Skandaliczny zachwyt kapłana. Miejmy nadzieję, że bezmyślny.
W uproszczeniu załóżmy, że wspinaczka wysokogórska jest rodzajem sportu extremalnego. Istotnym kryterium moralnym są tutaj:
- motywacja, oraz
- stosunek do innych dóbr, zwłaszcza dla relacji z bliźnimi oraz życia zarówno własnego jak też bliźnich.
Motywacją sportów extremalnych jest zasadniczo odniesienie sukcesu, czyli uczynienie czegoś, czego mogą dokonać tylko niektórzy, może nawet nieliczni, czy wręcz wyczyn, którego nikt dotąd nie dokonał. Chodzi więc o wywyższenie siebie, czy przynajmniej własnych sił i zdolności. Daje to uczucie satysfakcji, wzmacnia poczucie własnej wartości i górowania nad innymi. Że jest to już nawet pod względem psychologicznym - nie tylko duchowym - niebezpieczne, nie trzeba wyjaśniać.
Drugim i to powiązanym motywem jest doświadczenie takiego sukcesu: aplauzu publiczności, jej podziwu, sławy, szacunku itp.
Trzecim motywem są mniej czy bardziej wymierne korzyści: zarobienie fortuny, czy przynajmniej przeżycie estetyczne, jak spojrzenie na krajobraz bezpośrednie z perspektywy niemożliwej dla innych czy dla większości ludzi.
Oczywiście, jak każdy sukces, ceną jest tutaj zarówno wysiłek, żmudne przygotowania, także wiele wyrzeczeń, w myśl starołacińskiego powiedzenia per aspera ad astra. Tak więc można tutaj dostrzec pewne cechy ascezy. Jednak istotny jest cel, to znaczy dobro, dla którego poświęca się inne dobra, siły i środki. Jednak pod względem moralnym decydująca jest hierarchia dóbr. Poczucie własnej wartości, przeżycie estetyczne itp. są czymś dobrym, jeśli nie stoją w sprzeczności z dobrami wyższymi. W przypadku sportów extremalnych sprzeczność jest wręcz ewidentna.
Narażanie własnego życia i tym samym skazanie rodziny, bliskich i ogólnie społeczności na wysokie prawdopodobieństwo na ból i realne koszty jest postępowaniem nie tylko nierozsądnym, niedojrzałym i nieodpowiedzialnym, lecz także niemoralnym.
Życie jest nam dane dla chwały Bożej, służenia Bogu i bliźnim. Dla tego celu należy zaangażować swoje siły, zdolności i środki. Takie zaangażowanie daje poczucie piękna moralnego, które obiektywne i w porządku dóbr jest wyższe niż subiektywne przeżycie emocjonalno-estetyczne. Dlatego podziw dla wyczynów extremalnych świadczy o braku stosowania podstawowych zasad moralnych i jest demoralizujący.
Zostaje to potwierdzone w reakcjach na krytykę:
Jeśli dla kogoś "szczęście" polega na wypróbowaniu własnych sił i udowodnieniu sobie i innym, że się więcej potrafi niż oni, to jest to przynajmniej infantylne, niezależnie od wieku.
A to już są Himalaje głupawej obłudy:
No cóż. Poziom intelektualny i osobowościowy widocznie odpowiada poziomowi moralnemu...
Notabene: ów kapłan posługuje obecnie w parafii, gdzie rezyduje x. Michał Heller (więcej tutaj). Czyli przebywa w dobranym towarzystwie...
A czy wejście na rysy też jest sportem ekstremalnym?
OdpowiedzUsuńJeśli jest ryzyko dla życia i zdrowia, to tak.
UsuńJak ocenić czy jest ryzyko dla zdrowia ? Czy tu chodzi o wysokie prawdopodobieństwo narażenia życia ;które chyba na rysach nie występuje ?
UsuńZapytaj taterników.. Czy możesz się potknąć lub poślizgnąć i zlecieć w przepaść 20-metrową? Czy nie wpakujesz się w lawinę? Lub czy nie będziesz chodził po górach w czasie burzy? Nigdy na Rysach nie byłem, więc nie wiem.
