Datki można wpłacać na numer konta (IBAN):
94 1020 4274 0000 1102 0067 1784
Odpowiadam w oparciu o Tradycję, Pismo św. oraz dokumenty Magisterium Kościoła. Nazywam się Dariusz Józef Olewiński. Jestem kapłanem Archidiecezji Wiedeńskiej. Tytuł doktora teologii przyznano mi na Uniwersytecie w Monachium na podstawie pracy doktorskiej przyjętej przez późniejszego Prefekta Kongregacji Doktryny Wiary, kard. Gerharda L. Müllera oraz examen rigorosum z oceną "summa cum laude". Od 2005 r. prowadziłem seminaria na uniwersytecie w Monachium oraz wykłady w seminarium duchownym.
Nie milknie dyskusja ostatnich dni w związku z "manifestem 16". I nadal niestety debata brnie w ślepe zaułki i tematy zastępcze.
Przypominam: Sprawa dotyczy działań Grzegorza Brauna, a dokładnie jego sprzeciwu wobec świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Za sprawą Marka Jurka sprawa się obraca wokół kwestii, czy Pan Jezus świętował chanukkę, czy raczej wokół stanowczego i upartego twierdzenia M. J., że świętował. Nie bardzo rozgarnięte osoby ze środowiska jakby konserwatywno-katolickiego ulegają tej narracji bądź przynamniej dają się wmanewrować w temat:
Otóż powoływanie się na to, że Pan Jezus świętował chanukkę, jest dziełem apologetów świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Ten rzekomy przykład Pana Jezusa ma usympatycznić nie tylko samą chanukkę, ale także sektę Chabad Lubawicz. W ten sposób sekciarze z Chabad Lubawicz oraz inni świętujący chanukkę w przestrzeni publicznej stają się jakby naocznie "starszymi braćmi", nawet rzekomo kimś wyjątkowo bliskim Jezusowi Chrystusowi. Czyż chrześcijanin mógłby mieć czelność pomyśleć coś innego?
Poprzednio już wytoczyłem kilka zasadniczych argumentów przeciw tezie, jakoby Pan Jezus świętował chanukkę. Przypominam po krótce:
- Ewangelia św. Jana (10) nie mówi o żadnym świętowaniu "odnowienia" świątyni przez Pana Jezusa, gdyż przechadzanie się w portyku Salomona nie jest żadnym świętowaniem. Dla jasności układ świątyni:
Jak widać, tzw. portyk królewski znajdował się jeszcze dalej od Przybytku i właściwej świątyni z ołtarzem niż tzw. dziedziniec pogan. Jak więc Pan Jezus mógł będąc w tym miejscu uczestniczyć w obrzędach świątynnych? Skoro Ewangelista podkreśla, że Pan Jezus podczas święta znajdował się akurat w tym miejscu, a nie w miejscu sprawowania kultu, to tym samym wyraził dystans Zbawiciela co do tego kultu. Jeśli ktoś podczas Mszy św. nie znajduje się w kościele, ani nawet przy nim, a jedynie spaceruje ulicą przylegającą do dziedzińca kościoła, to czy możemy powiedzieć, że uczestniczy we Mszy św.?
- To święto nie obowiązywało pobożnego żyda, ponieważ nie istnieje w Prawie Mojżeszowym.
- Nawet jeśli Pan Jezus uczestniczył w ówczesnym państwowym święcie "odnowienia" świątyni, to z całą pewnością nie świętował chanukki, która jest pomysłem znacznie późniejszym, mianowicie talmudycznym.
- Stosunek Pana Jezusa do świątyni jerozolimskiej jest podany w Ewangeliach w sposób dość jednoznaczny: Pan Jezus chodził do świątyni nie po to, żeby składać ofiary i w nich uczestniczyć, lecz żeby tam nauczać i tak przygotować lud na kult Nowego Testamentu, w którym ta świątynia jest zbędna (J 2,19; 4,21). Nie ma ani jednego słowa Pana Jezusa pochwalnego dla świątyni jerozolimskiej, ani dla kultu tam sprawowanego. Wręcz przeciwnie, odnosi się stale krytycznie i zarzuca, iż świątynia została uczyniona "jaskinią zbójców" (Łk 19,46) i "targowiskiem" (J 2,16). Nie chodziło przy tym o jakieś nadużycia co do litery Prawa Mojżeszowego, lecz te zarzuty trafiały w sedno kultu starotestamentalnego, jakim były sprawowane tam ofiary. Tutaj Pan Jezus jest nieprzejednany, mimo że równocześnie nazywa świątynię "domem Ojca" (J 2,16; Łk 2,49). To określenie z całą pewnością nie oznacza, jakoby Bóg tam mieszkał, lecz o poświęcenie tego miejsca Bogu.
