Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Dziurawy jubileusz warszawski

 

Sprawa jest bardziej historyczna niż teologiczna, jednak teologia obejmuje także historię, zwłaszcza gdy chodzi o życie Kościoła, które zawsze jest powiązane z lepszą czy gorszą teologią. 

Zdaję sobie sprawę, że niniejszym narażam się na zarzut pisania o sobie czy swoich zasługach. Jednak intencją moją jest tylko pisanie o faktach, których ocenę pozostawiam P. T. Czytelnikom. Chodzi bowiem o artykuł redaktora naczelnego kwartalnika "Christianitas", z którym niegdyś - w zamierzchłych początkach tego czasopisma - współpracowałem, czego zresztą nie da się ukryć. Chodzi w nim o początki tzw. indultu w Warszawie. Zapoznawszy się z owym textem (dostępnym tutaj) musiałem kilka razy parsknąć śmiechem. Otóż rozśmieszyło mnie kilka rzeczy, ale zwłaszcza pomijanie mojego udziału w owych wydarzeniach, które nie może być przypadkowe, gdyż zarówno sam Paweł Milcarek był w centrum wydarzeń, w których uczestniczyłem, jak też wszystkie wspomniane w tekście osoby, które wtedy poznałem osobiście i to dość intensywnie. Wprawdzie nie zostałem zupełnie pominięty, choć na to w międzyczasie widocznie zasłużyłem (😁), co oczywiście - mianowicie w postaci wzmianki w nawiasie o Triduum - należy docenić. Tym niemniej czuję się w obowiązku dorzucenia faktów, które wydają mi się istotne dla pełniejszego i prawdziwszego obrazu tamtego czasu. Zaznaczam, że podaję z pamięci (która - nie chwaląc się - często uchodzi za słoniową), gdyż nie dysponuję żadnymi materiałami archiwalnymi oprócz osobistej korespondencji, która może mieć znaczenie jedynie częściowo i pomocniczo. Pan Milcarek natomiast dysponuje zapewne biuletynem duszpasterstwa, o którym wspomina w tekście. 

Przede wszystkim nie jest prawdą, że "autoryzowane" przez władze diecezjalne celebracje Mszy św. w tradycyjnym rycie zaczęły się dopiero w czerwcu 1996 r. Chodzi tutaj o coniedzielne Msze św. sprawowane przez opiekuna wyznaczonego przez władze archidiecezji warszawskiej. Natomiast dużo wcześniej, mianowicie od września 1995 r. celebrowałem w Warszawie średnio co 2-3 miesiące, oczywiście także za wiedzą i zgodą władz diecezjalnych, czyli w sposób "autoryzowany", nie pokątny czy tajny. Na pewno celebrowałem na początku września 1995 r., w tym dokładnie 3-ego września w święto św. Piusa X (to było w jakimś kościele na Żoliborzu, dokładnie nie pamiętam), potem na początku grudnia (podczas wizyty wraz z x. Emmerson'em z Bractwa Kapłańskiego Św. Piotra), potem jeszcze kilka razy w pierwszej połowie 1996 r. Wszystkie celebracje odbywały się za wiedzą i zgodą władz diecezjalnych. Świadkiem tego jest przede wszystkim Wojciech Środoń (wówczas student prawa, związany z czasopismem Pro fide, rege et lege), który zajmował się zarówno kontaktami z kurią jak też organizacją Mszy św., czyli przede wszystkim pertraktacjami z proboszczami i rektorami kościołów. 

Dla pełności obrazu wydarzeń wspomnę, że po pobycie w Warszawie we wrześniu 1995 r. pojechałem na zaproszenie do Poznania na 2-3 dni, po czym do Gdyni, również na kilka dni, a w końcu do Kalisza, gdzie także za wiedzą i zgodą władz diecezjalnych przewodniczyłem ceremonii zawarcia sakramentu małżeństwa Piotra Tryjanowskiego (także znajomego Marka Jurka, obecnie profesora na UAM w Poznaniu) z małżonką w sanktuarium św. Józefa. Jadąc z Kalisza do Austrii miałem przymusowy dłuższy pobyt w Krakowie (z powodu stłuczki samochodu), gdzie także sprawowałem Mszę św. tradycyjną za wiedzą i zgodą władz diecezjalnych. Ówczesny biskup pomocniczy w Krakowie, obecny kard. Nycz, wydał mi po polsku (mój celebret był po łacinie) potwierdzenie prawa do celebracji. 