UsuńAle byłem w innych górach na wysokości ok. 2000 m n.p.m., w tym w La Salette- miejscu objawienia Matki Bożej (1800 m n.p.m.), jednak nie pieszo, ale samochodem. Czy było to niebezpieczne? Generalnie nie. Jednak nie wspinałem się nigdzie, ale korzystałem z asfaltowych dróg i transportu samochodowego.
Czy jednak nie mogło się przytrafić coś złego? Owszem, mogło. Na przykład grupa polskich pielgrzymów wracająca z La Salette autokarem [btw. kierowca za namową instruktora wycieczki złamał zakaz wjazdu dla autokarów] i zjechał bardzo stromo, po czym nie był w stanie skręcić o 90 st. w prawo, tak jak prowadziła droga. W skutek czego połowa pielgrzymów zginęła w tej katastrofie. Miało to miejsce w miejscowości Vizille, k. Grenoble.
To jest w pewnym stopniu indywidualne kryterium, w zależności od sprawności danej osoby. Ale istotny jest cel wchodzenia na Rysy. Jeśli ktoś wchodzi tylko dla przyjemności, czyli bez konieczności, a warunki pogodowe stanowią o niebezpieczeństwie, to grzeszy, nawet jeśli jest sprawny fizycznie. Tym bardziej, ktoś mało sprawny. Pewna konieczność może mieć miejsce wtedy, gdy celem jest badanie naukowe konieczne dla zdobycia danych dla ważnego pożytku ogólnego (co raczej jest mało prawdopodobne).
UsuńA jeśli ktoś idzie dla przyjemnosci a warunki pogodowe nie stanowią o niebezpieczeństwie a jest sprawny to wchodzenie na rysy wtedy jest dozwolone ?
Usuń"Jeśli ktoś wchodzi tylko dla przyjemności, czyli bez konieczności, a warunki pogodowe stanowią o niebezpieczeństwie, to grzeszy, nawet jeśli jest sprawny fizycznie. "
Pewne ryzyko zawsze jest, np. burze w lecie. Jest też kwestia pożytkowania czasu oraz popierania sportu extremalnego przez udział w nim. Jest wiele czynników, które wchodzą w skład oceny moralnej. Istotne jest, by myśleć nie tylko infantylnie o swojej przyjemności.
UsuńGdy się sprawdzi pogodę i będzie bez burz,etc no chyba nie ma wtedy niebezpieczenstwa. Czy wtedy jest dozwolone?
UsuńA czy chodzenie po górach po innych szczytach jest niemoralne?
"Pewne ryzyko zawsze jest, np. burze w lecie."
Zależy nie tylko od pogody, lecz także od indywidualnej sprawności. A przede wszystkim od motywu: dążenie do doznania adrenalinowo-estetycznego oderwanego od innych dóbr, zwłaszcza wyższych, świadczy o osobowości infantylno-egocentrycznej.
UsuńJeśli jest ryzyko dla życia i zdrowia, to tak.
OdpowiedzUsuńAle proszę Księdza czy spacer po ruchliwym mieście w którym statystycznie jest większe ryzyko potrącenia choćby na pasach nie jest zagrożeniem życia i zdrowia niż na przykład spacer po wsi lub małym miasteczku? Jak to rozgraniczyć bo chodząc powiedzmy po Bieszczadach i niskich górach można się potknąć na kamieniu i skręcić kark. Tak samo w drodze na szczyt w Tatrach chwila nieuwagi może do wypadku czy śmierci doprowadzić.
UsuńTak się zastanawiam bo chyba mało kto planuje iść w góry narażając życie.
Chyba że ktoś planuje targnąć się na swoje życie albo podchodzi do tematu wyjścia w góry lekceważąco i bez przygotowania.
Himalaje i inne tysięczniki to góry w których panują warunki zagrażające życiu. Nie da się tam tak po prostu pospacerować bez odpowiedniego sprzętu. Wiadomo Tatry też są takimi górami, ale warunki są bardziej sprzyjające i nie są to tygodnie wypraw. Już sam nie wiem.
Poruszanie się w mieście jest konieczne. Chyba że ktoś umyślnie przechodzi przez jezdnię przy czerwonym świetle. Jeśli ktoś uprawia sport polegający na takich przechodzeniu, to również grzeszy.
UsuńIstotne jest:
- własnowolność
- brak konieczności (dla wyższego dobra)
- unikalność zagrożenia dla życia i zdrowia.
