Odniosę się jedynie do obowiązku z punktu widzenia moralnego, czyli odnośnie powinności moralnej, nie prawnej.
Decydująca jest tutaj kwestia kompetencji danej władzy, czyli zarówno kościelnej jak i państwowej.
Wiadomo, że władze kościelne w sprawie zasadniczo jedynie wykonują polecenia czy zarządzenia władz państwowych, co jest osobną kwestią. Rezygnacja z autonomii Kościoła w jego sprawach wewnętrznych - jak prawo i obowiązek przyjmowania sakramentów świętych przez wiernych - jest skandalem.
Oczywiście państwo nie ma prawa ingerować w życie Kościoła, zwłaszcza liturgii. Dlatego próby takiej ingerencji są bezprawne, czyli sprzeczne zarówno z prawem kościelnym jak też naturalnym i państwowym, więc tym samym nie zobowiązują moralnie nikogo.
Państwo ma wprawdzie prawo i obowiązek podejmowania działań chroniących dobro wspólne, także życie i zdrowie. Jednak nie może się to odbywać kosztem wyższych dóbr i praw, czyli duchowych, jak godność ludzka oraz wolność praktykowania religii. Konkretnie: państwo ma obowiązek chronić społeczność przed szkodliwym czy zagrażającym zachowaniem lub postępowaniem jednostek, jak np. zarażonych zaraźliwą chorobą. Musi być jednak pewne, że dana osoba
- jest zarażona, oraz
- choroba jest zaraźliwa, stanowiąc poważne zagrożenie dla zdrowia innych.
Państwo ma prawo podejmować jedynie środki konieczne, a nie dowolne czy wątpliwe. Ciężar dowodu spoczywa na stronie nakładającej ograniczenia (tzw. obostrzenia), czyli na państwie, nie na obywatelach. Poza środkami koniecznymi państwo ma prawo jedynie apelować i zalecać.
Władze kościelne natomiast nie mają żadnej kompetencji w kwestii nakładania przepisów zdrowotnych oprócz zdroworozsądkowych wskazań. Może jedynie zalecać - albo nie zalecać - stosowanie się przez wiernych do przepisów państwowych, w zależności od ich zgodności prawem naturalnym, czyli koniecznych według podanych wyżej kryteriów. Przepisy wykraczające poza kompetencję państwa oczywiście nie mają żadnej mocy wiążącej dla nikogo, także dla władz kościelnych. Tym samym władze kościelne nie mają prawa zobowiązywać wiernych do ich przestrzegania.
Ważna jest jednak także kwestia sankcyj grożących za nieprzestrzeganie tzw. obostrzeń. Z punktu widzenia moralnego należy je także brać pod uwagę, by nie narażać siebie czy rodziny na grabież mienia przez niesprawiedliwe - nakładane wbrew prawu przynajmniej naturalnemu - kary. Konkretnie: jeśli grożąca kara jest tego rodzaju, że poważnie szkodzi egzystencji własnej lub rodziny, wówczas moralnie usprawiedliwiona - aczkolwiek nieobowiązkowa - jest uległość wobec takich ustaw, o ile nie godzą one w dobra wyższe czyli duchowe.
Szczęść Boże!
OdpowiedzUsuńW Rozporządzeniu RM w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii z dnia 6.05.2021 r. (Dz. U z 2021 r. poz. 861 z p. zm.) jest § 25 – „nakazuje się zakrywanie, przy pomocy maseczki, ust i nosa” w różnych miejscach: m.in.: ust.1 pkt. 3): „w trakcie sprawowania kultu religijnego, w tym czynności lub obrzędów religijnych, w budynku użyteczności publicznej przeznaczonym na potrzeby kultu religijnego oraz na cmentarzu”. Równocześnie w tym samym paragrafie jest ustęp 4, który mówi: „Nakazu określonego w ust. 1 i 3 nie stosuje się w przypadku” m.in. pkt 8): „sprawującego kult religijny podczas jego sprawowania”.
Każdy wierny w trakcie nabożeństw, Mszy Św. czy indywidualnej modlitwy, w kościele (który z punktu widzenia przepisów jest traktowany jako budynek użyteczności publicznej), na cmentarzu czy gdzie indziej sprawuje kult, więc może nie nosić maseczki. Czyli jest w zgodzie z przepisami państwowymi (nawet bezprawnymi). Podstawa prawna: Dz. U. 2021 poz. 861, § 25, ust. 4 pkt 8).
Przepisy te były od początku, zmianom ulegały numeracje paragrafów i daty obowiązywania – cały czas przedłużane oraz inne dodatki.
Dwa powyższe punkty skłaniają do wniosku, że jest to celowe wprowadzanie w dysonans poznawczy (potocznie mówiąc „robienie wody z mózgu”). Próbując radzić sobie z konsternacją dotyczącą podstawowych spraw, większość ludzi posłusznie podporządkowuje się i powtarza to co mówią w telewizji, a nie sprawdza co jest w dokumentach, nie zastanawiając się co się kryje głębiej – czy rzeczywista troska o zdrowie, czy inne interesy/priorytety.