Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak rozeznać powołanie?


Teoretycznie nic się w tej kwestii nie zmieniło, aczkolwiek obecnie różnie bywa ze stosowaniem tradycyjnych kryteriów. W ostatnich dekadach doszły faktycznie inne, obce kryteria, powodowane ideologicznie modernizmem. Podczas gdy tradycyjnie decydujące były kwalifikacje moralne, intelektualne i duchowe (dojrzała, trzeźwa pobożność), to obecnie kładzie się zwykle nacisk na wspólnotowość i rozrywkowość (gitarka, dowcipy, zabawy itd., generalnie produkowanie i moderowanie przeżyć), co jest charakterystyczne dla sekt, nie dla katolicyzmu. 

Schematycznie ujmując tradycyjnie są kryteria subiektywne i obiektywne, wewnętrzne i zewnętrzne. 

Jest podobnie jak ogólnie z wyborem drogi życiowej, zawodu i małżeństwa. Ważnym czynnikiem jest tzw. pociąg, czyli zainteresowanie i upodobanie. Składają się na to zarówno uczucia i intuicja, jak też względy rozumowe. W przypadku powołania kapłańskiego jest to upodobanie w modlitwie, sprawach duchowych, sprawach Kościoła, ale także niezbędna jest chęć służenia bliźnim, czyli pewna wspaniałomyślność i hojność, pragnienie poświęcenia życia dla zbawienia dusz. 

Czynnikiem rozumowym jest ocena własnej zdolności do życia w kapłaństwie i w wykonywaniu zadań kapłańskich. Tutaj konieczna jest praktyczna weryfikacja, zarówno pozytywna jak też negatywna. Jedni czują się niegodni i niezdolni, obawiają się, że nie podołają obowiązkom stanu i życiu w celibacie. Inni czują się pewni co do swoich predyspozycyj i odporni na zagrożenia. Weryfikacją jest przede wszystkich życie w seminarium, które jest quasi klasztorne i zasadniczo - o ile jest poważnie prowadzone i traktowane - dość trafnie uwydatnia zarówno zalety, zdolności, ale także słabości i wady kandydatów do kapłaństwa. Na pewno jest to weryfikacja trafniejsza i pewniejsza niż luźne życie studenckie czy jedynie praktyka parafialna, aczkolwiek sprawdzenie się w warunkach życia na parafii pod koniec formacji przed święceniami ma także znaczenie jako weryfikacja owoców życia w seminarium. 

Zwykle już dość rychło podczas życia w seminarium duchownym ukazuje się, czy to życie prowadzi do dojrzewania duchowego, psychicznego i osobowego w ogólnym znaczeniu, czyli rozwinięciu i utrwaleniu cnót nadprzyrodzonych (wiara, nadzieja, miłość) i kardynalnych (sprawiedliwość, umiarkowanie, roztropność i męstwo), a także zdolności naturalnych, w tym zwłaszcza intelektualnych. Jeśli jest postęp i rozwój, to spełnione jest istotne, właściwie decydujące kryterium rozeznania powołania. Mówiąc obrazowo, chodzi o ogólny rozkwit duchowy młodego człowieka. 

Oczywiście zależy to nie tylko od niego samego, od gorliwości i dyscypliny, lecz także od prowadzenia w seminarium przez przełożonych i wychowawców. Jeśli w młodzieńcu rozwija się głównie czy wyłącznie cynizm w połączeniu z obłudą, to jest to świadectwo nie tyle jego nastawienia, co przede wszystkim warunków i osób wychowujących duchowo, intelektualnie, ogólnie osobowo. Gdyż, jak wiadomo, wychowuje się bardziej przez to, kim się jest, niż przez to, co się mówi. Stąd tak ważny jest wybór odpowiedniego, dobrego seminarium duchownego, a ze strony przełożonych kościelnych odpowiedni dobór kadry seminarium. Dlatego zawsze zalecam zapoznanie się najpierw z różnymi seminariami, zanim podejmie się decyzję o wyborze któregoś z nich. 

Zwykle - choć zdarzają się wyjątki - młody człowiek jest pełny ideałów i szlachetnych pragnień (a jeśli tak nie jest, to seminarium powinno weryfikować i eliminować). Jeśli taki dobry zapał, żar wewnętrzny jest rozwijany i utrwalany przez seminarium tak, że przynajmniej jego zarodek wystarczy na całe życie kapłańskie, oczywiście w połączeniu z własnymi staraniami, z własną wiernością na co dzień, to cel jest osiągnięty, a seminarium jest dobre. Generalnie jakość seminarium duchownego rozpoznaje się po jakości kapłanów, których wydaje, aczkolwiek zdarzają się wyjątki w każdą stronę, tzn. z dobrego seminarium może też wyjść zły kapłan, a ze złego dobry, choć prawdopodobieństwo jest mniejsze. 