Tak więc w pewnych stopniu pojęcie sportu extremalnego zależy od indywidualnych czynników. Dla sportowego pływaka przepłynięcie 1000 m przez jezioro nie jest extremalne, natomiast gdy by próbował tego ktoś, kto nie umie pływać, to byłby samobójcą.
Fani sportów extremalnych zwykle myślą jedynie o sukcesie indywidualnym, zupełnie pomijając obowiązki wobec Boga, siebie, rodziny i społeczności. To jest mentalność infantylno-indywidualistyczno-pogańska.
Bóg zapłać za odpowiedź.
UsuńWe wcześniejszych odpowiedziach Księdza do innych komentarzy pojawiły się dodatkowe informacje, które są dla mnie pomocne w pełnym zrozumieniu tego zagadnienia. Proszę mi wybaczyć, że tak dopytuję, ale chciałbym to zrozumieć, aby mieć pewność.
Definicja sportów extremalnych podaje: w potocznym rozumieniu sporty, których uprawianie wiąże się z większym ryzykiem niż w innych dyscyplinach.
Zazwyczaj wymagają ponadprzeciętnych zdolności fizycznych lub psychicznych oraz odpowiedniego przygotowania. Według definicji Słownika Języka Polskiego są to sporty uprawiane w trudnych warunkach.
(https://pl.wikipedia.org/wiki/Sporty_ekstremalne).
Dalej wymieniane są sporty, które są określane tym mianem, należy do nich też wspinaczka górska.
Jeśli osoba jest pasjonatem gór, ale w sensie pieszej wędrówki (szlaki górskie), w ramach wypoczynku i dbania o sprawność fizyczną, nie wspinaczki, gdzie potrzebuję całą masę sprzętu wspinaczkowego (lina, uprząż, karabinek itp.), bez udziału w ekspedycjach, czy wykonywania tego jako zawodu, że poświęcam temu czas, rodzinę i środki finansowe, jest pogoń za zaszczytami i pragnienie adrenaliny.
Ale celem jest podziw piękna stworzenia i tym samym oddanie chwały Bogu. W górach jest ta możliwość pobycia sam na sam, modlitwy i rozmowy z Bogiem. Czasem nawet milczenia, aby w tym co mnie otacza dostrzec Jego obecność.
Zdarza się, że zdobycie jakiegoś szczytu przynosi człowiekowi radość i satysfakcję, ale nie jest to główny cel i motywacja do pieszych wędrówek.
Chciałbym zapytać o te właśnie kwestię tzn., zwykłych pieszych wędrówek po górach, które w moim rozumieniu nie są sportem ekstremalnym.
"Zdarzyło się, że Jezus wyszedł na górę, aby się modlić, i całą noc spędził na modlitwie do Boga." Łk 6, 12 - oraz
"Po sześciu dniach Jezus wziął z sobą Piotra, Jakuba i Jana i zaprowadził ich samych osobno na górę wysoką. Tam przemienił się wobec nich"
Osobiście patrzę na góry przez ten właśnie pryzmat, modlitwy, odosobnienia i czasu spędzonego tylko z Bogiem. Góry mają w sobie coś nieogarnionego i przerażającego, bo człowiek staję się niczym wobec ogromu, który go otacza.
Przyznam szczerze, że mnie ten wpis Księdza przestraszył, albo ja coś źle pojmuję.
Można cegłą i w drewnianym kościele oberwać. Owszem należy uważać
Usuń"Anonimowy20 lutego 2021 15:50"
UsuńZwykła wędrówka po szlaku w normalnych warunkach nie jest sportem extremalnym.
Ani góry w Galilei, ani Góra Przemienienia nie wymagają extremalnej wspinaczki. Owszem, Pan Bóg po to stworzył góry, by służyły nam w odpowiedni sposób. Tym sposobem na pewno nie jest narażanie życia i zdrowia bez konieczności.
"Ale celem jest podziw piękna stworzenia i tym samym oddanie chwały Bogu." - To dość naiwna i właściwie fałszywa teza w tym kontekście. Doskonałym oddawaniem chwały Bogu jest kult katolicki czyli liturgia Kościoła, oczywiście z zachowaniem reguł także co do miejsca celebracji. Chodzenie po górach z ryzykowaniem życia i zdrowia jest nie tylko zbędne pod względem religijnym, lecz wprost przeciwne religii. Dlatego właśnie wspinają się zasadniczo ateiści, agnostycy, niepraktykujący sakramentalnie katolicy itp.
