zdaje sobie z tego sprawę, ale on twierdzi tutaj, że przynajmniej połowa ikonografii chrześcijańskiej, która sięga starożytności, jest "zła i nieodpowiednia". I to nie pod względem artystycznym, estetycznym, lecz ze względu na błędność teologiczną, gdyż te ikony rzekomo stawiają w centrum Mariję zamiast Jezusa. No cóż. Widocznie także Sobór Efeski (430) był głęboko w błędzie, skoro zajął się akurat tytułem Mariji jako Bożej Rodzicielki (Θεοτοκος), a nie godnością Jezusa Chrystusa. W głębokim błędzie są także tysiące sanktuariów marijnych po całym świecie, gdzie czci się Mariję nawet w o wiele gorszych estetycznie obrazach czy figurach niż ikona Matki Bożej Nieustającej Pomocy. Lecz oto na arenę dziejów Kościoła i ludzkości wkracza potężny i dzielny Mikołaj Kapusta ze swoją heroiczną wolą "oczyszczenia" Kościoła z tego okropnego nabożeństwa, drażniącego jego protestanckie sumienie...
Kapusta podnieca się też ogólnym atakiem Napiórkowskiego na praktykowane w Polsce nabożeństwa marijne, przyłączając się doń. Napiórkowski przyznaje się przy tym do swojej niewydolności intelektualnej, która mu nie pozwala zrozumieć nabożeństw marijnych sprawowanych przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. A sprawa jest dość prosta. Otóż na przestrzeni wieków ukształtowała się praktyka sprawowania Mszy św. przed wystawionym Najświętszym Sakramentem wraz z odpowiednimi rubrykami. Powszechne było w całym Kościele także błogosławieństwo eucharystyczne dołączone czy to do sumy niedzielnej czy to do nieszporów niedzielnych. Analogicznie do tego rozwinęło się - chyba tylko w Polsce - połączenie nabożeństw marijnych (majowego i różańcowego w październiku) z wystawieniem Najśw. Sakramentu, co już nie ma uzasadnienia w księgach liturgicznych Kościoła, i o tyle słuszne są zastrzeżenia Napiórkowskiego. Zresztą akurat w Polsce jest więcej tego typu dziwności, które wynikają raczej z niechlujstwa duchownych (sięgającego widocznie nawet biskupów), jak chociażby głoszenie kazań podczas nabożeństwa Gorzkich Żali przed wystawionym Najświętszym Sakramentem. Liturgicznie prawidłowe byłoby oddzielenie zarówno kazań jak też modlitw marijnych od adoracji Najświętszego Sakramentu i nabożeństw eucharystycznych. Jednak nie ma to nic wspólnego ani z ostatnim soborem, ani z rzekomym "oczyszczeniem" pobożności marijnej, lecz wynika z tradycyjnych zasad liturgicznych Kościoła, które były łamane w Polsce już przed ostatnim soborem i nadal są łamane przez rzekomy relikt "przedsoborowia".
Tutaj Kapusta znów popisuje się swoją haniebną ignorancją. Wspomniałem już o modlitwie "Pod Twoją obronę". Ponadto jest wiele świadectw pobożności marijnej u Ojców Kościoła i to nawet już u św. Justyna, św. Ireneusza, Orygenesa i Tertuliana. Św. Efrem - słynny i powszechnie poważany w całym Kościele za swoje piękne hymny liturgiczne - mówi już wprost i dosłownie o Mariji jako Pośredniczce (źródło). Głównym motywem jest u Ojców analogia między Ewą a Mariją: jak przez pierwszą wszedł w ludzkość grzech, tak przez drugą przyszła łaska czyli Zbawienie. A to jest nic innego jak rdzeń późniejszych tytułów Marijnych takich jak Pośredniczka łask wszelkich i Współodkupicielka. Aż tak wiele zdolności i wysiłku intelektualnego nie trzeba, żeby to pojąć. Ale konieczna jest choćby odrobina dobrej woli, a nie trwanie w absurdalnej i zakłamanej mentalności protestanckiej.
