Ta sytuacja wraz z towarzyszącymi i uzasadniającymi słowami jest pod wieloma względami skandaliczna, niezależnie od powagi chwili jaką jest modlitwa za osobę zmarłą, zwłaszcza obrzęd pogrzebowy.
Skandaliczność polega już na absurdalności i to nawet zwykłej zdroworozsądkowej: uzasadnienie słowne tego wymyślonego pseudoobrzędu wnoszenia trumny z ciałem jako procesji na ofiarowanie świadczy o elementarnym braku poprawności pojęć i rozumowania według podstawowych prawd wiary katolickiej. Absurdalne jest rzekome ofiarowanie życia przez wnoszenie trumny z martwym ciałem, które akurat jest naocznym wyrazem śmierci i śmiertelności.
Po drugie, ofiarować można tylko swoje życie, nie czyjeś. Za czyjeś życie można tylko dziękować Pan Bogu, także poniekąd danej osobie.
Po trzecie, tutaj sugerowana jest rzekoma analogia do darów ofiarnych, czyli chleba i wina, które podczas Mszy św. stają się Ciałem i Krwią Chrystusa, czyli postaciami żywej, realnej Obecności Jezusa Chrystusa. Martwe ciało osoby zmarłem z całą pewnością nie ma nic wspólnego z tymi postaciami, oprócz tego, że za życia przyjmowało Ciało Chrystusa, co jednak wraz ze śmiercią definitywnie się zakończyło. Jeśli dana osoba żyła w łasce uświęcającej, to oczywiście była duchową świątynią Boga, ale nigdy nie była postacią realnej, istotowej Obecności, w którą wierzy Kościół katolicki. I nigdy nie będzie taką postacią, także po chwalebnym zmartwychwstaniu do życia wiecznego w niebie.
Innymi słowy:
Ofiarowanie Bogu martwego ciała ludzkiego jest - zwłaszcza w kontekście Mszy św. - bluźnierczym szyderstwem z Ofiary Eucharystycznej, niezależnie od motywów czy intencyj tego pomysłu. Skandalem jest wykorzystywanie pogrzebu własnej matki do promowania poglądów sprzecznych z wiarą katolicką.
Zmarłe ciało przedstawia bowiem przede wszystkim śmierć, czyli karę za grzech pierworodny. Owszem, ciału zmarłego należy się odpowiedni szacunek przez nabożny pochówek ze względu na to, że było naczyniem duszy nieśmiertelnej i jest przeznaczone do zmartwychwstania. Jednak tylko Pan Bóg wie, czy dla danej osoby będzie to zmartwychwstanie chwalebne, czyli z przejściem do chwały niebiańskiej, czy na wieczne potępienie. Sugerowanie w obrzędzie pogrzebowym jakby pewności co do chwały niebiańskiej dla danej osoby jest szydzeniem z sądu Bożego i Bożego Objawienia, które jasno podaje, tylko sam Bóg sądzi człowieka, nie ludzie.
Archidiecezja Łódzka i arcybiskup Ryś. Czy ktoś jest zdziwiony?
OdpowiedzUsuńTo niestety wiele wyjaśnia ...
UsuńWłaśnie "wyświęcił" kobiety do dotykania Ciała Pańskiego, zakładając, że tam dochodzi w ogóle do przeistoczenia (przy braku wiary w naukę katolicką nie wiadomo jaka jest intencja szafarza).
UsuńZgroza... Ale skoro mowa o biskupie, który swoją diecezję uczynił (przepraszam za wyrażenie) Mekką dla wszelkiej maści "charyzmatyków", rzecz staje się nieco bardziej zrozumiała. Sam pamiętam, że tzw. klepsydra zawiadamiająca o śmierci i pogrzebie żony znajomego znajomych, o którym wiedziałem, że udziela się w "Odnowie w Duchu Św.",brzmiała jak następuje: "Dnia... NARODZIŁA SIĘ DLA NIEBA (SIC!!!) Ewa X. Ceremonia pogrzebowa, etc". Tymczasem chodziło o osobę, która tak bardzo starała się dowieźć samochodem kolegę do celu na czas, że spowodowała wypadek, w którym na miejscu zginęła... Nie żebym żałował komuś Nieba, ale widoczna w posoborowiu herezja "powszechnego zbawienia" u tzw. charyzmatyków posunięta jest już ad absurdum. I najwyraźniej udzieliła się ich nieformalnemu (?) patronowi, któremu skądinąd szczerze współczuję z powodu straty.
