Zasady komentowania: bez anonimowych komentarzy

Dlaczego uniżenie nie jest wyniszczeniem?

 


X. Szymon Bańka, z którego wypowiedzią już raz polemizowałem (por. tutaj), zechciał poświęcić niemal całe swoje wystąpienie (dostępne tutaj) nie tyle mojej krytyce dwóch zwrotek pewnej kolędy (tutaj), co raczej mojej osobie. Okazję stanowi pytanie anonimowego widza o osąd odnośnie mojej osoby i działalności: 

Tak więc po wstępnym łaskawym orzeczeniu, że jestem "dobrym teologiem", x. Bańka odnosi się do jedynego z ponad 600 wpisów niniejszego bloga. Dlaczego akurat do tego? Staje się to jasne w następujących pouczeniach, do których zmierza wypowiedź na mój temat:


Również solennym pouczeniem kończy się następny fragment:


A oto punkt kulminacyjny i widocznie właściwe przesłanie owego wystąpienia:


Skoro to jest główna treść, to najpierw do niej się odniosę. 

Otóż chyba nietrudno zauważyć, iż krótka prezentacja w nagłówku niniejszego bloga nie jest chwaleniem się, lecz zwięzłym wskazaniem na formalną kompetencję teologiczną. Uczyniłem to po wielu złośliwych przytykach kwestionujących ją. Podałem jedynie istotne suche fakty, których ocena jest pozostawiona życzliwości P. T. Czytelników. Akurat x. Bańka interpretuje je jako "chwalenie się". Nie wiem, na jakiej podstawie. Czyżby uważał, iż podane fakty powinny być raczej powodem do wstydu? Że powinienem je ukrywać? Otóż uważam, iż nie powinienem ich ukrywać, nawet jeśli byłyby haniebne (a nie są), a to choćby z tego powodu, że są łatwo dostępne i każdy może je sprawdzić. Osobiście wyznaję zasadę, iż nie należy ukrywać faktów, nawet jeśli nie są powodem do chluby, oczywiście o ile nie są same w sobie powodem zgorszenia. W tym wypadku nie ma nic gorszącego. 

Wyjaśniam: byłem egzaminowany i oceniany nie na podstawie katarynkowego reprodukowania czyichś prywatnych poglądów, lecz z wiedzy i umiejętności myślenia teologicznego, wykazanego w pracy doktorskiej i na egzaminie komisyjnym (examen rigorosum) z trzech głównych dziedzin teologii katolickiej. Książek ówczesnego x. prof. Gerhard'a Ludwika Müller‘a nie znałem i także potem nie zajmowałem się nimi bliżej, gdyż po pierwsze nie było to ode mnie wymagane, a po drugie uważałem, iż są ważniejsze podręczniki i źródła teologii katolickiej. Nikt mi nie robił wyrzutów z tego powodu, co świadczy o kompetencji teologicznej i moralnej grona egzaminującego. To również z całą pewnością nie jest powodem do wstydu i ukrywania. Jeśli profesor upatruje swoje zadanie w prowadzeniu do solidnej wiedzy teologicznej, a nie w indoktrynowaniu w swoich własnych poglądach (nie wiem, jakie doświadczenia i oczekiwania ma x. Bańka), to szczęściem jest mieć takiego profesora i jest to powód (niezasłużony, lecz dany przez Pana Boga) do chluby i wdzięczności, zwłaszcza iż jest to obecnie postawa niestety bardzo rzadka wśród profesorów. 

