Od ubiegłego roku byłem dość na bieżąco informowany o sporze w sprawie tzw. Domu Miłosierdzia w Koszalinie przez osobę, dla której ta sprawa ma wymiar osobisty. Wobec ostatnich dostępnych publicznie informacyj uważam, że powinienem się odnieść, gdyż chodzi o coś ogólniejszego i wręcz symptomatycznego dla obecnego stanu Kościoła w Polsce.
Co do szczegółów sprawy odsyłam do obszernego wywiadu, który przeprowadził Jan Pospieszalski z głównym bohaterem sprawy x. Radosławem Siwińskim (tutaj). Wskażę jedynie na główne i istotne momenty.
Moim zdaniem nie bez znaczenia jest droga powołania duchownego x. Siwińskiego, którą on sam wspomina. Fakt, że był zafascynowany Kościołem we Francji w jego najzdrowszych środowiskach na tyle, że przez około 9 lat był członkiem młodego zgromadzenia zakonnego w duchu dominikańskim pod nazwą "Wspólnota św. Jana" (Communauté Saint Jean), świadczy o dojrzałości duchowej i sile charakteru. Ta wspólnota na prawie diecezjalnym (diecezja Autun we Francji), obecna nie tylko we Francji, lecz także we wielu krajach w Europie i na świecie, zasłynęła jako jeden z najbardziej dynamicznych przedstawicieli teologicznie konserwatywnego, neotomistycznego nurtu w obecnym Kościele. Ten blask znacznie przygasł po ujawnieniu skandali obyczajowych, których dopuścili się założyciel dominikanin francuski Marie-Dominique Philippe, który pod tym względem nie jest jedynym tego typu przypadkiem we francuskim Kościele "posoborowym". Ten niechlubny koniec założyciela nie pomniejsza zasług tejże wspólnoty, której kilku członków i przyjaciół dane mi było poznać już w latach 90-ych. Stąd wiem, że zgromadzenie to zasadniczo było - przynajmniej wówczas - przyjaźnie nastawione do liturgii tradycyjnej, choć jego członkowie zasadniczo jej nie sprawowali ani nie bronili, natomiast Novus Ordo starali się sprawować w miarę tradycyjnie, odrzucając skrajne nowości. Wydaje mi się znaczące w kwestii x. Siwińskiego o tyle, że musiał się w tym duchu czuć swojsko, skoro wybrał tę wspólnotę i spędził w niej jednak sporych kilka lat. Przeszedł widocznie większość formacji intelektualnej, przynajmniej tej zasadniczej filozoficznej, która jest najważniejsza dla ukształtowania myślenia i charakteru. Dlatego szczerze nie rozumiem, na jakiej zasadzie x. Siwiński zbliżył się do tzw. charyzmatyków, co także wynika z jego opowieści u Pospieszalskiego. Podejrzewam, że ma to związek z jego formacją wcześniejszą "oazową" czyli blachnicystyczną. Jego opór przed wyjazdem na studia doktoranckiej do Fryburga Szwajcarskiego i wybór studiów w Krakowie z dość poważnie wypaczonym filozoficznie środowiskiem świadczy niestety przeciw wierności filozofii tomistycznej. Ma to zapewne związek z jego nastawieniem aktywisty i duszpasterza, kosztem pogłębionej refleksji zwłaszcza ostatecznie teologicznej. Nie mam natomiast wątpliwości co do prawości charakteru oraz szczerej pobożności.
