Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Jak Duch Święty działa w Kościele?



Takie oto pytanie otrzymałem od młodego człowieka, studenta. To jest właściwie cały komplex pytań, poniekąd osobistych, ale też dość typowych dla obecnej sytuacji katolików, nie tylko młodych. Idźmy po kolei. 

Temat jest oczywiście obszerny, z jednej strony oczywisty, ale równocześnie mglisty. Jest oczywiste dla każdego, że od Vaticanum II nastąpiły poważne, wręcz jaskrawe zmiany na płaszczyźnie zarówno doktrynalnej jak też duszpastersko-praktycznej, mimo że deklarowany cel był jedynie duszpasterski (pastoralny). To jest właśnie kluczowe pojęcie, samo w sobie niejasne, owiane nieporozumieniami i też sprzyjające nieporozumieniom. Tradycyjnie odróżnia się w Kościele postanowienia doktrynalne i dyscyplinarne: te pierwsze są wyłożeniem nauczania wiary oraz zasad moralnych, natomiast te drugie są przepisami prawa wraz z ich ewentualną interpretacją dla konkretnych przypadków. Na ostatnim soborze doszło do pomieszania tych płaszczyzn, gdyż 

- z jednej strony jego deklarowany cel był jedynie homiletyczno-katechetyczny, w odróżnieniu od wszystkich poprzednich soborów, które miały cel dogmatyczny, czyli wyjaśnienie kwestij doktrynalnych, które następnie były podstawą do rozporządzeń kanonicznych czyli prawnych,

- z drugiej strony wydano dwie konstytucje dogmatyczne (o Bożym Objawieniu i o Kościele), jedną o liturgii i jedną "pastoralną" (co jest zupełną nowością w historii Kościoła) oraz szereg dekretów i deklaracyj, które wielorako i poważnie różnią się od wcześniejszych dokumentów Magisterium Kościoła zarówno formalnie, tzn. pod względem wyrazistości doktrynalnej, jak też pod względem wskazań praktycznych. 

Mówiąc najkrócej: najważniejszym efektem jest pomieszanie i zamieszanie już na płaszczyźnie rodzaju i treści samych dokumentów. To oczywiście musiało doprowadzić do jeszcze większego zamieszania w ich stosowaniu, czego dowodem jest obecny stan Kościoła. 

W praktyce oznacza to, że wprawdzie w łonie Kościoła - przynajmniej w oficjalnych dokumentach i wypowiedziach - nie ma otwartego zaprzeczania prawdom wiary katolickiej, jednak w praktyce, zwłaszcza w faktycznym nauczaniu na niższych poziomach (kazania, katecheza, rekolekcje itp.) nierzadko ma miejsce to zaprzeczanie zwłaszcza pośrednie, przez ich przemilczanie, przedstawianie jako przestarzałe, a nawet wyszydzanie. Ma to oczywiście związek z posunięciami pragmatycznymi. Tak np. w ramach tzw. ekumenizmu, który niektórzy - zresztą kłamliwie (przykład tutaj) - uważają za nowy quasi dogmat, nie neguje się wprawdzie wprost, że Kościół katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem Chrystusowym i tym samym jedyną prawdziwą religią, jednak w posunięciach praktycznych jak spotkania ekumeniczne, jakieś niby oficjalne deklaracje itp. faktycznie zawarty jest takowy przekaz, który odpowiednio kształtuje świadomość katolików i nie tylko. To jest, moim zdaniem, główny problem. 

A nie jest to sprawa uboczna czy drugorzędna. Bowiem wszystkie inne niby tylko praktyczne sprawy, jak chociażby Komunia na stojąco i dołapna, dopuszczenie kobiet do służby ołtarza itp. wynikają nie tylko przynajmniej z pośredniej, ukrytej negacji prawd wiary o Ofierze Mszy św. i Realnej Obecności Jezusa Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, lecz prowadzą ostatecznie do prawdy o boskim pochodzeniu Kościoła jako jedynej prawdziwej religii i w końcu o boskiej godności Jezusa Chrystusa. 

Widać tutaj oczywiście dylemat: czy Kościół, który przynamniej dopuszcza, a we wielu swoich przedstawicielach wręcz forsuje takie przynajmniej pośrednie zamazywanie i negowanie boskiej godności Jezusa Chrystusa jest jeszcze tym samym Kościołem, którego wyznawcy - począwszy od samego Zbawiciela i Jego Apostołów - oddawali życie właśnie za tę prawdę?