"Michał 20 lutego 2021 19:54"
UsuńCzy uważa Pan, że tysiące ofiar wspinaczek wysokogórskich nie uważało?
Bóg zapłać za odpowiedź.
UsuńMoże źle się wyraziłem odnośnie oddawania chwały Bogu. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, żeby tego typu prywatna modlitwa zastępowała lub przewyższała liturgię Kościoła czyli Ofiarę Mszy Świętej (zwłaszcza z zachowaniem reguł czyli np miejsca celebracji - a takich Mszy Świętych w górach czy gdzieś poza kościołem nie uznaję za coś dobrego).
Mocno Ksiądz uderzył we mnie taką opinią. Dostrzeganie obecności Boga w codzienności to chyba coś dobrego. W górach czy nad morzem czy w jakimkolwiek miejscu, które ma swój urok i piękno, które kieruje nasz myśli ku Bogu. Daleki jestem od twierdzenia, że jest to jakaś doskonała forma oddawania chwały Bogu.
Pan Jezus wchodził na górę, aby się modlić, nawet całą noc. To też można powiedzieć było ryzykowne, ze względu na porę i miejsce.
Chodzę po górach wg wyznaczonych szlaków oceniając wszelkie możliwe zmienne wpływające na bezpieczeństwo (nie wspinam się i nie uprawiam tego jako sportu extremalnego) Taki wysiłek jest z korzyścią nie tyle dla ducha co dla ciała. Ludzie którzy mieszkają na terenach np. alpejskich są bardziej narażeni na utratę życia. Wyjazd w góry wpływa korzystnie na zdrowie ze względu na klimat czy jakość powietrza. To samo można powiedzieć o wyjeździe nad morze i zażywaniu kąpieli która nawet przy brzegu może doprowadzić do śmierci.
Chyba trzeba rozgraniczyć, że mówimy cały czas o normalnym chodzeniu a nie o uprawianiu sportu extremalnego. Zwykły wypad w góry czy nad morze bez narażania życia czy zdrowia.
ad "Anonimowy21 lutego 2021 10:40"
UsuńWspinaczka, zwłaszcza wysokogórska nie jest codziennością, lecz szukaniem adrenaliny i zwykle ucieczką przed codziennością.
Jeszcze raz, po raz ostatni: góry w Palestynie nie mają nic wspólnego z niebezpieczną wspinaczką wysokogórską.
Drogi księże wypadki są różne. Różne są góry - jedna góra jest w miarę prosta technicznie np Mount Kilimandżaro czy Ararat, inne już wymagają umiejętności
UsuńKtoś tu twierdził, że góry nie są różne?
UsuńBardzo potrzebne wyjaśnienie, zwłaszcza w obecnym czasie gdzie ciągle przewija się temat K2 i zdobywania najwyższych szczytów świata w porze zimowej, bez tlenu itp. Granica jest ciągle przesuwana w stronę większego zagrożenia życia.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji Księdza wpisu przypomniało mi się dosyć pamiętne wydarzenie, a mianowicie 16 października 1978 r., o godz. 13.45 na szczycie Mount Everestu, stanęła polska himalaistka Wanda Rutkiewicz. Trochę później, bo mniej więcej o 17.15, kardynałowie wybrali na papieża polskiego kardynała Karola Wojtyłę. Po ok. 8 miesiącach doszło do spotkania podczas którego jak relacjonuje alpinistka Jan Paweł II miał powiedzieć: "Dobry Bóg tak chciał, że tego samego dnia weszliśmy tak wysoko. Oboje po raz pierwszy z Polski”
Wszyscy wiemy o pasji Papieża Polaka do gór i dlatego mam pytanie jak patrzeć na te sytuacje z perspektywy tego co Ksiądz napisał.
Czy osoba samotna, a taką wtedy była Wanda Rutkiewicz jest w jakby innej sytuacji, nieco lepszej, ze względu na brak rodziny aby taki sport extremalny uprawiać?
Jasnym jest że są rodzice i zapewnienie im opieki oraz nie narażanie ich na niepotrzebny stres jest w tym aspekcie równie istotne.