Konflikt x. Siwińskiego z władzami jego diecezji (koszalińsko-kołobrzeskiej) ukazuje głębsze problem współczesnego Kościoła, zwłaszcza w Polsce, lecz nie tylko. Oto gorliwy kapłan, autentycznie pobożny - co jest niestety rzadkością obecnie w szeregach duchownych - i utalentowany organizacyjnie w dobie coraz bardziej widocznej zapaści zarówno duchowej i intelektualnej, jak też instytucjonalnej, z podziwu godnym powodzeniem i ku zaskoczeniu zwłaszcza establishmentu kościelnego buduje dzieło oparte na prostych zasadach ewangelicznych realizowanych wręcz heroicznie. Osobiście razi mnie powoływanie się na praktyki typu protestanckiego jak szukanie "słowa" przez przypadkowe otwieranie Biblii. Tego x. Siwiński na pewno nie mógł zaczerpnąć z tomizmu. Widać tutaj pewną sprzeczność względem bardzo racjonalnej i zapewne przemyślanej "strategii" polegającej na tym, by nie przyjmować jałmużny czy dotacyj od instytucyj zarówno politycznych jak też kościelnych. Za mało odpowiedzialne uważam także włączenie się w promowanie kultu łagiewnickiego (faustyno-sopoćkizmu), aczkolwiek to też może wynikać bardziej z wyrachowania niż z przekonania będącego wynikiem rzetelnej analizy tego fałszywego teologicznie "nabożeństwa". Ostatecznie jednak krzepkość i dobre ukierunkowanie ducha dzieła x. Siwińskiego polega widocznie na dwóch filarach: adoracji eucharystycznej i maryjności. Akurat te filary, które są na wskroś katolickie i konserwatywne, widocznie na tyle przeszkadzają obecnej hierarchii, że powzięła proces niszczenia tego, co ów kapłan zbudował zarówno duchowo jak też materialnie.
Wyjaśnienia sprawy podawane przez x. Siwińskiego uważam za wiarygodne, w przeciwieństwie do wersji prezentowanej publicznie przez władze diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej. To zakłamanie jest w tej sprawie największym skandalem, choć niestety jest ono obecnie dość powszechnie obecne w strukturach kościelnych. Prawdopodobnie jest to pokłosie wpajania pokoleniom seminarzystów i duchownych fałszywej "teologii" moralnej jezuity Tadeusza Ślipko, który w swoich książkach bardzo "liberalnie", a właściwie talmudycznie i fałszywie, niekatolicko przedstawia kwestię prawdomówności (więcej tutaj). W każdym razie sam też doświadczam dość często tego problemu ze strony przedstawicieli hierarchii nawet wyższej rangi.
Wygląda na to, że władze diecezji otrzymały ofertę współpracy z obecnym rządem i wierchuszką łunii JEWroPEJSkiej co do relokacji nielegalnych imigrantów, a majątek zbudowany przez stowarzyszenie prowadzone przez x. Siwińskiego wydał im się łatwym i tanim kęskiem, dla którego można poświęcić wymiar duchowy tego dzieła. Wprawdzie nie można wykluczać kalkulacji w tym kierunku, że sprawowanie przez instytucje kościelne opieki nad imigrantami stanowi okazję i szansę dla ich integracji, może nawet nawrócenia na katolicyzm. Być może władze kościelne są wabione takim ponętnym argumentem. Problem w tym, że polega on bardziej na naiwności niż na wiedzy z doświadczenia w takich sytuacjach w innych krajach. Otóż doświadczenie jest takie i to powszechnie, że imigranci zwłaszcza islamscy - a stanowią oni prawie całość nielegalnych imigrantów - zasadniczo nawet nie zamierzają się integrować, a tym bardziej porzucać islam na rzecz religii chrześcijańskiej. Kto więc myśli sobie, że akurat w Polsce większość z nich czy choćby znaczna część stanie się katolikami, ten jest po prostu naiwny, o ile nie głupi, gdyż nie biorący pod uwagę zarówno specyfiki mentalności islamskiej jak też realnych wyników tego typu experymentów demograficznych w krajach tzw. Zachodu. Być może chciwość na spodziewane zyski z takiej współpracy z obecnym rządem przysłania tym osobom trzeźwe myślenie, nawet jeśli szczerze pragną zrobić imigrantów katolikami.