Także po objęciu funkcji opiekuna przez x. Jana Szymborskiego (tak, to krewny żydokomunistycznej noblistki) bywałem w Warszawie dość często. X. Szymborski bez problemu odstępował wówczas swoją Mszę św. niedzielną, godził się także na dodatkowe Msze św., tudzież na prowadzenie przeze mnie rekolekcyj (prowadziłem przynajmniej raz wielkopostne i przynajmniej raz adwentowe, dokładnie nie pamiętam). Chrzciłem także dzieci, w tym jedno dziecko Pawła Milcarka (nie pamiętam, czy to było pierwsze dziecko Michałek, czy Marysia, u któregoś chyba uzupełniałem obrzędy Chrztu św.) oraz innych 2-3 rodzin, nie licząc trójki dzieci innego znajomego Marka Jurka, Bogusława Kiernickiego, obecnie prezesa fundacji, która wydaje kwartalnik P. Milcarka (chrzty były w Gorzowie i koło Poznania, gdzie jechałem za każdym razem na własny koszt, a nikt się nawet nie zapytał, czy mam za co, przy czym w Gorzowie służył mi do Mszy św. inny znajomy Marka Jurka, obecny profesor Grzegorz Kucharczyk, któremu potem dwukrotnie za darmo poprawiałem tłumaczenie z niemieckiego książki x. Klaus'a Gamber'a). Grafik i fotograf związany z "Christianitas" Paweł Kula tak sobie załatwił ceremonię ślubu, że proboszcz parafii x. Bronisław Piasecki sprawował samą ceremonię ślubną, mnie natomiast powierzono sprawowanie Mszy św. za nowożeńców (to był chyba wrzesień 1997 r.). Była też pierwsza Komunia św. młodszej córki Marka Jurka. Z obecnych znanych mi celebrytów na Mszach św. bywali m. in. Paweł Lisicki, śp. Artur Górski, Paweł Kwaśniak, Dominik Zdort (jego znajomych, braci Janowskich, chrzciłem sub conditione podczas Triduum w 1997 r.), Łukasz Warzecha, przewinął się także Stanisław Krajski, wówczas spoza Warszawy Artur Zawisza, Arkadiusz Robaczewski, Konrad Szymański, Marcin Libicki i Jan Filip Libicki. 

Od 1997 r. do 2002 r. włącznie, czyli przez sześć kolejnych lat, celebrowałem liturgię Triduum w kościółku św. Barbary w centrum (przy parafii Wszystkich Świętych), gdzie doznałem rzeczowej życzliwości tamtejszego x. proboszcza. Zresztą celebrowałem tam także poza Triduum. Znacznie mniej życzliwy był natomiast rektor kaplicy Domu im. Piusa XI (hotel kościelny nieopodal), gdzie mnie kwaterowano (na początku kwaterowano mnie także prywatnie u Pawła Witaszka w Brwinowie). Gdy pozwoliłem wiernym na udział we Mszy św. w kaplicy, x. rektor zrobił awanturę, po czym zmieniono mi kwaterę na hotel sejmowy (chyba począwszy od 1997 r.). Ówczesny rektor kaplicy sejmowej, śp. x. Piotr Pawlukiewicz, nie robił żadnych trudności. Przeważnie jednak celebrowałem w kościołach, gdzie odbywały się Msze św. niedzielne, czyli u Dzieciątka Jezus, w Res Sacra Miser i też u św. Benona. O ile mi wiadomo, do 2002 r. byłem oprócz x. Szymborskiego jedynym kapłanem, który celebrował tzw. indult w Warszawie.  

Od jesieni 1997 r. moje przyjazdy stały się rzadsze, gdyż zakończyłem współpracę z Bractwem Kapłańskim Św. Piotra. Zresztą nie były one konieczne, skoro był opiekun na miejscu w osobie x. Szymborskiego. Angażowano mnie okazyjnie. Stałym elementem było Triduum. Dopiero w związku z wyjazdem do Monachium w 2002 r. i podjęciem tam pracy na parafii ustały moje przyjazdy do Warszawy (i ogólnie do Polski, oprócz stron rodzinnych). 

Podsumowując: Nie byłem zaangażowany bezpośrednio w batalie wiernych z kurią i proboszczami. Przyjeżdżałem na gotowe. Z nielicznymi wyjątkami, byłem przyjmowany przez duchowieństwo w Warszawie życzliwie. Zwykle nie robiono mi trudności. Także x. Szymborski nie narzucał mi swojego stosowania nowego porządku czytań. 

