Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Koniec katolicyzmu kremówkowego

 

Powyższy tytuł brzmi owszem patetycznie, odpowiada jednak procesowi, który jest zauważany chyba przez wszystkie strony: film publicystyczny atakujący długoletniego sekretarza osobistego najpierw arcybiskupa i kardynała Karola Wojtyły, a następnie papieża Jana Pawła II, w pewnym sensie wyznacza koniec pewnej związanej z tym imieniem epoki. Fragment mówiący o postulowaniu anulowania kanonizacji papieża-Polaka jest tego ostrym wyrazem. Nie są tutaj istotne możliwości realizacji oraz implikacje tego postulatu. Istotny jest fakt jego postawienia oraz tegoż motywy i racje. 

Film nie jest bezstronny. Co zresztą nie zaskakuje, gdyż chodzi o producenta znanego z lewacko-antykatolickiej linii. Wzmianka o zmarłym abpie Józefie Życińskim, który rzekomo miał się angażować w Watykanie przeciw duchownym przestępcom sexualnym, świadczy dość wyraźnie o preferencjach kościelno-politycznych (należy pamiętać, że Życiński zawdzięczał swoją karierę systemowi wojtyliańskiemu i był mocno w nim osadzony). Tym niemniej słusznie ukazuje pewne fakty i powiązania, których szczegóły dotychczas nie docierały do szerokiej publiczności, choć istota spraw jest od dawna znana. Nowością jest dążenie do rozliczenia kardynała Dziwisza z roli u boku Jana Pawła II, zwłaszcza w ostatnim okresie jego życia. 

Dla pełności obrazu i tym samym sprawiedliwej oceny należałoby jednak ukazać wiele więcej wątków, zwłaszcza politykę personalną Jana Pawła II, jego relacje z Kurią Rzymską oraz z poszczególnymi biskupami, zwłaszcza w Polsce. Nie bez znaczenia są stosunki z innymi organizacjami, zwłaszcza takimi jak Opus Dei, tzw. charyzmatycy, tzw. neokatechumenat, wspólnota Sant' Egidio itp., gdyż także one nabrały znaczenia i wpływów za jego rządów, nie tylko "Legia Chrystusa". W każdym razie fałszywy jest obraz, jakoby tylko ta ostatnia organizacja (sam zakon wraz z przybudówkami świeckich) cieszyła się sympatią i poparciem najbliższego otoczenia papieża. 

Na pewno kluczem do zrozumienia stosunku papieskiego prywatnego sekretarza do nich nie są korzyści materialne same w sobie. Nie wiemy wprawdzie, czy i jakie prywatne korzyści odnosił obecny kardynał Dziwisz, jednak raczej nic nie wskazuje na działanie w swoim prywatnym interesie. Jeśli przyjmował znaczne sumy dzięki swojej pozycji w domu papieskim, jak wynika z filmu, to przeznaczał je raczej na cele kościelne i charytatywne. 

Kluczowym jest pytanie: Dlaczego tuszował oskarżenia o nadużycia sexualne? Jeśli nie miał podstaw do traktowania ich jako niewiarygodne, a tym samym uznawał bądź przynajmniej dopuszczał ich prawdziwość, to na jakiej podstawie przeszkadzał w pociągnięciu winnych do odpowiedzialności? Skoro nie odnosił prywatnych korzyści - a na to wszystko wskazuje - to moim zdaniem odpowiedzi należy szukać w sferze teologicznej czy quasi teologicznej. 

Obecny kard. Dziwisz nie odbył żadnych specjalistycznych studiów teologicznych. Równocześnie pewne jest, że jego długoletnia najbliższa służba dla Karola Wojtyły musi mieć związek z tegoż poglądami. Ich zażyłość musiała być ugruntowana nawet głębiej niż w poglądach, mianowicie tym bardziej w pobożności i nastawieniu życiowym. Żaden charakter, zwłaszcza tak mocny jak Karola Wojtyły, nie zniósłby dysharmonii w tak bliskiej i długotrwałej relacji, która była relacją domowników, ojcowsko-synowską, oczywiście na płaszczyźnie duchowej. Nawet jeśli ks. Dziwiszowi udawało się utrzymywanie pewnych spraw w tajemnicy przed swoim szefem i ojcem duchowym, to jednak musiało to być zgodne z zasadniczym nastawieniem poglądowo-życiowym tego ostatniego. 