Innym znamiennym wątkiem jest szukanie przez x. Siwińskiego pomocy i ratunku w szeregach hierarchii. Nie słychać o poparciu ze strony współbraci z diecezji. X. Siwiński wyraża swoje rozczarowanie brakiem pomocy z wyższych szczebli zarówno w episkopacie polskim jak też na szczeblu rzymskim. W szarej codzienności jest tak, że po pierwsze biskupi chętniej wierzą swojemu koledze niż jego kapłanowi. Po drugie, mało kogo interesuje prawda, zwłaszcza gdy jej ustalenie wymaga jakiegoś choćby minimalnego wysiłku, a wynik mógłby być mało komfortowy czy wręcz niebezpieczny dla koleżeństwa hierarchicznego. Wszak przegrać zasadniczo musi ten, kto siedzi niżej, chyba że ma poparcie kogoś siedzącego jeszcze wyżej. Taka jest mentalność niestety. Prawda się nie liczy, sprawiedliwość także nie, zaś jedynym obowiązkiem jest "miłosierdzie" ujmowane jako wyrozumiałość i prawo do wszelkiej podłości, jeśli wymaga tego interes grupowy czy instytucjonalny. Takie sytuacje mają miejsce nagminnie i to zarówno w strukturach kościelnych jak i państwowych, od góry do dołu i odwrotnie. A to jest właśnie rak i zaraza tocząca organizm zarówno państwa jak też struktur kościelnych. O ile w odniesieniu do stanu państwa obywatele mogą się wypowiedź w wyborach powszechnych (oczywiście tylko co do zasady, a rzadko realnie i skutecznie), o tyle miernikiem stanu Kościoła jest zarówno frekwencja sakramentalna, jak też - a nawet przede wszystkim - stan powołań duchownych i zakonnych. Pomyślmy: czy normalny młody człowiek, który się dowiedział o traktowaniu x. Siwińskiego przez władze diecezjalne, będzie chciał i będzie gotów powierzyć swoją przyszłość w ręce takiej władzy?
Nie przypadkowy jest też sposób niszczenia x. Siwińskiego na płaszczyźnie osobistej. Zarzut typu choroby psychicznej nie jest ani nowy (na szeroką skalę był stosowany przez sowieckie NKWD wobec dysydentów) ani rzadki obecnie, skoro wzorem są regularne tyrady tego typu w wykonaniu pewnego mieszkańca Domu Św. Marty w Rzymie w odniesieniu do tzw. tradycjonalistów. Osobiście znam przypadki młodych księży, którzy z powodu czy to odmowy udzielania Komunii dołapnej czy choćby za umożliwianie wiernym uklęknięcia do Komunii św. zostali odsunięci od duszpasterstwa i skierowani do psychologa, w końcu sprowadzeni do statusu emeryta w wieku nawet około 30-tu lat. To są przypadki z ostatnich kilku lat. I to się dzieje w do niedawna katolickiej Polsce.
X. Siwiński skarży się konkretnie, że spośród biskupów, których prosił o pomoc, odpowiedział jedynie abp Galbas, wówczas metropolita katowicki. Mediacja przez niego podjęta - a przekazana w ręce x. Grzegorza Strzelczyka, znanego modernisty-heretyka i oszusta teologicznego (więcej tutaj i tutaj) - oczywiście jedynie pogorszyła sprawę na niekorzyść x. Siwińskiego, co też świadczy o poziomie moralnym tychże kręgów. Gdy powstał krytyczny film o Marcinie Zielińskim, wówczas nawet niektórzy biskupi prześcigali się w stawaniu w obronie rzekomo zaatakowanego "charyzmatyka". Gdy natomiast chodzi o rzeczywisty heroizm zwykłego (choć równocześnie niezwykłego) kapłana i perfidny, realny atak na jego charytatywne dzieło, wówczas nikt z hierarchii nie ma odwagi - ani nawet chęci - stanąć po stronie prawdy i sprawiedliwości. To jest mentalność i typ charakteru starokawalersko-korporacyjny. Do takiego systemu normalny człowiek z ideałami nie pasuje, ani dojrzały w wieku x. Siwińskiego, ani tym bardziej młody, który ma przed sobą życie a za swój cel życiowy nie poczytuje wygodne ułożenie się w dość niemoralnym systemie.
