W ostatnich dekadach rozpowszechnił się w Polsce - i chyba tylko w Polsce - zwyczaj tańców na prymicjach. Oznacza to - widocznie zamierzone - upodobnianie przyjęcia prymicyjnego do wesela czyli zwyczajów godowych. Wbrew pozorom problem jest poważny i złożony.
Po pierwsze, chodzi o zasadność, słuszność i godziwość wzorowania przyjęcia prymicyjnego na zwyczajach weselnych. Tutaj trzeba zaznaczyć, że dotyczy to tylko specyficznych zwyczajów, wcale nie jedynych, choć obecnie powszechnych i dominujących. Wprawdzie z istoty przyjęcia weselnego w żaden sposób nie wynika niezbędność tańców, jednak w mentalności współczesnej przeważającej obecnie przynajmniej w Polsce praktycznie nie od pomyślenia jest wesele bez tańców. Podkreślam: to jest kwestia rozpowszechnienia schematu, nie konieczności. Osobiście miałem kilka lat temu sposobność uczestniczenia w przyjęciu weselnym, gdzie nie było żadnych tańców, za to była piękna klasyczna muzyka biesiadna. Oczywiście wpłynęło to odpowiednio na całą atmosferę wesela. Nie było na nim ani śladu pijaństwa czy rozpusty, które są w jakimś stopniu praktycznie nieodłączne od typowych wesel z muzyką rockową, pop, disco polo itp., co oczywiście nie jest i nie może być przypadkiem.
Niestety akurat to tego ostatniego typu od pewnego czasu zaczęto upodabniać przyjęcia prymicyjne. Nie potrafię określić, od kiedy ten proces następował, ponieważ przez dziesięciolecia nie mieszkałem w Polsce i praktycznie nie bywałem na prymicjach, z nielicznymi wyjątkami. Wiem tylko, że za mojej młodości i lat seminaryjnych tańce na prymicjach były nie do pomyślenia, przynajmniej w bardziej konserwatywnych diecezjach na południu Polski. Zaczęto je wprowadzać chyba na prymicjach zakonników (o zgrozo!), co następnie zostało przeniesione także na prymicje księży diecezjalnych.
Z czego wynikła ta przemiana obyczajów w dziedzinie kościelnej? Ano ewidentnie z następujących przyczyn:
- z chęci dopasowania się do zwyczajów świeckich
- z nieznajomości lub niezrozumienia istotnej różnicy między przyjęciem weselnym i prymicyjnym
- z nieznajomości lub niezrozumienia istotnej różnicy między kapłaństwem a małżeństwem
- z nieznajomości pochodzenia i znaczenia tańca tzw. towarzyskiego jako takiego.
Mówiąc krótko: z ignorancji, głupoty i komplexów niższości wobec zwyczajów i uciech świeckich.
Jeśli ktoś powołuje się na to, że taniec wyraża radość i świętowanie, to powinien pomyśleć, czy taniec jest konieczny do wyrażenia radości i świętowania. Jeśli ktoś nie wyobraża sobie radości i świętowania bez tańczenia, to ma bardzo wąskie horyzonty intelektualne, psychiczne i duchowe.
Nie bez znaczenia jest fakt, że pozornie ścisły związek świątecznej radości z tańcem cechuje kulturę najniższą, prymitywną, niezależnie od rodzaju muzyki i tańca. Owszem, innego rodzaju są tańce ludowe, a innego tańce dworskie, quasi arystokratyczne. Te ostatnie są na weselach generalnie nieobecne, gdyż niepodzielnie panuje obecnie najprymitywniejsza pseudokultura pop itp. A jeśliby były obecne, to najwyżej w sferach najwyższej arystokracji, której w Polsce obecnie praktycznie nie ma, bądź jej istnienie jest praktycznie niezauważalne i tym samym nie jest w stanie oddziaływać na społeczeństwo. Tak więc de facto mamy do czynienia z upodobnieniem przyjęć prymicyjnych do najniższego folkloru, nawet jeśli piosenki są odpowiednio dobrane i nie epatują wprost erotyką jak ma to miejsce na typowych weselach. Jest to najwyżej wygładzanie czegoś, co się zasadniczo afirmuje i przejmuje.
