Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Czy katolicy czczą Ałłaha?


Temat pojawia się regularnie na portalu deon.pl, zaś ostatnio został gorliwie podjęty przez o. A. Posackiego, znanego dotychczas w tematyce ezoteryki i okultyzmu. Ten ostatni nawiązuje do swoich doświadczeń w islamskim Kazachstanie, ale powołuje się na treści rzeczonego portalu.




Powierzchownie problem sprowadza się do nauczania odnośnie islamu w dokumentach Vaticanum II, zarówno w deklaracji "Nostra aetate" (3) o stosunku do religij niechrześcijańskich jak też w konstytucji dogmatycznej "Lumen gentium"(16):







Taki jest główny, niby nokautujący argument deonistów itp.: sobór orzekł, więc to jest nauczanie Kościoła i katolik ma się trzymać tego, że wyznaje i czci tego samego Boga co islam. O ile wymaganie tego od katolików w Europie przed 40-50 laty było dość łatwe, gdyż wiedza o islamie ograniczała się do conajwyżej doświadczeń z urlopu w Turcji czy w Egipcie, o tyle obecnie w dobie internetu, gdy także przeciętny człowiek nie jest zdany na to, co mu podadzą gazety, radio i telewizja, nie jest łatwo zamknąć ludziom mózgi na kłódkę powoływaniem się na dokumenty soborowe. Każdy, kto chce, może dowiedzieć się nie tylko o tym, jakim problemem są imigranci muślimscy, lecz także o przyczynach i podłożu problemów. Mimo nachalnej kłamliwej propagandy, jakoby nie miało to nic wspólnego z islamem, coraz więcej ludzi potrafi kojarzyć, szuka powiązań i też musi się zmierzyć z tym, co głoszą źródła typu deon.pl i powielacze, żerujący na niewiedzy teologicznej pospólstwa.


Po pierwsze

Zdania odnośnie islamu w dokumentach Vaticanum II dotyczą dziedziny religioznawczej, nie teologicznej we właściwym sensie, czyli nie dotyczą prawd wiary. Innymi słowy: gdy chodzi o to, czego naucza islam, mamy do czynienia z wiedzą oczywiście na temat islamu, nie w temacie Bożego Objawienia przekazanego w Tradycji Kościoła i Piśmie św. Tym samym jest to wiedza zarówno omylna jak też zupełnie niewiążąca. Wynika to po prostu z przedmiotu: kwestia, czego naucza islam i jaki jest tego stosunek do nauczania Kościoła, nie należy do depozytu wiary i tym samym nie jest przedmiotem nauczania Magisterium Kościoła. Tym samym wypowiedzi w tej sprawie nie mają żadnej rangi magisterialnej, nawet jeśli są zawarte w dokumentach soborowych. Sprawa jest dość dokładnie tego typu jak gdyby sobór nauczał, że ziemia jest płaska, powołując się na miły list jest jednego z papieży do któregoś z uczonych tysiąc lat temu. Otoż biskupi zebrani na soborze nie mają obowiązku znać się na geografii, a jeśli wypowiadają się w temacie kształtu ziemi czy tego, w co wierzą muślimi, to nie tylko przekraczają swoje kompetencje lecz także cel, dla którego zwoływane są sobory. 


Po drugie

Jedynym źródłem, na które powołują się w tej sprawie dokumenty Vaticanum II, jest list papieża św. Grzegorza VII skierowany do króla Maurytanii. Także deoniści powołują się na ten list, niestety w kłamliwy, fałszujący sposób. Dlatego warto się temu listowi bliżej przyjrzeć, aczkolwiek należy pamiętać, że także on nie ma żadnej rangi magisterialnej, gdyż jest skierowany do pojedynczej osoby i ma charakter prywatny, mimo że pochodzi od papieża.