Jakie możliwości ma x. Siwiński? Niewiele ich jest. Czysto kanonicznie sprawa wygląda tak, że biskup ma prawo do skierowania go w każdej chwili do zupełnie innej działalności i miejsca zamieszkania. To byłby najcięższy test posłuszeństwa dla kapłana. Być może taki jest zamiar władz diecezji i do tego zmierza podjęte już niszczenie jego dobrego imienia i autorytetu. To jest perfidne i podłe, ale niestety nierzadkie w obecnych modernistycznych strukturach kościelnych. Jest miło i pięknie, dopóki nic nie stoi na przeszkodzie woli włodarza, której nie wolno się sprzeciwić nawet jeśli byłaby absurdalna i szkodliwa dla wiary i dobra Kościoła. W obecnych strukturach wygląda na to, że nadrzędną wartością nie jest ani dobro duchowe wiernych, ani kult Boży, ani nauczanie wiary katolickiej, lecz bezwzględna uległość wobec przełożonych, czyli opacznie i niekatolicko pojmowane posłuszeństwo. Zobaczymy, czy władze diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej posuną się do odsunięcia x. Siwińskiego od jego dzieła. Czysto kanonicznie mają do tego prawo, jednak pod względem moralnym byłoby to conajmniej bardzo wątpliwe.
Gdyby zaszła taka sytuacja, x. Siwiński byłby czysto prawnie zobowiązany do podporządkowania się. To byłaby bardzo poważna próba dla niego i dla wspólnoty, którą założył i sprawuje nad nią opiekę. Moim zdaniem należy się liczyć z takim rozwojem sprawy. To będzie przede wszystkim test ufności Panu Bogu, na którą x. Siwiński się słusznie powołuje. Oczywiście nie popieram takiego rozwoju sytuacji. Jednak gdyby zaszła, wówczas wspólnota musiałaby by wykazać swoją dojrzałość przez zdolność istnienia i działania bez istotnego wpływu swojego założyciela. Zaś x. Siwiński musiałby wykazać, że nie traktuje tego dzieła jako swojego. Nie przypadkowo pojawia się już teraz zarzut, jakoby on zbudował "sektę", której jest guru. Obecnie nie wygląda na to, by zarzut był słuszny, jednak może się okazać słuszny, jeśli x. Siwiński nie wykona dekretu biskupa odsuwającego go od wspólnoty, którą założył.
Módlmy się o łaski potrzebne dla x. Siwińskiego, by on i jego wspólnota dojrzewały duchowo. Być może nadszedł dla nich czas głębszej refleksji nad stanem Kościoła i świata. Bolesne doświadczenia powinne im otworzyć oczy szerzej i głębiej. Oczywiście najlepiej byłoby, gdyby otworzyli się także na Tradycję liturgiczną Kościoła, nawet za cenę utraty szerokiego uznania u możnych i zamożnych tego świata, gdyż wtedy wykazaliby dogłębne zakorzenienie we wierze i pobożności Kościoła, co jako jedyne daje gwarancję trwałej świeżości i niezniszczalności.
Bibliomancja to okultyzm. Nie można wróżyć z Biblii. To też sprawia, że podopieczni mogą mieć zafałszowaną wiarę.
OdpowiedzUsuńTo jest w ogóle ciekawe zagadnienie, gdyż spirytyzm i używanie medium też jest zakazane, podobnie jak wróżenie ze snów, a jednak te metody były stosowane wg Starego Testamentu w taki sposób, że były skuteczne, dawały poprawny wynik, nie zafałszowany. Same metody więc nie są fałszywe wg Starego Testamentu (np. używanie medium i wywołanie duszy proroka przez króla Saula), natomiast są zakazane przez Boga.
Usuń"Same metody więc nie są fałszywe wg Starego Testamentu (np. używanie medium i wywołanie duszy proroka przez króla Saula)"
UsuńNie jest to takie oczywiste.
"Nie jest to takie oczywiste."
UsuńUprzejmie proszę o rozwinięcie tego ciekawego tematu w takim razie...