A wynika to, jak wspomniałem, z fundamentalnego niezrozumienia, poniekąd nawet z choćby powierzchownego odrzucenia istotnej różnicy między weselem i małżeństwem z jednej strony, a prymicjami i kapłaństwem z drugiej. O ile istnieje pewien związek tańca jako rytuału godowego z małżeństwem, o tyle w kapłaństwie tego związku całkowicie nie ma. "Gody" kapłańskie to przyrzeczenie dozgonnej bezżenności, a to się odbywa tradycyjnie wraz z przyjęciem święceń w stopniu subdiakonatu, w Novus Ordo wraz z diakonatem. Jeśli więc już, to wtedy można by świętować "gody" kapłańskie, co jednak także nie upoważnia do tańczenia z tej okazji. Innymi słowy: "tańcem" duchownego jest posługiwanie przy ołtarzu, gdyż to jest wykonywanie przez niego zaślubin z Kościołem.
W tym miejscu pora na wyłożenie genezy i istoty tańca. Otóż oczywiste jest, że w przyrodzie, wśród zwierząt istnieje pierwotnie taniec jako rytuał godowy. Oznacza on, że prokreacja ma rangę znacznie wyższą niż zaspokojenie subiektywnej pożądliwości, że ma wagę społeczną i kulturową. Takie jest też pochodzenie, natura i charakter tańca w kulturze ludzkiej: wyraża on ponadindywidualny, społeczny i kulturowy wymiar prokreacji, innymi słowy, że prokreacja to nie tylko i nie przede wszystkim pożądliwości, że to nie rozrywka, zabawa, lecz szczególny moment w życiu indywidualnym i społecznym. Owszem, istnieje też taniec kultyczny i taniec wojenny, wraz z pododmianami. Są to jednak pochodne rodzaje, w których oczywisty jest także charakter erotyczny, przynajmniej w wysublimowanej formie. Pamiętać należy o prostytucji kultycznej w religiach pogańskich, także o swoistej erotyce zwyczajów wojskowych (erotyka zastępcza).
Dlatego właśnie już kult starotestamentalny odrzucał taniec kultyczny, mimo powszechności tańca w kultach pogańskich (taniec Dawida przed Arką Przymierza nie był tańcem liturgicznym, lecz gorszącym występkiem, na co wskazuje fakt, iż tańczył nago jakby postradał zmysły, co dodatkowo wzbudzało zgorszenie). Ta zasada została zachowana w religii Nowego Testamentu. Zgodnie z tym wzorem - gdyż liturgia ma znaczenie także pedagogiczne - Kościół zawsze odnosił się krytycznie do tańców publicznych także w dziedzinie świeckiej, widząc w nich okazję i zachętę do rozwiązłości i zepsucia obyczajów.
Uwaga: nigdy nie było w Kościele potępienia tańca jako takiego, gdyż taniec ma swoje naturalne miejsce w intymnej relacji małżeńskiej. Właśnie intymność zachowania godowego odróżnia człowieka od zwierzęcia. Tylko w prymitywnym pogaństwie - i naśladującym go neopogaństwie - mamy do czynienia z publicznym zachowaniem godowym i pseudogodowym czyli rozpustnym. Tym właśnie są zabawy taneczne (w formie czy to ludowego folkloru, czy w formie nowoczesnej jak dyskoteki), gdzie intymność po pierwsze staje się publiczna i zostaje w ten sposób zgwałcona i zniszczona, a po drugie nie jest już ograniczona do współmałżonków. Z tej właśnie przyczyny Kościół w nauczaniu pasterzy i świętych napominał i przestrzegał przed tego typu "rozrywkami". Wypaczają one bowiem zarówno pierwotną, właściwą naturę, godność i charakter tańca jako intymnego rytuału godowego, sprowadzając go do grupowej rozrywki, która jako pozbawiona intymności istotnej dla tańca jako rytuału jest bliska rozpuście i zwykle przynajmniej sprzyjająca rozpuście.