Ponadto należy wziąć pod uwagę powiązane fakty historyczne. Otóż chrześcijanie jerozolimscy nigdy nie świętowali odnowienia świątyni, o którym mówią Księgi Machabejskie, ani do niego nie nawiązywali. Doroczne świętowanie poświęcenia bazyliki Grobu Pańskiego (Anastasis) związali natomiast ze "świętem namiotów" (sukkot), które upamiętniało wędrówkę Izraela do ziemi obiecanej (Kpł 23,34; Pwt 16,13-14) oraz poświęcenie pierwszej świątyni przez Salomona (2 Krn 6). Zwracają na to uwagę Sozomen w swojej Historia ecclesiastica (II, 26, 4) oraz Egeria (Itinerarium 48,2). Gdyby Pan Jezus świętował święto Machabejskie, to by zapewne ono było upamiętniane przez chrześcijan jerozolimskich.
O istotnych różnicach między świętem Machabejskim "odnowienia świątyni" a talmudyczno-chasydzką chanukką już poprzednio wspomniałem: podczas gdy świętowanie Machabejskie odnosiło się do historycznego faktu wznowienia prawowitego kultu w świątyni i polegało na bliżej nieokreślonych czynnościach rytualnych w świątyni, to chanukka jest infantylno-nacjonalistycznym pseudorytuałem, nawiązującym do bajki o rzekomym cudzie z lampą oliwną, o którym oczywiście nie ma mowy nigdzie w Biblii, zwłaszcza hebrajskiej.
Jeszcze raz podkreślam: W temacie świętowania chanukki przez sektę Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej jest zupełnie nieistotne, czy Pan Jezus świętował "odnowienie" świątyni czy nie. To jest jedynie zabieg psychologiczny, rodzaj szantażu emocjonalnego, tym bardziej podłego, że polegającego na fałszu historycznym, czyli podawaniu za fakt historyczny czegoś, na co nie ma jakichkolwiek dowodów, a przeciw czemu przemawia wiele przesłanek z bliższego i dalszego kontextu historycznego. Nawet jeśli by Pan Jezus rzeczywiście świętował święto Machabejskie, co jest wysoce nieprawdopodobne, to nie stanowi to żadnego dowodu ani na korzyść świętowania chanukki przez katolików, ani na korzyść promowania sekty Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej. Wszak już za czasów apostolskich Kościół jednoznacznie orzekł, że nawet prawo Mojżeszowe - do którego nota bene z całą pewności nie należy świętowanie chanukki - straciło swoją obowiązywalność formalną, choć trwa materialnie co do istoty w Nowym Testamencie czyli w Kościele w postaci spełnionej i aktualnej do końca dziejów. Dlaczego sekta Chabad Lubawicz nie występuje publicznie z obrzezaniem, czy choćby ze świętowaniem Paschy (pesah)? Wtedy pokazałaby, jaką obrzydliwością jest obrzęd obrzezania i jak banalne są ich obrzędy paschalne.
Taką samą taktykę pomieszania i szantażu emocjonalnego stosuje Marek Jurek w swojej drugiej polemice z Pawłem Lisickim.
Pytanie retoryczne "czy Jezus udawał?" jest oczywiście absurdalne. Co miał Pan Jezus udawać, a czego nie? Czyż wypełnianie prawa Mojżeszowego przez Pana Jezusa jest jakimkolwiek argumentem na korzyść chanukki w sejmie? Czyż były marszałek sejmu uważający się za katolika nie zna Ewangelii, gdzie wielokrotnie jest mowa o tym, że Pan Jezus dość często łamał prawo Mojżeszowe w rozumieniu faryzeuszy (por. Mk 2,28; 3,4; Mt 12,8)? Co Pan Jezus wtedy udawał, a czego nie udawał?
Paweł Lisicki niepotrzebnie wszczął kwestię, czy Pan Jezus świętował "jom kippur" czyli "święto pojednania" (Kpł 16-29-30; 23,26-32; Li 29,7-11). Zbawiciel mógł to oczywiście świętować, gdyż wynikało to z prawa Mojżeszowego, podobnie jak Pascha (pesah), a w przeciwieństwie do święta "odnowienia". Nie muszę tutaj wykładać uzasadnienia teologicznego tej możliwości. Wynika ona oczywiście z tajemnicy Wcielenia dla naszego zbawienia. Z tego także oczywiście w żaden sposób nie wynika słuszność czy sprawiedliwość inscenizowania chanukki w sejmie przez kogokolwiek, także przez sektę Chabad Lubawicz.
Marek Jurek twierdzi stanowczo, jakoby z Jezusowego "posłuszeństwa wobec Matki i Opiekuna" wynikało posłuszeństwo "wobec praw swego narodu". Na jakiej podstawie twierdzi, że Matka Boża i św. Józef nie tylko sami świętowali "odnowienie" lecz także nakazywali Jezusowi to świętowanie, pozostaje jego słodką tajemnicą. No cóż, ma widocznie bujną fantazję. Czyżby nie wiedział, że święto Machabejskie, a tym bardziej świętowanie chanukki nigdy nie przynależało do prawa Mojżeszowego? Czyż jako historyk nie jest w stanie odróżnić prawa Mojżeszowego (torah) od prawa państwowego dynastii hasmonejskiej?
