Wybuchła właśnie afera x. Dominika Chmielewskiego, salezjanina znanego, nawet wręcz sławnego jak założyciel i przywódca tzw. wojowników Mariji. Oto oficjalne oświadczenie jego przełożonego (źródło tutaj):
Po pierwsze, on otwarcie zawsze przyznawał się i to z dumą do zauroczenia sektą medjugorjańską. A, jak wiadomo, jest to sekta o jedynie pozornej pobożności marijnej, a bardziej pseudocharyzmatycznej.
Po drugie: Stworzony przez niego quasi rytuał związany z tzw. wojownikami Mariji ma dość widocznie cechy infantylne w postaci jakby pasowania na rycerza. To jest pomieszanie religijności nie tylko ze świeckim pseudorytuałem, lecz dość sprytne wykorzystanie niedojrzałych potrzeb dorosłych mężczyzn, czego groteskowość niewielu zauważyło. Owszem, jest w tym pewien przejaw świadomości z jednej strony deficytu męskości i waleczności w przestrzeni publicznej i też niestety w Kościele, a z drugiej zapewne próba zaradzenia temu deficytowi, co jest oczywiście słuszną intencją. Szkoda jednak, że zajął się tym ktoś, kto się skompromitował pod względem moralnym, wykazując swoją niedojrzałość emocjonalną i ogólniej osobową.
Po trzecie: Wprawdzie należy docenić dokonaną przez niego mobilizację mężczyzn do tzw. męskiego różańca, który stał się pokaźnym ruchem. Nie wykluczam, że miał w tym szczere intencje, a nie zamierzał jedynie zdobycia sobie sławy. Problem jednak w tym, że on sam okazał się jako osobowość o skrzywionej religijności i moralności. A ma to związek z całą pewnością z zauroczeniem sektą medjugorjańską.
Osobiście miałem z nim styczność dwukrotnie. Pierwszym razem było to niecałe 5 lat temu, gdy zdobywszy mój adres mejlowy poprzez wspólnych znajomych napisał do mnie z prośbą, bym mu zwracał uwagę w razie gdybym miał zastrzeżenia do nauk jakie głosi. To był czas, gdy w przestrzeni publicznej pojawiły się głosy krytyczne co do jego działalności, a to ze strony modernistyczno-lewackiej. Oczywiście byłem chętny mu pomóc i tak mu odpisałem. Dziwne było jednak to, że prosił mnie o mój numer telefonu, nie podając swojego. Odpisałem mu, żeby podał najpierw swój, żebym mógł do niego zatelefonić. Na to nie odpowiedział i w ogóle zamilkł.
Druga sposobność była zupełnie przypadkowa i miała miejsce w jesieni ubiegłego roku. Byłem akurat przejazdem w Rumii w centrum handlowym i zaszedłem, żeby coś zjeść w barze. Nagle pojawił się w tym barze także x. Dominik Chmielewski, zamawiając sobie jedzenie. Pomijam fakt, że był zupełnie na cywila, bez jakichkolwiek oznak stanu duchownego, co jest obecnie dość powszechne. Bardziej istotne jest to, że on mieszkał w Rumii w domu swojego zgromadzenia zakonnego i tam miał oczywiście zapewniony wikt. Jeśli zakonnik woli zjeść posiłek na mieście zamiast w swoim domu zakonnym, to świadczy to nie tylko o braku ducha ubóstwa, które ślubował, lecz także o zaburzonym stosunku do swojej wspólnoty. Innymi słowy: on zatracił swoją tożsamość zakonną i duchowną, co jest wprost sprzeczne ze szczerą, autentyczną pobożnością marijną. Tym samym głosił innym to, czym sam nie żył. Dobrze, że przynajmniej głosił. Źle, że widocznie czynił to bardziej dla siebie niż dla chwały Bożej i zbawienia dusz.
Oczywiście należy mu życzyć szczerego nawrócenia.
