Temat był już kilkakrotnie omawiany. Poprzednie wpisy można znaleźć pod etykietami (lista jest po prawej) "małżeństwo", "etyka małżeńska", "etyka seyxualna" itp.
Odpowiadam po krótce:
W małżeństwie dozwolone są wszelkiego rodzaju pieszczoty, o ile ich celem nie jest onanizm czyli wylanie nasienia poza łonem. Samo podniecenie nie jest grzechem, oczywiście o ile szanuje się godność osobową, czyli nie redukuje się drugiej osoby do rangi przedmiotu przyjemności zmysłowej. Także pożądanie zmysłowe współmałżonka nie jest grzechem, oczywiście także o ile pożądana jest osoba, a nie tylko jej ciało.
Innymi słowy: miłość małżeńska ma także aspekt zmysłowy i pożądaniowy, co nie jest grzechem. Grzechem jest pożądanie oderwane od miłości osoby.
Sprawa jest dość delikatna, to znaczy zarówno indywidualna jak też dynamiczna, czyli zależy od indywidualnych cech danych osób (różna pobudliwość, różna dyspozycja do okazywania miłości), co może też podlegać zmianom.
Grzechem są natomiast czynności wbrew naturze jak sodomia, gdy dochodzi do jakby naśladowania aktu sexualnego przez części ciała niewłaściwe dla tego aktu.
Czy istnieją jakieś pozycje w stosunku, które są z natury niemoralne lub w inny sposób niewskazane?
OdpowiedzUsuńNiemoralne i zakazane jest to, co jest sprzeczne z naturą i celem aktu małżeńskiego, którym jest wydanie potomstwa w atmosferze miłości osobowej, a nie wyżycia zmysłowego, zwłaszcza połączonego z perwersjami.
UsuńPrawdopodobnie jest to głupie pytanie, ale po co człowiekowi zmysłowa przyjemność, jeżeli nie jest niezbędnością w wydaniu potomstwa, a przedstawia tak wiele i tak mocnych pokus?
UsuńSzukanie przyjemności zmysłowej dla niej samej, czyli bez wymiaru osobowego (miłości małżeńska) i prokreacyjnego (wydanie potomstwa), jest grzeszne. Innymi słowy: przyjemność zmysłowa jako taka nie jest grzeszna, jeśli nie jest oddzielana od kontextu osobowego i prokreacyjnego.
UsuńPrzyjemnosc zmysłowa chodzi Księdzu o podniecenie seksualne ?
UsuńCzyli z tego wynika, jeśli dobrze rozumiem, że małżonkom wolno pobudzać się do przyjemności seksualnej (myślami, wzrokiem, pieszczotami itp.) nawet poza aktem współżycia seksualnego, o ile nie prowadzi to do całkowitego spełnienia lub do wylania nasienia lub do czynów przeciw naturze i godności osoby? Dobrze zrozumiałem? Dopytuję, bo odpowiedź nie precyzuje tego konkretnie. Kiedyś myślałem, że taka przyjemność może mieć miejsce tylko w ramach aktu współżycia seksualnego, ale z tego by wynikało, że nie. Dobrze rozumiem?
OdpowiedzUsuńNie bardzo rozumiem, co oznacza pobudzanie się do przyjemności sexualnej. Jak już napisałem, w małżeństwie w porządku jest cielesne czyli zmysłowe okazywanie czułości jako wyrazu miłości, przywiązania i wzajemnej przynależności. Nie musi to mieć bezpośredniego związku z właściwym aktem małżeńskim. Grzeszne jest natomiast szukanie samego podniecenia sexualnego, o ile może ono prowadzić np. do onanizmu.
UsuńPrzez pobudzanie się rozumiałem po prostu takie rzeczy (myśli, słowa, wzajemne okazywanie czułości, patrzenie na siebie, pieszczoty itp.) które do przyjemności sexualnej prowadzą. Jeśli dobrze rozumiem to są one (bez groźby wylania nasienia poza łonem) dopuszczalne w małżeństwie nawet poza aktem płciowym (nie jako wstęp czy dokończenie, ale kompletnie oddzielnie)? Przepraszam, że dopytuję, bo nie do końca wiem co oznacza użyte przez księdza sformułowanie "zmysłowe okazywanie czułości" i wolę się upewnić, bo informacji o tym co wolno w małżeństwie w internecie jest malutko, a katolikom modernistycznym nie ufam .
UsuńTak, wolno okazywać czułość w każdy godziwy sposób (co wyklucza sodomię), o ile nie ma zamiaru onanizmu czyli wylania nasienia poza łonem. Samo podniecenie erotyczne nie jest grzechem w małżeństwie, jeśli jest wyrazem bliskości i jedności osobowej.
UsuńPrzepraszam, że jeszcze o jedno tu dopytam. Czy nie kłóci się to trochę z nauczaniem Kościoła, że przyjemność seksualna jest grzeszna jeśli jest oddzielona od celu poczęcia? Bo jakby nie patrzeć taka przyjemność w małżeństwie, gdy występuje poza stosunkiem, nie ma na celu spłodzenia potomstwa.
UsuńNie kłóci się, ponieważ jest to w małżeństwie, które zasadniczo jest ukierunkowane na potomstwo. Jeśli okazywanie czułości jest wyrazem przywiązania i jedności osób w małżeństwie, to służy także celowi prokreacji przynajmniej pośrednio. Wszystko, co służy jedności osobowej małżonków, służy także wydaniu i wychowaniu potomstwa.
UsuńOczywiście może tutaj być niebezpieczeństwo przerostu zmysłowości i braku opanowania pożądania. To jest kwestia harmonii sfer - duchowej, uczuciowej, zmysłowej i cielesnej. Jednak harmonia nie oznacza wyłączenia czy wykluczenia sfer niższych, lecz ich integrację i podporządkowanie sferom wyższym.