Z tym powodów uważam, że kluczem do zrozumienia postępowania ks. Dziwisza są dwa główne wątki myśli Jana Pawła II, mianowicie:

- tzw. teologia ciała, oraz

- koncepcja miłosierdzia. 

Modna obecnie "teologia ciała" sprowadza się właściwie do teologii sexualności, czyli genitaliów, a nie całego ciała ludzkiego. Tak więc już samo określenie jest przekłamaniem. Owszem, Karol Wojtyła jako filozof i potem jako papież bronił różnicy płci, ich komplementarności, oraz sprzeciwiał się prawnym przywilejom dla związków homosexualnych. Równocześnie jednak jego myślenie - w swoich zasadach zaczerpniętych z fenomenologii - jest niestety podatne na wnioski, które mogą służyć także dla ideologii genderyzmu. Mówiąc najprościej: skoro istotna jest relacja personalna i to oderwana od obiektywnej tożsamości biologicznej (K. Wojtyła zasadniczo nie dokonuje tego oderwania, lecz jest ono immanentnie zawarte w fenomenologii), to dzięki temu można uzasadnić także stosunki oraz związki homosexualne. 

Jeszcze bardziej zaważyły poglądy w kwestii miłosierdzia, konkretnie według koncepcji zawartej w "Dzienniczku" s. Faustyny, której kult dopiero Jan Paweł II nie tylko uwolnił od zakazów Stolicy Apostolskiej, lecz wypromował do rangi największych świętych Kościoła. W tym miejscu nie będę powtarzał teologicznych zarzutów w tej sprawie (por. tutaj). Wystarczy zwrócić uwagę, że działanie ks. Dziwisza można całkowicie wyjaśnić przez pojęcie miłosierdzia bez sprawiedliwości, a to właśnie pojęcie cechuje "Dzienniczek" s. Faustyny. 

Nie jest tajemnicą, że Jan Paweł II rządził Kościołem żelazną ręką. Z wyjątkiem Kurii Rzymskiej, którą praktycznie pozostawił samej sobie. Wykorzystując swoją popularność medialno-masową, budował władzę na osobistym autorytecie. Realnie wzmocnił w ten sposób nie tylko swoją władzę i pośrednio także władzę papieską, lecz również ogólnie władzę w Kościele, która jest pochodna. Wzmocniło to równocześnie poczucie dowolności oraz bezkarności w ramach, które wyznaczała aktualna władza. W połączeniu z osobistym charakterem autorytetu stwarzało to okazję do nadużyć władzy, co także zostało wspomniane w filmie: osobisty sekretarz kard. Macharskiego był tak mocno usadowiony w systemie władzy sięgającym do samego papieża, że czuł się praktycznie bezkarny i de facto uprawniony do praktykowania swoich zboczonych zachcianek. 

Nie trudno zauważyć, że tak zbudowany system musi upaść. Nie ma to nic wspólnego z upadkiem Kościoła. To jest rozkład wojtylianizmu w znaczeniu prywatnych poglądów, które nie muszą mieć wiele wspólnego z autentycznym nauczaniem Kościoła i faktycznie nie mają. Ten system zaczyna się sypać i będzie to widoczne i szczególnie bolesne w Polsce. 

A jest to dopiero początek. Wraz z odchodzeniem ze sceny publicznej następnych bohaterów epoki wojtylianizmu oraz wchodzeniem w dorosłość pokolenia, dla którego pontyfikat Jana Pawła II jest już tylko wspomnieniem rodziców i dziadków, będą nasilały się nie tylko następne odkrycia faktów, lecz także krytyczne analizy teologiczne, filozoficzne, socjologiczne itp. W każdym razie spokojne i trzeźwe całościowe spojrzenie na pontyfikat Jana Pawła II jest dopiero przed nami. 