Widać więc jak haniebne, absurdalne i groźne jest przejęcie tańca jako "zabawy" do dziedziny duchownej, która powinna być światłem i wzorem prawdy i moralności. Czyż nie jest to jaskrawy dowód na poniewieranie godnością nie tylko chrześcijańską, lecz nawet kapłańską i duchowną? Czyż nie jest to istotny przyczynek do braku poszanowania kapłaństwa i stanu duchownego? Czy ci, którzy są za to odpowiedzialni, zdają sobie sprawę z tego, że za cenę dość prymitywnej, chwilowej "przyjemności" szargają prawdę i czystość obyczajów, gorsząc zwłaszcza młodzież, nawet jeśli wskutek bezmyślności zyskuje się jej płytką, powierzchowną sympatię?
Mentalność modernistów charakteryzuje dogłębne zakomplexienie względem myślenia, wartościowania i zwyczajów tego świata. Stąd właśnie usiłują go naśladować, aż do zupełnego upodobnienia i stopienia się. Jednak akurat takiego "Kościoła" świat nie potrzebuje, co ewidentnie pokazują już choćby statystyki kościelne ostatnich dziesięcioleci (zapaść w przyjmowaniu sakramentów, zapaść w liczbie i jakości powołań kapłańskich i zakonnych). Im bardziej rządzący Kościołem usiłują go upodobnić do świata, tym bardziej świat gardzi Kościołem i się od niego odwraca, nawet jeśli pochwala to upodobnianie. "Jeśli sól utraci swój smak, czymże są posolić? Na nic się nie przyda, jeno na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi..." (Mt 5,13)
Tańce kapłanów w Polsce mają niestety dość długą historię. Przypominam sobie informacje, że kiedyś późniejszy kardynał i prymas Józef Glemp jako ksiądz był tancerzem. Rzecz ciekawa, jego brat nazywał się Glemb i był wysoko postawionym funkcjonariuszem partyjnym. Nie wiem, który zmienił nazwisko, ale pewnie zrobił to dla niepoznaki. Glemp vel Glemb był nominatem "świętego" JPII.
OdpowiedzUsuńSą tańce które nie są bezwstydne i mogą być tańczone publicznie jak Belgijka ,polonez ,nie są one okazja bliska do grzechu dla większości ludzi i są skromne
OdpowiedzUsuńKażdy taniec ma ze swej genezy i istoty charakter godowy. Tego prostego faktu nie zmienia to, że są tańce mniej i bardziej bezwstydne.
UsuńSą też takie które nie są bezwstydne jak Belgijka polonez ,poza tym w jakimś sensie są związane one z płcią ale są godziwe bo są skromne
UsuńKażdy taniec ma charakter erotyczny, mniej czy bardziej wyraźnie. Najpierw czytać, potem komentować. Następne tego typu wpisy będą usuwane.
UsuńNie uzasadnił Ksiądz dostatecznie rzekomo nierozerwalnego związku tańca z erotyką. Przecież tańce to też balet, tuptanie samotności, kaukaska lezginka wywodząca się z kontekstów wojennych, jak też wiele innych. Protrzeba uzasadnienia, pełnego i z linkami i cytatami, nie usuwania wpisów. Nikt tu nie ma obowiązku wierzenia na słowo. Skąd mamy wiedzieć, że nie jest to uprzedzenie?
UsuńMówimy przecież o tzw. tańcu towarzyskim - w szerokim sensie, czyli zarówno o folklorze jak też o nowoczesnym - oraz o każdym w parze, także o balecie, który często jest wybitnie erotyczny. Historycznie taniec miał ścisły związek zarówno z rytuałami religijnymi, jak też z teatrem (to przetrwało w balecie). Bardziej szczegółowe informacje można łatwo znaleźć w ogólnodostępnych źródłach w internecie.
UsuńTutaj wskażę tylko na fakt, że za twórców współczesnego tańca towarzyskiego - o taki tutaj chodzi - dość powszechnie uznawane jest małżeństwo Castle. Więcej o nich tutaj: https://en.wikipedia.org/wiki/Vernon_and_Irene_Castle
Z całą pewnością nie chodziło im o edukowanie artystyczne, lecz o zarabianie fortuny na ludzkiej pożądliwości.
Co do uprzedzenia: ono mnie z całą pewnością nie dotyczy. Od wczesnej młodości bardzo lubiłem tańczyć (choć wielkim tancerzem nigdy nie byłem). Dopiero z czasem zdałem sobie sprawę ze zgubnych skutków takich praktyk, choć dzięku Bogu osobiście raczej nie doznałem poważnych szkód moralnych i duchowych, a to dzięki temu, że z czasem (dokładnie wraz z maturą) zaprzestałem praktyki.