Wybitnie pomieszane i zakłamane jest jego następujące zdanie:
"Mówimy cały czas o szacunku dla pamięci o Świątyni i dla święta, które to upamiętnia. Nie o jego obchodzeniu."
Czyż w sprawie nie chodzi o to, że sekta Chabad Lubawicz została zaproszona najprawdopodobniej przez niego właśnie do celebrowania chanukki w sejmie RP? Czyż to celebrowanie jest konieczne dla pamięci o świątyni jerozolimskiej? Czyż brakiem szacunku dla święta chanukki jest traktowanie jej na równi ze świętami innych kultów i sekt, czyli niewpuszczanie do gmachu sejmu? Czy Marek Jurek wie, co pisze?
Odnośnie do rozdartej zasłony Przybytku w świątyni odnoszę wrażenie, że P. Lisicki zaczerpnął ten wątek z moich poprzednich uwag. Widocznie jednak niestety nie do końca zrozumiał to, co napisałem, a M. Jurek bezlitośnie to wykorzystuje. Otóż w kwestii stosunku Pana Jezusa do świątyni jerozolimskiej nie jest istotne, kiedy zasłona została rozdarta. To rozdarcie nie spowodowało opustoszenia Przybytku, lecz jedynie ukazało jego pustkę. A pusty był już od wieków, od momentu zburzenia świątyni Salomona i zaginięcia Arki Przymierza, a nawet od zawsze, gdyż nigdy w nim nie było widzialnego obrazu Boga niewidzialnego, którym stał się dopiero wcielony w człowieczeństwie Syn Boży. Dlatego właśnie Pan Jezus zapewne nie czcił, ani nie nakazywał czcić tego Przybytku. Pusty Przybytek bardziej upamiętniał niewierność Izraela, która doprowadziła do zburzenia świątyni, niż przymierze Boga z Izraelem, który złamał to przymierze. W 2-ej Księdze Machabejskiej - oczywiście nie uznawanej przez żydów za kanoniczną - czytamy dość wyraźnie o związku losu świątyni z postępowaniem ludu:
M. Jurek pisze:
"Paweł Lisicki słusznie przypomina, że Jezus był Świątynią, ale Zbawiciel nie przeciwstawiał Świątyni swego Ciała – Świątyni Jerozolimskiej, ale je utożsamiał."
No cóż, aż takiej bzdury to się jednak nie spodziewałem. W którym miejscu Pan Jezus utożsamił Swoje Ciało ze świątynią jerozolimską? Wtedy, gdy mówił o zburzeniu świątyni i Swoim Zmartwychwstaniu? M. J. widocznie nie umie czytać ze zrozumieniem, zwłaszcza textów biblijnych, a raczej jest skłonny przekręcać je na swój doraźny użytek. Jakże można twierdzić, że połączenie zburzenia świątyni z jej "odbudowaniem" przez Zmartwychwstanie nie jest przeciwstawieniem kultu starotestamentalnego niezniszczalnemu kultowi nowotestamentalnemu w Ciele Mistycznym Chrystusa? Czyż od momentu Wcielenia Syna Bożego, a najpóźniej od Zmartwychwstania nie ma wyboru między świątynią jerozolimską a świątynią Ciała Syna Bożego? Czy to nie jest wręcz radykalne przeciwstawienie? Czyż można pogodzić kult Jezusa Chrystusa z kultem świątyni jerozolimskiej i to w kontekście zamysłu jej odbudowania? Czyż ten zamysł - dość wyraźnie obecny w sekcie Chabad Lubawicz - nie stanowi zaprzeczenia i odrzucenia prawdy, iż prawdziwe odbudowanie jedynej prawdziwej świątyni Boga prawdziwego nastąpiło raz na zawsze w Zmartwychwstaniu?
M. Jurek pisze:
"Tak, dzieje narodu wybranego są prefiguracją doświadczeń Kościoła i narodów chrześcijańskich."
Co to oznacza w kontekście tematu świątyni i chanukki? O jakie doświadczenia chodzi? O zbezczeszczenie świątyni i jej odnowienie? Czyżby M. Jurek uważał, iż Mistyczne Ciało Chrystusa doznaje czy mogło doznać bezczeszczenia i odnowienia? Do czego się tu odnosi? Do Pachamamy w bazylice watykańskiej? Dlaczego nie mówi tego wprost? Czyżby sugerował konieczność katolickiego "powstania Machabeuszy" przeciw okrutnemu tyranowi, który bezcześci świątynię? Takie myślenie można by poniekąd zrozumieć w obecnym kontekście wydarzeń w Kościele. Psychologicznie zrozumieć. To jednak nie zmienia faktu, że jest tutaj zawarty poważny i fundamentalny błąd teologiczny, właściwie herezja, mianowicie negacja niezniszczalnej świętości Mistycznego Ciała Jezusa Chrystusa. Na tym właśnie polega istotna i fundamentalna różnica między kultem starotestamentalnym i nowotestamentalnym: ten pierwszy doznawał zniszczeń i odnowień, natomiast ten drugi jest trwały i wieczny. Tego nie są w stanie zmienić ani procesje z Pachamamą, ani sprawowanie "modlitw" ekumaniackich, ani rujnowanie i przebudowywanie świątyń katolickich na modłę modernistyczną, ani nawet dewastacja liturgii w postaci Novus Ordo. Co oczywiście nie oznacza, jakoby nie należało bronić godności, powagi i czystości kultu katolickiego.