Prawdą wiary, również ściśle powiązaną z prawdą o boskim pochodzeniu Kościoła, jest obietnica niezniszczalności Kościoła i jego trwania aż do końca czasów. To trwanie nie odnosi się do konkretnej historycznej postaci Kościoła, ani tym bardziej do jego liczebności. Tym, co Kościół stanowi, to wiara w Boskość Jezusa Chrystusa, czyli przekonanie, że On jest prawdziwym Bogiem. Nie jest przypadkowe, że akurat ta prawda jest obecnie podstępnie podważana (więcej tutaj). 

Właściwie nie trzeba mieć głębszej wiedzy teologicznej, by rozeznać te powiązania. Wystarczy znać podstawowe prawdy wiary, zwłaszcza na podstawie tradycyjnych katechizmów i podręczników, oraz zachowywać zdolność do trzeźwego, samodzielnego i szczerego myślenia, nie poddającego się naciskowi grupowemu, modzie czy większości. Kto zachowuje czystość serca, szuka prawdy i jest gotów pójść za nią swoim życiem, ten jest otwarty na prawdę, która jest dostępna właściwie każdemu, choć nie każdy chce ją przyjąć, gdy wymaga ona nawrócenia. To nawrócenie oznacza zmianę myślenia, która domaga się także praktycznych konsekwencyj w życiu. 

Najprostszy przykład: kto pozna, że Novus Ordo Missae zarówno w swojej strukturze jak też w praktycznym stosowaniu zawiera furtki dla różnych herezyj negujących prawdy wiary katolickiej (jak Realna Obecność, ofiarniczy charakter Mszy św., hierarchiczny ustrój Kościoła czyli istotna różnica między stanem duchownym i świeckim itd.), ten będzie przynajmniej preferował liturgię tradycyjną. Nie trzeba tutaj jakiegoś "oświecenia", wystarczy elementarna wiedza katechizmowa oraz czystość serca otwartego na prawdę, która może być wymagająca. A zwykle jest tak, że otoczenie w ogóle albo tylko słabo rozumie problem, a jeszcze mniej gotowe jest do wyrzeczeń czy nadzwyczajnych środków jak chociażby jeżdżenie kilkadziesiąt czy nawet kilkaset kilometrów, by uczestniczyć we Mszy św. tradycyjnej. Wcale nie musi oznaczać to negacji sakramentalnej ważności Novus Ordo, lecz chodzi o żywienie swojej wiary i pobożności źródłami, które nie są skażone przynajmniej kompromisami z herezją. 

Jak się zachować w takiej sytuacji?

Po pierwsze, dziękować Panu Bogu za łaskę rozeznania. Oczywiście bez poczucia wyższości czy pogardzania tymi, którzy jej przynajmniej póki co nie wykazują. Jest zrozumiałe, że szatan próbuje zaatakować również w takiej sytuacji i to głównie przez pychę. 

Po drugie, starać się o poważne życie duchowe, czyli szczerą modlitwę oraz zwalczanie swoich wad, zwłaszcza pod kierownictwem duchowym u doświadczonego i wiernego prawdzie katolickiej duszpasterza. To jest najważniejsza pomoc przeciw zasadzkom szatańskim. Od własnej dojrzałości duchowej zależy owocność świadectwa i to w każdym stanie. Im człowiek bardziej zbliża się do prawdy Bożej, tym bardziej wyrafinowane są podstępy złego. W świadomości swojej grzeszności i słabości należy współpracować z łaską Bożą, która przede wszystkim chce zbawienia duszy. Wierność Bogu na pewno nie zabezpieczy przed wrogością ludzi, ale ostatecznie zatryumfuje kiedyś. 