OdpowiedzUsuńPS Zaglądam tu już od jakiegoś czasu, ale komentarz zostawiam po raz pierwszy. Zatem korzystając z okazji: wielkie Bóg zapłać Czcigodnemu Ksiedzu za świetną robotę! Czyste źródło katolickiej nauki zawsze się przyda, ale w czasach zamętu, w których przyszło nam żyć, to rzecz bezcenna. Niczym światło latarni morskiej pośród rozhukanego morza.
Powiem szczerze, że jestem zniesmaczony słowami abp Rysia, chociaż patrząc na to co się dzieje w Kościele, to coraz mniej dziwią mnie pewne rzeczy, niestety... Co do herezji "powszechnego zbawienia" to niestety ona jest już praktycznie powszechna. Jeszcze rozumiem, że ksiądz w czasie pogrzebu cieszy się, że zmarły wyspowiadał się, przyjął namaszczenie, uporządkował swoje ludzkie sprawy itd., ale po tym można mieć jedynie nadzieję na pójście do Nieba, pewności nie ma. A tu właśnie co rusz słyszy się o narodzinach dla Nieba, padnięcia w ramiona Miłosiernego Jezusa itp. Jak to mocno kontrastuje z sekwencją "Dies Irae", czuję swoją małość i nicość kiedy jej słucham i ciarki przechodzą po plecach.
UsuńTutaj potrzeba zachowania właściwej proporcji. I nie można twierdzić, że ze zbawienia zmarłego nic nie będzie i że już na pewno jest w Niebie. I kiedyś wyrażało się nadzieję, że znany z pobożnego życia zmarły jest już w Niebie. Czy ludzie nie używali określeń: "nieboszczyk", "nieboszczka"? Ale jednocześnie przy tym było "Dies Irae".
Usuń"Nieboszczyk" to później powiązano z niebem. Etymologia się wywodzi z czasów pogańskich, kiedy mianem bóg (a raczej bog) określano nie tylko bożka, ale także szczęście. Czyli sprawa jest banalnie prosta: nieboszczyk to ten, co nie miał szczęścia, a raczej miał nieszczęście umrzeć. Oczywiście jest to koncepcja pogańska.
UsuńPewien kapłan sprawujący raz w zastępstwie tradycyjną Mszę Świętą w Gdańsku na jednym z kazań twierdził, że już nie sprawuje pogrzebów, ale wyłącznie narodziny dla nieba. Było to stwierdzenie ogólne odnoszące się do wszystkich ceremonii pogrzebowych, którym przewodniczy. Nie wiem z czego wynikało, może ksiądz zapomniał, że nie sprawuje Novusa gdzie de facto obowiązuje inna doktryna. W jednej chwili każdy wierny mógł zobaczyć kontrast nauki wiary jaka wypływa od novusowego kapłana okazyjnie oddelegowanego do tradycyjnej Mszy a jaka od dajmy na to słyszalnej na co dzień w kaplicach FSSPX. Podobnych kwiatków dałoby się dodać jeszcze mnóstwo. "Uroki" indultów, mieszanie w głowach maluczkim trwa na całego.
OdpowiedzUsuńCzy to było jednorazowe zastępstwo czy to któryś z tych księży, którzy w ostatnim czasie coraz częściej zastępują ks.PB, który "od zawsze" odprawiał starą mszę w Gdańsku?
UsuńJeśli nie mylę się w rozpoznawaniu twarzy z witryny internetowej to najprawdopodobniej Mszę świętą sprawował ksiądz proboszcz. Przy okazji w trakcie tej samej Mszy podczas obrzędu Komunii formuła była novusowa, tzn. bez błogosławienia Najświętszym Sakramentem, z jedynie krótkim "Corpus Christi" i każdy wierny odpowiadał "Amen". Gdyby nie to, że miałem przed sobą Mszalik, pomyślałbym że to novus w łacinie, ale wszystkie modlitwy były wg rytu tradycyjnego.
UsuńZ herezji, że wg niego nie ma piekła albo że na pewno jest puste.
UsuńMatka. Nie ma większej straty dla dziecka. Wtedy przestaje się być dzieckiem. Może to Arcybiskupa jakoś tłumaczy... A narodziny dla Nieba to po prostu wyrażenie naszej nadziei; w końcu wiara jest tylko/aż nadzieją.
OdpowiedzUsuńChyba żartujesz! Nie, nie tłumaczy wcale. "Kto nie ma w nienawiści swojej matki, nie jest Mnie godzien".
UsuńŚmierć jest powszechnie określana jako narodziny w MARTYROLOGIUM ROMANUM, np. z wczoraj: angielski :"At Syracuse, in Sicily, the birthday of the holy martyrs Rufinus and Martia.", po łacinie.:
OdpowiedzUsuń"Syracusis, in Sicilia, natalis sanctorum Martyrum Rufini et Martiae"
Nie zmienia to faktu, że przytoczoną wypowiedź czytałem z niedowierzaniem, że mógł to napisać kapłan i ,o zgrozo, biskup katolicki.