Najgroźniejsze ataki na Kościół i narody chrześcijańskie polegają akurat na próbach powrotu do Starego Testamentu, a szczególnie próby choćby zbliżenia do religii talmudycznej. A to z tego prostego powodu, że oznacza to odejście od prawdy o Boskości Jezusa Chrystusa, czy przynajmniej jej zamazanie, a to jest rdzeń wszystkich herezyj w historii Kościoła, także obecnie. Promując w przestrzeni publicznej kult otwarcie negujący Boskość Jezusa Chrystusa oraz w związku z tym dążący do nawrotu kultu związanego ze świątynią jerozolimską - a to promowanie uprawia Marek Jurek - dąży się do zniszczenia Jego Mistycznego Ciała. Takie przedsięwzięcie oczywiście nie może się powieść eschatologicznie. Tym niemniej bój toczy się o dusze, zarówno katolików jak też wyznawców fałszywych kultów jak choćby sekta Chabad Lubawicz. Czy Marek Jurek wziął pod uwagę konsekwencje, jakie wynikają z faktu, że w przestrzeni publicznej polskiej - i to z jego czynnym zaangażowaniem - pozycję uprzywilejowaną zyskała sekta negująca Zbawienie w Jezusie Chrystusie? Jakież on ma sumienie? Czy pomyślał, jak to może być i zapewne jest odczytywane choćby przez przeciętnych katolików, mianowicie jako przynajmniej relatywizacja jedynej prawdziwości religii katolickiej? Słusznie i chwalebnie M. J. angażował się w prawną ochronę biologicznego życia dzieci nienarodzonych. Deo gratias! Ale czy pomyślał, że promowanie sekty Chabad Lubawicz w przestrzeni publicznej może zabić i zapewne niejednokrotnie zabija życie duchowe, życie w prawdziwej wierze i tym samym życie w łasce Bożej?
Na koniec jeszcze jedna "złota" myśl M. Jurka i jego towarzyszy, mianowicie utożsamianie bycia Żydem z Człowieczeństwem Pana Jezusa. Powołuje się on przy tym na słowa Edyty Stein, nota bene bez podania źródła i tym samym uniemożliwiając sprawdzenie kontextu tych słów, o ile one rzeczywiście padły. Czy można te słowa same w sobie uznać za prawdziwe? Czy istotną składową człowieczeństwa człowieka jest przynależność do jakiejś narodowości i kultury?
M. Jurek myli tutaj człowieczeństwo w znaczeniu natury (φυσις) z cechami osobowymi. Być może nawet nie wie czy nie rozumie, że zgodnie z teologią katolicką należy to odróżnić. E. Stein jako osoba z myśleniem wypaczonym przez żydowską "filozofię" fenomenologiczną negowała takie klasyczne pojęcia i rozróżnienia jak natura, istota, przypadłości itp. Nie wolno tego jednak robić, gdy się poruszamy w dziedzinie teologii i prawd wiary katolickiej. Innymi słowy: cechy osobowe - jako kod genetyczny, kolor skóry, język ojczysty, doświadczenia życiowe, charakter i formacja kulturowa i religijna itp. - nie stanowią natury człowieka czyli człowieczeństwa. To są jedynie przypadłości, które są zmienne i zawsze indywidualne i niepowtarzalne, gdyż nie ma dwóch ludzi o identycznych cechach osobowych, nawet w przypadku bliźniaków jednojajowych. Mówienie więc, że bycie Żydem stanowi część Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa, jest conajmniej nieporozumieniem wynikającym z elementarnej ignorancji nie tylko pojęć lecz także podstaw chrystologii katolickiej.
Celem tej narracji jest wpajanie czci dla Żydów - zwłaszcza dla tych z sekty Chabad Lubawicz - analogicznej do czci dla boskiego Człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Jeśli bycie Żydem ma być składnikiem tegoż Człowieczeństwa, to każdemu Żydowi, jako rzekomo krewnemu Jezusa Chrystusa, należy się taka cześć jak Ciału Chrystusa zarówno Mistycznemu, jakim jest Kościół, i też jak eucharystycznemu czyli Najświętszemu Sakramentowi. Chyba nie trudno dostrzec, że to jest absurd. Czyżby M. Jurek tego nie dostrzegał? A może jednak właśnie dostrzega...