Dlaczego Ksiądz zaprzestał praktyki?
Usuńok współczesnego tańca towarzyskiego ,ale tańce które np są tańczone na studniówkach Akwinaty nie są bezwstydne ,choc moze te studniowki to zły pomysł
UsuńPrzyznam że taniec pokazany na wikipedii małżeństwa Castle uznaje za raczej bezwstydny , ale tańce takie jak Belgijka czy polonez uznaje za skromne i samo w sobie wykonywanie ich nie jest niemoralne mimo ich dalekiego związku z różnica płci
UsuńJeszcze raz i po raz ostatni: każdy bliski kontakt cielesny wraz rytmicznymi ruchami ma charakter erotyczny, zwłaszcza w parze, ale nie tylko.
UsuńXsięże,
OdpowiedzUsuńCzy pisząc, że "KAŻDY taniec ma charakter erotyczny" lub "KAŻDY taniec ma ze swej genezy i istoty charakter GODOWY" wypowiada się Xsiądz jako teolog, czy może antropolog? Rozumiem, że tak kategoryczne twierdzenie opiera się na dogłębnej wiedzy w tym zakresie. Czy np. taniec Dawida (https://biblia.deon.pl/rozdzial.php?id=1213 - gdzie w przypisie do 2 Sm 6 ,14 mowa o tańcu religijnym), czy też tańce chasydzkie lub tańce deszczu Indian również mają taki charakter (erotyczny lub godowy)?
Nie trzeba być antropologiem by dostrzec ścisły, także genetyczny, związek między tańcem towarzyskim a erotyką.
UsuńO Dawidzie już jest we wpisie. Warto czytać, zanim się skomentuje.
Tańce chasydzkie to mieszanka erotyki zastępczej i pijackiego folkloru. Z całą pewnością nie pochodzą ze Starego Testamentu.
Tańce Indian to rytuały pogańskie, które z reguły mają zawsze związek z płodnością czyli erotyką.
UsuńCo Ksiądz uznaje za erotykę? Wszak niektóre tańce towarzyskie są skromne choć są związane z różnicą płci?
Erotyka to publiczne pokazywanie pożądliwości sexualnej i tego, co normalnie powoduje pożądliwość. Oczywiście bez zboczeń.
UsuńPrzyznam, że nie bardzo rozumiem, o co Księdzu Dr chodzi? W ogóle nie tańczyć poza małżeństwem? Nawet samotnie?
OdpowiedzUsuńA skąd ta pogarda do folkloru? Przecież istnieje przepiękna muzyka ludowa.
Czyżby ograniczyć słuchanie muzyki do kościelnej i klasycznej, i to bez przytupywania w takt?
Mówimy przecież o tańcu towarzyskim, nie o indywidualnej expresji, aczkolwiek ona także może mieć charakter erotyczny, choć nie musi.
UsuńGdzie tu pogarda dla folkloru? To raz. Po drugie: proszę wskazać folklor, który by nie miał mniej czy bardziej wyraźnego podtextu erotycznego. Życzę powodzenia, ale to raczej się nie uda.
Folklor to pojęcie bardzo szerokie. Pieśni ludowe w każdej postaci należałoby do niego zaliczyć, podobnie jak stroje, tradycje różnych grup etnicznych, ornamenty. Przysłowia, inne formy ekspresji językowej. Nieporozumieniem byłoby jednoznaczne utożsamienie z erotyką. W zasadzie sprowadzałoby to lwią część tradycji do czegoś nieprzyzwoitego i nie do przyjęcia.
UsuńPogardy do folkloru upatrywałbym w tym sformułowaniu: "tak więc de facto mamy do czynienia z upodobnieniem przyjęć prymicyjnych do najniższego folkloru,".
Mówimy o śpiewkach folklorystycznych. Proszę podać choćby jedną niereligijną śpiewkę ludową, która by nie była erotyczna.
UsuńUżywając definicji z komentarza Księdza obok, nieerotyczne są śpiewki o miłości, w których występuje motyw rozstania, tęsknoty itd. Nie każdy motyw miłosny jest nieprzyzwoity.