Konflikt Bractwa FSSPX z kard. Müller‘em w czasie gdy był biskupem diecezji ratyzbońskiej, na której terenie znajduje się seminarium FSSPX (Zaitzkofen), a także gdy był prefektem Kongregacji Nauki Wiary, nie jest dla mnie powodem ukrywania faktów. O ile wiem, chodziło o legalność święceń udzielanych w owym seminarium oraz uznawanie nauczania Vaticanum II przez FSSPX. Szczegółów konfliktu - zwłaszcza argumentów obydwu stron - nie znam, dlatego się nie wypowiadam (tutaj jest jedno z doniesień medialnych, świadczące o tym, że konflikt miał miejsce koło roku 2009, czyli sporo lat po moim doktoracie). Poniekąd zrozumiałe jest, iż u x. Bańki (i nie tylko) wzmianka o kard. Müller‘ze wywołuje alergiczno-emocjonalną reakcję (według wypowiedzi przełożonego FSSPX z 2018 r., bpa B. Fellay'a, kard. Müller chciał exkomuniki dla FSSPX). Jednak uczciwość wymaga, by się do tego przyznać, a nie zaczynać od - zresztą dość groteskowej - polemiki z moją krytyką ewidentnie heretyckich sformułowań w jednej z kolęd. 

Istotna jest także następująca okoliczność: Czy x. Bańka jest w stanie wskazać na jakąkolwiek krytykę ze strony FSSPX pod adresem poglądów teologicznych obecnego kard. Müller‘a, opublikowaną zanim został prefektem KNW, czyli z czasu, gdy był profesorem w Monachium i potem biskupem Ratyzbony? O ile wiem, krytyka pojawiła się dopiero wtedy, gdy bp Müller ogłosił, że święcenia udzielane w Zaitzkofen są nielegalne. Czyż nie jest to znaczące? Czyż wobec takich okoliczności moralne jest wytykanie mi drogi edukacji teologicznej oraz braku krytyki poglądów promotora doktoratu?

Bezreflexyjnym tłem tego - dość dziwnego - zarzutu ad personam jest zapewne założenie, jakobym wybrał x. prof. Müller‘a na promotora z powodu czy przynajmniej mimo poglądów, które x. Bańka nazywa heretyckimi. To założenie jest oczywiście fałszywe i bezpodstawne. Zresztą x. Bańka nawet nie próbuje go uzasadnić, ani go nawet wprost nie formułuje, co także świadczy o poziomie intelektualnym i moralnym jego zarzutów. Właściwie nie powinienem się tłumaczyć przed kimś takim jak x. Bańka, jednak dla P. T. Czytelników nadmienię, jakie są fakty. Otóż na x. prof. Müller‘a trafiłem pośrednio, zupełnie nie znając ani jego ani jego publikacyj. Polecił mi go x. prof. Peter Bruns, profesor patrologii w Bamberg, który najpierw zapoznał się z moją gotową pracą doktorską. Zaopiniował ją pozytywnie, jednak stwierdziwszy, że temat jest ujęty bardziej systematycznie niż historycznie i że dlatego powinien ją ocenić dogmatyk, polecił mi zwrócić się do x. prof. G. L. Müller‘a w Monachium. Ten ostatni od razu i bez zastrzeżeń przyjął pracę, napisaną całkowicie bez jego udziału i prowadzenia. Musiałem tylko jeszcze zaliczyć kilka seminariów oraz kurs hebrajskiego (co nie było wymagane we Wiedniu). 

Przejdźmy do sprawy kolędy.

Rzeczywiście w odnośnym wpisie zabrakło szerszej argumentacji teologicznej. Wynikało to po pierwsze z pośpiechu, a po drugie z tego, że uważałem sprawę za oczywistą. Słusznie x. Bańka wskazał na List do Filipian, rozdział 2. Jednak jego argumentacja jest chybiona. 

Zacznijmy od samego textu. X. Bańka zadowala się tłumaczeniami, podczas gdy teolog ma obowiązek opierać się na texcie oryginalnym, gdyż tylko on jest natchniony, zaś tłumaczenia mogą być tylko mniej czy bardziej pomocne. Tego rozróżnienia zupełnie brak w wypowiedzi x. Bańki i nie sprawia on wrażenia, jakoby przejmował się oryginałem. To raz. Po drugie, także zacytowane przez niego tłumaczenia wcale nie popierają jego tezy, jakoby słowa św. Pawła usprawiedliwiały słowa kolędy o "wyniszczeniu" Bóstwa. 

Kluczowe jest wyrażenie "heauton ekenosen", zwykle znane obecnie w tłumaczeniu "ogołocił siebie". Na tym słowie zresztą - w formie rzeczownikowej "kenosis" - protestanci oparli swoją "teologię kenotyczną", która zmierza przynajmniej do pomniejszenia boskiej godności Jezusa Chrystusa (więcej tutaj).

