W tym pytaniu nakłada się kilka kwestij:
- teologiczno-liturgiczna
- pastoralna
- psychologiczna.
Teologicznie pewne jest, że akcja na ołtarzu jest centralna i główna. Ponadto pewne jest, że tzw. znak pokoju jest gestem liturgicznym, czyli znakiem z odpowiednią treścią. Ta treść niestety zwykle nie jest znana i nie jest wykładana. Panuje fałszywe mniemanie, jakoby chodziło w tym momencie o pojednanie z bliźnimi. Ci, którzy chcą okazać, iż są pogodzeni ze wszystkimi czy przynajmniej chcą być pogodzeni, szczególnie gorliwie udzielają tego znaku, co nierzadko wiąże się z obłudą, choć zapewne wielu czyni go szczerze. Szczerą intencję należy docenić. Jednak sednem problemu jest niezrozumienie tego znaku czy wręcz nieporozumienie.
Należy zacząć od tego, że nieliturgiczne i bezsensowne jest przekazywanie go możliwie największej liczbie osób. Liturgia tradycyjna nie zna tego zwyczaju. Wziął się on z praktyki w małych grupach, zwłaszcza tzw. oazowych i tym podobnych. W liturgii tradycyjnej ten gest jest stosowany w zupełnie inny sposób, mianowicie wskazujący na jego właściwy sens. Ma on swoje miejsce tylko w celebracji uroczystej z wyższą asystą, czyli diakonem i subdiakonem. Celebrans odmawia najpierw po cichu modlitwę o pokój Chrystusowy, po czym wraz z diakonem całuje ołtarz i następnie przekazuje pocałunek pokoju diakonowi, który przekazuje go subdiakonowi i pozostałemu klerowi. W ten sposób wyrażone jest, że właściwą treścią nie jest pojednanie między ludźmi, lecz dar pokoju, który pochodzi z ofiary Jezusa Chrystusa. Oczywiście nie oznacza to pomniejszenia wagi pojednania między ludźmi, gdyż jest to istotny i niezbędny składnik sakramentu pokuty, który jest warunkiem pełnego uczestnictwa we Mszy św. W tym momencie liturgii, przed Komunią św., chodzi o coś znacznie więcej: o pokój Boży, czyli pojednanie ludzi z Bogiem, dokonane przez Jezusa Chrystusa i przekazywane przez Kościół.
Jak zachować się w aktualnej sytuacji fałszywej praktyki "znaku pokoju"?
Oczywiście pierwszy obowiązek spoczywa na duszpasterzach, których obowiązkiem jest odpowiednie pouczenie wiernych.
Także wierni mogą i powinni siebie nawzajem pouczać o właściwym znaczeniu tego gestu. Każdy ma prawo odmówić praktykowania go w sposób fałszywy. Dla uniknięcia szkodliwych nieporozumień należy to wyjaśnić swoim bliźnim. Zamiast fałszywego znaku pokoju, można np. podejść do bliskiej osoby i okazać jej pojednanie w odpowiedni sposób.
Staram się nie przekazywac na novusach znaków pokoju, ale jeśli ktoś wyciąga dłoń, to nie wolno jej odtrącać. Zwłaszcza własnego ojca. Czytelnik powinienem odwzajemnić znak i PO MSZY wyjaśnić mu swoje zastrzeżenia.
OdpowiedzUsuńTylko, że ja byłem skupiony na adoracji juz. Sprawę oczywiście wyjaśniłem, ale zrozumienie było średnie. Co więcej nie miałem, żadnego konfliktu z ojcem. Chodziło, o zbicie właśnie takiej piateczki
OdpowiedzUsuńWłaśnie pewna Siostra wyjaśniła mi, że przy różnych sytuacjach bardzo wskazane są reguły rozeznawania duchów wg św Ignacego. Pewne jest że człowiek ćwiczy się w tym całe życie i nie ma tak że znając reguły wszystko staje się jasne i proste. Całe życie to walka duchowa. W tej konkretnej sytuacji znak pokoju przekazywał ojciec. Tylko on. Nie były to tłumy. Skupienie na adoracji bardzo ważna sprawa. Jednak przekazanie znaku ojcu to kwestia paru sekund. Kusiciel bardzo sprawnie potrafi zasiać zgorszenie i na tej iskrze wywołać pożar tak że my potem zgorszeni i wytrąceni z równowagi tracimy to skupienie a potem jak kula śniegowa rosną emocje i myśli.
UsuńTeraz patrząc z dystansu możesz zobaczyć jakie są owoce twojego gestu i co najważniejsze odnaleźć punkty w sobie które kusiciel wykorzystał.
Z mojego przykładu będąc na obczyźnie gdzie kapłanów garstka kiedy zaczęło się to pandemiczne szaleństwo i weszły zakazy i nakazy na Mszy Świętej. Biskup zarządził obowiązkowo Komunię Świętą dołapną. Byłem oburzony i podczas całej Mszy Świętej nie wiedziałem co zrobić jak przyjąć Pana Jezusa. Zmusić Biskupa że to moje prawo czy iść wg jego rozporządzenia. Z tego wszystkiego im bliżej Komunii Świętej tym ja stawałem się niemal gorący. Koniec końców przyjąłem dołapnie. Była dezynfekcja rąk przed i po. Wściekły na siebie wyznałem to wszystko Siostrze. I wtedy ona zwrociła moją uwagę na dla mnie wczesniej nieistotne fakty. Biskup zamiast 2 kapłanów miał do dyspozycji tylko jednego bo drugi uległ wypadkowi a pierwszy wtedy też chorował a mimo to sprawował sakramenty. Przed Komunią Świętą miała miejsce scena że Biskupowi przy zakładaniu rękawiczek jednorazowych tak się trzęsły ręce że jedną miał rozerwaną. Dodatkowo dowiedziałem się że ma poważne problemy z sercem. I wtedy zacząłem się zastanawiać co moja rekacja i zmuszenie publiczne Biskupa że ja chce na rękę by tak naprawdę przyniosła. Długo to na modlitwie rozważałem i doszło do mnie że kierowała mną tylko pycha i egoizm. Ważne było w całym tym wszystkim tylko to co ja chce. Nie popieram Komunii Świętej dołapnej, ale te okoliczności i to że z jednego mojego skutki mogłyby być bardzo różne.
Skutkiem było to że kusciel zasiał we mnie zgorszenie i potem była już równia pochyła. Przyjąłem Pana Jezusa w sposób niegodny nie przez fakt na rękę ale przez to do jakiego stanu doprowadziły mnie myśli i emocje.
Trzeba nam się gorąco modlić o łaskę Rozeznawania.
Pax Christi!
To trudne bardzo. Ludzie maja przyzwyczajenia z Nowej Mszy, ze jest wesolo i radosnie, bo to Uczta przecież.
OdpowiedzUsuńSam tez tak to przezywalem. Takze zawsze gorszyli mnie ludzie, ktorzy sie nie usmiechali. Dopiero jak sie dowiedzialem, że Msza to Golgota zmienilo sie..
Nie wiem czy Twoj jawny sprzeciw cos da. Chyba tylko zbuduje dystans. Sam podobnie przezywam to w malzenstwie. Módl się o dary Ducha, o roztropność, i o wrazliwosc dla Ojca. ;) jak bedziesz mu tłumaczyl co sie dzieje na ołtarzu zrozumie. +++ Zdrowas Maryjo posylam.
Najlepsza porada dla autora zapytania to taka, aby nie chodził na nowoucztę tylko na Mszę Świętą katolicką i wtedy nie będzie miał dylematów. Niech tatę też ze sobą zabierze.
OdpowiedzUsuń