To określenie dotyczy w sposób oczywisty dotyczy pierwotnie męczenników, w sensie pochodnym także świętych, NIE wszystkich zmarłych.
UsuńTak, oczywiście, zgadzam się i byłoby niegrzeczne sądzić, że nie wiedział tego biskup Ryś.
UsuńAle nie zawsze dla Nieba, do Nieba. "Wielu się nie uda wejść do Królestwa".
UsuńTytuł jest chyba manipulacją. Arcybiskup wyraźnie mówi:"Z darem Jej dobrego życia. Mamy nadzieję, że jest to dar miły Panu Bogu. Chcemy całe Jej życie położyć na tym ołtarzu itd" Arcybiskup konsekwentnie mówi o życiu swojej mamy, nie o jej szczątkach doczesnych. Dlaczego twierdzi Ksiądz, że ofiarować można tylko swoje życie (zgoda, w przypadku ofiarowania siebie jako męczennika za wiarę), a nie życie zmarłej osoby, której pogrzeb właśnie ma miejsce.
OdpowiedzUsuńTytuł jest pytaniem. Nie trudno zauważyć. To raz.
UsuńPo drugie, to celebrans podaje wprost analogię między wniesieniem ciała a ofiarowaniem na ołtarzu.
Po trzecie, ofiarować można tylko to, czym się dysponuje. Naszym życiem dysponuje tylko Pan Bóg i my sami - oczywiście w pewnym zakresie.
Serio? Twierdzisz, że możesz ofiarować, a więc rozporządzać cudzym życiem? Tak się kończy poddanie się na wpływ Novus Ordo.
UsuńNie wiem jak Abp sobie wyobraża że można życie danej osoby w tym momencie położyć na ołtarzu. Po śmierci dusza odrywa się od ciała i na pogrzebie nie ma niczego innego jak tylko ciało. Więc jakieś przyzywanie i ofiarowywanie życia to kpina z Najświętszej Ofiary Jezusa Chrystusa, kpina z Mszy Świętej. Dla mnie jest to niepojęte i nie wiem jak Abp może takie brednie opowiadać. Nawet jeśli to jest matka to tym bardziej powinien głosić to w co wierzymy w zmartwychwstanie i życie wieczne w przyszłym świecie, modlitwa za zmarłych, post, umartwienie, odpusty. A nie jakieś klimaty protestanckie.
OdpowiedzUsuńNie życie dosłownie, ale dobro, które gdzieś, kiedyś, komuś, wyświadczyła Zmarła w swoim życiu. To chyba jasno wynika ze słów księdza Arcybiskupa.
UsuńEhh, pewnie zaraz dostanę uznany za lewaka i progresistę, ale czasem naprawdę te komentarze brzmią, jakbyśmy komuś bronili nieba. I nie, nie śmiem uważać, że ktokolwiek inny sądzi ludzi niż sam Bóg, ale zbawienie jest nadzieją chrześcijanina i nie może jej zabierać strach przed potępieniem, mamy ufać a nie się bać, mimo że potępienie jest oczywiście realną opcją po śmierci.
OdpowiedzUsuńPrzecież śmierć Jana Pawła II oznajmiono słowami: powrócił do domu Pana!
A abp chyba rzeczywiście nieco się zagalopował, pewnie słuszne jest dowodzenie mu błędów teologicznych w tych wypowiedziach, ale żeby zaraz uznawać to za bluźnierstwo...?! A ileż błędów teologicznych bywa w pieśniach maryjnych i nikomu to nie przeszkadza.
Nikt tu nikomu nie broni nieba. Ale czymś zupełnie innym jest oznajmianie, że ktoś niebo osiągnął.
UsuńTe słowa po śmierci JPII są teologicznie debilne i fałszywe. Człowiek nie pochodzi z nieba, lecz z prochu ziemi. Dusza jest stwarzana z niczego. Tym samym jedynym, do czego człowiek po śmierci powraca jest proch ziemi. Nazwanie prochu ziemi "domem Ojca" jest debilstwem i bluźnierstwem.
Proszę podać owe błędy teologiczne w pieśniach maryjnych.
Acha, czyli jak "oznajmiono" (kto? z jakiego upoważnienia?), że Wojtyła trafił do Domu Pana, to znaczy, że trafił? Warsztat teologii katolickiej się kłania poza tym, że poprawnego rozumowania także.
Usuń