W kwestii heroiczności cnót Ulmów już się wypowiedziałem (tutaj). W skrócie: mimo możliwej czy prawdopodobnej szlachetnej motywacji rodziców Ulma, oczywiste jest, że narażenie życia swoich dzieci dla udzielenia pomocy innym osobom jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości i tym samym wyklucza heroiczny stopień cnót nadprzyrodzonych (wiary, nadziei i miłości). Cnoty kardynalne (do których należy sprawiedliwość) są bowiem według katolickiej teologii moralnej naturalnym fundamentem cnót nadprzyrodzonych.
Tytułowe pytanie jest także kluczowe w kwestii teologicznej oceny kontrowersyjnej beatyfikacji rodziny Ulmów. Wyjaśniam po kolei. Otóż procesy beatyfikacji (i kanonizacji) składają się z dwóch głównych, formalnie niezależnych procesów:
- o heroiczności cnót wiary, nadziei i miłości w momencie śmierci,
- o cudach za przyczyną danych sług Bożych.
W razie zakwalifikowania śmierci danego sługi Bożego jako męczeństwa, proces o męczeństwie, czyli wykazujący poniesienie śmierci męczeńskiej, zastępuje proces o cudach. Cuda są teologicznie znakiem Bożym potwierdzającym heroiczność cnót danej osoby. Tradycyjnie wymagane były do beatyfikacji przynajmniej dwa udowodnione cuda za wstawiennictwem danej osoby, zaś do kanonizacji następne przynajmniej dwa, które musiały wydarzyć się po beatyfikacji. W ramach "reform" po Vaticanum II zredukowano o połowę liczbę wymaganych cudów (czyli jeden do beatyfikacji i następny do kanonizacji), co jest błędne teologicznie i otworzyło furtkę do wręcz masowych, a przynajmniej wątpliwych wyniesień na ołtarze. Błędność tej decyzji polega zasadniczo na tym, że cud jako wydarzenie historyczne może być orzekany jedynie z pewnością tzw. moralną, filozoficznie mówiąc, empiryczną, indukcyjną, która ze swej natury polega jedynie na prawdopodobieństwie. Dopiero zsumowanie orzeczeń wysoce prawdopodobnych, daje pewność godną spraw Kościoła, zwłaszcza jego kultu publicznego i przykładów świętości.
Teologiczną racją pominięcia procesu o cudach przez zastąpienie go procesem o męczeństwie jest to, że męczeństwo jest naocznym dowodem działania łaski w danej osobie, szczególnie w okolicznościach i momencie jej śmierci. Wynika z tego konieczność rzetelnego zbadania i udowodnienia, analogicznie do procesu o cudach.
Postulator procesu rodziny Ulmów (widoczny powyżej) słusznie podaje główne czynniki wchodzące w skład udowodnienia śmierci męczeńskiej (źródło tutaj):
1. aspekt materialny, czyli śmierć nagła, wskutek zadanej przemocy
2. aspekt formalny co do osoby umęczonej (ex victimae): motywacja z wiary katolickiej
3. aspekt formalny co do osoby męczącej (ex persecutoris): motywacja nienawiści do wiary katolickiej
Aspekt pierwszy raczej nie ulega wątpliwości w przypadku Ulmów, gdyż to potwierdzają jednoznaczne dowody, czyli zarówno relacje świadków jak też stan ciał stwierdzony po exhumacji, tzn. fakt poniesienia śmierci nagłej w wyniku przemocy.
Aspekt drugi już wcale nie jest taki pewny. Nie wystarczy bowiem ogólna religijność i pobożność danej osoby. Istotna jest motywacja czynu, który był bezpośrednią przyczyną zadania śmierci. Być może Ulmowie byli pobożni. Być może też przyjęli żydów z pobudek szlachetnych, czyli z chęci udzielenia pomocy tym, którzy o to prosili. Nie byłoby też naganne, jeśli udzielili pomocy w zamian za jakieś korzyści, np. za pomoc w pracach domowych, polowych czy rzemieślniczych (ze świadectw historycznych wynika, że pracowali u Józefa Ulmy przy garbowaniu skór), gdyż sprawiedliwość wymaga pewnej wzajemności. Taka motywacja jednak nie jest nadprzyrodzona, czyli nie pochodzi z nadprzyrodzonej cnoty miłości, co jest konieczne dla spełnienia definicji męczeństwa.
Ponadto: skoro Ulmowie ukrywali żydów przez dwa lata (od 1942 do 1944), to widocznie nie była do tego konieczna miłość bliźniego w stopniu heroicznym. Po prostu mogli być przekonani, że uda im się to udzielanie pomocy bez narażania życia swojego i swoich dzieci.