Kolejny niechlubny przykład oczadzenia się duchowością Medjugorie. Przypadek ?? Może przypadek bo to że księża romansują z kobietami... zdarza się. Każdy może upaść w grzech czy świecki czy duchowny. Natomiast dużo poważniejsza sprawa to jest ta że wokół czcigodnego księdza Chmielewskiego urosło coś w postaci sekty Medjugorie..
OdpowiedzUsuńNo cóż, nie on pierwszy. Celibat z zakonnicą złamał, a potem założył własną okultystyczną sektę nie kto inny jak x. Tomislav Vlašić, opiekun duchowy "widzących", którego "Gospa" chwaliła.
UsuńRomansowanie księży to mniej poważna sprawa? Może jestem nienormalna, ale serio nie wiem jak można się interesować osobami duchownymi albo konsekrowanymi. Dla mnie to inna kategoria ludzi poza całą resztą.
Usuńik
Określenie "mniej poważna sprawa" nie oznacza że to w ogóle nie jest poważna sprawa ALE to, że od czasu o czasu zdarzy się jakiś ksiądz co zgrzeszy no to cóż było jest i będzie. Tak jak świeccy grzeszą. Bycie księdzem nie likwiduje ludzkiej słabości po grzechu pierworodnym. Natomiast herezje które wypaczają naukę katolicką i masowo zwodzą wiernych to jak wg. mnie dużo bardziej poważna sprawa na którą hierarchia w ogóle nie reaguje a powinna....
UsuńRomansowanie księży z pewnością budzi zgorszenie, ale kreowanie quasi-sekty, czy tym bardziej herezje jeśli są głoszone są dużo poważniejszą katastrofą. Zgorszenie obyczajowe jest łatwo rzucające się w oczy, sektami, czy herezjami łatwo bałamucić ludzi i sprowadzać ich prosto w sidła szatana nie będąc tego świadomymi. Owszem, niektórzy mają inną hierarchię priorytetów, mają mentalność powierzchowną, plotkarską uganiania się za kolejnymi skandalami i aferami obyczajowymi, a będą całkowicie ślepi na fundament Wiary katolickiej, nie widzą problemu w zataczającej coraz szersze koło fali fałszywych proroków.
UsuńKto się ugania za aferami? O kim mowa? To, że zwracam uwagę na niewierność, to nie znaczy, że mam mentalność plotkarską. Wcale mnie nie zdziwiła ta sprawa z x Chmielewskim i nie uganiam się za skandalami, tylko razi mnie machnięcie ręką na zepsutą moralność odpowiedzialnego za wiele dusz kapłana, jakby to była dzisiaj norma, bo coraz częściej dzisiaj właśnie mówi się o tym, że księża powinni mieć żony, a jak skoczą w bok, to ma być wina rzekomo nieludzkich przepisów kościelnych. Więc problem tyczy się w dalszych krokach normalizacji odejścia od celibatu i także zaczadzenia herezją "teologii ciała" - dobitny przykład:
Usuńhttps://www.youtube.com/watch?v=yitO-JwzgZ0
Co do zwodzicieli, to od dawna nie podobała mi się płycizna i nieautentyczność reklamowego sprzedawania kultu pseudomaryjnego w konwencji wojowniczych rambo ninja "różańcowych" power rangers jak dla chłopców wymachujących mieczykami i jeszcze w koszulkach z reklamowymi nadrukami z "Gospą" w stylu słodko-komiksowym. Nie wspominając o bredniach głoszonych przez sam ich autorytet duchowy.
ik
"Natomiast herezje które wypaczają naukę katolicką i masowo zwodzą wiernych to jak wg. mnie dużo bardziej poważna sprawa na którą hierarchia w ogóle nie reaguje a powinna...."
UsuńOczywiście tak. Lemingom wystarczy tani skandal żeby mieli o czym plotkować, ale gdy milionom zatruwa się dusze fałszywymi naukami, fałszywymi radami po których wierni robią rzeczy za które niejeden mógł już pójść do piekła to im nie przeszkadza.
