Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Kiedy koncelebra jest ważna?

 

Sprawa jest nieco złożona, ale ostatecznie prosta w świetle zasad teologii katolickiej. 

Po pierwsze, z opisu wynika, że doszło do poważnego nadużycia liturgicznego, czyli poważnego złamania obrzędu nawet Novus Ordo i to z premedytacją, niezależnie od intencji sprawcy. Wprawdzie w koncelebrze Novus Ordo przewidziane jest odczytywanie części tzw. modlitwy eucharystycznej przez koncelebransów po kolei, jednak nie wolno w żaden sposób zmieniać słów podanych w mszale, nie wolno niczego ani dodawać, ani ujmować. 

Po drugie, z charakteru popełnionej zmiany wynika, że jej przyczyną jest heretycki pogląd co do pojęcia Kościoła. Skoro koncelebrans czuje się "w łączności" ze schizmatykami i heretykami, to tym samym odrzuca katolickie pojęcie Kościoła. Według nauczania Kościoła - wyrażonego zresztą także w dokumentach Vaticanum II - przynależność do Kościoła Chrystusowego składa się z trzech czynników:

- jedność wiary

- jedność sakramentów

- jedność hierarchiczna (czyli zwierzchności kościelnej). 

Tych warunków - a obowiązują one nierozłącznie - nie spełniają ani tzw. prawosławni, ani tym bardziej anglikanie. Tzw. prawosławni odrzucają dogmaty wiary o czyśćcu i prymacie Piotrowym, oraz odrzucają zwierzchnictwo następców św. Piotra. Natomiast anglikanie nie tylko zaprzeczają prawdom wiary i odrzucają zwierzchnictwo następców św. Piotra, lecz nie mają ważnych sakramentalnie święceń i tym samym ważnych sakramentów oprócz Chrztu. 

Kto twierdzi inaczej, ten albo nie ma elementarnej wiedzy teologicznej, co jest mało prawdopodobne w przypadku duchownego po skończonych studiach choćby w kiepskim seminarium, albo jest heretykiem, negującym katolickie pojęcie Kościoła.

Teraz odnosząc się do samego pytania, mianowicie o ważność sakramentalną takiej celebracji, tzn. gdy przynajmniej jeden z koncelebransów jest ewidentnie heretykiem. 

Według zasad sakramentologii katolickiej do sakramentalnej ważności Konsekracji i tym samym całej Mszy św. wystarczy (oprócz wymogów co do materii i formy) intencja czynienia tego, co czyni Kościół. Oznacza to, że także celebrans będący heretykiem (oczywiście o ile jest ważnie wyświęcony) może ważnie konsekrować, o ile ma intencję czynienia tego, co czyni Kościół, niezależnie od swoich osobistych heretyckich poglądów. Tym samym także koncelebra, którą tutaj chodzi, była ważna sakramentalnie, o ile przynajmniej jeden z koncelebransów wypowiedział słowa Konsekracji z intencją czynienia tego, co czyni Kościół w sprawowaniu Mszy św. O tyle mogę uspokoić. 

To jednak nie usuwa problemu z koncelebrą, zwłaszcza gdy chodzi o masowe koncelebry z dziesiątkami, setkami czy nawet tysiącami koncelebransów, jak to ma miejsce na spędach typu Światowe Dni Młodzieży. Im więcej koncelebransów i to nieznanych co do wiary i pobożności, tym większe jest prawdopodobieństwo, że są wśród nich heretycy, a nawet apostaci modernistyczni. Wówczas prawowierny kapłan, choćby był osobiście szczerze pobożny, bierze udział i przyczynia się do świętokradztwa popełnianego wespół z nim przez heretyków czy apostatów, którzy koncelebrują w fałszywej, być może nawet świętokradzkiej intencji. Jest to sytuacja perfidna. Dlatego właśnie moderniści uporczywie i nachalnie nalegają na koncelebrowanie, zwłaszcza w odniesieniu do kapłanów porządnych i pobożnych. A ci ostatni w swej niby pobożnej dobrotliwości i uległości zwykle nie dostrzegają perfidii i się poddają, w duchu niby jedności hierarchicznej. 

Przy okazji należy przypomnieć, że prawo kościelne nadal zapewnia każdemu kapłanowi wolność wyboru celebracji indywidualnej, nawet jeśli jest faktyczny nacisk czy wręcz przymus do koncelebry, zwłaszcza na mniej czy bardziej licznych zgromadzeniach:


Niestety w praktyce ten kanon jest pomijany i lekceważony, czy to z ignorancji czy ze złej woli, czy z wygodnictwa. Tym niemniej należy o nim przypominać i nalegać na jego przestrzeganie. 