Oto oryginalny text list, opublikowany w standartowym dziele Patrologia Latina tom 148, kolumny 450-452:



Dla ułatwienia Szanownym Czytelnikom podaję sporządzone na szybko własne robocze tłumaczenie:


Grzegorz biskup, sługa sług Bożych, do Anzira, króla Mauretanii w prowincji Sitiph w Afryce, pozdrowienie i Apostolskie błogosławieństwo.
Twoja szlachetność w tym roku przesłała nam list, żebyśmy wyświęcili kapłana Servanda na biskupa według ustroju chrześcijańskiego, co postaraliśmy się uczyć, ponieważ Twoja prośba wydawał się sprawiedliwa i bardzo dobra. Wysyłając zaś nam podarunki, wysłałeś chrześcijan, którzy byli u Was więzieni, z powodu szacunku dla świętego Piotra Księcia Apostołów i z miłości zu nam, i obiecałeś, że także innych uwięzionych odeślesz. Tę dobroć tchnął w Twoje serce Bóg, Stwórca wszystkich, bez którego nie możemy uczynić nic dobrego ani pomyśleć. To On, który oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego (J 1), oświecił Twój umysł w tym zamyśle. Albowiem Bóg wszechmogący, który chce aby wszyscy ludzie zostali zbawieni i aby nikt nie zginął (1Tm 2), nic innego nie uznaje bardziej w nas, by człowiek - po miłowaniu Jego - miłował człowieka i drugiemu to czynił, co by chciał, żeby jemu czyniono (Mt 7). Tak więc tą miłość my i Wy jesteśmy winni sobie i też innym ludom, którzy wierzymy i wyznajemy jednego Boga, choć w różny sposób, którzy Go, Stwórcę wieków i Rządcę tego świata chwalimy i czcimy. Tak bowiem mówi Apostoł: „On jest naszym pokojem, Ten, który jedno i drugie uczynił jednym“ (Ef 2). Znając przez nas tę łaskę daną Ci od Boga, wielu szlachetnych Rzymian bardzo podziwia i rozgłasza Twoją dobroć i cnoty. Spośród nich oto nasi krewni Alberyk i Cyncjusz, którzy prawie od młodości byli żywieni z nami w pałacu rzymskim, bardzo pragnąc wejść w przyjaźń i miłość Twoją i chętnie Ci służyć tym, w czym się podobało naszym ojcom, ślą do Ciebie swoich ludzi, abyś przez nich zrozumiał, jak uważają Ciebie za roztropnego i szlachetnego i jak chętnie Tobie chcą i potrafią służyć. Polecając ich Twojej wielkoduszności, prosimy, abyś starał się okazać im tę miłość, jaką pragniemy Tobie i wszystkim Twoim okazać, z powodu naszej miłości i z powodu odpłaty za wierność rzeczonych mężów. Zaś Bóg wie, że miłujemy Ciebie jedynie dla czci Boga i że życzymy zdrowia i czci Twojej w życiu doczesnym i przyszłym. A także prosimy sercem ustami o to, by tenże Bóg doprowadził Cię po długim okresie tego życia na łono szczęśliwości świętego Patriarchy Abrahama. 

Istotne punkty są następujące w skrócie:

- Papież wspomina życzliwy stosunek króla, który prosił o ustanowienie katolickiego biskupa na swoim terenie, wysłał papieżowi podarunki oraz uwolnionych chrześcijan, wraz z obietnicą uwolnienia następnych niewolników chrześcijańskich. 

- Papież mówi, że ta życzliwość króla pochodzi od Boga, dokładniej z naturalnego światła, które ma każdy człowiek, a więc nie z islamu.

- To naturalne oświecenie jest podstawą wierzenia i wyznawania "jednego Boga". 

- Papież wyraźnie wskazuje na Objawienie w Jezusie Chrystusie, który daje pokój. 

- Papież zapewnia o swojej modlitwie za króla, by Bóg go doprowadził do wiecznej szczęśliwości, co wcale nie oznacza, jakoby tą drogą był islam. Papież nie mówi ani słowa o islamie. 

Innymi słowy: ten list mógłby być skierowany do każdego innego władcy, który okazał tego typu życzliwość Kościołowi i tym samym wykazał naturalne, rozumowe poznanie istnienia jednego Boga wraz z naturalnym prawem moralnym. W postawie tego króla nie ma nic islamskiego, a wręcz przeciwnie, jego postawa jest wprost sprzeczna z zasadami islamu zawartymi w Kuranie i też w przykładzie życia Mahometa. Nic też nie wskazuje na to, by papież wiedział coś bliższego o islamie i treści Kuranu. Z punktu widzenia historycznego nie jest nawet pewne, czy Kuran w obecnej postaci w ogóle istniał. A jeśli istniał, to tylko po arabsku i nie wolno było go tłumaczyć. Dlatego wczesne źródła chrześcijańskie, jak chociażby św. Jana Damasceński, nie znają nawet pojęcia "islam", lecz mówią o "religii Izmaelitów", Saracenach itd., uważając ich za jedną z herezyj bliskowschodnich. 