Tutaj Kapusta nawołuje duchownych i świeckich do bojkotu nowenny do Matki Bożej Nieustającej Pomocy, bo ci, którzy ją stworzyli i dopuścili do używania w Kościele się według niego pomylili. Kapusta wie oczywiście lepiej niż papieże i biskupi całego świata, co jest zgodne z Pismem św. a co nie jest. Wieki całe Kościół musiał czekać na wielkiego oczyściciela w osobie Kapusty...
Kapusta jest jak zwykle mistrzem w sugestywnym ukazywaniu swojej ignorancji połączonej w wymachiwaniu Pismem św. W jego myśleniu widocznie się nie mieści fakt, że całe pokolenia teologów, Doktorów Kościoła, biskupów i papieży znało i zna Pismo św. przynajmniej nie gorzej niż Kapusta (i inni protestanci), a mimo tego zarówno promowały jak też dopuszczały do użytku zarówno teologicznego jak też pobożnościowego także tytuł Marijny "Współodkupicielki". Kapusta oczywiście nie śmierdzi żadną solidną książką teologiczną (jeno wypocinami heretyków), a nie trzeba daleko szukać:
Kapusta jest oczywiście mądrzejszy i lepiej potrafi czytać Pismo święte...
Dla swojego krętactwa znajduje oparcie w swoim guru Napiórkowskim:
Tutaj kłamstwo jest już subtelniejsze, ponieważ nie można zupełnie wmawiać ludziom czegoś, czego nie ma w "Lumen gentium", licząc na to, że nie potrafią bądź nie chce im się czytać. Tak więc Napiórkowski wymyślił istotne - według niego - rozróżnienie na określenie z jednej strony dogmatyczne, a z drugiej "pobożnościowe". Tak więc według Napiórkowskiego i Kapusty w pobożności sobór pozwala na błędne tytułowanie Mariji, a odrzuca je dogmatycznie. No cóż, ci panowie widocznie rzutują własną obłudę na sobór według zasady, że w pseudopobożnym bełkocie "charyzmatycznym" można sobie pozwolić na błędy nawet i skandaliczne, podczas gdy oficjalnie należy trzymać się doktryny. Natomiast w Kościele Chrystusowym obowiązuje słynna zasada "lex orandi lex credendi" czyli zgodność doktryny z modlitwą i pobożnością.
Podsumowując:
To wystąpienie M. Kapusty jest typową dla niego mieszanką ignorancji teologicznej i herezji w dość gęstym sosie bezczelnej pewności siebie, niezmąconej choćby cieniem krytycznego podejścia do siebie i trzeźwego namysłu co do zwykłych faktów. Jego myślenie sprowadza się do wręcz prymitywnych i to iście protestanckich i paraprotestanckich zabobonów:
- wszystko musi mieć oparcie w Piśmie św. tak jak Kapusta i inni heretycy, zwłaszcza protestanccy je rozumieją,
- Kościół "przedsoborowy" poważnie błądził
- "sobór" czyli jedyny, najświętszy i największy supersobór Vaticanum II jest jedynym punktem odniesienia i to jedynie tak, jak Kapusta i jego heretyccy mistrzowie (typu Celestyn Napiórkowski) co "rozumieją" czy raczej przedstawiają, nawet jeśli niewiele ma to wspólnego z rzeczywistym brzmieniem dokumentów soborowych.
Kwestią tematów i dyskusji mariologicznej zajmuję się w osobnym wpisie, dla porządku.
Na koniec odpowiadam na postawione na wstępie pytania przesłane przez jednego z P. T. Czytelników:
1. Pytanie jest właściwie retoryczne. Adresatem kultu należnego Bogu jest zawsze tylko Bóg Trójjedyny. Jednak oddawanie czci - kultu w znaczeniu analogicznym - należne jest także Bożemu działaniu w dziele zarówno stworzenia jak też Zbawienia. Narzędziami a właściwie w odpowiednim sensie współpracownikami Boga są wybrani ludzie, a pośród nich jedyną i absolutnie wyjątkową rolę pełni Matka Zbawiciela Jezusa Chrystusa. Właśnie i tylko ze względu na tę rolę, która ma oczywiście także wymiar osobisty w Osobie Mariji - zasługuje Ona na cześć odpowiednią dla roli, jaką Bóg Jej powierzył w dziele Zbawienia i to zarówno historycznie jak też obecnie przez całe dzieje Kościoła aż do skończenia świata. Tak jak Bóg związał Swoje dzieło z Nią, tak nie jest możliwe uczestniczenie w rzeczywistość Zbawienia bez Niej, bez Jej roli we wspólnocie wiernych, która jest trwała i nie ma końca.
