Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Co jest grzechem narażania wiary?



Pytanie zawiera kilka poszczególnych pytań.

1. Należy odróżnić krytykę modernizmu, Vaticanum II i wiary katolickiej. To są oczywiście różne przedmioty krytyki, aczkolwiek w jakiś sposób powiązane ze sobą. Istotne jest, z jakiej pozycji stosowana jest krytyka: czy w obronie wiary katolickiej, czy przeciw niej, i to zarówno subiektywnie jak i obiektywnie. Konkretnie: jeśli ktoś wyznając wszystkie prawdy wiary podane w tradycyjnym katechiźmie na tej podstawie wypowiada się krytycznie o moderniźmie czy Vaticanum II, wówczas zapoznawanie się z takimi wypowiedziami, tudzież ich rozpowszechnianie nie jest i nie może być grzechem.

2. Tzw. sedewakantyzm dotyczy kwestii, czy dana osoba względnie osoby są (byli) papieżami. Formalnie nie jest to wcale kwestia prawd wiary (czyli pewności dogmatycznej) lecz faktów historycznych (czyli pewności moralnej). Także materialnie nie musi to być kwestia prawd, ponieważ z przesłanek dogmatycznych nie wynika niemożliwość takiego stanu rzeczy w historii Kościoła, a jedynie mniejsze prawdopodobieństwo. Innymi słowy: nie jest kwestią wiary, czy dana osoba jest czy nie jest papieżem. Jest to kwestia prawno-dyscyplinarna, a tego typu kwestie są podrzędne wobec spraw wiary. Także tutaj istotne jest, z jakiej pozycji pod względem wiary ktoś podziela i ewentualnie też głosi stanowisko sedewakantystyczne. Konkretnie: jeśli dana osoba opiera to stanowisko na przesłankach z prawd wiary katolickiej podanych w tradycyjnym katechiźmie, wówczas nie popełnia grzechu materialnie, nawet jeśli formalnie popełnia nieposłuszeństwo wobec osoby, której nie uważa za papieża. Warunkiem niezbędnym jest tutaj wola poddania się w posłuszeństwie osobie, która według obiektywnych kryteriów jest papieżem.

3. Sedewakantyzm odnosi się de facto nie tylko do kwestij prawd wiary i teologii (fides quae), lecz również do osobistego życia wiary (fides qua), i tym samym niesie ze sobą także ładunek emocjonalny, co wynika z wielu przyczyn i ma wielorakie skutki. Należy mieć na uwadze wewnętrzne i ścisłe więzy między cnotami teologalnymi: wiarą, nadzieją i miłością. Konkretnie: brak miłości - oczywiście właściwie rozumianej, czyli nie jako płytkiej ckliwości i pobłażliwości - zawsze wskazuje na problem z wiarą (zarówno fides qua jak też fides quae) i też z nadzieją. Obrona wiary katolickiej zawsze ma na uwadze zbawienie dusz, także błądzących, to znaczy, że nie chce ich potępienia, lecz uratowanie przed nim.

4. Żadne szczere i uczciwe poszukiwanie prawdy, także historycznej, nie jest i nie może być grzechem, nawet jeśli znajomość gorszących czy wręcz skrajnie skandalicznych faktów z historii Kościoła stanowi poważne wyzwanie dla dziecięcej, prostej wiary. Teologia katolicka nie boi się i nie unika takowych wyzwań. Jednak powinna być zawsze uprawiana w duchu duszpasterskim, czyli z troską o zbawienie dusz. To powinno mieć miejsce oczywiście nie w fałszowaniu, negowaniu czy przekręcaniu faktów historycznych, lecz zawsze i tylko w pełnej prawdzie, nawet jeśli jest ona niewygodna czy bolesna. Konkretnie: jeśli ktoś w konfrontacji z wiedzą uczciwie i solidnie podawaną - czy to z pozycji zdecydowanie po stronie prawd wiary katolickiej, czy nie -  zauważa u siebie mentalne czy emocjonalne skutki zagrażające jego wierze i pobożności, wówczas powinien poradzić się swego spowiednika w celu rozeznania, czy w danej sytuacji i momencie zdobywanie takiej wiedzy jest celowe i pożyteczne. Jeśli dana literatura stoi na stanowisku prawd wiary katolickiej, wówczas zwykle nie powinna stanowić poważnego zagrożenia, ale może być i tak, że w danym momencie lepiej jest dla zbawienia duszy poświęcić swój czas i energię na literaturę innego typu i tematu. W rozeznaniu powinien pomóc spowiednik. Zwykle należy wówczas zwrócić się ku źródłom służącym bardziej życiu duchowemu i postępowi w nim, a nie dotyczącym bezpośrednio aktualnych wydarzeń czy polityki kościelnej.

5. Odpowiadając krótko na postawione pytania: Ani poznawanie ani rozpowszechnianie literatury pisanej z pozycji sedewakantystycznej nie jest samo w sobie grzechem, o ile wiadomo, że ta pozycja opiera się na przesłankach z katolickich prawd wiary, a nie na sprzeciwie wobec nich. Może jednak być grzeszne, jeśli zauważa się u siebie czy u innych niebezpieczeństwo odnośnie wiary i lekceważy to niebezpieczeństwo. Dlatego należy szukać porady spowiednika, który powinien pomóc rozeznać celowość poznawania i rozpowszechniania pod względem zbawienia dusz. 

4 komentarze:

  1. Zaraz zaraz, czyli Bergoglio uważany za papieża może głosić publicznie herezje, że "nie wolno nawracać prawosławnych", albo o "powszechności dziecięctwa bożego", a ja nie mogę powiedzieć publicznie prawdy, że to herezja, a więc że Bergoglio JEST heretykiem? Czy dobrze rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli mogę powiedzieć, że Bergoglio JEST heretykiem, czy tak? No bo albo tak, albo nie. A więc? Czy mogę publicznie jako katolik powiedzieć, że Bergoglio jest heretykiem czy nie mogę? Jako wierny laik, nie jako kapłan, teolog ani kardynał. Proszę o jednoznaczną, jasną odpowiedź.

      Usuń
    2. Może Pan mówić co tylko ślina na język przyniesie.
      Ale Panu pewnie chodzi o to czy wolno Panu tak powiedzieć.
      Tylko czy jej sens odpowiadać komuś, kto nie włada językiem polskim w dostatecznym stopniu?
      Wolno. Wyżej jest napisane pod jakimi warunkami.
      Ale pańskie wypowiedzi nie mogą mieć żadnych skutków prawnych.

      Usuń