W oryginale fragment brzmi:

Wulgata podaje:


Tłumaczenie x. Wujka mówi nietrafnie o "wyniszczeniu" (źródło tutaj), co z całą pewnością nie oddaje łacińskiego "exinanivit":

Akurat w tym słowie najtrafniejsza jest Biblia Tysiąclecia:


Poprawne, dokładne robocze tłumaczenie tych trzech wersetów brzmi: 

On, istniejąc w postaci Boga, nie uważał za rabunek bycie równym Bogu, 
ale  (jednak) opustoszył siebie, przybierając postać sługi, stawszy się w podobieństwie ludzi,
i, w kształcie uznany jako człowiek, uniżył siebie, stawszy się posłusznym (aż) do śmierci, a to śmierci krzyżowej. 

Wyjaśniam treść: 
Pan Jezus wiedział, że Jego bycie na równi z Bogiem nie jest "rabunkiem" czyli świętokradztwem i uzurpacją, lecz stanowi Jego naturę i godność, a mimo tego pozbawił się (ekenosen) "kształtu", czyli widzialnej formy godności boskiej przez przybranie postaci cierpiącego sługi, czyli zapowiadanego przez proroków Mesjasza. Słowo "ekenosen" oznacza dosłownie "opróżnienie", a tutaj pozbycie się kształtu - czyli wyglądu - wskazującego na godność boską. Innymi słowy: w ludzkim wyglądzie i życiu Jezusa Chrystusa nie było widać godności boskiej, lecz człowieczeństwo. 

Tym samym: nie ma tutaj choćby cienia mowy o wyniszczeniu Bóstwa w Jezusie Chrystusie. Jest jedynie mowa o porzuceniu "kształtu" Boga przez przyjęcie "kształtu" ludzkiego. To nie ma nic wspólnego z wyniszczeniem ani Bóstwa, ani nawet kształtu Bóstwa, lecz dotyczy jedynie "opróżnienia" (ekenosen) siebie z tego kształtu - nie z samego Bóstwa czyli z boskiej natury - na rzecz kształtu ludzkiego. 

Tak więc zrównanie słów św. Pawła ze słowami kolędy pod względem zarówno treściowym jak też jakości teologicznej jest aż tak chybione, że nasuwa się pytanie, czy x. Bańka umie czytać i rozumieć proste texty. Nie chodzi tutaj o interpretację, lecz o brzmienie i bezpośrednią treść. Mówiąc najkrócej: ani "ogołocenie", ani uniżenie nie ma nic wspólnego z wyniszczeniem, ani na poziomie pojedynczych słów, ani całego zdania czy wersetów.  

Tak właśnie myśli cała teologia katolicka. Oto przykład - z klasycznej, tradycyjnej encyklopedii katolickiej (tutaj):


Podobnie rzecz się ma ze sprawą aniołów. X. Bańka mówi o zamieszkaniu w chwale nieba. Problem w tym, że - po pierwsze - to zamieszkanie dotyczy wyłącznie świętych i to dopiero po śmierci. Po drugie, zbawienie wieczne nigdy nie oznacza zrównania stworzeń różnych co do natury. Owszem, można by tu próbować domyślać się, o jaką równość tutaj chodzi. Pewne jest jednak, jak już wskazałem w poprzednim wpisie odnośnie kolędy, że

- nie wszyscy aniołowie są w niebie, gdyż są też upadłe duchy, czyli zbuntowani aniołowie z szatanem na czele, którzy są w piekle, 

- także w niebie zachowane są naturalne i istotne różnice między ludźmi a aniołami. 

Teologicznie poprawnie można więc mówić jedynie o wspólnocie z aniołami w niebie, także na ziemi w obcowaniu świętych, które dotyczy również aniołów. 

W końcu: Czy kolęda - jako utwór literacki - ma obowiązek precyzji czy przynajmniej poprawności teologicznej? Czy moje zastrzeżenia nie są czepialstwem, nadwrażliwością itp.?