13 komentarzy:

  1. Bardzo proszę o rozbudowanie refleksji na temat teologii ciała (genitaliów).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie wystarczy wiedzieć, że Wojtyłowe wywody zwłaszcza w "Miłość i odpowiedzialność" są pokrętne i bełkotliwe. A krętactwa należy unikać, bo jest przynajmniej podejrzane.

      Usuń
    2. Dlaczego śą pokrętne i bełkotliwe ?

      Usuń
    3. Pewnie dlatego, że tak to Karol Wojtyła napisał.

      Usuń
    4. Czy Anonimowy potrafi streścić tezy Wojtyłowych wywodów?

      Usuń
  2. Ubolewać należy,że pokolenia rodziców i dziadków nie potrafiły przekazać młodym swojej miłości do Jana Pawła II.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irracjonalnej i szkodliwej "miłości" nie należy przekazywać.

      Usuń
    2. Przecież choć to smutne, dla wielu tych dziadków i rodziców to była li tylko miłość do faktu "Polak papieżem" bo jakże nas to nobilitowało w oczach świata gorzej wyglądało wsłuchiwanie się w sens jego przekazów.

      Usuń
  3. Warta uwagi jest też pozycja Karola Wojtyły "Miłość i odpowiedzialność". Gdzie główną zasadą tj. początkowym principium relacji kobiety i mężczyzny jest "pobudzenie narządów płciowych", które potem ma być nijako sublimowane w personalistycznym ujęciu wartości. Natomiast podstawowy tekst filozofii ciała "Mężczyzną i niewiastą stworzył ich" - idzie po tej samej linii, z tym że z powodu niezwykłej rozwlekłości tego teksu i braku jasno postawionych akcentów nie jest to tak oczywiste. Do ujęć fenomenologicznych dodany jest archeologizm biblijny polegający na analizie pierwotnego znaczenia języka Biblii (szczególnie w pierwszych rozdziałach książki). Po tej samej linii wydaje się idzie ks. prof. Chrostowski, który proponuje uzupełnić tradycyjną definicję człowieka o aspekty erotyczne, co ma wynikać z analizy orginalnych biblijnych terminów.

    OdpowiedzUsuń
  4. Czcigodny Ojcze Doktorze proste pytanie prostego katolika. Czy JP2 należy uważać za świętego i modlić się o Jego wstawiennictwo ?
    Pytanie nie tylko w kontekście owej sprawy ale wątpliwości które wnosi np . Bractwo Piusa twierdząc że kanonizacje po SW2 są na tyle zmienione, że oni nie uznają publicznego kultu tych wszystkich kanonizowanych świętych...
    Bóg Zapłać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, osobisty kult danego świętego nie jest obowiązkowy.
      Po drugie, kult danego świętego nie jest nieomylny dogmatycznie i może zostać wycofany, jak to miało miejsce we wielu przypadkach przez reformę kalendarza po Vaticanum II.
      Po trzecie, procedura beatyfikacji i kanonizacji została po Vaticanum II poważne okrojona i ułatwiona. Ponieważ tej procedurze przysługuje jedynie pewność moralna, a nie dogmatyczna ani metafizyczna, to jej zakres i rzetelność ma oczywiście wpływ na stopień pewności (w ramach pewności moralnej). Tym samym procesy przeprowadzone według poważnie okrojonych i uproszczonych reguł nie mogą mieć tego samego stopnia pewności co te, które zostały przeprowadzone według tradycyjnych reguł podanych przez papieża Benedykta XIV.
      Podsumowując: każdy może w sumieniu ustosunkować się do Jana Pawła II i jego kultu, oczywiście zgodnie z prawdą i w świetle prawd wiary katolickiej.