UsuńŚwięty proboszcz z Ars surowo potępiał i zakazywał tańców w swojej parafii jako okazji do grzechu ciężkiego, a tworzenie okazji do grzechu ciężkiego samo jest grzechem, czasem nawet ciężkim.
OdpowiedzUsuńTańce na prymicjach to kolejne wynaturzenie - a może trzeba mówić już o degeneracji ? - polskiego kapłaństwa.
Każdy naród ma swoje wady i zalety. Wadą Polaków jest na pewno bezmyślność, przede wszystkim w sensie nie używania rozumu, szczególnie w sprawach wiary, brak szacunku dla władzy i autorytetu, oraz uleganie niskim instynktom, szczególnie popędowi seksualnemu. Jaki kraj, tacy kapłani, a jacy kapłani, taki kraj. Kiedyś, nawet w Polsce, rozumiano, że kapłan musi mieć szczególną formację intelektualną, obyczajową i moralną, włączając w to ascezę jako przeciwieństwo dawania upustu namiętnościom. W tę ludyczną mentalność wpisują się tańce, jako wyraz i upust namiętności, głównie seksualnej. Tutaj mamy samo-nakręcającą się spiralę zła: brak formacji intelektualnej i moralnej -> uleganie namiętnościom -> deformacja intelektualna i moralna -> ... .
To wszystko jest wzmacniane przez wrogów Kościoła Chrystusowego, przede wszystkim tych umocowanych w samej hierarchii. Polski kapłan nie ma odpowiedniej formacji intelektualnej, przeciwnie jest uczony nieużywania rozumu - mam na to przykłady - oraz ślepego posłuszeństwa hierarchii oraz głównym trendom. Kiedyś jeden kapłan zakonny powiedział mi, że najważniejszą cnotą jest ... posłuszeństwo. To jest oczywiście wbrew Doktrynie Kościoła, bo w porządku natury najważniejsza jest sprawiedliwość, a w porządku caritas. Co gorsza najwyraźniej miał na myśli ślepe posłuszeństwo - widzimy tu pokłosie Dzienniczka s. Kowalskiej.
Szczególnie przykrym przykładem bezmyślności, ślepego posłuszeństwa i ulegania trendom była tak u nas rozpowszechniona straszliwa wojtyłolatria, czy zupełnie niepoprawny teologicznie kult "miłsoierdzia Bożego" wedle s. Kowalskiej. Ten ostatni jest bliski herezji, zawiera niedorzeczności i bluźnierstwa, a życie "świętej" s. Kowalskiej, czy "błogosławionego" ks. Sopoćki to jest przykład na degenerację życia zakonnego, czy w drugim przypadku moralnego upadku kapłana. Wystarczyło jednak trochę poszukać, pomyśleć, żeby odkryć, jak ten kult jest absurdalny i jakim antywzorem są jego protagoniści: Kowalska była uważana przez wielu księży (w tym biskupów) za halucynującą histeryczkę, a Sopoćko za hochsztaplera. Nikt jednak z dziesiątków tysięcy księży tego nie zrobił i nie robi, poza małymi wyjątkami, np. tutaj.
Wejście w bliska niekonieczna okazję do grzechu ciezkiego jest grzechem cieżkim
UsuńTemat tańców na prymicjach należy widzieć w szerokim kontekście zmian, czy raczej niszczenia Kościoła. Trzeba go widzieć w kontekście "teologii ciała", poglądów Rysia (niedługo niestety kardynała), tańców bpa Długosza, tango dla Franciszka, a przede wszystkim wypływów chasy dyzmu. Na te tematy można przeczytać tutaj: https://swietatradycja.wordpress.com/2023/06/07/chasydyzm-a-pornoliturgia/
OdpowiedzUsuńCobyśmy nie sądzili o samym autorze, bardzo polecam!
Bardzo dobrze, że umieścił Pan link. Ów autor nie waha się pisać wprost o tym, o czym wielu boi się pomyśleć i za to z pewnością należy mu się uznanie, choć często czyni to z subtelnością walca tudzież łomu. Sytuacja ogólna jednak wymaga już środków piorunujących.