Natomiast od jesieni 1997 r. relacje ze strony wiernych oziębły, a od 2002 r. ustały (szczytem tego ustania jest powyższy artykulik P. Milcarka). Docierały do mnie jakieś dąsy, które mogłem różnie interpretować (choć to ja miałbym powody, chociażby z tego względu, że zwykle nikogo nie interesowało, czy mam za co - nie mając żadnej pensji - przyjechać z Bawarii czy Austrii, a gdyby nie finansowanie moich przyjazdów przez FSSP w okresie mojej współpracy czyli do połowy 1997 r., zresztą wyraźnie niechętne, to bym musiał je finansować ze stypendiów mszalnych, które wynosiły wówczas 10 DM czyli 5 €, czyli około 150 € na miesiąc; od 1998 r. płacono mi bilet lotniczy na przyjazd na Triduum, będąc zakwaterowany w hotelu sejmowym sam opłacałem posiłki). Zaś potwierdzeniem słuszności mojej decyzji o wycofaniu się z działalności w Warszawie i w Polsce było między innymi następujące zdarzenie: Ponad rok po wydaniu mojej książki (1997) przy okazji wspomniałem Markowi Jurkowi, który załatwił Marcina Dybowskiego jako jej wydawcę, że zostałem przez tego ostatniego oszukany (mam na to dowody). Wówczas Marek Jurek odpowiedział lakonicznie: "ważne, że książka się ukazała"... 


Post scriptum 1

Jest reakcja P. Milcarka:


I jest też moja odpowiedź:



Post scriptum 2

Dla pełności obrazu dodam jeszcze, że nie jestem jedynym tego rodzaju przypadkiem. Wspomniany już w innym miejscu pierwszy Polak wyświęcony w FSSP (w 2000 r.), pochodzący z Gdyni x. Tomasz Dawidowski, wyjechał z Polski i ostatecznie opuścił FSSP, przechodząc do diecezji drezneńskiej, właśnie z powodu traktowania go nie tyle przez władze kościelne w Polsce, co przez tzw. wiernych z Poznania oraz wyświęconego kilka lat po nim x. Wojciecha Grygiel'a. Głównymi dowodzącymi byli wówczas panowie Libiccy, również bliscy znajomi Marka Jurka, zresztą będący w dobrych stosunkach z ówczesnym arcybiskupem poznańskim Juliuszem Paetz'em. Wiem od samego x. Dawidowskiego, że chciał założyć placówkę FSSP w Polsce, a największe szanse widział w Krakowie, mimo że panowie Libiccy w Poznaniu mieli dobre stosunki z tamtejszymi władzami. Natomiast placówkę w Krakowie zarezerwował dla siebie x. Grygiel, który oczywiście nie przewidział dla siebie pozycji innej niż pierwsza. Jak wiadomo, środowisko poznańskie po przewodnictwem Libickich, współpracowało z przebierańcami wrocławskimi, czyli kolesiami x. Grygiel'a (więcej tutaj). Ten ostatni - mimo że od wielu lat publicznie głosi poglądy skrajnie modernistyczne i heretyckie - ma świetne stosunki ze środowiskiem kwartalnika "Christianitas", czyli z Pawłem Milcarkiem, czego dowodem jest częsta obecność chociażby na łamach tego pisma. 

Post scriptum 3

Jest jeszcze jeden aspekt sprawy, istotny, chyba nawet kluczowy. Widać go na przykładzie. Otóż jednym z członków redakcji kwartalnika "Christianitas" jest Michał Barcikowski. Pojawił się w tym środowisku pod koniec lat 90-ych i odtąd należy do jego twardego jądra. Wtedy, gdy jeszcze przyjeżdżałem do Warszawy, służył mi kiedyś do Mszy św. Zapamiętałem go jako uprzejmego. Niedawno na swoim profilu na fb umieścił nawet moją książkę z 1997 r. jako jedną z najważniejszych swoich lektur. Miałem go już jakiś czas temu wśród znajomych na fb, zresztą jak większość tego grona, jednak usunąłem po tym, jak w ich kwartalniku zaczęły się pojawiać artykuliki broniące Lecha Wałęsę, negatywne odnośnie tzw. różańca do granic itp. Kilka tygodni temu M. Barcikowski zaprosił mnie do znajomych, co w swojej naiwności przyjąłem, nawet nie żądając wyjaśnień. Po czym przez przypadek okazało się, że wśród polubionych ma anonimową stronkę rzucającą na mnie podłe oszczerstwa, które są perfidną zemstą za mój text o oszustach w kręgach tzw. indultowych (jest tutaj):




Tym samym okazało się znowu, kim jest to towarzystwo. A kim jest? Otóż widać to na następującym przykładzie.