Złamanie celibatu nie jest obecnie żadnym skandalem, żadnym szokiem, więc o czym tu plotkować? Dla przeciętnego modernistycznego "katolika" aferą obyczajową zaczyna być raczej celibat. Nagradza się odchodzących brawami i uznaniem, jak to np było kilka lat temu z pewnym proboszczem, który dziękował za liczne słowa wsparcia i serdeczności po jego otwartym publicznie obwieszczeniu odejścia z kobietą.
Usuń"zwolennicy ks Chmielewskiego nagle zaczęli twierdzić, że trzeba znieść celibat"
Usuńmówi Janiszewski w https://www.youtube.com/watch?v=3PC5keLj-Ts
"Kto się ugania za aferami? O kim mowa? To, że zwracam uwagę na niewierność, to nie znaczy, że mam mentalność plotkarską. Wcale mnie nie zdziwiła ta sprawa z x Chmielewskim i nie uganiam się za skandalami, tylko razi mnie machnięcie ręką na zepsutą moralność odpowiedzialnego za wiele dusz kapłana, jakby to była dzisiaj norma, bo coraz częściej dzisiaj właśnie mówi się o tym, że księża powinni mieć żony, a jak skoczą w bok, to ma być wina rzekomo nieludzkich przepisów kościelnych. Więc problem tyczy się w dalszych krokach normalizacji odejścia od celibatu i także zaczadzenia herezją "teologii ciała" - dobitny przykład:"
UsuńAle nikt tu tego nie neguje, dyskutujesz sama ze sobą. Sev miał na myśli, że medjugoriańskie sekciarstwo w tej grupie to dużo poważniejsza sprawa i ma rację, bo to prawda. Skrzywienie duchowości katolikom i tym sposobem pośrednio narażanie ich na heretyckie myślenie, myślenie zabijające duszę to dużo poważniejsza sprawa niż to, że ksiądz się zabawił. To chyba powinno być oczywiste dla ortodoksyjnego katolika. Nikt tu nie bagatelizuje problemu łamania celibatu.
"Co do zwodzicieli, to od dawna nie podobała mi się płycizna i nieautentyczność reklamowego sprzedawania kultu pseudomaryjnego w konwencji wojowniczych rambo ninja "różańcowych" power rangers jak dla chłopców wymachujących mieczykami i jeszcze w koszulkach z reklamowymi nadrukami z "Gospą" w stylu słodko-komiksowym. Nie wspominając o bredniach głoszonych przez sam ich autorytet duchowy."
Katolicyzm został generalnie zinfantylizowany i w znacznym stopniu rękę przyłożyło do tego też "pokolenie JP2". Wtedy też pojawiały się te debilne oazówki i inne dziecinne tendencje.
"Złamanie celibatu nie jest obecnie żadnym skandalem, żadnym szokiem, więc o czym tu plotkować? Dla przeciętnego modernistycznego "katolika" aferą obyczajową zaczyna być raczej celibat. Nagradza się odchodzących brawami i uznaniem, jak to np było kilka lat temu z pewnym proboszczem, który dziękował za liczne słowa wsparcia i serdeczności po jego otwartym publicznie obwieszczeniu odejścia z kobietą."
Oczywiście. Teraz już praktycznie wszyscy ci "fajni nowocześni", jak i nawet ci "prawicowi" mówią jaki to celibat jest be i najlepiej go zlikwidować. Ci pierwsi jako argument zaczną podawać jakieś debilizmy ze szkoły Zygmunta Freuda i inne psychoanalityczne pornograficzne rzygowiny o "nieodwracalnych negatywnych skutkach" długotrwałego braku stosunków seksualnych, a ci drudzy mówią, że celibat be, bo to "gejoza".
Skandaliczne to jest to że jest reakcja Jego przełożonych i afera wokół Jego osoby wybucha po materiale GW dotyczącej jakiegoś romansu (notabene jak to w GW podobno dość daleko mijają się z prawdą). A to że stworzył wokół siebie jakąś quasi charyzmatyczną sektę oparta na Medjugorie to jakoś nikomu nie przeszkadzało ....