Ale rozumiem, że o ile podniecenie sexualne jest dopuszczalne poza stosunkiem to całkowite spełnienie (orgazm) może mieć miejsce tylko w ramach stosunku?
OdpowiedzUsuńTak.
UsuńA co z tzw. pieszczotami oralnymi organu płciowego przed właściwym aktem małżeńskim? Czy jeśli mąż w sumieniu odrzuca tego typu pieszczoty, jednak poddaje się naciskom żony (po uprzedniej prośbie, aby tak nie czyniła), to czy ma grzech?
OdpowiedzUsuńJeśli pozwala i w jakiś sposób umożliwia, to ma grzech.
UsuńBóg zapłać Księdzu za odpowiedź. Chciałbym doprecyzować.
Usuń1. Czy jeśli nie pozwala i nie chce umożliwić, jednak ostatecznie zgadza się, aby uniknąć poważnych konsekwencji (np. kłótnia), to mamy do czynienia z grzechem ciężkim?
2. Co, jeśli wobec powyższych kwestii moralnych penitent słyszy od spowiednika, że nie ma tutaj grzechu? Czy należy być pposłusznym i nie spowiadać się więcej z tego?
1. Jeśli ulega w imię zgody i jedności małżeńskiej, a nie ma w tej czynności upodobania ani przyzwolenia na upodobanie, to nie ma grzechu.
Usuń2. Należy spowiadać się według stanu swojego sumienia, nie według poglądów spowiednika, zwłaszcza gdy są sprzeczne z katolicką teologią moralną.
Czcigodny Księże, czy mógłbym prosić o odpowiedź na moje powyższe pytanie z 16.lipca?
OdpowiedzUsuńJest.
UsuńOd lat próbuję się nawrócić na katolicyzm ale takie perełki jak ten artykuł skutecznie mnie powstrzymują. Bliżej mi do protestantów, którzy w tym temacie mają bardziej życiowe nastawienie.
OdpowiedzUsuńWniosek jest taki - czy dobrze to rozumiem: jeśli Władimir Putin przed śmiercią szczerze się nawróci, wyzna grzechy, przyjmie namaszczenie to ma szansę na czyściec i w końcu niebo.
Natomiast jeśli moja sakramentalna żona raz w tygodniu robi mi (za przeproszeniem) loda z finałem i oboje się na to godzimy, nie uwłacza to jej w żaden sposób, robi to z własnej woli chcąc sprawić mi przyjemność i podtrzymywać też w ten sposób naszą więź małżeńską, natomiast oboje nie traktujemy tego jako coś grzesznego lub niewłaściwego - to zgodnie z księdza wywodem żyjemy w stałym stanie grzechu ciężkiego i grozi nam piekło - dobrze to rozumiem?
Jeśli dla kogoś tego typu przyjemność zmysłowa jest ważniejsza niż prawda, to można tylko ubolewać. Ale jest możliwość nawrócenia się. Co oczywiście nie oznacza zrównania zbrodni z tego typu zwyrodnieniami pożycia małżeńskiego, które przecież mają także fatalne skutki, ujawniające się wcześniej czy później. I nie jest to kwestia typowa dla katolicyzmu, lecz już nawet zdroworozsądkowa, gdyż wystarczy minimum używania rozumu, by wiedzieć, do czego służą narządy rozrodcze i jakie niebezpieczeństwa niesie ze są używanie ich w inny sposób, dla - delikatnie mówiąc - wątpliwej przyjemności. Upodobanie w takiej przyjemności jest przejawem poważnych problemów duchowych i psychicznych, które są destrukcyjne zarówno dla danej osoby jak też dla otoczenia, zwłaszcza w rodzinie. Nie jest to więc jedynie kwestia grzechu ciężkiego.
UsuńDziękuję za odpowiedź. A co w przypadku osób, które też stosują w małżeństwie takie praktyki, ale nie są świadome że są one grzeszne? Gdybym nie trafił przypadkiem na tego bloga też nie miałbym takiej świadomości, a wydaje mi się że na tym poziomie szczegółowości teologią moralną (czy też teologią w ogóle) interesuje się bardzo wąska grupa katolików. Pamiętam dość ogólnie kurs przedmałżeński ale jestem pewien, że na takim poziomie szczegółowości sprawy pożycia nie były omawiane. Była mowa o otwarciu na życie i antykoncepcji, ale bez takich szczegółów. Tak więc mam wrażenie że świadomość takiego lub owego grzechu zależy od stopnia zaangażowania danej osoby w tematy teologiczne. Co więc z tymi którzy jedynie chodzą do kościoła i odbyli w miarę ogólny kurs przedmałżeński i nawet się nie zastanawią nad tym, co robią w sypialni skoro są sakrametalnym małżeństwem, robią to za obopólną zgodą, we wzajemnym zaufaniu i bezpieczeństwie? Bo jak dla mnie to wygląda tak że jestem teraz postawiony w gorszej sytuacji niż 95% katolików, ponieważ tak się złożyło że interesują mnie nieco głębiej tematy teologicznie i akurat przypadkiem na tego bloga trafiłem i od teraz będę się zadręczał tym że to co robimy z żoną może być dla nas duchowym zagrożeniem.
UsuńJaka jest natura popędu seksualnego z punktu widzenia katolickiego, który przecież zachodzi także poza małżeństwem? Tzn. przecież sam fakt subiektywnego odczuwania atrakcyjności innej osoby, i to też w sferze erotycznej, nie jest grzechem?
OdpowiedzUsuń