Tym samym powoływanie się na ten list w kwestii stosunku między Kościołem i islamem jest poważnym, wręcz skandalicznym, kłamliwym nadużyciem. 

Po trzecie

Twierdzenie, jakobyśmy jako katolicy czcili tego samego Boga co islam, jest sprzeczne z całym dotychczasowym nauczaniem Kościoła. I jest sprzeczne także ze zdrowym rozsądkiem oświeconym prawdami wiary katolickiej. Przykładów w dokumentach papieży i nauczaniu teologów jest mnóstwo. Temat ten wymaga osobnego opracowania. Jako przykład podam modlitwę odmawianą na zlecenie papieży począwszy od Leona XIII (encyklika "Annum sacrum"), a odzwierciedlającą prawdziwe, stałe i niezmienne nauczanie Kościoła w tej kwestii. Chodzi o Akt Poświęcenia Rodzaju Ludzkiego przepisany do obowiązkowego odmawiania w każde święto Chrystusa Króla, a odnawiany w pierwsze piątki miesiąca. Zawarta jest w nim m. in. prośba: 

"Rex esto eorum omnium, qui in tenebris idololatriae aut Islamismi adhunc versantur, eosque in lumen regnumque tuum vindicare ne renuas."

Tak samo mówi Katechizm Nauki Chrześcijańskiej św. Piusa X:



http://www.corsiadeiservi.it/public/content/testi%20e%20documenti/Catechismo_PioX.pdf?fbclid=IwAR2a545kHiiL61TxBhRjswWPBtk4VLK8INMQPNMazWoa8cOdG0ZC5PBoKNs )


Słusznie islam jest tutaj zrównany z pogaństwem. Odpowiada to faktom historycznym i religioznawczym. 


Liczne są też inne świadectwa chrześcijan odnośnie islamu, przy czym różny jest zakres wiedzy odnośnie Kuranu i Mahometa. Gdzie jest ta wiedza, zgadza się ona zupełnie ze stanem, który mamy współcześnie:


- Biskup Jan z Nikiu w Egipcie, piszący swoją "Kronikę" pod koniec życia Mahometa, nazywa islam "religią wrogów Boga", "nikczemną doktryną bestii to jest Mahometa", a muślimów nazywa "bałwochwalcami":



http://www.tertullian.org/fathers/nikiu1_intro.htm

- Św. Jan z Damaszku, piszący kilkadziesiąt lat po śmierci Mahometa, nazywa islam "poprzednikiem antychrysta" a Kuran uważa za zbiór "absurdalnych bajek": 

https://www.answering-islam.org/Books/MW/john_d.htm

- Biskup Teodor Abu Qurra, uczeń św. Jana Damasceńskiego, biskup Harran w Mezopotamii, demaskuje Mahometa jako kłamcę a jego naukę jako bezbożną:

http://seminare.pl/pdf/tom33-20-karczewski.pdf

- Apologia Al Kindi (IX - X w.) mówi m. in. wprost, że islam nie jest religią pochodzącą od Abrahama a Mahomet jest zbrodniczym mordercą: 

 https://www.answering-islam.org/Books/Al-Kindi/index.htm

- Św. Piotr Czcigodny, opat słynnego opactwa w Cluny, w swoich dziełach "Przeciw haniebnej sekcie Saracenów" i "Suma całej herezji Saracenów" oraz w liście do św. Bernarda od tłumaczeniu Kuranu, nazywa Mahometa bandytą a islam "ściekiem wszelkich herezyj", "bezbożnym i potępienia godnym nonsensem", "diabelską nauką":

https://en.wikipedia.org/wiki/Peter_the_Venerable

- Także wielu papieży po Grzegorzu VII prowadziło korespondencję z władcami muślimskimi, gdzie nie ma śladu ani uznania prawdziwości islamu, ani nawet równoprawności:

(z: https://books.google.de/books?id=AbWYCgAAQBAJ&hl=de&source=gbs_navlinks_s)

Por. także tego samego autora tutaj i tutaj.