Czytałem o Saulu kiedyś i nie jest to takie oczywiste, że medium wywołało rzeczywiście duszę proroka Samuela, a nie demona podszywającego się pod niego. Nie jestem pewien, ale nauka katolicka raczej neguje możliwość wywoływania duchów zmarłych ludzi. Są to zwykłe mamienia szatańskie. Nawet gdyby Saul rozmawiał z Samuelem to Bóg nawołuje grzesznika do poprawy, tymczasem w tej opowieści duch będący rzekomo Samuelem praktycznie nie nawoływał go do odstąpienia od grzechu, ale pozbawił go wszelkiej nadziei na wszelką poprawę relacji z Bogiem. Tak Bóg nie postępuje, grzesznikowi daje szansę do ostatniej chwili i na pewno Samuel nie postawiłby Saula w sytuacji bez wyjścia, tzn. bez możliwości szansy na poprawę. De facto Saul został już w tej sytuacji potępiony za życia. Choć Biblia nie mówi tego wprost to można sugerować, że było to czyste mamienie szatańskie.
UsuńOkultyzm daje pozornie poprawne wyniki, jest powierzchownie skuteczny, ale jest to złudzenie. Na dłuższą metę wprowadza człowieka w błąd i jeszcze gorsze skutki niż w sytuacji wyjściowej.
UsuńKsiądz Dariusz raz już poruszył temat dusz zmarłych, gdyby poświęcił wpis wyjaśniający praktyki nekromancji to byłoby to dobre uzupełnienie do tego wpisu: http://teologkatolicki.blogspot.com/2019/02/czy-dusze-zmarych-moge-sie-bakac-po-tym.html
UsuńTak, z tego co pamiętam, a czytałem kiedyś, Ksiądz Dariusz podważał możliwość kontaktu dusz zmarłych ludzi z ludźmi żyjącymi tutaj. Problem w tym, że Pismo mówi, że była to wywołana dusza Samuela, a nie demona podszywającego się pod duszę Samuela. Na marginesie, nawet gdyby to jednak był nie wiedzieć dlaczego wbrew treści Pisma jednak demon a nie dusza Samuela, to nadal nie zmienia to faktu, że informacja stąd pozsykana okazała się prawdziwa. A to było sedno mojej wypowiedzi, że te metody działają, nie są fałszywe co do skuteczności, a jedynie nielegalne (są też w Starym Testamencie przykłady skuteczności i stosowania innych metod zakazanych, np. odczytywanie snów, co ciekawe, z łaski Boga bo Jego Mocą). Niemniej mam dogmatyczny obowiązek wierzyć, że to co jest napisane w Starym Testamencie to prawda, a jest napisane, że to dusza Samuela. Niech tłumaczy Ksiądz Dariusz teraz... nie mój problem ;-)
Usuń"wprowadza człowieka w błąd"
UsuńW jaki błąd został wprowadzony król Saul? Dusza Samuela powiedziała mu co się stanie to dokładnie to się stało. Jaki tu miałby być błąd, skoro to się stało dokładnie co przepowiedziała dusza proroka Samuela?
"Tak Bóg nie postępuje, grzesznikowi daje szansę do ostatniej chwili"
UsuńJaką szansę na poprawę miał Uzzah, który dotknął Arki Przymierza w odruchu ratowania jej przed upadkiem jej na ziemię (zabicie momentalne piorunem)?
Podobnie szansy na poprawę nie mieli Izraelici, którzy zostali ukarani bez szansy na poprawę pogrzebaniem w ziemi żywcem za bluźnierstwo, iż są tacy święci jak Mojżesz. Problem z tym przypadkiem jest taki, że kara nastąpiła nieodwracalnie w wyniku jednorazowego bluźnierstwa, nie była to czynność powtarzalna, którą można przerwać, np. na wezwanie do zaprzestania.
Inny typ zabójstwa przez samego Boga to przypadki zabicia masowo ludzi, którzy podlegali pod władcę danego państwa i zostali zabici bez ich wiedzy i udziału w winie za to, że podlegali pod tego władcę a miała to być kara dla władcy. To dopiero rozkmina w kontekście Twojego wpisu o szansie na poprawę, bo tu nawet nie było przewiny, nie mówiąc o jakiejkolwiek szansie na cokolwiek. Podobne przypadki jednostkowe także miały miejsce, np. zabicie dzieci władców jako kara dla władców za czyny władców, np. dziecko Dawida za cudzołóstwo Dawida.