Odpowiedź zależy od pojęcia bycia Żydem. Należy odróżnić:
Tym razem Tomasz Rowiński, jedna z głównych postaci środowiska Jurkowo-Milcarkowego, zabłysnął oskarżeniem Grzegorza Brauna o bycie "relatywistycznym hellenistą":
Do tego właśnie sprowadza się taktyka Rowińskiego, zresztą podobnie jak innych gwiazd "manifestu szesnastu":
- utożsamienie sekty Chabad Lubawicz z bohaterskimi Machabeuszami i całym Starym Testamentem
- sprowadzenie sprzeciwu wobec obecności tejże sekty w sejmie do pogańskiego antysemityzmu, sprzecznego z katolicką tolerancją dla fałszywych kultów.
Tak więc Rowiński, zresztą podobnie jak reszta owego grona, zatwardziale odrzuca przyjęcie do wiadomości prostych faktów, brnąc uporczywie w ciąg dalszy propagowania zakłamania. W tym kluczu właśnie popisuje się cytatami z Ojców Kościoła o Machabeuszach oraz z nauczania papieży co do tolerancji fałszywych kultów. Nie wiem, czy on rzeczywiście nie potrafi odróżnić prostych rzeczy, czy tylko udaje na doraźny użytek, bądź dla wypełnienia zlecenia otrzymanego od starszych i mądrzejszych.
Dla owego grona widocznie nie liczy się prawda, lecz doraźna korzyść, a to jest istota każdego relatywizmu. Akurat właśnie w judaiźmie nie liczą się fakty lecz hagadah czyli opowieść, mówiąc nowocześnie narracja, podporządkowana temu, co chce się osiągnąć, a nie prawdzie czyli stanowi obiektywnemu. Osobiście nie mogę inaczej pojąć tego typu prostytucji intelektualnej pseudokatolickiej, reprezentowanej przez to grono. Wysoce prawdopodobne jest, że dostali polecenie zaatakowania Grzegorza Brauna, czy przynajmniej delikatną sugestię nie do odrzucenia. Oczywiście zakładając, że nie mają jedynie całkowicie prywatnego interesu w promowaniu sekty Chabad Lubawicz. Więc kto tu jest właściwie relatywistą, w tym wypadku judaistycznym?
No cóż, dalsze dowody na haniebnie niski poziom moralno-intelektualny tego grona są chyba zbędne. Sapienti sat.
Odezwał się w sprawie sam przywódca sygnatariuszy "manifestu szesnastu", formalnie jedynie w polemice z Pawłem Lisickim, ale de facto szerszej (tutaj), dotykając także pośrednio moje uwagi poprzednie (tutaj).
Po pierwsze, semitami są nie tylko Żydzi i żydzi. Jeśli papież miałby te słowa rzeczywiście wypowiedzieć, to miał z pewnością na myśli - co wynika jasno z kontextu - potomków Abrahama, do których zaliczają się także np. Arabowie, a także inne narody Bliskiego Wschodu.
Po drugie, nie ma czegoś takiego jak semityzm duchowy, ponieważ jest to kategoria etniczna, obejmująca wiele narodów, a nie religijna. Jest wręcz nie do pomyślenia, by tak wybitny umysł dopuścił się aż tak jaskrawo fałszywego pomieszania.
Jak więc prawdopodobne jest wypowiedzenie tego ostatniego zdania przez papieża, który był wybitnym teologiem i znawcą judaizmu? Wygląda na to, że dość małe.
X. Achille Ratti, późniejszy papież, nie był ignorantem w temacie. Był profesorem języka hebrajskiego w seminarium duchownym w Mediolanie i utrzymywał uprzejme relacje z tamtejszym rabinem, organizując odwiedziny wraz ze swoimi studentami w synagodze.
Jako wizytator a następnie nuncjusz apostolski w Polsce słał merytoryczne wzmianki o żydach (źródło tutaj):
- Żydzi, stanowiący około jednej trzeciej ludności Warszawy, są "elementem najbardziej nikczemnym i najbardziej demoralizującym jaki można sobie wyobrazić, prowokującym i wykorzystującym niezawodnie zamieszki":
Najpoważniejszym argumentem w sprawie jest nieopublikowana encyklika Piusa XI Humani generis unitas, która leżała gotowa do podpisu na jego biurku w momencie gdy niespodziewanie zmarł na atak serca (kardynał Tisserant podejrzewał lekarza papieskiego o otrucie papieża, tym lekarzem był Francesco Petacci, ojciec kochanki Mussolini'ego, Clara Petacci). Została ona częściowo opublikowana na polecenie Benedykta XVI wraz z innym aktami owego pontyfikatu (więcej tutaj). Jak łatwo sprawdzić, nie ma w niej nic, co by potwierdzało owo słynne a wątpliwe co do autentyczności zdanie.
A trzeciego dnia było wesele w Kanie Galilejskiej i była tam matka Jezusa.
Zaproszono też Jezusa wraz z jego uczniami na to wesele.
A gdy zabrakło wina, rzekła matka Jezusa do niego: Wina nie mają.
I rzekł do niej Jezus: Czy to jest moja albo twoja sprawa, niewiasto? Jeszcze nie nadeszła godzina moja.
Rzekła matka jego do sług: Co wam powie, czyńcie!
A było tam sześć stągwi kamiennych, ustawionych według żydowskiego zwyczaju oczyszczenia, mieszczących w sobie po dwa lub trzy wiadra.