Mówiąc krótko: dla udowodnienia faktu poniesienia przez Ulmów śmierci męczeńskiej byłoby konieczne udowodnienie, że w momencie bezpośredniego zagrożenia życia - czyli gdy oprawcy stanęli przed nimi - Ulmowie wykazali intencję i wolę oddania życia swojego (i swoich dzieci) dla ratowania żydów, i to z motywów nadprzyrodzonych, czyli z nadprzyrodzonej cnoty miłości bliźniego, której wzorem jest Jezus Chrystus. To jednak nie zostało w żaden sposób wykazane, gdyż to nie wynika z zeznań świadków. Żaden ze świadków nie zeznał, jakoby Ulmowie chętnie przyjęli wyrok wydany na nich przez oprawców.
Niemniej wątpliwy jest aspekt trzeci - motywacja oprawców, zwłaszcza ich dowódcy, niemieckiego żandarma Eilert'a Dieken'a. Postulator x. Burda powołuje się na fakt, że Dieken wystąpił ze wspólnoty protestanckiej, wyrzekając się tym samym wiary, w której został ochrzczony. To miałby niby być dowód na to, iż zabił Ulmów z nienawiści do wiary katolickiej. Jest to jednak rozumowanie bardzo powierzchowne, nielogiczne i w gruncie rzeczy fałszywe. Sprawa jest złożona i bynajmniej nie oczywista. O ukrywaniu żydów przez Ulmów doniósł Ukrainiec Leś, prawdopodobnie z chciwości co do ich majątku. Nie była to więc motywacja z nienawiści do wiary katolickiej. Gdy Dieken otrzymał donos, miał obowiązek wykonać exekucję według zbrodniczego prawa okupanta, niezależnie od swoich osobistych przekonań. To zbrodnicze prawo było ogólne, nie skierowane ani konkretnie przeciw Ulmom jako katolikom, ani przeciw katolikom w ogóle. Motywacją tego zbrodniczego prawa była fałszywa ideologia nazistowska, a nie bezpośrednia nienawiść do Kościoła czy katolicyzmu. Innymi słowy: motywacja z nienawiści do wiary katolickiej w wypadku Ulmów nie jest wcale pewna, a raczej wątpliwa. Gdyby Dieken działał z własnej inicjatywy, bez obowiązku służbowego, czy choćby był znany z innych działań skierowanych przeciw katolikom jako takim, czyli z powodu ich wiary, stanowiłoby to poszlakę dla stwierdzenia jego motywacji w zamordowaniu Ulmów, aczkolwiek jeszcze nie dowód. Jednak nie ma tutaj nawet poszlak tego typu, tym bardziej dowodów, które są niezbędne dla spełnienia trzeciego warunku orzeczenia o męczeństwie.
Jest więc oczywiste, że beatyfikacja rodziny Ulmów nie spełnia tradycyjnych kryteriów Kościoła, a nawet novusowych, czyli tych oficjalnie obowiązujących od 1983 r. po reformach w związku z Vaticanum II. Sprawa jest ewidentnie naciągana i to istotnie, co kolejny raz podważa wiarygodność osób winnych tego procederu oraz uderza we wiarygodność Kościoła.
Post scriptum
O poziomie teologicznym postulatora beatyfikacji Ulmów świadczy także następująca jego wypowiedź, gdzie myli proste słowa łacińskie ("dicunt" od "dicere" = mówić, natomiast "docere" = uczyć, pouczać):
Dla mnie jako matki czwórki dzieci ta beatyfikacja spowodowała dylemat moralny. Czy to oznacza, że KK daje za wzór osoby, które poświeciły swoje życie i swych dzieci, by ratować obcych. Czy to jest godziwe? Czy taką postawę mam naśladować?Czy rodzice mają prawo do wystawiania życia swoich dzieci na niebezpieczeństwo śmierci?
OdpowiedzUsuńNie mają prawa.
UsuńWydaje mi się, że Pani pytanie, gdyby je precyzyjniej sformułować, należałoby postawić jako: czy w nadzwyczajnej sytuacji rodzice mają prawo do wystawienia życia swoich dzieci na niebezpieczeństwo śmierci, kiedy mogą w ten sposób osiągnąć wielkie dobro? (uratować komuś innemu życie). Odpowiedź na takie pytanie, zdaje się, że zależy od konkretnych okoliczności.