OdpowiedzUsuńDziękuję za wpis, zgadzam się z przesłaniem. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na język wpisu, a konkretnie użycie słowa sekta ("jak wiadomo, jest to sekta o jedynie pozornej pobożności marijnej, a bardziej pseudocharyzmatycznej"). Albo x. Chmielewski był/jest w sekcie, albo nie. Skoro prosił Księdza Doktora o uwagi, skoro sam przestrzegał przed duchowymi zagrożeniami w swoich publicznych naukach, skoro akceptował naukę Kościoła (przynajmniej deklaratywnie) itd., to z tego wynika, że nie był w seksie, a jedynie należał/należy do pielgrzymkowo-internetowego ruchu sekciarskiego. Określenie sekta odbieram jako publicystyczne, natomiast nie pasuje mi to do normalnego stylu, który Ksiądz Doktor prezentuje na blogu - tzn. stylu merytorycznego i precyzyjnego.
OdpowiedzUsuńProszę czytać uważnie. Nie jest napisane, że był w sekcie, lecz że był (i jest) zauroczony sektą.
UsuńTo jest blog a nie uczelnia, gdzie jest powiedzidziane, że czcigodny ksiądz doktor nie może używać języka publicystycznego ?? Wiadomo że chodzi o sektę w sensie ściśle definicyjno naukowym a raczej o same elementy charakteryzujące te ruchy...
UsuńSzkoda że do księdza nie zadzwonił. Może inaczej by się to skończyło a z Wojowników Maryji stworzyłoby się coś sensownego.
OdpowiedzUsuńNie. Już zwykła kultura wymaga podanie swojego numeru, gdy się prosi o czyjś numer. Jeśli ktoś na starcie śmierdzi pychą, to szanse na poprawę są nikłe. Z mojej strony nie blokowałem kontaktu. Jeśli miał sprawę, to mógł się w każdej chwili odezwać.
UsuńMnie wystarczał jego wygląd. Reszta to oczywistość. Co to za ksiądz, który przecież nie przypadkowo ani z nieuwagi ubiera obcisłą sutannę z cienkiej tkaniny i podkreśla swoją figurę, a do tego nonszalancko podwija rękawy? Czym to jest jeśli nie rozbujałą cielesnością?
UsuńKogoś to może dziwić? Medialny, efektowny rozmach w gestach, w tonie głosu, obcisłe bluzki, sutanna eksponująca, że jednak jest sportowcem itd. Cnota męstwa jednak nie w tego typu zewnętrzności się przejawia.
OdpowiedzUsuńA jak to było kiedyś przed modernizmem ze wspólnotami dla mężczyzn? Jakieś zrzeszenia? Może nie było to konieczne, bo cukierkowosc nie odpedzala ich?
Ja też mam zapewniony obiad w domu przez żonę a często jem na mieście bo to często pozwala zaoszczędzić wiele czasu. Czas również jest ważny, można go poświecić rodzinie albo stojąc w korkach w godzinach obiadowych. Moim zdaniem wniosek wyciągnięty ze spotkania w Rumii jest zdecydowanie zbyt daleko idącym. Kategoryczne stwierdzenie, że ktoś zatracił swoja tożsamość duchowną bo był raz widziany na obiedzie na mieście wydaje się być zwyczajną przesadą. Ostanie wydarzenia te tezę oczywiście mocno uprawdopodobniają, ale to jedno wydarzenie z obiadu - nie.
OdpowiedzUsuńRumia nie jest wielkim miastem. Czym innym jest zjedzenie obiadu na mieście gdy jest się w drodze zdała od domu, a czym innym dla zachcianki gdy opodal jest wikt. W pewnym sensie kapłana i zakonnika obowiązują wyższe standardy niż męża i ojca rodziny (choć ten w tym wypadku też powinien mieć zgodę żony, bo jego dochody nie są sprawą prywatną lecz rodzinną), gdyż kapłan nie pracuje zarobkowo, lecz żyje z ofiar wiernych.
Usuń