W to drugie pytanie nie wchodzę. To jest rodzaj twierdzeń pseudopsychologicznych, które są ucieczką od meritum i rzeczowej argumentacji, zresztą dość bezczelną także w wykonaniu x. Bańki. Zejście na taką płaszczyznę miałoby jakąś rację bytu, gdyby x. Bańka wpierw konkretnie i rzetelnie odniósł się do moich argumentów, a tego niestety nie robi. Natomiast próbuje przysłonić argumenty maniakalnym powtarzaniem pseudopsychologicznej perswazji i to w tonie quasi nauczycielskim... Jeśli - jak wyznaje - nie rozumie, dlaczego się czepiam tych słów kolędy, to albo nie czytał mojej argumentacji, albo jej nie zrozumiał, albo nie chce zrozumieć, albo wszystko na raz. W takim stanie rzeczy wytykanie "nadwrażliwości" jest conajmniej dziwne (mówiąc bardzo oględnie) i z całą pewnością nie świadczy o rzetelności teologicznej, ani zwykłej intelektualnej, ani o dobrym wychowaniu i kulturze osobistej. 

Zaś odpowiedź na pierwsze pytanie jest jednoznaczna: także kolędy, tak jak wszystko, co dzieje się w przestrzeni kościelnej, muszą być zgodne z prawdami wiary katolickiej. Język poetycki bynajmniej nie wyklucza, lecz zakłada staranność i poprawność teologiczną. Rodzaj literacki nie może być usprawiedliwieniem dla przemycania fałszywych treści czy choćby zwykłego niechlujstwa. Zwłaszcza śpiewy stosowane zarówno w kościołach jak też poza nimi muszą być nieskazitelne pod względem prawd wiary, gdyż mają potężny wpływ na kształtowanie świadomości wiary. 

Wracając do owej kolędy: nie trudno zauważyć, iż przynajmniej jedna z tych zwrotek da się bardzo łatwo poprawić. Otóż zamiast "wyniszczasz" można umieścić "ukrywasz", co jest poprawne teologicznie, a równocześnie pasuje do rymu. Dlaczego więc autor wybrał ewidentnie heretyckie sformułowanie? Nie wiem. Z całą pewnością licentia poetica w tej sprawie nie może być usprawiedliwieniem. Warto by było prześledzić dzieje tego textu, aczkolwiek może to być niełatwe. Moim zadaniem jest natomiast piętnowanie błędów i herezyj. Czyż x. Bańka nie powinien tego rozumieć? Czyż nie jest tak, że styczność z kolędą ma o wiele więcej ludzi - katolików i niekatolików - niż z książkami kard. Müller‘a? 

Tutaj nasuwa się przypuszczenie, co jest powodem ataku x. Bańki na moją osobę. Otóż wydawnictwo związane z FSSPX wydało modlitewnik, który zawiera zarówno ów text kolędy jak też koronkę s. Faustyny. Oto zapowiedź jakiejś publikacji w tej sprawie, oraz deklaracja, że "Dzienniczek" czyli także koronka nie zawierają nic sprzecznego z wiarą katolicką:







Nie wiem, czy i kto ze strony FSSPX badał te texty teologicznie. Ciekaw jestem treści owego zapowiedzianego przez x. Bańkę opracowania w sprawie s. Faustyny. Prawdopodobnie okaże się ona mniej więcej tym samym, co wypowiedź x. Bańki: pomieszaniem spraw, niechlujstwem już nawet logicznym, a tym bardziej teologicznym, a w sumie dość groteskową próbą usprawiedliwienia faktu, iż FSSPX - niby dbające o czystość wiary - rzuciło na rynek modlitewnik z grubymi herezjami. Tak więc zamiast przyznać się do zaniedbania (mówiąc oględnie) i podjąć korektę, woli się podważać moją wiarygodność. 