"Jaką szansę na poprawę miał Uzzah, który dotknął Arki Przymierza w odruchu ratowania jej przed upadkiem jej na ziemię (zabicie momentalne piorunem)?"
UsuńBył to czysty przypadek.
Chwilę, bardzo Cię proszę o nie pisanie bzdur, ani celowo, ani z lenistwa bo z ignorancji bez wcześniejszego sprawdzenia, cytuję Pismo Święte:
Usuń"...i podtrzymał ją, gdyż woły szarpnęły. I zapłonął gniew Pana przeciwko Uzzie i poraził go tam Bóg za ten postępek, tak że umarł przy Arce Bożej."
O jakim tu rzekomo przypadku mowa?
To we Francji jest jeszcze jakiś kościół ?
OdpowiedzUsuń"Oto gorliwy kapłan, autentycznie pobożny - co jest niestety rzadkością obecnie w szeregach duchownych"Sroga diagnoza :(
"Być może władze kościelne są wabione takim ponętnym argumentem. Problem w tym, że polega on bardziej na naiwności niż na wiedzy z doświadczenia w takich sytuacjach w innych krajach. Otóż doświadczenie jest takie i to powszechnie, że imigranci zwłaszcza islamscy - a stanowią oni prawie całość nielegalnych imigrantów - zasadniczo nawet nie zamierzają się integrować, a tym bardziej porzucać islam na rzecz religii chrześcijańskiej"Będą ubogacać nasz kulturalnie, zwłaszcza nasze kobiety...No wiemy jak to wygląda na Zachodzie... katolików tam coraz mniej a islamistów coraz więcej.Czy to nie w Koranie czy gdzieś tam mają napisane, że póki jest ich mniejszość to się ładnie zachowują i udają asymilacje ale jak ich liczba rośnie przejmują Europę i wprowadzają prawo koraniczne?
Może x. Siwiński powinen odejść do FSSXP ?
"Czy to nie w Koranie czy gdzieś tam" - To proszę najpierw sprawdzić gdzie, a nie pisać bzdury. Pisanie nieprawdy o fałszywych kultach nadal jest nieprawdą.
UsuńAle co nie jest tak ?
UsuńTo, że piszesz, jakoby w Koranie coś niby było, za chwilę ubierając to w formę spekulacji, przyznając, że właściwie to nie wiesz. To tak, jakby napisać o Tobie: Czy to nie od ciebie z domu słuchać było krzyki "na pomoc, ratunku, biją", czy skądś tam we wsi? Albo coś wiesz, albo najpierw sprawdź, a nie zmyślasz. Gdzie niby w czymkolwiek związanym z islamem jest napisane: "póki jest ich mniejszość to się ładnie zachowują i udają asymilacje ale jak ich liczba rośnie przejmują Europę i wprowadzają prawo koraniczne?"
UsuńGdzie takie zdanie rzekomo w źródle prawa muzułmańskiego miałoby się znajdować? Konkretnie...
"...w odniesieniu do tzw. tradycjonalistów..." - trochę mnie dziwią niektóre słowa używane przez Księdza, ponieważ sam Ksiądz napisał na tym blogu, że są niepoprawne, np. tradycjonalizm jest herezją XIX-wieczną, dlaczego więc Ksiądz utrwala w umysłach ludzi błędne określenia (podobnie jak wcześniej "judeokatolik") przez ich stosowanie (nie zmienia faktu dodatnie "tzw.") zamiast je wypleniać z użytku przez ich niestosowanie? Dziwne to.
OdpowiedzUsuńCo do tych młodych księży, przekierowanych na emeryturę w wieku 30 lat, to powinni zgłosić sie do Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, po co się mają marnować na emeryturze, skoro mogą sprawować katolicką Mszę?
Jak wiadomo, cechy indywidualne każdego osobnika pochodzą od antenatów.