Na koniec wypowiedź Papieża z 2 pielgrzymki zestawiona z wypowiedzią Wandy Rutkiewicz:
"Każdy z Was, młodzi Przyjaciele, znajduje też w życiu jakieś swoje Westerplatte, jakiś wymiar zadań, które trzeba podjąć i wypełnić, jakąś słuszną sprawę, o którą nie można nie walczyć, jakiś obowiązek, powinność, od której nie można się uchylić, nie można zdezerterować. Wreszcie, jakiś porządek prawd i wartości, które trzeba utrzymać i obronić, tak jak to Westerplatte"
„Każdy ma przecież do pokonania swój Everest. Mój sukces był dowodem na to, że każdemu może się udać to, co sobie postanowi”.
„Życzę wszystkim, którzy mnie słuchają, żeby osiągali swoje Mount Everesty”.
Czymś zupełnie innym jest obrona Westerplatte i wchodzenie na Mount Everest. Wypowiedź JP II o wejściu wysoko jest właściwie skandaliczna, gdyż po pierwsze oznacza, że wejście na tron papieski było zasługą jego wysiłku, a po drugie gloryfikuje sport extremalny, który jest sam w sobie niemoralny. Nie jest istotne, że pani Rutkowska nie była zamężna. Jeśli poświęciła życie rodzinne dla swojej "pasji", to jej całe życie było skrzywione i błędne. Życie rodzinne wolno poświęcić tylko dla dobra wyższego, jak służba Bogu i ludziom w stanie duchownym czy zakonnym. Uhonorowanie jej przez JP II jest jednym z wielu popełnionych przez niego skandali świadczących o braku myślenia według zasad Kościoła.
UsuńWobec tego, jak ocenić działalność taternicką x. Walentego Gadowskiego, autora Apologetycznego katechizmu katolickiego, który jako pierwszy wytyczył szlak na Orlą Perć i jako pierwszy wszedł na Małą Buczynową Turnię, Wielką Buczynową Turnię oraz Kozie Czuby?
UsuńJeśli ryzykował życiem i zdrowiem, to grzeszył.
UsuńA nie zależy to od stopnia ryzyka,czy było wielkie czy niewielkie?
UsuńCzyli zdobywanie wniżej wymienionych szczytów jest dla przeciętnej osoby sportem ekstremalmym ?"... Orlą Perć i jako pierwszy wszedł na Małą Buczynową Turnię, Wielką Buczynową Turnię oraz Kozie Czuby"
UsuńJak już wskazałem: zależy od motywów, indywidualnej sprawności, warunków itp. Konkretne przypadki należy omawiać ze spowiednikiem czy duszpasterzem. Pewne jest, że ryzykowanie życiem i zdrowiem bez wyższej potrzeby - wyższej nie dla własnego doznania estetycznego czy zmysłowego (adrenalina), lecz dla dobra wyższego - jest grzechem.
UsuńPoruszenie tematu uznałem za konieczne, gdyż bezmyślność i zaczadzenie fałszywymi wzorami jest bardzo rozpowszechnione.
UsuńCzy zachwycanie się pięknem np. lasu (albo szczytów gór przez kamerę na dronie) ma jakiś związek ze sferą duchową człowieka?
UsuńA jak to ocenić bo zawsze jest pewne ryzyko nawet na zwykłym spacerze? Czyli nie można chodzić po górach?
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś na spacerze umyślnie idzie przez jezdnię przy czerwonym świetle, to sprawa jest podobna. Ale normalny spacer należy do życia codziennego i jest zwykle nawet konieczny dla zdrowia.
UsuńW punkt! Ze swojej strony chciałbym dodać jeszcze jeden(mniej lub bardziej uświadomiony) aspekt: stawianie się w pewnych sytuacjach związanych ze sportami ekstremalnymi jest tak naprawdę poszukiwaniem/dążeniem do popełnienia samobójstwa w wyrafinowany sposób... o ile dobrze kojarzę, to żona ostatniej polskiej ofiary wspinaczki zimą na K2 czy inny Everest mówiła w wywiadzie, żeby nie osadzać jej męża, że ona była gotowa/świadoma tego, że kiedyś może nie wrócić.