Te przykłady świadczą dobitnie, że po pierwsze historia stosunku papieży i teologów katolickich do islamu jest o wiele bogatsza niż jedno zdanie Grzegorza VII (i to wyjęte z kontextu i wykorzystywane przeciw niemu) i po drugie ten stosunek jest bardzo daleki od twierdzenia, jakoby Kościół wierzył i czcił tego samego Boga co islam.


Po czwarte

W kwestii wzajemnego stosunku dwóch stron zarówno zdrowy rozsądek jak też zwykła przyzwoitość wymaga, by uwzględnić stanowisko drugiej strony. Akurat wyznawcy dialogizmu międzyreligijnego (a właściwie relatywizmu i apostazji) działają wprost przeciw tej zasadzie. Wmawiają oni bowiem katolikom, jakobyśmy wyznawali tego samego Boga co muślimi, ale przemilczają fakt, że żaden z przedstawicieli islamu, ani w historii ani obecnie czegoś takiego nie mówi i nie jest w stanie powiedzieć. Dla nich chrześcijanie są politeistami i zrównanie ich Ałłaha z Bogiem wyznawanym przez nas jest bluźnierstwem i tym samym najcięższym grzechem. Dlaczego deoniści itp. to przemilczają? Gdzie tu się podziewa ich dialogowość? A może ten cały dialog to zwykła ściema obliczona na odmóżdżenie katolików i zduszenia w zarodku ich oporu wobec islamizacji? 

Na koniec wypada postawić pytanie, jakie były powody takich a nie innych zdań w dokumentach soborowych, skoro nie mają one żadnych podstaw w dotychczasowym nauczaniu Kościoła. Tutaj należy sięgnąć do genezy i zamysłu zarówno Vaticanum II jako całości, jak też poszczególnych dokumentów. Mówiąc w skrócie: jest zupełnie oczywiste, że zamiarem w tym temacie nie było nauczanie prawd wiary. Tym samym można i należy tę sprawę dyskutować otwarcie i bez żadnych ograniczeń. Jedyną granicą jest różnica między prawdą i fałszem. 



Post scriptum I

Podobne uwagi wyraził filozof francuski Alain Besançon:



Post scriptum II

Jeden z dwóch bohaterów tego wpisu staje się coraz wyraźniej apologetą islamu i antykatolikiem:



13 komentarzy:

  1. Zamysł zbawienia obejmuje również tych, którzy nie uznają Stworzyciela, wśród nich zaś w pierwszym rzędzie godnych pożałowania muzułmanów; oni bowiem wyznając, iż zachowują wiarę Alhazreda, czczą wraz z modernistami ślepego boga idiotę jedynego praszczura wielkich przedwiecznych i nienawistnego wobec Trójcy Przenajświętszej, który sądzić będzie chciał ludzi w dzień ostateczny, ale wbrew swoim urojeniom zostanie strącony do piekła i jeziora ognistego.

    OdpowiedzUsuń
  2. Co do islamu, to ja mogę polecić także to (dla frankofonów): https://legrandsecretdelislam.com/telechargement/

    Pozdrawiam
    Z Bogiem

    OdpowiedzUsuń
  3. A czy tu nie jest sytuacja podobna do Humani Generis przecież to czy ludzkośćwywodzi się od jednej pary niekoniecznie jest sprawą wiary tylko biologii ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kwestią wiary jest to, że ludzkość wywodzi się od jednej pary ludzi. Inaczej nauka o grzechu pierworodnym, z którym przychodzi na świat każdy człowiek nie miałaby podstaw.

      Usuń
    2. Oczywiście antropogeneza czyli naturalne wyjaśnienie pochodzenia człowieka jest dziedziną biologii. Jednak teologia po pierwsze może i powinna krytycznie czuwać nad poprawnością metodologiczną poglądów wyrażanych w jest kwestii, a po drugie ma prawo i obowiązek prezentować prawdy teologiczne. Tak więc chodzi najpierw o fakty: teologia ma prawo i obowiązek respektować najpierw fakty opisane i zinterpretowane przez nauki przyrodnicze, a nie ma prawa ich zastąpić tezami teologicznymi. Podobnie biologia nie ma prawa zastępować prawd teologicznych swoimi wynikami.