Rzecze im Jezus: Napełnijcie stągwie wodą! I napełnili je aż po brzegi.
Potem rzekł do nich: Zaczerpnijcie teraz i zanieście gospodarzowi wesela! A oni zanieśli.
A gdy gospodarz wesela skosztował wody, która się stała winem, (a nie wiedział, skąd jest, lecz słudzy, którzy zaczerpnęli wody, wiedzieli), przywołał oblubieńca
I rzekł do niego: Każdy człowiek podaje najpierw dobre wino, a gdy sobie podpiją, wtedy gorsze; a tyś dobre wino zachował aż do tej chwili.
Takiego pierwszego cudu dokonał Jezus w Kanie Galilejskiej; i objawił chwałę swoją, i uwierzyli weń uczniowie jego.
και τη ημερα τη τριτη γαμος εγενετο εν κανα της γαλιλαιας και ην η μητηρ του ιησου εκει
εκληθη δε και ο ιησους και οι μαθηται αυτου εις τον γαμον
και υστερησαντος οινου λεγει η μητηρ του ιησου προς αυτον οινον ουκ εχουσιν
λεγει αυτη ο ιησους τι εμοι και σοι γυναι ουπω ηκει η ωρα μου
λεγει η μητηρ αυτου τοις διακονοις ο τι αν λεγη υμιν ποιησατε
ησαν δε εκει υδριαι λιθιναι εξ κειμεναι κατα τον καθαρισμον των ιουδαιων χωρουσαι ανα μετρητας δυο η τρεις
λεγει αυτοις ο ιησους γεμισατε τας υδριας υδατος και εγεμισαν αυτας εως ανω
και λεγει αυτοις αντλησατε νυν και φερετε τω αρχιτρικλινω και ηνεγκαν
ως δε εγευσατο ο αρχιτρικλινος το υδωρ οινον γεγενημενον και ουκ ηδει ποθεν εστιν οι δε διακονοι ηδεισαν οι ηντληκοτες το υδωρ φωνει τον νυμφιον ο αρχιτρικλινος
και λεγει αυτω πας ανθρωπος πρωτον τον καλον οινον τιθησιν και οταν μεθυσθωσιν τοτε τον ελασσω συ τετηρηκας τον καλον οινον εως αρτιταυτην
εποιησεν την αρχην των σημειων ο ιησους εν κανα της γαλιλαιας και εφανερωσεν την δοξαν αυτου και επιστευσαν εις αυτον οι μαθηται αυτου
U św. Jana każdy szczegół ma znaczenie, także liczby. Nie chodzi o to, jakoby Ewangelista dorabiał czy wymyślał liczby. Wszak nie sposób wykluczyć, że on tylko podaje fakty, które same w sobie są nośnikami treści.
Już pierwsze zdanie, gdzie jest mowa o trzecim dniu, wskazuje zapewne na dzień Zmartwychwstania. Z kolei sześć stągwi kamiennych - o pojemności około 100 l każda - jest rozumiane przez Ojców Kościoła jako wskazanie na sześć dni stworzenia. Także gody mają znaczenie teologiczne już w Starym Testamencie (Oz 2,21-22), zaś w Apokalipsie "gody Baranka" (19,7-10) są spełnieniem historii Zbawienia i sensem historii Kościoła (por. Mt 25,1-13). Dopiero w tej perspektywie możemy prawdziwie zrozumieć zarówno całość tej perykopy jak też jej poszczególne składowe.
Mamy tutaj ostatni dialog Jezusa z Matką i zarazem ostatnie Jej słowa w Piśmie świętym. Słusznie możemy to uznać za Jej testament dla Kościoła na wszystkie wieki: "czyńcie wszystko, cokolwiek wam powie!" Jest to równocześnie jakby wstęp do testamentu Jezusowego z krzyża, skierowanego poprzez Apostoła Jana dla całego Kościoła: "oto Matka twoja" (J 19,27). Już podczas godów w Kanie Marija okazał się uważną i troskliwą matką nie tylko Swojego Syna, lecz wszystkich, którym brakuje wina szczęśliwości wiecznej. Ona nie rozważała, czy Syn dostrzegł kłopotliwą sytuację gospodarzy. Jakby odruchowo, spontanicznie wyraziła Swoje zatroskanie, wręcz ponaglając Syna do działania. Jakże to bardzo matczyne! Tak jakby Jezus wciąż potrzebował Jej uważnej troski i pedagogicznego prowadzenia. Pobudziła Ją do tego pewność, że On zawsze chce pomóc, a być może także przeświadczenie i przeczucie, że to jest dla Niego sposobność objawienia i uwiarygodnienia się przed uczniami i przed społecznością. Tak właśnie zrozumiał to Jezus. Jego słowa do Matki, pozornie szorstkie i mylące, gdyż sprzeczne z tym, co następnie uczynił, są skierowane bardziej do nas niż do Niej. Właściwie można sobie łatwo wyobrazić, że w kontekście następnych czynów Pan Jezus wypowiedział te słowa jakby żartem i z porozumiewawczym uśmiechem, gdyż są one paradoxalne w tym zestawieniu. Nie mają więc racji ci, którzy dopatrują się tutaj przynajmniej braku szacunku Syna do Matki, a także niestosownego zachowania Matki wobec Boskiego Syna. Wszak On uczynił to, czego Marija z serca oczekiwała. A Ona zrozumiała i to Swoje zrozumienie przekazała sługom jako polecenie, które musiało być zadziwiające ówcześnie, gdyż niesłychane było, by niewiasta wydawała rozkazy zwłaszcza w nieswoim domu.