OdpowiedzUsuńWystarczyło by żeby Mount Everest był ok 500 wyższy to by nikt by nie mógł zdobyć
UsuńPoniekąd oblatywacze pierwszych samolotów - pionierzy lotnictwa ryzykowali. Pytanie czy to ryzyko było konieczne?
UsuńZależy, czy nie można było najpierw dokonać odpowiednich obliczeń, zanim się usiadło za sterem żeby polecieć.
UsuńObecnie ułatwiają komputery obliczenia
UsuńA co z kosmonautami którzy np polecieli na Księżyc? Lot ryzykowny mogli na Srebrnym Globie zostać na zawsze jakby silnik modułu powrotnego się zepsuł. Nie bez przyczyny wysyła się sondy kosmiczne bezzałogowe
OdpowiedzUsuńTa sama zasada: czy ryzyko było konieczne i współmierne z dobrem ogółu, nie tylko dla własnego doznania sukcesu i estetycznego.
UsuńZresztą jest dość wątpliwe, czy wtedy rzeczywiście ktoś wylądował na Księżycu i stamtąd powrócił.
Należy pamiętać że wtedy była rywalizacja pomiędzy Rosjanami i Amerykanami - efekt to lądowanie ludzi na Księżycu
UsuńRaczej inscenizacja rzekomego lądowania na Księżycu...
UsuńLądowanie Luny, która ze skałami księżycowy powróciła na Ziemię - to też inscenizacja?
UsuńNie wiem. Ale można mieć poważne wątpliwości, czy komputer o wiele słabszy niż obecne smartfony mógł zapewnić bezpieczne lądowanie na Księżycu i bezpieczny powrót.
UsuńPo pierwsze, Sowieci byli przekonani o tym, że Amerykanie wylądowali, podobno nawet bezzałogowo to zweryfikowali. Gdyby Sowieci się dowiedzieli lub nawet podejrzewali o fałszywości lądowania, wykorzystaliby to przeciwko Amerykanom w Zimnej Wojnie.
UsuńPo drugie, z całym szacunkiem, ale proszę powiedzieć, na jakiej podstawie twierdzi Ksiądz o rzekomej fałszywości.
Niewątpliwie wyczyny turystów którzy wychodzili w góry w samej bieliźnie - nawet jak mieli zapakowane w plecaku ubranie. Wtedy jak ktoś wpada w hipotermię to nawet ubranie kurtki nie wiele pomaga. To jest ryzykowanie życia niewątpliwe.
OdpowiedzUsuńJestem w kropce po lekturze tego wpisu. Od dziecka co roku z rodzicami jeździłem w góry, zwykle w ramach turnusów 2-tygodniowych i w bardziej spacerowe pasma. I zawsze będę im wdzięczny, że mi to piękno gór pokazali (poza tym, że dali mi wychowanie katolickie). Dzięki temu oszczędzając na urlop i gdy już go się doczekuję nie spędzam go jak wielu moich znajomych, z piwem w ręce i leżeniem plackiem przed telewizorem. W którymś momencie zacząłem na góry spoglądać inaczej, już nie tylko jako odskocznię po roku pracy żeby choć na parę dni zmienić klimat i wypocząć chłonąc górskie powietrze i panoramy, ale właśnie zachwycając się nad Bożym dziełem, niezwykle inspirującym i mnie osobiście wyciszającym i uspokajającym, a teraz taki artykuł. W trakcie górskich urlopów nawet nocowanie układam zawsze na taki sposób by w trakcie dni świątecznych/niedziel nie być na szlakach tylko włączyć się w Najświętszą Ofiarę Mszy. Zawsze chodzę szlakami turystycznymi (nie jestem wspinaczem) aczkolwiek na niektórych bywają potrzebne kask czy uprząż, jednak wciąż jest to w ramach normalnych dróg dla turystów w ramach turystyki wysokogórskiej, a nie wspinaczy chodzących drogami niedostępnymi dla zwykłych turystów. Teraz wychodziłoby na to, że nawet w te kilka dni w roku upragnionego urlopu muszę sobie wybić z głowy wędrowanie górskimi szlakami i poznawanie ciekawych miejsc. Albo czegoś nie rozumiem (czego wcale nie wykluczam). Bo odnosząc się do kryterium prawdopodobieństwa utraty zdrowia czy życia to nie wiem czy mógłbym wyjść z domu gdziekolwiek indziej niż do pracy, o jakichkolwiek górach nawet nie wspominając.