      Usuń
  4. No, jednak to zagadnienie ("czy chrześcijanie i nie-chrześcijanie danego rodzaju czczą tego samego Boga") jest trochę bardziej skomplikowane z perspektywy zarówno teologicznej, jak i filozoficznej, a nade wszystko logicznej i językowej. Trafnie pisze o tym katolicki, tomistyczny filozof Edward Feser: http://edwardfeser.blogspot.com/2015/12/christians-muslims-and-reference-of-god.html --- W ogólności jest to kwestia tego, kiedy mówimy o "tym samym" bycie / o "tej samej" osobie. Na przykład jeżeli jest dwóch ludzi, którzy mówią o znanym polityku, ale mają na jego temat całkowicie inne wyobrażenie: czy mówią o tym samym? A jeżeli jest dwóch znanych polityków o tym samym nazwisku? Jeżeli z kolei jest jeden polityk (czy inny byt), mający dwie albo dziesięć różnych nazw: które albo są tłumaczeniami na różne języki, albo są synonimami w tym samym języku, albo nawet nie są synonimami? W rzeczywistości pytanie, które się stawia w tym wpisie, powinno brzmieć raczej: "Czy katolicy i muzułmanie definiują Boga tak samo?" albo "Czy Bóg według katolików i muzułmanów ma taką samą naturę?", albo jeszcze bardziej precyzyjnie: "Czy katolicy i muzułmanie definiują Boga [i jego naturę] w istotnych, pierwszorzędnych aspektach na tyle podobnie, by można było założyć, że postrzegają Boga tak samo?". Znów: gdyby ostatnie zdanie zakończyć "(...) że mówią o tym samym Bogu", to byłoby to zbyt ogólne; np. czy zwolennicy i przeciwnicy autora niniejszego bloga mówią o "tym samym" ks. Olewińskim? Krótko mówiąc, całe to zagadnienie jest dość poważną debatą z dziedziny definiowania bytów / obiektów tudzież definiowania identyczności / podobieństwa i hierarchizowania istotności cech, które się tym bytom przypisuje. --- Jeszcze inną kwestią byłoby postawienie pytania tak: "Czy muzułmanie modlą się [w swoim mniemaniu? w mniemaniu Boga?] do prawdziwego Boga, ale źle go sobie wyobrażają?"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To są dwie różne sprawy: oddawanie czci i wyobrażanie sobie.
      Przykład: jeśli osoba X twierdzi, że kocha osobę, która ma oczy, uszy, nos, usta, brodę i ciemne włosy, zaś osoba Y twierdzi, że kocha osobę, która ma oczy i uszy, ale nie ma nosa, ust, brody i ma włosy blond, to czy osoby X i Y kochają tę samą osobę?

      Usuń
    2. No, ale to jest właśnie jeden z takich problemów, jakie rozważa p. Feser na swoim blogu. Na przykład X i Y mogą kochać tę samą osobę, ale z jakichś przyczyn wiedza któregoś z nich na temat tej osoby jest fałszywa. Pół-żartem, pół-serio, może być też jak w niedobranych małżeństwach: "Byłem przekonany, że żenię się z inną kobietą". Albo może inaczej: jeżeli muzułmanin Awicenna czy poganin Arystoteles mówili na gruncie filozoficznym coś o naturze i przymiotach Boga (Absolutu), to czy mówili o tym samym Bogu, co chrześcijanie [tylko że np. niektóre jego przymioty źle rozpoznawali]? A może mówili tylko o "pojęciu Boga"? --- Dla przykładu, Feser pisze o "Bogu Mormonów" tak: "The Mormon conception of deity, then, makes of God something essentially creaturely and finite, something which lacks the absolute metaphysical ultimacy that is definitive of God in Catholic theology and in classical theism more generally". Z czego można wnosić, że u Mormonów zerwana jest już wszelka sensowna łączność między ich a naszym rozumieniem Boga. ----------------- Nie twierdzę, że mam odpowiedzi na te wszystkie pytania; twierdzę jedynie, że należy najpierw precyzyjnie określić, co to znaczy "ten sam Bóg", "czczenie tego samego Boga" itd. Na przykład samo słowo "Allah" oznacza w zasadzie jedynego boga (Boga), więc ochrzczony Arab jak najbardziej czci Allaha, co oczywiście nie musi znaczyć, że robi to samo, co robi jego sąsiad muzułmanin.