W tym wydarzeniu zawarta jest sytuacja egzystencjalna zarówno indywidualna jak też powszechna i ogólnoludzka. Czyż nie doświadcza każdy z nas tego, iż mimo wszelkich starań brakuje czegoś i to w najważniejszych momentach? Czyż nie jest tak, że całej ludzkości brakuje trwałej radości, czego doświadczamy w chwilach i okazjach najmniej spodziewanych?
Chrystus mógł oczywiście stworzyć wino z niczego. Woda, którą słudzy musieli napełnić stulitrowe stągwie aż po brzegi, musiała być mozolnie czerpana i być może przynoszona z odległej studni. Wesele trwało wówczas zwykle nawet przez cały tydzień, co lepiej wyjaśnia, że zabrakło wina. Nie wiemy, w którym dokładnie momencie ten brak wystąpił, jednak ze słów starosty można wnioskować, że było to pod koniec dni weselnych. Mimo tego Pan Jezus każe przynieść wodę.
Skoro Ewangelista podaje właściwe przeznaczenie owych stągwi, to nie jest to bez znaczenia. Żydowskie oczyszczenia rytualne polegały na obmyciach i kąpielach. Wodę przynoszono ze studni do stągwi, skąd następnie czerpano do mycia. Nie były to więc naczynia zasadniczo przeznaczone do przechowywania wina. Związek godów z czystością staje się w pełni zrozumiały i oczywisty dopiero w tajemnicy Ofiary Nowego Przymierza. Oczyszczenie, które następuje w Chrzcie świętym, prowadzi do Eucharystii, która jest zadatkiem udziału w niebiańskiej Uczcie Baranka. Trud czerpania i starania o czystość jest warunkiem przygotowującym cud przemiany w niekończącą się i niewyczerpaną radość Zbawienia. Tym samym Pan Jezus nie tylko uczynił znak dla wiary Swoich uczniów, lecz także już wtedy zapowiedział znaki sakramentalne, zwłaszcza Chrztu świętego i Najświętszej Ofiary. Tylko On, przez Swoją krew przelaną na krzyżu, mógł dać to, czego ludzkim wysiłkom nie dostaje.
Początek znaków wprowadza więc w koniec dziejów, w pełnię czasów. Na tę pełnię wskazuje napełnienie stągwi aż po brzegi. Na którym etapie historii się znajdujemy obecnie? Czy stągwie czystości już są napełnione po brzegi? Pewne jest, że jest to zadanie osobiste każdego z nas. Każdy uczeń Chrystusa ma napełnić stągwie aż po brzegi wodą życia i czystości. Wodą, która jest niezbędna do życia i codzienna, i stanowi zarazem "materiał" dla cudu przemiany.
Słowa starosty weselnego do pana młodego odnoszą się do Bożej historiozofii. Także tutaj można sobie wyobrazić twarze zarówno uśmiechnięte jak też zdumione. Pewne jest, że w przemianie wody w wino to Jezus Chrystus objawia się jako właściwy Oblubieniec, który zapewnia radość godów. Na tej podstawie historiozofia Chrystusowa i chrześcijańska wyraźnie kontrastuje z pogańską. W mitologiach i "eschatologiach" pogańskich, których wyrazicielem był starosta weselny, złoty wiek pomyślności już minął, a świat jest skazany na dogorywanie w coraz większym niedostatku i beznadziei. Niesamowitość wiary w Jezusa Chrystusa polega na tym, że oczekuje ona, obiecuje i przygotowuje lepszą przyszłość przez przemianę, której może dokonać jedynie prawdziwy bo zmartwychwstały Oblubieniec. A Kościół - w tym każdy z nas - my czynić wszystko, cokolwiek On powie.
I przemówił Pan do Mojżesza:
Mów do całego zboru synów izraelskich i powiedz im: Świętymi bądźcie, bom Ja jest święty, Pan, Bóg wasz.
Niechaj każdy czci swoją matkę i swego ojca. Przestrzegajcie też moich sabatów; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
Nie zwracajcie się do bałwanów i nie sporządzajcie sobie bogów odlewanych z metalu. Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
A gdy składać będziecie Panu ofiarę pojednania, ofiarujcie ją tak, aby zyskać upodobanie.
Będzie ona spożywana w dniu waszej ofiary i nazajutrz, a co pozostanie do trzeciego dnia, będzie spalone w ogniu.
Jeżeliby spożywano ją trzeciego dnia, będzie nieczysta, nie zyska upodobania.