Po trzecie, starać się przekazać swoje rozeznanie innym, oczywiście w odpowiedni sposób, roztropnie, w zależności od sytuacji. Każda łaska jest zarazem zadaniem. Dar otrzymany od Boga powinien być rozdawany, w postawie wdzięczności za łaskę i także miłości bliźniego. Chodzi o dobro dusz, ostatecznie o ich zbawienie, nie o wykazanie własnej wyższości. Należy rozmawiać o prawdach wiary i ich praktycznym zastosowaniu, zwłaszcza w liturgii, która jest - na płaszczyźnie doktrynalnej - uroczystym wyznaniem wiary. Należy też polecać zapoznawanie się z tradycyjnym nauczaniem Kościoła, zawartym w "przedsoborowych" dokumentach Magisterium oraz w pismach "przedsoborowych" Doktorów Kościoła. Kto pozna tę odświeżającą klarowność i czystość myśli, ten będzie też w stanie odpowiednio ocenić mglisty bełkot charakterystyczny dla modernistów. 

Po czwarte, poszukać wsparcia i współpracy wspólnoty katolików, którzy podobnie postrzegają stan Kościoła oraz skierowują się ku tradycyjnemu nauczaniu Kościoła, także do liturgii. Współdziałanie jest konieczne także w tej dziedzinie, a równocześnie jest także okazją do praktykowania miłości bliźniego, która jest miernikiem miłości do Pana Boga i Jego prawdy.

Taka droga jest właśnie naocznym działaniem Ducha Świętego w Kościele. Jak widać, Duch Święty pobudza, oświeca i prowadzi także młodzież. On nigdy nie ograniczał Swojego działania do przedstawicieli hierarchii na wysokich stanowiskach. Królestwo Boże ma głównie wymiar duchowy, a Duch Boży wieje kędy chce. Gdy każdy będzie robił na swoim miejscu i odpowiednio do swojej sytuacji to, co powinien, to Duch Święty zatroszczy się o owoce dla całego Kościoła i dla przyszłych pokoleń. 

22 komentarze:

  1. "czy Kościół, który przynamniej dopuszcza, a we wielu swoich przedstawicielach wręcz forsuje"
    Czy wypada w ogóle mówić o Kościele, a nie o poszczególnych hierarchach? Bo w takim sformułowaniu brzmi to, jak gdyby Magisterium uległo zmianie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wpis. Też niedawno miałem refleksję tako, że: skoro Duch Święty, ten sam Duch działa i kieruje Kościołem, jednym i tym samym Kościołem, który Chrystus Pan założył 2000 lat temu, to jak to się dzieje, że wychodzą "takie kwiatki" jak te z tego zestawienia, które to doskonale obrazuje: https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/589 ?
    Tu mamy jak na tacy jawne zaprzeczenie jednego nauczania drugiemu.
    Wyjmę jeden z przykładów:
    Czy Najświętsza Maryja Panna jest Współodkupiecielką?
    "„Można z całą pewnością i ścisłością twierdzić, że, na skutek Bożego zarządzenia, nic z tego przeogromnego skarbca łaski Chrystusa nie może nam być przydzielone bez pośrednictwa Maryi” (Leon XIII, encyklika Octobri mense). „Ona wraz z Chrystusem odkupiła rodzaj ludzki; słusznie więc każda łaska, jaką otrzymujemy ze skarbca Objawienia, jest nam podana przez ręce tej Dziewicy Bolesnej” (Benedykt XV, encyklika Inter sodalicia)

    „Jako Kongregacja Nauki Wiary odpowiadamy w tej sprawie, że inne tytuły Maryi lepiej wyrażają Jej znaczenie, podczas gdy formuła «Współodkupicielka» mocno odbiega od języka Biblii i Ojców Kościoła, przez co rodzi nieporozumienia” (kard. J. Ratzinger, Bóg i świat, str. 281)."

    I jasne jest, że dla Benedykta XV sprawa jest oczywista.
    Tyle, że jego przyszły następca - Benedykt XVI, ale jako prefekt i kardynał Ratzinger miał.. odmienne zdanie.. O co tu chodzi ?!? Jak to jest możliwe w ogóle?

    Maryja jest nazwana Współodkupicielką w Nowennie do Matki Bożej Nieustającej Pomocy:

    "Ciebie więc, o Matko Nieustającej Pomocy, przez bolesną mękę i śmierć Twojego Boskiego Syna, przez niewypowiedziane cierpienia Twego Serca, o Współodkupicielko, błagam najgoręcej, byś wyprosiła mi u Syna Twego tę łaskę, której tak bardzo pragnę i potrzebuję …………….."