W tym miejscu czuję się w obowiązku jednak wyjaśnić przynajmniej na użytek P. T. Czytelników, nawet jeśli x. Bańka nie ma chęci zrozumienia. Otóż dane mi było napisać pracę magisterską o teologii Wcielenia zawartej w hymnach (kanonach) oficjum liturgii bizantyńskiej, dokładnie właśnie w textach na święto Zwiastowania Pańskiego i Boże Narodzenie. Analiza teologiczna tych textów wiele mnie nauczyła, choć była dość żmudna. To chyba wyjaśnia moją "nadwraźliwość". Zresztą także liturgie łacińskie zawierają głębokie i pięknie sformułowane treści, podobnie jak literatura patrystyczno-homiletyczna. Gdy się pozna arcydzieła poezji i retoryki teologicznej, to niechlujstwo i partactwo teologiczne może bardzo boleć. Gorzej jest, gdy się nie przywykło do zwykłej poprawności teologicznej, czy choćby do najprostszej logiki, gdzie uniżenie z całą pewnością nie jest tym samym, co wyniszczenie...

Solidnego studiowania źródeł teologii katolickiej życzę również x. Bańce. 

23 komentarze:

  1. A trochę z innej beczki, czy autor strony należy do FSSP (nie FSSPX)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie należy i nigdy nie należał.

      Usuń
    2. Widzę, że jest furtka otwarta na przyszłość :-).

      Nie wiem jak to kapłani robią, ale wystąpienie x Bańki zabrzemiało wręcz jako zaproszenie.

      Usuń
    3. Mam na myśli nie bractwo św. Piusa X, lecz bractwo św. Piotra.

      Usuń
    4. A czym się różni bractwo św Piotra od indultu?

      Usuń
  2. Też zastanawiałem się, czy decyzja ks. Bańki, żeby omówić w jednym przemówieniu kwestię stosunku FSSPX do objawień s. Faustyny Kowalskiej oraz strony internetowej ks. Olewińskiego nie stanowiła poniekąd próby jakiejś skrytej aluzji do opinii księdza doktora w tej pierwszej kwestii.
    Dziwne to ma wybrzmienie, kiedy ks. Bańka obwinia księdza doktora o "czepianie się" drobiazgów, a sam za chwilę "czepia się", że pracę doktorską księdza przyjął akurat kard. Müller.
    Jeśli chodzi o kolędę, to kto wie, czy zwrotka ze słowami "i wyniszczasz swoje Bóstwo" nie powstała właśnie pod wpływem błędnego zrozumienia przekładu ks. Wujka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wydaje się oczywiste, przecież pytanie nie było konkretnie o słowa kolędy, a o działalność ks. Olewińskiego. No i przecież w przypadku, że ks. Bańka nie zgadza się w kwestii słów kolędy to również nie zgadza się że zdaniem ks. Olewińskiego w sprawie koronki.

      Usuń
  3. Równie ciekawie się zapowiada dyskusja na temat nowego stanowiska FSSPX na temat Divine Mercy.

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet dla laika rażące jest sformułowanie wyniszczać bóstwo bo rozumiem że o boga chodzi. nie bóstwo pogańskie. A swoją drogą skoro jezus do Filipa bodajże powiedział Jeszcze mnie nie poznałeś ja i Ojciec Jedno Jesteśmy, gdy ten prosił -pokaż nam Ojca.Jezus starał się być tak odkryty ze swym bóstwem by apostołowie wręcz Bioga Ojca w nim widzieli.

    OdpowiedzUsuń
  5. Mnie zaś martwi, że nawet w sytuacji tak głębokiego kryzysu i problemów w KK nie ma nie tylko zgody, ale nawet życzliwości i chęci współpracy w środowisku tradycyjnym. Szkoda ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwrócę tylko uwagę na kwestię choćby samego wieku. Ks. Bańka (rocznik 1988 za wikipedia) jest młodziutkim kapłanem z doświadczeniem, które dopiero gromadzi. Jednak w jego podcastach próżno szukać tego szacunku, który należy się choćby ze względu na wiek oraz to, że prowadzi dyskusję z doktorem teologii (wiadomo nie chodzi o chwalenie się, ale o stopnie naukowe - z tego co mi wiadomo x. Bańka zatrzymał się na poziomie magistra, więc na tytuł doktora potrzeba jeszcze lat).
      Na yt profilu Szkoły Akwinaty też próżno szukać informacji kim jest autor, jakie ma wykształcenie oraz w jakim zgromadzeniu się znajduję. Zauważam, że prawie wszyscy youtuberzy działający w ramach Kościoła Katolickiego mało piszą o sobie (a jeśli już to mało jest tam konkretów tylko po prostu lanie wody), za to z wielką wręcz profesorską dokładnością wypowiadają się o innych, zwłaszcza o tych, którzy piętnują herezję i wszelkie niekatolickie teorie.