M. Barcikowski należy sam wprawdzie do starszej ekipy kwartalnika i jego środowiska. Dla jego obecnego stanu charakterystyczne są kariery i powiązania młodszego, które jest promowane. Chodzi głównie o jednego młodego człowieka, szczególnie exponowanego - zapewne nie przypadkowo -  z którym Barcikowski intensywnie się prezentuje:



Kim jest Paweł Grad, można się łatwo dowiedzieć w internetach:



Oprócz środowiska P. Milcarkowego, powiązany jest z "Teologią polityczną", czyli Opus Judaei, oraz tzw. Instytutem Nauk o Człowieku, do którego kuratorów należy m. in. George Soros (źródło tutaj)...


Założyciel owego "instytutu" był oczywiście blisko związany z kręgami krakowsko-warszawskiej żydomasonerii:



Tym samym widać, kto kontroluje pisemko P. Milcarka, którego zakulisowym współzałożycielem jest Marek Jurek. A potwierdza to następujący ładny obrazek (tak, to jest ta córka, której dawałem 1-ą Komunię św.):


I jeszcze jedno potwierdzenie:



Kyrie eleison! 


26 komentarzy:

  1. Wydawnictwo ANTYK? Miałem kupować książki Konecznego (i parę innych). Skoro pan Dybowski stosował nieetyczne zagrywki wobec autorów to chyba wybiorę wydawnictwo Capital.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. https://www.wydawnictwomiles.pl/sklep/ksiazki/koneczny-feliks/zestaw-pieciu-ksiazek-feliksa-konecznego/

      polecam!

      Usuń
  2. Ciekawe sprostowanie. Zastanawia mnie jednak jedna rzecz (mam nadzieję, że nie będzie to zbyt osobiste pytanie) - dlaczego zakończył Ksiądz współpracę z FSSP? Czy z perspektywy czasu nie sądzi Ksiądz, że więcej można by było osiągnąć (w sensie duszpasterskim) będąc w zorganizowanym instytucie niż działając niczym "samotny strzelec"?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym mówiłem już w wywiadzie dla PCh24. Otóż w 1994 r. zabrałem się za studia doktoranckie, które przerwałem w 1995 r. właśnie ze względu na współpracę z FSSP, gdyż sugerowano mi perspektywę zarówno pracy w Polsce jak też nauczania w seminarium. Po 2 latach, czyli w 1997 r., nie było żadnej konkretnej perspektywy ani jednego, ani drugiego. W Polsce byłem życzliwie przyjmowany jako gość z doskoku i tyle. Abp Pylak, u którego byliśmy już w grudniu 1995 r. powiedział wprost, że nie ma potrzeby ściągania kapłanów z zagranicy. FSSP zaprzestało jakichkolwiek starań o placówkę w PL. W takiej sytuacji zdecydowałem skupić się na pracy naukowej, żeby skończyć doktorat. Fakt, że FSSP utworzyło dopiero dużo później swoją jedyną placówkę i to akurat w Krakowie dzięki znamiennym powiązaniom x. Grygiel'a (są o nim wpisy tutaj), jest dowodem na ówczesny brak konkretnych perspektyw. Nie wykluczałem wtedy późniejszej współpracy z FSSP, zresztą nadal mam życzliwy kontakt, z wyjątkiem x. Grygiel'a, ponieważ uważam go za oszusta pod wieloma względami, co wykazuję we wpisach na tym blogu.

      Usuń
  3. LICh,
    Czy planuje Xiądz nowe (poszerzone i uaktualnione?) wydanie tej książki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamierzam. Tylko jeszcze nie wiem, któremu wydawnictwu mogę zaufać. W każdym razie na pewno przed podpisaniem umowy będę się konsultował z prawnikiem.

      Usuń
    2. Świetna wiadomość, poczekam na nowe wydanie!
      Z Panem Bogiem

      Usuń
    3. Polecam Księdzu portal Patronite, albo podobne. Znajdzie Ksiądz potrzebne środki na realizację tego projektu, bo ludzi szukających prawdy jest wiele, a ta publikacja jest cennym zbiorem patrząc na pierwsze wydanie, które moim zdaniem jest wybitne. Tego Księdzu życzę i o to się będę modlić.