      Usuń
  5. Ubolewać należy nad zniszczeniem Kościoła przez wprowadzanie na szeroką skalę modernizmu przez JP2

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem ile spraw odnośnie ostatnio nagłaśnianych skandali JP2 tuszował lub o ilu nie wiedział. I prawdę mówiąc nie uważam tego za najważniejszy czy największy problem, choć oczywiście nie chcę go umniejszać czy tym bardziej popierać ruchy zmierzające ku zamiataniu tych skandali pod dywan. Natomiast śmiem twierdzić, że ich nagłaśnianie zwłaszcza przez lewicowo-liberalne media nie ma za celu oczyszczenia, uzdrawiania kościoła czy tym bardziej wsparcia ofiar molestowań, tylko ma kościół dobijać, obrzydzać, uniewiarygadniać, zwłaszcza młodszym pokoleniom (pokolenia starsze uformowane już przez większość swojego życia w duchu herezji modernizmu są już i tak "unieszkodliwione" przez tych którzy by pragnęli niedopuścić do powrotu do zdrowego kościoła i katolickiego państwa). I nie miałbym nic przeciwko temu, gdyby ciosy były w pierwszej kolejności wymierzane w zwodzicieli posoborowia uwiarygadniających całym masom wiernych fałszywy kult, fałszywą doktrynę, fałszywą pobożność nie mającą nic wspólnego z katolicką Tradycją. Ale w to nagłaśniacze skandali nie wnikają, bo to tak nie rusza publiczności mimo że przynosi zgubę całym narodom i kościołowi powszechnemu, bo buduje się wiarę nie będącą katolicyzmem na gruncie kościoła katolickiego i z wykorzystaniem katolickich świątyń i struktur gdzie zgliszcza a nawet zguba wieczna dusz katolików (czy w wielu przypadkach raczej ludzi jakim tylko wydaje się że wyznają wiarę katolicką) może być liczona w takich ilościach, że nawet po tysiąckroć zwielokrotnione sumy incydentów spod znaku molestowania seksualnego nie dorównują szkodom poczynionym przez papieży i hierarchów ostatnich sześciu dekad. Mnie, choć skandale seksualne duchownych brzydzą i smucą, znacznie bardziej smucą m.in. takie rzeczy, jak to że oficjalna struktura kościoła posoborowego (może powinienem napisać antykościoła? Nie wiem) każe mi wierzyć, że człowiek całujący Koran, wyznający herezję ekumenizmu, rozpoczynający szereg upokarzających, zrównujących wiarę katolicką z poziomem fałszywych religii i sekt spotkań w Asyżu i nie tylko, wróg a przynajmniej zdrajca tradycyjnej liturgii, rzucający ile się da kłody pod nogi tym, którzy walczyli o ciągłość czystej wiary katolickiej (abp Levebvre, katolicy Tradycji) stwierdzający ekskomunikę na tym, który de facto nauczanie i sakramenty katolickie uratował, nazywany jest świętym (po całkowicie zmienionych zasadach kanonizacji) a jednocześnie ta sama struktura kapłanów i wiernych autentycznie pragnących zachować niezmutowaną wiarę katolicką (kwestia liturgii i pozostałych sakramentów, doktryny, dyscypliny) gotowa wymyślać od lefebrystów, schizmatyków zamkniętych na jak to wyrzucają działanie Ducha Świętego którzy powinni dostosować się do dzisiejszego stylu kościoła cokolwiek ma to znaczyć. Skandale seksualne jakkolwiek gorszące i liczne by nie były, nie umywają się do tego, do szkód na całych milionach wiernych i państwach niegdyś katolickich, co z wiarą katolicką czynią papieże i hierarchowie w ramach posoborowia na skutek kultywowania herezji modernizmu. Raczej naiwnością jest domagać się uzdrowienia stanu kościoła i zlikwidowania skandali seksualnych u duchownych gdy samo serce kościoła zostało podmienione (Najświętsza Ofiara Mszy Świętej) więc nie będzie rodzić katolickich zdrowych owoców, zwłaszcza gdy to podmienione serce podlewa się podmienianą, rozwadnianą doktryną.

    OdpowiedzUsuń