UsuńAnalogicznie mam problem z tym co Wielebny napisał na początku swojego wpisu: „narażenie życia swoich dzieci dla udzielenia pomocy innym osobom jest sprzeczne z cnotą sprawiedliwości”. To zdanie stanowi normę postępowania. Natomiast słowa padają w kontekście sprawy Ulmów, czyli w sytuacji nadzwyczajnej (groźba mordu ideologicznego na żydach). Nie uważam za uzasadnione w takim przypadku, aby budować wnioskowanie w oparciu o normę (gdyż jest to nieadekwatna/nieprawdziwa przesłanka).
Przy okazji załączam wartościowe wideo, w którym dr Milcarek uzasadnia, dlaczego postawa Ulmów podchodzi pod męczeństwo z uwagi: „na dobro naturalne ze względu na sprawy Boże”.
https://youtu.be/pTo16l4SbD0?feature=shared&t=780
@Jan: To co Pan napisał brzmi jak wyjąte z opisu moralności sytuacyjnej przez papieża Piusa XII: "Charakterystyczną cechą tej [nowej] moralności jest to, że nie jest ona oparta na uniwersalnych prawach moralnych, takich jak na przykład Dziesięć Przykazań, ale na rzeczywistych i konkretnych warunkach lub okolicznościach, w których ludzie muszą działać i zgodnie z którymi indywidualne sumienie musi osądzać i wybierać. Taki stan rzeczy jest wyjątkowy i ma zastosowanie tylko raz dla każdego ludzkiego działania. Dlatego decyzja sumienia, jak domagają się zwolennicy tej etyki, nie może być dowodzona przez idee, zasady i uniwersalne prawa.
UsuńWiara chrześcijańska opiera swoje moralne wymagania na znajomości podstawowych prawd i ich wzajemnych relacji. Oto, co św. Paweł w liście do Rzymian (1,19-21) naucza o religii, czy to chrześcijańskiej, czy też chrześcijaństwo poprzedzającej. Od stworzenie świata, mówi Apostoł, człowiek dostrzega i, można powiedzieć, obejmuje Stwórcę, Jego wieczną moc i Jego boskość – i to w tak jasny sposób, że zdaje sobie o tym sprawę i czuje się zobowiązany do rozpoznania Boga i oddaniu Mu czci. Tak więc zaniedbanie tego kultu lub wypaczenie go w bałwochwalstwo jest poważnie grzeszne dla wszystkich ludzi i dla wszystkich czasów.
Nie jest to zasada ustanowiona w etyce, o której mówimy. Nie neguje ona wprost ogólnych koncepcji i zasad moralnych (choć czasami bardzo zbliża się do takich zaprzeczeń), ale przenosi je z centrum na skrajne peryferie. Może się zdarzyć, że decyzja sumienia będzie z nimi w harmonii. Jednak nie są one, by tak rzec, zbiorem przesłanek, z których sumienie wyciąga logiczne wnioski wobec danego przypadku, przypadku, który “zdarza się tylko raz”. Wcale nie! W centrum znajduje się dobro, które musi być zaktualizowane lub zachowane, w jego rzeczywistej i indywidualnej wartości; na przykład w sferze wiary, osobistej relacji, która wiąże nas z Bogiem. Jeśli poważnie uformowane sumienie zdecydowałoby, że opuszczenie wiary katolickiej i przyłączenie się do innego wyznania zbliży je do Boga, takie podejście byłoby „uzasadnione”, chociaż powszechnie zakwalifikowane jest ono jako „porzucenie wiary”. Lub znowu, w sferze moralności, w cielesnym i duchowym darze między młodymi ludźmi. Tutaj poważnie uformowane sumienie zdecydowałoby, że ze względu na szczere wzajemne skłonności, fizyczne i zmysłowe intymności są zgodne z porządkiem, a te, choć dozwolone tylko między małżonkami, stałyby się dopuszczalnymi przejawami tych skłonności. Dzisiejsze otwarte sumienie decydowałoby w ten sposób, ponieważ z hierarchii wartości wynika, że wartości osobowości, będące najwyższymi, mogą albo wykorzystywać niższe wartości cielesne i zmysłowe, albo je wykluczać, zgodnie z sugestiami każdej indywidualnej sytuacji. Stwierdzono z całą stanowczością, że zgodnie z tą zasadą, w odniesieniu do kwestii dotyczących praw osób pozostających w związku małżeńskim, byłoby konieczne, w przypadku konfliktu, pozostawienie poważnemu i uczciwemu sumieniu stron, zgodnie z wymogami konkretnej sytuacji, zdolność do udaremnienia realizacji wartości biologicznych, na rzecz wartości osobowości.