    Z drugiej strony wystarczy zajrzeć do obecnego Katechizmu, by spojrzeć na przypisy, które nierzadko odwołują się do klasyki duchowości, tj. św. Tomasza z Akwinu, św. Augustyna, czy też do poprzednich katechizmów i soborów, więc poprzedniej nauki nie przekreśla, ale nawet ją podkreśla.

    A, jeszcze spotkałem się ze sformułowaniem takim, że poprzednią liturgię cechuje "skostniałość" i, że "czas się w miejscu zatrzymał".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy wiesz ale w tym co napisałes porównujesz encykliki z ...fragmentem wywiadu P. Seewalda z kard. Ratzingerem ( i to urwanym fragmentem), a nie jakimkolwiek dokumentem oficjalnym Kongregacji.

      Usuń
    2. To nie ja porównuję, tylko przytaczam to co jest w zalinkowanym artykule.
      Jednak kard. Ratzinger używa słów "Jako Kongregacja Nauki Wiary odpowiadamy w tej sprawie", więc wypowiada się jako jej prefekt. Zgadza się?
      Ale jeżeli porównuję fragment wywiadu z encykliką, to tym bardziej pierwszeństwo tutaj ma encyklika, co nie?

      Usuń
    3. Poza tym.. Dosyć dziwnie to wygląda, jeżeli kard. Ratzinger w publicznej wypowiedzi zaprzecza treści encykliki Benedykta XV.

      Usuń
    4. To, że w pewnej encyklice pojawia się tytuł Maryi jako Współodkupicielki to jeszcze nie oznacza, że istnieje taka podstawa w oparciu o Pismo Święte i dzieła Ojców Kościoła.

      Usuń
    5. Że Pismo Święte nie jest do czegoś podstawą to typowo niekatolicki argument. Po pierwsze o tym, co wynika z Pisma Świętego decyduje Magisterium, a nie Jan Kowalski, choćby i był papieżem modernistą, po drugie warto zdefiniować co znaczy "wynikać", czy np. niesprzeczność czy wprost zapisane w... Po trzecie nie wszystko co Pan Jezus powiedział jest w Piśmie Świętym, lecz jest w Tradycji ustnej.

      Usuń
    6. 1. Skoro Trójca Święta dla przewidzianej śmierci Jezusa Chrystusa od wszelkiej zmazy zachowała Maryję to znaczy, że Maryja nie doprowadziła swoimi grzechami do tej śmierci.
      2. Skoro Maryja nie uraziła w niczym Jezusa Chrystusa, to różni się od reszty ludzi, i co za tym idzie - jako osoba najbliższa swojemu Synowi ma największe podobieństwo we współodczuwaniu Jego męki.
      3. Jeżeli tak, to współodczuwanie można rozumieć jako współodkupienie, ale z uwagą, że główną rolę w odkupieniu ma Pan Jezus.

      Przynajmniej ja sobie to tak tłumaczę. Jestem w błędzie?

      Usuń
  3. Bardzo pięknie napisane zwłaszcza o dziękczynieniu za łaskę i o współpracy z łaską Bożą. Bez tego nic nie można, a wiele razy człowiek zniechęca się, irytuje, bo wszyscy wkoło tacy ślepi, czemu tego nie widzą. Ano nie widzą i mogą długo nie chcieć widzieć. Duch Święty jak wiatr wieje kędy chce. Nie moja lecz Jego wola... Niby takie proste, ale to batalia z naszym "ja" na całe życie.
    W tym wszystkim trzeba dużo spokoju, opanowania i modlitwy o potrzebne łaski, bo inaczej człowiek wpada w kolejne pułapki stając się nie do zniesienia dla innych i samego siebie.
    Wierzyć jak Maryja, działać tak jak Ona, prosić o tę Jej wiarę, uniżenie, całkowite oddanie się we wszystkim Bogu. Trwać nieustannie w obecności Bożej, aby On był we wszystkim. Wyjść poza granice swojego ja, aby z pełną swobodą nakierować się na Boga i przyjmować Jego wolę:
    "(...) jeśli w tym miejscu Boski Mistrz wymaga, aby Jego uczniowie zaparli się siebie i naśladowali Go w dźwiganiu krzyża, w innym miejscu zobowiązuje się pod przysięgą sprawić mocą cudu swojej wszechmocy, że oprócz życia wiecznego, otrzymają stokroć więcej teraz, w tym czasie tych wszystkich dóbr, których wyrzekli się, by się Jemu podobać. Co więcej, przyrzeka im złagodzić ciężar krzyża, aż do uczynienia go lekkim, gdyż nie ogranicza się tylko do stwierdzenia, iż jarzmo jest słodkie, lecz dodaje, że brzemię Jego jest lekkie (Mt 11,30). Jeśli więc jeszcze nie czujemy słodyczy Jezusowego jarzma ani lekkości brzemienia krzyża, jakie wkłada nam na ramiona, dzieje się tak dlatego, że jeszcze nie wyrzekliśmy się do końca własnej woli, nie całkiem jeszcze pozbyliśmy się ludzkiego sposobu myślenia i nie zdobyliśmy się na widzenie świata w świetle wiary"