Seminarium duchowne służy rozeznaniu subiektywnemu i wewnętrznemu, ale także obiektywnemu i zewnętrznemu. Wprawdzie predyspozycje (albo ich brak) zwykle widać już przed seminarium, niekiedy już w dzieciństwie. Zauważają je nie tylko rodzice i bliscy, lecz ogólnie otoczenie, zwłaszcza odpowiednio wyczulone. Nie musi to mieć związku z zaangażowaniem w życie parafii, jakiegoś "ruchu" czy organizacji kościelnej. Zwłaszcza cnoty kardynalne są zauważalne nawet przez niewierzących i ateistów, a są one także istotnym kryterium rozeznania. Z całą pewnością tzw. pobożność nie wystarczy, nawet jeśli jest postrzegana jako autentyczna i dojrzała. Należy pamiętać, że cnota pobożności - nazwana cnotą religijności - jest według św. Tomasza główną, podstawową częścią cnoty sprawiedliwości. Jest to przeciwne do promowanej obecnie herezji miłosierdzizmu, gdzie tzw. miłosierdzie jest ujmowane jako przeciwieństwo, a przynajmniej konkurencja dla sprawiedliwości. Nie powinno więc dziwić, że owocem tej herezji jest galopujące, masowe odwracanie się od prawdziwej religii, choć w połączeniu z sentymentalną, irracjonalną i tym samym niekatolicką pseudopobożnością, typu tzw. charyzmatyzm i podobne. 

Przełożeni seminarium powinni więc zwracać uwagę przede wszystkim na cnoty, zarówno nadprzyrodzone, jak też kardynalne. Oderwanie tych pierwszych od tych drugich - jak to ma regularnie miejsce w moderniźmie - jest fałszem, który musi prowadzić do wypaczenia religijności, zwłaszcza w postaci sprowadzenia jej czy to do uczuć i przeżyć, czy wręcz obłudy, co się zwykle łączy. Pobożność można dość łatwo grać i udawać, szczególnie gdy wykorzystuje się do tego emocje, wywoływanie i eksploatowanie przeżyć. Jej autentyczność sprawdza się w codziennej praktyce, która wymaga cnót kardynalnych, na których budują cnoty teologalne. Jeśli życie duchowe, także modlitwa nie prowadzi do rozwoju i umocnienia cnót naturalnych, to z całą pewnością nie jest to pobożność prawdziwa, autentyczna, katolicka. Autentyczna pobożność zawsze przemienia osobowość przynajmniej na tyle, że osobowość staje się jakby niezdolna do poważnych wypaczeń moralnych, jak np. praktyki pedofilskie czy homosexualne, ale także takich jak chciwość, pogoń za korzyściami materialnymi itp. Nie chodzi oczywiście o pokusy, lecz o sprawność w ich pokonywaniu. O sprawność należy oczywiście stale dbać, podobnie do sprawności fizycznej. Seminarium duchowne powinno zarówno wyćwiczyć sprawność moralno-duchową, jak też nauczyć dbania o nią przez całe życie kapłańskie. Pozostaje potem oczywiście własne staranie, własny wysiłek wierności życiu duchowemu. 

Podsumowując:
Kto czuje w sobie pewien "pociąg", czyli zainteresowanie i upodobanie w sprawach duchowych i kościelnych, a równocześnie znajduje potwierdzenie od innych osób, zwłaszcza od spowiednika (najlepiej od kierownika duchowego), ten powinien zdobyć się na odwagę pójścia drogą rozeznania powołania w dobrym seminarium duchownym, czy to diecezjalnym, czy zakonnym, zwłaszcza w tradycyjnym, czyli wychowującym w tradycyjnej liturgii Kościoła. Nawet jeśli by się w trakcie seminarium okazało, że to jednak nie jest właściwa droga, to jednak czas przeżyty w seminarium nie będzie czasem straconym, o ile motywacja wstąpienia była szlachetna i nastawienie szczere. Zakładając oczywiście, że było to dobre seminarium. 
Jeśli podczas życia w seminarium kandydat czuje subiektywnie, że generalnie (mimo przejściowych kryzysów) życie modlitwy, życie duchowe, lektura duchowa, uczestniczenie w liturgii sprawia radość, daje światło dla umysłu i pokarm duchowy, to jest spełnione wewnętrzne kryterium autentycznego powołania do stanu kapłańskiego. Do tego oczywiście muszą dojść kryteria zewnętrzne i obiektywne, czyli zdolność nauczania wiary i sprawowania sakramentów w sposób godny i owocny także dla wiernych, tudzież zdolność do kapłańskiego stylu życia, czyli w posłuszeństwie, czystości i ubóstwie według reguł zakonu, danego zgromadzenia czy statutów diecezjalnych. 
Zgodność rozeznania subiektywnego i obiektywnego, wewnętrznego i obiektywnego oznacza trafne rozeznanie. Na to trzeba oczywiście czasu i odpowiednich prób. Niezbędną podstawą jest szczera i szlachetna motywacja, czyli nie szukanie własnych korzyści, lecz drogi służenia Bogu i zbawieniu dusz. Wówczas Duch Święty będzie prowadził, mimo różnych trudności i przeciwności. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz