Nie milknie dyskusja w sprawie rodziny Ulmów (pisałem w temacie już kilkakrotnie: tutaj, tutaj, tutaj, tutaj, tutaj). Ostatnio znany polityk, były marszałek sejmu z ramienia PiS, Marek Jurek zaatakował posła Grzegorza Brauna, konkretnie tegoż wypowiedź z mównicy sejmowej uzasadniającą votum separatum od decyzji uchwały o ogłoszeniu roku Ulmów (tutaj).
M. Jurek dopuszcza się niestety szeregu manipulacyj, tudzież oddziaływania na emocje, bez jakichkolwiek podstaw czy to w uniwersalnej etyce, czy nawet w katolickiej teologii moralnej.
Główne jego zdanie brzmi:
"Zdaniem posła Brauna obowiązkiem Wiktorii i Józefa Ulmów było więc w czasie wojny odmawiać schronienia Żydom, a może nawet innych ryzykowanych form materialnej pomocy."
Po pierwsze, G. Braun nic takiego nie powiedział. Czym innym jest powiedzenie, że pierwszorzędnym obowiązkiem rodziców jest ochrona życia swoich dzieci, a czym innym, że obowiązkiem jest odmówić schronienia obcym. Owszem, w tym wypadku obowiązek ochrony życia swoich dzieci wymagał odmówienia udzielenia schronienia żydom. Jednak to nie odmowa schronienia jest przedmiotem obowiązku, lecz ochrona własnych dzieci. Odmowa schronienia wynika z pierwszorzędnego obowiązku, a nie jest sama w sobie obowiązkiem moralnym.
Następnie M. Jurek przytacza film "Milczenie", który dotyczy historii pewnego misjonarza jezuity w Japonii w XVII w., który popełnia apostazję dla ratowania życia chrześcijan. Ciągnąc swoją myśl dalej, wskazuje na żołnierzy polskiego podziemia w okresie walki z okupantem niemieckim, którzy narażali życie swoje i swoich rodzin. Zawartą w tych porównaniach swoją zdumiewającą "logikę" uzasadnia tym, że "założeniem Polaków ratujących Żydów (ten zbiór zazębia się przecież z tym drugim, zbrojnie podziemnym) też nie było narażanie bliskich, ale dzielenie się życiem z tymi, dla których pomoc stawała się warunkiem przeżycia". No cóż, to jest piękne, wręcz poetyckie ujęcie. Problem w tym, że popełnia zasadnicze pomieszanie i przekłamanie. Równie dobrze, a właściwie słuszniej należy powiedzieć, że tutaj żydzi podzielili się swoją śmiercią, a Ulmowie przyjęli to podzielenie się dla siebie i dla swoich dzieci, do czego nie mieli moralnego prawa.
Otóż Ulmowie nie stali przed alternatywą: albo życie swoje i bliskich, albo wyznawanie wiary. Wręcz przeciwnie. Ochrona życia swoich dzieci była ich świętym obowiązkiem wynikającym z prawa naturalnego i z rodzicielstwa na mocy sakramentu małżeństwa. Na jakiej podstawie M. Jurek twierdzi, jakoby wiara katolicka wymagała udzielenia schronienia żydom kosztem życia swojego i swoich dzieci, pozostaje zagadką. Z całą pewnością takiej podstawy nie ma ani w żadnym orzeczeniu Magisterium Kościoła, ani w całej katolickiej teologii moralnej.