    OdpowiedzUsuń
  4. Duch Święty działa, ale wszyscy mają wolną wolę. Księża, biskupi, nawet papież, też mają.

    OdpowiedzUsuń
  5. Niechaj będzie pochwalony Jezus Chrystus! Ave Maria! Tutaj już niczego więcej nie trzeba komentować... światło wiedzy bije po oczach z daleka! Kościół uczy, Kościół prowadzi! My jedynie poprzez pychę odrzucamy to wszystko, bo nam się wydaje wiele, ale nawet jak coś nam się wydaje- i to wiele- to i tak na świat patrzymy "jakby przez mgłę, narazie widzimy przez mgłę"- ale za Bożą łaską i Bożą przyczyną łuski z oczu spadną. Przychodzi ciężki czas - w naszych rodzinach, naszych parafiach...prowadzą nas księża i uczą modernistycznego bełkotu kapłani, którzy nigdy nie odprawili chociażby jednej prawdziwej przedsoborowej Mszy świętej, niektórzy nawet pajacują przy tych posoborowych stołach- rece i nogi opadajo....
    Trzeba się modlić i prosić przez ręce Maryji, przez wstawiennictwo Św. Józefa opiekuna Kościoła Świętego o poznanie dla kapłanów i dla wiernych. zwrócić się ku nauczaniu Kapłanów wiernych ortodoksji katolickiej ... i wtedy niech się dzieje wola Boża.
    Sam przechodzę niezłe tarapaty...odrzucenie ze strony żony, odrzucenie ze strony dzieci, całkowita negacja mojego ojcostwa w ich oczach, mieszanie się wszystkich wujków dobra rada z modernistycznymi mądrościami. Trzeba trwać, bo walka idzie o rodzinę!!! z różańcem i na kolanach- z modlitwą za tych wszystkich, którzy mieszają, z modlitwą za najbliższych, prosząc dusze czyśćowe o wsparcie i upraszanie łask. Ostatni bój idzie o rodzinę, a przecież napisane jest że powstanie ojciec przeciw synom i córka przeciw matce...to sie teraz dzieje, aż żal... ale trzeba dać świadectwo!

    Ps. Dziękuję księdzu za ten wpis. niechaj Bóg błogosławi...

    Leon

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Matka Boża z Góry Karmel otoczy Ciebie i Twoją rodzinę Swoją matczyną opieką i wyprosi potrzebne Łaski.
      Trzymaj się Leon!
      "O! ktokolwiek miotany burzą wśród fal tego świata nie chodzisz bezpiecznie po ziemi, nie odwracaj swych oczu od blasku Tej Gwiazdy, jeśli nie chcesz, aby burza w przepaść cię pogrążyła.
      Jeśli gwałtowny wiatr pokus uderzy na cię, jeśli cię trwożą podwodne skały boleści, spojrzyj na gwiazdę, wzywaj Maryi.
      Jeśliś miotany falami pychy, ambicji, zawiści, współubiegania się, spojrzyj na gwiazdę, wzywaj Maryi.
      Jeśli gniew, łakomstwo, rozkosze ciała rzucają łódką ducha twego, spojrzyj na Maryję.
      Jeśli wielkość twych zbrodni zatrwoży cię, jeśli zgryzota sumienia obarczy ciebie, jeśli bojaźń sądu przerazi cię, jeśli żal pocznie cię w przepaść rozpaczy spychać, wspomnij na Maryję.
      W niebezpieczeństwach, w uciskach, w niepewności wspomnij na Maryję, wzywaj Maryi.
      Niech to imię będzie ciągle w twych ustach, w twym sercu, a jeśli chcesz, żeby się Ona przyczyniła za tobą, idź za Jej przykładem.
      Postępując za Nią, nie zbłądzisz; myśląc o Niej, nie zboczysz z drogi. Gdy Ona cię wspierać będzie, nie upadniesz; gdy opiekować się tobą będzie, nie zlękniesz się; gdy przewodniczyć tobie będzie, nie doznasz znużenia; gdy łaskawa na ciebie będzie, dojdziesz do celu.