6 komentarzy:

  1. W tym wpisie: http://teologkatolicki.blogspot.com/2023/05/czy-istnieje-katolicki-ekumenizm.html
    mówił Ksiądz o stopniowalnym przynależeniu do wspólnoty, w którym jednym ze stopni jest nawet bycie nieochrzczonym. Prosiłbym o wprowadzenie jasności w pojęciach teologicznych. Wygląda na to, że pisząc o przynależności w danym wpisie i przynależeniu o wspólnoty w zalinkowanym wpisie mówi Ksiądz o innych pojęciach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. teologkatolicki12 sierpnia 2023 17:25

      Nie rozumiem pytania.

      Usuń

    2. Fragment z zalinkowanego wpisu:
      "Sprawa rozstrzyga się w pojęciu jedności Kościoła Chrystusowego i w pojęciu Kościoła w ogóle, czyli w rozumieniu wiary w jeden Kościół. Istnieją bowiem zasadnicze różnice i przeciwieństwa między katolickim a protestanckim pojęciem tej jedności.

      W ostatnich dziesięcioleciach rozpowszechniła się koncepcja usiłująca pogodzić te sprzeczności, mianowicie przez stopniowalność jedności, jakoby mogła być ona pełna i niepełna. Jest to osobny temat, który wymagałby dokładniejszej analizy. Wspomnę w tym miejscu jedynie, że problem polega na (zamyślnym czy powierzchownym) pomieszaniu i myleniu niestopniowalnej jedności (unitas Ecclesiæ) ze stopniowalnym przynależeniem do wspólnoty (communio) Kościoła (które to stopniowanie rozciąga się od utraty łaski uświęcającej przez grzech śmiertelny, poprzez kary kościelne jak interdykt i exkomunika, aż po apostazję i bycie w ogóle nieochrzczonym, które jest także stopniowalne jak np. w przypadku katechumenów z jednej, i wojujących ateistów z drugiej strony, przy czym u tych ostatnich oczywiście trudno jest w ogóle mówić o communio z Kościołem).

      Podczas gdy oczywiste jest, iż wspólnoty protestanckie są zarówno między sobą głęboko podzielone, jak też oddzielone w zasadniczych dziedzinach (wiara, sakramenty, ustrój) od Kościoła Chrystusowego, czyli katolickiego, ten ostatni zachowuje w sobie niezmiennie i nieutracalnie tę jedność (unitas), którą Jezus Chrystus raz na zawsze obdarzył swój Kościół. Innymi słowy: Kościół nie jest i nie może być nigdy podzielony, a jedynie poszczególni jego członkowie czy wspólnoty mogą utracić swój udział w tej unitas Ecclesiæ poprzez oddalenie się od communio wiary, sakramentów i hierarchicznej władzy (zachowując łączność we większym czy mniejszym stopniu)."
      Nie wygląda to na zgodne z użyciem słowa "przynależność" w dzisiejszym wpisie.

      Usuń
    3. teologkatolicki12 sierpnia 2023 20:51

      Nadal nie rozumiem trudności.

      Usuń
    4. W danym wpisie, słowo "przynależność" używa się w następujący sposób: "Według nauczania Kościoła - wyrażonego zresztą także w dokumentach Vaticanum II - przynależność do Kościoła Chrystusowego składa się z trzech czynników:

      - jedność wiary

      - jedność sakramentów

      - jedność hierarchiczna (czyli zwierzchności kościelnej). "
      Jak rozróżnić terminologicznie to, co nazwał Ksiądz przynależnością w tamtym wpisie, a to, co nazwał tak w dzisiejszym?

      Usuń
    5. teologkatolicki12 sierpnia 2023 21:14

      Nie trzeba terminologicznie. Jest przecież jasno powiedziane. Np. ktoś w stanie grzechu ciężkiego przynależy wprawdzie ciałem i formalnie do Kościoła, jednak nie jest w pełnej jedności sakramentalnej, ponieważ nie ma łaski uświęcającej i nie może przyjmować Komunii św.
      Stopniowalne jest też wyznawanie wiary. Owszem, popadnięcie formalne choćby w jedną herezję sprawia popadnięcie w karę exkomuniki, jednak można wyjść z herezji i tym samym z kary exkomuniki. Podobnie jest ze stanem schizmy.
      Terminologicznie można mówić o przynależności w sensie ścisłym i w sensie szerokim, czy też o przynależności pełnej i niepełnej, duchowej i formalnej itp. Nie ma jednej oficjalnej definicji przynależności. Pewne są tylko jej składniki (czynniki). Stan i stopień ich spełnienia może być i jest de facto różny.

      Usuń