      Usuń
  6. Proszę Księdza, nie wydaje mi się, aby badanie treści tej kolędy i wykrycie błędów było nadwrażliwością - tak po prostu zrobiłby każdy specjalista w swojej dziedzinie. Dzięki specjalistom i ludziom dokładnym, którzy zwracają uwagę na detale, mamy jednocześnie i postęp i coraz pełniejsze poznanie pewnych kwestii w sprawach wiary. Po prostu Ksiądz zachował się w tej sytuacji jak uczciwy i rzetelny teolog. Mnie z kolei ta polemika, a także parę innych sytuacji zachęciły do zastanowienia się, czy rzeczywiście poziom intelektualny księży Bractwa św. Piusa X jest taki, jak się o nim powszechnie sądzi, czyli wysoki. Ciekawe na przykład, jak u nich jest tak naprawdę ze znajomością łaciny i ciekawym byłoby porównanie ich tłumaczeń starych encyklik papieskich z oryginalnym łacińskim tekstem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ksiądz w bractwie to inny kapłan. Inny charakter, inna przeszłość, inny temperament. Nie można wszystkich tak wrzucać do jednego worka...

      Usuń
    2. Od kiedy to przyzwoitość i wiedza teologiczna są zależne od charakteru, przeszłości i temperamentu?

      Usuń
  7. Czy może się Ksiądz odnieść do zarzutów wobec kard. Mullera? https://novusordowatch.org/2017/08/heresies-cardinal-muller-transubstantiation/
    A jeśli sprawa jest już "rozpracowana", to byłbym wdzięczny za link do materiałów. Z Panem Bogiem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ostatnio znowu wróciła sprawa Dzienniczka w wystąpieniach ks. Bańki: https://gloria.tv/post/8RabbzZ9mURr2xprAgipFR1Xm

    Co parę miesięcy próbuje nas przekonywać, że nie ma żadnego problemu z Dzienniczkiem, ani z siostrą Kowalską.
    W ostatnich z powyżej zamieszczonych video twierdzi: "Ksiądz [dzisiaj wiemy, że jest to ks. Edmundas Naujokajtis z Litwy] nie znalazł żadnych podstaw, żeby coś zarzucić, jakieś błędy przeciwko wierze, czy cokolwiek podejrzanego w tymże objawieniom św. Faustyny Kowalskiej."

    Naprawdę nie ma żadnych podstaw do zarzutów?

    Wedle biskupa Rosponda, który był spowiednikiem s. Kowalskiej, oraz innych przedstawicieli kleru diecezji krakowskiej, czy też niektórych sióstr z jej zgromadzenia, jej wizje to były halucynacje na tle histerii. Tak myślał x prof. Różycki, który później napisał pozytywną opinię o Dzienniczku, pewnie nie bez nacisku kard. Wojtyły. Wiele wskazuje na to, że mieli racje co do halucynacji.