2. Z jednej strony Marija należy do grona świętych w niebie, jednak równocześnie Jej ranga jest jedyna i wyjątkowa. Mówią o tym zwłaszcza dogmaty o Niepokalanym Poczęciu i o Wniebowzięciu. Tym samym Jej wstawiennictwo jest także wyjątkowe, o czym świadczy wielowiekowe doświadczenie Kościoła.
3. Oczywiście sama nie może, nawet gdyby chciała, a oczywiście nie chce tego, ponieważ jest "pełna łaski", bez zmazy grzechu, i "służebnicą Pańską", która niczego innego nie chciała i nie chce jak czynienie woli Bożej. Tak więc na pewno wszystko, co Marija czyni, jest wolą Bożą, i w tym znaczeniu to Ona uzdrawia, ponieważ w Niej jest tylko łaska, tylko działanie Boże, a Jej działanie jest całkowicie podporządkowane i zjednoczone z działaniem Bożym. Równocześnie pewne jest, że jest to działanie mocą pochodzącą od Boga, nie z natury ludzkiej, nawet jeśli jest ona zupełnie bezgrzeszna w przypadku Mariji.
4. Są prawidłowe. Mam zamiar wypowiedzieć się szerzej w osobnych publikacjach.
Deo gratias Księże Teologu. Też zauważyłem ten fenomen, gdzie różni heretycy nie odwołują się do źródeł, czyli do samego Soboru Watykańskiego II (najlepiej w powiązaniu z poprzednimi soborami, aby zachować ciągłość i spójność znaczenia nauczania Kościoła), lecz wycierają twarze jedynie słowem "sobory", ale cytują jakichś podejrzanych guru w postaci heretyków rangi prezbiterów, zakonników.
OdpowiedzUsuńJak tak to obserwuję, to wydaje mi się, że na tzw. "studia teologicznych" szkoli się specjalnie takich agentów fałszywej nauki, których argumentem jest, że mają magisterium teologii, których zadaniem jest propaganda antykatolicka w internecie. Poza Kapustą jest też kuriozalna postać, która wyłapuje katolików broniących wiary i ma zawsze dwa "argumenty" - zarzut o chorobę psychiczną rodem z ZSRR oraz wypytywanie, czy rozmówca jest po teologii z sugestią, ze skoro nie to nie ma racji automatycznie i celowe ignorowanie źródeł teologicznych, aby nie wdawać się w merytoryczną dyskusję. Kapusta przy nich to pikuś.
OdpowiedzUsuńDziękuję Księdzu za ten wpis. Rzeczywiście sama treść Marialis cultus większość wyjaśnia. Czy mógłby Ksiądz jeszcze odnieść się do pytania o tytuły "Współodkupicielka" i "Pośredniczka łask wszelkich"?
OdpowiedzUsuńZapewne chodzi o to, że te tytuły były już przygotowane do obwieszczenia ich dogmatem lub dogmatami (kolejnymi) w czasie Soboru Watykańskiego I, który nie zakończył wszystkich swoich zaplanowanych obrad, ale w trakcie Watykanu II moderniści wstrzymali ich obwieszczenie, wiadomo dlaczego...
UsuńTe tytuły miały również zostać ogłoszone dogmatem przez Piusa XII. Zaplanowane było na 1960 rok, jednak Pius XII w 1958 roku zmarł.
Usuńhttps://teologkatolicki.blogspot.com/2019/09/jest-to-modlitwa-zatwierdzona-przez.html
UsuńWidzę, że odpowiedź została uzupełniona, dziękuję.
UsuńTakie są właśnie skutki gęgania w "duchu" i strzelania z ręki "duchem" do tłumu na spędach charyzmaniackich.
OdpowiedzUsuńik
Bóg zapłać ! Dobrze że czcigodny Ksiądz czuwa
OdpowiedzUsuń