      Usuń
  4. "Sprawa jest bardziej historyczna niż teologiczna, jednak teologia obejmuje także historię, zwłaszcza gdy chodzi o życie Kościoła, które zawsze jest powiązane z lepszą czy gorszą teologią."
    Ale jak teolog prawi o historii, nawet Kościoła, to niekoniecznie mam się z nim zgodzić, czyż nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak teolog mówi o teologii to też niekoniecznie mam się z nim zgadzać. Też obowiązuje zasada: zależy co mówi

      Usuń
  5. Z Markiem Jurkiem jest coś nie tak?

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak z ciekawości śp. x. Piotr Pawlukiewicz, co ksiądz sądzi o tym kapłanie? Z jednej strony figura zanurzona w NOM a z drugiej kazania dość inspirujące ?
    Pytanie drugie o Pana Pawła Lisickiego, nazywa go Pan "celebrytą" czyli nie ceni dzialadziałalności ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spotkałem go osobiście. Znam tylko jego wystąpienia. Na pewno był przesiąknięty Novus Ordo, ale zachowywał zdrowy rozsądek o wiele bardziej niż większość duchowieństwa.
      Określenia "celebryta" nie stosuję w znaczeniu pejoratywnym.

      Usuń
  7. Co właściwie ma na celu ten wpis?

    OdpowiedzUsuń
  8. Nawiązując do Postscriptum 3, jak ocenić kaznodziejsko-teologiczną rolę i wpływ ks. Tischnera? Czy jego poglądy można uznać za katolickie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie były katolickie i to już na poziomie filozofii. On był heglistą, co jest typowe dla masonerii, nie dla katolicyzmu.

      Usuń
    2. Ciekawe, czy ktoś do tej pory rozprawił się w w Polsce w dłuższym artykule nad heglowskimi banialukami ks Tischnera. Pozdrawiam i dziękuję Wielebnemu Księdzu Dariuszowi za świetny jak zwykle felieton. Z Panem Bogiem

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy i poglądowy wpis.Nie dziwię się zatem dlaczego Poznań wygląda jak wygląda z takimi akcjami i nazwiskami po stronie tradycji.
    Wpis i tekst o Opus Dei w linku szokujący wręcz i tu podkreślam warty poznania.Szukam dalej informacji.
    ''Bądźcie więc roztropni jak węże...''

    OdpowiedzUsuń
  10. Co do Christianitas to mam negatywną opinię już od roku. Pachnie żydostwem i agenturą, w konserwatywnym przebraniu. Gdzieś zawsze w ich artykułach znajdzie się ten choćby 1%,który zgrzyta i budzi wątpliwości.Ich poglądy na tematy gospodarcze są iście komunistyczne, szydzą z przeciwników szczepień ( w komentarzach na modernistycznych profilach), pan Barcikowski potępia "Przeminęlo z wiatrem" - ma ogromne poczucie winy z powodu niewolnictwa.Uczestniczyliśmy kiedyś w bezsensownym spotkaniu w warszawskim klasztorze dominikanów w związku z ksiażką o. Gałuszki o charyzmatach u św. Tomasza z Akwinu. Dyskusji przewodniczył pan Milcarek albo Chrzanowski,a wśród gości byli pan Tomasz Dekert oraz lider charyzmatyczny Michał Nikodem. Wyszliśmy po 20 minutach, kiedy zauważyliśmy, że cała miałka dyskusja prowadziła do uznania ruchów charyzmatycznych za dobre. Skąd mają pieniądze?

    OdpowiedzUsuń
  11. Kim jest Wojciech Ś.? O tej postaci nie wiele wiadomo poza tym, że należał do Klubu Zachowawczo Monarchistycznego i klubu adoracji Marka Jurka. Niestety nie znam kulisów orzeczenia kanonicznego w sprawie zakazu działalności Wojciecha Ś. w organizacjach kościelnych. Paweł Mielcarek tłumaczy to w Christianitas wpływem bp. Jareckiego ale nigdy nie opublikowano orzeczenia w tej sprawie. Kto wie, może była to trzeźwa decyzja. Redakcja Christianitas zajęła się skandalem u dominikanów, i dobrze. O skandalu informowali sami dominikanie. Lepiej późno niż wcale. Może by warto wytłumaczyć czyny popełnione przez Wojciecha Ś. i orzeczenia kościelne i świeckie. Czyżby Paweł Milcarek i Marek Jurek nie wiedzieli? To ich przyjaciel.

    OdpowiedzUsuń