Ten, kto ją spożyje, stanie się winny, gdyż zbezcześcił świętość Pana, i wytracony będzie ze swego ludu.
A gdy będziecie żąć zboże w waszej ziemi, nie będziesz żął do samego skraju swego pola i nie będziesz zbierał pokłosia po swoim żniwie.
Także swojej winnicy nie obieraj doszczętnie i nie zbieraj winogron pozostałych po winobraniu. Pozostaw je dla ubogiego i dla obcego przybysza. Ja, Pan, jestem Bogiem twoim.
Nie będziecie kradli i nie będziecie się zapierali i nie będziecie okłamywali jeden drugiego.
Nie będziecie fałszywie przysięgali na moje imię i nie będziesz znieważał imienia Boga swojego; Jam jest Pan.
Nie będziesz uciskał swego bliźniego i nie będziesz go obdzierał. Nie będziesz zatrzymywał u siebie przez noc do rana zapłaty najemnika.
Nie będziesz złorzeczył głuchemu, a przed ślepym nie będziesz kładł przeszkody, ale będziesz się bał Boga swojego; Jam jest Pan.
Nie będziecie czynić krzywdy w sądzie; nie będziesz dawał pierwszeństwa biedakowi, ale też nie będziesz miał względów dla bogatego. Sprawiedliwie sądzić będziesz bliźniego swego.
Nie będziesz szerzył oszczerstw wśród ludu swojego i nie będziesz nastawał na życie swego bliźniego; Jam jest Pan.
Nie będziesz chował w sercu swoim nienawiści do brata swego. Będziesz gorliwie upominał bliźniego swego, abyś nie ponosił za niego grzechu.
Nie będziesz się mścił i nie będziesz chował urazy do synów twego ludu, lecz będziesz miłował bliźniego swego jak siebie samego. Jam jest Pan!
Będziecie przestrzegać ustaw moich. Nie będziesz twego bydła parzył z odrębnym gatunkiem. Twego pola nie będziesz obsiewał dwojakim gatunkiem ziarna i nie wdziewaj na siebie szaty zrobionej z dwóch rodzajów przędzy.
Jeżeli mężczyzna będzie obcował cieleśnie z kobietą, a ona jest niewolnicą przeznaczoną dla innego męża, lecz jeszcze nie wykupioną z niewoli lub jeszcze nie obdarzoną wolnością, należy go ukarać, lecz nie będą ukarani śmiercią, gdyż ona nie została wyzwolona.
Przyprowadzi więc jako swoją ofiarę pokutną dla Pana do wejścia do Namiotu Zgromadzenia barana ofiary pokutnej.
Kapłan dokona za niego przebłagania przez barana ofiary pokutnej przed Panem za jego grzech, który popełnił, i będzie mu odpuszczony grzech, który popełnił.
A gdy wejdziecie do ziemi i zasadzicie różnorodne drzewa owocowe, pozostawcie pędy ich nieobrzynane wraz z ich owocem przez trzy lata. Miejcie je za nie nadające się do obrzynania, owocu ich jeść nie będziecie.
W czwartym roku wszystek ich owoc będzie poświęcony na uroczystości pochwalne dla Pana.
Dopiero w piątym roku jeść możecie ich owoc, i tak przysporzy On wam jego urodzaju; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
Nie będziecie jedli niczego z krwią; nie będziecie wróżyć ani czarować.
Nie będziecie strzygli włosów dookoła waszej głowy, ani nie podcinaj końca twojej brody.
Nie będziecie na znak żałoby po zmarłym czynić nacięć na ciele swoim ani nakłuwać napisów na skórze swojej; Jam jest Pan.
Nie będziesz hańbił twojej córki, nakłaniając ją do nierządu, aby kraj nie stał się nierządny i pełny rozpusty.
Będziecie przestrzegać moich sabatów i będziecie moją świątynię zbożnie czcić; Jam jest Pan.
Nie będziecie się zwracać do wywoływaczy duchów ani do wróżbitów. Nie wypytujcie ich, bo staniecie się przez nich nieczystymi; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
Przed siwą głową wstaniesz i będziesz szanował osobę starca; tak okażesz swoją bojaźń Bożą; Jam jest Pan.
Jeżeli w waszej ziemi zamieszka z tobą obcy przybysz, nie będziesz go gnębił.
Obcy przybysz, który mieszka z wami, niech będzie jako tubylec wpośród was samych; będziesz go miłował jak siebie samego, gdyż i wy byliście obcymi przybyszami w ziemi egipskiej; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym.
Nie czyńcie nikomu krzywdy w sądzie ani co się tyczy miary, ani wagi, ani objętości.
Będziecie mieli wagi rzetelne, odważniki rzetelne, efę rzetelną, hin rzetelny; Ja, Pan, jestem Bogiem waszym, który was wyprowadziłem z ziemi egipskiej.
Będziecie więc przestrzegać wszystkich moich ustaw i wszystkich moich praw, i będziecie je wykonywać; Ja jestem Pan.