UsuńNiech mi będzie wolno zamieścić link do filmiku na YT, na którym jakaś grupa ewangelizacyjna z Brazylii tańcuje dla ... pewnego państwa na Bliskim Wschodzie. W dłoni tancerza flaga z wiadomą gwiazdą, w tyle tzw. Ściana Pł aczu, a na twarzy wyraz, jakby tancerz szczytował - to nie powinno dziwić, bo w wiadomej religii seks ma znaczenie "mistyczne".
OdpowiedzUsuńNa razie u nas tego nie ma, choć już księża tańcują na prymicjach. Bardzo warto jednak wiedzieć, dokąd ta cała podróż zmierza, żebyśmy potem się nie dziwili kolejnym etapom: https://youtu.be/MMGBUbK7TdI?t=65
Dodajmy, że w Brazylii Kościół utracił niemal połowę członków na rzecz sekt protestanckich z USA. W samym USA liczne sekty protestanckie tzw evangelicals uważają, że sensem chrześcijaństwa jest obrona interesów wspomnianego państwa.
Ojciec Woroniecki który jest tomistą tak pisze o tańcach
OdpowiedzUsuń"Etyka chrześcijańska żąda, aby przyszli małżonkowie znali się uprzednio i przyzwolenie dali z pewną świadomością wyboru. Z tego względu dozwolone jest pewne zbliżenie się między młodymi w czasie gdy oglądają się za towarzyszem i towarzyszką życia, w celu przekonania się, czy istnieje między nimi dostateczna sympatia zmysłowa, która pozwalałaby się spodziewać, że będą sobie w tej dziedzinie odpowiadać. Miara, jak daleko wolno się posunąć, są przyzwoite obyczaje tego środowiska, do którego się należy; na tym polega rola zabaw tanecznych. Tam, gdzie tej sympatii zupełnie brak, a tym bardziej tam, gdzie na jej miejscu jest mniejsza lub większa odraza, karygodną lekkomyślnością byłoby wstępować w związki małżeńskie."
za: O. Jacek Woroniecki OP "Katolicka Etyka Wychowawcza", t.II/2, par. 82.3, str.226
Ten cytat jest raczej dowodem na to, że Woroniecki był bardziej masonem niż tomistą. Prosty zdrowy rozsądek przeczy jego słowom. W jaki sposób zabawa taneczna ma być testem sympatii zmysłowej? Do sprawdzenia sympatii zmysłowej ma być bliski dotyk i rytmiczne poruszanie się w parze? Co w razie niezdanego testu? Testowanie następnej osoby? Toż to zarówno chore jak i debilne. To jest na poziomie nastolatka.
UsuńAle potrzebna jest pewna znajomość drugiej osoby i nie ma nic złego w skromnych tańcach damsko męskich ,choć większość obecnie jest nieskromna ,w przypadku kiedy źle będzie im się tańczyć to znaczy że nie powinni wstępować razem w związek małżeński czy angażować się w narzeczeństwo i dalsze chodzenie ze sobą bo nie ma sympatii zmysłowej
UsuńDokładnie ten zacytowany fragment kiedyś zapalił u mnie sygnał ostrzegawczy. Teraz mam pewność, że słusznie.
UsuńPrzecież rozmowe z ewentualną kandydatka na męża też można uznać za testowanie ..
OdpowiedzUsuńW razie niezdanego testu nie chodzą ze sobą dalej :)
OdpowiedzUsuńProszę o link do klasycznej muzyki biesiadnej ?
OdpowiedzUsuńCzy to są także utwory typu hej sokoły ?
Przykład klasyczny:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=xNFkKhfdgZM
Główna cecha muzyki biesiadnej to lekkość i nie zagłuszanie rozmów. Tego z całą pewnością nie ma w rąbankach typu rock, pop, disco polo itp.
Inny przykład:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=ZgE_x1-kkqY
Ale niektórzy by chcieli też coś na weselu pośpiewać sobie
UsuńTeż można. Byle nie jakieś sprośne kawałki.
UsuńA czy Ksiądz uznaje np Hej sokoły za sprośny kawałek ?
UsuńNie znam.