OdpowiedzUsuńTa meskolancja ciąży ku Lewantowi.
Chrystus i pierwszy sobór to też Lewant. Proponowałbym diagnozę, że ciąży ku szatanowi.
UsuńI levantini
UsuńCon il termine di levantini (detti anche franchi d'acquadolce) si indicavano gli abitanti dell'Asia minore provenienti dall'Italia (veneziani e genovesi), dalla Francia e più in generale da qualsiasi altro Paese mediterraneo, durante il periodo in cui quella regione venne conquistata dall'Impero ottomano. Queste genti erano principalmente mercanti o discendenti dei primi abitanti degli Stati crociati.
Quando l'Impero britannico prese il controllo della Palestina, dopo la prima guerra mondiale, il termine levantino veniva spesso usato dagli inglesi in modo dispregiativo per indicare gli abitanti di quelle zone di sangue misto, arabo ed europeo, oppure di sangue europeo (soprattutto francesi, italiani e greci) che avessero adottato gli usi e costumi locali.
No widzisz, tymczasem wg różnych źródeł są różne definicje pojęcia Lewant, w tym ta, o której ja myślę, czyli przede wszystkim ściśle Bliski Wschód, Palestyna, a wtórnie, szerzej, także Azja Mniejsza. Wg większości definicji chodzi m.in. o Palestynę.
Usuńkto umie czytać niechaj czyta i przeczyta ze zrozumieniem,
UsuńTa sprawa jest bardzo podobna do sprawy śp. ks. Romana Kneblowskiego. Ks. Kneblowski odprawiał msze w rycie przedsoborowym. Bardzo mu to biskup i kler diecezji utrudniał, więc wierni złożyli się na, jak pamiętam, kaplicę, czy dom. Z czasem, księdza wyrugowano, a diecezja przejęła majątek na cele niezgodne z intencją wiernych. Myślę, że można to zakwalifikować jako rodzaj rabunku cudzego mienia.
OdpowiedzUsuń> ... Zobaczymy, czy władze diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej posuną się do odsunięcia x. Siwińskiego od jego dzieła. Czysto kanonicznie mają do tego prawo ...
Kanonicznie nie mają do tego prawa. Weźmy przykład, kodeks karny pozwala zabójców skazywać na karę śmierci. To wcale nie znaczy, że sędzia może to prawo wobec każdego zastosować, i np. skazać niewinnego na karę śmierci.
Podobnie z Kodeksem Prawa Kanonicznego, to że biskup ma wedle KPK prawo podjąć działania określonego rodzaju wcale nie znaczy, że może je podjąć wobec dowolnej osoby w dowolnej sytuacji.
Taka decyzja musi być sprawiedliwa i uzasadniona dobrem diecezji bez. o c, że jest słuszną karą, co w tym przypadku nie ma miejsca. Inaczej jest to tyrania i prywata.
To nie jest porównywalne, ponieważ prawo karne świeckiego państwa nie jest analogiczne do prawa kanonicznego Kościoła katolickiego, a Kościół katolicki ma ustrój monarchiczny absolutny, a nie demokratyczny, a wierni nie są stroną w sprawie majątku Kościoła i nie przysługuje im roszczenie.
Usuń"To wcale nie znaczy, że sędzia może to prawo wobec każdego zastosować, i np. skazać niewinnego na karę śmierci."
UsuńMoże, na tym polega różnica między stanem prawnym (winny na podstawie prawomocnego wyroku sądowego) a stanem faktycznym (faktycznie niewinny, bo nie złamał prawa faktycznie).
"Z czasem, księdza wyrugowano, a diecezja przejęła majątek na cele niezgodne z intencją wiernych. Myślę, że można to zakwalifikować jako rodzaj rabunku cudzego mienia."