Podobnie jest z chwytem w postaci przywołania przykładu żołnierzy podziemia, którzy w narracji romantyczno-sanacyjnej wystylizowani zostali niemal na świętych czy przynajmniej męczenników. Także w ich sprawie ani Magisterium Kościoła, ani katolicka teologia moralna nie daje żadnych podstaw do pozytywnej oceny walki niezgodnej z katolicką doktryną tzw. wojny sprawiedliwej. Oczywiście, walka z niemieckim okupantem z całą pewnością zasadniczo była wojną sprawiedliwą o tyle, o ile jej celem była walka o niepodległe państwo. Jednak cel nie jest - według katolickiej teologii moralnej - jedynym warunkiem wojny sprawiedliwej. Istotnym warunkiem jest także adekwatność zastosowanych środków. Skrajnym przykładem jest tzw. powstanie warszawskie, które należałoby nazwać rzezią warszawską, zresztą urządzoną na zamówienie dowódców Armii Krajowej. Otóż z całą pewnością nie spełniało ono kryteriów wojny sprawiedliwej, a to z tego powodu, że jego przewidywalnym skutkiem nie było wywalczenie niepodległego państwa, lecz jedynie śmierć rzeszy Polaków, zwłaszcza młodych, co na dziesięciolecia osłabiło naród i przyczyniło się do zapaści kulturowo-cywilizacyjnej, która miała miejsce w erze komunizmu. To samo należy powiedzieć o każdej innej tego typu walce z okupantem, także o tzw. żołnierzach wyklętych. Bowiem istotnym warunkiem sprawiedliwości walki jest adekwatność do celu, czyli zastosowanie środków, które prowadzą do celu, jakim jest niepodległość państwowa. Innymi słowy: nie wystarczy zginąć w walce o niepodległość. Moralna ocena danej walki zależy od dostosowania środków. Mówi o tym także sam Pan Jezus (Łk 14,31-32). Jeśli nie ma wystarczających środków militarnych do pokonania wroga, wówczas walka zbrojna z nim jest sprzeczna z warunkami wojny sprawiedliwej i niemoralna, a wobec tego walkę należy prowadzić innymi środkami niż militarne (skoro ich nie ma, przynajmniej w adekwatnej ilości), czyli kulturowo, duchowo, cywilizacyjnie.
M. Jurek miesza zupełnie, gdy retorycznie pyta, dlaczego G. Braun "nie piętnuje – w imię nienarażania rodziny – obowiązków wobec wiary czy Ojczyzny?". Tutaj znów błędnie zakłada, po pierwsze jakoby istniała sprzeczność między obowiązkiem wobec rodziny, a wobec wiary i Ojczyzny, a po drugie jakoby udzielenie schronienia żydom było obowiązkiem wynikającym z wiary. Obydwa założenia są fałszywe. Były marszałek sejmu, uważający się zresztą za katolika, widocznie nie rozumie katolickiej nauki społecznej, której główną zasadą jest subsydiarność. Oznacza ona, że prawa i obowiązki wobec państwa i narodu zaczynają się i kończą tam, gdzie jest dobro podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina. Innymi słowy: celem, sensem i racją bytu obowiązku wobec narodu i ojczyzny jest dobro rodziny. Jeśli coś godzi w rodzinę, to godzi także w naród i państwo. Przykładem są rozwody, rozwiązłość, związki jednopłciowe itp. Na przykładzie wojennym: jeśli przewidywalnym skutkiem walki partyzanckiej była śmierć ojca rodziny (czy młodzieńca będącego potencjalnym ojcem rodziny polskiej) bez jakiejkolwiek wymiernej korzyści dla rodziny, narodu i państwa, to była to walka niemoralna z katolickiego punktu widzenia, nawet jeśli od dziesięcioleci, może nawet stuleci wpajany jest nam kult tego typu zachowań jako rzekomo bohaterskich i patriotycznych.
Zaś w kwestii postawy Ulmów regularnie zapomina się, że wynikająca z wiary etyka katolicka nie polega na uczuciach, lecz na cnotach. Pierwszą cnotą kardynalną jest sprawiedliwość, a ona wymaga przestrzegania porządku powinności. Nawet jeśli Ulmowie w swojej decyzji byli powodowani szlachetnym współczuciem dla żydów, to jednak nie mieli moralnego prawa działać wbrew rodzicielskiemu obowiązkowi wobec własnych dzieci.
Dowodem jest chociażby fragment jednego z klasycznych podręczników teologii moralnej, słynnego dominikanina (D. Prümmer, Manuale Theologiae Moralis, t. I):
Jak widać, św. Tomasz oraz praktycznie wszyscy teologowie katoliccy jednoznacznie uczą, że w sytuacji zagrożenia życia członkowie rodziny - jak rodzice, mąż, żona i dzieci - mają pierwszeństwo przed innymi bliźnimi. Swój bełkotliwy wywód M. Jurek oczywiście doprowadza do zarzutu antysemityzmu, co już zupełnie demaskuje poziom intelektualny tego textu. Nie chcę pełnić roli adwokata G. Brauna, tutaj on sam powinien się bronić, jeśli uzna za stosowne. Radzę natomiast panu M. Jurkowi, by się najpierw douczył, zanim się wypowie w kwestiach, o których właściwie powinien mieć choćby ogólne pojęcie, czego tutaj niestety nie wykazuje. A już zupełnie niemoralne jest łajanie kijem antysemityzmu z pozycji własnej ignorancji.