      W tajemnicy Boga Człowieka znajduje się nasze wyzdrowienie; w tajemnicy Matki Dziewicy – nasza pomoc, albowiem Bóg chciał, żeby wszystko, co mamy, przechodziło przez ręce Maryi.

      Maryja również – śmiem to powiedzieć – będzie wysłuchana z powodu dostojeństwa swej osoby; Syn wysłucha Matki, a Ojciec wysłucha Syna; oto dziateczki, drabina (nadziei) grzeszników"

      św. Bernard z Clairvaux

      Usuń
    2. To co to za kobietę sobie wybrałeś, że nie jest katolikiem i nie wierzy, skoro odchodzi? Za jej czyn jest piekło. Gdyby była katolikiem, nie odchodziłaby choćby ze strachu przed piekłem.

      Usuń
  6. Szczęść Boże
    Czy mógłby Szanowny Ksiądz wytłumaczyć o co chodzi z "kręgami przynależności do Kościoła" i czy jest to doktryna zgodna z wiarą katolicką?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest kłamstwo modernistów. Nie ma czegoś takiego w dokumentach Kościoła, także Vaticanum II.

      Usuń
    2. Dziękuję za odpowiedź. Usłyszałem wspomnianą tezę od kilku księży, widocznie uczy się obecnie takich rzeczy w seminariach.

      Usuń
    3. Te kręgi to wynalazek modernistów spisany w czasie Soboru Watykańskiego II i jest to herezja sprzeczna z definicją katolicką Kościoła. Nie ma żadnych kręgów. Jest jaskrawy ostry podział na Kościół katolicki czy Chrystusa i na to, co poza. Poza nie zbawia.

      Usuń
    4. Szkoda, że nie zażądałeś od tych księży podania źródła na miejscu, czyli nazwy dokumentu. Takie treści są w encyklikach Jana Pawła II, ale to znacznie po soborze watykańskim 2.

      Usuń
  7. Pisze Ksiądz Profesor: "Należy też polecać zapoznawanie się z tradycyjnym nauczaniem Kościoła, zawartym w "przedsoborowych" dokumentach Magisterium oraz w pismach "przedsoborowych" Doktorów Kościoła." Kim są jednak "przedsoborowi Doktorzy Kościoła"? Jeśli chodzi o okres życia, to wszyscy Doktorzy Kościoła żyli przed Soborem Watykańskim II. Może jednak chodzi o Doktorów Kościoła, którzy zostali ogłoszeni Doktorami Kościoła przed Soborem Watykańskim II? Czy w takim razie wyżej ceni Ksiądz Profesor twórczość Doktorów Kościoła ogłoszonych Doktorami przed Soborem Watykańskim II w stosunku do tych, którzy zostali ogłoszeni po nim?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cenić należy tych doktorów, którzy nauczali zgodnie z Bożym Objawieniem. Wiadome jest, że po 1965 roku nauczanie jest rażąco sprzeczne, niekatolickie.

      Usuń
  8. Pisze Ksiądz Profesor: "Należy też polecać zapoznawanie się z tradycyjnym nauczaniem Kościoła, zawartym w "przedsoborowych" dokumentach Magisterium oraz w pismach "przedsoborowych" Doktorów Kościoła." Chciałbym zapytać Księdza Profesora jak dobrze Ksiądz Profesor zna książki teologiczne napisane po Vaticanum II? W szczególności czy są jakieś książki teologiczne napisane po Vaticanum II, które Ksiądz Profesor poleca?

    OdpowiedzUsuń