OdpowiedzUsuńZależy, czy wierni wpłacali darowizny na rzecz Kościoła katolickiego na cel "budowa kaplicy" czy np. wierni założyli dajmy na to fundację i wpłacili darowizny na fundusz celowy fundacji, która to (uwaga!) fundacja wybudowała kaplicę zgodnie z celami statutowymi. W drugim przypadku wierni zabezpieczyliby kaplicę przed przejęciem na inny cel przez Kościół. W pierwszym przypadku to zależy. Zależy od tytułu wpłat. Jeśli wpłaty były ogólnie na budowę kaplicy na rzecz Kościoła to Kościół zmienił przeznaczenie kaplicy legalnie, bo dysponuje swoją własnością i nie wykroczył poza cel wykazany przez darczyńców. Jeśli wpłaty były na cel - sprawowanie Mszy Świętej Wszechczasów wg Mszału Rzymskiego (np.) z 1920 roku - wówczas można by:
1. wystosować wezwanie do zapłaty wobec Kościołowi katolickiemu, wyznaczając termin na zwrot przelewami na wskazane konto lub konta darowizn,
2. pozwanie do sądu Kościoła katolickiego o zasądzenie zwrotu darowizn darczyńcom,
3. w przypadku wygranej wyegzekwować należność w razie bezczynności pozwanego przy pomocy urzędu komornika.
W takim przypadku odzyskane środki można przeznaczyć na kaplicę w ramach własnej fundacji i przywrócić Mszę Wszechczasów, albo po prostu zachować odzyskane pieniądze, a korzystać z kaplic FSSPX, bo tam wierni w Polsce mają dostęp do Mszy Wszechczasów bez łaski KEP.
W razie potrzeby wsparcia non profit polecamy się,
Stauros.
2.
> ... czy np. wierni założyli dajmy na to fundację i wpłacili darowizny na fundusz celowy fundacji, która to (uwaga!) fundacja wybudowała kaplicę zgodnie z celami statutowymi. ... ... na cel - sprawowanie Mszy Świętej Wszechczasów wg Mszału Rzymskiego (np.) z 1920 roku ...
UsuńWydaje mi się, że wierni założyli fundację i przez nią budowali kaplicę. Jednak nie pamiętam szczegółów, bo od lektury minęło parę lat a ja nie jestem z Bydgoszczy.
"Wydaje mi się, że wierni założyli fundację i przez nią budowali kaplicę."
UsuńZałóżmy, że tak. No to teraz kwestia jest taka:
- czy fundacja była katolicka jako osoba prawna Kościoła katolickiego,
- czy fundacja była świecka, jako świecka osoba prawna?
Jeśli fundacja była katolicka, tzn. jako osoba prawna Kościoła katolickiego to majątek fundacji jest zarządzany przez Kościół, a nie świeckich, a ostatecznie przez KEP (w braku kościelnej osoby prawnej niższego szczebla urzędowego). Tyle przepisy międzynarodowe, posko-watykańskie. O przeznaczeniu środków, które były wpłacone w innej intencji niż chciałby Kościół i tak decyduje ostatecznie kler katolicki a nie ofiarodawcy (wierni), tyle z kolei prawo kanoniczne. I po zabawie.
Aby starać się odzyskać te pieniądze należy:
- przeanalizować dokładnie przez rozmowę z wpłacającymi stan faktyczny, czyli potocznie - jak to było z tymi wpłatami,
- pozyskać dowody wpłat,
- przygotować odpowiednie pismo z wezwaniem i zobaczyć, czy i co odpisze zarządca tym majątkiem z ramienia hierarchii Kościoła.
Jeśli ktoś chciałby takiej konsultacji w tej sprawie to zapraszamy, niech tu da znać, przy czym ciekawe jest zagadnienie, czy w takiej sytuacji walka na drodze prawa cywilnego z urzędem Kościoła katolickiego (pomijając trudność na drodze prawnej, gdyż Kościół katolicki ma sporą autonomię majątkową) nie jest przypadkiem grzechem... Ale to już Ksiądz dr D. Olewiński jest ekspertem raczej od kwestii teologicznych więc może niech Ksiądz się wypowie, czy wiernym w takiej sytuacji wolno moralnie dochodzić swoich praw przeciwko Kościołowi na drodze prawa świeckiego, cywilnego lub karnego (np. 286 KK).