    Charakterystyczne dla halucynacji jest ich powtarzalność. U s. Kowalskiej natrętnie powraca wizja pożerania Dzieciątka JEzus w czasie mszy:
    Dzienniczek, par. 312: mój spowiednik odprawiał Mszę św. Po chwili ujrzałam Dziecię Jezus na ołtarzu, które pieszczotliwie i z radością wyciągało rączęta do niego, jednak ów kapłan po chwili wziął to piękne Dziecię w ręce i połamał i żywcem je zjadł.
    Dzienniczek, par. 347: Pasterka. Kiedy wyszła Msza św. zaraz mnie zaczęło ogarniać wewnętrzne skupienie, radość zalała mi duszę. W czasie ofiarowania ujrzałam Jezusa na ołtarzu ... Dziecię to przez cały czas patrzyło się wszystkich, wyciągając swoje rączęta. ... Dziecię ... jak zwykle zostało przez kapłana połamane i zjedzone.
    Dzienniczek, par. 677: W czasie Mszy św., którą odprawił Ojciec Andrasz, chwilę przed Podniesieniem, przeniknęła duszę moją obecność Boża, a dusza moja została pociągnięta ku. ołtarzowi. Wtem ujrzałam Matkę Bożą z Dzieciątkiem Jezus. Dziecię Jezus trzymało się ręki Matki Bożej, w jednej chwili Dziecię Jezus pobiegło na środek ołtarza z radością, a Matka Boża rzekła do mnie: Patrz, z jakim spokojem powierzam Jezusa w jego ręce... Matka Boża patrzyła się z wielką łaskawością na Ojca, jednak po chwili Ojciec złamał to śliczne Dziecię i wyszła prawdziwie krew żywa; Ojciec pochylił się i wniknął w siebie tego żywego i prawdziwego Jezusa; czy Go zjadł, nie wiem, jak się to dzieje.

    Te wizje świadczą wręcz o obłędzie. Czy tak sobie x Bańka wyobraża istotę mszy świętej? Jako pożarcie żywcem dzieciątka?

    Poganie oskarżali pierwszych chrześcijan o pożeranie dzieci, pewnie dlatego, że słyszeli o uobecnianiu Męki Chrystusa i o spożywaniu Jego Ciała. Nijak się to jednak ma do teologii mszy świętej, która mówi o bezkrwawym uobecnieniu i przemienieniu substancjalnym chleba i wina.

    W Dzienniczku jest mnóstwo błędów teologicznych, herezji i zwykłych nonsensów świadczących o braku rozsądku s. Kowalskie, nie mówiąc o formacji duchowej, czy orientacji teologicznej.
    Takie mają być prawdziwe objawienia?Jakie świadectwo to daje Panu Bogu? Jakie Matce Boskiej, która też rzekomo miała się ukazywać? Jakie całemu orszakowi aniołów i śiętych?

    Naprawdę nie ma tu problemu???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy siostra Faustyna zaczęła się spowiadać u ks. Sopoćki, ten wysłał ją do psychologa czy też psychiatry, aby ją zbadał, czy jest zdrowa psychicznie. Badania potwierdziły, że była zdrowa psychicznie. Nie ma powodu, żeby je podważać.
      Ks. Bańka zajął się obszernie w swoim filmiku wydarzeniem opisanym przez św. siostrę Faustynę: Pan Jezus w konsekrowanej hostii spoczął na jej ręku. Jeśli Panu Jezusowi się tak spodobało, to kto Mu może zabronić? A jeśli Panu Jezusowi spodobało się ukazać jej w postaci Dzieciątka, które następnie zostało spożyte przez księdza odprawiającego Mszę św., to cóż nam do tego?

      Usuń
    2. Bardzo ciekawy komentarz. Czy można prosić o źródła wypowiedzi biskupa Rasponda oraz pierwotną opinię x Różyckiego? Swoją drogą też dziwię się, że x Bańka idzie w zaparte. Przytoczone tutaj fragmenty są absurdalne w swej wymowie jeśli nie bluźniercze. Nie wspomnę już o omówionym na blogu temacie słów koronki.