UsuńRandom1414 Hej Sokoły to nie jest pieśń biesiadna, tylko sentymentalna, i to początkowo autorska, choć zmieniona i sfolkloryzowana przez pokolenia. W obecnej Polsce zauważam trend robienia pieśni biesiadnych ze wszystkiego. Dla Księdza podaję jeden z wariantów obecnego tekstu:
Usuń"Hej, tam gdzieś znad czarnej wody
Siada na koń Kozak młody
Czule żegna się z dziewczyną
Jeszcze czulej z Ukrainą
Ref.: Hej, hej, hej sokoły
Omijajcie góry, lasy, doły
Dzwoń, dzwoń, dzwoń, dzwoneczku
Mój stepowy skowroneczku
Wiele dziewcząt jest na świecie
Lecz najwięcej w Ukrainie
Tam me serce pozostało
Przy kochanej mej dziewczynie
Ref.
Ona jedna tam została,
Jaskółeczka moja mała
A ja tutaj w obcej stronie
Dniem i nocą tęsknię do niej
Ref.
Wina, wina, wina dajcie
A jak umrę, pochowajcie
Na zielonej Ukrainie
Przy kochanej mej dziewczynie
Ref."
Nie do końca rozumiem, to zapyram wprost: czy tańczenie poloneza jest grzechem?
OdpowiedzUsuńZ żoną nie.
UsuńMoim zdaniem Ksiądz Doktor ma rację z tymi bzdurnymi tańcami. Na wesela już chyba chodził nie będę, na nerwy mi to działa.
OdpowiedzUsuńProsiłbym o podanie jakichś konkretnych cytatów z nauczania Kościoła, potępiających taniec jako taki, a przynajmniej tańce w parze z osobami nie będącymi małżonkami, kiedy chodzi o tańce typu polonez.
OdpowiedzUsuńSprowadzenia każdego tańca do erotyki nie zdołał na razie Ksiądz uzasadnić.
Poza tym, jak wyjaśnić fakt, że przez ponad tysiąc lat obecności chrześcijaństwa w Polsce taniec nie został wyeliminowany przynajmniej w dużym zakresie, skoro miałby z natury być czymś złym? Pamiętam nawet z opowiadań babci, że u nich na wsi chętnie tańczono, o ile nie był to post, czyżby ksiądz by ich nie zgromił? Mówimy to o rodzinie i o czasach, w których m. in. codziennie się modlono razem, a nie tylko prywatnie.
I jeszcze: mamy wyrzucić z dorobku właściwie prawie wszystkich kultur całą sferę ekspresji, którą każda ma inną?
Nauczaniem Kościoła jest także zgodne nauczanie teologów. Nie musi to być urzędowe pismo władzy kościelnej. I tutaj katoliccy teologowie moralni są zgodni. Nie jest istotne, co 50, 60 czy więcej lat temu proboszczowie wiejscy dopuszczali nie dopuszczali.
UsuńChyba nie oczekuje Ksiądz, że mam wierzyć na słowo co do tej zgodności?
Usuń*70 lat temu raczej. To było przed Soborem Watykańskim II. Ale powinien byłem chyba wziąc poprawkę od komuny
UsuńWarto a chyba nawet trzeba zacytować odpowiednie dzieła, bo o ile jako świecki mam łatwy dostęp do wszelakich katechizmów, o tyle pewność do zgodności wśród teologów jest problematyczna do stwierdzania. Zapytam się dla pewności: czyli że jak teologowie są w zgodni jako ogół, w jakiejś sprawie, to jest to obowiązujące do wierzenia? Jak określić tę zgodność (tutaj ufam że poda Ksiądz jakieś cytaty, ale tak na ogół będzie z tym problem).?
UsuńMuszę powiedzieć, że zaskakuje mnie ten wpis. Po pierwsze, co to jest erotyka zastępcza i czemu niby mielibyśmy się jej doszukiwać? Po drugie, gdzie wg. Księdza jest granica między tańcem bezwstydnym a ekspresją indywidualną?
OdpowiedzUsuńPolskie zwyczaje weselne są ogólnie dziwaczne. Gdybym miał żonę i szedł z nią na wesele, to musiałbym znosić to, że inni mężczyźni prosiliby ją do tańca. Z kolei na mnie ludzie by się krzywo patrzyli z powodu tego, że nie chce tańczyć z obcymi kobietami.
OdpowiedzUsuń