OdpowiedzUsuńP.S. Bardzo dużo osób, jakie spotkałem/spotykam na szlakach to zdecydowanie nie są ateiści czy agnostycy. Oczywiście i takich pewnie nie brakuje, ale może to dotyczy typowych wspinaczy, a nie turystów widzących góry kilkanaście dni w roku. Nawet FSSPX organizuje dorocznie kolonie letnie w Tatrach Słowackich dla młodzieży. Wydaje mi się, że w artykule doszło do zbyt surowej generalizacji tematu gór wrzucając do jednego worka turystykę górską, rekreację dla normalnych turystów gdzie ryzyko wypadków czy śmierci istnieje tak jak w drodze do pracy gdy może mnie potrącić pijany wariat i nie wrócę już do domu, z ekstremalną wspinaczką gdzie istotnie ryzyko wypadków wzrasta i czyni się to dla jakichś poklasków. Od tego akurat sam także stronię.
Wędrówka nie jest wspinaczką. Proszę czytać z dobrą wolą i zrozumieniem.
UsuńCo może Ksiądz w takim razie powiedzieć o ratownikach TOPR/GOPR ?
UsuńW sensie powołania do służby innym. Wielokrotnie oglądając rozmowy z ratownikami prawie każdy określał to co robi jako powołanie czy służbę innym. Wiadomo wielu wskazywało, że to połączenie służby i pasji.
Dlaczego Ksiądz analizuje inne osoby i ich zachowanie? Proszę odnieść się w związku z tym do następującego fragmentu exhortacyi Papieża Franciszka: (...) This worldliness can be fuelled in two deeply interrelated ways. One is the attraction of gnosticism, a purely subjective faith whose only interest is a certain experience or a set of ideas and bits of information which are meant to console and enlighten, but which ultimately keep one imprisoned in his or her own thoughts and feelings. The other is the self-absorbed promethean neopelagianism of those who ultimately trust only in their own powers and feel superior to others because they observe certain rules or remain intransigently faithful to a particular Catholic style from the past. A supposed soundness of doctrine or discipline leads instead to a narcissistic and authoritarian elitism, whereby instead of evangelizing, one analyzes and classifies others, and instead of opening the door to grace, one exhausts his or her energies in inspecting and verifying. In neither case is one really concerned about Jesus Christ or others. These are manifestations of an anthropocentric immanentism. It is impossible to think that a genuine evangelizing thrust could emerge from these adulterated forms of Christianity.
OdpowiedzUsuńNie rozumiem związku.
UsuńNo tak, Ksiądz przecież ewangelizuje... Przepraszam o to podejrzenie.
UsuńCzy jest jakaś wypowiedź Kościoła na ten temat, badz w podręczniku czy jakiejś książce w imprimatur że wystawianie się na niewielkie bądź małe ryzyko dla zdrowia jest złem?
OdpowiedzUsuńA co z apostołami którzy łowili na jeziorze ryby kiedy pogoda stanowiła o niebezpieczenstwie (burza na jeziorze)?
OdpowiedzUsuńZ całą pewnością nie robili tego dla rozrywki.
Usuń"Nadużycie himalaistów nie polega na ograniczeniu swojej wolności, tylko na tym, że wykorzystują naiwnych i szukają rozgłosu dla zachowań krańcowo ryzykanckich. Himalaizm jest podobny do walki na pięści bez użycia rękawic, do bicia rekordów zanurzenia przy użyciu kamieni albo do wystrzeliwania na odległość z cyrkowej armaty"
OdpowiedzUsuń"Hazardziście też jest wszystko jedno, ile wygra, ile przegra. Liczy się sama ekscytacja podczas gry. Z himalaistami jest tak samo, ale to kompletnie nie ma sensu, to jak branie narkotyków, jak zawody w pluciu na odległość, siłowanie się na rękę, stanie na głowie albo na jednej nodze"
prof. Jacek Hołówka
A co Ksiądz powie na temat sportów walki takich jak boks, sztuk walki takich jak karate, kung-fu lub technik walki (samoobrony) takich jak krav maga? Lub na temat takich gier zespołowych jak rugby?
OdpowiedzUsuń