Takie osądy sumienia, tak sprzeczne z Boskimi nakazami, jak się wydaje na pierwszy rzut oka, będą jednak godne Boga, ponieważ, jak powiedziano, poważnie ukształtowane sumienie ma pierwszeństwo przed “przykazaniem” i “prawem” samego Boga.
Stąd taka decyzja jest “aktywna” i “produktywna”. Nie jest “bierna” i jedynie “podatna” na decyzje prawa, które Bóg wypisał w sercu każdego, a tym bardziej na decyzje Dekalogu, które palec Boży wypisał na tablicach kamiennych, czyniąc z nich obowiązek dla ludzkiego autorytetu, aby je ogłaszać i zachowywać". (Pius XII, przemówienie "Soyez les bienvenues" do Katolickiej Światowej Federacji Młodych Kobiet, 18 kwietnia 1952 r.)
Do teologkatolicki cyt:"Abp Polak: Lęk przed uchodźcami jest dla chrześcijan najgorszym doradcą" Przyjmować atakujących nasza granicę z Białorusią czy nie? Narażać nasze rodziny na gwałty,mordy,biedę,kradzieże i prześladowania? To nie sa uchodźcy!! Nie uciekają przed wojną!!To są najeźdźcy szukający łatwego życia!! Nigdy sie nie zasymilują. Są zagrożeniem dla całej Europy!! Ksiądz tu poddaje pod wątpliwość czy aby Ulmowie umarli śmiercią męczeńską. Więc zapytam: Jaka jest i będzie śmierć niewinnych ludzi którzy sprzeciwiają się takiej pomocy która również ześle na nasze domy śmierć?! Jesteśmy ROZTROPNYMI-OBSERWUJEMY I WYCIĄGAMY WNIOSKI!
UsuńNie. Odpowiedź na to pytanie jest prosta i nie zależy od etyki sytuacyjnej. Rodzice nie mają moralnego prawa narażać życia swoich dzieci pod żadnym pozorem. Pana zdaniem Ulmowie chcieli uzyskać wielkie dobro, finalnie jednak osiągnęli wielkie zło.
UsuńCzy może Pan wytłumaczyć kiedy można kierować się normami postepowania w ocenie czyjegoś działania a kiedy nie? Czy jest na to jakaś reguła? Jaka okoliczność sprawiła, że uważa Pan, iż rodzice mogli narazić życie swoich dzieci dla ratowania nieswoich dzieci?
UsuńZ perspektywy zrealizowanej egzekucji, można łatwo postawić tezę, że było to nieuprawnione narażanie na śmierć najbliższych, ale czy każdą groźbę w świecie, należy traktować jako przesłankę do tego, by nie podejmować ryzyka? Kiedy zapraszam pasażerów do samochodu, czynię to w przekonaniu, że narażam ich na śmierć? Dlaczego "tradycjonaliści" jeszcze parę miesięcy temu tak krzyczeli przeciw obostrzeniom kowidowym, i nie brali tej przesłanki za realną, ale kazali wiernym z narażeniem życia doczesnego nie stosować się do obostrzeń sanitarnych, by zyskać większe dobro? Dlaczego i Ulmom odbiera się dziś prawo sumienia, iż w swojej sytuacji odczytali przesłankę gróźb nazistów na zbyt małą, aby nie wybrać większego dobra w postaci okazania miłosierdzia Żydom? Wszystko inaczej wygląda z perspektywy zrealizowanej historii, ale w chwili decyzji, wygląda to inaczej. Dlatego proces kanonizacyjny nie ocenia w kluczu dziś, ale w perspektywie tamtego czasu.
UsuńNikt nie odbiera Ulmom prawa sumienia. Chodzi o obiektywną moralność, nie o subiektywną winę.
UsuńOczywiście ,że to nie jest moralne....ale KK jest tak zagubiony,że nie tylko nie wie co jest moralne...ale nie wie też co to jest KK. Zatracił swoją tożsamość. ...oczywiście poza nielicznymi wyjątkami.Ratuj się kto może!
OdpowiedzUsuńKościół nie jest zagubiony. Zagubieni mogą być tylko jego członkowie. Jednak nie jest zagubiony ten, kto trzyma się odwiecznych zasad Kościoła.
Usuńhttp://web.diecezja.wloclawek.pl/Ateneum/bartoszewski_548.htm
OdpowiedzUsuńLink związany z tematem. Co Ksiądz sądzi? Moim zdaniem to nie było męczeństwo, przeciwnie do konkluzji tekstu.