      Usuń
    3. Do ATW. Zamiast rozważań filozoficznych, warto sięgnąć do źródeł i porównać. Koran jest zaprzeczeniem Pisma Świętego a Mahomet jest zaprzeczeniem Jezusa. I to dość brutalnym zaprzeczeniem. Doktryna islamska potwierdza to od 1400 lat. Więc, czysto logicznie, to nie jest ten sam Bóg. Bo natura Boga jest niezmienna i nie będzie nienawidził tego, co wcześniej umiłował.

      Usuń
    4. ad "ATW31 stycznia 2021 15:53"

      Nie znam tej wypowiedzi Feser'a i nie mogę się odnieść, ale nie sądzę, by coś takiego twierdził. Mógł np. w nawiązaniu do św. Pawła na Areopagu powiedzieć, że ktoś nie znający prawdziwego Boga czci Go mimo nieznajomości. Ale tutaj jest warunek: nieznajomość wraz z szukaniem prawdziwego Boga jakby po omacku. O poszczególnej osobie można powiedzieć, że czci prawdziwego Boga, jeśli spełnia te warunki. Ale nie można powiedzieć tego o kulcie, który z założenia neguje prawdę o Bogu. Innymi słowy: poszczególny muzułmanin, który nie poznał Chrystusa, ale szuka prawdy i wyraża to praktykując islam, czci prawdziwego Boga, oczywiście jeśli nie odrzuca świadomie i własnowolne tych prawd, które są zawarte Objawieniu Chrystusowym. Jednak fałszem jest twierdzenie, jakoby muzułmanie generalnie czcili prawdziwego Boga. Na pewno nie czynią tego ci muzułmanie, którzy znając Objawienie Chrystusowe, odrzucają je.

      Usuń
    5. Ja znam ten mega obszerny tekst Fesera i jest to tragedia. Takiej liczby fikołków dawno nie widziałem. Jest całkowicie sprzeczny z tradycją Kościoła i wprost stanowiskiem Św. Tomasza.

      Usuń
    6. Do ATW. Źródło: ST 2-2, q. 2, a. 2, ad 3

      Ad 3. Niewierzący uznają Boga dla innej racji niż ta, która zachodzi w akcie
      wiary. Uznają istnienie Boga nie dla tych warunków, jakich wiara wymaga; po
      prawdzie właściwie oni w Boga nie wierzą. Mówi przecież Filozof 5): , W rzeczach
      niezłożonych uchybienie w poznawaniu polega na niedociagnięciu do calości
      (poznania)" (40).

      5) Żyd 1l, 6;

      (40) Q. 2, 2 ad 3. Niewierzący, niewierny-infidelia, ten kto nie wierzy w naukę
      Chrystusa; może jednak wierzyć w bożków, jak poganie, lub w Boga, jak żydzi, czy
      heretycy, o czym niżej (101). Niewierzący w Boga może również oznaczać człowieka,
      który wie, że Bóg jest. Może wreszcie oznaczać niebian, którzy widzą Boga. W tym
      znaczeniu należy rozumieć paradoks, że największymi niewierzącymi są święci w
      niebie. W artykule jednak chodzi o tych, co wiarą czy wiedzą tylko uznają Boga, ale
      nie z pobudki, jaką jest Powaga Boga; chodzi więc o pogan, żydów, heretyków i
      deistów (którzy przyjmują istnienie Boga dla dowodów rozumu); ci właściwie nie
      wierzą.

      Zgodnie z powyższym stanowiskiem Św. Tomasza widać jak na dłoni, że Feser nie ma racji, podobnie jak i wszyscy moderniści. Tradycyjny tomizm odrzuca bezwzględnie tak poważne błędy. Podobnie Tradycja Kościoła, co myślę dostatecznie wyłożył Ks. Dariusz.

      Usuń
  5. Oczywiście są to absolutne kłamstwa modernistów. Nadmienię, że polskojęzyczne tłumaczenia fałszują łaciński oryginał tekstów soborowych z "jednego" na "jedynego". Poza tym dla nas Bogiem jest Chrystus, a dla nich absolutnie nie.

    OdpowiedzUsuń