      Usuń
    3. ad "niebieski519 24 stycznia 2023 15:27"
      Na tym właśnie polega jedno z kardynalnych przestępstw x. Sopoćki. Po pierwsze, jako spowiednik nie ma prawa w jakikolwiek sposób ujawniać czegokolwiek, czego dowiedział się podczas spowiedzi. Tym samym nie wolno mu było podjąć jakichkolwiek działań na podstawie wiedzy wziętej ze spowiedzi. Miał natomiast obowiązek zobowiązać penitentkę do ujawnienia sprawy swoim przełożonym, a oni mieli obowiązek zgłoszenia sprawy biskupowi miejsca. I to właśnie biskup miejsca ma prawo obowiązek zbadać sprawę, nie x. Sopoćko. Skoro x. Sopoćko zauzurpował sobie prawa biskupa miejsca, to dopuścił się poważnego przestępstwa przeciw prawu kanonicznemu i odwiecznym zasadom Kościoła. I już za to powinien zostać surowo ukarany. Tym bardziej wszelkie badanie sprawy przez niego czy z jego inicjatywy jest zupełnie bezwartościowe, wręcz nielegalne i karygodne.
      Po drugie, wygląda na to, że nie było nie tylko żadnego badania przez kompetentną władzę kościelną, czyli biskupa miejsca, ale prawdopodobnie nie było żadnego badania, skoro wyznawcy s. Faustyny i x. Sopoćki powołują się jedynie na jakiś świstek jakiejś rzekomej lekarki, nieznanej w jakikolwiek inny sposób. To jest raczej wręcz groteskowe, a zarazem diabelsko bezczelne oszustwo.
      Otóż zasady Kościoła są następujące: przełożony danej osoby, czyli przełożona zakonna s. Faustyny, względnie kapelan klasztoru, miał obowiązek powiadomić biskupa miejsca o rzekomych objawieniach. Następnie biskup miejsca byłby zobowiązany powołać dwie komisje: medyczną, składającą się z lekarzy przynajmniej po części niekatolików, by zapewnić naukową bezstronność, oraz teologiczną, czyli do badania pod względem teologicznym. Ani jednej, ani drugiej komisji nie było, a osąd i to nieomylny zastrzegł sobie x. Sopoćko. Należało by zbadać, czy i na ile władze diecezjalne były w ogóle informowane. Wygląda na to, że nie były.

      Usuń
  9. Nie trudno się domyślić skąd takie podejście Bractwa do tej sprawy. Atakowanie Faustyny, polskiej świętej, wyniesionej na ołtarze przez Jana Pawła II, który jest bardzo w Polsce popularny, bardzo mocno odbiłoby się na poparciu dla Bractwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie tak. Zauważam też przesadną tendencje do podążania za objawieniami prywatnymi. X. Karl Thomas Stehlin bardzo dużo skupia się (jak również publikuje) na Fatimie, a przy oddaniu Rosji po raz kolejny, wyszło też jak traktują to co faktycznie zostało przez biskupa miejsca zaakceptowane, a o czym pisał też x. Dariusz na swoim blogu. Dochodzi też do tego sama postać s. Łucji która według analiz wielu ekspertów (dowody tutaj: https://sisterlucytruth.org/) została zastąpiona przez oszustkę po 1958 roku. Zbyt przesadne skupienie się na prywatnych objawieniach zamiast skupić się na tym co tak naprawdę jest najważniejsze w przesłaniu Najświętszej Maryi Panny w Fatimie sprawia, że Bractwo staje się mniej wiarygodne.

      Usuń
  10. @Anonimowy,
    > Czy można prosić o źródła wypowiedzi biskupa Rasponda ...

    Ks. Różycki w jednej z licznych wersji swojego opracowania Dzienniczka wspomina o tym, że sam był głęboko przekonany o niepoczytalności s. Kowalskiej i halucynacjach:
    Ignacy Różycki, Nabożeństwo do Miłosierdzia Bożego. Studium teologiczne Dzienniczka bł. s. Faustyny Kowalskiej na temat Nabożeństwa, tłumaczenie z francuskiego, zgrom. Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, Kraków 1999, strona 7.

    Pisze jednak, że dopiero potem się "zachwycił". Z jego bardzo mętnego opracowania i nieudolnych prób obrony zupełnie nie wynika, co stało się powodem jego rzekomego zachwytu. O ile dobrze pamiętam, pisze o prośbie bpa. Wojtyły, więc pewnie on wprowadził go w ten zachwyt.
    To przypomina przypadek obrony ze strony ks. Bańki i Naujokaitisa. Też trudno zgadnąć przyczynę tej całej obrony. Wątpię by był nią bełkotliwy, grafomański, pełen absurdów, błędów teologicznych, a nawet bluźnierstw Dzienniczek.

    OdpowiedzUsuń