Autor podaje ciekawe fakty, potwierdzające moje zastrzeżenia. Jak już wspomniałem, śmierć o. Kolbe można zaliczyć do męczeństwa, o ile został uwięziony za to, że był kapłanem katolickim, gdyż to był obóz zagłady. Dobrowolne oddanie życia potwierdza charakter męczeński.
UsuńJego nazwisko było być może wpisane ma listę proskrypcyjną już przed Wojną przez Niemców. Zamierzali go zamęczyć w swoim czasie
UsuńCzy bł. Franz Jägerstätter który za odmowę złożenia przysięgi na wierność A. Hitlerowi, został oskarżony za tchórzostwo w obliczu wroga, następnie skazany i zamordowany. Nie był zrozumiany przez swojego proboszcza i biskupa. A po upadku reżimu hitlerowskiego to jego córki w rodzinnej wsi były poddane ostracyzmowi za rzekomą zdradę i tchórzostwo ojca.
Usuńhttps://www.journeywithjesus.net/TheEighthDay/Franz_Jaegerstaetter.jpg
On spełnia kryterium męczeństwa za wiarę.
UsuńPrzykład Otto Schimka według przekazów miał za nie wykonie rozkazu zostać w Lipinach rozstrzelany. Do jego symbolicznego grobu pielgrzymowali dwaj arcybiskupi Wiednia. Miano podjąć starania o beatyfikację ale nie ma dokumentów potwierdzających że odmówił wykonanie rozkazu bycia członkiem plutonu egzekucyjnego - więc by nie spełniał kryterium męczeństwa.
UsuńW zasadzie czemu nie ma procesów beatyfikacyjnych Męczenników Wołynia, Małopolski Wschodniej zamęczonych przez UPA i Siekierników? Przykład ojciec Kasjan Józef Czechowicz neounita który się udał do sztabu UPA - o. Kasjan Czechowicz, który prosił w imię Jezusa Chrystusa oficerów UPA by nie mordowali Polaków. Kiedy po ukraińsku recytował przykazania przerwano mu i oddano w ręce Niemców. Ci odmówili jego aresztowania i ponownie oddali go w ręce Ukraińców. Został zamordowany i wrzucony do Styru. https://www.ziemialimanowska.pl/pl/860/10302/kiedy-beatyfikacja-wolynskich-meczennikow-.html Oni spełniają kryteria męczeństwa ale przeszkadza szeroka polityka
UsuńAbp Polak: "Lęk przed uchodźcami jest dla chrześcijan najgorszym doradcą" nO WIĘC JAK TO JEST? Pomagać mimo,że narażam siebie,swoje dzieci,rodzinę,znajomych,przyjaciół czy odmawiać?! Oto jest pytanie. Wszyscy wiemy,że islamscy najeźdźcy są wrogo nastawieni do Chrześcijan. Jesteśmy roztropni: obserwujemy świat i wyciągamy wnioski. Tu raczej jesteśmy zgodni-pomagajmy na miejscu. Co do Ulmów wszak sąsiadów są wątpliwości"czy umarli śmiercią męczeńską czy nie" Dziwne Prosze Księdza,ze akurat ksiądz poddaje pod watpliwość tą smierć.
OdpowiedzUsuńSzanowny Panie. Sprawa jest bardzo prosta. Jak ktoś chce przyjąć uchodźcę, nie ma problemu. Podaje adres z danymi osobowymi gdzie będzie ów person przebywał, wraz z
OdpowiedzUsuńoświadczeniem że ponosi za niego odpowiedzialność i tyle. Nie wiem dlaczego ma to robić państwo.
"Aspekt drugi już wcale nie jest taki pewny. Nie wystarczy bowiem ogólna religijność i pobożność danej osoby. Istotna jest motywacja czynu, który był bezpośrednią przyczyną zadania śmierci. Być może Ulmowie byli pobożni. "
OdpowiedzUsuńW uzasadnieniu beatyfikacji zdziwiło mnie dlaczego wspomniano, że w odnalezionym egzemplarzu pisma świętego (należącym do Ulmy) było podkreślone "Będziesz miłował" i na marginesie odręczne "Tak!".
Teraz rozumiem. Ale czy artefakty są aż tak trywialne? Tu doświadczenie życiowe skłania mnie ku wątpliwościom.
Przepraszam że się wypowiadam, jestem tylko kobietą. Ale danie komuś pracy jest również aktem miłosierdzia, nie byłoby sprawiedliwym żywić i przetrzymywać kogoś za próżnowanie ["Kto nie chce pracować, niech też nie je!" (2 Tes 3,10)]. Ulmowie mogli zatrudnić kogokolwiek, przez kogo nie groziłyby im żadne problemy.
OdpowiedzUsuń